Jestem swoim własnym problemem - Wizaz.pl

Wróć   Wizaz.pl > Kobieta > Intymnie

Notka

Intymnie Forum intymnie, to wyjątkowe miejsce, w którym podzielisz się emocjami, uczuciami, związkami oraz uzyskasz wsparcie i porady społeczności.

Odpowiedz
 
Narzędzia
Stary 2018-06-04, 22:09   #1
losowadziewczyna
Przyczajenie
 
Zarejestrowany: 2018-06
Wiadomości: 9
Unhappy

Jestem swoim własnym problemem


Nie mam już na siebie siły.
Chciałabym zakończyć to życie pomimo tego, że obiektywnie nie mam ku temu żadnego dużego powodu. Głupio mi za to, że jest tylu ludzi z milion razy gorszą sytuacją od mojej, a ja i tak nie umiem się cieszyć życiem.

Przeraża mnie to, że przyszłość jest niewiadoma. Nie, nie chodzi mi o to, że mam jakąś niepewną sytuację. Chodzi po prostu o samą świadomość, że nie wiem, co mnie czeka w przyszłości. Przeraża mnie myśl, że z dnia na dzień może mi się przydarzyć w sumie wszystko, co najgorsze, a ja nie mogę temu zapobiec. Na przykład kiedyś przyjaciel mojego kumpla miał wypadek samochodowy. Ten wypadek zmienił całe jego życie. Nie dość, że znalazł się w ciężkim stanie fizycznym, to jeszcze narzeczona go zostawiła, bo w tym wypadku zginęła jej mama i dziewczyna stwierdziła, że nie chce faceta, który by się jej kojarzył z utratą matki. Takich niespodziewanych wydarzeń się boję. Po prostu ten strach przed przyszłością ciągle mi towarzyszy. Wszystkie czynności opóźniam, np. wyjście do pracy, z powodu strachu. Mam opór przed życiem, bo jest niebezpieczne.

Poza tym już nie wiem od ilu lat dręczy mnie takie wrażenie, że co bym nie robiła, to i tak nigdy nie uda mi się znaleźć mężczyzny. Ostatnio zamieszkałam gdzie indziej i wielu chłopaków mnie gdzieś zapraszało. Ale żaden nijak się nie nadawał do związku. Już może nie będę się rozpisywać, żeby wytłumaczyć dlaczego, ale uwierzcie mi na słowo, że te przeszkody to nie były drobiazgi. To, że nie interesuje się mną nikt sensowny potwornie mnie dołuje. Mam 26 lat i do tej pory nic się nie wydarzyło. Byłam tylko w jakichś beznadziejnych związkach z góry skazanych na porażkę. Ciągle mi rozbrzmiewa w głowie zdanie "Jakbyś była normalną, miłą, fajną dziewczyną to już dawno temu by się ktoś znalazł, a jeśli się nie znalazł to widocznie nie jesteś". Mam poczucie, że dalej tak będzie i nic się nie zmieni, bo to ja mam w sobie coś zepsutego, co powoduje tę sytuację. I nieważne, ile będę mieć lat i ilu ludzi będę poznawać i tak nie mam szans. Wśród ludzi czuję się jak trędowata. To, że wyglądam normalnie i jestem zadbana i roześmiana jeszcze bardziej utwierdza mnie w przekonaniu, że coś musi być nie tak z moim wnętrzem. Tylko, że nawet nie wiem co. Ze wszystkich sił próbuję naprawić to niewiadome coś i mam wrażenie, że im bardziej próbuję, tym bardziej jestem nieszczęśliwa. Strasznie mi wstyd za to, że w tej sferze mi nie wychodzi. Mam ochotę zapaść się pod ziemię ile razy o tym myślę.

Poza tym czuję na sobie też ogromną presję, żeby być zawsze radosną, zawsze szczęśliwą. W moich oczach bycie radosnym jest jakby miarą sukcesu. Za każdym razem, kiedy jestem smutna postrzegam to jako problem, który nie powinien zaistnieć i staram się go wyeliminować.

W ogóle cały czas próbuję być taką osobą, którą wierzę, że powinnam być. Że powinnam być wysportowana, nigdy nie popadająca w doły, mam być w swojej dziedzinie na mistrzowskim poziomie. Jak się uczę języka, to chcę go opanować w rok, a jak mi to zajmuje 2 lata to mi wstyd.

Jestem tym wszystkim już zmęczona. Mam wrażenie, że kiedyś rozwijałam swoje talenty bez żadnej presji, bo jeszcze nie rozumiałam, co to znaczy być w czymś dobrym. A jak dowiedziałam się, że to, czy tamto dobrze mi wychodzi to zaciążył nade mną obowiązek rozwijania tych rzeczy. No bo jak to tak zmarnować jakieś zdolności?

Ostatnio usłyszałam o samobójstwie jednego chłopaka, z którym kiedyś znałam się na studiach. Też chciał być jakby doskonały we wszystkim, co robił. Obawiam się, że idę tą samą drogą.

Proszę, skomentujcie to jakoś.
losowadziewczyna jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2018-06-04, 22:17   #2
PoPoo
Zadomowienie
 
Zarejestrowany: 2018-05
Wiadomości: 1 198
Dot.: Jestem swoim własnym problemem

Może problem polega w tym, że Ty tylko czekasz aż ktoś Cie znajdzie, zaprosi i sie w Tobie zakocha,a sama nic nie robisz w tym kierunku??

Może za dużo mediów społeczenościowych i internetu, a za mało kontaktu z rzeczywistością? Stą dna presja na - powinnam zawsze sie cieszyc i miec idealne życie? To tak nie wygląda!

W kwestiach damsko męskich może rpzeszkadzać tez to, że ejstes za bardzo skupiona na sobie i swoich wyobrażeniach

Edytowane przez PoPoo
Czas edycji: 2018-06-04 o 22:20
PoPoo jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2018-06-04, 22:48   #3
Folgia
Rozeznanie
 
Avatar Folgia
 
Zarejestrowany: 2018-05
Wiadomości: 849
Dot.: Jestem swoim własnym problemem

Polecam Ci iść na terapię. Psycholog pomoże Ci bardziej obiektywnie spojrzeć na Twoje problemy.
__________________
Życie jest zbyt krótkie, by martwić się, co inni o Tobie powiedzą. Po prostu rób to co kochasz, baw się dobrze i daj ludziom kolejny temat do rozmów.
Folgia jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2018-06-04, 23:04   #4
losowadziewczyna
Przyczajenie
 
Zarejestrowany: 2018-06
Wiadomości: 9
Dot.: Jestem swoim własnym problemem

Cytat:
Napisane przez PoPoo Pokaż wiadomość
Może problem polega w tym, że Ty tylko czekasz aż ktoś Cie znajdzie, zaprosi i sie w Tobie zakocha,a sama nic nie robisz w tym kierunku??

Może za dużo mediów społeczenościowych i internetu, a za mało kontaktu z rzeczywistością? Stą dna presja na - powinnam zawsze sie cieszyc i miec idealne życie? To tak nie wygląda!

W kwestiach damsko męskich może rpzeszkadzać tez to, że ejstes za bardzo skupiona na sobie i swoich wyobrażeniach
Poznaję sporo ludzi i bardzo często wychodzę. Więc to na pewno nie kwestia małego kontaktu z rzeczywistością.

