Wizaz.pl - Podgląd pojedynczej wiadomości - Grudzień za pasem, każda chce już być ze swoim bobasem! Mamusie XI-XII część XIX
Podgląd pojedynczej wiadomości
Stary 2012-12-04, 10:20   #1500
Karla1983
Zadomowienie
 
Avatar Karla1983
 
Zarejestrowany: 2008-05
Wiadomości: 1 580
Dot.: Grudzień za pasem, każda chce już być ze swoim bobasem! Mamusie XI-XII część XI

Czesc dziewczynki

Nie nadrobie Was niestety teraz, ale postaram sie doczytac tyle ile to mozliwe.
Napisze Wam tylko w skrocie co u nas
Jestesmy od soboty w domku i jest spooookojnie. Nie uwierzycie jakie mam dziecko- tylko spi i je, doslownie. Najczesciej musze go budzic na jedzenie, w nocy wstaje do niego raz ok. 4 rano.

Szymek urodzil sie troche wczesniej, niz przewidywalismy bo mielismy alarmowa akcje szpital. W piatek wydawalo mi sie, ze slabiej czuje ruchy dziecka, ale staralam sie to tlumaczyc tym, ze maly juz nie ma miejsca zeby brykac i nie ma sie czym tak martwic. Probowalismy go z mezem troche " rozruszac" , ale w sumie bez efektow. W sobote rano maluch nie obudzil sie rano tak jak zwykle, ja sie poryczalam ze na pewno cos nie tak, nerwy straszne. Mąz podszedl na spokojnie, ale kazal mi sie umowic do lekarza. Poszlismy w poniedzialek rano. Lekarz wypisal mi zwolnienie do pracy do 17 grudnia, czyli na 4 dni po terminie na wszelki wypadek. Pozniej zbadal- 0,5 cm rozwarcia. Poprosil na usg i tutaj zaskoczenie, ze dziecko nie ma ( znikome ilosci ) wod plodowych. Od razu dostalam skierowanie do szpitala, kazal mi tylko jechac do domu po torbe z rzeczami dla siebie i maluszka bo bez dziecka juz nie wyjde, i od razu biegiem na patologie ciazy. W szpitalu jeszcze raz mnie przebadali wszerz i wzdluz- ktg bylo w miare ok, przeplywy idealne, wiec dzidzia miala sie dobrze. We wtorek rano ( 27.11 ) po ktg lekarz na obchodzie podjal decyzje o indukcji porodu. Spakowalam sie i pielegniarka zeszla ze mna pietro nizej na porodowke. Zalozyli mi wenflon ( jakas mlodziutka polozna.... tak sie wbila ze krew pozniej scierala z podlogi.... ), dostalam oksytocyne. 4 godziny pod kroplowka nic nie daly- spowodowaly jedynie takie skurcze, ze jesli mam byc szczera bardziej mnie brzuch boli przed okresem. Rozwarcie na 1 cm, ale po trzykrotnym sprawdzaniu rozwarcia co mega boli zaczelam krwawic lekko. Koniec koncow wrocilam na patologie. Ktg mialam robione co 2 godz. 28.11 o godz. 4 rano i o 7 rano ktg prawie nie pokazywalo tetna dziecka i decyzja ordynatora oddzialu porod mial byc wywolany, do skutku. Wiec szybki tel.do meza, pakowanie najpotrzebniejszych rzeczy i na porodowke. Dostalismy sale do porodow rodzinnych, mnie znow podlaczyli do oxy. Skurcze zaczely sie po pol godzinie.... Od razu takie, ze hej... Jeszcze polozna do mnie mowi, ze w sumie troche za wczesnie zadzwonilam do meza bo bedzie siedzial ze mna do wieczora. W pewnym momencie przyszly takie skurcze, z bolami krzyzowymi ze zaczelam plakac. Nie darlam sie, zeby zaciskalam, ale lzy mi lecialy jak grochy. Dostalam zastrzyk rozkurczowy i kazali mi posiedziec 40 min na pilce. Wtedy 40 min to byla juz dla mnie przepasc. Skurcze po oxy sa niewyobrazalnie bolesne a ja dodatkowo mialam jeszcze oxy z poprzedniego dnia A na poczatku porodu przebity pecherz plodowy, co powoduje ze organizm sam naturalnie zaczyna wydzielac oksytocyne. Marzylam o tym, zeby oxy przestala w magiczny sposob dzialac i zeby zrobili mi cesarke. Doslownie chcialam umrzec.... Zaczelam blagac polozna o jeszcze jakis znieczulacz. Powiedziala ze w takim razie przygotuje mi kroplowke, ale wczesniej zrobia mi lewatywe, pojde pod prysznic i dadza to znieczulenie. Gdyby mi i to nie pomoglo anestezjolog poda zewnatrzoponowe. Rozwarcie w tym momencie 5 cm. Poszlam do ubikacji i .... trafily mnie bole parte. Myslalam ze zwariuje. Jak juz czulam ze lewatywa zrobila swoje-wyszlam, ale Michał ktory stal pod drzwiami i czekal na mnie przerazil sie jak wygladam, bo ledwo stalam na nogach. Zaprowadzil mnie pod prysznic. Przesiedzialam tam chyba ze trzy skurcze i jak tylko sie skurcz konczyl wyszlam zeby sie dowlec do lozka. Kroplowka byla przygotowana, ale okazalo sie ze jest 9,5 cm rozwarcia i rodzimy.Nie zdazylam dostac zadnego znieczulenia, poszlo na zywca
Nie wiem jak dla Was- ale dla mnie bole parte w porownaniu z wczesniejszymi skurczami to juz byla pieszczota choc nadal bardzo bolesne . Szymuś urodzil sie za 5 partym na lozku ( bo ogolnie mialam ich chyba z 15... ). Niestety musieli mnie ponacinac, bo dziecko sie zaklinowalo, nie posuwalo do przodu, a oboje bylismy juz zmeczeni. Moment w ktorym czulam ze wychodza ramionka i tulow nie do opisania- koniec meczarni.... Myslalam ze bede wyc ze szczescia kiedy poloza mi go na piersi, ale bylam tak nieprzytomna ze prawie nie zareagowalam, udalo mi sie jedynie polozyc reke na jego pleckach. Maly poszedl na wazenie i mierzenie a mnie szyli. Pozniej trafilismy do pokoiku na godzinke i to byl cudny czas dla naszej trojki. Polozna przystawila malucha do piersi, szybko zalapal o co w tym chodzi, ale ja niestety nie mialam pokarmu Meczylismy sie 2 dni , pozniej zaczeto go troche dokarmiac. Teraz juz troche cos tam leci, wiec napierw cyc, a pozniej butelka Ogolnie w czasie porodu powiedzialam ze nigdy wiecej , ale teraz doceniam, ze moglam urodzic dziecko naturalnie. Mecze sie jeszcze z bolacym kroczem, bo mam sporo szwow, ale plusem porodu sn jest bol ktory mija od razu po urodzeniu dziecka.
Ze szpitala, kadry i opieki jestem bardzo zadowolona. Tak jak pisala ktoras z Was- mozna w szpitalu publicznym urodzic z godnoscia.

Dziewczynki gratuluje z calego serduszka wszystkim swiezo upieczonym mamom, a tym ktore maja to przed soba zycze wiele odwagi i spokoju. To i tak jest piekne wydarzenie mimo calego bolu
__________________
MY LIFE = MY LOVE
Karla1983 jest offline Zgłoś do moderatora