Zakorzenienie
Zarejestrowany: 2010-07
Wiadomości: 5 201
|
Dot.: Wiem, że fajnie Ci w mym brzuszku,ale czas na świat maluszku, mamy IX-X 2013, c
Opis porodu- tak na szybkiego bo moje dziecię zaraz będzie się budziło 
Na porodówce znalazłam się dlatego, że zaczął boleć mnie brzuch. Na początku myślałam, że to żołądek. W czwartek około 16 zaczął boleć jeszcze bardziej. Stwierdziłam, że pojadę na ktg do szpitala. Poprosiłam mamę, żeby zrobiła mi coś do jedzenia, ale nie mogłam nic przełknąć. Wzięłam prysznic i właśnie tam stwierdziłam, że coś się dzieje na rzeczy. Już nawet nie mogłam wysuszyć włosów, bo bolało strasznie (jeszcze męża nie było w domu, bo pojechał na turniej dla sędziów). Zmyłam jeszcze mój pomarańczowy lakier z paznokci Wzięłam torbę i pojechałam z siostrą do szpitala.
Na izbie przyjęć papierologia i kobieta od razu stwierdziła widząc mnie, że idę na porodówkę i tam zrobią ktg. Porodówka super, wyremontowana, nowa. Doktor zbadał mnie, zrobił usg gdzie wyszło, że Mały waży 3200. Zrobili mi ktg ale skurcze były małe. Wysłali mnie i męża (przyjechał migiem z turnieju) do takiej poczekalni i tam siedziałam sobie na takich pufach. Wymiotowałam. Przyszła położna i pyta mnie czy mam tipsy :P (pisałam Wam, że w sobotę miałam iść na wesele do znajomych więc dlatego ich nie obcinałam. A miałam faktycznie długie już, z centymetr wystawały za opuszek). Wzięłam więc pilnik i zaczęłam je piłować, aż z piłowałam
Zaraz później znów wzięli mnie na taką jakby rozmowę, stwierdzili że tej nocy nie urodzę i poszłam na patologie ciąży.
Tam nie mogłam spać, zwijałam się z bólu. Kilka razy wstawałam i chodziłam po korytarzu. Poszłam do dyżurki i tam pani dała mi dwie no-spy. I jakoś po tym przestało mnie tak boleć.
Z rana w piątek przyszła do mnie teściowa (ona jest pielęgniarką, tylko że na innym oddziale) i powiedziała mi, że położna jej mówiła że dzisiaj wypuszczą mnie do domu. Pomyślałam sobie ok, pójdę na wesele :P
Rano znów ktg i pisały się skurcze. Na obchodzie doktorek powiedział, że mnie zbadają. I tak gdzieś około godziny 9.00 wylądowałam na samolocie. Najpierw zmierzyli mi miednice. A później doktor stwierdził, że mam 2 i pół cm rozwarcia. I rzucił do mnie hasłem, że „o 13.00 będę mieć cesarkę Niewpółmierność płodowo- miednicza”. Ja trochę w szoku, bo nie spodziewałam się. Ale ok. Z mężem czekaliśmy, strasznie dłużył nam się czas. W międzyczasie hegar.
Przed 13.00 wzięli nas na porodówkę, najpierw założyli wenflon a później cewnik (masakra, z całej tej cesarki najgorzej wspominam właśnie to). Jeszcze poczekaliśmy i wzięli mnie na sale operacyjną. Znieczulenie przeżyłam. No i zaczęło się.
O 13.36 przyszedł na świat mój synek Od razu zapłakał i pierwsze co zobaczyłam przez ten parawan to jego rączkę Przyłożyli mi go do policzka i wzięli go do ważenia/mierzenia. Położna przyszła do mnie i powiedziała, że waży 3060. Mnie zszywali a w międzyczasie mąż siedział z Małym. Dostał 9 pkt bo strasznie był siny. Mierzy 55 cm.
I chyba tyle z samej porodówki
__________________
♥ Filip
Moje trzy Aniołki: 31.03.2012 [8tc]
14.11.2015 [10tc]
29.12.2016 [9tc]
Edytowane przez bojatoja
Czas edycji: 2013-09-02 o 13:31
|