Mamy Październikowe 2019 ❤ cz.3 - Strona 144 - Wizaz.pl

Wróć   Wizaz.pl > Kobieta > Być rodzicem > Poczekalnia - będę mamą

Notka

Poczekalnia - będę mamą Forum dla przyszłych rodziców. Poczekalnia - będę mamą to miejsce, w którym podzielisz się tematami związanymi z oczekiwaniem na potomstwo.

Zamknij wątek
 
Narzędzia
Stary 2019-10-02, 19:44   #4291
malinova_
Raczkowanie
 
Avatar malinova_
 
Zarejestrowany: 2011-05
Wiadomości: 289
Dot.: Mamy Październikowe 2019 cz.3

Cytat:
Napisane przez gaiete Pokaż wiadomość
Dziękuję Wam bardzo! Jak będę mieć chwilę to skrobnę coś z porodu. Na razie jestem niesamowicie szczęśliwa, ale też zmęczona i obolała. Najgorszy ten mój kaszel przy bólu brzucha... Ale to nic, najważniejsze że moje małe cudo jest już na świecie i wszystko z nią w porządku

Wysłane z aplikacji Forum Wizaz
Gratuluję Zrobiłaś więcej niż ustawa przewiduje żeby urodzić naturalnie. Nie wyszło, trudno, nie Twoja wina. Jagódka na pewno wynagrodziła wszystko

Wysłane z mojego SM-J320F przy użyciu Tapatalka
malinova_ jest offline Zgłoś do moderatora  
Stary 2019-10-02, 19:49   #4292
carmelove_03
Zakorzenienie
 
Avatar carmelove_03
 
Zarejestrowany: 2017-11
Wiadomości: 3 672
Dot.: Mamy Październikowe 2019 cz.3

Cytat:
Napisane przez gaiete Pokaż wiadomość
Dziewczyny, napisałam historię porodu na grupę Naturalnie po Cesarce, korzystając z tego, że mała tylko śpi i je ️ dużo z tego już znacie, ale wkleję w całości tak, jak napisałam tam, żeby miało to sens


Historia porodu nieidealnego.

O tym, że może być pięknie, mimo że nic nie idzie po naszej myśli...

Wszystko po kolei. Będzie długo.
Pierwsza ciąża 7 lat temu, książkowa. Nic mnie nie boli, pracuję do 8 miesiąca, żadnych dolegliwości. Jestem dość młoda, mam dopiero 20 lat, więc olewam temat porodu. Wyznaję zasadę "skoro tyle kobiet urodziło przede mną, ja też dam radę". Z perspektywy czasu wiem, że nie była to dobra decyzja. Zaczyna się odejściem wód, tak jak na filmach, dwa tygodnie przed terminem. Poród cały czas na plecach, oksy, zero aktywności, nie oddycham, tylko krzyczę. Nie współpracuję. Akcja staje na 9cm, brak postępu, cięcie. Zostaję mamą cudownej Amelki.

Ciąża druga. Wystarana, planowana. I od razu na każdym kroku coś - nie mogę jeść, chudnę, diagnozują u mnie Hashimoto, niedoczynność. W wynikach co chwilę jakieś zamieszania. Brzuch mnie boli, źle się czuję. Z maleństwem wszystko w porządku, ale mój organizm średnio daje radę. Sama się dziwię, że ciąże mogą być tak różne. W bólach pleców pomaga mi belly dance - dwa lata chodziłam na zajęcia, teraz to wykorzystuję.


Gdzieś w połowie zaczynam myśleć o porodzie... Mój lekarz nie bardzo popiera vbac - niby nie ma nic przeciwko, ale bez entuzjazmu. W głowie myśl - "ok, trudno", ale dzielę się nią z koleżanką i poleca mi tę grupę. I dzieje się magia! Czytam Wasze historie, inspiruję się, zaczynam wierzyć. Po kilku kryzysach decyduję, że chcę próbować. No, szczerze mówiąc to nie używam słowa "próbować", bo jestem szczerze pewna, że się uda. Zmieniam lekarza, drugi jest dużo lepiej nastawiony, chociaż otwarcie mówi, że nie ma gwarancji i brak postępu może się powtórzyć. Olewam to

Do porodu szykuję się jak do najcudowniejszego dnia w życiu. Kupuję piękną koszulę porodową, pakuję do torby pachnące olejki do masażu, tworzę playlisty. Umawiam się z prywatną położną. Chcę być w domu jak najdłużej - oczami wyobraźni widzę siebie, jak tańczę taniec brzucha przy świecach do pięknych, arabskich nut i jak poddaję się porodowi. Marzę, by zacząć rodzić w nocy... Jestem z Wrocławia, ale decyduję się na poród w Oławie, więc wiem, że czeka mnie 30 km do przejechania. Cieszę się na tę myśl, na pustą drogę oświetloną ulicznymi lampami... Chcę jak najdłużej być aktywna. Z położną dogaduję wszystkie szczegóły, przenośne ktg, spokój, przygaszone światło, brak ingerencji medycznych. Nie chcę oksy, gazu, nacięcia, wszystko ma być zgodnie z naturą. Żadnego leżenia na plecach, pozycje wertykalne. Plan miałam idealny. Trzymałam się tych myśli kilka miesięcy. Były cudowne i dawały mi siłę.

Na przyjście maleństwa jestem gotowa już miesiąc przed terminem. Dwa tygodnie przed wyczekuję, że to już - w końcu tak było za pierwszym razem... A tu cisza. 24.09 nieuchronnie się zbliża a ja z każdym dniem łapię coraz większą irytację. Dlaczego nic się nie dzieje? Dlaczego nie mam skurczów? Co wieczór wsłuchuję się w swoje ciało a ono nie daje mi żadnych znaków. Lekarz daje mi skierowanie do szpitala, każe pojawić się tydzień po terminie. Jestem wściekła i łapię doła. Nie pomagają codzienne pytania znajomych o to, czy już rodzę. Z dnia na dzień, psychicznie czuję się coraz gorzej... Mam poczucie, że ktoś odebrał mi moje największe marzenie. Na zmianę płaczę, denerwuję się, odpuszczam. Wciąż tli się we mnie nadzieja, że coś ruszy, ale nic z tego. W dniu terminu jestem na ktg, szyjka miękka, skrócona, luźny palec. Trzy dni później na kontroli u lekarza - wszystko gotowe, potrzebuje Pani tylko skurczów. A tych brak.

Robię absolutnie wszystko, co robi się, żeby przyspieszyć poród. I zgadnijcie, jakie dają efekty? Tak, żadne. 3 dni po terminie zaczyna odchodzić czop. Cieszę się, ale skurczów wciąż nie ma.
W końcu się poddaję. Trudno - będzie indukcja. Noc przed planowanym stawieniem się do szpitala dostaję jakieś skurcze. Nieregularne, niezbyt bolesne, ale stwierdzam, że idę za ciosem. Ubieram moją piękną koszulę, rozstawiam świeczki, tańczę. Odchodzi kawał czopa z krwią, więc dzwonię do położnej. Każe wziąć 10 minutowy ciepły prysznic. Po prysznicu skurcze przechodzą. Czuję się oszukana.

W szpitalu wszyscy zdziwieni, że chcę rodzić naturalnie, ale wspierają. Podpisuję odmowę cc, bo to pierwsza rekomendacja po braku postępu z pierwszego porodu. Ponieważ szyjka jest super, jedyne co mogą mi zaproponować, to oksytocyna. Zgadzam się. Plan jest taki, że następnego dnia o 7:30 podłączamy kroplówkę.

Wieczorem płaczę. Tęsknię za domem, za córką i mężem. To zupełnie nie tak miało wyglądać! Chciałam być u siebie a jestem w szpitalu. Chciałam naturalnie a tu oksy. Jest mi źle. Nastawienie mam fatalne.
Moje ciało chcialo mnie chyba nauczyć pokory...

2 godziny przed planowaną indukcją dostaję regularnych skurczy. O 7:30 mam je już co 4 minuty. Idę na porodówkę a tam położna daje mi czas na naturalne rozkrecenie akcji. Idę pod prysznic i tam czuję się doskonale. Tańczę ze słuchawkami na uszach i z zamkniętymi oczami. Nic mnie nie interesuje, jestem sama ze sobą i swoim bólem. Robię ósemki, kółka, kamele. Oddycham. Ruszam się. Jest mi cudownie, mimo że nie ma nocy, nie ma świeczek a mąż nie zdążył jeszcze dojechać, bo korki. Przypominam sobie o olejku - jego zapach tak pozytywnie mi się kojarzy, że smaruję nim dłonie i czuję ten zapach przy każdym ruchu. Czuję się piękna i ważna.

