|
Zadomowienie
Zarejestrowany: 2011-05
Wiadomości: 1 128
|
Dot.: Wiosna,lato,jesień z brzuszkiem,a na zimę już z maluszkiem - mamusie XI/XII 201
W takim razie przedstawiam Wam moj poród (w skrócie )
Wszystko zaczeło sie 5.11 - tz na uczelni do 20, oczywiscie miałam troche gosci - jak przy sobocie - o 21 mówie do tża, ze mam skurcze co 5 min i chyba coś sie zaczyna. Pojechaliśmy na IP, podłaczyli mnie pod KTG, skurcze były dość silne, ale to nie to - zatrzymali nas w szpitalu. W niedzielę nic, w poniedziałek nic, a lekarz na obchodzie wieczornym mi mówi, ze jeśli dzisiaj się nie ruszy to jutro do domu, bo bez sensu stresować.
Poniedziałek 22.30 - wody mi odeszły - a ja się bałam, ze tego nie zauważe - nie da się tego nie zauważyć, leci jak z hydrantu 
Lekarz mnie zbadał - rozwarcie małe 1,5cm. Dostałam czopki na przyspieszenie. We wtorek o 6.30 zabrali mnie na porodówke - rozwarcie 3cm. TŻ cały czas przy mnie!!!
O godzinie 11.00 miałam dopiero 4cm rozwarcia, skurcze baaaardzo bolesne - zadna miesiączka tego nie przebije 
O 12.00 dostałam znieczulenie zewnątrzoponowe, bo nie wyrabiałam z bólu. Postępu w rozwarciu brak.
Skakałam na pilce do 13.30 i jest rozwarcie na 9cm - myśle sobie, jeszcze troszkę i zobacze nasze cudo, ale ale....
Tak prosto nie było. O 14.15 pełne rozwarcie - przemy - TŻ mnie cały czas wspiera!!!
I nagle klops - rozwarcie jest, ale skurcze ucichły o 15.40 dostałam kroplówke na wywołanie skurczy i co???
I przyszły takie silne, ze myslałam, ze tego nie wytrzymam. Męczyłam się tak z tymi skurczami prawie godzinę. Nagle lekarz dostał oczu wielkich jak żaba i krzyczy CESARKA, a ja nie wiedziałam czy mam się cieszyć czy płakać, bo bardzo chciałam urodzić SN, ale ból mnie przerastał.
Były "cyrki" z anestezjologiem, bo stwierdzil, ze nie jest to pilny zabieg i przyjdzie za pol godziny, mój lekarz myślalam, ze go rozszarpie przez sluchawke od telefonu.
Zjawił sie "łaskawca" od uśmierzania bólu w przeciągu 3 min. O 17.15 już mnie kroili - prawie na sucho tzn. dostałam znieczulenie, ale ono jeszcze nie w pełni działało
Wyciąganie, a raczej wyszarpywanie malucha było najgorsze. Myślałam, ze kregosłup mi wyciąga a nie moje maleństwo.
No i jest 17.20 wyciągnięty - lekarz krzyczy SYN. A ja pamietam tylko tyle, ze zapytałam się czemu on nie płacze i po chwili słysze płacz 
Momentu zszywania i wywiezienia mnie z sali nie pamietam, jedyna chwila, która mi utkwiła w pamieci to jak zobaczyłam swoich rodziców na korytarzu porodówki zaryczanych, którzy starali się do mnie uśmiechać, ale nie potrafili opanować łez.
Na sali pooperacyjnej był u mnie TŻ z maluszkiem - tez tego nie pamietam, podobno mówiłam, ze jest cudny i ze się udało.
Ocknęłam się po jakiś 2-3godzinach - siedziała przy mnie położna. Cały czas powtarzając była pani dzielna, bardzo ciężki poród.
Przywiezli mi maluszka i to była miłość od pierwszego spojrzenia 
Gdyby nie TŻ nie wiem jak dałabym radę, był ze mną cały czas. Wspierał, pocieszał, tulił. Widziałam jak jest mu cieżko, że nie może patrzeć jak się męcze, a on w żaden sposób nie może mi pomóc.
Pomimo tego, że poród był ciężki to wydarzenie zbliżyło nas do siebie jeszcze bardziej. Kocham GO nad życie i ciesze się, ze w każdej chwili mogę na niego liczyć 
Niestety nasz pobyt w szpitalu się wydłużył, bo za długo byłam bez wód płodowych - wdarła sie jakaś bakteria i cały czas moniitorowali mnie i maluszka czy to świństwo się rozwija czy nie.
A teraz drogie mamuśki wybaczcie, ale pędze nakarmić moje dziecie, bo TŻ cyca nie wystawi
|