Chciałybyście wiedzieć, że jesteście zdradzane przez własnych mężów?

[Pia_Gizela]

Napisane przez edan84

Poznałem kilka kobiet, które były zamężne a mimo to świadomie na boku szukały „rozrywek” i nie miały najmniejszego zamiaru brać rozwodu.
Wszystko im odpowiadało poza tym, że chciały bliskości, aby mąż się ogarnął i zadbał o ich przyjemność. A z tylko tego powodu to one nie chciały rozwalać małżeństwa, zwłaszcza że zdarzało się dziecko.
Sądzę, że u mężczyzn może być podobnie.

---------- Dopisano o 10:41 ---------- Poprzedni post napisano o 10:40 ----------

Zapomniałem o najważniejszym - brak atencji ze strony męża, uwodzenia. Kochanek zawsze się stara, uwodzi. A nawet jeśli przestaje, to można poszukać nowego.

Moim zdaniem właśnie lepiej się rozejść niż dawać przykład takiej relacji. Te baby serio myślą, że to nie wpłynie na późniejsze życiowe wybory ich dzieci?

Nie ma takiej rzeczy, która by mnie zatrzymała przy zdradzającym mężu. Właśnie dla dobra swojego (chociażby psychicznego) i dzieci (musi być miło w domu, w którym rodzice ze sobą nie rozmawiają, matka chodzi smutna albo warczy na ojca, nie ma żadnej czułości między rodzicami, etc) rozstałabym się.

[kasztanka3]

Napisane przez edan84

Każda z Was pisze, że by odeszła bo...? Tak jak pisała Mijanou - czulybyscie się ta drugą? Czy w sumie z jakiegoś innego powodu? Bo facet ukrywa swoje wyjścia do tamtej? Bo robi z nią coś czego mu zabraniacie robic z inna kobieta? Jaki jest bezpośredni powód dla faktu, ze piszecie, ze byście odeszły?

Odeszlabym, bo malzenstwo to dla mnie zwiazek na wylacznosc, zdecydowalam, ze z tym mezczyzna chce spedzic reszte zycia, wiec nie ma tu miejsca na flirty czy seksy z innymi, i dotyczy to nas obydwojga.
Slubujemy wiernosc, wiec nie bzykamy innych na boku dopoki jestesmy malzenstwem, proste.

[edan84]

Napisane przez kasztanka3

Odeszlabym, bo malzenstwo to dla mnie zwiazek na wylacznosc, zdecydowalam, ze z tym mezczyzna chce spedzic reszte zycia, wiec nie ma tu miejsca na flirty czy seksy z innymi, i dotyczy to nas obydwojga.

Slubujemy wiernosc, wiec nie bzykamy innych na boku dopoki jestesmy malzenstwem, proste.

Czyli za flirt z inną z miejsca jest rozstanie?

---------- Dopisano o 11:24 ---------- Poprzedni post napisano o 11:23 ----------

Dla jasności - czym jest Twoim zdaniem flirt?

[Ava_]

Napisane przez edan84

Każda z Was pisze, że by odeszła bo...? Tak jak pisała Mijanou - czulybyscie się ta drugą? Czy w sumie z jakiegoś innego powodu? Bo facet ukrywa swoje wyjścia do tamtej? Bo robi z nią coś czego mu zabraniacie robic z inna kobieta? Jaki jest bezpośredni powód dla faktu, ze piszecie, ze byście odeszły?

Bo nie tak sie umawialismy.

[edan84]

Napisane przez Ava_

Bo nie tak sie umawialismy.

Ale chyba nie chcesz mi powiedzieć, że przy KAŻDEJ decyzji partnera, gdzie partner zrobi coś wbrew ustaleniom (np. kupi po kryjomu burgera z Macdonalda i zje) powiesz mu: „To koniec z nami!”?

[kasztanka3]

Napisane przez edan84

Czyli za flirt z inną z miejsca jest rozstanie?