Na ktg skurcze piszą się bardzo różne a ja umieram na leżąco. Mocny, słabszy, większa przerwa, mniejsza przerwa. Dostaję oksy, żeby je uregulować. Zgadzam się. Spaceruję z przenośnym ktg, nadal tańczę, mąż jest ze mną, ale czuję, że mi słabo. I że jeśli nie usiądę, to się przewrócę. Badanie - mamy 6cm. Nie jestem w stanie wstać z łóżka, więc położna proponuje gaz. Nie chciałam go, ale zgadzam się spróbować. Po pierwszych skurczach z gazem wyznaję mojej położnej miłość i dziękuję za to, że jest.

Od teraz już leżę, ale zmieniam pozycje. Mąż masuje plecy. Zakładam słuchawki, ale w końcu nawet mój ukochany Alvaro Soler zaczyna mnie denerwować. Gaz daje coraz mniej. W badaniu 8cm, ale główka wysoko. Oddycham. W głowie mam mnóstwo myśli, które chciałabym powiedzieć na głos, ale kiedy otwieram usta, wychodzą tylko jakieś pojedyncze słowa lub niezgrabne zdania.

Myślę o swojej córce, o tym że mam ją dotlenić, bo ona też się stresuje na skurczu. Zaczynam czuć naturalną potrzebę parcia. Prę, kiedy czuję. Zaczynam trochę krzyczeć na parciu, mam bóle krzyżowe i czuję ogromny ucisk. Statam się rozluźniać, ale wciąż mimowolnie zaciskam nogi, co wcale nie pomaga. Powoli przestaję słyszeć, co dzieje się dookoła. Skurcz za skurczem, co chwilę potrzeba parcia, coraz mniej czasu na odpoczynek. Badanie... I niestety bez zmian. 8cm, główka nadal wysoko. Dostaję informację - czekamy jeszcze godzinę. Albo urodzę, albo robimy cięcie.

Najdłuższa godzina w moim życiu... co któryś skurcz udaje mi się rozluźnić, oddychać bez gazu i wtedy znoszę go znacznie lepiej. Mam wrażenie, że łamię palce mojemu dzielnemu mężowi . Zaczynam trochę wić się po łóżku i okazuje się, że pozycja na plecach jest znacznie wygodniejsza, niż te na boku. Tak, pozycja której za wszelką cenę chciałam uniknąć.

Godzina 13. Badanie - zero zmian. Mała nie wstawia się w kanał, nie wykonała ostatniego obrotu. Zgadzam się na cięcie, przewożą mnie na salę. Podczas cc odlatuję totalnie, jestem w innym świecie, widzę kolory, kształty i mamroczę głupoty. Pod koniec pytam, czy można to, co dostałam, gdzieś kupić powoli wracam do świata i dociera do mnie, gdzie jestem i co się dzieje. Pytam o córkę - tak, już jest na świecie i wszystko z nią w najlepszym porządku. ️ Dostaję ją na chwilę do policzka i ryczę, nie mogę się powstrzymać. Jest idealna.

Jagódka rodzi się większa, niż szacowało usg - ma 3650 i 57cm długości. Sama jestem bardzo niska - mam 156cm. Położna ocenia, że chyba mam za małą miednicę.

Jestem przeszczęśliwa. Nie udało się, większość zupełnie odbiegła od moich planów, ale próbowałam. Walczyłam. Odnalazłam w nieidealnej sytuacji swój własny rytm. Poród przeżyłam bardzo świadomie. Dużo mnie nauczył.

Wysłane z aplikacji Forum Wizaz
Mam łzy w oczach, ze wzruszenia oczywiście Pięknie wszystko opisałaś

Sent from my LG-K350 using Wizaz Forum mobile app
carmelove_03 jest offline Zgłoś do moderatora  
Stary 2019-10-02, 20:04   #4293
Fubizka
Zakorzenienie
 
Avatar Fubizka
 
Zarejestrowany: 2010-11
Wiadomości: 8 896
Dot.: Mamy Październikowe 2019 ❤ cz.3

Gaiete
Jestes mega dzielna
Fubizka jest offline Zgłoś do moderatora  
Stary 2019-10-02, 20:07   #4294
EwelinciaLipiec
Zadomowienie
 
Zarejestrowany: 2018-11
Wiadomości: 1 304
Dot.: Mamy Październikowe 2019 ❤ cz.3

Gaiete Skarbie pięknie to opisalas. Łzy wzruszenia mi się zakręcily.
Oj dziewczyny to hormony tak działają czy skąd u nas tyle wzruszeń na wątku? Opis porodu - płacz, zdjęcie maleństwa - płacz. Matki wariatki 💕🥰
EwelinciaLipiec jest offline Zgłoś do moderatora  
Stary 2019-10-02, 20:41   #4295
siacha_ck
Zakorzenienie
 
Avatar siacha_ck
 
Zarejestrowany: 2010-07
Lokalizacja: Kielce
Wiadomości: 4 388
Dot.: Mamy Październikowe 2019 cz.3

Gaiete piękny opis te emocje z tego opisu, oj aż się wzruszyłam.

Wysłane z mojego ANE-LX1 przy użyciu Tapatalka
__________________
ŚLUB

WIKTORIA

SZYMON
siacha_ck jest offline Zgłoś do moderatora  
Stary 2019-10-02, 21:16   #4296
chudziaszek11
Wtajemniczenie
 
Avatar chudziaszek11
 
Zarejestrowany: 2014-12
Lokalizacja: Kraków
Wiadomości: 2 643
Dot.: Mamy Październikowe 2019 cz.3

Cytat:
Napisane przez gaiete Pokaż wiadomość
Dziewczyny, napisałam historię porodu na grupę Naturalnie po Cesarce, korzystając z tego, że mała tylko śpi i je ️ dużo z tego już znacie, ale wkleję w całości tak, jak napisałam tam, żeby miało to sens


Historia porodu nieidealnego.

O tym, że może być pięknie, mimo że nic nie idzie po naszej myśli...

Wszystko po kolei. Będzie długo.
Pierwsza ciąża 7 lat temu, książkowa. Nic mnie nie boli, pracuję do 8 miesiąca, żadnych dolegliwości. Jestem dość młoda, mam dopiero 20 lat, więc olewam temat porodu. Wyznaję zasadę "skoro tyle kobiet urodziło przede mną, ja też dam radę". Z perspektywy czasu wiem, że nie była to dobra decyzja. Zaczyna się odejściem wód, tak jak na filmach, dwa tygodnie przed terminem. Poród cały czas na plecach, oksy, zero aktywności, nie oddycham, tylko krzyczę. Nie współpracuję. Akcja staje na 9cm, brak postępu, cięcie. Zostaję mamą cudownej Amelki.

Ciąża druga. Wystarana, planowana. I od razu na każdym kroku coś - nie mogę jeść, chudnę, diagnozują u mnie Hashimoto, niedoczynność. W wynikach co chwilę jakieś zamieszania. Brzuch mnie boli, źle się czuję. Z maleństwem wszystko w porządku, ale mój organizm średnio daje radę. Sama się dziwię, że ciąże mogą być tak różne. W bólach pleców pomaga mi belly dance - dwa lata chodziłam na zajęcia, teraz to wykorzystuję.


Gdzieś w połowie zaczynam myśleć o porodzie... Mój lekarz nie bardzo popiera vbac - niby nie ma nic przeciwko, ale bez entuzjazmu. W głowie myśl - "ok, trudno", ale dzielę się nią z koleżanką i poleca mi tę grupę. I dzieje się magia! Czytam Wasze historie, inspiruję się, zaczynam wierzyć. Po kilku kryzysach decyduję, że chcę próbować. No, szczerze mówiąc to nie używam słowa "próbować", bo jestem szczerze pewna, że się uda. Zmieniam lekarza, drugi jest dużo lepiej nastawiony, chociaż otwarcie mówi, że nie ma gwarancji i brak postępu może się powtórzyć. Olewam to

Do porodu szykuję się jak do najcudowniejszego dnia w życiu. Kupuję piękną koszulę porodową, pakuję do torby pachnące olejki do masażu, tworzę playlisty. Umawiam się z prywatną położną. Chcę być w domu jak najdłużej - oczami wyobraźni widzę siebie, jak tańczę taniec brzucha przy świecach do pięknych, arabskich nut i jak poddaję się porodowi. Marzę, by zacząć rodzić w nocy... Jestem z Wrocławia, ale decyduję się na poród w Oławie, więc wiem, że czeka mnie 30 km do przejechania. Cieszę się na tę myśl, na pustą drogę oświetloną ulicznymi lampami... Chcę jak najdłużej być aktywna. Z położną dogaduję wszystkie szczegóły, przenośne ktg, spokój, przygaszone światło, brak ingerencji medycznych. Nie chcę oksy, gazu, nacięcia, wszystko ma być zgodnie z naturą. Żadnego leżenia na plecach, pozycje wertykalne. Plan miałam idealny. Trzymałam się tych myśli kilka miesięcy. Były cudowne i dawały mi siłę.

