Niezadbana kobieta?

[melkmeisje]

[1=980cf4958a6e724c916e7ad b24f4c6159aa2df82_65d7e02 c47328;87572990]PS. Mija, nie, żebym się czepiała, ale już któryś raz widzę, że używasz idiomu "to have a sweet tooth". On nie istnieje w języku polskim a w angielskim go osobiście nie lubię, pamiętam moje pierwsze zdziwienie "ale o co chodzi, jaki słodki ząb, bez sensu".

Wysłane z aplikacji Forum Wizaz[/QUOTE]


Dzięki, też to zauważyłam, ale nie chciałam się czepiać. No nie ma takiego frazeologizmu "mam słodki ząb". to tak jakbyś powiedziała np. "mam zielony kciuk" też coś takiego w polskim nie istnieje




Wysłane z iPhone za pomocą Tapatalk

[Ava_]

[1=980cf4958a6e724c916e7ad b24f4c6159aa2df82_65d7e02 c47328;87572990]Ja wtedy gdy przytyłam też od razu odczułam, po prostu czułam, jak ten brzuch mi się lekko trzęsie przy chodzeniu, dlatego troche mnie dziwi, że można tego nie zauważyc, skoro to są odczucia fizyczne. Teraz znowu zbudowałam tylko troszkę mięśni i też inaczej odczuwam cialo, nie muszę patrzeć w lustro, żeby czuć, że coś się zmieniło. No ale jak widać każdy ma inaczej.
Wysłane z aplikacji Forum Wizaz[/QUOTE]


Widac rozna maja ludzie swiadomosc ciala. Ja wagi nie musze sprawdzac, ale zauwazam np lezac w wannie, ze brzuch jakis podejrzanie zaokraglony. Aktualnie odchudzam sie do wakacji, czasem wrzuciloby sie cos slodkiego, ale jak mysle ze bede plakac patrzac na swoje zdjecia w bikini to od razu mi sie odechciewa.


Wysłane z aplikacji Forum Wizaz

[Hultaj]

No cóż, można. Jak tu już było napisane - widzisz ale nie widzisz. Nie dociera, a jak dotrze to jest już za późno.

z doświadczenia - każdy kilogram a nawet dużo mniej czują osoby którym na tym zależy, wręcz drobiazgowo żeby nie powiedzieć na granicy obsesji trzymania określonej figury.
Jak się nie ma parcia na to to naprawdę mało kto przejmuje się tym czy robi się krąglejszy. Nie tyje się drastycznie z dnia na dzień więc ciało też stopniowo się adaptuje. Aż dojdzie do takiego etapu jak np. opisała Ellen ze człowiek nie zawiąże sobie sznurówek. A wtedy już na motywację i np. odstawienie słodyczy od których jest się uzależnionym może być za trudno. W każdym razie na tyle trudno żeby woleć to olać, nie katować się dietami i kupić sobie ładny ciuch w rozmiarze 3xl.

[pandemonium4]

Ja uważam, że otyłość to większa zaniedbanie niż niepoprasowane ciuchy. Ponieważ to jest zaniedbanie swojego zdrowia. Piszecie, że zaniedbaniem jest jeśli ktoś nadmiernie się poci, czy ma łojotok, a wg mnie nie mniejszym zaniedbaniem jest nadmierne tycie. We wszystkich przypadkach należałoby pójść do lekarza i nad tym zapanować. Tym bardziej nad tyciem, jeśli nie jest wynikiem choroby, można zapanować samemu. Można to olać ale wtedy zrozumcie to, że ktoś inny olał inne sprawy, bo też mu na tym aż tak nie zależało, albo też stopniowo się do tego zaadaptował. Bardzo subiektywny wątek.

Ja zazwyczaj nie dostrzegam jak kto wygląda, bo mało mnie to obchodzi. Czasem jestem zszokowana czyimś gustem jeśli rzuca się w oczy Dopiero jak ktoś śmierdzi to wtedy bardzo negatywnie to odbieram.

