Skutki tkwienia w toksycznej relacji. Przestroga. - Wizaz.pl

Wróć   Wizaz.pl > Kobieta > Intymnie

Notka

Intymnie Forum intymnie, to wyjątkowe miejsce, w którym podzielisz się emocjami, uczuciami, związkami oraz uzyskasz wsparcie i porady społeczności.

Odpowiedz
 
Narzędzia
Stary 2019-12-01, 21:45   #1
Wool12
Przyczajenie
 
Zarejestrowany: 2017-09
Wiadomości: 16

Skutki tkwienia w toksycznej relacji. Przestroga.


Witam Drogie Panie,
Mój wpis będzie swego rodzaju spowiedzią, lecz przede wszystkim chciałbym, aby był on przestrogą dla wszystkich, którzy tkwią w toksycznych relacjach, a nie wykończyły ich jeszcze psychicznie. Bądź też dla tych którzy mimo przeczytania mojej "spowiedzi" będą mieli wątpliwą przyjemność w niej tkwić.
Ostrzegałem.
Również bardzo chciałbym, aby wypowiedziały się osoby, które mają za sobą taką relacje (o zgrozo, albo więcej niż jedną), aby uzupełnić wątek.
Każda relacja jest inna, lecz w większości przypadków mają coś ze sobą wspólnego.
Osobom, które nigdy nie doświadczyły toksycznej relacji chciałbym pogratulować. Niezależnie, czy jest to dziełem przypadku (trafienie na odpowiedniego partnera) czy też świadomym wyborem i odcięciem się w miarę szybko.
Zazdroszczę wam.

Dobrze, więc zaczynajmy.
Na wstępie chciałbym się przedstawić.
Nazywam się Krzysiek, mam lat 18. Chodzę do trzeciej klasy szkoły średniej.
Od najmłodszych lat cierpiałem na nadwagę. Podchodziło to nawet pod otyłość stopnia pierwszego.
Średnio byłem lubiany przez rówieśników, przez to trochę zamykałem się w domu i bardzo dużo grałem na komputerze (nie żeby ten układ mi nie odpowiadał. Uwielbiałem grać).
Podstawówkę skończyłem z bardzo słabymi stopniami.
Pamiętam, że z historii z której za niedługo piszę rozszerzoną
maturę miałem dwójkę (o zgrozo haha).
Średnio mi zależało na czymkolwiek. Po szkole jakiś komputer, do nocy i sumie we wszystko miałem wywalone.
Nauka była dla mnie słowem obcym i często symulowałem choroby, byle tylko nie iść do szkoły i grać cały dzień.
Mama regularnie musiała zostawać na wywiadówkach dłużej.
Generalnie nie byłem materiałem na nic wartościowego.
Pamiętam jak mając korki z matematyki w szóstej klasie nauczyciel powiedział, że jak pójdę do tego gimnazjum, to zginę i generalnie że jak skończę szkołę to będzie dobrze.
Coś we mnie wtedy pękło. Poczułem, że to tak nie może być.
NIKT nie będzie mi mówić, że skończę jako degenerat. NIKT.
Jednak, i tak to miałem to gdzieś. Wiedziałem, że jak będę chcieć to się nauczę. Aktualnie ważniejszy był minecraft i nowy ekwipunek.

Przyszedł czas wyników egzaminów szóstoklasisty.
Wynik tragiczny 14/40 punktów.
Gimnazjum rejonowe.
Szamrane typki tam trafiały.
Pamiętam, jak przyszedłem na rozpoczęcie.
Grubiutki, w niebieskiej kurteczce.
Czułem wtedy, że mam "świeżą kartę"
Dobrze zacząłem, dostawałem jakieś czwórki, trójki. Nawet wpadały jakieś piątki.
Fajerwerków nie było. Pierwsza klasa skończona z jakąś średnią 3,5. Nic wielkiego, ale jak wtedy na mnie to mimo wszystko było to "coś"
W drugim roku nie wydarzyło się nic szczególnego.
Trzecia klasa, to jednak przełom.
Ukierunkowałem się na Wos i Historię.
Szło mi bardzo dobrze z tych przedmiotów. Zamarzyła mi się kariera prawnika, jednak to był (i w sumie dalej jest) świadomy wybór. Nie podparty amerykańskimi filmami, tylko tym, że to naprawdę lubiłem.
Egzamin gimnazjalny, to prawdziwe przeciwieństwo egzaminu sprzed trzech lat.
Wyniki plus oceny pozwoliły dostać mi się do najlepszego liceum w mieście. Byłem w siódmym niebie. Czułem, że jakoś tak się zmieniłem.
Zacząłem nawet czytać książki.
Jednak to nie jedyna moja przemiana w tamtym roku. Rozpocząłem również odchudzanie. NIKT we mnie nie wierzył. Nawet moja mama, która mnie bardzo kocha.
Zrzuciłem 25 kilogramów w pół roku.

LICEUM (krótko streszczę, ponieważ muszę przejść w końcu do głównego wątku, czyli toksycznej miłości)
Na początku liceum pierwsza dziewczyna mną się zainteresowała.
Jezus, jaki ja byłem zaskoczony. Pamiętam, jak napisała do mnie i zaproponowała kawę, czy zaprowadziła mnie do sekretariatu za rekę.
Myślałem sobie (ale jak to mną, tym Krzysiem?) W głowie dalej funkcjonowałem jako gruba osoba.
Poszedłem na pierwszą randkę w pierwszej liceum. Właśnie z tą dziewczyną.
Przez mój brak zdecydowania i generalnie, przez szereg różnych rzeczy nam nie wyszło (to ta dziewczyna, co opisałem ją tutaj dwa lata temu)
Wiem, że byłem bardzo bierny ale to dlatego, bo miała wtedy chłopaka.
Pamiętam, jak chciałem mu dorównać i zacząłem ćwiczyć na siłowni (on już trochę ćwiczył) och cholera!
Nawet trenera sobie załatwiłem. Ostro ćwiczyłem. Czułem się świetnie. Trener stał się moim kumplem.
Żyłem nadzieją, że ona jakoś się mną zainteresuje.
Nic z tego nie wyszło. Choć w sumie już mi nawet nie zależało.
No ale na siłowni zostałem. Bardzo to lubiłem. Czułem się tak fajnie.
Druga klasa Liceum, to dalszy rozwój. Dużo nauki, mało czasu wolnego. Pierwsze imprezki...
A może bardziej powinienem powiedzieć ciąg imprezowy.
Od stycznia, do grudnia (dnia dzisiejszego) opuściłem może z 4 piątki. Jak nie mniej.
W szkole wyniki przyzwoite. W klubach poznawałem kobiety. Nic na dłużej. Jakieś szybkie całowania. Źle się z tym czułem. Brałem numery, ale to były kobiety nastawione tylko na zabawę i po imprezie nawet nie chciały mnie znać. Ja chciałem poznać kogoś na dłużej. Uczyłem się relacji z kobietami.
W okolicach kwietnia poznałem Martynę.
Rok starsza, piękna dziewczyna. Nie pocałowałem jej na imprezie, bo bałem się, że będzie jej później głupio i się nie spotkamy po imprezie. A naprawdę po rozmowie jak i całokształcie mega mi się spodobała.
Mieliśmy się spotkać, ale ona miała maturę i jakoś nam nie wyszło...
Odpuściłem. Myślałem sobie "szkoda, fajna była. No cóż takie życie"
W czerwcu spotkałem ją drugi raz. Była z koleżanką. Koleżankę bardzo polubiłem. Z Martyną znów było super. Przetańczyliśmy cała imprezę.
Cholera! Jaki ja byłem szczęśliwy. Znów mieliśmy się ugadać, ale coś nam nie wychodziło. Bo ja wyjazd, ona wyjazd i tak dalej. Odpuściłem, ale czasem pisałem z jej koleżanką bo ją polubiłem.
Mówiłem, że Martyna to super dziewczyna, ale jakoś ona chyba jest na nie. Ona mówiła "Coś ty Krzysiek!! Nie jest to prawda"
Umówiliśmy się w lipcu.
I od tego czasu spotykamy się regularnie.
Zawsze było super. Od drugiego spotkania pocałunki i tak dalej.
Było super. Jakoś na 7 spotkaniu ustaliliśmy się, że spotykamy się tylko ze sobą.
Bywał czas, że dłużej się nie odzywaliśmy do siebie i bywało gorzej, jednak zawsze ona była w moim życiu.
Oboje inwestowaliśmy w tą relacje.
Formalnie nie byliśmy w związku, jednak było fajnie.
Ona odwoziła mnie do domu, dokładała się do spotkań. Była super!
We wrześniu przyszedł kryzys. Powiedziała mi, że nie może się ze mną spotykać, bo jej brakowało mojej obecności. Na spotkaniach super, ale potem znikałem (rzadko się kontaktowaliśmy między spotkaniami)
Skończyliśmy ze sobą, ale podczas powrotu jak ją odprowadzałem ciągle się całowaliśmy.
Było cudownie.
Jednak koniec to koniec. Powiedziałem sobie "Tak musi być"
Choć przyznam szczerze, że bardzo to przeżywałem.
Pamiętacie, jak na początku pisałem, że od małego miałem wszystko w dupie?
To półprawda. Miałem wszystko w dupie od małego, tylko nie... Martynę.
Powoli się odkopywałem z mułu.
Trochę zacząłem zawalać szkołę, stopnie się pogorszyły, ale bez tragedii.
Wspólna koleżanka trzy tygodnie po naszym "końcu" zrobiła imprezkę. Pytała się, czy mielibyśmy coś przeciwko swojej obecności. Nie mieliśmy nic przeciwko, bo nigdy się nie pokłóciliśmy.
Byłem Ja, Martyna i X (to nasza przyjaciółka)
Niestety...
Na imprezie doszło do czułości. Ze względu na obecność przyjaciółki skończyło się na pocałunkach ( w ukryciu) i podobnym.
Zaczeliśmy się znów spotykać.
Jednak Martyna przed tym powiedziała mi o dwóch chłopakach.
O swoim przyjacielu, z którym się pocałowała jak mieliśmy wyłączność i o gościu z którym się spotkała kilka razy, ale to już po naszym "zerwaniu"
Wybaczyłem.

Później znów trzy tygodnie sielanki.
Dla kontrastu- spotkanie na którym mi oznajmiła, że nie potrafi się zakochać. Czuje, że byłaby ze mną bardzo szczęśliwa, ale ona nie potrafi. W dalszej części spotkania znów się całowaliśmy i było fantastycznie.
Całkowicie się poddałem. Wtenczas psychicznie byłem już wrakiem. Pomimo tego, że zazwyczaj byłem silny psychicznie tutaj wysiadałem.
Nie uczyłem się do szkoły. Nie mogłem o niczym myśleć.
Wiedziałem, że to nie koniec naszej historii, bo... zgodziła się dwa tygodnie przed tym, żeby iść ze mną na studniówkę!
Po półtorej tygodnia braku kontaktu napisałem do niej, czy na pewno idzie ze mną na studniówkę bo podaje preferencje żywieniowe partnerki.
Zgodziła się bez problemu (co do cholery?)
Zaproponowałem ćwiczenie poloneza. Zaprosiła mnie do siebie, żeby "poćwiczyć".
Żadnych prób poloneza nie było. Po około 10 minutach rzuciliśmy się na siebie i zaczęliśmy się całować. Był peeting.
Powiedziała "brakowało mi ciebie"
Przez te półtorej tygodnia spotkała się z jakimś gościem, ale nic do niego nie czuła.
Jestem jedynym chłopakiem z którym tak długo ma relację. Zazwyczaj uciekała do 5 spotkań.
Spotkaliśmy się teraz w sobotę. Super spędzony czas, sama znów łapała za rękę, całowała. Sielanka.
Nawet żartowała i mówiła Martyna (moje nazwisko) haha .
Pytała się, czy ma zacząć brać tabletki antykoncepcyjne, czy będziemy się inaczej zabezpieczać (rozmawiamy o seksie, ma ochotę na to)
Wieczorem pisała, żebym wpadł w przyszłym tygodniu. Była pijana.
Potem poszła z X na imprezę.
Dziś wieczorem napisała o to, żebym wysłał jej nasze wspólne zdjęcia. Ugadaliśmy się na jutro.
Dziś od X dowiedziałem się, że Martyna ma Tindera.
Dowiedziałem się przypadkiem, bo Martyna sparowała się z kandydatem na partnera X
Testowała go poprzez pisanie sprośnych wiadomości.
Aha, no i spędzamy w czwórkę sylwestra (Ja,Martyna,X, "Luby" X)
Zapowiada się za☠☠☠iście. Gościu będzie mieć ochotę na dziewczynę, która przyjdzie ze mną.

Ja X powiedziałem, że mam jedną dziewczynę z którą się spotykam (od niedawna)
Zapytałem się, co ona o tym myśli. Co powinienem zrobić, bo lecę w sumie na dwa fronty. Choć z Martyną nie mamy ustalonych żadnych zasad. Bo nie jesteśmy razem ani nic (no ale za rączkę, to już łapie, całuje i tak dalej...)
Powiedziała, żebym Martynę traktował jako przyjemność.
Chyba dosadnie daje mi do zrozumienia, że ta dziewczyna traktuje mnie tylko i wyłącznie jako partnera do seksu.
Aktualnie jestem na huśtwace emocjonalnej.
Mój stan uzależniony jest od Martyny.
Od chłopaka atrakcyjnego dla kobiet, cieszącego się życiem, mającym plany stałem się... wrakiem.
Wrakiem, który poprzez miłość stracił siebie i wielce prawdopodobne, że zawali maturę. Oczywiście ją zda, jednak będzie to na słabym poziomie.
Przyznaję przed wami, a przede wszystkim przed samym sobą, że stałem się wrakiem. Nie jestem tym samym człowiekiem, co na przykład w maju czy czerwcu. Nie cieszę już się tak życiem.
Los trafił w mój najsłabszy punkt-zakochanie.
Nic mnie tak nie porusza. Mój stan emocjonalny jest uzależniony od niej.
Jutro mam kolejne testy w szkole, na które się nie przygotowałem. Jest późno, a ja piszę tą wiadomość. Jednak tutaj siebie usprawiedliwiam. Chce, aby inni mogli w przyszłości uniknąć tego, co ja przeżywam.
Najgorsze jest to, że mamy zupełnie różne cele w życiu. Brak wspólnych zainteresowań (oh sorry dowiedziałem się że lubimy podobny sposób uprawiania seksu), a ja skoczyłbym za nią w ogień.
Taka moja spowiedź.

Przejdźmy teraz do puenty.
Otóż drogie Panie. Chciałem wam zaprezentować skutki tkwienia w toksycznych relacjach.
Pomyślcie, czy dla kilku dobrych chwil chcecie poświęcać to co budujecie przez długi czas.
Budujecie siebie. Jeżeli jeszcze was toksyczna miłość nie wykończyła psychicznie, a macie jakieś przesłanki, że tak może być to skończcie to. Popatrzcie na siebie.
Ja niestety tego nie kończę, bo ślepo wierzę. Wierzę w to, że jeżeli jutro miło spędzimy wieczór (w planach pierwszy "stosunek") to może coś się zmieni. Jednak gdybym miał możliwość nacisnąć przycisk, który usunąłby z mojego życia tą piękną brunetkę to bardzo chętnie bym go nacisnął.
Jednak pierwszy raz w życiu brakuje mi… jaj, żeby to zakończyć.
I tak się bujam na huśtawce emocjonalnej. Zupełnie zniszczony, wyjałowiony. Oczywiście jak się z nią zakładam moją ukochaną maskę-maskę silnego chłopaka. Nabiera się na tą maskę, choć może to moje pozory.

Tekst pisany kilka godzin, z przerwami na przemyślenia.
Jeżeli choć jedna osoba wyciągnie cokolwiek z mojego wyznania będę bardzo szczęśliwy. Sprawi mi to wielką przyjemność.
Wool12 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2019-12-02, 10:55   #2
69d5782cb96c44b77f6e0ec22c8f79bc60c635f6_65a5448a32992
Konto usunięte
 
Zarejestrowany: 2012-01
Wiadomości: 9 276
Dot.: Skutki tkwienia w toksycznej relacji. Przestroga.

Strasznie jesteś egzaltowany, ale poniekąd wiek cię usprawiedliwia. Wiem, że to co przeżywasz wydaje ci się jedyne w swoim rodzaju, ale myślę, że ze 3/4 społeczeństwa przechodziło podobne historie w liceum - ja też. I wiesz co? Po 10 latach człowiek się tylko z tego śmieje Miej jaja, odetnij się od tej dziewczyny i skup się na maturze.

Wysłane z aplikacji Forum Wizaz
69d5782cb96c44b77f6e0ec22c8f79bc60c635f6_65a5448a32992 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2019-12-02, 12:54   #3
tinkerver2
Zakorzenienie
 
Avatar tinkerver2
 
Zarejestrowany: 2018-06
Wiadomości: 11 110
Dot.: Skutki tkwienia w toksycznej relacji. Przestroga.

No, ja w liceum poznałam faceta, który był (i jest) okropnie dziwny, taki rebel, co to wszytko musi zakwestionować, we wszystkim szukać filozoficznym rozkmin (nawet jak go spytasz "co tam u ciebie", to ci powie, że to zależy co rozumiesz przez to pytanie, bo patrząc od strony x to jets tak, a od strony Y jest inaczej, ale tak już jest w życiu... XD). Autentycznie moja mama mówiła na niego filozof. Pomiatal mną, olewal, byłam taka przynieś wynies.
I żyje. Teraz sobie myślę że chłop miał nieźle nawalone pod kopula

Wysłane z mojego moto g(7) power przy użyciu Tapatalka
tinkerver2 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2019-12-02, 12:58   #4
lidkovva
Raczkowanie
 
Zarejestrowany: 2019-01
Wiadomości: 121
Dot.: Skutki tkwienia w toksycznej relacji. Przestroga.

Na szczęście mam za sobą kilka toksycznych relacji i one nauczyły mnie jak podchodzić do życia
lidkovva jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2019-12-02, 13:24   #5
Myshqa
Raczkowanie
 
Avatar Myshqa
 
Zarejestrowany: 2019-03
Wiadomości: 276
Dot.: Skutki tkwienia w toksycznej relacji. Przestroga.

Niech rzuci kamieniem ten, któremu nie wjeżdżano na ambicje tekstami o tym, że źle sie skonczy. Podobnie jak niech rzuci ten, kto nie przezywal w tak egzaltowany sposob zasadniczo głupio-smiesznych zwiazkow z lat mlodosci.
Myshqa jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2019-12-02, 13:31   #6
patusiaa23
BAN stały
 
Zarejestrowany: 2017-02
Wiadomości: 3 713
Dot.: Skutki tkwienia w toksycznej relacji. Przestroga.

*rzuca kamieniem*
patusiaa23 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2019-12-02, 14:03   #7
980cf4958a6e724c916e7adb24f4c6159aa2df82_65d7e02c47328
Konto usunięte
 
Zarejestrowany: 2017-09
Wiadomości: 18 061
Dot.: Skutki tkwienia w toksycznej relacji. Przestroga.

Cytat:
Napisane przez patusiaa23 Pokaż wiadomość
*rzuca kamieniem*
Chyba też mogę rzucać, bo nikt mi nigdy mowil takich tekstów, a spotykać się z facetami zaczęłam dopiero pod koniec studiów

Wysłane z aplikacji Forum Wizaz

Edytowane przez 980cf4958a6e724c916e7adb24f4c6159aa2df82_65d7e02c47328
Czas edycji: 2019-12-02 o 14:08
980cf4958a6e724c916e7adb24f4c6159aa2df82_65d7e02c47328 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując

Najlepsze Promocje i Wyprzedaże

REKLAMA
Stary 2019-12-02, 14:07   #8
elvegirl
po drugiej stronie szafy
 
Avatar elvegirl
 
Zarejestrowany: 2007-03
Wiadomości: 41 748
Dot.: Skutki tkwienia w toksycznej relacji. Przestroga.

Ja tu na razie tej toksyczności nie widzę, ale może po prostu inaczej pojmuję toksyczną relację. No zakochałeś się w dziewczynie, z którą od początku masz relację w rodzaju fwb, zdarza się dość często.
__________________
"Widziałeś tę dziewczynę? Ma nogi za milion złotych!" - pomagamy Dianie https://www.siepomaga.pl/dla-diany
elvegirl jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2019-12-02, 14:23   #9
ad661336dba67467d5566b7c0c939a9c82ec46ac_5f7e48729cea2
Konto usunięte
 
Zarejestrowany: 2016-10
Wiadomości: 7 327
Dot.: Skutki tkwienia w toksycznej relacji. Przestroga.

Cytat:
Napisane przez patusiaa23 Pokaż wiadomość
*rzuca kamieniem*

Ałć


A tak serio te wypociny mnie zmęczyły. Historia życia.
ad661336dba67467d5566b7c0c939a9c82ec46ac_5f7e48729cea2 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2019-12-02, 14:47   #10
alicjaross
Zadomowienie
 
Zarejestrowany: 2019-09
Wiadomości: 1 217
Dot.: Skutki tkwienia w toksycznej relacji. Przestroga.

Cytat:
Napisane przez elvegirl Pokaż wiadomość
Ja tu na razie tej toksyczności nie widzę, ale może po prostu inaczej pojmuję toksyczną relację. No zakochałeś się w dziewczynie, z którą od początku masz relację w rodzaju fwb, zdarza się dość często.
Ja też właśnie nie widziałam. Słusznie ta znajoma to okresliła, że dla tej dziewczyny to zabawa. Zresztą czy to dziwne u 19-latki?

Wysłane z aplikacji Forum Wizaz
alicjaross jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2019-12-02, 17:26   #11
ViLLeMkA
Zakorzenienie
 
Avatar ViLLeMkA
 
Zarejestrowany: 2005-08
Lokalizacja: Warszawa
Wiadomości: 9 813
Dot.: Skutki tkwienia w toksycznej relacji. Przestroga.

Cytat:
Napisane przez Wool12 Pokaż wiadomość
Witam Drogie Panie,
Mój wpis będzie swego rodzaju spowiedzią, lecz przede wszystkim chciałbym, aby był on przestrogą dla wszystkich, którzy tkwią w toksycznych relacjach, a nie wykończyły ich jeszcze psychicznie. Bądź też dla tych którzy mimo przeczytania mojej "spowiedzi" będą mieli wątpliwą przyjemność w niej tkwić.
Ostrzegałem.
Również bardzo chciałbym, aby wypowiedziały się osoby, które mają za sobą taką relacje (o zgrozo, albo więcej niż jedną), aby uzupełnić wątek.
Każda relacja jest inna, lecz w większości przypadków mają coś ze sobą wspólnego.
Osobom, które nigdy nie doświadczyły toksycznej relacji chciałbym pogratulować. Niezależnie, czy jest to dziełem przypadku (trafienie na odpowiedniego partnera) czy też świadomym wyborem i odcięciem się w miarę szybko.
Zazdroszczę wam.

Dobrze, więc zaczynajmy.
Na wstępie chciałbym się przedstawić.
Nazywam się Krzysiek, mam lat 18. Chodzę do trzeciej klasy szkoły średniej.
Od najmłodszych lat cierpiałem na nadwagę. Podchodziło to nawet pod otyłość stopnia pierwszego.
Średnio byłem lubiany przez rówieśników, przez to trochę zamykałem się w domu i bardzo dużo grałem na komputerze (nie żeby ten układ mi nie odpowiadał. Uwielbiałem grać).
Podstawówkę skończyłem z bardzo słabymi stopniami.
Pamiętam, że z historii z której za niedługo piszę rozszerzoną
maturę miałem dwójkę (o zgrozo haha).
Średnio mi zależało na czymkolwiek. Po szkole jakiś komputer, do nocy i sumie we wszystko miałem wywalone.
Nauka była dla mnie słowem obcym i często symulowałem choroby, byle tylko nie iść do szkoły i grać cały dzień.
Mama regularnie musiała zostawać na wywiadówkach dłużej.
Generalnie nie byłem materiałem na nic wartościowego.
Pamiętam jak mając korki z matematyki w szóstej klasie nauczyciel powiedział, że jak pójdę do tego gimnazjum, to zginę i generalnie że jak skończę szkołę to będzie dobrze.
Coś we mnie wtedy pękło. Poczułem, że to tak nie może być.
NIKT nie będzie mi mówić, że skończę jako degenerat. NIKT.
Jednak, i tak to miałem to gdzieś. Wiedziałem, że jak będę chcieć to się nauczę. Aktualnie ważniejszy był minecraft i nowy ekwipunek.

Przyszedł czas wyników egzaminów szóstoklasisty.
Wynik tragiczny 14/40 punktów.
Gimnazjum rejonowe.
Szamrane typki tam trafiały.
Pamiętam, jak przyszedłem na rozpoczęcie.
Grubiutki, w niebieskiej kurteczce.
Czułem wtedy, że mam "świeżą kartę"
Dobrze zacząłem, dostawałem jakieś czwórki, trójki. Nawet wpadały jakieś piątki.
Fajerwerków nie było. Pierwsza klasa skończona z jakąś średnią 3,5. Nic wielkiego, ale jak wtedy na mnie to mimo wszystko było to "coś"
W drugim roku nie wydarzyło się nic szczególnego.
Trzecia klasa, to jednak przełom.
Ukierunkowałem się na Wos i Historię.
Szło mi bardzo dobrze z tych przedmiotów. Zamarzyła mi się kariera prawnika, jednak to był (i w sumie dalej jest) świadomy wybór. Nie podparty amerykańskimi filmami, tylko tym, że to naprawdę lubiłem.
Egzamin gimnazjalny, to prawdziwe przeciwieństwo egzaminu sprzed trzech lat.
Wyniki plus oceny pozwoliły dostać mi się do najlepszego liceum w mieście. Byłem w siódmym niebie. Czułem, że jakoś tak się zmieniłem.
Zacząłem nawet czytać książki.
Jednak to nie jedyna moja przemiana w tamtym roku. Rozpocząłem również odchudzanie. NIKT we mnie nie wierzył. Nawet moja mama, która mnie bardzo kocha.
Zrzuciłem 25 kilogramów w pół roku.

LICEUM (krótko streszczę, ponieważ muszę przejść w końcu do głównego wątku, czyli toksycznej miłości)
Na początku liceum pierwsza dziewczyna mną się zainteresowała.
Jezus, jaki ja byłem zaskoczony. Pamiętam, jak napisała do mnie i zaproponowała kawę, czy zaprowadziła mnie do sekretariatu za rekę.
Myślałem sobie (ale jak to mną, tym Krzysiem?) W głowie dalej funkcjonowałem jako gruba osoba.
Poszedłem na pierwszą randkę w pierwszej liceum. Właśnie z tą dziewczyną.
Przez mój brak zdecydowania i generalnie, przez szereg różnych rzeczy nam nie wyszło (to ta dziewczyna, co opisałem ją tutaj dwa lata temu)
Wiem, że byłem bardzo bierny ale to dlatego, bo miała wtedy chłopaka.
Pamiętam, jak chciałem mu dorównać i zacząłem ćwiczyć na siłowni (on już trochę ćwiczył) och cholera!
Nawet trenera sobie załatwiłem. Ostro ćwiczyłem. Czułem się świetnie. Trener stał się moim kumplem.
Żyłem nadzieją, że ona jakoś się mną zainteresuje.
Nic z tego nie wyszło. Choć w sumie już mi nawet nie zależało.
No ale na siłowni zostałem. Bardzo to lubiłem. Czułem się tak fajnie.
Druga klasa Liceum, to dalszy rozwój. Dużo nauki, mało czasu wolnego. Pierwsze imprezki...
A może bardziej powinienem powiedzieć ciąg imprezowy.
Od stycznia, do grudnia (dnia dzisiejszego) opuściłem może z 4 piątki. Jak nie mniej.
W szkole wyniki przyzwoite. W klubach poznawałem kobiety. Nic na dłużej. Jakieś szybkie całowania. Źle się z tym czułem. Brałem numery, ale to były kobiety nastawione tylko na zabawę i po imprezie nawet nie chciały mnie znać. Ja chciałem poznać kogoś na dłużej. Uczyłem się relacji z kobietami.
W okolicach kwietnia poznałem Martynę.
Rok starsza, piękna dziewczyna. Nie pocałowałem jej na imprezie, bo bałem się, że będzie jej później głupio i się nie spotkamy po imprezie. A naprawdę po rozmowie jak i całokształcie mega mi się spodobała.
Mieliśmy się spotkać, ale ona miała maturę i jakoś nam nie wyszło...
Odpuściłem. Myślałem sobie "szkoda, fajna była. No cóż takie życie"
W czerwcu spotkałem ją drugi raz. Była z koleżanką. Koleżankę bardzo polubiłem. Z Martyną znów było super. Przetańczyliśmy cała imprezę.
Cholera! Jaki ja byłem szczęśliwy. Znów mieliśmy się ugadać, ale coś nam nie wychodziło. Bo ja wyjazd, ona wyjazd i tak dalej. Odpuściłem, ale czasem pisałem z jej koleżanką bo ją polubiłem.
Mówiłem, że Martyna to super dziewczyna, ale jakoś ona chyba jest na nie. Ona mówiła "Coś ty Krzysiek!! Nie jest to prawda"
Umówiliśmy się w lipcu.
I od tego czasu spotykamy się regularnie.
Zawsze było super. Od drugiego spotkania pocałunki i tak dalej.
Było super. Jakoś na 7 spotkaniu ustaliliśmy się, że spotykamy się tylko ze sobą.
Bywał czas, że dłużej się nie odzywaliśmy do siebie i bywało gorzej, jednak zawsze ona była w moim życiu.
Oboje inwestowaliśmy w tą relacje.
Formalnie nie byliśmy w związku, jednak było fajnie.
Ona odwoziła mnie do domu, dokładała się do spotkań. Była super!
We wrześniu przyszedł kryzys. Powiedziała mi, że nie może się ze mną spotykać, bo jej brakowało mojej obecności. Na spotkaniach super, ale potem znikałem (rzadko się kontaktowaliśmy między spotkaniami)
Skończyliśmy ze sobą, ale podczas powrotu jak ją odprowadzałem ciągle się całowaliśmy.
Było cudownie.
Jednak koniec to koniec. Powiedziałem sobie "Tak musi być"
Choć przyznam szczerze, że bardzo to przeżywałem.
Pamiętacie, jak na początku pisałem, że od małego miałem wszystko w dupie?
To półprawda. Miałem wszystko w dupie od małego, tylko nie... Martynę.
Powoli się odkopywałem z mułu.
Trochę zacząłem zawalać szkołę, stopnie się pogorszyły, ale bez tragedii.
Wspólna koleżanka trzy tygodnie po naszym "końcu" zrobiła imprezkę. Pytała się, czy mielibyśmy coś przeciwko swojej obecności. Nie mieliśmy nic przeciwko, bo nigdy się nie pokłóciliśmy.
Byłem Ja, Martyna i X (to nasza przyjaciółka)
Niestety...
Na imprezie doszło do czułości. Ze względu na obecność przyjaciółki skończyło się na pocałunkach ( w ukryciu) i podobnym.
Zaczeliśmy się znów spotykać.
Jednak Martyna przed tym powiedziała mi o dwóch chłopakach.
O swoim przyjacielu, z którym się pocałowała jak mieliśmy wyłączność i o gościu z którym się spotkała kilka razy, ale to już po naszym "zerwaniu"
Wybaczyłem.