Na przyjście maleństwa jestem gotowa już miesiąc przed terminem. Dwa tygodnie przed wyczekuję, że to już - w końcu tak było za pierwszym razem... A tu cisza. 24.09 nieuchronnie się zbliża a ja z każdym dniem łapię coraz większą irytację. Dlaczego nic się nie dzieje? Dlaczego nie mam skurczów? Co wieczór wsłuchuję się w swoje ciało a ono nie daje mi żadnych znaków. Lekarz daje mi skierowanie do szpitala, każe pojawić się tydzień po terminie. Jestem wściekła i łapię doła. Nie pomagają codzienne pytania znajomych o to, czy już rodzę. Z dnia na dzień, psychicznie czuję się coraz gorzej... Mam poczucie, że ktoś odebrał mi moje największe marzenie. Na zmianę płaczę, denerwuję się, odpuszczam. Wciąż tli się we mnie nadzieja, że coś ruszy, ale nic z tego. W dniu terminu jestem na ktg, szyjka miękka, skrócona, luźny palec. Trzy dni później na kontroli u lekarza - wszystko gotowe, potrzebuje Pani tylko skurczów. A tych brak.

Robię absolutnie wszystko, co robi się, żeby przyspieszyć poród. I zgadnijcie, jakie dają efekty? Tak, żadne. 3 dni po terminie zaczyna odchodzić czop. Cieszę się, ale skurczów wciąż nie ma.
W końcu się poddaję. Trudno - będzie indukcja. Noc przed planowanym stawieniem się do szpitala dostaję jakieś skurcze. Nieregularne, niezbyt bolesne, ale stwierdzam, że idę za ciosem. Ubieram moją piękną koszulę, rozstawiam świeczki, tańczę. Odchodzi kawał czopa z krwią, więc dzwonię do położnej. Każe wziąć 10 minutowy ciepły prysznic. Po prysznicu skurcze przechodzą. Czuję się oszukana.

W szpitalu wszyscy zdziwieni, że chcę rodzić naturalnie, ale wspierają. Podpisuję odmowę cc, bo to pierwsza rekomendacja po braku postępu z pierwszego porodu. Ponieważ szyjka jest super, jedyne co mogą mi zaproponować, to oksytocyna. Zgadzam się. Plan jest taki, że następnego dnia o 7:30 podłączamy kroplówkę.

Wieczorem płaczę. Tęsknię za domem, za córką i mężem. To zupełnie nie tak miało wyglądać! Chciałam być u siebie a jestem w szpitalu. Chciałam naturalnie a tu oksy. Jest mi źle. Nastawienie mam fatalne.
Moje ciało chcialo mnie chyba nauczyć pokory...

2 godziny przed planowaną indukcją dostaję regularnych skurczy. O 7:30 mam je już co 4 minuty. Idę na porodówkę a tam położna daje mi czas na naturalne rozkrecenie akcji. Idę pod prysznic i tam czuję się doskonale. Tańczę ze słuchawkami na uszach i z zamkniętymi oczami. Nic mnie nie interesuje, jestem sama ze sobą i swoim bólem. Robię ósemki, kółka, kamele. Oddycham. Ruszam się. Jest mi cudownie, mimo że nie ma nocy, nie ma świeczek a mąż nie zdążył jeszcze dojechać, bo korki. Przypominam sobie o olejku - jego zapach tak pozytywnie mi się kojarzy, że smaruję nim dłonie i czuję ten zapach przy każdym ruchu. Czuję się piękna i ważna.

Na ktg skurcze piszą się bardzo różne a ja umieram na leżąco. Mocny, słabszy, większa przerwa, mniejsza przerwa. Dostaję oksy, żeby je uregulować. Zgadzam się. Spaceruję z przenośnym ktg, nadal tańczę, mąż jest ze mną, ale czuję, że mi słabo. I że jeśli nie usiądę, to się przewrócę. Badanie - mamy 6cm. Nie jestem w stanie wstać z łóżka, więc położna proponuje gaz. Nie chciałam go, ale zgadzam się spróbować. Po pierwszych skurczach z gazem wyznaję mojej położnej miłość i dziękuję za to, że jest.

Od teraz już leżę, ale zmieniam pozycje. Mąż masuje plecy. Zakładam słuchawki, ale w końcu nawet mój ukochany Alvaro Soler zaczyna mnie denerwować. Gaz daje coraz mniej. W badaniu 8cm, ale główka wysoko. Oddycham. W głowie mam mnóstwo myśli, które chciałabym powiedzieć na głos, ale kiedy otwieram usta, wychodzą tylko jakieś pojedyncze słowa lub niezgrabne zdania.

Myślę o swojej córce, o tym że mam ją dotlenić, bo ona też się stresuje na skurczu. Zaczynam czuć naturalną potrzebę parcia. Prę, kiedy czuję. Zaczynam trochę krzyczeć na parciu, mam bóle krzyżowe i czuję ogromny ucisk. Statam się rozluźniać, ale wciąż mimowolnie zaciskam nogi, co wcale nie pomaga. Powoli przestaję słyszeć, co dzieje się dookoła. Skurcz za skurczem, co chwilę potrzeba parcia, coraz mniej czasu na odpoczynek. Badanie... I niestety bez zmian. 8cm, główka nadal wysoko. Dostaję informację - czekamy jeszcze godzinę. Albo urodzę, albo robimy cięcie.

Najdłuższa godzina w moim życiu... co któryś skurcz udaje mi się rozluźnić, oddychać bez gazu i wtedy znoszę go znacznie lepiej. Mam wrażenie, że łamię palce mojemu dzielnemu mężowi . Zaczynam trochę wić się po łóżku i okazuje się, że pozycja na plecach jest znacznie wygodniejsza, niż te na boku. Tak, pozycja której za wszelką cenę chciałam uniknąć.

Godzina 13. Badanie - zero zmian. Mała nie wstawia się w kanał, nie wykonała ostatniego obrotu. Zgadzam się na cięcie, przewożą mnie na salę. Podczas cc odlatuję totalnie, jestem w innym świecie, widzę kolory, kształty i mamroczę głupoty. Pod koniec pytam, czy można to, co dostałam, gdzieś kupić powoli wracam do świata i dociera do mnie, gdzie jestem i co się dzieje. Pytam o córkę - tak, już jest na świecie i wszystko z nią w najlepszym porządku. ️ Dostaję ją na chwilę do policzka i ryczę, nie mogę się powstrzymać. Jest idealna.

Jagódka rodzi się większa, niż szacowało usg - ma 3650 i 57cm długości. Sama jestem bardzo niska - mam 156cm. Położna ocenia, że chyba mam za małą miednicę.

Jestem przeszczęśliwa. Nie udało się, większość zupełnie odbiegła od moich planów, ale próbowałam. Walczyłam. Odnalazłam w nieidealnej sytuacji swój własny rytm. Poród przeżyłam bardzo świadomie. Dużo mnie nauczył.

Wysłane z aplikacji Forum Wizaz
Cudowny opis dzielna mama

Wysłane z aplikacji Forum Wizaz
__________________
Ubi tu, ibi ego 08.08.2015
chudziaszek11 jest offline Zgłoś do moderatora  
Stary 2019-10-02, 21:36   #4297
Margosia__
Zakorzenienie
 
Avatar Margosia__
 
Zarejestrowany: 2009-09
Lokalizacja: Kraków zazwyczaj :)
Wiadomości: 11 827
Dot.: Mamy Październikowe 2019 cz.3

Cytat:
Napisane przez gaiete Pokaż wiadomość
Dziewczyny, napisałam historię porodu na grupę Naturalnie po Cesarce, korzystając z tego, że mała tylko śpi i je ️ dużo z tego już znacie, ale wkleję w całości tak, jak napisałam tam, żeby miało to sens


Historia porodu nieidealnego.

O tym, że może być pięknie, mimo że nic nie idzie po naszej myśli...

Wszystko po kolei. Będzie długo.
Pierwsza ciąża 7 lat temu, książkowa. Nic mnie nie boli, pracuję do 8 miesiąca, żadnych dolegliwości. Jestem dość młoda, mam dopiero 20 lat, więc olewam temat porodu. Wyznaję zasadę "skoro tyle kobiet urodziło przede mną, ja też dam radę". Z perspektywy czasu wiem, że nie była to dobra decyzja. Zaczyna się odejściem wód, tak jak na filmach, dwa tygodnie przed terminem. Poród cały czas na plecach, oksy, zero aktywności, nie oddycham, tylko krzyczę. Nie współpracuję. Akcja staje na 9cm, brak postępu, cięcie. Zostaję mamą cudownej Amelki.

