Wizaz.pl - Podgląd pojedynczej wiadomości - Separacja na jakiś czas
Podgląd pojedynczej wiadomości
Stary 2013-10-05, 16:02   #21
lilka282
Przyczajenie
 
Zarejestrowany: 2013-10
Wiadomości: 9
Dot.: Separacja na jakiś czas

Wiem co mówisz o tym mówieniu wprost. Był taki ostatnio moment, że się o coś pokłóciliśmy (on się wkurzył, że w takim fajnym momencie, a byliśmy w teatrze, nagle strzelam focha i dążę do kłótni), a ja w końcu zdobyłam się na odwagę i wprost powiedziałam co mnie tak zasmuciło, dlaczego nagle się tak zmieniłam, co poczułam i skąd to się wzięło.

Oczywiście poszło to w mailu, bo w samochodzie, w drodze do domu nie mogliśmy dojść do porozumienia. I tak się zaskoczyłam, bo on powiedział, że przeprasza, że rozumie dlaczego mogłam się tak poczuć, że musi bardziej panować nad swoimi emocjami i mnie słuchać.

Dawno mnie tak nie rozumiał, ani nie przeprosił (oj dawno...).

Jeśli chodzi o to NA CZYM STOJĘ. Tutaj nacisk nic nie pomoże. To taki typ. Jak ostatnio próbowałam coś ustalić (termin zakończenia tej separacji) to tylko się pokłóciliśmy. Wydaje mi się, że on chciałby badać teraz jak to wszystko pomiędzy nami gra i się spotykać. Tyle tylko, że ja od kilku dni się wycofałam. Nie chcę się spotykać. Tak jakbym go chciała zmusić do określenia się w ten sposób, szybszego, i dać mu poczuć co to dokładnie znaczy gdy jest prawie całkowity brak mnie. Jednocześnie strasznie cierpię. Spotykając się z nim, choć przez chwilę miałam szczęście.

madana - może za jakiś czas będzie ta rozmowa. Rozmowa o nas i co dalej. Chciałabym żeby upłynął już rok, że przez ten rok się nie widzimy. Na pewno separacja pokazuje jak się kochamy mocno. Ale... ''ten akt woli''...;/

---------- Dopisano o 17:02 ---------- Poprzedni post napisano o 17:00 ----------

Cytat:
Napisane przez madana Pokaż wiadomość
Ależ miałam i rozterki i rozdarcia, ale jeśli czegoś w życiu się nauczyłam, to tego, że trzeba rozmawiać, mówić o swoich oczekiwaniach. Gdy wyleczyłam się z fazy (a miałam ją jak najbardziej): "domyśl się"- uwierz: żyje mi się o wiele łatwiej.
Nie wiem, ale ja jednak na Twoim miejscu wolałabym wiedzieć: NA CZYM stoję, stąd zwyczajnie musiałabym porozmawiać: ku czemu to zmierza, jak on sobie wyobraża wspólne życie itp. Bo samo bycie osobno, bez rozmów, niczego tu nie załatwi, sprawy nieomówione dalej takie pozostaną.
Poza tym: naprawdę nie rozumiem tego, co piszesz o ich rozwodzie: przecież to nie jest tak, ze jego żona pewnego ranka się obudziła i pomyślała: złożę wniosek rozwodowy- przecież to jedno z bardziej traumatycznych doświadczeń, nie robi się tego lekko. A przecież wtedy Ty byłaś już w jego życiu, może nie chciała być "tą drugą" i dziada pogoniła, co sama bym zrobiła.
Jeśli coś naprawdę mogę doradzić: to rozmowę. Wolałabym znać najgorszą prawdę, niż być mamiona niejasnym "może kiedyś".
Na pewno go pogoniła. Ja się jej w ogóle nie dziwię. Ja już nie wiem jak to było z tym ich małżeństwem i rozwodem. U nas był t temat tabu.
lilka282 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując