Napisać mogę

Sytuacja pierwsza- nie połapałam się zupełnie, że podobam się facetowi. Mało tego, on mi się również bardzo podobał, ale że nie widziałam zainteresowania do mojej osoby- to nie wyszłam z inicjatywą.
Zupełnie jakoś umknął mojej uwadze fakt, że jeżeli on nagle zaczął tak przypadkiem zachodzić do mojego domu "bo coś", zgadzać się na długie piesze spacery do domu, zapraszać na obiady i wspólne wyjścia, to coś jest na rzeczy

Bo po wielu umysłowych perturbacjach uznałam, że kolega tak by w sumie zrobił

Potem- jak nam obydwojgu przeszło zauroczenie już- jakoś tak się zgadaliśmy i rozmawialiśmy o sobie. I właśnie wtedy dowiedziałam się, że on próbował zdobyć moje zainteresowanie a ja tego nie skojarzyłam
A teraz mam niedaleko pewnego pana, który nagle zaczął aktywniej udzielać się w moim życiu i po prostu jest go więcej. Spędzamy ze sobą naprawdę sporą ilość czasu, rozmawiamy o różnych sprawach, za każdym razem gdy go potrzebuję- to jest. I też się zastanawiam- czy z jego strony to tylko koleżeństwo? Bo łączy nas wspólna pasja po prostu, coś co jest sporym kęsem zarówno mojego jak i jego życia.
I na razie uznałam, że nad interpretuję i on nie jest jakoś bardziej mną zainteresowany. W sensie- mną kobietą. A otoczenie twierdzi, że coś musi być na rzeczy, skoro tyle nagle mi poświęca czasu.
No jakże musi, kiedy moim zdaniem nic nie ma?
