Kredyt mieszkaniowy partnera

[b872d78680f891d873273d31baaf276c9d6e57ec_6594a44f1cc14]

[1=8f44be8657be3d2a3733d9c 7d3db3d2234bdc5f1_6583833 2e9b82;89243264]Wszystko zależy od ustaleń partnerów.

Ale mnie śmieszy trochę takie pobieranie "amortyzacji" mieszkania od partnera na zapas.
Ja mam swoje mieszkanie, partner swoje i nie wyobrażam sobie usłyszeć czegoś takiego: ej może pralka się zepsuć wrzucaj na jakieś konto x zł miesięcznie, a i muszę mieć też na odmalowanie ścian jakbyśmy się rozstali.
Dla mnie to oczywiste, że proponuję, że się dorzucę albo np ja kupuję jedno, a on co innego.
Z drugiej strony nie czułabym się komfortowo jakby ktoś wymagał zrzutki np na remont łazienki. W drugą stronę też bym tego nie wymagała.

Wychodzę też z założenia, że kredyt jest tej osoby która go brała. Albo tych osób, które są właścicielami nieruchomość.

Takie wynajmowanie na siłę swojego mieszkania żeby zakredytować się z partnerem na nowe nie ważne jakie oby wspólne też jest dziwne.

Wysłane z mojego Mi Note 10 przy użyciu Tapatalka[/QUOTE]

Dla mnie tez takie pobieranie "funduszu na naprawy" od partnera jest slabe. U mnie sprawdzilo sie wspolne konto, na ktore przelewalismy ustalony procent dochodów. Z tych pieniedzy placilismy oplaty i jedzenie. A to co zostalo szło na oszczednosciowe. Z uzbieranej nadwyzki finansowalismy jakies naprawy, zakup sprzetu ktory sie zepsul, czasami wakacje.

[Limonka2738]

Napisane przez Hermiona83

No nie, za to wszystko płacicie wspólnie, tak jak za jedzenie i inne rzeczy codzienne. Bo mieszkacie razem. Tyle że w twoim mieszkaniu.

No dla mnie to dziwne podejście.

Jeżeli związek się rozpadnie to ja zostaję z nową pralką, lodówką czy telewizorem. Przecież to jest zabudowane, na wymiar i w ogóle. Nie oczekiwałabym, że partner będzie to finansował w najmniejszym stopniu.

Więc ja to widzę tak, że wszelkie wydatki związane z mieszkaniem ponoszę ja, więc nie uważam, żeby parę stów więcej za rachunki to był jakiś straszny kosmos. Jestem otwarta na różne propozycje, może być tak, że partner płaci połowę rachunków, ale na przykład opłaca nasze wspólne wakacje, wyjazd na Pyrkon czy cokolwiek innego.

Jestem dość hojna, zwłaszcza w związku i zależy mi na tym, żeby działało to w dwie strony, bo z moim charakterem łatwo znaleźć się w jednostronnym układzie, a chciałabym tego uniknąć.

Może to interesowne, ale tak mam.

I jak mówię, to kwestia możliwości finansowych. Nie oczekiwałabym od partnera więcej, niż jest w stanie dać. Gdyby z jakiegoś powodu połowa rachunków lub mniej było jego granicą, to zmienia całą dyskusję.

Wysłane z aplikacji Forum Wizaz

[Hermiona83]

Napisane przez Limonka2738

No dla mnie to dziwne podejście.

Jeżeli związek się rozpadnie to ja zostaję z nową pralką, lodówką czy telewizorem. Przecież to jest zabudowane, na wymiar i w ogóle. Nie oczekiwałabym, że partner będzie to finansował w najmniejszym stopniu.

Przecież i tak finansuje, płacąc więcej za mieszkanie.

[b872d78680f891d873273d31baaf276c9d6e57ec_6594a44f1cc14]

Napisane przez Hermiona83

Przecież i tak finansuje, płacąc więcej za mieszkanie.