[VI4]

Napisane przez Hultaj

z doświadczenia - każdy kilogram a nawet dużo mniej czują osoby którym na tym zależy, wręcz drobiazgowo żeby nie powiedzieć na granicy obsesji trzymania określonej figury.
Jak się nie ma parcia na to to naprawdę mało kto przejmuje się tym czy robi się krąglejszy. Nie tyje się drastycznie z dnia na dzień więc ciało też stopniowo się adaptuje. Aż dojdzie do takiego etapu jak np. opisała Ellen ze człowiek nie zawiąże sobie sznurówek. A wtedy już na motywację i np. odstawienie słodyczy od których jest się uzależnionym może być za trudno. W każdym razie na tyle trudno żeby woleć to olać, nie katować się dietami i kupić sobie ładny ciuch w rozmiarze 3xl.

ciało się może i adaptuje, ale ubrania nie - nie wiem jak można nie zauważyć, że się przytyło 5 kilo, przecież to jeden rozmiar ubrań. A już przytyć 20 i nie widzieć tego w tzw międzyczasie - kosmos. Ja przytyłam parę kilo w ciągu kilku lat i mam pół szafy ciuchów, których nie mogę nosić - bo wcześniej były dopasowane, więc przy +5 kilo są za ciasne. Mnie tam ciuch nie pociesza - bo źle się czuję z tymi kilogramami, i źle w nimi wyglądam, i żaden ciuch tego nie poprawi.

[Finlora]

Napisane przez VI4

ciało się może i adaptuje, ale ubrania nie - nie wiem jak można nie zauważyć, że się przytyło 5 kilo, przecież to jeden rozmiar ubrań. A już przytyć 20 i nie widzieć tego w tzw międzyczasie - kosmos. Ja przytyłam parę kilo w ciągu kilku lat i mam pół szafy ciuchów, których nie mogę nosić - bo wcześniej były dopasowane, więc przy +5 kilo są za ciasne. Mnie tam ciuch nie pociesza - bo źle się czuję z tymi kilogramami, i źle w nimi wyglądam, i żaden ciuch tego nie poprawi.

Jeżeli nosisz luźne ciuchy albo z gumką to naprawdę nic dziwnego.
Poza tym ile razy można mówić - widzisz, że przytyłaś ale nie dociera albo nie zdajesz sobie sprawy z tego jak jest źle.

Wysłane z aplikacji Forum Wizaz

[megamag]

Napisane przez Finlora

Jeżeli nosisz luźne ciuchy albo z gumką to naprawdę nic dziwnego.

Trudno sobie wyobrazić ubranie, które rozciągnie się o 2o kilo...

[Limonka2738]

Napisane przez megamag

Trudno sobie wyobrazić ubranie, które rozciągnie się o 2o kilo...

E tam. Zdziwiłabyś się.

Wysłane z aplikacji Forum Wizaz

[Hultaj]

ciało się może i adaptuje, ale ubrania nie - nie wiem jak można nie zauważyć, że się przytyło 5 kilo, przecież to jeden rozmiar ubrań. A już przytyć 20 i nie widzieć tego w tzw międzyczasie - kosmos. Ja przytyłam parę kilo w ciągu kilku lat i mam pół szafy ciuchów, których nie mogę nosić - bo wcześniej były dopasowane, więc przy +5 kilo są za ciasne. Mnie tam ciuch nie pociesza - bo źle się czuję z tymi kilogramami, i źle w nimi wyglądam, i żaden ciuch tego nie poprawi.

no i sama sobie zawarłaś kwintesencję problemu o której m.in. cały czas mowa. Trzymasz za małą garderobę i źle czujesz się z nadwagą ale jednocześnie od kilku lat nie potrafisz poradzić sobie z czymś tak obiektywnie prostym jak zrzucenie kilku kg.