---------- Dopisano o 11:24 ---------- Poprzedni post napisano o 11:23 ----------

Dla jasności - czym jest Twoim zdaniem flirt?

Flirt jest wyrazeniem zainteresowania innego, niz profesjonalne w pracy, czy kolezenskie.
Gdybym cos takiego zaobserwowala u mojego meza, to nie wiem, jakby sie to skonczylo, ale jak to ujela Ava, nie tak sie umawialismy i bardzo mocno by to nadszarpnelo moje zaufanie.
Mowie tu o flircie slownym, przy jakichkolwiek pocalunkach czy seksie nie ma mowy o wybaczeniu.

[Pia_Gizela]

Napisane przez edan84

Ale chyba nie chcesz mi powiedzieć, że przy KAŻDEJ decyzji partnera, gdzie partner zrobi coś wbrew ustaleniom (kupi po kryjomu burgera z Macdonalda i zje) powiesz mu: „To koniec z nami!”?

Wiesz jak brzmią słowa przysięgi małżeńskiej?

[kasztanka3]

Napisane przez edan84

Ale chyba nie chcesz mi powiedzieć, że przy KAŻDEJ decyzji partnera, gdzie partner zrobi coś wbrew ustaleniom (np. kupi po kryjomu burgera z Macdonalda i zje) powiesz mu: „To koniec z nami!”?

A slubujesz, ze nie bedziesz zarl fast foodow w swojej przysiedze malzenskiej?
Takie porownanie jest wrecz smieszne.

[edan84]

Napisane przez kasztanka3

A slubujesz, ze nie bedziesz zarl fast foodow w swojej przysiedze malzenskiej?

Takie porownanie jest wrecz smieszne.

Nie pisałyscie o przysiędze o małżeńskiej. Dlatego dopytuje o ustalenia.

[Ava_]

Napisane przez edan84

Nie pisałyscie o przysiędze o małżeńskiej. Dlatego dopytuje o ustalenia.

Mialam wrazenie, ze tematem zwiazku jest zdrada fizyczna typu romans albo jednorazowy numer, ktory mozna podeprzec dowodami, zdjeciami, smsami itd Flirty i inne tego typu drobnostki opieraja sie na subiektywnym wrazeniu, wiec trudno byloby mi to zakwestionowac.

[kasztanka3]

Napisane przez edan84

Nie pisałyscie o przysiędze o małżeńskiej. Dlatego dopytuje o ustalenia.

Nawet w tytule watku mowa jest o byciu zdradzana przez meza. Przysiega malzenska zaklada wiernosc, wiec chyba oczywistym jest, ze zdrada jest zlamaniem tej przysiegi i w wielu przypadkach skonczy sie to separacja/rozwodem, i moim zdaniem tak wlasnie byc powinno.

[ad661336dba67467d5566b7c0c939a9c82ec46ac_5f7e48729cea2]

Napisane przez edan84

Ale chyba nie chcesz mi powiedzieć, że przy KAŻDEJ decyzji partnera, gdzie partner zrobi coś wbrew ustaleniom (np. kupi po kryjomu burgera z Macdonalda i zje) powiesz mu: „To koniec z nami!”?

Zależy oczywiście jakie ustalenia. Ja mam swoje żelazne, które wywalam na początku związku. Pasi to okejka, nie pasi to narka. Jak któryś złamie to również papatki.

[kasztanka3]

[1=ad661336dba67467d5566b7 c0c939a9c82ec46ac_5f7e487 29cea2;86399030]Zależy oczywiście jakie ustalenia. Ja mam swoje żelazne, które wywalam na początku związku. Pasi to okejka, nie pasi to narka. Jak któreś złamie to również papatki.[/QUOTE]

Ja tak samo, wiernosc jest jednym z nich, tak samo jak wzajemny szacunek i dobra komunikacja.

[elvegirl]

Napisane przez edan84

Każda z Was pisze, że by odeszła bo...?

