|
Notka |
|
Intymnie Forum intymnie, to wyjątkowe miejsce, w którym podzielisz się emocjami, uczuciami, związkami oraz uzyskasz wsparcie i porady społeczności. |
|
Narzędzia |
2020-02-21, 11:06 | #1 |
Przyczajenie
Zarejestrowany: 2018-07
Wiadomości: 15
|
Ciągłym zamartwianiem rujnuję sobie życie
Jest uśmiechniętą, pewną siebie, rozgadaną 22-latką. Tak pewnie opisałaby mnie większość osób, która mnie zna. Jednak nie radze sobie... Sama w sumie nie wiem z czym. Z emocjami? Z dorosłością? Z nadmiarem obowiązków? Myślałam dość intensywnie nad wizytą u psychiatry, jednak dlaczego mam mu zawracać głowe tymi swoimi "problemami".
Zaczne od tego że zawsze byłam bardzo emocjonalna. Często się kłóciłam i byłam agresywna, często płakałam z błahych powodów oraz często byłam strasznie wesoła. Ciągle się to u mnie przeplatało. Jako dziecko nie byłam lubiana, często mi dokuczali a rodzice mieli wobec mnie wygórowane oczekiwania. Potem znalazłam przyjciółkę, która wręcz znęcała sie nade mną psychicznie. Wmawiała mi, że jestem gorsza bo nie mam markowych ubrań, szantażowała że jak dostane lepszą ocenę to przestanie sie ze mną kolegować, obgadywała mnie wręcz do każdego. A ja - nieśmiałe dziecko bez koleżanek - nic z tym nie robiłam i dalej traktowałam jak przyjaciółkę. Ten okres swojego życia wspominam fatalnie, zresztą całe moje dzieciństwo było do du... Tata alkoholik, mama z ambicjami które ma spełnić córka, starszy brat ciągle mnie bijący i śmiejący się ze mnie. Teraz mam z nimi wszystkimi super kontakt ale no, jako rodzice to sie nie sprawdzili. Warto też chyba wspomnieć, że miałam wtedy trwający ponad pół roku epizod bulimiczny. Swoje życie do 16 roku mogę opisać jako TRAGEDIA i wolę tego nie pamiętać. Później stałam się wesoła, towarzyska, pewna siebie. Miałam dużo koleżanek, znalazłam chłopaka i polubiłam tą wersje siebie. Teraz niby nadal taka jestem ale coraz bardziej przebija się ze mnie to niepewne dziecko, którym byłam. Aktualnie moja sytuacja wygląda tak. Wynajmuje z chłopakiem kawalerkę, studiuje dziennie i już 8 miesięcy pracuje w niedużym sklepie. Na uczelni mam 2 bardzo fajne koleżanki, jedną z nich nawet mogę nazwać przyjaciółką. To ona zauważyła, że coś się ze mną dzieje i namawia mnie na wizytę u specjalisty. A więc od jakiegos roku stałam się baaardzo emocjonalna. Bardzo łatwo mnie zdenerwować, nawet błahostkami. Ale najbardziej przeszkadza mi moja płaczliwość. Pokłócę się z kimś - płaczę, nawet wystarczy że ktoś powie coś nie miłego albo mnie skrytykuje. Jak mam jakiś problem to zamiast myśleć co zrobić, jak go rozwiązać to płaczę. Ale najgorzej znoszę prace. Ogólnie dla studentki - praca marzenie. Siedze, czytam książki, cały dzień praktycznie na telefonie. Sama układam grafiki (ogólnie jestem kimś w rodzaju kierownika), w miare dobrze zarabiam, praca bezstresowa, sporo kontaktu z ludźmi (z których większość to stali klienci więc jest z kim pogadać, pożartować). Jednak ja każdego dnia przed pracą płacze... W nocy nie mogę wogole spać. Gdy w wolny dzień dzwoni ktoś do mnie (nie ważne czy szefowa czy koleżanki z pracy) panikuje bo od razu nastawiam się że coś źle zrobiłam. Strasznie boje się szefowej mimo że jestem jej ulubienicą od zawsze, zawsze staje po mojej stronie, o nic się nie czepia tylko wyżywa na innych. Kiedyś lubiłam rozmawiać z ludźmi, byłam bardzo miła dla każdego ale po jednej akcji gdy koleś myślał że jestem miła bo chce coś wiedzej i robił różne chore jazdy, kontakt z ludźmi mnie nie cieszy. Gdy mam dłuższe wolne od uczelni i pracy jestem innym człowiekiem, takim jak dawniej. Dzień przed pracą wszystko mnie denerwuje, łapie sie na tym że łzy mi lecą bez powodu. Ale najgorzej jest jak mam na drugą zmiane a ranek mam wolny. Nie jestem wtedy w stanie nic robić tylko leże na łóżku, gapie sie w sufit i płaczę. Boże... Jak to teraz czytam to czuje się jak osoba z zaburzeniami i to dużymi. To wszystko jest takie bez sensu. |
2020-02-21, 11:32 | #2 |
Raczkowanie
|
Dot.: Ciągłym zamartwianiem rujnuje sobie życie
ja bym na twoim miejscu przede wszystkim zrobiła badania krwi, hormonów itp. może brakuje ci jakichś witamin czy mikroelementów w organizmie, albo masz coś z układem hormonalnym nie tak?