---------- Dopisano o 17:34 ---------- Poprzedni post napisano o 17:26 ----------

nie wiem jak można nie zauważyć, że się przytyło 5 kilo, przecież to jeden rozmiar ubrań. A już przytyć 20 i nie widzieć tego w tzw międzyczasie - kosmos.

jeśli zawsze ważyłaś np. 55 kilo i słyszałaś jaka to jesteś zgrabna i w ogóle i przytyjesz 20 kilo to jasne że zauważysz i to z przytupem. Już ci tam niejeden bliski wytknie że się rozlałaś. Ale jeśli ważysz np. 75-80 i żyjesz ze świadomością że dla społeczeństwa i tak od zawsze jesteś ta ''za gruba'' to jasne że zbytnio nie ''zauwazysz'' kiedy z 80 zrobi się 100.

Przy 80 rzadko kto cię będzie komplementował że świetnie wyglądasz chyba że jesteś w typie urody modelek plus size gdzie te kobiety mają nie tylko ładne buzie ale też kobiecie proporcje typu fajne piersi pupa i talia tyle że w wersji powiększonej. Tak bardziej w typie Iskra Lawrence, bo już Tess Holiday to jest naprawdę z tych dużych kobiet. Większość ludzi jednak tyjąc nie zyskuje na zgrabności sylwetki więc osób w typie Iskra wielu nie ma.

[VI4]

Napisane przez Hultaj

no i sama sobie zawarłaś kwintesencję problemu o której m.in. cały czas mowa. Trzymasz za małą garderobę i źle czujesz się z nadwagą ale jednocześnie od kilku lat nie potrafisz poradzić sobie z czymś tak obiektywnie prostym jak zrzucenie kilku kg.

Pewnie - tylko primo - nie mam nadwagi. Ważę kilo więcej niż kiedyś, ale nadal do nadwagi sporo mi brakuje. Secundo - widzę, że trzeba coś zrobić, po kilku kilogramach - nie wiem jak można ten moment przegapić i dobić do 20 kilo na plusie (wyłączam oczywiście osoby chorujące na depresję etc, to insza inszość). Poza tym - w sumie to obiektywnie nawet nie jest tak, że powinnam na siłę chudnąć - w tej chwili, wieku 42 lat ważę 71-72 kilo przy wzroście 180cm.

[Hultaj]

Pewnie - tylko primo - nie mam nadwagi. Ważę kilo więcej niż kiedyś, ale nadal do nadwagi sporo mi brakuje. Secundo - widzę, że trzeba coś zrobić, po kilku kilogramach - nie wiem jak można ten moment przegapić i dobić do 20 kilo na plusie (wyłączam oczywiście osoby chorujące na depresję etc, to insza inszość). Poza tym - w sumie to obiektywnie nawet nie jest tak, że powinnam na siłę chudnąć - w tej chwili, wieku 42 lat ważę 71-72 kilo przy wzroście 180cm.

Nie wiem czy ty powinnaś być szczuplejsza czy nie.
Natomiast połowa twojej szafy to za małe ubrania oraz źle się czujesz w swoim rozmiarze więc wcale swojej wagi nie akceptujesz.
Żadne primo, robisz to samo co osoby z większą ilością dodatkowych kilogramów.
Za niezgubienie kilku kilogramów odpowiada dokładnie ten sam rodzaj lenistwa w tyłku i nie chce mi się co 40 kg np. Tyle tylko że ty nie masz kłopotu z zawiązaniem sobie butów ale też - ile osób ze znaczną nadwagą prosi kogokolwiek by zawiązał im buty. Prędzej kupi wsuwane mokasyny.

[Finlora]

Pewnie zabrzmię jak "nie masz dzieci, więc się nie wypowiadaj" czego nienawidzę ale wkurza mnie jak osoba, która jest szczupła i nie miała nigdy problemu z nadprogramowymi kilogramami mówi "nie wiem jak można nie zauważyć". Nie potraficie po prostu przyjąć do wiadomości, że można? Albo że się widzi ale nie dociera? Albo w trakcie tycia człowiekowi to aż tak bardzo nie przeszkadza i budzi się dopiero kiedy tych kilogramów jest 20? Zwłaszcza jeśli nigdy nie było się szczególnie szczupłą i nie zależało nam na tym, żeby być?

[b872d78680f891d873273d31baaf276c9d6e57ec_6594a44f1cc14]

Napisane przez melkmeisje

Dzięki, też to zauważyłam, ale nie chciałam się czepiać. No nie ma takiego frazeologizmu "mam słodki ząb". to tak jakbyś powiedziała np. "mam zielony kciuk" też coś takiego w polskim nie istnieje
Wysłane z iPhone za pomocą Tapatalk

znam i używam .


I teraz będę mówiła ze ktoś ma "słodki ząb" normalnie mnie to zachwyca. Cudne

---------- Dopisano o 16:55 ---------- Poprzedni post napisano o 16:52 ----------

Napisane przez VI4

ciało się może i adaptuje, ale ubrania nie - nie wiem jak można nie zauważyć, że się przytyło 5 kilo, przecież to jeden rozmiar ubrań. A już przytyć 20 i nie widzieć tego w tzw międzyczasie - kosmos. Ja przytyłam parę kilo w ciągu kilku lat i mam pół szafy ciuchów, których nie mogę nosić - bo wcześniej były dopasowane, więc przy +5 kilo są za ciasne. Mnie tam ciuch nie pociesza - bo źle się czuję z tymi kilogramami, i źle w nimi wyglądam, i żaden ciuch tego nie poprawi.

przytyłam 5 kg i noszę te same ubrania co wcześniej. Lubię nosić ubrania luźne a nie dopasowane więc nie muszę wymieniać garderoby.

[Finlora]

[1=b872d78680f891d873273d3 1baaf276c9d6e57ec_6594a44 f1cc14;87574422]
przytyłam 5 kg i noszę te same ubrania co wcześniej. Lubię nosić ubrania luźne a nie dopasowane więc nie muszę wymieniać garderoby.[/QUOTE]Przy 5kg miałam dokładnie tak samo.

[b872d78680f891d873273d31baaf276c9d6e57ec_6594a44f1cc14]

Napisane przez Finlora

Pewnie zabrzmię jak "nie masz dzieci, więc się nie wypowiadaj" czego nienawidzę ale wkurza mnie jak osoba, która jest szczupła i nie miała nigdy problemu z nadprogramowymi kilogramami mówi "nie wiem jak można nie zauważyć". Nie potraficie po prostu przyjąć do wiadomości, że można? Albo że się widzi ale nie dociera? Albo w trakcie tycia człowiekowi to aż tak bardzo nie przeszkadza i budzi się dopiero kiedy tych kilogramów jest 20? Zwłaszcza jeśli nigdy nie było się szczególnie szczupłą i nie zależało nam na tym, żeby być?

ja to mam w tyle czy tyje czy chudnę. Moja waga nie jest zależna ode mnie tylko od mojego stanu zdrowia. A na to nie mam wpływu.

---------- Dopisano o 17:25 ---------- Poprzedni post napisano o 17:19 ----------

Napisane przez sublips

Natomiast mnie ludzie potrafili też wytknąć, że przytyłam i komentować moje jedzenie, więc widzę to po prostu globalnie tak, że istnieje społeczne przyzwolenie na komentowanie cudzej sylwetki czy jedzenia. Ludzie powinni w ogóle się tego oduczyć, ale to chyba pozostanie w sferze wizji utopijnych.

ciekawe że nikt nie komentuje zbyt rzadkich wizyt u stomatologa czy ginekologa.

