Małopłytkowość, niskopłytkowość, niskie płytki krwi w badaniach

[Matylda_]

cześc, nie zagladałam na ta strone juz pare miesiecy. Głownie dla tego, że postanowilam nie chodzic do hematologa i tym samym zapomnieć o chorobie. Ale jak nie dawno bawiłam sie z psem to mnie udrapną, i odziwo wcale nie miałam zadrapania, a zrobił mi sie w tym miejscu wielki siniak i wokól pełno kropek czerwonych. zrobiłam morfologie poziom płytek 16 tysięcy. troche sie przestraszyłam, zrobiłam morfologie tydziń później płytki 130 tysięcy. Ma ktoś z was aż taką rozbierzność w wyniakach?

[martynka89]

Napisane przez Matylda_

cześc, nie zagladałam na ta strone juz pare miesiecy. Głownie dla tego, że postanowilam nie chodzic do hematologa i tym samym zapomnieć o chorobie. Ale jak nie dawno bawiłam sie z psem to mnie udrapną, i odziwo wcale nie miałam zadrapania, a zrobił mi sie w tym miejscu wielki siniak i wokól pełno kropek czerwonych. zrobiłam morfologie poziom płytek 16 tysięcy. troche sie przestraszyłam, zrobiłam morfologie tydziń później płytki 130 tysięcy. Ma ktoś z was aż taką rozbierzność w wyniakach?

Ja mialam taka rozbierznosc nawet w ciagu trzech dni
Jak rosly to momentalnie, przy spadku tak samo.

[Izabelllla03]

Witam wszystkich bardzdo serdecznie oj dawno mnie tu nie było jak 2 lata temu kiedy to czekałam na dzidziusia z obawami o nasze zdrowie, ale wszystko dobrze sie skonczyło urodzilam zdrowego chłopczyka 390 tys płytek ja natomiast z niskimi płytkami cos koło 80 tys, no i powiem szczerze o sprawie niskich płytek zapomniałam do czasu oczywiscie poniewaz dzisiaj odebrałam wyniki krwi a tam 109 tys i złe samopoczucie jak mozna to tak nazwac w niedziele cos zaczeło sie ze mna dziać zaczełam widziec plamki przed oczami, straszmy ból głowy drętwienie reki i języka i do tego jeszcze problemy z pamięciom trwajace ok 10 min ( nie mogłam nawet nazwac np ze stół jest stołem ) masakra powiedzcie mi czy któras z was miała takie przypadłosci bo nie wiem co to było trwało ze 2 godziny w sumie ale samo przeszło ( no po 3 tabletkach przeciwbólowych) w ciazy nie jestem ale wystraszy lam sie. pozdrowienia życze zdrówka przyszłym mamusią

[martynka89]

Napisane przez Izabelllla03

Witam wszystkich bardzdo serdecznie oj dawno mnie tu nie było jak 2 lata temu kiedy to czekałam na dzidziusia z obawami o nasze zdrowie, ale wszystko dobrze sie skonczyło urodzilam zdrowego chłopczyka 390 tys płytek ja natomiast z niskimi płytkami cos koło 80 tys, no i powiem szczerze o sprawie niskich płytek zapomniałam do czasu oczywiscie poniewaz dzisiaj odebrałam wyniki krwi a tam 109 tys i złe samopoczucie jak mozna to tak nazwac w niedziele cos zaczeło sie ze mna dziać zaczełam widziec plamki przed oczami, straszmy ból głowy drętwienie reki i języka i do tego jeszcze problemy z pamięciom trwajace ok 10 min ( nie mogłam nawet nazwac np ze stół jest stołem ) masakra powiedzcie mi czy któras z was miała takie przypadłosci bo nie wiem co to było trwało ze 2 godziny w sumie ale samo przeszło ( no po 3 tabletkach przeciwbólowych) w ciazy nie jestem ale wystraszy lam sie. pozdrowienia życze zdrówka przyszłym mamusią

Twoje objawy nie maja nic wspolnego z plytkami

Predzej obstawialabym problemy z krazeniem albo stres.

[scaletta]

Izabellla 109 tys czy 80 tys płytek to nie jest zły wynik i tak jak napisałam Martynka - Twoje objawy nie mają związku z obniżonym poziomem płytek. Ja się nigdy z takimi objawami przy małopłytkowości nie spotkałam.

domigo1 jak się miewa Twoja córka?

Młody po prawie dwóch miesiącach przedszkola załapał infekcję. Gorączka i spadające płytek. Nie wiem jaki miał poziom, wybroczyny się pojawiły, ale dziś już jest zdecydowanie lepiej.

[domigo1]

nasza małopłytkowość zeszła na dalszy plan. pewnie jest, ale nie mamy na nią czasu, i siły Kiepsko było we wrześniu, Mała miała krwotok w szkole, ok 1,5 godziny - rekord. Przyjechałam z pracy i już się poddałam i mieliśmy jechać do szpitala i nagle przestało lecieć. Sprawdziliśmy płytki - 30 tys, czyli "nasza" norma. Od tego czasu mamy spokój. Nawet siniaków nie ma, wybroczyn też. Tamta sytuacja mnie wystraszyła, ale na szczęście teraz jest ok. Mała właśnie przygotowuje się zo zawodów pływackich i ma się świetnie.

[scaletta]

domigo1 cieszę się, że jest względnie dobrze i takie plany przed Małą U nas też choroba na dalszym planie. Żyjemy z nią i funkcjonujemy w miarę normalnie.
Zastanawia mnie kwestia ćwiczeń na wf. Za rok Młody idzie do szkoły (nie wiem jeszcze czy 0 czy I klasa). Muszę poszukać "normalnego" hematologa i skonsultować.

