mój Boże wywołałam wojnę

W kilku słowach napisałam o cyt "istnych zawodach",podkreślam słowo "istnych".To nie jest tak,że wieczorem mówię do TŻta-"kochanie mam plany dla nas na wieczór,siadamy i robimy zawody w kto mocniej walnie bączysko."A on na to-"świetnie kochanie,uwielbiam nasze prostackie zabawy,rodem z chlewa".Na trzy cztery zaczynamy zawody,a hasłem przewodnim jest - "oby z gruzem nie poszło" i naparzamy głośnymi,odrażająco śmierdzącymi pierdami,a nad ranem w szczelnie zamkniętym pokoju smród jak z szamba i strach zapałkę zapalić

Nasze "istne zawody" to po prostu zdrowe podejście do fizjologi.Ot dla przykładu zjemy pizzę,popijemy piwem,oglądamy razem film.Drożdże z pizzy+piwo również na drożdżach "pompuje" brzuch.Jedynym ujściem dla powietrza w tym wypadku jest dolny wentylek potocznie zwany d*pą.No drodzy państwo pierdnie mi się (pardom wrażliwym-jestem tylko człowiekiem jak jem to i pierdzę

) to mam się rumienić i kajać przed wieloletnim partnerem,że to nie ja,że pewnie coś za oknem,a jak już się przyznam to mam mówić,że pierwszy raz w życiu takie zjawisko mnie dopadło?No nie bardzo-po prostu puszczam bąka.Bez radości,ale i bez smutku-po prostu ulatuje.A gdy po tej przykładowej pizzy i piwie jesteśmy oboje to oboje pierdzimy.To miałam na myśli pisząc "istne zawody".Bo zdarza się nam pierdzieć na zmiany.Czasami coś na ten temat zażartujemy czy coś,no podchodzimy do tego naturalnie.Nie wyobrażam sobie za każdym razem lecieć do wc,bo po niektórym żarciu pewnie razem z TŻtem musieli byśmy spędzać tam wieczory,by nie skalać przypadkiem bąkami innych pomieszczeń w domu

Dajcie ten wątek do przeczytania jakiemuś samcowi-ale będzie miał KUPĘ,że tak się wyrażę śmiechu,gdy poczyta jakie problemy niektóre z Was mają.
Poza tym morał jest krótki i niektórym znany-głośne bąki nie śmierdzą,gorzej z cichaczami