Tez tak uwazam

[8f44be8657be3d2a3733d9c7d3db3d2234bdc5f1_65838332e9b82]

To tak licząc na podstawie tego co napisałaś.
Rachunki 700 zł. Załóżmy że partner płaci 700-1000zł. Przez 5 lat daje to nadwyżki między 21-39k.
Jeszcze kilka lat temu mógłby być to wkład własny do kredytu.
Mając swoje mieszkanie w życiu nie płaciłbym "obniżonego czynszu" za możliwość pomieszkania w czyimś.
I przez te 5 lat nie widzę żadnego problemu na złożenie się na coś typu pralka, bo i tak by się z tego korzystało i zużywało. Nikt tu nie mówi o generalnym remoncie.

Wysłane z mojego Mi Note 10 przy użyciu Tapatalka

[Limonka2738]

[1=8f44be8657be3d2a3733d9c 7d3db3d2234bdc5f1_6583833 2e9b82;89243705]To tak licząc na podstawie tego co napisałaś.
Rachunki 700 zł. Załóżmy że partner płaci 700-1000zł. Przez 5 lat daje to nadwyżki między 21-39k.
Jeszcze kilka lat temu mógłby być to wkład własny do kredytu.
Mając swoje mieszkanie w życiu nie płaciłbym "obniżonego czynszu" za możliwość pomieszkania w czyimś.
I przez te 5 lat nie widzę żadnego problemu na złożenie się na coś typu pralka, bo i tak by się z tego korzystało i zużywało. Nikt tu nie mówi o generalnym remoncie.
[/QUOTE]

Bo przez te 5 lat to ta osoba płaci mi 21-39k nadwyżki, ale ma również 60-78k effortless oszczędności w porównaniu do wynajmowania mieszkania.

(Tak, można wynająć taniej pokój, mieszkać w mało atrakcyjnej lokalizacji, z rodzicami itd. Ale moje hipotezy oscylują wokół ludzi, których środki oraz wiek stawiają w grupie osób zwykle wynajmujących solo mieszkania w dużych miastach, bo z takimi statystycznie mam największe szanse się związać, co już zresztą pisałam.)

[Hermiona83]

Still: albo z kimś mieszkasz i żyjesz, albo komercyjnie wynajmujesz komuś pokój w swoim mieszkaniu.

[8f44be8657be3d2a3733d9c7d3db3d2234bdc5f1_65838332e9b82]

Ale jak ktoś ma swoje mieszkanie to jaka to oszczędność?
Taki to trochę wynajem części mieszkania po kosztach.
Znam sporo młodych osób co mają swoje mieszkania. A to spadek po babci, a to rodzice kupili jak na studia poszedł. Albo ktoś kupił za środki własne z małym/dużym kredytem. I co od razu na pierwszej randce do skreślenia
Niby można te drugie mieszkanie wynająć, ale to działa i w drugą stronę. Równie dobrze możesz przeprowadzić się do partnera i wtedy kolejny problem. Czy partnerowi trzeba "płacić za wynajem" i co robić z zyskiem z wynajmu swojego .
Nie każdy też chce swoje mieszkanie wynajmować komuś, szczególnie w początkowych fazach związku i wtedy oprócz opłat za swoje mieszkanie dochodzi jeszcze "czynsz" u partnera

Oczywiście piszę wszystko hipotetycznie, wszystko zależy od tego co ludziom pasuje

[f4dc90dff2e2b615c19266a8122ebdaa1aaf3285_639bb50290b9a]

No to traktujmemy się w końcu po partnersku oboje czy tylko jedna strona na wypadek rozstania ma prawo zabezpieczać sobie tyły zeby w razie czego nie być stratna ani złotówki a druga ma ją traktować jak członka rodziny i rozliczać tylko za zużycie mediów? Pytam ogólnie bo w przypadku tego wątku chojność autorki jest przesadana.

Wysłane z aplikacji Forum Wizaz

[Krystal_26]

Ale jak każdy ma swoje mieszkanie, to wtedy jest bardziej równowaga finansowa w związku i nikt nie ma poczucia, że musi sponsorować drugą osobę i zapewniać na swój koszt dach nad głową. Na początku można po prostu raz pomieszkać u jednej osoby, raz u drugiej, zostać na przykład na cały weekend raz tu raz tam, nie trzeba się spieszyć ze wspólnym zamieszkaniem na stałe zaraz po dwóch - trzech miesiącach związku. Gorzej, jak ktoś chce zrezygnować z wynajmu albo wyprowadzić się od rodziców tanim kosztem, płacąc tylko połowę rachunków i oczekując, że "druga połówka" całą resztę będzie pokrywać z własnej kieszeni.