---------- Dopisano o 17:30 ---------- Poprzedni post napisano o 17:25 ----------

Napisane przez Tepsa

Raz na jakiś czas ok, ale notorycznie to słabo wygląda
Ja staram się o odrost dbać, siwe włosy są bezwzględne....odprysk ok do zaakceptowania, ale nieświeży oddech, brudne koszule to już słaby znak

Wysłane z aplikacji Forum Wizaz

nie wiesz czy ktoś nie walczy w refluksem,chorymi zatokami czy nawracającymi problemami z migdałkami. Jak masz jakiś pomysł jak to wyleczyć od razu, jednorazowo to dawaj. Ja mam problem z refluksem i z migdałkami. Czekam na konkretne pomysły bo mój laryngolog i lekarz rodzinny rozkładąją ręce.

[cava]

Tak sobie to rozkminialam i doszłam do wniosku, że dla mnie niezadbanie to jest jakiś luźny zbiór cech, który tworzy ogólne wrażenie.
Jak ktoś na 1, 2 czy nawet więcej takich, to wciąż może nie być przeze mnie uznany za zaniedbanego.
Musi to być już jakaś całość robiąca wrażenie w pełni negatywne.

Znam osoby które mają wg. mnie bardzo duża nadwagę, ale ogólnie uważam ze są bardzo zadbane. Osoby które się intensywnie pocą, ale też widzę ze się przebierają, piorą, myją, nie śmierdzą 3 dniowym potem. Mają obgryzione paznokcie i skórki, ale resztę zadbana to co najwyżej pomyśle ze są nerwowe i mają taki nałóg ( a kto jakiegoś nie ma?) a nie ze niezadbane.
Też np. Nie odczytuje za zadbanie np. Cech które często są z tym łączone. Np. posiadania hybryd. Wiem jak niszczą paznokcie, no to tak średnio dla mnie to zadbanie. Prędzej zazdroszczę osobom które noszą własne paznokcie w świetnym stanie, nawet krótkie, albo tylko pociągnięte odzywką.
Musi być splot różnych cech.

[1a1574568a9ae6256c77117bb8a68c832bc8434a_5e8bb4a00727e]

Hmm... wlasciwie to cos specyficznego. Ubranie przesiakniete zapachem dymu papierosowego. Nie chodzi mi o kogos, kto swiezo wypalil papierosa i czuc dym. Bardziej taki parodniowy zapach niewywietrznej kurtki albo noszeniu tych samych ubran przesiaknietych dymem.

Ugh.

[Limonka2738]

Napisane przez Hultaj

no i sama sobie zawarłaś kwintesencję problemu o której m.in. cały czas mowa. Trzymasz za małą garderobę i źle czujesz się z nadwagą ale jednocześnie od kilku lat nie potrafisz poradzić sobie z czymś tak obiektywnie prostym jak zrzucenie kilku kg.

---------- Dopisano o 17:34 ---------- Poprzedni post napisano o 17:26 ----------

jeśli zawsze ważyłaś np. 55 kilo i słyszałaś jaka to jesteś zgrabna i w ogóle i przytyjesz 20 kilo to jasne że zauważysz i to z przytupem. Już ci tam niejeden bliski wytknie że się rozlałaś. Ale jeśli ważysz np. 75-80 i żyjesz ze świadomością że dla społeczeństwa i tak od zawsze jesteś ta ''za gruba'' to jasne że zbytnio nie ''zauwazysz'' kiedy z 80 zrobi się 100.

Przy 80 rzadko kto cię będzie komplementował że świetnie wyglądasz chyba że jesteś w typie urody modelek plus size gdzie te kobiety mają nie tylko ładne buzie ale też kobiecie proporcje typu fajne piersi pupa i talia tyle że w wersji powiększonej. Tak bardziej w typie Iskra Lawrence, bo już Tess Holiday to jest naprawdę z tych dużych kobiet. Większość ludzi jednak tyjąc nie zyskuje na zgrabności sylwetki więc osób w typie Iskra wielu nie ma.