Pomijając oczywistość, czyli łamanie ustaleń o monogamii, kłamstwa i robienia ze mnie debila nie trawię. A tym właśnie jest dla mnie zdrada.

[matcha]

[1=ad661336dba67467d5566b7 c0c939a9c82ec46ac_5f7e487 29cea2;86399030]Zależy oczywiście jakie ustalenia. Ja mam swoje żelazne, które wywalam na początku związku. Pasi to okejka, nie pasi to narka. Jak któreś złamie to również papatki.[/QUOTE]
Zgadzam się w 100%. Nie pasi komuś moja monogamia, to do widzenia, nikogo do związku ze mną nie zmuszam.

Co do związku, gdy są dzieci - ja jestem takim dzieckiem, gdzie w małżeństwie rodziców doszło do zdrady i to nie jest tak, że dziecko nie odczuwa niepokoju związanego z "bombą" jaka nadchodzi. Osobiście też cierpiałam, gdy widziałam, że matka cierpi, bo ojciec w nosie miał ich przysięgę małżeńską i wspólne ustalenia. Widziałam jak powstrzymuje płacz, jak ucieka do łazienki żeby się wypłakać, żebyśmy tylko z siostrą nie widziały jej łez. Jako dziecko nie czułam się bezpieczna, stresowałam się, nie wiedziałam też co się dzieje. I jak czytam lub słyszę, że osoba zdradzana "rozwala" małżeństwo rozwodem, to mi się niedobrze robi.
Jeszcze dopiszę - matka robiła wszystko, żebyśmy z siostrą czuły się jak najbezpieczniej. Ojca jakoś nie pamiętam, żeby cokolwiek robił w stronę naszego komfortu.

[7623cb0b746b4d40e529fc123bf669aade741778_65822f07d8014]

To skomplikowane
Gdyby zdradza to sama chciałabym to odkryć.
Nie chciałabym żeby ktoś mi o tym powiedział
Jeśli sama bym nie odkryła nie zauważyła nic to nie chciałabym wiedzieć,szczególnie jakby to byl jednorazowy wyskok A ja bym miała małe dzieci dom w kredycie i była zależna od męża
Myślę że jak o czymś nie wiem to nie cierpię i nie czuje się oszukana zdradzona itp
Jakbym się dowiedziała to niestety nie umiałabym być już szczęśliwa w tym związku i definitywnie doprowadziłoby to do rozstsnia

[Likka9]

Tak, chciałabym wiedzieć.

Wysłane z aplikacji Forum Wizaz

[Blurge01]

Wszystkie zdjęcia, smsy, wiadomości usunięte. Został jego profil na pewnym portalu z jego fałszywym nazwiskiem, miejscem zamieszkania, ale za to prawdziwym zdjęciem. A w znajomych same kobiety. Zdaję sobie sprawę, że to wystarczający dowód raczej nie jest. Poza tym, to byłoby jak rozwalenie ich małżeństwa. Sprawa, decyzja jest trudna, ale jesli powodują mną wyłącznie nieczyste pobudki - takie jak zemsta, to chyba nie warto.

[7623cb0b746b4d40e529fc123bf669aade741778_65822f07d8014]

Napisane przez Blurge01

Wszystkie zdjęcia, smsy, wiadomości usunięte. Został jego profil na pewnym portalu z jego fałszywym nazwiskiem, miejscem zamieszkania, ale za to prawdziwym zdjęciem. A w znajomych same kobiety. Zdaję sobie sprawę, że to wystarczający dowód raczej nie jest. Poza tym, to byłoby jak rozwalenie ich małżeństwa. Sprawa, decyzja jest trudna, ale jesli powodują mną wyłącznie nieczyste pobudki - takie jak zemsta, to chyba nie warto.

daj sobie spokoj
po co chcesz sie mieszac w czyjes zycie?
jak ma sie wydac to sie wyda ,ja bym do tego reki nie przykladala

[Limonka2738]

Chciałabym wiedzieć.

