Ten sam wzór - uciekać czy nie uciekać..? - Wizaz.pl

Wróć   Wizaz.pl > Kobieta > Intymnie

Notka

Intymnie Forum intymnie, to wyjątkowe miejsce, w którym podzielisz się emocjami, uczuciami, związkami oraz uzyskasz wsparcie i porady społeczności.

Odpowiedz
 
Narzędzia
Stary 2016-12-22, 09:50   #1
Aradhana
Przyczajenie
 
Zarejestrowany: 2016-08
Wiadomości: 7

Ten sam wzór - uciekać czy nie uciekać..?


Cześć wszystkim!
Pewnie już podobny wątek się tu znalazł na Forum, mimo wszystko opiszę swój dylemat.

Otóż rzecz polega na tym, całkiem swoją drogą zabawna, iż po 1,5 roku od zerwania z bardzo niesympatycznym panem poznałam w końcu interesującego człowieka. Taak. No i ten człowiek, im bardziej go poznaję, tym bardziej mi przypomina tego byłego. Mam delikatny mindfuck w głowie i nie bardzo wiem co z tym fantem zrobić. Może któraś z Was miała podobnie i okazało się, że to ciche podszepty intuicji, której już wysiadły struny głosowe od krzyczenia, że nie tedy droga..? Wiadomo, że generalizować jest prosto i nie jest to zbyt słuszne, ale kurcze.. Zwracam się do Was Dziewczyny o radę i będę wdzięczna za każde słowo!

Z tym ex to była rozczulająca historia, bowiem najtwardszy głaz zmurszały rozpłynąłby się w końcu nad moim zidioceniem całkowitym jak masełko na patelni. Poznałam go bardzo przypadkiem, bo tak się złożyło, że musiałam przenocować u koleżanki w mieście, w którym składałam papiery na uczelnie. I tej koleżanki współlokator to był on. Taki się wydał elokwentny (mnostwo zainteresowań), zabawny (czarny humor zawsze spoko)i wyluzowany, że normalnie szok, no a przy tym wysoki, postawny, błękit oczu spozierał zalotnie. Po dłuższej rozmowie wyszły podobne zainteresowania i jeszcze, że jest z mojego miasta rodzinnego i 3/4 czasu edukacji spędziliśmy w tych samych szkołach, no to już w ogóle szał i wodospad znaków z nieba. No i muzyk, w czerń odziany, gotować lubi, czytać, filmy podobne oglądać, przyrodę też lubi..Papiery składałam jeszcze gdzie indziej, ale bielmo zostało zarzucone i wybrałam miasto z tym onym Cud Chłopcem.
Cud Chłopiec za wiele się starać nie musiał, zasypywał mnie głupimi smsami, troche przemycał komplementy, dwa razy przyjechał do mnie i zabrał na spacer i jeszcze raz w góry, bo domek rodzinny tam ma i sobie jeździ kiedy i z kim mu pasuje i już snułam wizje naszej radosnej wspólnej przyszłości.
Zaczęły wychodzić rzeczy jego rodzinne, biedny pokrzywdzony chłopiec z rozbitej rodziny, ojciec pławi się w luksusach i jedynemu synowi funduszy skąpi, bo syn obiecał, że studia skończy a tu szereg trudności, uczelnia to zło, ojciec zło, wszystko zło, a chłopiec taki biedny, no kogo by to nie ruszyło..? No szkoda, że wpierw chłopiec przepił wszystkie hajsy a studia popier* bo miał mniej wykształcone towarzystwo i nie chciał się wywyższać, taki on szlachetny..
Pracy szukać szukał, ale pare zł na godzine już go zadowalało, bo na szlugi starczało. On nie będzie szukał stałej pracy na etat, bo przecież mu braknie czasu na muzykowanie, a muzyka to cel jego życiowy, płytę chce wydać i w ogóle gwiazdą zostać. Także praca niezbyt, studia po co, koleżanek za to na tuziny, bo on się z dziewczynami lepiej dogaduje, na mieszkaniu syf, bo po co sprzątać i to jeszcze po sobie, no gdzie.. Upodobania do zwiedzania i przyrodniczych doznań kończyły się za progiem jego pokoju. Pierwszą miłością gitara, drugą komputer.. na mnie już brakło miejsca. Wspólne zainteresowania okazały się wspólne tylko powierzchownie. Zachwycony mną był jakieś 2 miesiące, patrzył się jak w obrazek, że taka piękna, że oryginalna, że perła pośród inszych przeciętnych dziewczyn (w końcu tyla miał koleżanek, wiedział co mówi), że inteligencją to przewyższam najtęższe umysły świata, że go rozumiem jedyna na świecie i w ogóle to on mnie wszędzie zawiezie, pół globu zwiedzimy najmarniej, tacy będziem szczęśliwi.. no a potem czepiał się już nawet tego, że źle kroję cebulę.
Trwało to prawie rok, kłótnia (telefoniczna) o to, że obiecał podwieźć mnie i zestaw walizek w okolicę dworca, a schlał się za to w szmate zakończyła ową szaloną przygodę i więcej się nie odezwał. Tego samego dnia poszedł w tango z inną (którą zostawił po 2 czy 3 miesiącach, ach ci wspólni znajomi, wszystko oplotkują!), z którą znajomości się wypierał najgoręcej na świecie, a prawdopodobnie romansowali już wcześniej. Ogólnie taki był wiecej kochliwy, byłam jego 6 dziewczyną (!) Jakoś specjalnie szkoda mi nie było, bo w trakcie tego socjologicznego eksperymentu samotnie czułam się dosyć (rozmowy tylko na wybrane przez niego tematy, moja inicjatywe zupełnie ignorował, jakbym była powietrzem), zauroczenie zblakło dosyć prędko (komplementy się skończyły, prezentów nie było.. a tak na poważnie to niezbyt można było na niego liczyć, śmierdzący leń do sześcianu i nie bardzo szanował czy w ogóle zauważał, mimo gorących zapewnień, że jestem tą jedyną) i nie kończyłam tego z najgorszej możliwej wymówki - przykrość mu sprawie, bo on biedny taki jest, MOŻE SIĘ ZMIENI, a poza tym to co ja sama będę w życiu robić.

No i po 1,5 roku bardzo szczęśliwego, ale jednak czasami zbyt samotnego życia poznałam innego pana, również przypadkiem mocno, bo przez przewozy internetowe, cos jak blabla tyle, że na fb. Pan zachwycił swą uprzejmością i poczuciem humoru, jakoś tak z przelotnie rzucanych zdań wyszło, że podobne lubimy rzeczy, co więcej! mamy wspólną znajomą. Komplementem zarzucił, ale no już nie ze mną te numery. Pierwsze spotkanie bardzo sympatyczne, rozmowa się kleiła, drugie spotkanie także, trzecie też, chociaż już mniej, gdyż ja już widzę, że on coś tego trochę tak właśnie, zaczyna łapać, tego onego, bakcyla.. Nooo i wszystko byłoby całkiem miłe, ALE. Pan to jest muzykiem, o niespodzianko! ma miliard koleżanek (jedna wspólna ), bo jakoś tak lepiej się z dziewczynami dogaduje...(!) i co za problem jechac z jedna na weekend gdzies, druga zapraszac na kolacje, trzecia do kina, badzmy dorosli. A w ogóle to na jakich to on imprezach nie był, czego to się nie robiło.. nie nie, studiów nie skończył, bo jak ktoś jest ogarnięty to sobie w życiu poradzi (całkiem prawdziwe), ale pracy nie zmieni, moze kijowo płacą, ale można się przyzwyczaić, nie hajs jest najważniejszy w życiu..rodzinę ma niezbyt kompletną (przykre, ale niebezpieczne), syndrom jedynaka ponadto..
Wspólna znajoma jeszcze dorzuciła do pieca, że on to jest fajny chłopak, ale ma strasznego pecha do dziewczyn i trochę to on już ich miał...