Możez rozwinąć to z tymi wyobrażeniami?
losowadziewczyna jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2018-06-05, 07:11   #5
puchaty71
Rozeznanie
 
Zarejestrowany: 2017-08
Wiadomości: 750
Dot.: Jestem swoim własnym problemem

Pierwsze i najważniejsze, co rzuca mi się w oczy, to Twój strach przed przyszłością. Większość z nas przeżywa podobne uczucia - lęk przed nieznanym - to nic nowego ani unkalnego, mało kto jest od tego wolny.
Przede wszystkim zdaj sobie sprawę z tego, że cała ta przyszłość po prostu nie istnieje. Nie ma czegoś takiego jak "przyszłość". Każda dzieje się teraz, w naszym umyśle i nigdzie indziej. Wygląda na to, że gdzieś tam podskórnie zdajesz sobię z tego sprawę, tytułując tak a nie inaczej swój wątek. Tytuł nie brzmi "paraliżuje mnie strach przed przyszłością" ale "jestem swoim własnym problemem".
Eckhart Tolle opisuje w jednej ze swoich książek podobną sytuację. Leżąc któregoś ranka po bezsennej nocy, stanął na skraju samobójstwa, twierdząc, że już dłużej nie może sam ze sobą wytrzymać. Miał to szczęście, że wraz z tym pytaniem pojawiło się kolejne: KTO nie może wytrzymać z kim. Zauważył, że jest coś, co siebie samego traktuje jako obiekt, z którym nie można wytrzymać. Że jest jakaś przestrzeń, w której pojawiają się te wszystkie wątpliwości i cierpienia, w której nawet pojawia się uzmysłowienie sobie, że ta przestrzeń istnieje. I nazwał tą przestrzeń TERAZ.
Zobacz, że mimo wszystkich zmian, których doświadczasz, jest coś w Tobie, co się w ogóle nie zmienia. Nie starzeje się, nie ma żadnych jakości. Można to dość łatwo zauważyć podczas oddychania, które jest dla nas tak naturalne. Zobacz, że identycznie odbierasz oddychanie przez całe swoje życie. Nawet jeśli czasem jest trudniej oddychać, bo coś ściska w piersiach albo czasem kaszel, czy katar zakłóca ruch powietrza w nozdrzach. Weź głęboki oddech i zobacz, że coś fakt tego ruchu ciała i powietrza widzi/jest świadome. Zobacz, że KAŻDY Twój oddech odbywa się w TERAZ. Zobacz, że tak samo każda Twoja myśl na temat przyszłości odbywa się TERAZ. Zobacz, że tak jak oddech i myśl, każda Twoja emocja (wywołana taką czy inną myślą) odbywa się w TERAZ. I zobacz wreszcie, że ZAWSZE będzie tylko to TERAZ. Wszystko się będzie zmieniało (okoliczności życia, partnerzy, myśli, uczucia) ale TERAZ pozostanie z Tobą na zawsze. Więc zobacz kim jesteś. Przecież nie tym co się zmienia (nie myślami, które się wciąż kotłują, nie uczuciami, które powodują najróżniejsze sensacje w ciele) ale tym stałym, niezmiennym TERAZ.
Szukamy stałości w okolicznościach życia ale prawdziwą stałość mamy cały czas najbliżej, jak to tylko możliwe. Nawet nie na wyciągnięcie ręki, bo gdy ją wyciągamy próbując złapać coś na dłużej, widzimy sam fakt wyciągania ręki, jej próbę uchwycenia czegoś i, czego możemy być pewni, widzimy fakt jak to, co uchwyciliśmy w końcu przesypuje się nam przez palce.
Gdy zaczynasz przyglądać się temu TERAZ, zauważasz, że jego naturą jest przyzwolenie na wszystko, co się w nim pojawia. Nie tylko na radość i spokój, ale również na ból i lęk. Umysł w tym momencie protestuje: Nie może tak być, są przecież rzeczy dobre i są rzeczy złe! Są emocje porządane i takie, których nie chcę czuć! Tylko, że to TERAZ pozwala również na ten protest umysłu.
To wielkie kłamstwo, że powinniśmy być szczęśliwi. To wielka bujda, że są uczucia lepsze i gorsze. Jedynym problemem jest opór wobec niektórych zjawisk. Opór sprawia, że nie są przyjęte i cały czas walą do Twojego serca, krzycząc: to ja, Twój strach, zobacz mnie i nie wyrzucaj mnie drzwiami, bo wrócę oknem jeszcze silniejszy.
__________________
Takie tam moje oszopeny.
puchaty71 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2018-06-05, 09:59   #6
Sevrinerro
Raczkowanie
 
Avatar Sevrinerro
 
Zarejestrowany: 2018-06
Lokalizacja: Bordeaux
Wiadomości: 135
Dot.: Jestem swoim własnym problemem

Popadasz w skrajną depresję, potrzebujesz rozmowy z przyjacielem, ktoś kto doda ci otuchy. Najlepiej jest udać się do ludzi którzy zajmują się tym, czyli ludziom z depresją, profesjonalnie. Musisz zdać sobie sprawę z tego że ludzie z najbliższego otoczenia wywierają na nas presje. Czesto jest to rodzina, która mówi ci co masz osiągnąć, rówieśnicy co są w czymś lepsi od ciebie itp. Zamartwiasz się wszystkim co Cię otacza, a to nie dorbze i sama o tym wiesz,a to już mały plusik. Mogę również powiedzieć, że sporo ludzi nie chce tak naprawdę dać sobie pomóc. Nie jesteś pewna przyszłośći, boisz się tego że możesz coś stracić lub nie zyskać czegoś, ja wiem że łątwo jest powiedzieć żyj po swojemu, nie zwracaj uwagi na to co mówią inni, bo oni często mówia a sami tak do końća nie wiedza co mówią . Nie można popadać w skrajność. Najważniejsze to znaleźć kogoś kto cię zrozumie i nie ważne czy to psycholog, chłopak, babcia,mama itd. ważne aby była to osoba która sprawi zę poczujesz się dowartościowana i ukochana.

Edytowane przez Sevrinerro
Czas edycji: 2018-06-05 o 10:01
Sevrinerro jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2018-06-05, 16:29   #7
ruda_beksa
Zakorzenienie
 
Avatar ruda_beksa
 
Zarejestrowany: 2017-09
Lokalizacja: Brooklyn,baby
Wiadomości: 8 823
Dot.: Jestem swoim własnym problemem

Na moje amatorskie oko to ty masz zaburzenia lękowe i warto byłoby przejść się do psychiatry i terapeuty. Nic w życiu nie jest pewne, jutro możemy (tfu, tfu) rozchorować się, może walnąć w nas kometa, może wybuchnąć wojna. Natomiast rozmyślanie o rzeczach na które nie mamy wpływu to tego stopnia, że boisz się wychodzić z domu, zaczyna wyglądać na patologię. Każdy od czasu do czasu się martwi, ale paraliżujący lęk który przeszkadza ci w normalnym funkcjonowaniu to coś, co trzeba leczyć. Terapeuta może też pomóc ci z niezdrowym perfekcjonizmem.

puchaty dobrze mówi o życiu w teraźniejszości. Twój umysł jest jak spanikowane zwierzę rzucające się w klatce, wybiega w przyszłość, wymyśla straszne scenariusze - po co? Nie masz na to wpływu. Jeśli jesteś w stanie, staraj się skupiać myśli i uwagę na chwili obecnej. Tutaj bardzo pomaga uważność i medytacja.

Po trzecie, to sama sobie robisz krzywdę przymuszając się do ciągłego udawania radosnej osoby. Pewnie, istnieją ludzie którzy idą przez życie na naturalnym haju, cały czas zadowoleni - ale to ogromna rzadkość. Większość "ciągle szczęśliwych" udaje, i tą sztuczność można wyczuć. Taka "JEST SUPER!!!!" fasada tworzy niepotrzebną barierę między tobą a innymi. Zwykli ludzie odczuwają cały wachlarz emocji - czasami mają dobre dni, czasami gorsze, czasami są zmęczeni albo podenerwowani. Wiadomo, nie chodzi o to, żeby wyładowywać wszystkie negatywne emocje na innych, ale taka sztuczna radość to przegięcie w drugą stronę. Mam koleżankę, która właśnie uważa bycie ciągle szczęśliwą za miarę sukcesu. Zawsze u niej jest "SUPER!!!! " nawet żeby się waliło i paliło. Ciężko nawiązać prawdziwą emocjonalną więź z kimś takim. Czujesz się jak trędowata, a sama budujesz mur między sobą a innymi. Czasami odrobina szczerości, otwartości, "autentyczności" jest lepsza niż przyklejony uśmiech.
__________________
Dopiero w samym środku zimy przekonałem się, że noszę w sobie niepokonane lato.

https://www.youtube.com/watch?v=oHgCXhY6kZ0
ruda_beksa jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując

Najlepsze Promocje i Wyprzedaże

REKLAMA
Stary 2018-06-05, 18:09   #8
KarmelowaKrowka
Raczkowanie
 
Zarejestrowany: 2016-08
Wiadomości: 299
Dot.: Jestem swoim własnym problemem

Autorka brzmi trochę jak DDD/DDA. I to konkretnie. Myślę, że bez psychologa się nie obejdzzie
KarmelowaKrowka jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2018-06-07, 21:17   #9
losowadziewczyna
Przyczajenie
 
Zarejestrowany: 2018-06
Wiadomości: 9
Dot.: Jestem swoim własnym problemem

Cytat:
Napisane przez ruda_beksa Pokaż wiadomość
Na moje amatorskie oko to ty masz zaburzenia lękowe i warto byłoby przejść się do psychiatry i terapeuty. Nic w życiu nie jest pewne, jutro możemy (tfu, tfu) rozchorować się, może walnąć w nas kometa, może wybuchnąć wojna. Natomiast rozmyślanie o rzeczach na które nie mamy wpływu to tego stopnia, że boisz się wychodzić z domu, zaczyna wyglądać na patologię. Każdy od czasu do czasu się martwi, ale paraliżujący lęk który przeszkadza ci w normalnym funkcjonowaniu to coś, co trzeba leczyć. Terapeuta może też pomóc ci z niezdrowym perfekcjonizmem.

puchaty dobrze mówi o życiu w teraźniejszości. Twój umysł jest jak spanikowane zwierzę rzucające się w klatce, wybiega w przyszłość, wymyśla straszne scenariusze - po co? Nie masz na to wpływu. Jeśli jesteś w stanie, staraj się skupiać myśli i uwagę na chwili obecnej. Tutaj bardzo pomaga uważność i medytacja.

Po trzecie, to sama sobie robisz krzywdę przymuszając się do ciągłego udawania radosnej osoby. Pewnie, istnieją ludzie którzy idą przez życie na naturalnym haju, cały czas zadowoleni - ale to ogromna rzadkość. Większość "ciągle szczęśliwych" udaje, i tą sztuczność można wyczuć. Taka "JEST SUPER!!!!" fasada tworzy niepotrzebną barierę między tobą a innymi. Zwykli ludzie odczuwają cały wachlarz emocji - czasami mają dobre dni, czasami gorsze, czasami są zmęczeni albo podenerwowani. Wiadomo, nie chodzi o to, żeby wyładowywać wszystkie negatywne emocje na innych, ale taka sztuczna radość to przegięcie w drugą stronę. Mam koleżankę, która właśnie uważa bycie ciągle szczęśliwą za miarę sukcesu. Zawsze u niej jest "SUPER!!!! " nawet żeby się waliło i paliło. Ciężko nawiązać prawdziwą emocjonalną więź z kimś takim. Czujesz się jak trędowata, a sama budujesz mur między sobą a innymi. Czasami odrobina szczerości, otwartości, "autentyczności" jest lepsza niż przyklejony uśmiech.
Po co myślę o czarnych scenariuszach? Ja po prostu nie rozumiem po co się żyje, skoro prawie codziennie spotykają nas jakieś przykrości, ze strony ludzi. Ja już wiem, jaka będzie moja teraźniejszość - będę cierpieć. Będę się cieszyć, ale będę też cierpieć. Nie widzę sensu w takim życiu. Nie potrafię w sobie znaleźć chęci do życia. Czuję się, jak jakaś taka maszyna która jedzie na resztce benzyny. Tak, jakby tej chęci życia ledwie mi starczyło, żeby przeżyć. Jak byłam nastolatką i dzieckiem jakoś miałam w sobie tę chęć życia, nawet w smutnych czasach. Nie wiem, czemu teraz jej nie mam.
To znaczy nie mówię, że nie zgadzam się z tym, co napisał puchaty - przeciwnie - bardzo mi się spodobało, co napisał. Na pewno pomoże mi to przestać się bać.

Ale tak czy siak nie widzę sensu żyć dalej. Za dużo cierpienia od ludzi, za dużo złośliwości. Nawet nie mówię tylko o jakichś wielkich krzywdach, tylko o takich drobiazgach. Czuję się, jakby mnie ktoś cały czas dźgał igłą, albo jakby jedna kropla w kółko spadała mi na czoło - niby takie nic, a po pewnym czasie staje się torturą.

Poza tym wstydzę się tego, że mam problem ze znalezieniem faceta, dla mnie to tylko potwierdza moją beznadziejność.
losowadziewczyna jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2018-06-07, 21:32   #10
faf3d67d51656f0b2bcdb9f98a45434bc3aa12e6
Konto usunięte
 
Zarejestrowany: 2013-02
Wiadomości: 5 461
Dot.: Jestem swoim własnym problemem

Cytat:
Napisane przez losowadziewczyna Pokaż wiadomość
Po co myślę o czarnych scenariuszach? Ja po prostu nie rozumiem po co się żyje, skoro prawie codziennie spotykają nas jakieś przykrości, ze strony ludzi. Ja już wiem, jaka będzie moja teraźniejszość - będę cierpieć. Będę się cieszyć, ale będę też cierpieć. Nie widzę sensu w takim życiu. Nie potrafię w sobie znaleźć chęci do życia. Czuję się, jak jakaś taka maszyna która jedzie na resztce benzyny. Tak, jakby tej chęci życia ledwie mi starczyło, żeby przeżyć. Jak byłam nastolatką i dzieckiem jakoś miałam w sobie tę chęć życia, nawet w smutnych czasach. Nie wiem, czemu teraz jej nie mam.
To znaczy nie mówię, że nie zgadzam się z tym, co napisał puchaty - przeciwnie - bardzo mi się spodobało, co napisał. Na pewno pomoże mi to przestać się bać.

Ale tak czy siak nie widzę sensu żyć dalej. Za dużo cierpienia od ludzi, za dużo złośliwości. Nawet nie mówię tylko o jakichś wielkich krzywdach, tylko o takich drobiazgach. Czuję się, jakby mnie ktoś cały czas dźgał igłą, albo jakby jedna kropla w kółko spadała mi na czoło - niby takie nic, a po pewnym czasie staje się torturą.

