stoję nad przepaścią- załamana ;[
witajcie. mam 17 lat i chodzę do drugiej klasy technikum. Moje problemy trwają w zasadzie odkąd pamiętam... zawsze byłam czarną owcą w rodzinie. zawsze wszyscy mówili, że nic nie robię, że nie chce mi się uczyć... a to nie była prawda. Fakt, nie byłam jakąś wzorową uczennicą, ale miałam te 3, 4...a i w domu starałam się pomagać...kiedy urodził się mój brat (miałam 10lat), stał się oczkiem w głowie wszystkich....rodziców, dziadków... jeśli coś przeskrobał, to wina zawsze była zganiana na mnie.
zazwyczaj wszystkie kłótnie są o to, że ja nic nie robię. jak ja mam im udowodnić, że coś robię?! codziennie w domu sprzątam, piekę ciasta, czasem obiad gotuję w weekendy... ale ich argument jest taki, że robię to "raz na rok". nie mam już siły.... ojciec mnie nienawidzi- a ja jego. kiedyś mało mnie nie uderzył, bo jestem nierób i do niczego się nie nadaję. przez jakiś czas się ciełam...ale to było we wakacje i mogłam nosić bluzki z długim rękawem, ale teraz, w roku szkolnym muszę mieć koszulkę na lekcje w-fu i tego na razie nie robię... kilka razy chciałam popełnić samobójstwo, ale brakło mi odwagi... pewnego dnia po kłótni, poszłam na dyskotekę i opiłam się "dla odwagi"... zebrałam się w sobie i chciałam z tym skończyć, ale koleżanka mnie złapała i pilnowała cały czas. naprawdę nie wiem jak sobie z tym poradzić... oni sprawiają, że czuję się jeszcze bardziej beznadziejną niż jestem... dopóki się nie wyprowadzę, to nie będę miała życia... ale jak i gdzie mam się wyprowadzić? zostały mi 2 lata nauki, a za co będę żyć, skoro nie mam pracy? ale czuję, że nie wytrzymam dłużej w tym domu... płaczę całymi dniami, kiedy budzę się rano, nie mam ochoty do życia, wszystko mi jest obojętne... teraz jeszcze bardziej opuściłam się w nauce...
|