Dokładnie tak jest.

Jeśli zawsze jesteś tym grubym wielorybem i i tak nosisz wielkie ubrania, bo wyglądasz jak guano. Jeśli się nie ważysz, bo i tak jesteś śmieciem i nie oglądasz się w lustrze, bo patrzeć nie możesz, to 30 kilo łatwo przeoczyć.

Wysłane z aplikacji Forum Wizaz

[niepogodna]

Dla mnie zaniedbani ludzie to tacy, którzy mają normalne warunki, np. bieżącą wodę, pralkę, ilość pieniędzy wystarczającą na normalne życie, dentystów, specjalistów, a mimo to chodzą brudni, spoceni, nie zmieniają ubrań, mają nieświeży oddech. Permanentnie. Nie mówię tutaj o przypadkach chorób (hormonalnych, psychicznych, somatycznych typu nieświeży oddech od żołądka) ani o dniach, kiedy nam się nie chce, więc idziemy di sklepu w dresie i z tłustymi włosami. Wiadomo, trudno pachnieć kwiatami 24/7, zwłaszcza latem, w komunikacji miejskiej gdy jest 30 stopni, a my po 8h pracy. Ale np. znam przypadek faceta po 40stce (dalsza rodzina), który nie kąpał się z lenistwa. Nie był biedny ani chory psychicznie, tylko wieczorem nie chciało mu się myć, zasypiał przed telewizorem, a później szedł do łóżka brudny, zmieniał koszulę raz na parę dni i śmierdział potem. Żona prosiła, rozmawiała, groziła, próbowała, aż w końcu dała spokój. Ale pan jak śmierdział, tak śmierdzi.



A co do tycia, to można nie zauważyć 5kg. Zależy, jak się tyje. Ja w którymś momencie swojego życia przytyłam właśnie 5kg. Oczywiście, wizualnie trochę się różniłam (ale bez przesady), ubrania pasowały. Po wejściu na wagę się przeraziłam. Ale ja tyję w dolnych partiach ciała, głównie uda (brzuch i piersi raczej nie), a spodnie są rozciągliwe, więc ciuchy pasowały.

[kasztanka3]

Napisane przez Finlora

Przy 5kg miałam dokładnie tak samo.

Ja rowniez, lata temu. Kolezanka to skwitowala tekstem "w mozg Ci poszlo"

[Ava_]

5kg to wlasnie taki skok na granicy. Jesli zdarza mi sie przytyc to wlasnie o 5kg. Przy 2-3kg widze roznice w swoim ciele, ale machne reka. Przy 5 powoli ubrania staja sie ciasne. Od liceum nosze ten sam rozmiar, czesto te same ciuchy, wiec widze ze spodnie rurki jakies ciasne w pasie. Wiec zbijam i tak do nastepnego razu. Wiec bez przesady ze 5kg to juz rozne rozmiarowki, można przeoczyć jeśli się nie patrzy są bardzo. A jeśli ktoś woli luźne ubrania to tym bardziej.


Wysłane z aplikacji Forum Wizaz

[Mijanou]

[1=980cf4958a6e724c916e7ad b24f4c6159aa2df82_65d7e02 c47328;87572990]

PS. Mija, nie, żebym się czepiała, ale już któryś raz widzę, że używasz idiomu "to have a sweet tooth". On nie istnieje w języku polskim a w angielskim go osobiście nie lubię, pamiętam moje pierwsze zdziwienie "ale o co chodzi, jaki słodki ząb, bez sensu".