Ciąża druga. Wystarana, planowana. I od razu na każdym kroku coś - nie mogę jeść, chudnę, diagnozują u mnie Hashimoto, niedoczynność. W wynikach co chwilę jakieś zamieszania. Brzuch mnie boli, źle się czuję. Z maleństwem wszystko w porządku, ale mój organizm średnio daje radę. Sama się dziwię, że ciąże mogą być tak różne. W bólach pleców pomaga mi belly dance - dwa lata chodziłam na zajęcia, teraz to wykorzystuję.


Gdzieś w połowie zaczynam myśleć o porodzie... Mój lekarz nie bardzo popiera vbac - niby nie ma nic przeciwko, ale bez entuzjazmu. W głowie myśl - "ok, trudno", ale dzielę się nią z koleżanką i poleca mi tę grupę. I dzieje się magia! Czytam Wasze historie, inspiruję się, zaczynam wierzyć. Po kilku kryzysach decyduję, że chcę próbować. No, szczerze mówiąc to nie używam słowa "próbować", bo jestem szczerze pewna, że się uda. Zmieniam lekarza, drugi jest dużo lepiej nastawiony, chociaż otwarcie mówi, że nie ma gwarancji i brak postępu może się powtórzyć. Olewam to

Do porodu szykuję się jak do najcudowniejszego dnia w życiu. Kupuję piękną koszulę porodową, pakuję do torby pachnące olejki do masażu, tworzę playlisty. Umawiam się z prywatną położną. Chcę być w domu jak najdłużej - oczami wyobraźni widzę siebie, jak tańczę taniec brzucha przy świecach do pięknych, arabskich nut i jak poddaję się porodowi. Marzę, by zacząć rodzić w nocy... Jestem z Wrocławia, ale decyduję się na poród w Oławie, więc wiem, że czeka mnie 30 km do przejechania. Cieszę się na tę myśl, na pustą drogę oświetloną ulicznymi lampami... Chcę jak najdłużej być aktywna. Z położną dogaduję wszystkie szczegóły, przenośne ktg, spokój, przygaszone światło, brak ingerencji medycznych. Nie chcę oksy, gazu, nacięcia, wszystko ma być zgodnie z naturą. Żadnego leżenia na plecach, pozycje wertykalne. Plan miałam idealny. Trzymałam się tych myśli kilka miesięcy. Były cudowne i dawały mi siłę.

Na przyjście maleństwa jestem gotowa już miesiąc przed terminem. Dwa tygodnie przed wyczekuję, że to już - w końcu tak było za pierwszym razem... A tu cisza. 24.09 nieuchronnie się zbliża a ja z każdym dniem łapię coraz większą irytację. Dlaczego nic się nie dzieje? Dlaczego nie mam skurczów? Co wieczór wsłuchuję się w swoje ciało a ono nie daje mi żadnych znaków. Lekarz daje mi skierowanie do szpitala, każe pojawić się tydzień po terminie. Jestem wściekła i łapię doła. Nie pomagają codzienne pytania znajomych o to, czy już rodzę. Z dnia na dzień, psychicznie czuję się coraz gorzej... Mam poczucie, że ktoś odebrał mi moje największe marzenie. Na zmianę płaczę, denerwuję się, odpuszczam. Wciąż tli się we mnie nadzieja, że coś ruszy, ale nic z tego. W dniu terminu jestem na ktg, szyjka miękka, skrócona, luźny palec. Trzy dni później na kontroli u lekarza - wszystko gotowe, potrzebuje Pani tylko skurczów. A tych brak.

Robię absolutnie wszystko, co robi się, żeby przyspieszyć poród. I zgadnijcie, jakie dają efekty? Tak, żadne. 3 dni po terminie zaczyna odchodzić czop. Cieszę się, ale skurczów wciąż nie ma.
W końcu się poddaję. Trudno - będzie indukcja. Noc przed planowanym stawieniem się do szpitala dostaję jakieś skurcze. Nieregularne, niezbyt bolesne, ale stwierdzam, że idę za ciosem. Ubieram moją piękną koszulę, rozstawiam świeczki, tańczę. Odchodzi kawał czopa z krwią, więc dzwonię do położnej. Każe wziąć 10 minutowy ciepły prysznic. Po prysznicu skurcze przechodzą. Czuję się oszukana.

W szpitalu wszyscy zdziwieni, że chcę rodzić naturalnie, ale wspierają. Podpisuję odmowę cc, bo to pierwsza rekomendacja po braku postępu z pierwszego porodu. Ponieważ szyjka jest super, jedyne co mogą mi zaproponować, to oksytocyna. Zgadzam się. Plan jest taki, że następnego dnia o 7:30 podłączamy kroplówkę.

Wieczorem płaczę. Tęsknię za domem, za córką i mężem. To zupełnie nie tak miało wyglądać! Chciałam być u siebie a jestem w szpitalu. Chciałam naturalnie a tu oksy. Jest mi źle. Nastawienie mam fatalne.
Moje ciało chcialo mnie chyba nauczyć pokory...

2 godziny przed planowaną indukcją dostaję regularnych skurczy. O 7:30 mam je już co 4 minuty. Idę na porodówkę a tam położna daje mi czas na naturalne rozkrecenie akcji. Idę pod prysznic i tam czuję się doskonale. Tańczę ze słuchawkami na uszach i z zamkniętymi oczami. Nic mnie nie interesuje, jestem sama ze sobą i swoim bólem. Robię ósemki, kółka, kamele. Oddycham. Ruszam się. Jest mi cudownie, mimo że nie ma nocy, nie ma świeczek a mąż nie zdążył jeszcze dojechać, bo korki. Przypominam sobie o olejku - jego zapach tak pozytywnie mi się kojarzy, że smaruję nim dłonie i czuję ten zapach przy każdym ruchu. Czuję się piękna i ważna.

Na ktg skurcze piszą się bardzo różne a ja umieram na leżąco. Mocny, słabszy, większa przerwa, mniejsza przerwa. Dostaję oksy, żeby je uregulować. Zgadzam się. Spaceruję z przenośnym ktg, nadal tańczę, mąż jest ze mną, ale czuję, że mi słabo. I że jeśli nie usiądę, to się przewrócę. Badanie - mamy 6cm. Nie jestem w stanie wstać z łóżka, więc położna proponuje gaz. Nie chciałam go, ale zgadzam się spróbować. Po pierwszych skurczach z gazem wyznaję mojej położnej miłość i dziękuję za to, że jest.

Od teraz już leżę, ale zmieniam pozycje. Mąż masuje plecy. Zakładam słuchawki, ale w końcu nawet mój ukochany Alvaro Soler zaczyna mnie denerwować. Gaz daje coraz mniej. W badaniu 8cm, ale główka wysoko. Oddycham. W głowie mam mnóstwo myśli, które chciałabym powiedzieć na głos, ale kiedy otwieram usta, wychodzą tylko jakieś pojedyncze słowa lub niezgrabne zdania.

Myślę o swojej córce, o tym że mam ją dotlenić, bo ona też się stresuje na skurczu. Zaczynam czuć naturalną potrzebę parcia. Prę, kiedy czuję. Zaczynam trochę krzyczeć na parciu, mam bóle krzyżowe i czuję ogromny ucisk. Statam się rozluźniać, ale wciąż mimowolnie zaciskam nogi, co wcale nie pomaga. Powoli przestaję słyszeć, co dzieje się dookoła. Skurcz za skurczem, co chwilę potrzeba parcia, coraz mniej czasu na odpoczynek. Badanie... I niestety bez zmian. 8cm, główka nadal wysoko. Dostaję informację - czekamy jeszcze godzinę. Albo urodzę, albo robimy cięcie.

Najdłuższa godzina w moim życiu... co któryś skurcz udaje mi się rozluźnić, oddychać bez gazu i wtedy znoszę go znacznie lepiej. Mam wrażenie, że łamię palce mojemu dzielnemu mężowi . Zaczynam trochę wić się po łóżku i okazuje się, że pozycja na plecach jest znacznie wygodniejsza, niż te na boku. Tak, pozycja której za wszelką cenę chciałam uniknąć.

Godzina 13. Badanie - zero zmian. Mała nie wstawia się w kanał, nie wykonała ostatniego obrotu. Zgadzam się na cięcie, przewożą mnie na salę. Podczas cc odlatuję totalnie, jestem w innym świecie, widzę kolory, kształty i mamroczę głupoty. Pod koniec pytam, czy można to, co dostałam, gdzieś kupić powoli wracam do świata i dociera do mnie, gdzie jestem i co się dzieje. Pytam o córkę - tak, już jest na świecie i wszystko z nią w najlepszym porządku. ️ Dostaję ją na chwilę do policzka i ryczę, nie mogę się powstrzymać. Jest idealna.

Jagódka rodzi się większa, niż szacowało usg - ma 3650 i 57cm długości. Sama jestem bardzo niska - mam 156cm. Położna ocenia, że chyba mam za małą miednicę.

