Cześć,
podczytuję Was od jakiegoś czasu i dziś postanowiłam odezwać się, ujawnić.
W poszukiwaniu odpowiedzi na pytanie co mi jest i jak to zwalczyć wyguglowała mi się prokrastynacja i ten wątek

. Aczkolwiek moja terapeutka niestety nie zna takiego pojęcia i "mimo że zna wiele teorii nie słyszała o takim rodzaju mechanizmu obronnego"

Zdziwiło mnie to, zaczęłam wątpić w jej kompetencje...
Moja p. zatacza coraz mniejsze kręgi. Przestałam wręcz myśleć o jakichś długofalowych celach typu "czym chcę się zajmować w życiu", "co robić w tym kierunku", a mam 36 lat

Żyję więc sobie tu i teraz, co w skrócie kończy się na kanapie, z której...nie mam siły się podnieść. Porządki w szafie, jakaś konsekwencja w działaniu, systematyczność, realizowanie siebie, czy nawet dbanie o siebie (oj czuję się dramatycznie zapyziała)....nie mam siły. A czasu mam dużo, nie pracuję, zajmuję się dziećmi i domem, czy raczej nieudolnie wypełniam obowiązki dzięki którym egzystujemy

Ech.....
Będę sobie dalej Was podczytywać, próbuję odnaleźć w swojej głowie przyczyny tego wszystkiego, które moim zdaniem tkwią w problemach związanych z moją matką. A może niepotrzebnie grzebię się w przeszłości? W sumie do tej pory czekałam na jakieś olśnienie, które miało się pojawić, gdy "stanę na nogi" i "odblokuję się". Tylko że ja już jestem zmęczona, chcę żyć, mieć energię i siłę, działać, ale kanapa tak mnie przyssała, że ciężko się ruszyć.

. Wstydzę się tego okropnie....
Pozdrawiam
