Witam z rana
Dzisiaj uświadomiłam sobie, że do pełnego funkcjonowania w nowym mieszkaniu potrzebujemy jeszcze jakieś min. 500 zł, i nie mówie tu o meblach (szafka RTV i witryna) tylko same takie "głupie" wydatki typu: tłuczek do ziemniaków,wałek,żelazko, klamki itd.

, a do końca miesiąca zostało nam na koncie TŻ 900 zł, na moim 1100 i na karcie kredytowej 650 zł

Z czego musimy jeszcze zatankować samochód - 300 zł

. Zastanawiam się czy jechać na zakupy. Tzn wiem,że musimy kupić te wszystkie rzeczy,ale przeraża mnie ta suma wydatków. A jeszcze musimy kupić gdzieś internet i pakiet TV.
Mąż mówi , że za dużo wydaje. Ale ja nie rozumiem czy on nie wie jakie są ceny?? Mówi , żebyśmy się wstrzymali z wydatkami bo to dopiero początek miesiąca , to ja nie wiem jak on sobie wyobraża mieszkać bez podstawowych rzeczy. Już nie mówie o lustrze w łazience,bo to nie jest pierwszej potrzeby,ale np. suszarka na ubrania już jest. Ostatnio głównym naszym problemem są finanse

.Wczoraj wieczorem się pokłóciliśmy przez tel. ,bo on mi mówi że idzie z kolegami na pizze i piwo, a ja mówie że przecież macie kolacje itd. A on mówi, że kolacja jakaś nieciekawa jest to idą do lokalu . Tylko,że oni cały czas gdzieś chodzą, a to na pizze, a to na piwo, 3 razy w tyg. do kina ,później na kolacje. A on mi mówi , że musimy się wstrzymać z wydatkami

. I mu to wszystko wygarnęłam. Że jedno jego wyjście to wydatek min. 80 zł, a ja w tym czasie siedze w domu i szukam promocji na żelazko, czy inne rzeczy. To się obraził na mnie , i powiedział że ja nie mogę żyć bez zakupów

.