Jestem przeszczęśliwa. Nie udało się, większość zupełnie odbiegła od moich planów, ale próbowałam. Walczyłam. Odnalazłam w nieidealnej sytuacji swój własny rytm. Poród przeżyłam bardzo świadomie. Dużo mnie nauczył.

Wysłane z aplikacji Forum Wizaz
Cudownie się to czyta


A przy przyjęciu do szpitala na usg Jagodka tez wyszła dużo mniejsza?
I nie badali Ci miednicy?

I nie wiem jakim cudem można przez godzinę nie przec jak czujesz parte!
To jest serio niemożliwe dla mnie

Wysłane z mojego SM-J320FN przy użyciu Tapatalka
__________________
Duży

Mały
Margosia__ jest offline Zgłoś do moderatora  

Najlepsze Promocje i Wyprzedaże

REKLAMA
Stary 2019-10-02, 21:44   #4298
UltraMarryna
Zakorzenienie
 
Avatar UltraMarryna
 
Zarejestrowany: 2017-11
Wiadomości: 6 747
Dot.: Mamy Październikowe 2019 cz.3

Cytat:
Napisane przez gaiete Pokaż wiadomość
Dziewczyny, napisałam historię porodu na grupę Naturalnie po Cesarce, korzystając z tego, że mała tylko śpi i je ️ dużo z tego już znacie, ale wkleję w całości tak, jak napisałam tam, żeby miało to sens


Historia porodu nieidealnego.

O tym, że może być pięknie, mimo że nic nie idzie po naszej myśli...

Wszystko po kolei. Będzie długo.
Pierwsza ciąża 7 lat temu, książkowa. Nic mnie nie boli, pracuję do 8 miesiąca, żadnych dolegliwości. Jestem dość młoda, mam dopiero 20 lat, więc olewam temat porodu. Wyznaję zasadę "skoro tyle kobiet urodziło przede mną, ja też dam radę". Z perspektywy czasu wiem, że nie była to dobra decyzja. Zaczyna się odejściem wód, tak jak na filmach, dwa tygodnie przed terminem. Poród cały czas na plecach, oksy, zero aktywności, nie oddycham, tylko krzyczę. Nie współpracuję. Akcja staje na 9cm, brak postępu, cięcie. Zostaję mamą cudownej Amelki.

Ciąża druga. Wystarana, planowana. I od razu na każdym kroku coś - nie mogę jeść, chudnę, diagnozują u mnie Hashimoto, niedoczynność. W wynikach co chwilę jakieś zamieszania. Brzuch mnie boli, źle się czuję. Z maleństwem wszystko w porządku, ale mój organizm średnio daje radę. Sama się dziwię, że ciąże mogą być tak różne. W bólach pleców pomaga mi belly dance - dwa lata chodziłam na zajęcia, teraz to wykorzystuję.


Gdzieś w połowie zaczynam myśleć o porodzie... Mój lekarz nie bardzo popiera vbac - niby nie ma nic przeciwko, ale bez entuzjazmu. W głowie myśl - "ok, trudno", ale dzielę się nią z koleżanką i poleca mi tę grupę. I dzieje się magia! Czytam Wasze historie, inspiruję się, zaczynam wierzyć. Po kilku kryzysach decyduję, że chcę próbować. No, szczerze mówiąc to nie używam słowa "próbować", bo jestem szczerze pewna, że się uda. Zmieniam lekarza, drugi jest dużo lepiej nastawiony, chociaż otwarcie mówi, że nie ma gwarancji i brak postępu może się powtórzyć. Olewam to

Do porodu szykuję się jak do najcudowniejszego dnia w życiu. Kupuję piękną koszulę porodową, pakuję do torby pachnące olejki do masażu, tworzę playlisty. Umawiam się z prywatną położną. Chcę być w domu jak najdłużej - oczami wyobraźni widzę siebie, jak tańczę taniec brzucha przy świecach do pięknych, arabskich nut i jak poddaję się porodowi. Marzę, by zacząć rodzić w nocy... Jestem z Wrocławia, ale decyduję się na poród w Oławie, więc wiem, że czeka mnie 30 km do przejechania. Cieszę się na tę myśl, na pustą drogę oświetloną ulicznymi lampami... Chcę jak najdłużej być aktywna. Z położną dogaduję wszystkie szczegóły, przenośne ktg, spokój, przygaszone światło, brak ingerencji medycznych. Nie chcę oksy, gazu, nacięcia, wszystko ma być zgodnie z naturą. Żadnego leżenia na plecach, pozycje wertykalne. Plan miałam idealny. Trzymałam się tych myśli kilka miesięcy. Były cudowne i dawały mi siłę.

Na przyjście maleństwa jestem gotowa już miesiąc przed terminem. Dwa tygodnie przed wyczekuję, że to już - w końcu tak było za pierwszym razem... A tu cisza. 24.09 nieuchronnie się zbliża a ja z każdym dniem łapię coraz większą irytację. Dlaczego nic się nie dzieje? Dlaczego nie mam skurczów? Co wieczór wsłuchuję się w swoje ciało a ono nie daje mi żadnych znaków. Lekarz daje mi skierowanie do szpitala, każe pojawić się tydzień po terminie. Jestem wściekła i łapię doła. Nie pomagają codzienne pytania znajomych o to, czy już rodzę. Z dnia na dzień, psychicznie czuję się coraz gorzej... Mam poczucie, że ktoś odebrał mi moje największe marzenie. Na zmianę płaczę, denerwuję się, odpuszczam. Wciąż tli się we mnie nadzieja, że coś ruszy, ale nic z tego. W dniu terminu jestem na ktg, szyjka miękka, skrócona, luźny palec. Trzy dni później na kontroli u lekarza - wszystko gotowe, potrzebuje Pani tylko skurczów. A tych brak.

Robię absolutnie wszystko, co robi się, żeby przyspieszyć poród. I zgadnijcie, jakie dają efekty? Tak, żadne. 3 dni po terminie zaczyna odchodzić czop. Cieszę się, ale skurczów wciąż nie ma.
W końcu się poddaję. Trudno - będzie indukcja. Noc przed planowanym stawieniem się do szpitala dostaję jakieś skurcze. Nieregularne, niezbyt bolesne, ale stwierdzam, że idę za ciosem. Ubieram moją piękną koszulę, rozstawiam świeczki, tańczę. Odchodzi kawał czopa z krwią, więc dzwonię do położnej. Każe wziąć 10 minutowy ciepły prysznic. Po prysznicu skurcze przechodzą. Czuję się oszukana.

W szpitalu wszyscy zdziwieni, że chcę rodzić naturalnie, ale wspierają. Podpisuję odmowę cc, bo to pierwsza rekomendacja po braku postępu z pierwszego porodu. Ponieważ szyjka jest super, jedyne co mogą mi zaproponować, to oksytocyna. Zgadzam się. Plan jest taki, że następnego dnia o 7:30 podłączamy kroplówkę.

Wieczorem płaczę. Tęsknię za domem, za córką i mężem. To zupełnie nie tak miało wyglądać! Chciałam być u siebie a jestem w szpitalu. Chciałam naturalnie a tu oksy. Jest mi źle. Nastawienie mam fatalne.
Moje ciało chcialo mnie chyba nauczyć pokory...

2 godziny przed planowaną indukcją dostaję regularnych skurczy. O 7:30 mam je już co 4 minuty. Idę na porodówkę a tam położna daje mi czas na naturalne rozkrecenie akcji. Idę pod prysznic i tam czuję się doskonale. Tańczę ze słuchawkami na uszach i z zamkniętymi oczami. Nic mnie nie interesuje, jestem sama ze sobą i swoim bólem. Robię ósemki, kółka, kamele. Oddycham. Ruszam się. Jest mi cudownie, mimo że nie ma nocy, nie ma świeczek a mąż nie zdążył jeszcze dojechać, bo korki. Przypominam sobie o olejku - jego zapach tak pozytywnie mi się kojarzy, że smaruję nim dłonie i czuję ten zapach przy każdym ruchu. Czuję się piękna i ważna.

Na ktg skurcze piszą się bardzo różne a ja umieram na leżąco. Mocny, słabszy, większa przerwa, mniejsza przerwa. Dostaję oksy, żeby je uregulować. Zgadzam się. Spaceruję z przenośnym ktg, nadal tańczę, mąż jest ze mną, ale czuję, że mi słabo. I że jeśli nie usiądę, to się przewrócę. Badanie - mamy 6cm. Nie jestem w stanie wstać z łóżka, więc położna proponuje gaz. Nie chciałam go, ale zgadzam się spróbować. Po pierwszych skurczach z gazem wyznaję mojej położnej miłość i dziękuję za to, że jest.