[Nimve]

Napisane przez Krystal_26

Gorzej, jak ktoś chce zrezygnować z wynajmu albo wyprowadzić się od rodziców tanim kosztem, płacąc tylko połowę rachunków i oczekując, że "druga połówka" całą resztę będzie pokrywać z własnej kieszeni.

No ale jaką całą resztę? Całą resztę, czyli swoją własną ratę za swój własny kredyt za swoje własne mieszkanie? Czyli jak się jest singlem to spoko, ale jak się ma partnera i on się wprowadzi, to się ma nagle obciążenie za kogoś, utrzymuje pasożyta i własne zobowiązania za własne rzeczy ciążą bardziej, bo się rzeczami dzieli? Nie rozumiem tej matematyki. No to lepiej żyć samemu w tym swoim zakredytowanym mieszkanku, żeby czasem żaden partner nie miał za dobrze, a jeszcze się okaże cwaniakiem i po co to komu.

To z kim Wy jesteście w związkach, z pierwszymi lepszymi ludźmi z ulicy?

Weźmy drobniejszy przykład:
Nie mieszkacie razem. I teraz jak weźmiecie ekspres na 12 rat do własnego domu, to też parter ma się dorzucać, bo korzysta, a na mieście kawa po 10 zł, to zamiast kupować jak człowiek paczkę mielonej na spółę, to powinien jeszcze dorzucać do raty, inaczej żeruje?

[Overcooked]

Już nie mówiąc że większość osób kupuje mieszkanie na kredyt i mieszka w nim samemu, a nie podnajmuje komuś z ogłoszenia i żeby partner mógł się wprowadzić to musi wypowiadać umowę i stracić dochód, a już czują się oskubywani w porównywaniu do rynkowych cen. Cen wynajmu którego nie prowadzili i nie będą prowadzić, tak jak kawy ze swojego ekspresu nie zamierzali sprzedawać w budce pod blokiem na wynos

[Limonka2738]

[1=8f44be8657be3d2a3733d9c 7d3db3d2234bdc5f1_6583833 2e9b82;89243872]Ale jak ktoś ma swoje mieszkanie to jaka to oszczędność?
Taki to trochę wynajem części mieszkania po kosztach.[/QUOTE]

Ale jakie swoje mieszkanie?

Rozmawiamy o sytuacji, w której druga osoba nie ma swojego mieszkania.

Ale to bardzo ciekawy przykład w sumie.

No to rozważmy hipotetyczną sytuację Q. Partner ma mieszkanie po babci. Wprowadza się do mnie, która ma mieszkanie na kredyt.

Według logiki wszystko osobno i nie będę obcym ludziom nadpłacać kredytu płaci połowę opłat.

Swoje mieszkanie wynajmuje i według tej samej logiki, że finanse dotyczące nieruchomości poza opłatami za bieżące zużycie mediów są oddzielne co miesiąc dodatkowe 2 tysiące do przodu.

Jakie jest Twoje stanowisko w tym przypadku?

[4b27789c826749bd4d16893be0ab05cdfb4777a2_659f2fa2a88b4]

Napisane przez Overcooked

Już nie mówiąc że większość osób kupuje mieszkanie na kredyt i mieszka w nim samemu, a nie podnajmuje komuś z ogłoszenia i żeby partner mógł się wprowadzić to musi wypowiadać umowę i stracić dochód, a już czują się oskubywani w porównywaniu do rynkowych cen. Cen wynajmu którego nie prowadzili i nie będą prowadzić, tak jak kawy ze swojego ekspresu nie zamierzali sprzedawać w budce pod blokiem na wynos

śmiechłam

[Limonka2738]

Napisane przez Overcooked

Już nie mówiąc że większość osób kupuje mieszkanie na kredyt i mieszka w nim samemu, a nie podnajmuje komuś z ogłoszenia i żeby partner mógł się wprowadzić to musi wypowiadać umowę i stracić dochód, a już czują się oskubywani w porównywaniu do rynkowych cen. Cen wynajmu którego nie prowadzili i nie będą prowadzić, tak jak kawy ze swojego ekspresu nie zamierzali sprzedawać w budce pod blokiem na wynos

Ale to nie jest koszt potencjalnego najmu, który ja zyskam z mieszkania.

To jest koszt potencjalnego najmu, który partner musiałby ponieść, żeby mieć gdzie mieszkać.

Wysłane z aplikacji Forum Wizaz

[Ellen_Ripley]

Napisane przez Overcooked

Już nie mówiąc że większość osób kupuje mieszkanie na kredyt i mieszka w nim samemu, a nie podnajmuje komuś z ogłoszenia i żeby partner mógł się wprowadzić to musi wypowiadać umowę i stracić dochód, a już czują się oskubywani w porównywaniu do rynkowych cen. Cen wynajmu którego nie prowadzili i nie będą prowadzić, tak jak kawy ze swojego ekspresu nie zamierzali sprzedawać w budce pod blokiem na wynos

Dobre.

[Gruszzzka]

Mam mieszkanie sama - nigdy nie pomyślałam ze to może być problemem
Wy chyba sami nie macie mieszkań na własność skoro tak to komplikujecie.
Spotykałam się z facetami którzy tez maja swoje mieszkania i własna nieruchomość uważam za ogromna zaletę u partnera
A gdyby mi ktoś zaproponował iść na wynajem np w tym samym mieście żeby „nikt nie był poszkodowany” to bym go wyśmiała 😂

[43f4c6e05089aac1c48e760c19dfc261ffa43875_658383801b065]

Treść usunięta

[wlosomaniaczkaaa]

Rozsądniej by było pójść do mieszkania chłopa po babci, a swoje wynająć i spłacać kredyt. Rachuncie na pół.

Wysłane z aplikacji Forum Wizaz

---------- Dopisano o 22:10 ---------- Poprzedni post napisano o 22:08 ----------

...a jak mieszkanie po babci jest w zlej lokalizacji, to sprzedać i kupić w lepszej. A mieszkanie w kredycie wynająć.

Wysłane z aplikacji Forum Wizaz

[Nimve]

Napisane przez Limonka2738

Ale to nie jest koszt potencjalnego najmu, który ja zyskam z mieszkania.

To jest koszt potencjalnego najmu, który partner musiałby ponieść, żeby mieć gdzie mieszkać.

Wysłane z aplikacji Forum Wizaz

Nom, a Ty byś musiała ponieść koszt całości rachunków, gdybyś potencjalnie mieszkała sama. Więc Ty płać całość potencjalnych rachunków, on też niech płaci całość potencjalnych rachunków plus tyle co za potencjalny wynajem, kupujcie też dodatkowe gry/lody/wino czym tam się pocieszacie na potencjalne smutki samotności, bo musielibyście ponosić takie nakłady gdybyście nie mieszkali ze sobą, sypcie to wszystko i jeszcze więcej czego nie chce mi się teraz wymyślać na środku dużego pokoju i palcie co miesiąc ciesząc się, że ponosicie prawilne, potencjalne nakłady, jak każdy typowy singiel.

[b872d78680f891d873273d31baaf276c9d6e57ec_6594a44f1cc14]

Napisane przez Limonka2738

Ale jakie swoje mieszkanie?

Rozmawiamy o sytuacji, w której druga osoba nie ma swojego mieszkania.

Ale to bardzo ciekawy przykład w sumie.

No to rozważmy hipotetyczną sytuację Q. Partner ma mieszkanie po babci. Wprowadza się do mnie, która ma mieszkanie na kredyt.

Według logiki wszystko osobno i nie będę obcym ludziom nadpłacać kredytu płaci połowę opłat.

Swoje mieszkanie wynajmuje i według tej samej logiki, że finanse dotyczące nieruchomości poza opłatami za bieżące zużycie mediów są oddzielne co miesiąc dodatkowe 2 tysiące do przodu.

Jakie jest Twoje stanowisko w tym przypadku?