Brzmi trochę znajomo..? NO GDZIE!
Zbliżone elementy i czerwona lampka zaświeciła ostrzegawczo. I ja wiem, że najgorzej na świecie jest oceniać drugiego człowieka przez pryzmat szalenie powierzchownej znajomości. I najpewniej się czepiam, że z 3 spotkań na 3 to się 3 razy spóźnił (jak on mógł!). Tylko jego zachowanie, mimika twarzy, sposób w jaki mówi, co mówi, nawet niezbyt dbałe podejście do ciuchów to wszystko tak koszmarnie przypomina tego wcześniejszego, że źle mi się robi w środku. Z ciekawego chłopaka, którego chętnie chciałam poznać, mój mózg zrobił podejrzanego kryminalistę i roztoczył drut kolczasty, wsadził pikę do jednej ręki, a do drugiej kuszę. Generalnie bez kija nie podchodź.

Miałyście podobną sytuację ? Owszem, nie jest to problem światowej rangi, ale..
Czy to intuicja kwiczy przed powtórką z rozrywki czy po prostu jestem przewrażliwiona i niewinnego chłopaka demonizuje bezpodstawnie i w ogóle to wyobrażam sobie niestworzone bzdury..?
Błagam, powiedzcie coś

Pozdrawiam serdecznie !
Aradhana jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2016-12-22, 10:09   #2
Kelecka
Zadomowienie
 
Avatar Kelecka
 
Zarejestrowany: 2016-06
Lokalizacja: Heights, kind of wuthering
Wiadomości: 1 633
Dot.: Ten sam wzór - uciekać czy nie uciekać..?

Znajdz Ty sobie dziewczono, nie wiem, ksiegowego moze?

I pisz tu wiecej, bo fajnie sie Ciebie czyta
Kelecka jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2016-12-22, 10:34   #3
lolita96
Zadomowienie
 
Avatar lolita96
 
Zarejestrowany: 2015-07
Wiadomości: 1 227
Dot.: Ten sam wzór - uciekać czy nie uciekać..?

Cytat:
Napisane przez Aradhana Pokaż wiadomość
Cześć wszystkim!
Pewnie już podobny wątek się tu znalazł na Forum, mimo wszystko opiszę swój dylemat.

Otóż rzecz polega na tym, całkiem swoją drogą zabawna, iż po 1,5 roku od zerwania z bardzo niesympatycznym panem poznałam w końcu interesującego człowieka. Taak. No i ten człowiek, im bardziej go poznaję, tym bardziej mi przypomina tego byłego. Mam delikatny mindfuck w głowie i nie bardzo wiem co z tym fantem zrobić. Może któraś z Was miała podobnie i okazało się, że to ciche podszepty intuicji, której już wysiadły struny głosowe od krzyczenia, że nie tedy droga..? Wiadomo, że generalizować jest prosto i nie jest to zbyt słuszne, ale kurcze.. Zwracam się do Was Dziewczyny o radę i będę wdzięczna za każde słowo!

Z tym ex to była rozczulająca historia, bowiem najtwardszy głaz zmurszały rozpłynąłby się w końcu nad moim zidioceniem całkowitym jak masełko na patelni. Poznałam go bardzo przypadkiem, bo tak się złożyło, że musiałam przenocować u koleżanki w mieście, w którym składałam papiery na uczelnie. I tej koleżanki współlokator to był on. Taki się wydał elokwentny (mnostwo zainteresowań), zabawny (czarny humor zawsze spoko)i wyluzowany, że normalnie szok, no a przy tym wysoki, postawny, błękit oczu spozierał zalotnie. Po dłuższej rozmowie wyszły podobne zainteresowania i jeszcze, że jest z mojego miasta rodzinnego i 3/4 czasu edukacji spędziliśmy w tych samych szkołach, no to już w ogóle szał i wodospad znaków z nieba. No i muzyk, w czerń odziany, gotować lubi, czytać, filmy podobne oglądać, przyrodę też lubi..Papiery składałam jeszcze gdzie indziej, ale bielmo zostało zarzucone i wybrałam miasto z tym onym Cud Chłopcem.
Cud Chłopiec za wiele się starać nie musiał, zasypywał mnie głupimi smsami, troche przemycał komplementy, dwa razy przyjechał do mnie i zabrał na spacer i jeszcze raz w góry, bo domek rodzinny tam ma i sobie jeździ kiedy i z kim mu pasuje i już snułam wizje naszej radosnej wspólnej przyszłości.
Zaczęły wychodzić rzeczy jego rodzinne, biedny pokrzywdzony chłopiec z rozbitej rodziny, ojciec pławi się w luksusach i jedynemu synowi funduszy skąpi, bo syn obiecał, że studia skończy a tu szereg trudności, uczelnia to zło, ojciec zło, wszystko zło, a chłopiec taki biedny, no kogo by to nie ruszyło..? No szkoda, że wpierw chłopiec przepił wszystkie hajsy a studia popier* bo miał mniej wykształcone towarzystwo i nie chciał się wywyższać, taki on szlachetny..
Pracy szukać szukał, ale pare zł na godzine już go zadowalało, bo na szlugi starczało. On nie będzie szukał stałej pracy na etat, bo przecież mu braknie czasu na muzykowanie, a muzyka to cel jego życiowy, płytę chce wydać i w ogóle gwiazdą zostać. Także praca niezbyt, studia po co, koleżanek za to na tuziny, bo on się z dziewczynami lepiej dogaduje, na mieszkaniu syf, bo po co sprzątać i to jeszcze po sobie, no gdzie.. Upodobania do zwiedzania i przyrodniczych doznań kończyły się za progiem jego pokoju. Pierwszą miłością gitara, drugą komputer.. na mnie już brakło miejsca. Wspólne zainteresowania okazały się wspólne tylko powierzchownie. Zachwycony mną był jakieś 2 miesiące, patrzył się jak w obrazek, że taka piękna, że oryginalna, że perła pośród inszych przeciętnych dziewczyn (w końcu tyla miał koleżanek, wiedział co mówi), że inteligencją to przewyższam najtęższe umysły świata, że go rozumiem jedyna na świecie i w ogóle to on mnie wszędzie zawiezie, pół globu zwiedzimy najmarniej, tacy będziem szczęśliwi.. no a potem czepiał się już nawet tego, że źle kroję cebulę.
Trwało to prawie rok, kłótnia (telefoniczna) o to, że obiecał podwieźć mnie i zestaw walizek w okolicę dworca, a schlał się za to w szmate zakończyła ową szaloną przygodę i więcej się nie odezwał. Tego samego dnia poszedł w tango z inną (którą zostawił po 2 czy 3 miesiącach, ach ci wspólni znajomi, wszystko oplotkują!), z którą znajomości się wypierał najgoręcej na świecie, a prawdopodobnie romansowali już wcześniej. Ogólnie taki był wiecej kochliwy, byłam jego 6 dziewczyną (!) Jakoś specjalnie szkoda mi nie było, bo w trakcie tego socjologicznego eksperymentu samotnie czułam się dosyć (rozmowy tylko na wybrane przez niego tematy, moja inicjatywe zupełnie ignorował, jakbym była powietrzem), zauroczenie zblakło dosyć prędko (komplementy się skończyły, prezentów nie było.. a tak na poważnie to niezbyt można było na niego liczyć, śmierdzący leń do sześcianu i nie bardzo szanował czy w ogóle zauważał, mimo gorących zapewnień, że jestem tą jedyną) i nie kończyłam tego z najgorszej możliwej wymówki - przykrość mu sprawie, bo on biedny taki jest, MOŻE SIĘ ZMIENI, a poza tym to co ja sama będę w życiu robić.