[domigo1]

scaletta
chorobę znamy już na tyle długo, że wiesz, że mimo szczerych chęci nie mogę nic doradzić. Twoja decyzja i niestety odpowiedzialność. Ale szukaj dobrego hematologa do skutku. Ja zmieniłam pracę i poznałam dziewczynę, której syn chorował na małopłytkowość kilkanaście lat temu. Nie miał krwawień, tylko niskie płytki. Zachorował przed pierwszą klasą i hematolog zabronił mu chodzenia do szkoły. Siedział w domu i miał nauczanie indywidualne, nie mówiąc o jakichkolwiek ćwiczeniach. Była w szoku, jak jej powiedziałam, że moja córka ze swoimi płytkami funkcjonuje normalnie. Albo się zmieniło podejście do małopłytkowości, albo kwestia lekarza. A może i to, i to. W każdym razie trzeba się zastanowić, skonsultować z rozsądnym hematologiem i podjąć decyzję najplepszą dla dziecka. Kiedyś pisałaś, że syn jeździ na deskorolce. To jak go teraz chcesz posadzić na ławce, jak inne dzieci będą ćwiczyć ? Ale ja też miałam wielki dylemat. Na pewno musisz zgłosić problem w szkole i dokładnie wyjaśnić, na czym polega. Bo samo hasło małopłytkowość to taka chińszczyzna. Ja rozmawiałam ze wszystkimi osobno: p. dyrektor, wychowawczyni, pani od w-fu i pielęgniarka. Już mnie mieli pewnie dosyć. Ryzyko jest nie tylko na w-fie. Przerwy to też szkoła przetrwania w szkole podstawowej. Mnie się na początku włos na głowie jeżył. Wszyscy się ganiają, popychają szarpią i do tego są schody. Więc byle do gimnazjum, będzie może spokojniej

[martynka89]

Co do w-fu to ja nie cwiczylam mimo dobrych plytek a to dlatego, ze mam zakaz wykonywania cwiczen zwiazanych ze satniem na glowie, przewrotami itd. Problelem byli nauczyciele wychowania fizycznego poniewaz stwierdzili, ze jezeli np beda na ocene cwiczenia, ktorych ja nie moge wykonywac, to bedzie nie fair wobec innych jesli dostana za to dwoje badz troje i beda mieli zanizona ocene koncowa a ja nie dostane za to zadnej oceny.
Ciezka sprawa. Ostatecznie chodzilam tylko na basen ale nie dostwawlam za to zadnych ocen.

[scaletta]

Dzięki Dziewczyny!

Właśnie, domigo1 już pisałam kiedyś, że lekarz Młodego też najchętniej zamknął by w domu Lekarka w szpitalu takich ograniczeń nie zalecała. Szkoda więc, że syn Twojej znajomej trafił na takie surowe zalecenia.

Tak, Młody jeździ na deskorolce (na razie takie próby pod domem), na wiosnę chcę kupić ochraniacze i pojechać z chłopakami na sprzęt na deskorolki, żeby poćwiczyli.
Szaleje na całego. Rower, piłka, bieganie - nie raz dostał piłką w głowę... Ale to wszystko jednak pod moim czujnym okiem.
Będę się pewnie konsultowała z lekarzem w sprawie tego wf. W szkole na pewno wszystkich poinformuję i opowiem.

Ostatnio Młody mnie prosił, żebym nie mówiła ludziom, że on choruje na małopłytkowość, bo potem zaczynają pytać, opowiadać... Staje się coraz bardziej świadomy swojej choroby.

domigo1 a Twoja córka ćwiczy normalnie na wf?

[ila87]

Z okazji zbliżających się Świąt Bożego Narodzenia życzę Wam wszystkim dużo zdrowia, wytrwałości, szczęścia i miłości i wielu płytek oczywiście!

[domigo1]

Najlepszego w Nowym Roku!

Cicho tu u nas troszkę w temacie małopłytkowości. To chyba dobry znak, że nikomu nic złego się nie dzieje. U nas też spokój, jest tak spokojnie, że aż się martwię. Czas leci niemiłosiernie, termin kontroli już dawno minął, ale ponieważ Mała nie ma ani siniaków, ani krwawień od dawna, to tak sobie czekamy.
scaletta - pytałaś kiedyś o wf. Córka ćwiczy, na basen też chodzi 4 razy w tygodniu, więc dość intensywnie. Tym bardziej dziwi mnie, że nie ma siniaków. Tfu, żeby nie zapeszyć. Ale nie ukrywam, że jestem przez to szczęśliwa. Żeby jeszcze tak mieć na papierze, że płyteczki są, to by było super. Może się doczekamy.

[scaletta]

domigo cieszę się, że jest lepiej
U nas też generalnie dobry okres. Nie było gwałtownych spadków płytek, ale też i nie było ciężkich infekcji. Muszę się zmobilizować i w końcu na kontrolę wybrać. Dawno już Młody badań nie miał.
Dzięki za info o wf. Tak kojarzyłam, że Twoja córka prowadzi aktywny tryb życia. Młody generalnie też. W przedszkolu na gimnastyce ćwiczy, ale to taka lekka. W szkole dojdą do tego piłki, fikołki itp. Póki co, w kolejnych zmianach w reformie szkolnictwa, Młody nie pójdzie do I kl tylko do zerówki, więc tam też jeszcze wf z pełną parą nie będzie. Pożyjemy, zobaczymy...