Od teraz już leżę, ale zmieniam pozycje. Mąż masuje plecy. Zakładam słuchawki, ale w końcu nawet mój ukochany Alvaro Soler zaczyna mnie denerwować. Gaz daje coraz mniej. W badaniu 8cm, ale główka wysoko. Oddycham. W głowie mam mnóstwo myśli, które chciałabym powiedzieć na głos, ale kiedy otwieram usta, wychodzą tylko jakieś pojedyncze słowa lub niezgrabne zdania.

Myślę o swojej córce, o tym że mam ją dotlenić, bo ona też się stresuje na skurczu. Zaczynam czuć naturalną potrzebę parcia. Prę, kiedy czuję. Zaczynam trochę krzyczeć na parciu, mam bóle krzyżowe i czuję ogromny ucisk. Statam się rozluźniać, ale wciąż mimowolnie zaciskam nogi, co wcale nie pomaga. Powoli przestaję słyszeć, co dzieje się dookoła. Skurcz za skurczem, co chwilę potrzeba parcia, coraz mniej czasu na odpoczynek. Badanie... I niestety bez zmian. 8cm, główka nadal wysoko. Dostaję informację - czekamy jeszcze godzinę. Albo urodzę, albo robimy cięcie.

Najdłuższa godzina w moim życiu... co któryś skurcz udaje mi się rozluźnić, oddychać bez gazu i wtedy znoszę go znacznie lepiej. Mam wrażenie, że łamię palce mojemu dzielnemu mężowi . Zaczynam trochę wić się po łóżku i okazuje się, że pozycja na plecach jest znacznie wygodniejsza, niż te na boku. Tak, pozycja której za wszelką cenę chciałam uniknąć.

Godzina 13. Badanie - zero zmian. Mała nie wstawia się w kanał, nie wykonała ostatniego obrotu. Zgadzam się na cięcie, przewożą mnie na salę. Podczas cc odlatuję totalnie, jestem w innym świecie, widzę kolory, kształty i mamroczę głupoty. Pod koniec pytam, czy można to, co dostałam, gdzieś kupić powoli wracam do świata i dociera do mnie, gdzie jestem i co się dzieje. Pytam o córkę - tak, już jest na świecie i wszystko z nią w najlepszym porządku. ️ Dostaję ją na chwilę do policzka i ryczę, nie mogę się powstrzymać. Jest idealna.

Jagódka rodzi się większa, niż szacowało usg - ma 3650 i 57cm długości. Sama jestem bardzo niska - mam 156cm. Położna ocenia, że chyba mam za małą miednicę.

Jestem przeszczęśliwa. Nie udało się, większość zupełnie odbiegła od moich planów, ale próbowałam. Walczyłam. Odnalazłam w nieidealnej sytuacji swój własny rytm. Poród przeżyłam bardzo świadomie. Dużo mnie nauczył.

Wysłane z aplikacji Forum Wizaz
Jestem pod wrażeniem

Wysłane z aplikacji Forum Wizaz
UltraMarryna jest offline Zgłoś do moderatora  
Stary 2019-10-02, 22:39   #4299
malinova_
Raczkowanie
 
Avatar malinova_
 
Zarejestrowany: 2011-05
Wiadomości: 289
Dot.: Mamy Październikowe 2019 cz.3

Cytat:
Napisane przez Margosia__ Pokaż wiadomość
Cudownie się to czyta


A przy przyjęciu do szpitala na usg Jagodka tez wyszła dużo mniejsza?
I nie badali Ci miednicy?

I nie wiem jakim cudem można przez godzinę nie przec jak czujesz parte!
To jest serio niemożliwe dla mnie

Wysłane z mojego SM-J320FN przy użyciu Tapatalka
A ja niestety wiem jak nie przeć i mam nadzieję już nie doświadczyć Ale z drugiej strony po takim czasie wstrzymywania możliwość parcia była jak zbawienie, więc może to ma sens

Wysłane z mojego SM-J320F przy użyciu Tapatalka
malinova_ jest offline Zgłoś do moderatora  
Stary 2019-10-02, 23:19   #4300
gaiete
Zadomowienie
 
Avatar gaiete
 
Zarejestrowany: 2008-12
Wiadomości: 1 639
GG do gaiete
Dot.: Mamy Październikowe 2019 cz.3

Dziękuję Wam kochane za tak miłe słowa Cieszę się, że opisałam to od razu, na świeżo, bo potem pewnie wielu rzeczy zapomnę. Poród pierwszej córki też mam dosyć dokładnie opisany w jakims pliku na kompie, na pamiątkę dla niej
Cytat:
Napisane przez Margosia__ Pokaż wiadomość
Cudownie się to czyta


A przy przyjęciu do szpitala na usg Jagodka tez wyszła dużo mniejsza?
I nie badali Ci miednicy?

I nie wiem jakim cudem można przez godzinę nie przec jak czujesz parte!
To jest serio niemożliwe dla mnie

Wysłane z mojego SM-J320FN przy użyciu Tapatalka
Margosia, ja parłam przez tą godzinę, ale ponieważ mała była za wysoko, zupełnie nic to nie dało. No i nie każdy skurcz był taki, pojawiało się spontanicznie, w sumie pojęcia nie mam, od czego to zależy.
Na usg w szpitalu też wychodziło tak, jak u mojego gina - 3400, więc w sumie w granicach błędu. Miednicę mierzyli. Sama tego do końca nie rozumiem

Nie mogę porządnie zasnąć, chyba z tych emocji. Mała ładnie zjadła, długo leżała i spała przy mnie, ale ponieważ zrobiło się już późno, zabrali ją do siebie. Powiedziałam, że bez problemu mogą ją przynieść na karmienie w nocy, ale na razie pięknie śpi
Najgorszy ten kaszel. Jakby mnie ktoś ciął na żywca...

Wysłane z aplikacji Forum Wizaz
gaiete jest offline Zgłoś do moderatora  
Stary 2019-10-02, 23:31   #4301
Fubizka
Zakorzenienie
 
Avatar Fubizka
 
Zarejestrowany: 2010-11
Wiadomości: 8 896
Dot.: Mamy Październikowe 2019 cz.3

Cytat:
Napisane przez gaiete Pokaż wiadomość
Dziękuję Wam kochane za tak miłe słowa Cieszę się, że opisałam to od razu, na świeżo, bo potem pewnie wielu rzeczy zapomnę. Poród pierwszej córki też mam dosyć dokładnie opisany w jakims pliku na kompie, na pamiątkę dla niej
Margosia, ja parłam przez tą godzinę, ale ponieważ mała była za wysoko, zupełnie nic to nie dało. No i nie każdy skurcz był taki, pojawiało się spontanicznie, w sumie pojęcia nie mam, od czego to zależy.
Na usg w szpitalu też wychodziło tak, jak u mojego gina - 3400, więc w sumie w granicach błędu. Miednicę mierzyli. Sama tego do końca nie rozumiem

Nie mogę porządnie zasnąć, chyba z tych emocji. Mała ładnie zjadła, długo leżała i spała przy mnie, ale ponieważ zrobiło się już późno, zabrali ją do siebie. Powiedziałam, że bez problemu mogą ją przynieść na karmienie w nocy, ale na razie pięknie śpi
Najgorszy ten kaszel. Jakby mnie ktoś ciął na żywca...

Wysłane z aplikacji Forum Wizaz
Tego kaszlu to bardzo współczuję Nie mogą ci czegoś dać na to?
Fubizka jest offline Zgłoś do moderatora  

Okazje i pomysły na prezent

REKLAMA
Stary 2019-10-02, 23:33   #4302
gaiete
Zadomowienie
 
Avatar gaiete
 
Zarejestrowany: 2008-12
Wiadomości: 1 639
GG do gaiete
Dot.: Mamy Październikowe 2019 cz.3

Cytat:
Napisane przez Fubizka Pokaż wiadomość
Tego kaszlu to bardzo współczuję Nie mogą ci czegoś dać na to?
Obawiam się, że nie - przed chwilą postawiłam pielęgniarkę na nogi, bo próbowałam delikatnie odkaszlnąć a brzmiało to w sumie jakbym się dusiła. nawet inhalacje z soli nie bardzo, bo wtedy może się odrywać za mocno. Pocieszam się, że jak jutro będę już w pionie, to powinno być odrobinkę lepiej.

Wysłane z aplikacji Forum Wizaz
gaiete jest offline Zgłoś do moderatora  
Stary 2019-10-02, 23:43   #4303
Fubizka
Zakorzenienie
 
Avatar Fubizka
 
Zarejestrowany: 2010-11
Wiadomości: 8 896
Dot.: Mamy Październikowe 2019 cz.3

Cytat:
Napisane przez gaiete Pokaż wiadomość
Obawiam się, że nie - przed chwilą postawiłam pielęgniarkę na nogi, bo próbowałam delikatnie odkaszlnąć a brzmiało to w sumie jakbym się dusiła. nawet inhalacje z soli nie bardzo, bo wtedy może się odrywać za mocno. Pocieszam się, że jak jutro będę już w pionie, to powinno być odrobinkę lepiej.