Ale tylko jeśli kochanka ma dowody.

Jak jest słowo przeciw słowu, to robią się problemy i pytanie siebie całe życie - A jeśli mnie zdradził (jeśli on mnie przekona), a jeśli nie zdradził (jeśli przekona mnie kochanka).

Wysłane z aplikacji Forum Wizaz

[paczanga]

Tak, chciałabym wiedzieć niezależnie od rodzaju zdrady i skąd/od kogo miałabym się dowiedzieć.

[ruda_beksa]

Tak, chciałabym wiedzieć. Cenię sobie u partnera odwagę i jeśli okazałby się tchórzem, to pa pa.

Napisane przez edan84

Ale chyba nie chcesz mi powiedzieć, że przy KAŻDEJ decyzji partnera, gdzie partner zrobi coś wbrew ustaleniom (np. kupi po kryjomu burgera z Macdonalda i zje) powiesz mu: „To koniec z nami!”?

Przede wszystkim, Edan, zanim dochodzi do jakichkolwiek negocjacji w sferze związkowej etyki seksualnej, lubię ustalić z drugą osobą podstawową zgodność w kwestii postrzegania świata. Kilka przykładów poniżej:

1. Burger to nie seks.
2. Wyjście do prostytutki to nie to samo co wyjście na masaż, mimo że to usługa i to usługa polegająca na dotyku na golasa.
3. Seks z inną osobą to nie to samo co podanie komuś ręki, mimo że to kontakt fizyczny i to kontakt fizyczny.
4. Wypicie wina nalanego przez kelnera to nie to samo co wciągniecie koki z biustu obcej kobiety, mimo że i tu i tu ktoś obcy serwuje ci środek odurzający.
5. Wysłanie cioci zdjęć z wakacji to nie to samo co wysłanie gołych fotek do obcej łaski na Snapie, mimo że to zdjęcie i to zdjęcie.
6. Robienie z drugiej strony kretyna żeby udowodnić swoją rację - np. udowadnianie rzekomej ekwiwalencji powyższych zachowań - jest czynnikiem dyskwalifikującym potencjalnego kandydata do dotykania się genitaliami.

[farmaceutka88]

Jeśli musiałabym tłumaczyć mojemu kandydatowi na partnera takie rzeczy jak powyżej (w sensie - jak dziecku), to chyba by mi się w ogóle nie chciało zaczynać czegokolwiek.

[paczanga]

Napisane przez ruda_beksa

Tak, chciałabym wiedzieć. Cenię sobie u partnera odwagę i jeśli okazałby się tchórzem, to pa pa.



Przede wszystkim, Edan, zanim dochodzi do jakichkolwiek negocjacji w sferze związkowej etyki seksualnej, lubię ustalić z drugą osobą podstawową zgodność w kwestii postrzegania świata. Kilka przykładów poniżej:

1. Burger to nie seks.
2. Wyjście do prostytutki to nie to samo co wyjście na masaż, mimo że to usługa i to usługa polegająca na dotyku na golasa.
3. Seks z inną osobą to nie to samo co podanie komuś ręki, mimo że to kontakt fizyczny i to kontakt fizyczny.
4. Wypicie wina nalanego przez kelnera to nie to samo co wciągniecie koki z biustu obcej kobiety, mimo że i tu i tu ktoś obcy serwuje ci środek odurzający.
5. Wysłanie cioci zdjęć z wakacji to nie to samo co wysłanie gołych fotek do obcej łaski na Snapie, mimo że to zdjęcie i to zdjęcie.
6. Robienie z drugiej strony kretyna żeby udowodnić swoją rację - np. udowadnianie rzekomej ekwiwalencji powyższych zachowań - jest czynnikiem dyskwalifikującym potencjalnego kandydata do dotykania się genitaliami.

