Szelki ma luźno, ona się nie drapie itd. Jak już je ma. Po prostu założenie to dla niej zło [emoji23] Na ciastko też próbowałam i nic. Co do zabrania mat to spróbowałam ostatnio i efekt taki, że nasikala na panele pomimo spaceru 40 min wcześniej.
Powiem Wam, że jesteśmy na etapie gubię zęby [emoji23] Na górze zostały 2 ostatnie mleczaki i to kły. Reszta to już stałe zęby, albo idące stałe zęby
Wysłane z
aplikacji Forum Wizaz
Edytuje ten post bo chyba nie mam się komu wyglądać kto by mnie zrozumiał... Bardzo się cieszę, że Tosia jest z nami. Takie małe szczęście. Bez psa byliśmy co prawda krótko, ale każdy odczuł ta wielka pustke. Tylko czasami mam mega wyrzuty sumienia co do odejścia N
Jeszcze na początku jak dopiero zaczynała się źle czuć, kiedy byliśmy po usg siedziałam z nią przed blokiem koło ławki. I ona nie miała siły, ale... Wykopala sobie dołek łapami i się tam położyła, miała taki smutny wzrok.... Jakby chciała mi powiedzieć, że nie ma już siły i to koniec. Ja oczywiście wtedy się rozryczalam i powiedziałam jej, że nie dam jej odejść... Tydzień po tej sytuacji jak wtedy Wam pisałam N odeszla sama
Mam wyrzuty sumienia, że przez to, że nie chciałam pozwolić jej odejść ona się tylko męczyła
Że katowalam ja lekami, kroplowkami, zamiast dać jej odejść i ja uśpić. Wiem, że szczególnie ostatnia noc na pewno ja bolała. Trzesla się biedna i dopiero jak dostała lek przeciwbólowy to jej przeszło, czyli musiała czuć bol... Jestem też zła bo tak naprawdę nie wiem co jej było, trzech wetow również nie wiedziało. Wyniki miała w miarę dobre, na usg też nic nie wyszło a tu takie objawy
Od wymiotów i całkiem przestania jedzenia do przewracania się podczas chodzenia. Żałuję też bardzo, że nie zrobiłam jej sekcji... Choć wtedy wiedziałabym na co odeszla. A tak to mogę tylko się domyślać, że może np. Miała goza mózgu? A może coś innego... Jednak wtedy po wydaniu ponad 1 000 zł na jej leczenie nie było mnie na to po prostu stać
Wiem, że gdybym ja uspila to z kolei miałabym wyrzuty, że może jednak dało się coś zrobić, a ja wybrałam zła opcje... Wiecie... Ja naprawdę jako jedyna wierzyłam, że ona z tego wyjdzie. Ze nagle leki zaczną działać, że wszystko wróci do normy. Każdy już nie miał nadziei, a ja jedyna w nią wierzyłam, nie chciałam żeby mnie zostawiła. 9 lat? Co to jest dla małego psa
Dla mnie o wiele, wiele za wcześnie. Czasami tak mam jak np. Dziś, że jestem sama. Tosia śpi wtulona we mnie a ja ryczę bo myślę o N. W głowie mam scenę jak wydała z siebie taki cichy pisk, ostatni oddech i przestała oddychać
Był to mój pierwszy ukochany, wyproszony (jak N wzięliśmy to ja sama byłam nastolatka) pies. Tak bardzo ja chciałam i tak bardzo nie mogę się pogodzić z tym, że jej już z nami nie ma [emoji24] [emoji24] [emoji24]
PS Przepraszam za ten post, ale musiałam to gdzieś napisać... A myślę, że są tu jakieś osoby, które pewnie mnie rozumieją bo same przyszły odejście psiaka.