[kawtanik]

Witam, marcu ubiegłego roku wykryto u mnie niedoczynność tarczycy – Hashimoto oraz małopłytkowość. Pierwszy raz trafiłam do szpitala mając 6 tys. Płytek krwi. Niestety wówczas nikt mi nie pomógł – podczas 6- dniowego pobytu w szpitalu na oddziale wewnętrznym, jedynie, co stwierdzili lekarze, to fakt, iż mam małopłytkowość i powinnam znaleźć sobie dobrego lekarza hematologa. Niestety terminy wizyt w poradniach hematologicznych w całym województwie dolnośląskim, o ile były wolne, to bardzo odległe w czasie (był marzec, a proponowano mi październik). Trafiłam drugi raz do szpitala- tym razem na oddział hematologiczny, zbadano mi szpik- na szczęście okazało się, że ze szpikiem wszystko w porządku. Po hospitalizacji trafiłam pod opiekę poradni hematologicznej niedaleko mojej miejscowości. Przez 6 miesięcy brałam encroton- zaczęłam od dawki 50mg- wyniki różne, bywało lepiej i gorzej. W międzyczasie zrobiono mi badania na ANA2- wynik ok. We wrześniu ubiegłego roku „uwolniłam się” od sterydoterpii. Niestety skutkami leczenia sterydami była anemia, oraz helicobacter pyroli (jednak wówczas nie stanowiło dla mnie to problemy, cieszyłam się, że w końcu wszystko się ustabilizowało). Wyniki płytek były zadawalające około 200tys., cieszyłam się, że to już koniec z choróbskiem – niestety pod koniec listopada zachorowałam (infekcja gardła) – płytki spadły do 60 tys. Zaczęłam szukać pomocy. Styczeń tego roku: Poradnia hematologiczna- Pani Doktor spytała czy wypisać skierowanie na splenektomię. Tysiąc myśli, 50 tys. Płytek- brak perspektyw na inne leczenie. Płytki spadają. Wynik dzisiejszy to 31 tys. Ostatnio byłam u lekarza immunologa- wizyta prywatna w Poznaniu. Pan doktor zaproponował, abym zrobiła sobie badanie na przeciwciała płytkowe. Podczas wizyty u hematologa porosiłam o takie skierowanie, jednak nie dostałam, gdyż prawdopodobnie nie wykryją u mnie tych przeciwciał- przynajmniej tak stwierdziła hematolog. Czy splenektomia to konieczność? Czy musze znów brać sterydy? Dziewczyny czy któraś z Was miała podobna sytuację do mnie przed ciążą? Macie może jakiegoś dobrego hematologa? – moja pani dr się obraziła na mnie za to, że poprosiłam o badanie, więc jestem skazana na wielkie poszukiwania, co wcale nie jest takie łatwe.Chciałabym wszystko ustabilizować a póki co wielkie "nic".


Pozdrawiam

[muszkatela]

Witam
Jestem tu nowa ale małopłytkowość mam już od trzech lat stwierdzoną, a choruję zapewne od dawna. Moja przygoda zaczęła się w 2009 roku gdy na rutynowych badaniach okazało się, że mam około 9 tyś płytek. Dostałam wtedy końską dawkę sterydów, przetoczenie płytek w szpitalu i wysłano mnie do poradni hematologicznej. Przez ten czas przebrnęłam przez dwóch lekarzy, szprycowali mnie sterydami tak raz na pół roku więc wyglądałam jak księżyc w pełni. W międzyczasie chodziłam do homeopaty i energoterapeuty co zapewne troszkę pomogło bo płytki mi wzrosły do około 50 tyś. Niestety w zeszłym roku znów poczęstowano mnie sterydami, które nie zadziałały. Przy stanie 20 tyś płytek i stwierdzonej małopłytkowości samoistnej zaproponowano mi wycięcie śledziony w łódzkiej klinice hematologii. Niestety w poradni miałam dwa wyjścia: sterydy albo wycięcie śledziony. Badania miałam przeprowadzone ale tylko rutynowe bez możliwości wnikliwszej diagnostyki.
Obecnie jestem po wizycie w IHIT w warszawie gdzie dowiedziałam sie że na podstawie badań które mam nie można jednoznacznie stwierdzić co mi dolega..... obecnie zostałam ze skierowaniem do szpitala na kwiecień, brakiem leków i płytkami wahającymi się pomiędzy 20 a 70 tyś.
Co do wf.
Jestem studentką wychowania fizycznego, przez całe studia chorowałam na małopłytkowość i ćwiczyłam dość intensywnie i nie zwalniałam się z zajęć. Myślę że nie warto osób z tą chorobą zamykać w domu. Po prostu musimy na siebie bardziej uważać.

Pozdrawiam i życzę dużo płytek

[Maciejka__]

Witam Wszystkie Małopłytkowiczki.


Kawtanik - nie pojmuję, jak można podejmować decyzję o takiej operacji bez badania przeciwciał. Poza tym jeżeli zdaniem tej pani dr ich nie masz, to niby po co usuwać organ, który je wytwarza? Gdzieś czytałam też, że czasami płytki niszczy nie śledziona, a wątroba. To rzadkie, ale warto zrobić jakąś próbę śledzionowo - wątrobową (to mogło być określenie potoczne). Badania prawdopodobnie nie zleciła Ci dlatego, że w najtańszym laboratorium w Gdańsku, czyli w UCK kosztuje 480 zł. Na Dolnym Śląsku też istniały Akademie Medyczne i może laboratoria UCK mają podobne ceny, ale to i tak bardzo dużo.
Helicobacter pyroli może być raczej przyczyną małopłytkowości, niż skutkiem sterydoterapii. Być może skutkiem też bywa, ale moim zdaniem zamiast od razu usuwać śledzionę powinnaś iść do gastrologa. Pisała o tym chyba Sandrunia - sprawdź sama, bo dawno tu nie zaglądałam.