Bardzo obrazowo

[linaya]

[1=7623cb0b746b4d40e529fc1 23bf669aade741778_65822f0 7d8014;86399212]To skomplikowane
Gdyby zdradza to sama chciałabym to odkryć.
Nie chciałabym żeby ktoś mi o tym powiedział
Jeśli sama bym nie odkryła nie zauważyła nic to nie chciałabym wiedzieć,szczególnie jakby to byl jednorazowy wyskok

Jakbym się dowiedziała to niestety nie umiałabym być już szczęśliwa w tym związku i definitywnie doprowadziłoby to do rozstsnia[/QUOTE]


Myślę podobnie

[lidkovva]

To już na początkowym etapie znajomości warto się 'wyczuć' i swoje podejście do luźnych związków. W moim życiu zdrada jest najgorszym z możliwych czynów, szczególnie że dotyczy to najbliższej w Twoim otoczeniu osoby.

[Likka9]

Ruda_beksa
Pięknie to napisałaś.

Wysłane z aplikacji Forum Wizaz

[edan84]

Napisane przez ruda_beksa

Tak, chciałabym wiedzieć. Cenię sobie u partnera odwagę i jeśli okazałby się tchórzem, to pa pa.







Przede wszystkim, Edan, zanim dochodzi do jakichkolwiek negocjacji w sferze związkowej etyki seksualnej, lubię ustalić z drugą osobą podstawową zgodność w kwestii postrzegania świata. Kilka przykładów poniżej:



1. Burger to nie seks.

2. Wyjście do prostytutki to nie to samo co wyjście na masaż, mimo że to usługa i to usługa polegająca na dotyku na golasa.

3. Seks z inną osobą to nie to samo co podanie komuś ręki, mimo że to kontakt fizyczny i to kontakt fizyczny.

4. Wypicie wina nalanego przez kelnera to nie to samo co wciągniecie koki z biustu obcej kobiety, mimo że i tu i tu ktoś obcy serwuje ci środek odurzający.

5. Wysłanie cioci zdjęć z wakacji to nie to samo co wysłanie gołych fotek do obcej łaski na Snapie, mimo że to zdjęcie i to zdjęcie.

6. Robienie z drugiej strony kretyna żeby udowodnić swoją rację - np. udowadnianie rzekomej ekwiwalencji powyższych zachowań - jest czynnikiem dyskwalifikującym potencjalnego kandydata do dotykania się genitaliami.

I bdb, że ustalasz takie rzeczy. Tylko nie dla każdego „zdrada” oznacza to samo. Dla mnie główną niedogodnością tego, że partnerka by się spotykała na seks z innym za moimi plecami byłby ewentualny fakt, gdyby się okazało, że nie znała stanu zdrowia danego jegomościa i przez to poddaje mnie pewnemu ryzyku. Ale jeśli znam się z taka już jakiś czas i wiem, ze mogę jej ufać w tej sferze, ze jest odpowiedzialna i mamy taka kwestie jasno wyjaśniona, to ok.

Najbardziej mnie dziwia pary, które niczego nie ustalają, bo wszystko jest „oczywiste” co w związku można, a czego nie można.
Zresztą Ruda rozróżnia kontakty fizyczne. Bo dotykanie genitaliów mniemam, że podpada pod zdradę, tak?
A jeśli robi to lekarka to tez, czy będą jakieś wyłączenia?
A pocałunek w policzek z koleżanka? Czy może będziemy rozróżniać takie pocałunki z domniemaniem co dany partner myslal w danej chwili pocałunku?
Albo spojrzenie na inna kobietę. Czy to zdrada? Czy może będziemy definiować spojrzenie uwodzicielskie, figlarne? A ton głosu w rozmowie z dana koleżanka? Jaki ton i gesty są już flirtem a jakie nie?

A to wszystko z wielkiej obawy przed irracjonalnym strachem, że partner wymieni płyny z inna kobieta. Albo dotknie, spojrzy na taka, powie coś albo wykona gest w niewłaściwy sposób, nieautoryzowany przez partnerkę.