Później znów trzy tygodnie sielanki.
Dla kontrastu- spotkanie na którym mi oznajmiła, że nie potrafi się zakochać. Czuje, że byłaby ze mną bardzo szczęśliwa, ale ona nie potrafi. W dalszej części spotkania znów się całowaliśmy i było fantastycznie.
Całkowicie się poddałem. Wtenczas psychicznie byłem już wrakiem. Pomimo tego, że zazwyczaj byłem silny psychicznie tutaj wysiadałem.
Nie uczyłem się do szkoły. Nie mogłem o niczym myśleć.
Wiedziałem, że to nie koniec naszej historii, bo... zgodziła się dwa tygodnie przed tym, żeby iść ze mną na studniówkę!
Po półtorej tygodnia braku kontaktu napisałem do niej, czy na pewno idzie ze mną na studniówkę bo podaje preferencje żywieniowe partnerki.
Zgodziła się bez problemu (co do cholery?)
Zaproponowałem ćwiczenie poloneza. Zaprosiła mnie do siebie, żeby "poćwiczyć".
Żadnych prób poloneza nie było. Po około 10 minutach rzuciliśmy się na siebie i zaczęliśmy się całować. Był peeting.
Powiedziała "brakowało mi ciebie"
Przez te półtorej tygodnia spotkała się z jakimś gościem, ale nic do niego nie czuła.
Jestem jedynym chłopakiem z którym tak długo ma relację. Zazwyczaj uciekała do 5 spotkań.
Spotkaliśmy się teraz w sobotę. Super spędzony czas, sama znów łapała za rękę, całowała. Sielanka.
Nawet żartowała i mówiła Martyna (moje nazwisko) haha .
Pytała się, czy ma zacząć brać tabletki antykoncepcyjne, czy będziemy się inaczej zabezpieczać (rozmawiamy o seksie, ma ochotę na to)
Wieczorem pisała, żebym wpadł w przyszłym tygodniu. Była pijana.
Potem poszła z X na imprezę.
Dziś wieczorem napisała o to, żebym wysłał jej nasze wspólne zdjęcia. Ugadaliśmy się na jutro.
Dziś od X dowiedziałem się, że Martyna ma Tindera.
Dowiedziałem się przypadkiem, bo Martyna sparowała się z kandydatem na partnera X
Testowała go poprzez pisanie sprośnych wiadomości.
Aha, no i spędzamy w czwórkę sylwestra (Ja,Martyna,X, "Luby" X)
Zapowiada się zaiście. Gościu będzie mieć ochotę na dziewczynę, która przyjdzie ze mną.

Ja X powiedziałem, że mam jedną dziewczynę z którą się spotykam (od niedawna)
Zapytałem się, co ona o tym myśli. Co powinienem zrobić, bo lecę w sumie na dwa fronty. Choć z Martyną nie mamy ustalonych żadnych zasad. Bo nie jesteśmy razem ani nic (no ale za rączkę, to już łapie, całuje i tak dalej...)
Powiedziała, żebym Martynę traktował jako przyjemność.
Chyba dosadnie daje mi do zrozumienia, że ta dziewczyna traktuje mnie tylko i wyłącznie jako partnera do seksu.
Aktualnie jestem na huśtwace emocjonalnej.
Mój stan uzależniony jest od Martyny.
Od chłopaka atrakcyjnego dla kobiet, cieszącego się życiem, mającym plany stałem się... wrakiem.
Wrakiem, który poprzez miłość stracił siebie i wielce prawdopodobne, że zawali maturę. Oczywiście ją zda, jednak będzie to na słabym poziomie.
Przyznaję przed wami, a przede wszystkim przed samym sobą, że stałem się wrakiem. Nie jestem tym samym człowiekiem, co na przykład w maju czy czerwcu. Nie cieszę już się tak życiem.
Los trafił w mój najsłabszy punkt-zakochanie.
Nic mnie tak nie porusza. Mój stan emocjonalny jest uzależniony od niej.
Jutro mam kolejne testy w szkole, na które się nie przygotowałem. Jest późno, a ja piszę tą wiadomość. Jednak tutaj siebie usprawiedliwiam. Chce, aby inni mogli w przyszłości uniknąć tego, co ja przeżywam.
Najgorsze jest to, że mamy zupełnie różne cele w życiu. Brak wspólnych zainteresowań (oh sorry dowiedziałem się że lubimy podobny sposób uprawiania seksu), a ja skoczyłbym za nią w ogień.
Taka moja spowiedź.

Przejdźmy teraz do puenty.
Otóż drogie Panie. Chciałem wam zaprezentować skutki tkwienia w toksycznych relacjach.
Pomyślcie, czy dla kilku dobrych chwil chcecie poświęcać to co budujecie przez długi czas.
Budujecie siebie. Jeżeli jeszcze was toksyczna miłość nie wykończyła psychicznie, a macie jakieś przesłanki, że tak może być to skończcie to. Popatrzcie na siebie.
Ja niestety tego nie kończę, bo ślepo wierzę. Wierzę w to, że jeżeli jutro miło spędzimy wieczór (w planach pierwszy "stosunek") to może coś się zmieni. Jednak gdybym miał możliwość nacisnąć przycisk, który usunąłby z mojego życia tą piękną brunetkę to bardzo chętnie bym go nacisnął.
Jednak pierwszy raz w życiu brakuje mi… jaj, żeby to zakończyć.
I tak się bujam na huśtawce emocjonalnej. Zupełnie zniszczony, wyjałowiony. Oczywiście jak się z nią zakładam moją ukochaną maskę-maskę silnego chłopaka. Nabiera się na tą maskę, choć może to moje pozory.

Tekst pisany kilka godzin, z przerwami na przemyślenia.
Jeżeli choć jedna osoba wyciągnie cokolwiek z mojego wyznania będę bardzo szczęśliwy. Sprawi mi to wielką przyjemność.
Ojej, aż ma się ochotę Ciebie przytulić.
To problemy dość standardowe w tym wieku. Nie ma sensu na pewno przez to zawalać matury!
Jeśli nie jesteś w stanie zdać tej matury dobrze dla siebie - to choćby udowodnij jej... albo komukolwiek - każda motywacja będzie dobra masz jeszcze wystarczająco czasu.


