hej Gadulińce!!
boszszsz... kilka dni mnie nie było, a tu nie dość, że nowa część, to już w niej nagadałyście ponad 1200 postów... ale mam nadrabiania...
w dużym skrócie napiszę co przez te parę dni się działo:
1. moje zapalenie płuc na szczęście odpuściło

, jednak rzuciło mi się na uszy i jestem w 3/4 głucha...

ale nie narzekam, to już jest tzw. pikuś
2. w czwartek byłam na badaniach - glukoza mi się ukłoniła... wyniki wyszły OK, bo w I teście 63, w drugim 135 przy normie 140

a cytryna była nieoceniona - z cytrynką glukoza jest nawet smaczna

3. wizyta u gina przeniosła się na poniedziałek 25.02 ze względu na zapalenie płuc
4. wczoraj już czułam się na tyle na siłach, że zabrałam się za prasowanie ubranek Jaśka... zaczęłam ok. 11, skończyłam po 20 (oczywiście z przerwami, bo mi kręgosłup wysiadał) no i padłam na pysk... jak małż przyjechał z pracy o 23, to tylko się przywitał, usłyszał ode mnie wymowne "mhmmmm" i dał sobie spokój z budzeniem mnie, bo i tak wiedział, że nic nie wskóra

rzeczywiście to prasowanie dało mi w doopę, ale jestem z siebie dumna, że dałam radę wszystko skończyć... małż ma zapowiedziane, że nie prasuję przez najbliższy rok, więc musi sobie radzić sam

5. Jasiek rozrabia codziennie jak pijany zając, więc chyba będzie mały wariot jak się urodzi

6. no i witamy się w 25 tygodniu
no, to tyle u mnie a ja spróbuję Was trochę nadrobić i mam nadzieję, że do północy skończę
