Wizaz.pl - Podgląd pojedynczej wiadomości - Noworoczne Mamusie - STYCZEŃ/LUTY 2014 cz. 11
Podgląd pojedynczej wiadomości
Stary 2014-01-31, 08:19   #3102
em ma
Zadomowienie
 
Zarejestrowany: 2013-05
Wiadomości: 1 905
Dot.: Noworoczne Mamusie - STYCZEŃ/LUTY 2014 cz. 11

witam
u nas pobudka nastapiła po 5, jedzonko i drzemka niespokojna prze baki do 7.
Cytat:
Napisane przez Amberella Pokaż wiadomość
I wrzucam opis mojego cięcia. Strasznie dużo tego naprodukowałam, ale tak jakoś wyszło. Mam nadzieję, że ktoś przeczyta. Dorzucam też szpitalną fotkę Kacperka z piątego dnia życia.
brawa za opis
Kacperek słodziak
Cytat:
Napisane przez poczatkujaca-dagmara Pokaż wiadomość
Dziewczyny dziś o 11 pisałam sobie z Wami a o 12,35 Borys był już na świecie,
gratulacje

Cytat:
Napisane przez lejdi_aga13 Pokaż wiadomość
Witajcie kochane
czuje sie juz na siłach aby opowiedziec w miare moja historie.Jest smutna i mysle,ze nie kazdy mialby siłe to czytac ostrzegam,ze jest smutna
Przytulam mocno
Cytat:
Napisane przez Akkma Pokaż wiadomość
Mój tato dostał od kumpla laktator dla mnie Przyniósł go mojemu tacie do pracy, a tam sami faceci (warsztat samochodowy) Ponoć ubaw mieli wszyscy po pachy Latali z tym laktatorem i chcieli sobie nawzajem mleko odciągać Durne, stare chłopy

Tym sposobem zostałam szczęśliwą posiadaczką ręcznego laktatora z aventu i elektrycznego z babyono ( ten dostałam od kuzynki ). Hehe będę mogła doić z obu na raz