Pytasz o ciążę...
U mnie małopłytkowość z nagłym spadkiem z 240 tys. na 35 tys. pierwszy raz pojawiła się właśnie w ciąży. Wtedy miałam krwiak i nakaz leżenia, a równocześnie skierowanie do hematologa. Po wizycie (czyt. przerwie w leżeniu) minęły mi objawy ciąży i tydzień później gin potwierdził moje podejrzenia. Dzień po wyjściu z ginekologii dostałam encorton w dawce 50 na 5 tygodni, a już po 4 wyniki wróciły do normy. Nie wiem, czy dzięki sterydom, czy z powodu poronienia i zabiegu. Przez kolejne 5 tygodni brałam dawki 40-30-20-10-5, czyli sterydoterapia trwała 10 tygodni. Płytki utrzymywały się w granicach 240 i zaczęły spadać dopiero po roku w piątym tygodniu ciąży, ale spadły tylko do 124 tys. a teraz mam ok. 240 tys. i bardzo liczę na to, że już będzie dobrze.

Mam myślącego hematologa, ale w Gdańsku i zostałam przyjęta od razu tylko z powodu ciąży, a teraz bardziej zajmuje się moją niedokrwistością (problemy z żelazem mam od lat), niż płytkami. Mam tylko sprawdzać, czy w ciąży nie spadną poniżej 80 tys. Na różnych forach dziewczyny dobrze wyrażają się o IHIT w Warszawie i dojeżdżają tam z daleka.

[kawtanik]

Napisane przez muszkatela

Witam
Jestem tu nowa ale małopłytkowość mam już od trzech lat stwierdzoną, a choruję zapewne od dawna. Moja przygoda zaczęła się w 2009 roku gdy na rutynowych badaniach okazało się, że mam około 9 tyś płytek. Dostałam wtedy końską dawkę sterydów, przetoczenie płytek w szpitalu i wysłano mnie do poradni hematologicznej. Przez ten czas przebrnęłam przez dwóch lekarzy, szprycowali mnie sterydami tak raz na pół roku więc wyglądałam jak księżyc w pełni. W międzyczasie chodziłam do homeopaty i energoterapeuty co zapewne troszkę pomogło bo płytki mi wzrosły do około 50 tyś. Niestety w zeszłym roku znów poczęstowano mnie sterydami, które nie zadziałały. Przy stanie 20 tyś płytek i stwierdzonej małopłytkowości samoistnej zaproponowano mi wycięcie śledziony w łódzkiej klinice hematologii. Niestety w poradni miałam dwa wyjścia: sterydy albo wycięcie śledziony. Badania miałam przeprowadzone ale tylko rutynowe bez możliwości wnikliwszej diagnostyki.
Obecnie jestem po wizycie w IHIT w warszawie gdzie dowiedziałam sie że na podstawie badań które mam nie można jednoznacznie stwierdzić co mi dolega..... obecnie zostałam ze skierowaniem do szpitala na kwiecień, brakiem leków i płytkami wahającymi się pomiędzy 20 a 70 tyś.
Co do wf.
Jestem studentką wychowania fizycznego, przez całe studia chorowałam na małopłytkowość i ćwiczyłam dość intensywnie i nie zwalniałam się z zajęć. Myślę że nie warto osób z tą chorobą zamykać w domu. Po prostu musimy na siebie bardziej uważać.

Pozdrawiam i życzę dużo płytek

Wiem coś o sterydach.. To straszne, że faszerują tym świństwem nie bacząc na to, że na jedno pomagają a na duuużo więcej szkodzą... Są inne metody leczenia małopłytkowości i to jest fakt, ale o tym się nie mówi.. Są programy sponsorowane przez firmy farmaceutyczne, ale łatwiej jest przepisać "encorton". Tak szczerze nie ruszałabym płytek, gdyby były na poziomie około 50 tys, a nawet 30 tys- poziom bezpieczny. Może łykaj cyclonamine jeśli poziom jest rzeczywiście bardzo niski- mój lekarz przepisał mi ją, gdy poziom sięgał 16 tys. a byłam bez leków- pomogło wzrosły trochę (lepiej się zabezpieczyć przed niebezpieczeństwem krwotoku, który towarzyszy przy niskim stanie płytek). Mój hema powiedział mi, że absolutnie za wcześnie na wycięcie śledziony, zwłaszcza, że moja jest malutka - stwierdził, że mogę jej jeszcze potrzebować Splenektomii mówię (póki co) "nie"!!!! Staram się żyć normalnie, nie uważam się za osobę chorą, której tego nie wolno czy tamtego. ITP to choroba, z którą da się żyć. Tak samo jak szybko przyszła, może tak samo szybko może odejść i tego się 3mam.

Maciejko dziękuję za info, dawno tu nie zaglądałam, już dawno zwątpiłam, że ktoś mi odpiszę Z tego co wiem, śledziona jest cmentarzyskiem płytek, dlatego chciano mi ją usunąć. Z tego co wiem usunięcie śledziony to 50 na 50, albo pomoże albo nie. Jest też opcja, że pomoże na 3 lata a po 3 latach powtórka z rozrywki, z tym , że już bez śledziony- a to się już nazywa oporna ITP. Aby mieć pewność trzeba zrobić badania, a badań nie chcą robić- przykład moja doktorka- cieszę się, że już do niej nie należę... Jak już wcześniej wspomniałam sterydy na jedno pomagają na drugie szkodzą. Byłam okazem zdrowia, 23 lata bez jakichkolwiek choróbsk. Bakterie helicobater każdy ma, jednak nie każdy ma ją aktywną, sterydy mogły ją pobudzić. Ale na szczęście ostatnio robiłam badania na helicobacter z krwi i z kału- wszystko w porządku Co do ciąży, źle mnie zrozumiałaś Maciejko. Słyszałam, że często małopłytkowość ujawnia się w ciąży, jednak u mnie objawiła się przy jej braku, z niewiadomych przyczyn. Maciejko jesteś w ciąży teraz i płytki się utrzymują- dobrze zrozumiałam?? 3mam kciuki, bedzie dobrze. U mnie hemoglobina wróciła do normy, jeszcze mcv jest leciusio poniżej normy, ale tym się nie martwię. O Wa-wę ma daleko, choć im większe miasto tym więcej możliwości. Ale póki co zadowala mnie wro. Dziękuję za kontakt i pozdrawiam ciepło

