witam się po najgorszej nocy i najgorszym dniu w naszym życiu.
Jednym słowem MASAKRA.
Kornel obudził się o 2.24 i nie spał do 4, o 4 usnął na 5 minut, a później płakał, kopał, prężył sie i płakał.... do 7 rano, zasnał w międzyczasie na 30 minut jak zdecydowaliśmy, ze jedziemy na IP. Skoro zasnął to wróciliśmy do domu, po wejściu spał jeszcze 15 minut i się obudził i na nowo płacz. Obstawiam, że to brzuszek chyba był.
O 7 w końcu zasnął, ja razem z nim, a TŻ napalił w kominku i pojechał koło 8 po drzewo, a mnie obudziło jakieś duszące powietrze, okazało się, że rura sie rozszczelniła w jednym miejscu i dym uciekał. Masakra. Mieliśmy niedość, że trochę tylko ciepło, to nam smierdziało.
TZ wrócił, musiał poczekac az wszystko "ostygnie" i dopiero naprawił i napalił. W międzyczasie ja wywietrzyłam, zrobiłam obiad, przyszła moja mama.
Wszystko było fajnie. Mama poszła.
Kornel chwilę pospał, ja w tym czasie pomyłam naczynia.... i pękła mi 5 litrowa butla z oliwa. W przedpokoju. Na całym korytarzu miałam rozlany olej. Miałam ochotę siąść i płakać.
TŻ wstał, pomógł mi sprzątać to wszystko.. Podłoga aż nam lśni.
wyżaliłam się