Wysłane z aplikacji Forum Wizaz
To kiepsko, oby do jutra! Może uda ci się pospać.
Fubizka jest offline Zgłoś do moderatora  
Stary 2019-10-03, 00:06   #4304
Domi_001
Raczkowanie
 
Zarejestrowany: 2017-01
Wiadomości: 362
Dot.: Mamy Październikowe 2019 cz.3

Gaiete - ogromne gratulacje byłaś bardzo dzielna!

Witam się z nocnego karmienia.. Mój aniołek jak na razie tylko je i śpi.. W dzień ja wybudzam do jedzenia bo śpi nawet po 4h.. W nocy podobnie.

Wysłane z aplikacji Forum Wizaz
Domi_001 jest offline Zgłoś do moderatora  
Stary 2019-10-03, 00:29   #4305
Laura Rose
Zakorzenienie
 
Avatar Laura Rose
 
Zarejestrowany: 2015-11
Wiadomości: 7 488
Dot.: Mamy Październikowe 2019 cz.3

Tija, to pewnie u mnie było więcej pomiarów, bo dopiero po 10 min. dostał 10 pkt. Dobrze, że tego nie widziałam ani nie wiedziałam. Gdyby nie dał rady i jednak zabraliby go na neonatologię...

Gaiete, zupełnie inaczej, ale cholernie podobnie u nas było. Podziwiam, że już to opisałaś
__________________
I will go anywhere as long as it is forward.
Laura Rose jest offline Zgłoś do moderatora  
Stary 2019-10-03, 01:09   #4306
malinova_
Raczkowanie
 
Avatar malinova_
 
Zarejestrowany: 2011-05
Wiadomości: 289
Dot.: Mamy Październikowe 2019 cz.3

Boli mnie głowa i nie mogę spać lalala la
Przesyłam jedną na x nocy. Wykończę się. Przecież żeby urodzić trzeba mieć siłę. I oczywiście im bardziej próbuję zasnąć tym jest gorzej. Od bardzo dawna miewam problemy ze snem a z końcem ciąży coraz gorzej. Ehhh

Wysłane z mojego SM-J320F przy użyciu Tapatalka
malinova_ jest offline Zgłoś do moderatora  
Stary 2019-10-03, 01:27   #4307
maciejka1987
Zakorzenienie
 
Zarejestrowany: 2013-06
Wiadomości: 3 277
Dot.: Mamy Październikowe 2019 cz.3

Cytat:
Napisane przez malinova_ Pokaż wiadomość
Boli mnie głowa i nie mogę spać lalala la
Przesyłam jedną na x nocy. Wykończę się. Przecież żeby urodzić trzeba mieć siłę. I oczywiście im bardziej próbuję zasnąć tym jest gorzej. Od bardzo dawna miewam problemy ze snem a z końcem ciąży coraz gorzej. Ehhh

Wysłane z mojego SM-J320F przy użyciu Tapatalka
Piona, ja też nie mogę spać... Będę odsypiac rano... Już chodzę jak trup...

Wysłane z aplikacji Forum Wizaz
__________________
31.12.13

6.2.15



maciejka1987 jest offline Zgłoś do moderatora  
Stary 2019-10-03, 01:52   #4308
carmelove_03
Zakorzenienie
 
Avatar carmelove_03
 
Zarejestrowany: 2017-11
Wiadomości: 3 672
Dot.: Mamy Październikowe 2019 cz.3

Dziewczyny, wody mi odeszły, skurcze na razie były dwa ale niezbyt mocne. Trzymajcie kciuki

Wysłane z aplikacji Forum Wizaz
carmelove_03 jest offline Zgłoś do moderatora  
Stary 2019-10-03, 02:28   #4309
gaiete
Zadomowienie
 
Avatar gaiete
 
Zarejestrowany: 2008-12
Wiadomości: 1 639
GG do gaiete
Dot.: Mamy Październikowe 2019 cz.3

Cytat:
Napisane przez carmelove_03 Pokaż wiadomość
Dziewczyny, wody mi odeszły, skurcze na razie były dwa ale niezbyt mocne. Trzymajcie kciuki

Wysłane z aplikacji Forum Wizaz
Oooo kciuki kochana! ️ Oby skurcze rozkręciły się same, bez dodatkowych ingerencji. Bądź silna i daj znać już po

Wysłane z aplikacji Forum Wizaz
gaiete jest offline Zgłoś do moderatora  

Okazje i pomysły na prezent

REKLAMA
Stary 2019-10-03, 02:52   #4310
Margosia__
Zakorzenienie
 
Avatar Margosia__
 
Zarejestrowany: 2009-09
Lokalizacja: Kraków zazwyczaj :)
Wiadomości: 11 827
Dot.: Mamy Październikowe 2019 cz.3

Cytat:
Napisane przez gaiete Pokaż wiadomość
Dziękuję Wam kochane za tak miłe słowa Cieszę się, że opisałam to od razu, na świeżo, bo potem pewnie wielu rzeczy zapomnę. Poród pierwszej córki też mam dosyć dokładnie opisany w jakims pliku na kompie, na pamiątkę dla niej
Margosia, ja parłam przez tą godzinę, ale ponieważ mała była za wysoko, zupełnie nic to nie dało. No i nie każdy skurcz był taki, pojawiało się spontanicznie, w sumie pojęcia nie mam, od czego to zależy.
Na usg w szpitalu też wychodziło tak, jak u mojego gina - 3400, więc w sumie w granicach błędu. Miednicę mierzyli. Sama tego do końca nie rozumiem

Nie mogę porządnie zasnąć, chyba z tych emocji. Mała ładnie zjadła, długo leżała i spała przy mnie, ale ponieważ zrobiło się już późno, zabrali ją do siebie. Powiedziałam, że bez problemu mogą ją przynieść na karmienie w nocy, ale na razie pięknie śpi
Najgorszy ten kaszel. Jakby mnie ktoś ciął na żywca...

Wysłane z aplikacji Forum Wizaz
Wymeczylo Cię to wszystko. Dobrze, że Jagodka wszystko wynagrodzi


Ale niezła z niej agentka, że tak się kamuflowala a pomiary pewnie też na te mniejsze wymiary to inaczej patrzyli.

Najważniejsze, że Malenka jest bezpieczna a Ty już Szczęśliwa



Cytat:
Napisane przez malinova_ Pokaż wiadomość
Boli mnie głowa i nie mogę spać lalala la
Przesyłam jedną na x nocy. Wykończę się. Przecież żeby urodzić trzeba mieć siłę. I oczywiście im bardziej próbuję zasnąć tym jest gorzej. Od bardzo dawna miewam problemy ze snem a z końcem ciąży coraz gorzej. Ehhh

Wysłane z mojego SM-J320F przy użyciu Tapatalka
Urodzisz bo adrenalina będzie działać ale potem to wstawanie co chwila na karmienie...

Matka to musi dać rade

Cytat:
Napisane przez carmelove_03 Pokaż wiadomość
Dziewczyny, wody mi odeszły, skurcze na razie były dwa ale niezbyt mocne. Trzymajcie kciuki

Wysłane z aplikacji Forum Wizaz
Kciuki!!!

Wysłane z mojego SM-J320FN przy użyciu Tapatalka

---------- Dopisano o 03:52 ---------- Poprzedni post napisano o 03:50 ----------

Ultra udało się naprawić komputer i dokańczać zlecenia?

Wysłane z mojego SM-J320FN przy użyciu Tapatalka
__________________
Duży

Mały
Margosia__ jest offline Zgłoś do moderatora  
Stary 2019-10-03, 04:15   #4311
Domi_001
Raczkowanie
 
Zarejestrowany: 2017-01
Wiadomości: 362
Dot.: Mamy Październikowe 2019 cz.3

Cytat:
Napisane przez carmelove_03 Pokaż wiadomość
Dziewczyny, wody mi odeszły, skurcze na razie były dwa ale niezbyt mocne. Trzymajcie kciuki

Wysłane z aplikacji Forum Wizaz
Kciuki! powodzenia!

Wysłane z aplikacji Forum Wizaz
Domi_001 jest offline Zgłoś do moderatora  
Stary 2019-10-03, 06:18   #4312
tija93
Zakorzenienie
 
Avatar tija93
 
Zarejestrowany: 2010-06
Lokalizacja: Bydgoszcz/Wschowa
Wiadomości: 8 042
Dot.: Mamy Październikowe 2019 cz.3

Gaiete byłaś mega dzielna! Gratulacje jeszcze raz!
Cytat:
Napisane przez Laura Rose Pokaż wiadomość
Tija, to pewnie u mnie było więcej pomiarów, bo dopiero po 10 min. dostał 10 pkt. Dobrze, że tego nie widziałam ani nie wiedziałam. Gdyby nie dał rady i jednak zabraliby go na neonatologię...