A wg jakiego algorytmu zrzucacie sie na tzw życie?
I czemu nie wprowadzilas sie do faceta i nie wynajelas swojego skredytowanego mieszkania?

[Nimve]

Napisane przez Overcooked

Już nie mówiąc że większość osób kupuje mieszkanie na kredyt i mieszka w nim samemu, a nie podnajmuje komuś z ogłoszenia i żeby partner mógł się wprowadzić to musi wypowiadać umowę i stracić dochód, a już czują się oskubywani w porównywaniu do rynkowych cen. Cen wynajmu którego nie prowadzili i nie będą prowadzić, tak jak kawy ze swojego ekspresu nie zamierzali sprzedawać w budce pod blokiem na wynos

Zdaje się, że ludzie traktują swój kredyt jako koszty mieszkania. Koszty mieszkania mają takie same jak ten pasożyt partner, rachunki i czynsz. Kredyt to opłata za własność i to jest sprawa osobista, bo parter nie przejmuje tej własności za darmo przez zasiedzenie.

[Overcooked]

Napisane przez Limonka2738

Ale to nie jest koszt potencjalnego najmu, który ja zyskam z mieszkania.

To jest koszt potencjalnego najmu, który partner musiałby ponieść, żeby mieć gdzie mieszkać.

Wysłane z aplikacji Forum Wizaz

To jest cena którą partner musiałby ponieść żeby wypić smaczną kawę w tej lokalizacji i w tym czasie i spełnić tym samym swoje potrzeby.



Zawsze można sobie wymyślać przykłady z tyłka landrodzie wynajmującym pięć mieszkań i celowo forsującego szybką przeprowadzkę za free do drugiego który ma mieszkanie na wielki kredyt i chorom curke żeby coś pasowało pod tezę. Dyskusja wyszła na konkretnym przypadku pary w której autorka zachowała się aż nadto fair, a typ ją wyśmiał i każe sobie więcej płacić. Kredyt to specyficzny dług/inwestycja kredytobiorcy, a nie koszt życia jak rachunek za prąd czy wodę. A tu ludzie czują się pokrzywdzeni samym faktem że go wzięli i traktują partnerów jak jakiś ludzi z ulicy którzy wbijają im na chatę żeby przyoszczędzić i trzeba ich tolerować.

[Limonka2738]

[1=b872d78680f891d873273d3 1baaf276c9d6e57ec_6594a44 f1cc14;89243985]A wg jakiego algorytmu zrzucacie sie na tzw życie?
I czemu nie wprowadzilas sie do faceta i nie wynajelas swojego skredytowanego mieszkania?[/QUOTE]Bo moje mieszkanie jest fajniejsze i wolimy w nim mieszkać.

To hipotetyczna sytuacja, w praktyce nie jestem fanem mieszkania razem w związku, więc problem mnie w ogóle nie dotyczy.

Ekstrapoluję waszą logikę, licząc, że dostrzeżecie jej słabe punkty.

Wysłane z aplikacji Forum Wizaz

[Nimve]

Napisane przez Limonka2738

Ale jakie swoje mieszkanie?

Rozmawiamy o sytuacji, w której druga osoba nie ma swojego mieszkania.

Ale to bardzo ciekawy przykład w sumie.

No to rozważmy hipotetyczną sytuację Q. Partner ma mieszkanie po babci. Wprowadza się do mnie, która ma mieszkanie na kredyt.

Według logiki wszystko osobno i nie będę obcym ludziom nadpłacać kredytu płaci połowę opłat.

Swoje mieszkanie wynajmuje i według tej samej logiki, że finanse dotyczące nieruchomości poza opłatami za bieżące zużycie mediów są oddzielne co miesiąc dodatkowe 2 tysiące do przodu.

Jakie jest Twoje stanowisko w tym przypadku?

Moje jest takie, że to to samo jakby dostał podwyżkę 2k w robocie. Albo bliżej przykładu, dzięki temu, że wyprowadził się ze swojej nieperspektywicznej miejscowości do mnie do takiej, gdzie możliwości są większe, zaczął zarabiać 2k więcej. Nadal moje zobowiązania to moje zobowiązania, a jego większe zarobki to jego większe zarobki. To jak je rozdysponuje to już kwestia konkretnego układu w związku, ale żaden to jego obowiązek łożyć na nie swój kredyt, i nie rozumiem jak osoba z kredytem miałaby czuć się stratna i poszkodowana.