Poza tym wstydzę się tego, że mam problem ze znalezieniem faceta, dla mnie to tylko potwierdza moją beznadziejność.
Autorko, potrzebna jest Ci pomoc specjalistow: psychoatry i psychoterapeuty

Wysłane z aplikacji Forum Wizaz
faf3d67d51656f0b2bcdb9f98a45434bc3aa12e6 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2018-06-07, 21:35   #11
losowadziewczyna
Przyczajenie
 
Zarejestrowany: 2018-06
Wiadomości: 9
Dot.: Jestem swoim własnym problemem

[1=faf3d67d51656f0b2bcdb9f 98a45434bc3aa12e6;8404138 1]Autorko, potrzebna jest Ci pomoc specjalistow: psychoatry i psychoterapeuty

Wysłane z aplikacji Forum Wizaz[/QUOTE]

Pomocy specjalistów poszukam.

Tutaj chciałam wiedzieć co wy o tym sądzicie, jak wy to widzicie.
losowadziewczyna jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując

Okazje i pomysły na prezent

REKLAMA
Stary 2018-06-07, 21:40   #12
faf3d67d51656f0b2bcdb9f98a45434bc3aa12e6
Konto usunięte
 
Zarejestrowany: 2013-02
Wiadomości: 5 461
Dot.: Jestem swoim własnym problemem

Cytat:
Napisane przez losowadziewczyna Pokaż wiadomość
Pomocy specjalistów poszukam.

Tutaj chciałam wiedzieć co wy o tym sądzicie, jak wy to widzicie.
Niestety nasze dorosłe życie nie jest usłane różami ale uwierz mi, że możemy być mega szczęśliwi, pomimo drobnych przykrości, które tak często nas spotykają. Tylko musimy zacząć od siebie, od zmiany naszego nastawienia, a samemu ciężko jest to zrobić, szczególnie jeśli mamy jakieś zaburzenia lękowe czy depresyjne. Naprawdę pomoc specjalistów jest nieoceniona, ja dopiero gdy znalazłam dobrego psychiatrę, który dobrał mi odpowiednie leki i dobrego psychoterapeutę, odżyłam, ale wciąż walczę o siebie, bo to długotrwały proces.
faf3d67d51656f0b2bcdb9f98a45434bc3aa12e6 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2018-06-08, 16:22   #13
Ingleside
Przyczajenie
 
Zarejestrowany: 2017-07
Wiadomości: 20
Dot.: Jestem swoim własnym problemem

Rany. Gdybym miała napisać o sobie, to napisałabym to samo, poza tą częścią z lękiem. Przeżywam dokładnie to co ty, życie w ogromnej presji, wstyd za niebycie najlepszą, zmęczenie wszystkim. Jak mi zwiędnie roślinka to czuję się bezwartościowa.
Myślę, że te stany lękowe powinnaś leczyć, ale chyba na życie w presji nie ma lekarstwa, takie życie i już.
Ingleside jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2018-06-08, 16:56   #14
ruda_beksa
Zakorzenienie
 
Avatar ruda_beksa
 
Zarejestrowany: 2017-09
Lokalizacja: Brooklyn,baby
Wiadomości: 8 823
Dot.: Jestem swoim własnym problemem

Cytat:
Napisane przez losowadziewczyna Pokaż wiadomość
Ale tak czy siak nie widzę sensu żyć dalej. Za dużo cierpienia od ludzi, za dużo złośliwości. Nawet nie mówię tylko o jakichś wielkich krzywdach, tylko o takich drobiazgach. Czuję się, jakby mnie ktoś cały czas dźgał igłą, albo jakby jedna kropla w kółko spadała mi na czoło - niby takie nic, a po pewnym czasie staje się torturą.
Cierpię na zaburzenia depresyjne i wiem, jakie to uczucie. Gdy jest mi źle, czuję się tak, jakbym chodziła po świecie bez skóry, wszystkie nerwy na wierzchu. Idąc tym tokiem myślenia - to, co dla zdrowej osoby może być np. zadrapaniem czy łaskotką, dla mnie (w czasie dołka) jest jak ogromna rana. Na szczęście odpowiednie leczenie i terapia pomoże ci stworzyć pewien "bufor" między tobą a tymi drobnymi przykrościami, pomoże spojrzeć na nie z odpowiedniej perspektywy.
__________________
Dopiero w samym środku zimy przekonałem się, że noszę w sobie niepokonane lato.

https://www.youtube.com/watch?v=oHgCXhY6kZ0
ruda_beksa jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2018-06-09, 21:49   #15
Mijanou
Wizażowy Kot Igor
 
Avatar Mijanou
 
Zarejestrowany: 2012-08
Lokalizacja: po drugiej stronie lustra
Wiadomości: 17 529
Dot.: Jestem swoim własnym problemem

Cytat:
Napisane przez Ingleside Pokaż wiadomość
Rany. Gdybym miała napisać o sobie, to napisałabym to samo, poza tą częścią z lękiem. Przeżywam dokładnie to co ty, życie w ogromnej presji, wstyd za niebycie najlepszą, zmęczenie wszystkim. Jak mi zwiędnie roślinka to czuję się bezwartościowa.
Myślę, że te stany lękowe powinnaś leczyć, ale chyba na życie w presji nie ma lekarstwa, takie życie i już.
Dziewczyny, ale musicie sobie uświadomić, że nie możecie być dobre i najlepsze we wszystkim. Każdy jest dobry z czegoś, słabszy w czymś innym a beznadziejny jeszcze w czymś innym (matematyko....moja nienawiści!). I nie ma się czego wstydzić, że tak jest. Podobne jak nie ma sensu ciągle udawać, że wszystko jest SUUUUPER gdy wewnątrz bezgłośnie wyjemy. Jest Wam źle- nie ukrywajcie tego, pokażcie, uzewnętrznijcie, nawet tupnijcie nóżkami jak trzeba. W zyciu jest strasznie dużo niemiłych, stresujących i dołujących sytuacji. One po prostu są. Istnieją, tak samo, jak chwile dobre, szczęśliwe, pełne euforii. Trzeba nauczyć się nie tłamsić tego, co czujemy.

Kurczę, literatura nie zawsze idzie w parze z życiem, ale pozwolę sobie zacytować Szymborską:

Czemu ty się, zła godzino,
z niepotrzebnym mieszasz lękiem?
Jesteś - a więc musisz minąć.
Miniesz - a więc to jest piękne.

__________________
I don't have time for that! I'm a cat. We are rather busy you know?



Zanim założysz wątek, zajrzyj tu: https://wizaz.pl/forum/showthread.php?t=1269209


Warto wsłuchać się w Słowo: https://www.youtube.com/channel/UC5n...oyrF8xorb-IqVw

No pasaran!
mikroREKLAMA
Spełnione marzenia
Pragniesz szybkiej i radykalnej zmiany? Najwyższa światowa klasa włosów dziewiczych. Najlepsze z natury,.