Cytat:
Napisane przez Shizu48 Pokaż wiadomość
Ja dziś po przedpremierowej wizycie u gina - Guciak zapowiada sie na 3300, bez komplikacji (przepływy w mózgu i tętno idealne), 6 lutego o 7 rano mam sie stawić w szpitalu na czczo (czemu tak szybko sama nie wiem ) a 7 lutego rano wyciągną mojego synka. Ucieszyłam się ze wszystko zapowiada się dobrze, mój ojciec odwiózł nas do domu, położyłam sie na chwilę na lozko.. I się rozbeczałam :/ Nie wiem czy to hormony właściwie czy jakiś strach albo napady księżniczkowatych nastrojów w moim wykonaniu jakoś tak mi wszystko siadlo i mnie załamalo. Raz ze wróciłam do rodziców zeby zamieszkać z nimi na miesiac gdzie mi pomogą i wesprą z moim pierwszym dzieckiem po cc. Tylko ze tu jest zawsze chaos (12letni brat, 4letni brat, rodzice wiecznie krzykliwi, czasami jako denicja bardziej pasuje dom wariatów niż rodzinny), stale sie wymaga pomocy i nie będę traktowana ulgowo tylko przeciwnie - juz mi mówią ze cc to zabieg kosmetyczny wiec szybko dojdę do siebie, z moją matka jestem dopiero jeden dzień i kocham tą kobietę ale wszystko musi byc tak jak ona chce wiec laktatorach nie kupię bo będę miała brzydkie cycki, a pampersow new born używa sie przez poł roku a nie 3 tygodnie, jak jej powiedziałam ze czytałam inaczej to juz śmiertelnie sie na mnie obraziła ze po co przyjeżdżam skoro nie polegam na niej i wszyscy wiedza lepiej niż ona, takie mocne wywijanie kota ogonem wiec juz jestem teraz mocno zestresowana ze ten pierwszy miesiac to nie będzie moje dziecko tylko mój sprawdzian.. A zeby mi sie noga nie podwinela i żebym nie miała swojego zdania do tego mój facet jest studentem, teraz mają sesje i przyjedzie tu dopiero na dzień przed moim pójściem do szpitala - niby to rozumiem ale kiedy sie boje i mam masę głupich myśli to on jedyny potrafi mnie uspokoić i akurat kiedy tego wszystkiego jest we mnie od groma to go nie ma - sugerowalam zeby dojeżdżał (120 km w jedna stronę niestety) ale uważa ze musimy zaoszczędzić - z jednej logicznej strony zdaje sobie sprawę z tego ze ma racje, ale z drugiej, tej mojej emocjonalnej? Jakoś w środku mam mu za złe, moja rodzina jest bardzo krytyczna i co chwile ktoś sie na kogoś obraza, wiec nie ma szans ze pójdę sie przytulić i przyznam ze sie np boje cewnikowania bo przecież by mnie wyśmiali ze jestem żałosna, co by miało tylko efekt odwotny, a idiotycznie nie wiem czemu akurat teraz takiego przytulania potrzebuje najbardziej (sadze ze to cholerne hormony ). Dodatkowo jeszcze strasznie sie martwię tym ze panuje oficjalna opinia o moim szpitalu w którym bede rodziła ze położne te na noworodkowym są bardzo niesymoatyczne - nie ma co liczyć na ich wsparcie juz po porodzie, a po cc nie potrafię przewidzieć czy będę w stanie zająć się moim synkiem czy nie. Uprzedzajac pytania - mam wybitne zaufanie do mojego gina, jestem całkowicie spokojna ze jezeli by podczas operacji lub po z Guciem cokolwiek miało pójść nie tak to on wie co robi, dlatego mimo opinii o położnych będę tam rodzić bo to wlasnie tam on ma dyżury. W dzień wizyty trwają tylko godzinę (łącznie z ojcem dziecka!!) i jest to bardzo rygorystycznie przestrzegane, wiec przez 23h na dobę jestem ja sama i mój dopiero co urodzony synek, w głowie juz mam wizje jak mój Gutek płacze przeraźliwie potrzebując mojego wsparcia, w końcu pierwszy raz będzie "sam", a ja nawet nie jestem w stanie go podnieść zeby przytulić.. A co dopiero jeszcze laktacja.. I teraz trochę śmieszny aspekt tego wszystkiego - ani razu nie płakałam z tych powodów, cały czas staram sie sama w głowie przekonać ze będzie dobrze, ze w domu będę tylko miesiac i wrócimy do siebie, ze mój TŻ niedługo przyjedzie, przytuli mnie i moje hormony na tle emocjonalnym tez sie skończą, ze położne jednak bedą spoko - to wszystko było jeszcze luz. Po czym po wizycie u gina rozmawiałam z położną co i jak i sie okazało ze nie mogę sie ogolić sama tylko one bedą mnie goliły, lewatywę będę miała robioną juz na miejscu, w szpitalu, cewnikowanie będzie przed zjieczuleniem, a do tego całą dobę wcześniej juz mam sie pojawić na czczo a ja przynajmniej raz na poł godziny pije wodę Żywiec, taką serio mam manie z piciem - te prozaiczne glupotki które w ogóle nie mają znaczenia sprawiły ze sie załamałam i rozbeczałam jak małe dziecko n wiem czy za dużo było tego wszystkiego czy gorszy moment, po wypłakaniu sie juz był większy luz, pogładziłem sobie bolący brzuch (Gutek popierdzielił drogi i dziś cały dzień stara sie wyjść moim pępkiem) i trochę uspokoilam ale ten dzień nie należał to najbardziej udanych :/ zaznaczę: na co dzień nie jestem taką beksą, podejście mam bardzo realistyczne, wiec kolejny powód zeby płakać - mój ciążowy żelek coraz bardziej mi dokucza

Przynajmniej mam was zeby sie wyżalić


Wysłane z aplikacji mobilnej Wizaz Forum.
Powiem Ci ze za nic nie wróciłabym do domu rodzinnego pomoc mamy przydała mi sie w kwestii sprzątania i gotowania (ale pamietaj-zawsze sa mrozonki)-obsługa małej nie była skomplikowana.
Ja strasznie załowałam ze przez nieskończony remont 2 tyg bylismy u tesciowej...to powinien byc nasz czas-mój, meza i małej by sie siebie nauczyc. Mam poczucie ze stracilismy cos czego juz sie nie da odzyskac...Powinnas uwierzyc w siebie-sama bardziej dasz sobie rade z małym niz z pomoca mamy. w ogóle to nie rozumiem zupełnie dlaczego załozyłas ze przez pierwszy miesiac bedziesz potrzebowac pomocy rodziców. Po zdjeciu szwów będziesz sie juz czuc całkiem dobrze. najgorsze dni tak na prawde spedzisz w szpitalu. w domu to juz bedziesz biegac ja bym jeszcze przemyslała czy jest sens siedziec miesiac u rodziców...

Cytat:
Napisane przez senira666 Pokaż wiadomość
sweet_vintage prosi o przekazanie więc o to Igor
"Dziewczyny, dziekuje za wszystkie gratki z forum. Nie mam na razie jak wszystkiego nadrobic wiec przedstawiam Wam Igora podzielcie sie fotka na wizazu. Maly hrabia jest cudowny, karmie go kp i na razie jakos idzie. Wkrotce napisze wiecej i opis porodu buziaki od nas!"
gratulacje

sharey, selena trzymam kciuki
__________________
em ma jest offline Zgłoś do moderatora