Cześć
Byliśmy dziś u ginka na 12.00, w sumie nic nie wpisał w karcie ciąży, tylko na kartce info z badania, bo nie chce się wchrzaniać mojemu ginowi prowadzącemu i ma sam se dane wprowadzic

usg dość długie i nigy takiego dokładnego nie miałam... chyba z 20 min mi jeździł po brzuchu, badając wszystko, mąż był pierwszy raz w życiu ze mną i mówił, że fajne przeżycie.
Dzieciak cały czas przy mały

tzn ma mały obwód brzuszka i muszę być pod szczególną opieką i to monitorować... malec troszkę nie chciał współpracować, ale jakoś doszliśmy do ładu i ładnie ssał kciuk, i połykał wody płodowe aż się poryczałam
Malec ma mały obwód brzucha, bo nie przyjmuje tyle jedzenia ile powinien - tzn nie bierze, bo mam coś nie halo z łożyskiem i mu małe ilości daje

nazwał to "chorobą'' czegoś tam...

smutno mi bardzo, mówił, że to zależy czy palę, mówię, że nie, ale wdycham- mówił, żeby w żadnym wypadku nie wdychac... jak wróciliśmy to spytałam grzecznie czy teść może nie palić w kuchni, po czym usłyszałam niemiłą odpowiedź i się poryczałam...

Dopowiedział sobie wiele rzeczy itp, Mąż mnie bronił, mówił, że lekarz mówił to i tamto, a każdy ma to w dupie... bardzo mi przykro z tego powodu... niech palą w kuchni, ale nie w łazience... no i zalazł mi za skórę. Tak pytał kiedy wnuk itp itd a nie potrafi uszanować nic. To ja grzeczna synowa robię obiadki, herbatki, pilnuję żeby teść magnez wziął, a on tak... spoko... ch.j w końcu nie jesteśmy 'na swoim'...
Widziałam na monitorze chyba jajcochy

coś mi śmigło

A tż nic nie widział

coś tak pod brzuszkiem dużego było
