Wizaz.pl - Podgląd pojedynczej wiadomości - Brzuch- jak beczka, nogi-kłody... Której dziś odejdą wody? Mamy XI-XII 2013r. cz. X
Podgląd pojedynczej wiadomości
Stary 2013-10-18, 12:10   #4493
Basiaaaaaaaaa
Raczkowanie
 
Zarejestrowany: 2011-05
Wiadomości: 342
Dot.: Brzuch- jak beczka, nogi-kłody... Której dziś odejdą wody? Mamy XI-XII 2013r. c

Cytat:
Napisane przez Miss Triss Pokaż wiadomość
Z takich podwójnych ustawionych jeden obok drugiego możesz kupić nowy Tako Jumper Duo za ok 2-25tys, a może nawet taniej bo w ten weekend mają dni otwarte i podobno mają mieć duże rabaty.
http://wspb.home.pl/tako/index.php?o..._product_id=99
Tego co powiedziała Ci ta kobieta w sklepie w ogóle nie skomentuję, bo szkoda na nią słów i nerwów.
Taki obok siebie odpada, w ogóle nam się nie podoba a i nie zmieści się w drzwiach ale dziekuje, bede wyszukiwać promocji na ten jeden za drugim, bo oczywiście babeczki nie posluchamy i kupimy przed urodzeniem, ale najpierw muszę się w ogóle zdeydować na jakiś

---------- Dopisano o 13:10 ---------- Poprzedni post napisano o 13:04 ----------

Cytat:
Napisane przez kyte Pokaż wiadomość
No babe to bym z miejsca zjechała
Jestem wyszczekana, nie dam sobie w kasze dmuchać jak trzeba to opierniczę , ale wtedy mnie zatkało, bo nie spodziewałam się usłyszeć czegoś takiego. Powiedzialam że u nich wózka napewno nie kupimy, to zaraz zmieniła nastawienie, ale już szłam do wyjścia.

Cytat:
Napisane przez maomami Pokaż wiadomość
No to i ja się zebrałam w sobie i stworzyłam opis porodu.
Jak wiecie w piątek byłam na panieńskim, w sobotę pojechaliśmy na imieniny do teściowej a w między czasie mąż wyskoczył na kawalerski do znajomego. Imieniny u teściowej trwały do 2 więc spokojnie się nie nudziłam jak męża nie było. On wrócił z kawalerskiego jakoś o północy. Na imieninach wszyscy mówili że brzuszek mam jeszcze dość wysoko i 3-4 dni jeszcze na pewno pochodzę. Ale ja czułam że coś się święci bo jak byliśmy u teściowej to zauważyłam na wkładce jakiś podbarwiony śluz, ale myślę sobie spoko może czop zaczyna odchodzić, nie będę siała panik, zwłaszcza że bardzo mało tego było.
Wróciliśmy do domu jakoś 2:30, a tego podbarwionego śluzu było więcej i pojawiła się taka żywa krew, co zaniepokoiło mnie najbardziej. Do 4:30 ciągle się kręciłam i chodziłam do toalety bo wiecznie chciało mi się siku, i nagle koło 4:30 właśnie coś się zemnie wylało, no to myślę wody, więc czas się zbierać, zwłaszcza że ta krew ciągle była.
Obudziłam męża, poszłam wziąć prysznic i jakoś 5:20 wsiedliśmy do auta. Do szpitala zajechaliśmy 5:50, byłam już wcześniej na KTG więc papierków było mało do podpisywania, pani mnie zbadała na fotelu, sprawdziłam paskiem i mówi że faktycznie to były wody. Więc przebrać się i na oddział.
Zadzwoniliśmy do mojej mamy że zostajemy w szpitalu i będziemy raczej rodzić.
Jak już dojechaliśmy na porodówkę, to też kilka podpisów, pani zaprowadziła nas na salę i mogliśmy się zadomowić. Sala naprawdę super, koło, łóżko, fotel, wanna z masażem, piłka- mogłam korzystać z czego chciałam. Zaczęły mi się też skurcze i myślałam że są bolesne, jednak jak się później okazało myliłam się.
Pierwsze badanie na porodówce- rozwarcie na 2 palce, przyszedł lekarz wziął mnie na USG, z małą było wszystko ok, miała ważyć ok. 3600.
Później po powrocie do sali tak sobie chodziłam, siedziałam i ogólnie było nudno, przyszła pielęgniarka podłączyła KTG, wszystko ok, skurcze tak na 40-45%, przyszła inna pani i powiedziała że zrobimy hegara- chodziło jej rzecz jasna o lewatywę. Około 8:30 położna przyszła sprawdziła i mówi że rozwarcie na 4 palce. Później koło 10 znowu i mówi że stanęło w miejscu, skurcze miałam co 6 minut. Zapytała czy zgadzam się na przebicie pęcherza płodowego bo te wody które mi wcześniej odeszły to w sumie się posączyły jakoś, a pęcherz płodowy jest w dalszym ciągu i jak mi go nie przebiją to może urodzę wieczorem albo i nawet następnego dnia. No to się zgodziłam bo wizja takiego długiego porodu mi się nie uśmiechała.
No i tu zaczyna się hardkore- po przebiciu pęcherza skurcze, które miały 25-30% były o wiele silniejsze niż te wcześniejsze. Nie umiałam sobie znaleźć dobrej pozycji, a już jak mnie podłączyli do KTG to dramat. Najlepszą pozycją do przeżycia skurczu było stanie z jedną nogą z przodu drugą z tyłu przy oknie. Wypiłam chyba ze 3 litry wody przez cały poród, mąż spisywał się super. Później pani wysłała mnie do wanny żebym się wyluzowała, skurcze co 3 minuty, tam niestety zwymiotowałam chyba od nadmiaru wody.
Wyszłam z wanny była jakoś 14, babeczka przyszła, zbadała i mówi że jest dobrze i chyba urodzę jako pierwsza ze wszystkich, bo na 6 sal wszystkie były zajęte porodami, skurzcze co 2 minuty. Zapytała czy zgadzam się na podanie oxy na końcówkę. No i później już poszło szybko, parte bolesne, darłam się niemiłosiernie, nawet nie wiedziałam że tak potrafię głośno. Lekarka kazała krzyczeć jak będę czuć parcie, więc się darłam. Była jakoś 15 jak przyszła lekarka, położna, przygotowali miejsce dla noworodka, dwa parte i mała wyskoczyła, była owinięta pępowiną dwa razy dookoła szyi, troszkę była sina, ale jak ściągnęli pępowinę to zaczęła kwilić a po chwili płakać, mąż przeciął pępowinę, dali mi małą na 5 minut , wzieli na mierzenie, ubrali, odśluzowali i tak leżałyśmy sobie później dwie godzinki.
Ogólnie poród poszedł dość szybko, widok małej wynagrodził wszystko , bolało nie ukrywam ale da się przeżyć. Nacięli mnie, poczułam tylko lekkie uszczypnięcie, nacięcie mam jedno, nigdzie nie popękałam dodatkowo, szycie na znieczuleniu więc spokojnie, trochę dyskomfortu jest ale da się przeżyć.
Rozpisałam się ale nie umiałam tego krócej napisać.
Basiaaaaaaaaa jest offline Zgłoś do moderatora