No i po 1,5 roku bardzo szczęśliwego, ale jednak czasami zbyt samotnego życia poznałam innego pana, również przypadkiem mocno, bo przez przewozy internetowe, cos jak blabla tyle, że na fb. Pan zachwycił swą uprzejmością i poczuciem humoru, jakoś tak z przelotnie rzucanych zdań wyszło, że podobne lubimy rzeczy, co więcej! mamy wspólną znajomą. Komplementem zarzucił, ale no już nie ze mną te numery. Pierwsze spotkanie bardzo sympatyczne, rozmowa się kleiła, drugie spotkanie także, trzecie też, chociaż już mniej, gdyż ja już widzę, że on coś tego trochę tak właśnie, zaczyna łapać, tego onego, bakcyla.. Nooo i wszystko byłoby całkiem miłe, ALE. Pan to jest muzykiem, o niespodzianko! ma miliard koleżanek (jedna wspólna ), bo jakoś tak lepiej się z dziewczynami dogaduje...(!) i co za problem jechac z jedna na weekend gdzies, druga zapraszac na kolacje, trzecia do kina, badzmy dorosli. A w ogóle to na jakich to on imprezach nie był, czego to się nie robiło.. nie nie, studiów nie skończył, bo jak ktoś jest ogarnięty to sobie w życiu poradzi (całkiem prawdziwe), ale pracy nie zmieni, moze kijowo płacą, ale można się przyzwyczaić, nie hajs jest najważniejszy w życiu..rodzinę ma niezbyt kompletną (przykre, ale niebezpieczne), syndrom jedynaka ponadto..
Wspólna znajoma jeszcze dorzuciła do pieca, że on to jest fajny chłopak, ale ma strasznego pecha do dziewczyn i trochę to on już ich miał...

Brzmi trochę znajomo..? NO GDZIE!
Zbliżone elementy i czerwona lampka zaświeciła ostrzegawczo. I ja wiem, że najgorzej na świecie jest oceniać drugiego człowieka przez pryzmat szalenie powierzchownej znajomości. I najpewniej się czepiam, że z 3 spotkań na 3 to się 3 razy spóźnił (jak on mógł!). Tylko jego zachowanie, mimika twarzy, sposób w jaki mówi, co mówi, nawet niezbyt dbałe podejście do ciuchów to wszystko tak koszmarnie przypomina tego wcześniejszego, że źle mi się robi w środku. Z ciekawego chłopaka, którego chętnie chciałam poznać, mój mózg zrobił podejrzanego kryminalistę i roztoczył drut kolczasty, wsadził pikę do jednej ręki, a do drugiej kuszę. Generalnie bez kija nie podchodź.

Miałyście podobną sytuację ? Owszem, nie jest to problem światowej rangi, ale..
Czy to intuicja kwiczy przed powtórką z rozrywki czy po prostu jestem przewrażliwiona i niewinnego chłopaka demonizuje bezpodstawnie i w ogóle to wyobrażam sobie niestworzone bzdury..?
Błagam, powiedzcie coś

Pozdrawiam serdecznie !
Fajnie się czytało
Moim zdaniem to jest bardzo prawdopodobne, ze intuicja Ci dobrze podpowiada, więc zachowaj ostrożność
lolita96 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2016-12-22, 11:34   #4
tinpanalley
Zadomowienie
 
Avatar tinpanalley
 
Zarejestrowany: 2009-06
Wiadomości: 1 479
Dot.: Ten sam wzór - uciekać czy nie uciekać..?

widocznie ten typ Ci nie odpowiada. Szukasz prawdziwego mężczyzny, biorącego życie na poważnie a nie Piotrusia Pana. I bardzo dobrze. Skoro raz zasmakowałaś jak to jest być z takim, powiedzmy to wprost, niedojrzałym partnerem i wiesz czym to pachnie, to nie dziwota, że ciąg dalszy nowej znajomości jesteś w stanie przewidzieć. Chyba nie chcesz unieszczęśliwiać się takimi znajomościami?

Na dobrą sprawę, oprócz atrakcyjnej powierzchowności, tacy faceci są jednak mało męscy. Bo co może pociągać w kimś kto kurczowo trzyma się mentalności nastolatka? Na dłuższą metę to żenujące.
tinpanalley jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2016-12-22, 12:05   #5
januszpolak
Zakorzenienie
 
Avatar januszpolak
 
Zarejestrowany: 2015-11
Wiadomości: 3 503
Dot.: Ten sam wzór - uciekać czy nie uciekać..?