[canarii]

Hej dziewczyny
Troche mnie już tu też nie było ,ale nie oznacza to ,że się wyleczyłam Już dłuższy czas jestem bez sterydów i tak sobie wegetuje ciesze się chwilą ,że moge odsapnąć. Poziom płytek różnie,w grudniu było 50 tyś, teraz w marcu (w końcu robiłam badanie w trakcie miesiączki,żeby sprawdzić czy to mocno spada w tym czasie czy jak) 40 tyś. Moja hematolog się troche zmartwiła ,że tak mało i będziemy powtarzać badanie jeszcze przed świętami. Jak będzie mniej znów włączy mi sterydy bleee Psychicznie w kratke ,ale od grudnia bez antydepresantów, jakoś sobie radze. Wczoraj byłam na kolejnym spotkaniu z psychologiem , doszliśmy wspólnie do tego iż moja nerwica lękowa kręci się wokół małopłytkowości,poprostu nie pogodziłam się z chorobą + pare przykrych wspomnień ze szpitala.Więc przede mną długa droga trzeba się będzie godzić ,ciężko jest jak nie ma dnia żeby o tym nie myśleć,pojawia się pare siniaków,jakieś krwawienie i już panika gotowa ,że może to spadek ....Ale trzeba wierzyć ,że będzie dobrze,pracować nad sobą ,trzeba wygrać to nasze życie

Pozdrawiam Was cieplutko i piszcie co tam u WAS

[canarii]

Gdzieś tu na forum napotkałam na ciekawy wątek,chciałam Wam go przedstawic:

"Witajcie
Czy któraś z Was zażywa kwasy tłuszczowe omega 3? W formie tabletek, oleju lnianego nieoczyszczonego itp.? Jeśli tak to proszę przyłączcie się do wątku, będziemy się wspierać w suplementacji i mówić o efektach
O tych kwasach tłuszczowych można wiele poczytać w internecie, tutaj wklejam tylko małą część tego jak pozytywnie wpływają na nasze zdrowie:


"- mają pozytywny wpływ na krążenie krwi (działają jak teflon w naczyniach krwionośnych nie pozwalając przyklejać się złogom do powierzchni ścianek naczyń),
- poprawiają ukrwienie mózgu i usprawniają przesyłanie sygnałów nerwowych,
- zwiększają poziom serotoniny – neuroprzekaźnika wpływającego pozytywnie na samopoczucie,
- łagodzą zaburzenia ukrwienia,
- pomagają zapobiegać trombocytopenii, tj. małopłytkowości polegającej na zmniejszaniu się ilości krwinek płytkowych (skutkuje to skazą krwotoczną, skłonnością do krwawień, wybroczyn, upośledzeniem zatrzymania krwawienia),
- zmniejszają krzepliwość krwi przy jednoczesnym obniżaniu nadciśnienia,
- zmniejszają ryzyko arytmii serca (jak leki nasercowe) – a przecież zawałowcy są szczególnie narażeni na arytmię,
- pomagają zapobiegać zawałom serca,
- stabilizują podwyższone ciśnienie tętnicze,
- przywracają równowagę w zaburzeniach przemiany cholesterolu,
- sprzyjają likwidacji przewlekłych stanów zapalnych oraz towarzyszących im bólów,
- obniżają podwyższony poziom trójglicerydów odpowiedzialnych za tworzenie się zatorów oraz podwyższają poziom „dobrego” cholesterolu HDL,
- obniżają ryzyko choroby nowotworowej,
- redukują dolegliwości chorób dróg oddechowych (m.in. w astmie),
- chronią przed chorobą wrzodową żołądka i dwunastnicy,
- ujędrniają skórę i wygładzają zmarszczki,
- są niezbędne w prawidłowym rozwoju dzieci,
- łagodzą bóle reumatyczne,
- pozwalają utrzymywać dobrą formę umysłową ludzi starszego pokolenia"

[Danahihi]

Witajcie po długiej przerwie.
Ja mam małopłytkowość od 2007r. Na początku nie dawało mi się to we znaki. Nie będę na nowo opisywała swojego "przypadku". Jest gdzieś w starych postach
Tak w skrócie: Płytki wahały się między 60 a 90 tyś. W 2009 roku leczono mnie na stwardnienie rozsiane. Objawy i badania MR, przyczyniły się do postawienia takiej właśnie diagnozy przez neurologa. Po 7 miesiącach, zażywania Amatix-u , żołądek wysiadł i zrobiono mi przerwę w leczeniu. Był to marzec 2010r. Objawy raz były silniejsze innym razem nie dawały się we znaki. Jakoś tak życie toczyło się swoim torem.
Dnia 01.09.2012r. z pracy zabrało mnie pogotowie. odjęło mi władzę w rękach i nogach, traciłam świadomość. Miałam przemiennie sine ręce, za chwile drętwienie i brak czucia.
W szpitalu zrobiono mi EKG i wysłano na Szczecin. Tam po wywiadzie, badaniach, neurolodzy wykluczyli SM, a reumatolodzy ustalili termin przyjęcia na oddział dnia 05.10.2011r. Po otrzymaniu kroplówek, czucie zaczęło wracać, drętwiała mi połowa głowy, a skóra strasznie mnie piekła_ miałam wrażenie, że ktoś polewa moją głowę wrzątkiem.
Na oddziale reumatologii zrobiono mi wiele badań. Diagnoza TOCZEŃ RUMIENIOWATY UKŁADOWY ZE ZMIANAMI W OUN.
Więc powiem tak, małopłytkowość w moim przypadku, oznaczała chorobę, dając różne objawy. Postawienie diagnozy trwało 4 lata.
Nie można lekceważyć żadnych objawów nas trapiących.
Choć przyznam, że w moje dolegliwości wierzyło tylko 2 lekarzy. Moja Pani dr (lekarz rodzinny), a także Pani neurolog.
Aktualnie jestem na arechinie. Objawy nie są tak częste jak przed leczeniem. Jedyne pocieszenie w tym wszystkim, że nie wykręca mi tak rąk jak przed obecnym leczeniem.