[Limonka2738]

Napisane przez Nimve

Zdaje się, że ludzie traktują swój kredyt jako koszty mieszkania. Koszty mieszkania mają takie same jak ten pasożyt partner, rachunki i czynsz. Kredyt to opłata za własność i to jest sprawa osobista, bo parter nie przejmuje tej własności za darmo przez zasiedzenie.

No ale tutaj dochodzimy do takiego uroczego momentu jak - na ratę składa się jej część kapitałowa oraz odsetki.

Część kapitałowa idzie na poczet własności mieszkania.

Odsetki są opłatą za mieszkanie w "nie-do-końca-swoim" mieszkaniu.

Wysłane z aplikacji Forum Wizaz

[Nimve]

Napisane przez Limonka2738

No ale tutaj dochodzimy do takiego uroczego momentu jak - na ratę składa się jej część kapitałowa oraz odsetki.

Część kapitałowa idzie na poczet własności mieszkania.

Odsetki są opłatą za mieszkanie w "nie-do-końca-swoim" mieszkaniu.

Wysłane z aplikacji Forum Wizaz

Odsetki są opłatą za to, że ktoś raczył Ci pożyczyć swoje pieniądze żebyś Ty mogła sobie coś kupić na własność. To jest koszt dążenia do własności, a nie za mieszkanie w mieszkaniu.

[Limonka2738]

Napisane przez Nimve

Odsetki są opłatą za to, że ktoś raczył Ci pożyczyć swoje pieniądze żebyś Ty mogła sobie coś kupić na własność. To jest koszt dążenia do własności, a nie za mieszkanie w mieszkaniu.

Jednak płacenie ich jest kosztem mieszkania w mieszkaniu, na które nie miałeś pełnej gotówki.

Gdyby nie chęć zamieszkania w mieszkaniu, to byś nie pożyczał pieniędzy.

Wysłane z aplikacji Forum Wizaz

[b872d78680f891d873273d31baaf276c9d6e57ec_6594a44f1cc14]

Napisane przez Limonka2738

Bo moje mieszkanie jest fajniejsze i wolimy w nim mieszkać.

To hipotetyczna sytuacja, w praktyce nie jestem fanem mieszkania razem w związku, więc problem mnie w ogóle nie dotyczy.

Ekstrapoluję waszą logikę, licząc, że dostrzeżecie jej słabe punkty.

Wysłane z aplikacji Forum Wizaz

Ja bym liczyla 2 tysie do jego dochodu.
Jezeli zrzucamy sie na tzw życie po 30 procent dochodu to 600 zl z najmu idzie na wspolne zycie - jedzenie, picie, oplaty w Twoim mieszkaniu, zakup nowej pralki jezeli stara sie zużyje.
Wolimy czy Ty wolisz?

[Overcooked]

Napisane przez Limonka2738

Jednak płacenie ich jest kosztem mieszkania w mieszkaniu, na które nie miałeś pełnej gotówki.

Gdyby nie chęć zamieszkania w mieszkaniu, to byś nie pożyczał pieniędzy.

Wysłane z aplikacji Forum Wizaz

Gdyby baba miała wąsy to by była dziadkiem. Można tak w nieskończoność - a gdyby to mieszkanie na kredyt tego wielce pokrzywdzonego to nie jedyne bo ma akurat 4 inne własnościowe w tym samym bloku ale wybraliście to bo ma ładniejszy widok z okien, a tak w ogóle to jedna osoba jest miliarderem a druga studiuje zaocznie i haruje na dwa etaty i buja się po lekarzach z bólem kręgosłupa. Odsetki kredytu na czajnik i samochód też tak liczysz? Co z tego że masz swój samochód, jedziemy na wakacje moim w leasingu więc wyskakuj nie tylko z połowy paliwa ale i z połowy raty bo płace za użytkowanie w tym miesiącu i będę stratny jak przewieziesz swój tyłek na moim siedzeniu