Gaiete, zupełnie inaczej, ale cholernie podobnie u nas było. Podziwiam, że już to opisałaś
Zawsze są wszystkie pomiary, ale jak od początku jest ok to reszta zazwyczaj to formalności. To jest bardzo ogólna ocena, głównie na oko, mało idealna tak naprawdę. Ocenia się zabarwienie powłok skórnych, oddech, serce, odruchy, napięcie mięśniowe. Dzieci różnie znoszą poród i adaptacje do świata zewnętrznego. Często są zmęczone i te parametry nie zawsze są na 100%. Najważniejsze, że dochodzą do siebie w ciągu kilku minut.
Cytat:
Napisane przez carmelove_03 Pokaż wiadomość
Dziewczyny, wody mi odeszły, skurcze na razie były dwa ale niezbyt mocne. Trzymajcie kciuki

Wysłane z aplikacji Forum Wizaz
Powodzenia!

Wysłane z aplikacji Forum Wizaz
__________________
02.08.2016
tija93 jest offline Zgłoś do moderatora  
Stary 2019-10-03, 06:21   #4313
carmelove_03
Zakorzenienie
 
Avatar carmelove_03
 
Zarejestrowany: 2017-11
Wiadomości: 3 672
Dot.: Mamy Październikowe 2019 cz.3

Jestem na sali przedporodowej podpieta pod KTG. Skurcze sa coraz silniejsze, rozkreca sie

Wysłane z aplikacji Forum Wizaz
carmelove_03 jest offline Zgłoś do moderatora  
Stary 2019-10-03, 06:33   #4314
martus9191
Zakorzenienie
 
Avatar martus9191
 
Zarejestrowany: 2007-11
Wiadomości: 4 315
Dot.: Mamy Październikowe 2019 cz.3

Cytat:
Napisane przez carmelove_03 Pokaż wiadomość
Jestem na sali przedporodowej podpieta pod KTG. Skurcze sa coraz silniejsze, rozkreca sie

Wysłane z aplikacji Forum Wizaz
Kciuki!! I serio zazdroszczę

Wysłane z aplikacji Forum Wizaz
__________________
Czas i tak przeminie


01.06.2020
62 kg


01.01.2021
54 kg


cel: 46 kg
martus9191 jest offline Zgłoś do moderatora  
Stary 2019-10-03, 06:44   #4315
malinova_
Raczkowanie
 
Avatar malinova_
 
Zarejestrowany: 2011-05
Wiadomości: 289
Dot.: Mamy Październikowe 2019 cz.3

Cytat:
Napisane przez carmelove_03 Pokaż wiadomość
Dziewczyny, wody mi odeszły, skurcze na razie były dwa ale niezbyt mocne. Trzymajcie kciuki

Wysłane z aplikacji Forum Wizaz
Cytat:
Napisane przez carmelove_03 Pokaż wiadomość
Jestem na sali przedporodowej podpieta pod KTG. Skurcze sa coraz silniejsze, rozkreca sie

Wysłane z aplikacji Forum Wizaz


Wysłane z mojego SM-J320F przy użyciu Tapatalka
malinova_ jest offline Zgłoś do moderatora  
Stary 2019-10-03, 06:45   #4316
siacha_ck
Zakorzenienie
 
Avatar siacha_ck
 
Zarejestrowany: 2010-07
Lokalizacja: Kielce
Wiadomości: 4 388
Dot.: Mamy Październikowe 2019 cz.3

Cytat:
Napisane przez carmelove_03 Pokaż wiadomość
Dziewczyny, wody mi odeszły, skurcze na razie były dwa ale niezbyt mocne. Trzymajcie kciuki

Wysłane z aplikacji Forum Wizaz
Powodzenia

Wysłane z mojego ANE-LX1 przy użyciu Tapatalka
__________________
ŚLUB

WIKTORIA

SZYMON
siacha_ck jest offline Zgłoś do moderatora  
Stary 2019-10-03, 06:49   #4317
czubasek20
Zakorzenienie
 
Zarejestrowany: 2010-12
Wiadomości: 5 328
Dot.: Mamy Październikowe 2019 cz.3

gaiete piękny opis a teraz dużo zdrówka dla Ciebie i malutkiej


Cytat:
Napisane przez carmelove_03 Pokaż wiadomość
Dziewczyny, wody mi odeszły, skurcze na razie były dwa ale niezbyt mocne. Trzymajcie kciuki

Wysłane z aplikacji Forum Wizaz

Kciuki

Oj coś czuję że teraz będzie codziennie bobas

Ja dziś jadę na wizytę, mam nadzieję że to już ostatnia.
__________________
H
W
R


Nie ma stópki zbył małej, by nie mogła pozostawić śladu. Z
czubasek20 jest offline Zgłoś do moderatora  
Stary 2019-10-03, 06:54   #4318
alexxandra84
Zadomowienie
 
Avatar alexxandra84
 
Zarejestrowany: 2019-02
Lokalizacja: Mysłowice (śląskie)
Wiadomości: 1 041
Dot.: Mamy Październikowe 2019 cz.3

Dzień dobry !

Carmelove ogromne kciuki!! Oby szybko poszło ajjj też już bym chciała

Ja też dziś wizyta... Ale u mnie zawsze do końca wszystko pozamykane i twarde więc pewnie i teraz... Zobaczymy

Tak bym już chciała utulić malutka...

Wysłane z mojego Redmi 6 przy użyciu Tapatalka
alexxandra84 jest offline Zgłoś do moderatora  
Stary 2019-10-03, 07:39   #4319
chudziaszek11
Wtajemniczenie
 
Avatar chudziaszek11
 
Zarejestrowany: 2014-12
Lokalizacja: Kraków
Wiadomości: 2 643
Dot.: Mamy Październikowe 2019 cz.3

Witam kolejny dzień 2w1
Wczoraj złożyliśmy łóżeczko dla Mateusza. Wojtek i koty zachwycone. Cały czas wchodzą i się tam pokładają. Na szczęście na razie materac dalej w folii. Prześcieradło i resztę mąż założy jak będziemy w szpitalu.
Cytat:
Napisane przez gaiete Pokaż wiadomość
Obawiam się, że nie - przed chwilą postawiłam pielęgniarkę na nogi, bo próbowałam delikatnie odkaszlnąć a brzmiało to w sumie jakbym się dusiła. nawet inhalacje z soli nie bardzo, bo wtedy może się odrywać za mocno. Pocieszam się, że jak jutro będę już w pionie, to powinno być odrobinkę lepiej.

Wysłane z aplikacji Forum Wizaz
A ile po cc miałaś pionizację? Masz już pokarm? Oby ten kaszel poszedł w cholerę, bo doskonale pamiętam jaki to był ból jak zaraz po cc kichłam
Cytat:
Napisane przez carmelove_03 Pokaż wiadomość
Dziewczyny, wody mi odeszły, skurcze na razie były dwa ale niezbyt mocne. Trzymajcie kciuki

Wysłane z aplikacji Forum Wizaz
Cytat:
Napisane przez carmelove_03 Pokaż wiadomość
Jestem na sali przedporodowej podpieta pod KTG. Skurcze sa coraz silniejsze, rozkreca sie

Wysłane z aplikacji Forum Wizaz
Wow. Mocne kciuki za szybką i bezbolesną akcje.

Laura czy Ty przypadkiem nie wykrakałaś tego ? Tylko chyba dzień się nie zgadza

Wysłane z aplikacji Forum Wizaz
__________________
Ubi tu, ibi ego 08.08.2015
chudziaszek11 jest offline Zgłoś do moderatora  
Stary 2019-10-03, 08:03   #4320
Sylwia880
Raczkowanie
 
Zarejestrowany: 2017-01
Wiadomości: 454
Dot.: Mamy Październikowe 2019 cz.3

Teraz carmelove musi rodzic 50 godzin
Sylwia880 jest offline Zgłoś do moderatora  
Zamknij wątek

Nowe wątki na forum Poczekalnia - będę mamą


Ten wątek obecnie przeglądają: 1 (0 użytkowników i 1 gości)
 

Zasady wysyłania wiadomości
Nie możesz zakładać nowych wątków
Nie możesz pisać odpowiedzi
Nie możesz dodawać zdjęć i plików
Nie możesz edytować swoich postów

BB code is Włączono
Emotikonki: Włączono
Kod [IMG]: Włączono
Kod HTML: Wyłączono

Gorące linki


Data ostatniego posta: 2019-10-10 18:22:52


Strefa czasowa to GMT +1. Teraz jest 14:57.