Witam się i melduję że żyję!

Było cudownie!!! W sobotę wycieczka zaczęła się od zwiedzania grot, z których wydobywany jest piasek kwarcowy. Potem zaczął się spływ - rzeką Drzewiczką. Przed nim jednak organizator nas nastraszył - mówiąc że ma nadzieje że na spływie nie ma ludzi, którzy by pierwszy raz płynęli

że rzeka jest trudna, dużo przeszkód, przenoski, powalone drzewa i szybki nurt... Miałam ochotę zrezygnować, bo nawet nie wiedziałam jak do tego ustrojstwa wsiąść

Ale jak się okazało to był najmniejszy problem

potem się zaczęło

wjeżdżanie w krzaczory, gałęzie

z lewej, z prawej

adrenalina muszę powiedzieć

ale całkiem dobrze nam szło... Niestety bez wywrotek innych (

) uczestników się nie obyło. Na spływie było zaliczonych około 10 wywrotek... Napierając bokiem na przeszkodę ludzie się odchylali i nabierali wody, a potem to już wiadomo co... także łatwo nie było, ale przygoda niesamowita!!! Gałęzi, drzew w brud. Momentami trzeba było się położyc do tyłu, aby przepłynąć pod drzewem. A innym razem organizatorzy z ratownikami pomagali przepłynąc przez położone drzewo - rozpęd.... i dawaj, a oni jeszcze popychali

Wieczorem był zapewniony posiłek,a potem jeszcze ognisko z kiełbaskami

W niedzielę o 8-9 śniadanie, my połamani że szok... a o 10 wyjazd na drugą część spływu -tym razem rzeką Luciążą

ta rzeka była już znacznie mniej rwąca, choć to nie oznacza że przeszkód mniej
W sumie przepłynęliśmy 30 km

i.... zapisaliśmy się na kolejny spływ