Ta reklama pokazywana jest pod 17 529 postami tego użytkownika na forum. Jak założyć taką reklamę? (klik!)
Mijanou jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2018-06-10, 00:51   #16
vlad1431
Raczkowanie
 
Zarejestrowany: 2018-04
Wiadomości: 80
Dot.: Jestem swoim własnym problemem

Zastanawiam się skąd może brać się strach przed tym co będzie, bez wyraźnego powodu. Wiadomo że, dobrze jest planować, ba, są tacy, którzy inaczej nie funkcjonują. Nawet słyszałem o takich przypadkach, że ktoś boi się przekroczyć dozwoloną prędkość, bo akurat jakiś zwierz/człowiek może wyskoczyć na drogę, to akurat teoretycznie można zrozumieć. Zawsze byłem zwolennikiem związków przyczynowo-skutkowych, że jeżeli z czymś przegniemy, to coś może się stać, to chyba normalne dla wszystkich. Ale nie mogę pojąć, skąd może się brać strach przed tym co może się stać bez wyraźnej przyczyny? Zazwyczaj przyczyn tego typu zachowań trzeba szukać w przeszłości. Być może któryś z rodziców zasiał takie ziarno niepewności. Mój ojciec zawsze widział wszędzie spisek, że każdy kto jest w pobliżu, napewno go oszuka, łącznie z żoną, moją matką. Wszędzie widział czarny scenariusz, że za chwilę stanie się coś, czego napewno będzie żałował. Wiem skąd to wszystko u niego wzięło, dlatego jestem go w stanie rozgrzeszyć.
Tego typu bezpodstawne obawy o przyszłość są według mnie paranoidalne i bez pomocy specjalisty raczej nie da rady.
Autorko, czy są jakieś wyraźne powody o co tak naprawdę boisz się w przyszłości, poza tym że masz obawy że nie zwiążesz się z nikim sensownym? W takim stanie raczej mało prawdopodobne żeby znaleźć kogoś, kto się przekona do Ciebie. Nawet jak Ci się uda, wtedy będziesz sobie wkręcała jazdy co dalej? I Twój partner tego nie wytrzyma. Chyba że się na tyle poświęci, ale napewno na dobre żadnemu z Was by to nie wyszło. Nie mówiąc o wychowaniu dzieci.

Wysłane z mojego GT-I9305 przy użyciu Tapatalka
vlad1431 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2018-06-10, 21:07   #17
Linka25
Zakorzenienie
 
Zarejestrowany: 2006-10
Lokalizacja: moje miasto...?
Wiadomości: 21 441
Dot.: Jestem swoim własnym problemem

Cytat:
Napisane przez puchaty71 Pokaż wiadomość
Pierwsze i najważniejsze, co rzuca mi się w oczy, to Twój strach przed przyszłością. Większość z nas przeżywa podobne uczucia - lęk przed nieznanym - to nic nowego ani unkalnego, mało kto jest od tego wolny.
Przede wszystkim zdaj sobie sprawę z tego, że cała ta przyszłość po prostu nie istnieje. Nie ma czegoś takiego jak "przyszłość". Każda dzieje się teraz, w naszym umyśle i nigdzie indziej. Wygląda na to, że gdzieś tam podskórnie zdajesz sobię z tego sprawę, tytułując tak a nie inaczej swój wątek. Tytuł nie brzmi "paraliżuje mnie strach przed przyszłością" ale "jestem swoim własnym problemem".
Eckhart Tolle opisuje w jednej ze swoich książek podobną sytuację. Leżąc któregoś ranka po bezsennej nocy, stanął na skraju samobójstwa, twierdząc, że już dłużej nie może sam ze sobą wytrzymać. Miał to szczęście, że wraz z tym pytaniem pojawiło się kolejne: KTO nie może wytrzymać z kim. Zauważył, że jest coś, co siebie samego traktuje jako obiekt, z którym nie można wytrzymać. Że jest jakaś przestrzeń, w której pojawiają się te wszystkie wątpliwości i cierpienia, w której nawet pojawia się uzmysłowienie sobie, że ta przestrzeń istnieje. I nazwał tą przestrzeń TERAZ.
Zobacz, że mimo wszystkich zmian, których doświadczasz, jest coś w Tobie, co się w ogóle nie zmienia. Nie starzeje się, nie ma żadnych jakości. Można to dość łatwo zauważyć podczas oddychania, które jest dla nas tak naturalne. Zobacz, że identycznie odbierasz oddychanie przez całe swoje życie. Nawet jeśli czasem jest trudniej oddychać, bo coś ściska w piersiach albo czasem kaszel, czy katar zakłóca ruch powietrza w nozdrzach. Weź głęboki oddech i zobacz, że coś fakt tego ruchu ciała i powietrza widzi/jest świadome. Zobacz, że KAŻDY Twój oddech odbywa się w TERAZ. Zobacz, że tak samo każda Twoja myśl na temat przyszłości odbywa się TERAZ. Zobacz, że tak jak oddech i myśl, każda Twoja emocja (wywołana taką czy inną myślą) odbywa się w TERAZ. I zobacz wreszcie, że ZAWSZE będzie tylko to TERAZ. Wszystko się będzie zmieniało (okoliczności życia, partnerzy, myśli, uczucia) ale TERAZ pozostanie z Tobą na zawsze. Więc zobacz kim jesteś. Przecież nie tym co się zmienia (nie myślami, które się wciąż kotłują, nie uczuciami, które powodują najróżniejsze sensacje w ciele) ale tym stałym, niezmiennym TERAZ.
Szukamy stałości w okolicznościach życia ale prawdziwą stałość mamy cały czas najbliżej, jak to tylko możliwe. Nawet nie na wyciągnięcie ręki, bo gdy ją wyciągamy próbując złapać coś na dłużej, widzimy sam fakt wyciągania ręki, jej próbę uchwycenia czegoś i, czego możemy być pewni, widzimy fakt jak to, co uchwyciliśmy w końcu przesypuje się nam przez palce.
Gdy zaczynasz przyglądać się temu TERAZ, zauważasz, że jego naturą jest przyzwolenie na wszystko, co się w nim pojawia. Nie tylko na radość i spokój, ale również na ból i lęk. Umysł w tym momencie protestuje: Nie może tak być, są przecież rzeczy dobre i są rzeczy złe! Są emocje porządane i takie, których nie chcę czuć! Tylko, że to TERAZ pozwala również na ten protest umysłu.
To wielkie kłamstwo, że powinniśmy być szczęśliwi. To wielka bujda, że są uczucia lepsze i gorsze. Jedynym problemem jest opór wobec niektórych zjawisk. Opór sprawia, że nie są przyjęte i cały czas walą do Twojego serca, krzycząc: to ja, Twój strach, zobacz mnie i nie wyrzucaj mnie drzwiami, bo wrócę oknem jeszcze silniejszy.
Niesamowity post. Dziękuję.

Wysłane z aplikacji Forum Wizaz
Linka25 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2018-06-10, 22:24   #18
losowadziewczyna
Przyczajenie
 
Zarejestrowany: 2018-06
Wiadomości: 9
Dot.: Jestem swoim własnym problemem

Cytat:
Napisane przez vlad1431 Pokaż wiadomość
Zastanawiam się skąd może brać się strach przed tym co będzie, bez wyraźnego powodu. Wiadomo że, dobrze jest planować, ba, są tacy, którzy inaczej nie funkcjonują. Nawet słyszałem o takich przypadkach, że ktoś boi się przekroczyć dozwoloną prędkość, bo akurat jakiś zwierz/człowiek może wyskoczyć na drogę, to akurat teoretycznie można zrozumieć. Zawsze byłem zwolennikiem związków przyczynowo-skutkowych, że jeżeli z czymś przegniemy, to coś może się stać, to chyba normalne dla wszystkich. Ale nie mogę pojąć, skąd może się brać strach przed tym co może się stać bez wyraźnej przyczyny? Zazwyczaj przyczyn tego typu zachowań trzeba szukać w przeszłości. Być może któryś z rodziców zasiał takie ziarno niepewności. Mój ojciec zawsze widział wszędzie spisek, że każdy kto jest w pobliżu, napewno go oszuka, łącznie z żoną, moją matką. Wszędzie widział czarny scenariusz, że za chwilę stanie się coś, czego napewno będzie żałował. Wiem skąd to wszystko u niego wzięło, dlatego jestem go w stanie rozgrzeszyć.
Tego typu bezpodstawne obawy o przyszłość są według mnie paranoidalne i bez pomocy specjalisty raczej nie da rady.
Autorko, czy są jakieś wyraźne powody o co tak naprawdę boisz się w przyszłości, poza tym że masz obawy że nie zwiążesz się z nikim sensownym? W takim stanie raczej mało prawdopodobne żeby znaleźć kogoś, kto się przekona do Ciebie. Nawet jak Ci się uda, wtedy będziesz sobie wkręcała jazdy co dalej? I Twój partner tego nie wytrzyma. Chyba że się na tyle poświęci, ale napewno na dobre żadnemu z Was by to nie wyszło. Nie mówiąc o wychowaniu dzieci.