Wysłane z aplikacji Forum Wizaz
__________________
nazywaj mnie Vill

ViLLeMkA jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując

Okazje i pomysły na prezent

REKLAMA
Stary 2019-12-04, 23:25   #12
Shar14
Zadomowienie
 
Avatar Shar14
 
Zarejestrowany: 2014-01
Lokalizacja: Dąbrowa Górnicza
Wiadomości: 1 567
Dot.: Skutki tkwienia w toksycznej relacji. Przestroga.

A dlaczego nie postawisz sprawy jasno?
"Słuchaj Martyna, długo już się spotykamy czy mogę tę relację traktować poważnie" czy coś podobnego. Nie ustaliliście żadnych zasad, więc dziewczyna się bawi. A jak chce się dalej bawić to niech Ci to powie w twarz. Może to trochę Tobą potrząśnie i odetniesz się od niej, bo widać, że bardzo się angażujesz, a ona już niekoniecznie.
Relacje typu friends with benefits czy tym podobne są dobre jak obie strony tego chcą. Tutaj tego nie ma.

Wysłane z mojego ANE-LX1 przy użyciu Tapatalka
__________________
Niemożliwe jest tylko to, co sami takim uczynimy...

Edytowane przez Shar14
Czas edycji: 2019-12-04 o 23:26
Shar14 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2019-12-05, 08:24   #13
tinkerver2
Zakorzenienie
 
Avatar tinkerver2
 
Zarejestrowany: 2018-06
Wiadomości: 11 110
Dot.: Skutki tkwienia w toksycznej relacji. Przestroga.

A dlaczego masz zdać maturę beznadziejnie? Przecież to wiedza z kilku lat, a nie z ostatniego pół roku w szkole.

Wysłane z mojego moto g(7) power przy użyciu Tapatalka
tinkerver2 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2019-12-05, 09:21   #14
patusiaa23
BAN stały
 
Zarejestrowany: 2017-02
Wiadomości: 3 713
Dot.: Skutki tkwienia w toksycznej relacji. Przestroga.

Ludzie się w pol roku są w stanie na medycynę dostać, ty już wiesz, że w maju zawalisz bo jakaś Martyna, daj spokój
patusiaa23 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2019-12-05, 22:52   #15
akasza221
Raczkowanie
 
Avatar akasza221
 
Zarejestrowany: 2014-02
Wiadomości: 143
Dot.: Skutki tkwienia w toksycznej relacji. Przestroga.

Oh boi.
Jestem od Ciebie troszkę starsza, ale doskonale rozumiem przez co przechodzisz, been there done that. A olewanie problemu pt."jakaś Martyna, młody jesteś, całe życie przed Tobą" wcale tu nie pomaga.
Wręcz przeciwnie - ma się wrażenie, że tym bardziej nie można się nikomu wyżalić, bo zostanie się zignorowanym. W końcu to 'szczeniackie' zakochanie. Ale Twój ból nie zniknie od takich rad, a to, że za 10 lat będziesz się śmiał z tej całej sytuacji wcale nie sprawi że ona TERAZ będzie mniej boleć.

To o czym mówisz to uzależnianie swojego stanu emocjonalnego i psychicznego od tej drugiej osoby. Byłoby dobrze jakby udawało Ci się w jakimś stopniu nad tym panować, ale z tego co piszesz, wynika, że nie jest to specjalnie możliwe. Nie dziwi mnie to, bo sama w tym wieku przeżywałam pierwsze miłości i proces uzależnienia wyglądał u mnie w zasadzie tak samo.

Mi pomogło to, że w pewnym momencie zaczęłam mieć typa dość i nie miałam już siły znosić dalszych dziwnych akcji. Z tym że u mnie to był ustalony związek. Ty masz trochę łatwiej, bo nic nie ustalaliście a i niespecjalnie jest co ustalać, jak Martynka sobie radośnie popyla po tinderze.

Zastanów się po prostu - po co Ci to wszystko? Po co szargać sobie nerwy dla laski, której na Tobie nie zależy? Po co zamieniać się we wraka w tak młodym wieku? Źle się czujesz sam ze sobą, więc po co czuć się jeszcze gorzej? Co ona - jedna taka brunetka na tym świecie? Jak Wy nawet wspólnych tematów nie macie poza fizycznością to...
Jak chcesz z nią wchodzić w jakiekolwiek relacje to chyba tylko FwB i to raczej bez "Friends" i to tylko dlatego, żeby Cię w końcu zmęczyła tym swoim z**banym zachowaniem.

A tak poza tym to może czas wrócić do starego dobrego Minecrafta, on przynajmniej nie rani
akasza221 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Odpowiedz

Nowe wątki na forum Intymnie


Ten wątek obecnie przeglądają: 1 (0 użytkowników i 1 gości)
 

Zasady wysyłania wiadomości
Nie możesz zakładać nowych wątków
Nie możesz pisać odpowiedzi
Nie możesz dodawać zdjęć i plików
Nie możesz edytować swoich postów

BB code is Włączono
Emotikonki: Włączono
Kod [IMG]: Włączono
Kod HTML: Wyłączono

Gorące linki


Data ostatniego posta: 2019-12-05 23:52:25


Strefa czasowa to GMT +1. Teraz jest 15:14.