Piszę po długiej przerwie, ale jedno jest pewne- trzeba szukać przyczyn swojego złego samopoczucia, przyczyny złych wyników nawet jeśli lekarze twierdzą, że "wymyślamy". Oni nie wiedzą jak my cierpimy...myślą, że opowiadamy bajki.
Jednak w moim przypadku doczekałam się diagnozy, choć do dnia dzisiejszego nie pogodziłam się z nią do końca. A to wszystko przez to, że straciłam pracę- Dyrektor kazał zrobić orzeczenie o niepełnosprawności, bo niby firma skorzysta, a gdy ja skorzystałam ze skróconego trybu pracy (7 godz.) to stałam się niby pracownikiem przynoszącym straty. Mimo, iż nadal wykonywałam swoją "normę".

Teraz po świętach idę do szpitala. Mam mieć wdrożone inne leczenie. Strasznie się boję, bo jak sobie tak czytam i wspominam pacjentki z sali szpitalnej....ach, wiem że drogą do sukcesu jest wiara w lepsze jutro.
Więc cóż optymizm, jeszcze raz optymizm....głowa do góry i do przodu...

Pozdrawiam Was wszystkich serdecznie
życząc zdrówka

[Frangipani]

Napisane przez canarii

Gdzieś tu na forum napotkałam na ciekawy wątek,chciałam Wam go przedstawic:

"Witajcie
Czy któraś z Was zażywa kwasy tłuszczowe omega 3? W formie tabletek, oleju lnianego nieoczyszczonego itp.? Jeśli tak to proszę przyłączcie się do wątku, będziemy się wspierać w suplementacji i mówić o efektach
O tych kwasach tłuszczowych można wiele poczytać w internecie, tutaj wklejam tylko małą część tego jak pozytywnie wpływają na nasze zdrowie:


"- mają pozytywny wpływ na krążenie krwi (działają jak teflon w naczyniach krwionośnych nie pozwalając przyklejać się złogom do powierzchni ścianek naczyń),
- poprawiają ukrwienie mózgu i usprawniają przesyłanie sygnałów nerwowych,
- zwiększają poziom serotoniny – neuroprzekaźnika wpływającego pozytywnie na samopoczucie,
- łagodzą zaburzenia ukrwienia,
- pomagają zapobiegać trombocytopenii, tj. małopłytkowości polegającej na zmniejszaniu się ilości krwinek płytkowych (skutkuje to skazą krwotoczną, skłonnością do krwawień, wybroczyn, upośledzeniem zatrzymania krwawienia),
- zmniejszają krzepliwość krwi przy jednoczesnym obniżaniu nadciśnienia,
- zmniejszają ryzyko arytmii serca (jak leki nasercowe) – a przecież zawałowcy są szczególnie narażeni na arytmię,
- pomagają zapobiegać zawałom serca,
- stabilizują podwyższone ciśnienie tętnicze,
- przywracają równowagę w zaburzeniach przemiany cholesterolu,
- sprzyjają likwidacji przewlekłych stanów zapalnych oraz towarzyszących im bólów,
- obniżają podwyższony poziom trójglicerydów odpowiedzialnych za tworzenie się zatorów oraz podwyższają poziom „dobrego” cholesterolu HDL,
- obniżają ryzyko choroby nowotworowej,
- redukują dolegliwości chorób dróg oddechowych (m.in. w astmie),
- chronią przed chorobą wrzodową żołądka i dwunastnicy,
- ujędrniają skórę i wygładzają zmarszczki,
- są niezbędne w prawidłowym rozwoju dzieci,
- łagodzą bóle reumatyczne,
- pozwalają utrzymywać dobrą formę umysłową ludzi starszego pokolenia"

I ja sie ujawnie - dzieki Canari za ten watek - poczytam - brzmi fajnie - (choć ten punkt z rozrzedzaniem krwi ... tak tak wiem że nieznacznie i w ogóle ale zawsze mnie to rusza ...

u mnie na razie spokój... ale tfu tfu i ciiiiiicho sza.

Pozdrawiam wszyskich Świątecznie

[Dorcia030]

Cześć dziewczyny. Dawno mnie tu nie było.
Nadal borykam się z chorobą, ale urodziłam zdrowego synka przy poziomie płytek 37 tyś. Jasiek też miał problem po porodzie, dostał wybroczyn i płytki spadły mu do 40 tyś, później skakały od 70 do 40 i tak w kółko. Dostała masę płytkową, wysłali nas do kliniki w Katowicach, a po 2 tygodniach wypisali do domu ze stwierdzeniem, że przejął przeciwciała po mnie. Niepotrzebny stres, bo nie leczyli go tam niczym. Teraz jesteśmy pod kontrolą hematologa, a płytki wróciły do normy. Ja mam wizytę we wtorek, ale pani doktor stwierdziła, że przyczyną może być heligobakter, czyli własciwie wracam do punktu wyjścia. I tak oto moja choroba trwa już 5 lat, a tak naprawde nie wiadomo od czego płytki są takie niskie. Zobaczę jaki poziom będę miała po badaniach. Ostatnio było tylko 56 tyś. Zobaczymy. Pozdrawiam Was serdecznie

[Frangipani]