Wysłane z mojego GT-I9305 przy użyciu Tapatalka
U mnie było tak, że moja mama jest typem osoby, która się boi tego, co nadejdzie. Myślę, że od niej nauczyłam się sposobu myślenia i teraz nie znam innego. Dlatego chcę poznać na przykład na tym forum.

Ale to nie jest na zasadzie, że ja codziennie drżę ze strachu i wszystkich tym zamęczam. Ten strach jest jakby we mnie schowany... to taki delikatny lęk który jest jakby we mnie wpisany i ciągle mi towarzyszy. Wszystko przez niego opóźniam, nie mogę się zebrać do pracy i na różne spotkania z ludźmi zazwyczaj przychodzę 5 minut po czasie. Tak jakby wszędzie wychodzę na ostatnią chwilę. Spóźnianie się o 5 czy 10 minut nie jest problemem, ale to uczucie lęku jest wykańczające. Hamuje przed życiem.

To też nie jest tak, że ja WE WSZYSTKIM chcę być najlepsza. Chcę być najlepsza w rzeczach, o których ludzie mi powiedzieli, że powinnam je rozwijać. Bo jeśli mam jakiś talent to czuję się winna, że go nie rozwijam. Ale z tym wydaje mi się, że sobie poradzę, bo ja sobie tego po prostu nie uświadamiałam.

Są takie rzeczy, gdzie nie ciążyła na mnie żadna presja i teraz też wykonuję je bez presji. Myślę, że muszę to podejście po prostu przebieść na wszystko i będzie dobrze.
losowadziewczyna jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2018-06-10, 22:38   #19
faf3d67d51656f0b2bcdb9f98a45434bc3aa12e6
Konto usunięte
 
Zarejestrowany: 2013-02
Wiadomości: 5 461
Dot.: Jestem swoim własnym problemem

Cytat:
Napisane przez losowadziewczyna Pokaż wiadomość
U mnie było tak, że moja mama jest typem osoby, która się boi tego, co nadejdzie. Myślę, że od niej nauczyłam się sposobu myślenia i teraz nie znam innego. Dlatego chcę poznać na przykład na tym forum.

Ale to nie jest na zasadzie, że ja codziennie drżę ze strachu i wszystkich tym zamęczam. Ten strach jest jakby we mnie schowany... to taki delikatny lęk który jest jakby we mnie wpisany i ciągle mi towarzyszy. Wszystko przez niego opóźniam, nie mogę się zebrać do pracy i na różne spotkania z ludźmi zazwyczaj przychodzę 5 minut po czasie. Tak jakby wszędzie wychodzę na ostatnią chwilę. Spóźnianie się o 5 czy 10 minut nie jest problemem, ale to uczucie lęku jest wykańczające. Hamuje przed życiem.

To też nie jest tak, że ja WE WSZYSTKIM chcę być najlepsza. Chcę być najlepsza w rzeczach, o których ludzie mi powiedzieli, że powinnam je rozwijać. Bo jeśli mam jakiś talent to czuję się winna, że go nie rozwijam. Ale z tym wydaje mi się, że sobie poradzę, bo ja sobie tego po prostu nie uświadamiałam.

Są takie rzeczy, gdzie nie ciążyła na mnie żadna presja i teraz też wykonuję je bez presji. Myślę, że muszę to podejście po prostu przebieść na wszystko i będzie dobrze.
Może to nerwica lękowa + perfekcjonizm?
faf3d67d51656f0b2bcdb9f98a45434bc3aa12e6 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując

Okazje i pomysły na prezent

REKLAMA
Stary 2018-06-11, 15:42   #20
1b006c1cc4b33fb32b0a741c96d131cb0dc83f78_5f5d531644303
Konto usunięte
 
Zarejestrowany: 2018-02
Wiadomości: 688
Dot.: Jestem swoim własnym problemem

Kochana autorko.. ja się leczę na zaburzenia lękowe uogólnione (nie miałam raczej takich typowo nerwicowych napadów lęków, tylko właśnie ciągły, nieukierunkowany na nic konkretnego lęk/napięcie) i towarzyszące im czasem stany depresyjne.

Rozumiem wszystko co czujesz. Ja niestety pozwoliłam temu wszystkiemu się rozszaleć dużo, dużo bardzie zanim zgłosiłam się po pomoc.

Bo najpierw nie chciałam dopuszczać do świadomości, że coś ze mną jest nie tak (chciałam być na siłę "normalna").
Potem za punkt honoru postawiłam sobie, że muszę sama, własnymi siłami sobie poradzić.
Zepchnęłam to wszystko, ten lęk, smutek głęboko w siebie. Każdy przejaw emocji innych niż pozytywne uważałam za słabość. Pokazywałam ludziom tylko pozytywną, uśmiechniętą twarz. Jak nie miałam siły udawać, to po prostu nie wychodziłam z domu.
Jak to po paru latach wszystko wybuchło, to myślałam, że nie będzie już co zbierać.

Bardzo Ci polecam terapie poznawczo-behawioralną na początek Można też zgłosić się do psychiatry po leki, które na początku pomogą Ci zapanować na lękiem, dadzą kopa do działania, dopóki na terapii nie nauczysz się samodzielnie z tym radzić. Ja tak zrobiłam
Nie traktuj tego jako słabość, to że idziesz do lekarza, czy terapeuty to właśnie dowód na twoją siłę, bo idziesz tam, żeby walczyć o siebie.

Niektórych rzeczy po prostu się nie da samemu załatwić. Jak złamiesz nogę też możesz zacisnąć zęby i czekać aż się zrośnie (prawdopodobnie niepoprawnie), albo wsadzić ją w gips, wziąć na początek jakieś przeciwbólowe, a potem cisnąć mocno na rehabilitacji walcząc o siebie
1b006c1cc4b33fb32b0a741c96d131cb0dc83f78_5f5d531644303 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2018-06-11, 18:39   #21
AgaGiraffe
Rozeznanie
 
Avatar AgaGiraffe
 
Zarejestrowany: 2008-05
Lokalizacja: nie chcesz wiedzieć
Wiadomości: 523
Dot.: Jestem swoim własnym problemem

[1=1b006c1cc4b33fb32b0a741 c96d131cb0dc83f78_5f5d531 644303;84104446]Kochana autorko.. ja się leczę na zaburzenia lękowe uogólnione (nie miałam raczej takich typowo nerwicowych napadów lęków, tylko właśnie ciągły, nieukierunkowany na nic konkretnego lęk/napięcie) i towarzyszące im czasem stany depresyjne.