Jeżeli okaże się, że fizycznie jesteś zdrowa to wtedy psycholog itp. |
2020-02-21, 11:45 | #3 | |
Zakorzenienie
Zarejestrowany: 2012-04
Wiadomości: 4 063
|
Dot.: Ciągłym zamartwianiem rujnuje sobie życie
Cytat:
|
|
2020-02-21, 13:20 | #4 |
Raczkowanie
Zarejestrowany: 2019-03
Wiadomości: 182
|
Dot.: Ciągłym zamartwianiem rujnuje sobie życie
Jak dla mnie tymi huśtawkami kwalifikujesz sie pod pomoc psychologa, o ile rzeczywiscie to nie jakies dziwne wahania hormonalne.
|
2020-02-21, 13:25 | #5 |
Przyczajenie
Zarejestrowany: 2018-07
Wiadomości: 15
|
Dot.: Ciągłym zamartwianiem rujnuje sobie życie
Od 1.5 roku biorę tabletki antykncepcyjne. Możliwe że to od tego?
|
2020-02-21, 23:19 | #6 |
Eternal rebel
Zarejestrowany: 2019-12
Wiadomości: 1 054
|
Dot.: Ciągłym zamartwianiem rujnuje sobie życie
Istnieje taka możliwość. Mnie raz przepisano takie tabsy, że po nich zaczęłam mieć wahania nastrojów (normalnie nie mam czegoś takiego wcale), ryczałam bez powodu bardzo często, zaczęłam mieć jakieś doły i schizy, śniły mi się koszmary, masakra!! Jak tylko je odstawiłam, to wszystko wróciło do normy. Zrobiłam to po 1.5 miesiąca chociaż miałam je brać 3 (ze względów leczniczych) bo oszaleć można było. To znaczy, że są źle dobrane.
|
2020-02-22, 09:26 | #7 |
Rozeznanie
Zarejestrowany: 2017-05
Lokalizacja: Warszawa
Wiadomości: 577
|
Dot.: Ciągłym zamartwianiem rujnuję sobie życie
Ale po 1,5 roku nagle takie jazdy? Nie sądzę. Nie wiem czy to sie u ciebie zaczęło dosyć nagle a może sie rozkręcało powoli. Faktem jest, że antykoncepcja może wzmagać /powodować depresję więc coś na rzeczy może z nimi być. Poszłabym do psychiatry i zrobiła badania krwi na wit d, hormony itd
Wysłane z aplikacji Forum Wizaz
__________________
|
2020-02-22, 09:46 | #8 |
Zakorzenienie
Zarejestrowany: 2007-02
Wiadomości: 22 122
|
Dot.: Ciągłym zamartwianiem rujnuje sobie życie
Możliwe.
Ja po około 9 miesiącach na tabsach byłam wrakiem psychicznym. A nie było tak, ze to się objawiło od razu, stan się pogarszał niezauważalnie, krok po kroczku, z miesiąca na miesiąc było trochę gorzej. Potrzebowałam zaznać ataku paniki , żeby zauważyć, ze jest cis nie tak, a potem jeszcze sporo czadu żeby zdać sobie sprawę z tego, jak bardzo jest nie tak. A do równowagi też nie wraca się od razu po odstawieniu, choć i tak o wiele szybciej niż się psuło.
__________________
Cava Z salamandrą w dłoni szedłem przez powierzchnię komety. Liz Williams |
2020-02-25, 09:04 | #9 |
Przyczajenie
Zarejestrowany: 2020-01
Wiadomości: 10
|
Dot.: Ciągłym zamartwianiem rujnuję sobie życie
szczerze? jakbym czytała o sobie
dzieciństwo takie 2/10 tata zmarł jak byłam mała, mama wychowywała mnie z babcią, sama pracowała, oprócz mnie ma 2 moich braci - starszych, którzy no niestety, nie zawsze byli super. Znęcanie się psychiczne i te sprawy. Zero przyjaciół w szkole, znęcanie się psychiczne, z tym że to ja próbowałam odbić swoją słabą sytuację na innych. Do gimnazjum moje koleżanki się ze mnie śmiały. Miałam epizod z anoreksją, nie jadłam, głodziłam się, miałam prawie 20 kg niedowagi, prawie wylądowałam w szpitalu. Później jak i u Ciebie - trochę lepiej. Mam przyjaciółki, mam chłopaka, relację z moją rodziną się polepszyły. Bałam się każdej pracy, bolał mnie brzuch zanim do niej poszłam, codziennie przed płakałam, często pisałam, że jednak nie przyjdę, bo paraliżował mnie strach - chociaż to była głupia praca na słuchawce. Płaczę nadal często po każdej krytyce. Bardzo często płakałam wcześniej, praktycznie że codziennie. Nie dawałam sobie rady z tym, jak łatwo było mnie wyprowadzić z równowagi. Co się zmieniło? Poszłam na terapię. Pracę zmieniłam na taką, której się nie boję, lepiej śpię, nie mam problemów z brzuchem. Czasami płaczę, nadal łatwo się denerwuję, krzyczę bardzo często, ale pracuję nad tym. Terapia to najlepsze co dla siebie zrobiłam. I polecam tobie to samo |
Nowe wątki na forum Intymnie |
|
Ten wątek obecnie przeglądają: 1 (0 użytkowników i 1 gości) | |
|
|
Strefa czasowa to GMT +1. Teraz jest 21:14.