Ale mnie szlag trafil.
Wieszam sobie pranko na wspolnym strychu, obok na sznurkach wisi cudze pranko, a posrod cudzego pranka wisi bardzo charakterystyczna BLUZA MOJEJ ALI z krotkim rekawem i wielkim kapturem i haftowanym kwiatkiem, ktora zaginela nam czas jakis temu
Mysle sobie, niemozliwe.
Mysle sobie, pomyleczka.
No ale nie, bluza jak w pysk strzelil nasza, firmy Manuka, bardzo miekka bawelna, uszczerbiony przeze mnie osobiscie dzyndzolek od zameczka, i na dodatek rozmiar S, ale slowo skauta, ze Lala ja nosi na swoje 122/128 cm i dobra jest.
Normalnie sie zagotowalam, zabralam bluze, w miejscu gdzie wisiala przyczepilam kartke z informacja, ze ta bluza nalezy do mojej corki i mam szczera nadzieje, ze to przypadek, ze odnalazla sie w taki sposob plus podpis
Nosz krrrrrrrva jaka jestem zla, cholerne zlodzieje nawet we wlasnej klatce, gdzie bym w zyciu nie podejrzewala, bo nawet sezonowe buty trzymamy w komodzie na zewnatrz drzwi wejsciowych od lat.
No bo nie wierze, ze ktos sie tyle tygodni czy miesiecy nie polapal, a pozniej ubral w to swoje dziecko, upral po noszeniu i dalej sie nie polapal, no ludzieeee!!!!!!