Zakorzenienie
Zarejestrowany: 2008-01
Lokalizacja: Warszawa
Wiadomości: 5 921
|
Dot.: jak zwracacie się do swoich teściowych?
Cytat:
Napisane przez Mahdab
Gdyby mój Tż miał brata, pomyślałabym, że mamy wspólną teściową. Niedawno kupowaliśmy garnitur (miał być koniecznie szary)
Przed wakacjami Tż kupił sobie ze mną bieliznę, to mama stwierdziła, że nie taka i na drugi dzień kupiła mu inną  Kupuje mu też inne ubrania do teraz i potem się dziwi, że on ich nie nosi, "bo przecież firmowe". Ogląda telewizję i potem opowiada mi o wypadkach na drodze albo neonazistach. Wiecznie narzeka, np. na kryzys w kraju, który jej nie dotyczy szczerze mówiąc, bo ma pieniądze, a i tak nie zajmuje się budżetem domowym, nawet nie ma o nim pojęcia. Gdy ja sama lub z Tż coś gotujemy, to wpieprza nam się w gary, co mnie strasznie wkurza. I też oczywiście krytykuje moje "głupie" pomysły kulinarne, np. gdy robiłam nam kanapki do pracy, to od razu się pytała z czym, po czym komentowała, że dla niego złe bo z serem a nie szynką. Najlepsze, że na drugi dzień rano zrobiła kanapki do pracy tylko dla niego, bo stwierdziła, że ja sobie zrobię po swojemu. Jeszcze u mnie dochodzi to, że jest można powiedzieć szowinistką uważa, że kobiety mają predyspozycje do sprzątania, że trzeba gotować mężowi bo się go nie utrzyma, albo branie po mężu głupiego nazwiska jest oznaką szacunku itp. Nie mogę tego słuchać, a muszę ważyć każde słowo, bo się obrazi tylko za to, że ktoś ma inne zdanie. Wejdzie się z nią w dyskusję, to skończy się tym, że ironicznie powie coś w rodzaju "no tak, tylko ja jestem taka głupia i takie bzdury opowiadam".
Tylko mam to szczęście, że ta pani nie jest złośliwa.
Rozpisałam się, ale to przez to, że na żywo nie mówię o tym nikomu (chociaż tutaj pisząc też się trochę czuje jakby to było obgadywanie)  .
Ciekawi mnie, czy Twoja teściowa pracowała zawodowo?
|
moja identycznie też mówi, no tak, ja jestem taka staroświecka 
tylko widzę, że Wy chyba z nią mieszkacie, skoro robi kanapki?
za każdym razem, jak wychodzimy po jakimś starciu obiecuję sobie, że więcej nie wejdę w dyskusję, bo moja też tak lubi porządzić, że to ona najważniejsza, najstarsza i najlepiej wie, więc może doradzać. i wcześniej z nią dyskutowałam, ale to bez sensu, bo ona tylko patrzy na mnie mam wrażenie z przerażeniem! tak jak jej poglądy są dla mnie nie do przyjęcia, tak i moje są chyba dla niej nie do przyjęcia. tylko właśnie ja sobie tak obiecuję, żeby nie dyskutować, najlepiej nie odzywać się, ale niestety mam gadane i dużo mówię. mogłabym nawijać non stop. i to czasem nie jest dobre. tylko niestety, jak mnie coś wkurzy, to od razu się gotuję i nie potrafię milczeć. ale może to i dobrze, nie dotknie mnie zawał. co w głowie, to na języku.
a co do pracy, to tak pracowała całe życie. rozwiodła się bardzo szybko i wychowywała syna sama z matką. miały bardzo bliską relację i myślę, że ona dobrze by się czuła, gdyby mogła taką relację odtworzyć ze mną. tylko teraz to ona byłaby ta najmądrzejsza. a ja niestety taka uparta 
najlepiej było, jak doradzała bratowej przy cioci, żeby to ciocia zajęła się dzieckiem, a nie oddawać do żłobka. i efekt jest taki, że przez wtrącanie się w nie swoje sprawy będziemy spędzać święta osobno, bo się na nich obraziła. oni zaczęli unikać obiadów u niej, ona urażona, robią święta, ale ona nie przyjdzie. i to prowadzi moim zdaniem do rozbicia całej rodziny, a szkoda, bo ja lubię święta w dużym gronie.
btw, ja mam podwójne nazwisko. dla mnie to nadal osadzenie w mojej rodzinie.
acha, ostatnio nam kupiła spodenki dla wnuczki - chłopięce w samochody. teraz to chyba trochę będzie tak jak z miauczyńskim w nic śmiesznego, co go mama ubierała w sukienki, bo chciała mieć dziewczynkę. ależ adasiu, moja adasiu..
Edytowane przez Layla79
Czas edycji: 2011-11-15 o 03:51
|