hej Mamusie

od poniedziałku jesteśmy w domu ale dopiero dziś mam chwilę żeby do was zajrzeć. Przede wszystkim gratuluje następnym Mamusiom

właśnie zobaczyłam że jeszcze tylko dwie mamusie i przenosimy się na odchowalnie

Nadszedł teraz czas na mój opis porodu. Do szpitala trafiłam 19.03 na obserwacje z powodu nadciśnienia, dostawałam leki a ciśnienie miałam wzorowe 120/70, ktg 3 razy dziennie po godzinie poza tym nic się nie działo;/ Personel na patologii cudowny, nawet na "przepustki" 2 godzinne mnie puszczały

szliśmy wtedy z Tż na spacer

niestety psychicznie miałam mega doła, jak to położna powiedziała początki depresji, w piątek też mnie puściły bo bym chyba zwariowała. Tż przyjechał po mnie i zabrał mnie do na ten czas do domu, śmiałam się i płakałam jednocześnie. Tak mnie pocieszał że

odwiózł mnie do szpitala i po godzinie się zaczęło, o 19 odeszły mi wody. Zabrali mnie na porodówkę podłączyli mnie pod KTG i czekaliśmy. Skurcze powoli zaczęły się nasilać ale rozwarcie nie postępowało (od 2 tyg miałam 1,5 cm) i tak całą noc KTG i spacery na zmianę. W końcu o 6,30 coś zaczęło się dziać, rozwarcie szło ale szyjka była "pierścieniowata" cokolwiek to znaczy

w każdym razie lekarz się mocno zaniepokoił. Jakie to są bóle to wiecie, łatwo nie jest. ok 9 Tż położył mnie na łóżku porodowym bo sama nie byłam już w stanie. Po chwili zaczęły się parte ale szyjka nadal trzymała więc lekarka zaczęła ją rozciągać to dopiero był ból, dostałam też kroplówkę z glukozą (chyba). Nacięcie bolało masakrycznie, Tż powiedział że aż im podskoczyłam na tym stole. Po 45 min partych o 10,10 urodziła się Ania