Napisane przez Dorcia030

Cześć dziewczyny. Dawno mnie tu nie było.
Nadal borykam się z chorobą, ale urodziłam zdrowego synka przy poziomie płytek 37 tyś. Jasiek też miał problem po porodzie, dostał wybroczyn i płytki spadły mu do 40 tyś, później skakały od 70 do 40 i tak w kółko. Dostała masę płytkową, wysłali nas do kliniki w Katowicach, a po 2 tygodniach wypisali do domu ze stwierdzeniem, że przejął przeciwciała po mnie. Niepotrzebny stres, bo nie leczyli go tam niczym. Teraz jesteśmy pod kontrolą hematologa, a płytki wróciły do normy. Ja mam wizytę we wtorek, ale pani doktor stwierdziła, że przyczyną może być heligobakter, czyli własciwie wracam do punktu wyjścia. I tak oto moja choroba trwa już 5 lat, a tak naprawde nie wiadomo od czego płytki są takie niskie. Zobaczę jaki poziom będę miała po badaniach. Ostatnio było tylko 56 tyś. Zobaczymy. Pozdrawiam Was serdecznie

Dorcia gratuluję Synka ! Mówcie co chcecie ale milo jest czytac (wiedzieć) że z ta nasza chorobą można żyć całkiem normalnie - ba! rodzic i wychowywać zdrowe (wierzę że u Was tak będzie!) dzieci! To budujące dla tych wszystkich którzy są przerażeni, zagubieni i niepewni w swojej , trochę nieznanej i mającej bardzo różne obrazy chorobie
Cudne wieści - cieszę się że takie są
Pozdrawiam ciepło!

[kawtanik]

Napisane przez Dorcia030

Cześć dziewczyny. Dawno mnie tu nie było.
Nadal borykam się z chorobą, ale urodziłam zdrowego synka przy poziomie płytek 37 tyś. Jasiek też miał problem po porodzie, dostał wybroczyn i płytki spadły mu do 40 tyś, później skakały od 70 do 40 i tak w kółko. Dostała masę płytkową, wysłali nas do kliniki w Katowicach, a po 2 tygodniach wypisali do domu ze stwierdzeniem, że przejął przeciwciała po mnie. Niepotrzebny stres, bo nie leczyli go tam niczym. Teraz jesteśmy pod kontrolą hematologa, a płytki wróciły do normy. Ja mam wizytę we wtorek, ale pani doktor stwierdziła, że przyczyną może być heligobakter, czyli własciwie wracam do punktu wyjścia. I tak oto moja choroba trwa już 5 lat, a tak naprawde nie wiadomo od czego płytki są takie niskie. Zobaczę jaki poziom będę miała po badaniach. Ostatnio było tylko 56 tyś. Zobaczymy. Pozdrawiam Was serdecznie

Gratulacje! A proszę napisz mi ile miałaś płytek jak zaszłaś w ciąże? Powyżej 30 tys to poziom bezpieczny, więc z nic bym z tym nie robiła. Ja niestety mam poniżej 30 tys- tnz. miałam przed leczeniem. Należę do programu romiplostim. Póki co nie mogę planować dzidzi- nieznane do końca skutki tego leczenia dla płodu
. Pozdrawiam

[Dorcia030]

Cześć.
Płytki liczone mechanicznie mam 63 tyś., ale manualnie 140 tyś.
Ogólnie jest ok, teraz muszę iść do lekarza rodzinnego i będę się leczyć pod kątem heligobaktera, czyli tak jak pisałam wcześniej - wracam do punktu wyjścia. Powiem jedno. Ważne jest znaleźć dobrego hematologa. Ja początkowo byłam pod opieką pani doktor, która zapisywała mi leki, a tak właściwie nie wiedziałam po co je biorę, nie drążyła w mojej chorobie. A teraz po zmianie lekarza w końcu coś ruszyło! Zaczęła się temu bardziej przyglądać, zleciła więcej badań i wizyta trwa 30 min, a nie 5 - jak u poprzedniej p. doktor (nie chodzę prywatnie, wszystko w ramach NFZ).
Jak zaszłam w ciążę miałam płytki na poziomie 40-60 tyś, czasem dochodziły do 80 tyś. i to był najwyższy poziom, ale tak jak mówiłam, do porodu poszłam z 37 tyś. Mój gin powiedział, że jeśli płytki spadną do poziomu 20 tyś., to muszę jechać do Katowic rodzić, bo tam mogą od razu podać krew, ale na szczęście nie było takiej potrzeby.
Pozdrawiam

[kawtanik]

Napisane przez Dorcia030

Cześć.
Płytki liczone mechanicznie mam 63 tyś., ale manualnie 140 tyś.
Ogólnie jest ok, teraz muszę iść do lekarza rodzinnego i będę się leczyć pod kątem heligobaktera, czyli tak jak pisałam wcześniej - wracam do punktu wyjścia. Powiem jedno. Ważne jest znaleźć dobrego hematologa. Ja początkowo byłam pod opieką pani doktor, która zapisywała mi leki, a tak właściwie nie wiedziałam po co je biorę, nie drążyła w mojej chorobie. A teraz po zmianie lekarza w końcu coś ruszyło! Zaczęła się temu bardziej przyglądać, zleciła więcej badań i wizyta trwa 30 min, a nie 5 - jak u poprzedniej p. doktor (nie chodzę prywatnie, wszystko w ramach NFZ).
Jak zaszłam w ciążę miałam płytki na poziomie 40-60 tyś, czasem dochodziły do 80 tyś. i to był najwyższy poziom, ale tak jak mówiłam, do porodu poszłam z 37 tyś. Mój gin powiedział, że jeśli płytki spadną do poziomu 20 tyś., to muszę jechać do Katowic rodzić, bo tam mogą od razu podać krew, ale na szczęście nie było takiej potrzeby.
Pozdrawiam

To jest nadzieja dla mnie!!! Cieszę się, trzeba wierzyć, że wszystko się ułoży ja helico mam niby w porządku, skąd to paskudztwo przyszło? Niewiadome Ale trzeba sobie z tym jakoś radzić, pozdrawiam

