Uprzejmie donoszę, że jestem już w domu. Strasznie długo czekałam na wypis ale była dziś tylko jedna lekarka na cały oddział więc miała masę roboty. Czuję się generalnie dobrze, tylko już widzę po sobie że tydzień leżenia sprawił że strasznie szybko się męczę. Ledwo doszłam do samochodu a już byłam zmęczona

Mam brać całą masę leków (no-spa, luteina, magnez i profilaktycznie aplikować macmiror co drugi dzień żeby zapobiegać infekcjom, które mogą się pojawiać przez ten pessar - niby niewiele ale i tak mi się wydaje że będę jadła te tabletki jak cukierki...) i prowadzić "wybitnie oszczędzający tryb życia" cokolwiek to znaczy. Teraz jedyne co mi się marzy to wyspać się we własnym łóżku

co nie bedzie mi dane bo mąż pod moją nieobecność zrobił rewolucję w sypialni i przygotował wszystko do malowania

Ale przynajmniej dzięki temu remont aż tak się nam nie opóźni. Aż mnie skręca żeby coś zrobić bo wszędzie taki bałagan że aż strach się gdziekolwiek po domu ruszyć ale jak narazie tylko zjadłam i leżę bo na nic więcej nie mam siły.
Juka tak, jestem z lubelskiego, mieszkam w odległości ok 20 km od Lublina.
Lilka mój Antoś też taki uparciuch, że jak trzeba było liczyć ruchy to sobie spał więc godziny liczenia sobie delikatnie przesuwałam (tak też nam radziła położna w szpitalu tzn. żeby wybierać te godziny kiedy wiemy że dziecko jest najbardziej aktywne) a jak leżałam podpięta pod ktg to tak się wiercił, że aparat ciągle się gubił i słychać było jeden wielki szum

890tojestkasia nie przejmuj się, mój sernik na zimno ZAWSZE tak wygląda co nie zmienia faktu że mąż i tak pochłania go ekspresowo

po prostu obie jesteśmy artystkami w kuchni i nie lubimy trzymać się konwenansów