Rozumiem wszystko co czujesz. Ja niestety pozwoliłam temu wszystkiemu się rozszaleć dużo, dużo bardzie zanim zgłosiłam się po pomoc.

Bo najpierw nie chciałam dopuszczać do świadomości, że coś ze mną jest nie tak (chciałam być na siłę "normalna").
Potem za punkt honoru postawiłam sobie, że muszę sama, własnymi siłami sobie poradzić.
Zepchnęłam to wszystko, ten lęk, smutek głęboko w siebie. Każdy przejaw emocji innych niż pozytywne uważałam za słabość. Pokazywałam ludziom tylko pozytywną, uśmiechniętą twarz. Jak nie miałam siły udawać, to po prostu nie wychodziłam z domu.
Jak to po paru latach wszystko wybuchło, to myślałam, że nie będzie już co zbierać.
[/QUOTE]

Kurde... jakbym czytała o sobie.

Możesz trochę szerzej to opisać? Kiedy poczułaś, że to ten moment, że MUSISZ iść na terapię?

Nie wiem, jak to się u mnie potoczyło, ale kiedyś byłam zupełnie wyluzowaną, beztroską dziewczyną, skupiałam się na swoich pasjach bez żadnej zewnętrznej presji, po prostu naturalnie. Byłam pewna siebie.

Z biegiem lat i nadejściem 'poważnej dorosłości', że tak to ujmę (a mam dopiero 25 lat), zauważyłam, że coraz bardziej się spinam, zauważam jakby większą presję - ciągle mi się zdaje, że coś robię źle, że może coś "powinnam", że nie wykorzystałam w pełni swojego potencjału czy jakichś tam talentów.
Coraz więcej sytuacji mnie stresuje, właściwie można powiedzieć, że jest to jakiś nieokreślony wewnętrzny lęk. Oczywiście to nie jest tak, że na co dzień jestem wycofana, wyraźnie roztrzęsiona, itp.
Na zewnątrz wszystko jest w porządku, większość osób odbiera mnie jako roześmianą, wyluzowaną dziewczynę a gdzieś w środku towarzyszy mi jakiś lęk i poczucie, że coś robię "nie tak".
Tylko najbliższe mi osoby wiedzą o mojej "mroczniejszej" stronie.
W sumie zawsze miałam dość wrażliwy, melancholijny charakter, pomimo ogólnej radości z życia i czerpania z chwili.

Nie wiem, co się podziało. Kiedyś byłam bardziej pewna siebie, a teraz jakoś brak mi wiary w swoje możliwości. Niby powtarzam sobie, że przecież nie jestem wcale taka czy owaka bla bla bla, ale gdzieś tam jednak jest upchana we mnie taka mała bezradna dziewczynka która w takich niepewnych sytuacjach się odzywa.
__________________
69-68-67-66-65-64-63-62-61-60-59-58-57-56-55-54
AgaGiraffe jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2018-06-12, 00:48   #22
losowadziewczyna
Przyczajenie
 
Zarejestrowany: 2018-06
Wiadomości: 9
Dot.: Jestem swoim własnym problemem

Dziś mnie olśniło. Pytałyście, skąd może się brać taki irracjonalny lęk przed niewiadomym, które ma dopiero nadejść.

Dzisiaj to zrozumiałam. Nigdy nie myślałam o tym w ten sposób, ale ogólnie przeraża mnie samotność. Bycie niechcianym, to, że innych nie interesuje twoje towarzystwo. I te wszystkie nieszczęścia, których się boję przerażają mnie dlatego, że one jeszcze bardziej utrudniają wiązanie się z ludźmi.

Na przykład osobom ciężko chorym jest prawdopodobnie statystycznie trudniej się z kimś związać, nawiązać przyjaźń, więc przeraża mnie choroba. Nie przeraża mnie ból itp, tylko samotność, który ta choroba powoduje.

W życiu bym się nie spodziewała, że taka może być przyczyna. Bardzo to pokręcone.

Ogólnie dla mnie samotność jest czymś najbardziej przerażającym. Ciągle wyliczam ilu mam przyjaciół i jestem pozbawiona chęci życia, bo nie mam chłopaka. Bez związku nie widzę sensu, żeby cokolwiek robić, bo wiem, że bez związku będę i tak nieszczęśliwa. Bardzo staram się rozwijać te swoje pasje, ale nie robię tyle ile bym chciała, bo mam w głowie takie "aaa, to wszytsko i tak jest bez sensu"
losowadziewczyna jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2018-06-12, 15:05   #23
magda1194
Raczkowanie
 
Zarejestrowany: 2016-01
Lokalizacja: Kraków
Wiadomości: 96
Dot.: Jestem swoim własnym problemem

Mam dokładnie tak jak Ty. Zawsze moim motorem napędowym w szkole, na studiach, ogólnie w życiu była myśl ze robię to dla siebie, swojego przyszłego partnera, rodziny, aby żyło nam się lepiej, aby było nas stać itd... teraz mam 25 lat, kończę studia i przez to ze nadal jestem sama, straciłam motywacje do działania. Nic nie sprawia mi takiej radości, jaka czułabym gdybym mogła ja z kimś dzielić. Czego się nie dotknę towarzyszy mi myśl „to i tak bez sensu”, podobnie jak Tobie. Działa to na mnie bardzo destrukcyjnie... 😞 ale nie umiem inaczej...
magda1194 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2018-06-12, 17:58   #24
puchaty71
Rozeznanie
 
Zarejestrowany: 2017-08
Wiadomości: 750
Dot.: Jestem swoim własnym problemem

"Bez sensu" bo nauczyliśmy się - jak zresztą sama piszesz - robić wszystko z myślą o lepszej przyszłości. Po jakimś czasie jednak zwykle zauważamy, że w tej przyszłości, mimo realizacji jakichś celów, nie ma niczego lepszego, bo wciąż jest ta sama nadzieja, że kiedyś będzie lepiej. Co więcej, okazuje się, że właściwie ona, ta przyszłość nigdy nie przychodzi. Rozsiądź się więc odrobinę wygodniej w tym teraz, bo to jedyne miejsce, w którym zawsze jesteś, byłaś i będziesz. Rozejrzyj się, weź głębszy oddech, i jak nawet pojawi się myśl "to też nie ma sensu", to po prostu pozwól jej pobyć razem z emocją, która za nią przyjdzie. Po prostu. Usiądź wygodniej właśnie w tej chwili. Życie na prawdę odbywa się tylko w tym momencie - każdy to doskonale wie, ale niewielu pozwala sobie to poczuć. Łatwiej wymyślać jak ten moment POWINIEN wyglądać.
__________________
Takie tam moje oszopeny.

