[kwrobel2]

Napisane przez Scarrabeo

Haha, też miałam taką kobitę z geografii, przygotowywała nas do rozszerzenia. Młoda siksa, zaraz po studiach. Chłopakom najchętniej powstawiałaby piątki za nic, mnie najchętniej by uwaliła, ale wiedziała, że dyrektor mnie lubi, a ja też nie jestem taka, coby cicho siedzieć, jak mnie we dupie coś lub ktoś uwiera. A muszę przyznać, że sam jej widok doprowadzał mnie do dzikiego szału, więc zrobiłam sobie rozpiskę na kalendarzu- wyliczyłam na ilu zajęciach muszę być, żeby być klasyfikowana, ile zajęć muszę odbębnić, żeby zrobić obowiązkowe case study, jakieś kartkówki, klasówki, sprawdziany, pierdu-pierdu. Wtedy, kiedy mnie nie musiało być, nie było. Szłam na kawę do McDonalda.
A że wychowawca mnie lubił bardzo to przymykał chłop oko i sam usprawiedliwiał moje nieobecności. Takie piękne czasy.

W liceum moje usprawiedliwienia wyglądały następująco: "Proszę o usprawiedliwienie moich nieobceności w dniach.... ponieważ mnie nie było" Rodzice o wszystkim wiedzieli, w szkole nie bywali, zdawałam ze wszystkich przedmiotów i nikt się nie czepiał... Wychowawca też przymykał oko na wszystko... był spoko... Na wycieczce w Krakowie puścił całą klasę samą, bez opieki na imprezę do klubu... Wróciliśmy dobrze nad ranem, pijani i wszyscy byli zadowoleni... Wychowawca też się nie czepiał...