Raczkowanie
Zarejestrowany: 2011-03
Lokalizacja: Lublin
Wiadomości: 248
|
Dot.: Jaki wózek- temat zbiorczy.
No to się ciekawa dyskusja wywiązała 
Odważę się i ja dorzucić trochę do ognia aczkolwiek bardziej ogólnie, gdyż w kwestii wózków doświadczenie dopiero zacznę zdobywać 
Cytat:
Napisane przez sheryl
Kochana, Ty nie patrz na to kto co reklamuje, czy co mówi akwizytor tylko na jakość. Bo co by nie gadali to dobra firma. I o ile w wózkach można przebierać i dobierać względem potrzeb, to na przykład foteliki (pierwszy fotelik) maxi cosi robi najlepsze. Kwestia bezpieczeństwa ważniejsza niż to, że nie lubimy pani KC. 
|
Zacznę od powyższego cytatu - zgadzam się z Tobą sheryl, iż nie można patrzeć na reklamę i temu w części poświęcę również moj wywód - tutaj trochę przekornie chciałam zaznaczyć swój stosunek do beznadziejnego moim zdaniem triku łączenia celebrytów z produktami przez co w oczach konsumentów dana rzecz ma stać się "kultową marką". Po prostu brzydzę się czymś takim i w ramach swoistego zdroworozsądkowego moim zdaniem buntu szukam porównywalnych produktów u konkurencji. Wiem, że to jest istna walka z wiatrakami i utopia w postępowaniu, ale jeśli jakiś dział marketingu uważa, że może mnie skłonić do zakupu czegokolwiek tym, że jakaś gwiazdka dekady właśnie dała się z tym sfotografować, albo tym że dana rzecz została użyta w jakimś głupawym filmiku czy tasiemcowym, mdłym serialu, to oznacza to, że z góry dany producent/firma/dział marketingu/czy inne licho, uważa mnie i większość innych osób za kompletnych bezmózgowców, którym da się wcisnąć wszystko - obojętnie czy dobre czy złe, jeśli tylko dobierze się odpowiednie zestawienie z celebrytą adekwatne do targetu odbiorców.... Niestety takie pojmowanie procesu budowanie marki wśród współczesnych firm sprawia, że pojęcie "marka" straciło swój dawny sens, zostało całkowicie rozmienione na drobne..... A szkoda, bo właśnie dziś w czasach zalewającej nas zewsząd tandety, właśnie kupowanie rzeczy prawdziwie markowych jest bardzo pożądane i nie dlatego, że mnie na coś stać, a właśnie dlatego, że mnie nie stać na kupowanie czegoś co będzie kiepskie jakościowo, nietrwałe, niefunkcjonalne, czy z jakiegoś powodu będzie wykazywało braki. Jednak co dziś jest prawdziwą markową rzeczą? Kiedyś o sile marki decydowała długotrwała próba konsumencka, dzięki której takie cechy produktu jak jakość wykonania, użyte materiały, funkcjonalność, niezawodność, spełnianie rygorystycznych norm bezpieczeństwa i ... brak oszczędzania na zadowoleniu klienta były wyznacznikami jakości i siły marki. Wtedy fałszywa reklama nie była w stanie zakłócić tak zbudowanej pozycji i ta siła niektórych marek przetrwała po dziś dzień. Niektóre firmy nadal starają się dbać o markę, inne brzydko mówiąc "jadą" na utartym stereotypie. Niestety obecnie w czasach totalnej oszczędności na wszystkim jesteśmy skazani na to, że producenci nie starają się tak bardzo o jakość a poprzez tanie dla nich chwyty wolą ogłupiać ludzi...
I tak w sumie poprzez ten wywód zaczynam sobie chyba sama zaprzeczać Bo tak naprawdę chciałam napisać, że niestety cena często przesądza jednak o jakości..... Niestety dla tych, którzy nie mają środków finansowych i muszą szukać produktów zastępczych o akceptowalnym stosunku "cena/jakość".