[martynka89]

Napisane przez Dorcia030

Cześć dziewczyny. Dawno mnie tu nie było.
Nadal borykam się z chorobą, ale urodziłam zdrowego synka przy poziomie płytek 37 tyś. Jasiek też miał problem po porodzie, dostał wybroczyn i płytki spadły mu do 40 tyś, później skakały od 70 do 40 i tak w kółko. Dostała masę płytkową, wysłali nas do kliniki w Katowicach, a po 2 tygodniach wypisali do domu ze stwierdzeniem, że przejął przeciwciała po mnie. Niepotrzebny stres, bo nie leczyli go tam niczym. Teraz jesteśmy pod kontrolą hematologa, a płytki wróciły do normy. Ja mam wizytę we wtorek, ale pani doktor stwierdziła, że przyczyną może być heligobakter, czyli własciwie wracam do punktu wyjścia. I tak oto moja choroba trwa już 5 lat, a tak naprawde nie wiadomo od czego płytki są takie niskie. Zobaczę jaki poziom będę miała po badaniach. Ostatnio było tylko 56 tyś. Zobaczymy. Pozdrawiam Was serdecznie

Gratuluje synka!
Ja mam corke 10-mc i mala urodzila sie zdrowa. Nie badali jej przeciwcial, stwierdzili, ze gdyby je miala to bylyby jakiekolwiek objawy choroby a malej dzieki Bogu nic nie jest.

Szczerze, to watpie czy kiedykolwiek dowiesz sie co jest przyczyna choroby. Z reszta tak samo jest ze mna i wieloma innymi osobami chorymi na to dziadostwo.
U mnie zaczelo sie od podania zbyt duzej dawki antybiotyku gdy bylam dzieckiem. Po kilku latach choroba nawrocila sie gdy dostalam zapalenia pluc. Przeciwciala we krwi mam juz od pierwszego rzutu a mialam ich juz 4 z czego dwa tak silne, ze lezalam w szpitalu w stanie krytycznym.
Za kazdym razem szukali innej przyczyny, przerobilam badania na helicobacter, scyntygrafie watroby, sledziony i wszystko, co mozliwe. Sledzione wycieli ale nie bylo do tego podstaw bo scyntygrafia nie wykazala zadnych zmian w sledzionie i nie bylo dowodow na to, ze wlasnie ten organ produkuje przeciwciala.

Maloplytkowosc lecza na chybil trafil a przyczyn moze byc wiele i tak naprawde watpie, ze dojda do tego, co u Ciebie powoduje ta chorobe.

[kawtanik]

Napisane przez martynka89

Gratuluje synka!
Ja mam corke 10-mc i mala urodzila sie zdrowa. Nie badali jej przeciwcial, stwierdzili, ze gdyby je miala to bylyby jakiekolwiek objawy choroby a malej dzieki Bogu nic nie jest.

Szczerze, to watpie czy kiedykolwiek dowiesz sie co jest przyczyna choroby. Z reszta tak samo jest ze mna i wieloma innymi osobami chorymi na to dziadostwo.
U mnie zaczelo sie od podania zbyt duzej dawki antybiotyku gdy bylam dzieckiem. Po kilku latach choroba nawrocila sie gdy dostalam zapalenia pluc. Przeciwciala we krwi mam juz od pierwszego rzutu a mialam ich juz 4 z czego dwa tak silne, ze lezalam w szpitalu w stanie krytycznym.
Za kazdym razem szukali innej przyczyny, przerobilam badania na helicobacter, scyntygrafie watroby, sledziony i wszystko, co mozliwe. Sledzione wycieli ale nie bylo do tego podstaw bo scyntygrafia nie wykazala zadnych zmian w sledzionie i nie bylo dowodow na to, ze wlasnie ten organ produkuje przeciwciala.

Maloplytkowosc lecza na chybil trafil a przyczyn moze byc wiele i tak naprawde watpie, ze dojda do tego, co u Ciebie powoduje ta chorobe.

Czyli tak naprawdę nie wiadomo co u Ciebie powoduje małopłytkowość- z tego co zrozumiałam wycieli śledzionę (cmentarzysko płytek jak to jeden lekarz ujął) a małopłytkowość wciąż się objawia?

[domigo1]

cześć,
my mieliśmy ponad sześć miesięcy spokoju. Płytki wprawdzie w tym czasie zmierzyliśmy tylko raz i o dziwo 80 tys. - dla nas rekord. Córka wyglądała rewelacyjnie, nawet na narty wyskoczyliśmy i po powrocie i tak nie miała siniaków. Przez taki okres to się człowiek przyzwyczaja do dobrego i łatwo zapomina. A tu niestety pojawiła się jakaś infekcja i wylądowaliśmy w szpitalu. W sumie jeden dzień i córce dużo lepiej, ale płytki oczywiście poleciały w dół. My standardowo czekamy bez leków, aż łaskawie się podniosą. Tak naprawdę w normalnych okolicznościach poczekałabym w domu, ale teraz okoliczności są nienormalne, bo córka ma w niedzielę Komunię. Nieźle, co?

[Maciejka__]

Napisane przez Dorcia030

Cześć dziewczyny. Dawno mnie tu nie było.
Nadal borykam się z chorobą, ale urodziłam zdrowego synka przy poziomie płytek 37 tyś. Jasiek też miał problem po porodzie, dostał wybroczyn i płytki spadły mu do 40 tyś, później skakały od 70 do 40 i tak w kółko.

Dorcia - gratuluję synka.
Ja zaczynam ósmy miesiąc z poziomem 219 tys. Wiem, że czasem płytki spadają na samym końcu i będę kontlolować ich poziom, ale cieszę się, że jestem w takim stanie bez sterydów.

Danahihi - szkoda, że tak długo trwało postawienie diagnozy.
Domigo - oby do niedzieli było lepiej.