Oj tak, to jest straszne

jakby mi ktoś teraz powiedział, że jestem gruba, to trzasnęłabym w pysk, serio,
nie ma co sie z takimi cackać.
Tak samo jak ktoś mi mówi, że się wychudziłam (masz rację, taką mam budowę - obojczyki wystają, ale ramiona miękkie; brzuch miękki, ale żebra okropne; ścięgna, żyły i kości na udach plus mięsko

- same skrajności!) - czemu mają prawo komentować, jak wyglądam? Nie pytam o to, nie proszę.
Z tym że zauważyłam pewną rzecz - jak ktoś jest otyły albo ma dużą nadwagę, to zwykle ludzie się nie naśmiewają (mam na myśli dorosłych, nie nastolatków), tylko współczują i zaczynają doradzać, jak schudnąć; a jak ktoś ma niedowagę albo wygląda chudo - szkielet, anorektyczka i inne straszne epitety. To jest chore i popieprzone. Nienawidzę czegoś takiego.
O 55 i 170 to pisałam tylko o sobie, bo mam szerokie kości (ramiona, żebra, talia - głownie górna część ciała)i jak mi wtedy spadło, to zostały skóra i kości, zero mięśni. Ale nogi miałam boskie