Każdy buduje związek jaki mu się podoba, tylko im więcej zastrzeżeń, wyłączeń i kontroli w danym związku, tym mniej się dziwie osobom które decydują się na skok do innego łóżka.
Troche niewygodne jest i mało komfortowe zyc w takim ciągłym strachu i przeświadczeniu, ze a nuz partner spotkał na swojej drodze jakaś kobietę. I czy ustalone warunki kontroli wystarcza, czy nie?

[matcha]

Napisane przez edan84

Każdy buduje związek jaki mu się podoba, tylko im więcej zastrzeżeń, wyłączeń i kontroli w danym związku, tym mniej się dziwie osobom które decydują się na skok do innego łóżka.
Troche niewygodne jest i mało komfortowe zyc w takim ciągłym strachu i przeświadczeniu, ze a nuz partner spotkał na swojej drodze jakaś kobietę. I czy ustalone warunki kontroli wystarcza, czy nie?

A ja tym bardziej się dziwię, że ktoś jest taki desperat, że pcha się do związku, który mu nie będzie odpowiadać. Więc kolejny powód żeby powiedzieć "papa" takiemu osobnikowi.
Ale co cię interesuje czyjś związek i ich wspólne ustalenia?
I naprawdę współczuję, że dla ciebie związek monogamiczny=kontrola. Nawet jeśli kontrola, to co z tego, skoro obie osoby są szczęśliwe w "swojej kontroli"?
W zasadzie nikt nie ma obowiązku być w jakimkolwiek związku, więc tym bardziej, jak wymagania jednej strony nie pasują, to nikt pistoletu do głowy nie przystawia, żeby z nią być.

[ruda_beksa]

Napisane przez edan84

A jeśli robi to lekarka to tez, czy będą jakieś wyłączenia?
A pocałunek w policzek z koleżanka? Czy może będziemy rozróżniać takie pocałunki z domniemaniem co dany partner myslal w danej chwili pocałunku?

Po raz kolejny - jeśli potencjalny partner ma tego typu rozkminy, to nie nadaje się na partnera dla mnie, bo ja wymagam dość wysokiego poziomu inteligencji emocjonalnej i społecznej. Jeśli facet się głowi czy badanie prostaty to analna zdrada bo ktoś mu coś tamże wsadza, to raczej o takim wysokim poziomie chyba nie możemy mówić. To dla mnie zagwózdki na poziomie "podobało mi się badanie prostaty, czy jestem gejem?". No niestety. Nie dla mnie.

A to wszystko z wielkiej obawy przed irracjonalnym strachem, że partner wymieni płyny z inna kobieta.

Jeśli dla kogoś seks to tylko wymiana płynów, to zdecydowanie nie będziemy jakichkolwiek płynów wymieniać.

Każdy buduje związek jaki mu się podoba, tylko im więcej zastrzeżeń, wyłączeń i kontroli w danym związku, tym mniej się dziwie osobom które decydują się na skok do innego łóżka.
Troche niewygodne jest i mało komfortowe zyc w takim ciągłym strachu i przeświadczeniu, ze a nuz partner spotkał na swojej drodze jakaś kobietę. I czy ustalone warunki kontroli wystarcza, czy nie?

Edan, z całym szacunkiem, czasami dziwi mnie wąskość twoich horyzontów, zwłaszcza biorąc uwagę twój wiek i stylizację na Wyzwolonego Mężczyznę (TM). Nie ma Jednego Dobrego Obiektywnego Modelu Związku. Dla ciebie kontrola jest be i im więcej kontroli, tym większa szansa na zdradę. Dobrze, ale to jest subiektywne. Dla innych ludzi "kontrola" może dawać poczucie bezpieczeństwa, opieki, przynależności i ważności. Przestrzeganie wzajemnie ustalonych zasad może pogłębić więź między partnerami. I to nie jest ograniczone do związków monogamicznych, bo wiele związków poliamorycznych zawiera komponent "kontroli" nad zachowaniami seksualnymi partnera.