Nie należę do osób, które mają "kasę" na wszystko i niestety muszę z rozsądkiem decydować się na poszczególne zakupy. Jednak bardzo stare powiedzenie, że "tanie mięso psy jedzą..." niestety nie zrodziło się z niczego. Niestety faktem jest, że to nie reklama wpływa głównie na cenę, ale jakość produktowa, jakość i koszt wytworzenia oraz zdobyte (zdobyte a nie kupione) atesty. Ogólna opinia, że na cenę produktu w głównej mierze wpływa reklama, jest moim zdaniem pojęciem błędnym i przesadzonym. W przypadku produktów globalnych, gdzie produkcja jest dystrybuowana po całym świecie w ogromnej ilości egzemplarzy, koszty reklamy rozkłada się całościowo i to, że np. w Polsce leci reklamówka taka czy inna i czy dany dystrybutor krajowy podpłacił kogoś czy nie, nie wpływa na cenę końcową produktu, gdyż ta jest sterowana centralnie i tylko jakieś przepisy wewnętrzne danego kraju, cła, akcyzy, podatki czy inne taksy mogą wpłynąć na inny poziom ceny lub na marżę końcową w danym kraju. To jeśli chodzi o tzw. produkty globalne. Natomiast w przypadku produktów produkowanych głównie na jeden rynek koszt reklamy, może istotnie odbić się na cenie produktu. Dlatego też polscy producenci mało się reklamują, bo wówczas koszt takiej np. (wrócę do tematu wózkowego) spacerówki, gondoli czy innego zestawu byłby prawie identyczny jak zagranicznego konkurenta. Ci polscy producenci, którzy inwestują w reklamę, pokazują się na targach, w gazetach, wydają na promocję w necie, rozbudowują sieć sprzedaży, mają wystawki w hurtowniach, piękne foldery, kombinują jak tu dostać jakieś laury czy wyróżnienia, itp. już nie odbiegają tak znacząco cenowo od tych uznawanych producentów zagranicznych. A w Polsce, która jest niestety krajem ludzi o skromnych portfelach właśnie cena jest głównym kryterium wyboru większości....
Wracając jednak do tego powiedzenia o tanim mięsie muszę niestety przyznać, że w różnych kategoriach niejednokrotnie musiałam przyznać rację tej ludowej mądrości. Gdyż ilekroć kupiłam coś taniego i "podobno" dobrego, po jakimś czasie moja oszczędność zmieniała się niestety w głupia rozrzutność... Zawsze kończyło się na kolejnym zakupie, albo okazywało się, że jakaś rzecz jest np. niewydajna, itp. Ostatni mój "jeszcze ciepły" przykład to bateria w łazience, która była polska i tańsza i taka podobno sprawdzona przez laury konsumenckie, a po roku użytkowania dosłownie wczoraj roztrzaskała się zalewając mi łazienkę. Inny tego typu produkt w kuchni, zagraniczny i prawdziwej a nie fałszywej marki, kupowany ze zdławionym sercem i krwawiącym portfelem dwa lata temu, służy bez najmniejszej oznaki eksploatacji. I zapewne w kolejnym roku eksploatacji w ekonomicznym punkcie widzenia "się zwróci" z nawiązką, w stosunku do tanich odpowiedników...
Nie wiem jak to jest z wózkami, ale podejrzewam z doświadczenia ogólnego, że podobnie. Wierzę w coś co się nazywa rachunkiem prawdopodobieństwa. I opierając ten rachunek na dwóch niemierzalnych co prawda parametrach "szczęścia" i "pechu" wnioskuję, że mając przed sobą dwie grupy podobnych produktów - grupę tańszą i grupę droższą, uważam za mniej prawdopodobne, że w grupie tańszej będę miała "szczęście" znaleźć coś co w pełni spełni moje oczekiwania, niż prawdopodobieństwo wystąpienia "pecha", że w grupie droższej natknę się na totalnego bubla.
A ponieważ nie mam doświadczenia z wózkami ale za to pojęcie aluminiowej ramy nie jest mi obce z innej dziedziny, napomknę, że aluminium występuje w kilku stopach, trzeba je odpowiednio zespawać i pokryć powłoką, co może zmienić koszt diametralnie. Oprócz kosztu zmieni się też i jakość i wytrzymałość takiej ramy (stelaża). Obniżając cenę końcową po prostu nie stać producenta na takie kosztowne zabiegi, zresztą po co skoro "aluminiowy stelaż" w każdym folderze i ulotce brzmi tak samo ładnie - nikt nie pisze więcej o szczegółach technicznych, bo kogo to obchodzi? A koła na łożyskach? Łożysko to takie piękne pojęcie - od razu w mózgu zaświeca się lampka "dobry produkt". A łożysko łożysku nie równe.... Jest tania podróba za grosze i np. japońskie precyzyjne i trwałe. I tak można każdy element porównywać. I te właśnie rzeczy w głównej mierze składają się na cenę końcową produktu, a potem na jego niezawodność.
No to się nagadałam jak głupia.....  :brzyda l: Sorki za wylewny i trochę chaotyczny wywód, ale pod wpływem emocji jestem niestety gadułą i często zapętlam się w swoich dowodach....
|