[poppy seed]

Napisane przez carpaibex

Mnie dziwi czy irytuje jedna sprawa. Myślę, ze w dzisiejszych czasach jest to bardziej nasilone u licealistów niż studentów, ale mogę się mylić. Uznawanie kogoś za odludka, kompletnego sztywniaka etc. jeżeli ktoś nie imprezuje co weekend, nie chwali się ile wypił, ile dziewczyn/chłopaków wylizał i ile potem rzygał. I wielkie zdziwienie, kiedy opowiadam, że w weekend nie robiłam nic ciekawego, odpoczywałam, byłam w domu lub (nie daj Boże!) uczyłam się. W mojej szkole mam wrażenie, że miarą człowieka są własnie imprezy, co mnie strasznie wkurza. Lubię przebywać z ludźmi i się bawić, ale nie zawsze mam na to ochotę.

Napisane przez Shinn

Dziwi mnie zachowanie nastolatek w miejscach publicznych. Zawsze wnerwiała mie muzyka głośno puszczana z telefonu... Ale dziś miałam ochotę w spokoju poczytać książkę, na parkowej ławeczce... Wystawić buzie do słońca, a nie wysłuchiwać z ławki obok bandy rozwydrzanych gimnazjalistów, którzy kiwali się do piosenek Basshuntera. Do tego żywo komentując co robili na ostatniej imprezie. Nie wspomnę o puszkach piwa, które trzymali w dłoniach. Nie rozumiem... Chyba się starzeje

Napisane przez Dagusiac

Mnie też irytują takie wyzwolone gimnazjalistki Ale to jest w nic w porównaniu do dzisiejszej opowieści mojego dziadka Jechał autobusem i stała grupka dzieciaków/nastolatków, wszyscy pijani, zionęło od nich alkoholem. Oczywiście puszczali na głos muzykę z telefonów, darli się i nagle dwie dziewczyny zaczęły się kłócić. Jedna mówi "Bo ci zaraz wy****ę" a druga "No dawaj" no i plask w papę Ta, która dostała rzuciła się na ta drugą, a jak autobus stanął na przystanku to ją wypchnęła. Dziadek mówi, że był w ciężkim szoku i nie wierzył w to co widzi.

ej, naprawdę nie wiem, skąd wy bierzecie tyle takich ludzi ze względu na mój młody wiek obracam się własnie głównie w środowiskach gimnazjalno-licealnych i raczej nie spotykam się z podobnymi wulgarnymi i prymitywnymi zachowaniami. oczywiście, że odbywają się imprezy, większośc coś tam wypije, ale nie ma żadnego ciśnienia i uznawania za frajera, bo nie ciągnie go do alkoholu / trawy / czegokolwiek. wyrabiania sobie opinii na podstawie spędzania piątkowego czasu wolnego też nie doświadczyłam, no ale może po prostu mam szczęście, że notorycznie trafiam na osoby otwarte, tolerancyjne i reprezentujące jakiś poziom jednak

drażni mnie niesamowicie nadmierne przejmowanie się nauką. pewnie, że nie ma nic złego w uznawaniu jej za jakiś tam priorytet, ale naprawdę nie mam ochoty wysłuchiwac miałczenia zdesperowanych koleżanek, że, o niedolo, będą miały średnią 5,0 a nie 5,2 albo nie dostały 6 z przedmiotu, który do niczego im nie potrzebny.

oprócz tego grzebanie w cudzych rzeczach, rozmawiania z moimi znajomymi o nieprawidłowościach w kontaktach ze mną (bo przecież do rozmowy ze mną w 4 oczy potrzeba zbyt dużo odwagi) and moooooore.