Napisane przez Hiiroko
Sa ludzie, ktorych rodzina mieszka naprawde daleko i za takie logistyczne udogodnienie, jaka ma Autorka i jej TZ, byliby bardzo wdzieczni.
Przesuniecie wigilii u rodziny TZ o godzine nie byloby zadnym problemem. Nawet jesli przedtem jedzie sie na cmentarz, tez zaden problem, nikt nie jest na scislej diecie, ze konkretnie o 16 musi zjesc i ani godziny pozniej. Przesuniecie wigilii u Autorki nie wchodzi w gre, zreszta Autorka wyjasnila dlaczego.
Po 3.5 latach zwiazku chec bycia razem powinna byc wartoscia nadrzedna. Poza tym kazde powinno dazyc do tego, zeby sprawic drugiej osobie przyjemnosc, czyli: zeby nikt nie zostawial rodziny samej w wigilie. Rozwiazanie Autorki jest w zwiazku z tym jak najbardziej zrozumiale.
Jesli po takim czasie razem takie ''pojscie na ustepstwa'' po to, zeby byc razem jest zbyt trudne, to z tego zwiazku nic nie bedzie. Zaden pierscionek ani slub tego nie zmieni, bo takie juz mamy czasy, ze slub nie jest poczatkiem wspolnego zycia, tylko jego ukoronowaniem. Jesli ktos nie zyje przed slubem razem, tylko obok siebie, to dlaczego mialby sie tego nauczyc po slubie? Jesli maja spedzic te wigilie osobno, to dlaczego za dwa lata, po slubie, mieliby ja spedzic razem?
Po takim czasie jest albo A albo B - albo zyjecie sobie w luznym zwiazku, kazdy sobie rzepke skrobie, albo tworzycie rodzine. TZ raczej jasno sie okreslil. Odnosze wrazenie, ze Autorka raczej sie sklania ku opcji rodzina.
Przy takiej rozbieznosci raczej bym nie czekala na cud, tylko sie pozegnala.
|