Wysłane z aplikacji Forum Wizaz[/QUOTE]

Wybacz, ja jestem dwujęzyczna od urodzenia i czasem zdarza mi się przekładać idiomy z języka na język zanim pomyślę i brzmi, jak brzmi. Popracuję nad tym

[Mijanou]

Napisane przez niepogodna

A co do tycia, to można nie zauważyć 5kg. Zależy, jak się tyje. Ja w którymś momencie swojego życia przytyłam właśnie 5kg. Oczywiście, wizualnie trochę się różniłam (ale bez przesady), ubrania pasowały. Po wejściu na wagę się przeraziłam. Ale ja tyję w dolnych partiach ciała, głównie uda (brzuch i piersi raczej nie), a spodnie są rozciągliwe, więc ciuchy pasowały.

No ale nie czujesz, że jest Ci ciężej chodzić i szybciej się męczysz wykonując codzienne czynności? Bo ja nie muszę włazić na wagę, żeby to czuć. I generalnie, jeśli przytyję to robię się jakby bardziej leniwa i nic mi się nie chce. Chętniej wtedy "poleguję" i ze zwiększoną gorliwoscią szukam słodyczy albo myślę, co by tu jeszcze zjeść.

[Finlora]

Napisane przez Mijanou

No ale nie czujesz, że jest Ci ciężej chodzić i szybciej się męczysz wykonując codzienne czynności?

Pytanie nie do mnie ale odpowiem: nie. Przy 15-20 owszem, ale na pewno nie przy 5.

[Mijanou]

Napisane przez Finlora

Pytanie nie do mnie ale odpowiem: nie. Przy 15-20 owszem, ale na pewno nie przy 5.

Czyli po prostu mam chyba szczęście z tym systemem ostrzegawczym organizmu. No ale może dlatego, że ja jestem w ciągłym biegu, to odczuwam dodatkowe kilogramy szybko.

[Finlora]

Napisane przez Mijanou

Czyli po prostu mam chyba szczęście z tym systemem ostrzegawczym organizmu. No ale może dlatego, że ja jestem w ciągłym biegu, to odczuwam dodatkowe kilogramy szybko.

Ja też dużo się ruszam i nie zauważam.

[1a1574568a9ae6256c77117bb8a68c832bc8434a_5e8bb4a00727e]

Ja czuje, ze utylam 5 kg, nie tyle o ciuchach (po niektorych tak), co po stanikach - nagle musze siegnac po wieksze. Co wbrew pozorom, fajne nie jest, bo te nowe, mniejsze mam fajne, dlatego pilnuje wagi.

[Finlora]

[1=1a1574568a9ae6256c77117 bb8a68c832bc8434a_5e8bb4a 00727e;87575996]Ja czuje, ze utylam 5 kg, nie tyle o ciuchach (po niektorych tak), co po stanikach - nagle musze siegnac po wieksze. Co wbrew pozorom, fajne nie jest, bo te nowe, mniejsze mam fajne, dlatego pilnuje wagi.[/QUOTE]

Ja z kolei przytyłam ostatnio kilka kilo i staniki noszę cały czas te same. Ciuchy też i wcale nie są jakieś bardzo luźne. Najgorsze są spodnie bo teraz praktycznie wszystkie są z dodatkiem elastanu więc i tak człowiek się mieści. I nie, nie są za ciasne.

[kasztanka3]

[1=1a1574568a9ae6256c77117 bb8a68c832bc8434a_5e8bb4a 00727e;87575996]Ja czuje, ze utylam 5 kg, nie tyle o ciuchach (po niektorych tak), co po stanikach - nagle musze siegnac po wieksze. Co wbrew pozorom, fajne nie jest, bo te nowe, mniejsze mam fajne, dlatego pilnuje wagi.[/QUOTE]

To u mnie cycki to jedyna rzecz, ktora sie nie powieksza, kiedy przybywa mi kilka kilo.
Ale nie narzekam, maja dobry rozmiar, taki w sam raz.

[tinkerver2]

Ooo ja wiem. Mam koleżankę, z byłej pracy, która ma szare, pokruszone zęby. Zwłaszcza 1 i 2, 1 ma mocno zepsute, co widać gołym okiem.

Wysłane z mojego moto g(7) power przy użyciu Tapatalka