Edytowane przez puchaty71
Czas edycji: 2018-06-12 o 17:59
puchaty71 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2018-06-12, 19:25   #25
losowadziewczyna
Przyczajenie
 
Zarejestrowany: 2018-06
Wiadomości: 9
Dot.: Jestem swoim własnym problemem

Cytat:
Napisane przez magda1194 Pokaż wiadomość
Mam dokładnie tak jak Ty. Zawsze moim motorem napędowym w szkole, na studiach, ogólnie w życiu była myśl ze robię to dla siebie, swojego przyszłego partnera, rodziny, aby żyło nam się lepiej, aby było nas stać itd... teraz mam 25 lat, kończę studia i przez to ze nadal jestem sama, straciłam motywacje do działania. Nic nie sprawia mi takiej radości, jaka czułabym gdybym mogła ja z kimś dzielić. Czego się nie dotknę towarzyszy mi myśl „to i tak bez sensu”, podobnie jak Tobie. Działa to na mnie bardzo destrukcyjnie... 😞 ale nie umiem inaczej...
Dla mnie motorem napędowym nie było to, że kiedyś ktoś będzie. Ja po prostu zawsze uwielbiałam robić to, co robiłam. I dalej te same rzeczy sprawiają mi przyjemność. Ale myśl o tym, że będę sama jeszcze bardzo długo mnie przeraża.
losowadziewczyna jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2018-06-13, 18:22   #26
1b006c1cc4b33fb32b0a741c96d131cb0dc83f78_5f5d531644303
Konto usunięte
 
Zarejestrowany: 2018-02
Wiadomości: 688
Dot.: Jestem swoim własnym problemem

Cytat:
Napisane przez AgaGiraffe Pokaż wiadomość
Kurde... jakbym czytała o sobie.

Możesz trochę szerzej to opisać? Kiedy poczułaś, że to ten moment, że MUSISZ iść na terapię?

Zawalałam coraz więcej rzeczy. Rzuciłam studia, pracę, nie chciałam widywać się z ludźmi, więc odmawiałam na wszelkie zaproszenia, przestałam się spotykać z większością znajomych, zostały może 2 najbliższe osoby, a i one tylko dlatego, że były na prawdę uparte w trwaniu przy mnie mimo ciągłego zbywania i odwoływania planów. Praktycznie zamknęłam się w domu, moja strefa komfortu, to był mój pokój, wyjście poza dom, to już było wyzwanie. Bywało, że siedziałam przy biurku w pokoju i miałam wrażenie, że drżę w środku z lęku, ale nie wiedziałam czego się właściwie boję. Ale to się nie stało w kilka dni, to był proces, którego ja się starałam nie zauważać. Serio, nie czekajcie aż tyle. Reagujcie, proście o pomoc.

Cytat:
Napisane przez losowadziewczyna Pokaż wiadomość
Dla mnie motorem napędowym nie było to, że kiedyś ktoś będzie. Ja po prostu zawsze uwielbiałam robić to, co robiłam. I dalej te same rzeczy sprawiają mi przyjemność. Ale myśl o tym, że będę sama jeszcze bardzo długo mnie przeraża.

Ale wiesz, że problem nie w tym, że rzeczywiście będziesz sama, tylko w tym, że tak Ci się wydaje i taką wizję tylko widzisz? W tej myśli. To nie jest zdrowa myśl i nie wiele ma wspólnego z realnymi szansami
1b006c1cc4b33fb32b0a741c96d131cb0dc83f78_5f5d531644303 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2018-06-13, 23:45   #27
losowadziewczyna
Przyczajenie
 
Zarejestrowany: 2018-06
Wiadomości: 9
Dot.: Jestem swoim własnym problemem

[1=1b006c1cc4b33fb32b0a741 c96d131cb0dc83f78_5f5d531 644303;84153626]Zawalałam coraz więcej rzeczy. Rzuciłam studia, pracę, nie chciałam widywać się z ludźmi, więc odmawiałam na wszelkie zaproszenia, przestałam się spotykać z większością znajomych, zostały może 2 najbliższe osoby, a i one tylko dlatego, że były na prawdę uparte w trwaniu przy mnie mimo ciągłego zbywania i odwoływania planów. Praktycznie zamknęłam się w domu, moja strefa komfortu, to był mój pokój, wyjście poza dom, to już było wyzwanie. Bywało, że siedziałam przy biurku w pokoju i miałam wrażenie, że drżę w środku z lęku, ale nie wiedziałam czego się właściwie boję. Ale to się nie stało w kilka dni, to był proces, którego ja się starałam nie zauważać. Serio, nie czekajcie aż tyle. Reagujcie, proście o pomoc.

Ale wiesz, że problem nie w tym, że rzeczywiście będziesz sama, tylko w tym, że tak Ci się wydaje i taką wizję tylko widzisz? W tej myśli. To nie jest zdrowa myśl i nie wiele ma wspólnego z realnymi szansami [/QUOTE]

Tak, zdaję sobie z tego sprawę. Analizowałam to przez długi czas. Nie rozumiałam skąd się bierze to poczucie beznadziei. Przez chwilę myślałam, że bierze się stąd, że byłam w związach, ale ci faceci nie podobali mi się tak naprawdę i w głębi duszy to wiedziałam. Więc zaczęłam się rozglądać za kimś, kto by mi się podobał. Nic z tego wtedy nie wyszło, znów weszłam w zły związek, bo byłam zbyt niecierpliwa. Potem myślałam, że chodzi o potrzeby seksualne. Zaczęłam je więc realizować z naprawdę przystojnym mężczyzną. Było tak, jak oczekiwałam. I wcale nie dało mi to szczęścia, nic a nic. A kiedy w końcu przestałam z nim sypiać z pewnego powodu i zaczęliśmy się spotykać jako przyjaciele odetchnęłam z ulgą i pomyślałam: "Wreszcie mogę poczuć, że naprawdę się przyjaźnimy, wreszcie widzę, że nie spotykasz się ze mną tylko po to, wreszcie możemy naprawdę tę przyjaźń zacząć budować".

I w końcu dotarło do mnie, że moją pustką jest to poczucie, że skoro jestem sama to znaczy, że coś jest ze mną nie tak. Że uważam się za nieciekawą, za taką, która nie ma w sobie tego wartościowego czegoś, co potrafiłoby przyciągnąć i zatrzymać kogoś równie wartościowego.
losowadziewczyna jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2018-06-14, 07:48   #28
Derman
Przyczajenie
 
Zarejestrowany: 2018-06
Wiadomości: 10
Dot.: Jestem swoim własnym problemem

Myślę, że terapia mogłaby Ci bardzo pomóc Dużo ludzi ma takie same obawy jak Ty, niestety jest tak, że często "głowa nas okłamuje".
Derman jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2018-06-14, 14:33   #29
1b006c1cc4b33fb32b0a741c96d131cb0dc83f78_5f5d531644303
Konto usunięte
 
Zarejestrowany: 2018-02
Wiadomości: 688
Dot.: Jestem swoim własnym problemem

Też myślę, że terapia może pomóc
Ogólnie ja jestem zdania, że z terapii każdy jest w stanie coś dobrego wynieść. Nawet jak się nie ma jakichś konkretnych problemów - można się baardzo wiele dowiedzieć o sobie
1b006c1cc4b33fb32b0a741c96d131cb0dc83f78_5f5d531644303 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2018-06-27, 17:22   #30
losowadziewczyna
Przyczajenie
 
Zarejestrowany: 2018-06
Wiadomości: 9
Dot.: Jestem swoim własnym problemem

.

Edytowane przez losowadziewczyna
Czas edycji: 2018-07-03 o 08:31
losowadziewczyna jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Odpowiedz

Nowe wątki na forum Intymnie


Ten wątek obecnie przeglądają: 1 (0 użytkowników i 1 gości)
 

Zasady wysyłania wiadomości
Nie możesz zakładać nowych wątków
Nie możesz pisać odpowiedzi
Nie możesz dodawać zdjęć i plików
Nie możesz edytować swoich postów

BB code is Włączono
Emotikonki: Włączono
Kod [IMG]: Włączono
Kod HTML: Wyłączono

Gorące linki


Data ostatniego posta: 2018-06-27 18:22:20


Strefa czasowa to GMT +1. Teraz jest 05:18.