Imponuje Ci ten sam wzór faceta - artysta lekkoduch, z dobrą bajerą. Prawdopodobnie taki typ odpowiada wielu, stąd liczne koleżanki-fanki, które nadmuchują ego takiego typa. Oczywiście, że ten facet przypomina Twojego ex. Uważam, że nieprzypadkowo. Poza tym, to strasznie słabe jak mężczyzna spóźnia się na randkę.

Facet jest ewidentnie niestały w uczuciach, bo z taką ilością koleżanek (z których pewnie połowa się w nim "kocha") mógłby wybrać sobie kobietę na lata, ale zwyczajnie nie chce. Woli angażować się w płytkie romanse. Chcesz to brnij w to ale miej świadomość, że będziesz tylko jedną z wielu.
januszpolak jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2016-12-22, 12:11   #6
sunshinebutterfly
Zadomowienie
 
Avatar sunshinebutterfly
 
Zarejestrowany: 2014-08
Wiadomości: 1 073
Dot.: Ten sam wzór - uciekać czy nie uciekać..?

Ja bym uciekała. Czasami tak jest, że przyciąga się praktycznie jeden typ faceta ale dobre to to nie jest. Masz świadomość, że lepiej do tej rzeki nie wchodzić to nie wchodź.
Czasami chyba lepiej ignorować kogoś nieodpowiedniego i wycofać się póki czas niż zajść za daleko i potem żałować
sunshinebutterfly jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2016-12-22, 12:17   #7
lwia paszcza
Zakorzenienie
 
Avatar lwia paszcza
 
Zarejestrowany: 2008-04
Wiadomości: 4 722
Dot.: Ten sam wzór - uciekać czy nie uciekać..?

Cytat:
Napisane przez januszpolak Pokaż wiadomość
Imponuje Ci ten sam wzór faceta - artysta lekkoduch, z dobrą bajerą. Prawdopodobnie taki typ odpowiada wielu, stąd liczne koleżanki-fanki, które nadmuchują ego takiego typa. Oczywiście, że ten facet przypomina Twojego ex. Uważam, że nieprzypadkowo. Poza tym, to strasznie słabe jak mężczyzna spóźnia się na randkę.

Facet jest ewidentnie niestały w uczuciach, bo z taką ilością koleżanek (z których pewnie połowa się w nim "kocha") mógłby wybrać sobie kobietę na lata, ale zwyczajnie nie chce. Woli angażować się w płytkie romanse. Chcesz to brnij w to ale miej świadomość, że będziesz tylko jedną z wielu.
dokładnie moim skromnym zdaniem, autorka działa trochę na zasadzie chęci zaszpanowania, zaimponowania tym facetem niestety. I z poprzednim pewnie też tak było. Niezależnie od tego, że widzi wszystkie jego wady, i bardzo wyraźnie można stwierdzić, że są one dla niej raczej nie do zaakceptowania. A to tak nie działa, że jak będziesz z artystą, to cały ten jego nimb, i talent, spłyną też na ciebie (nawet jeśli to wszystko odbywa się podświadomie). Poza tym, nie da się nie zauważyć tego, że facet jest bliźniaczo podobny do poprzedniego, a skoro z tamtym nie wyszło - najwyraźniej, nie tędy droga. Po prostu.

Edytowane przez lwia paszcza
Czas edycji: 2016-12-22 o 12:20
lwia paszcza jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując

Najlepsze Promocje i Wyprzedaże

REKLAMA
Stary 2016-12-22, 12:18   #8
kennedy
Zakorzenienie
 
Avatar kennedy
 
Zarejestrowany: 2007-02
Wiadomości: 18 401
Dot.: Ten sam wzór - uciekać czy nie uciekać..?

Cytat:
Napisane przez Aradhana Pokaż wiadomość
Cześć wszystkim!
Pewnie już podobny wątek się tu znalazł na Forum, mimo wszystko opiszę swój dylemat.

Otóż rzecz polega na tym, całkiem swoją drogą zabawna, iż po 1,5 roku od zerwania z bardzo niesympatycznym panem poznałam w końcu interesującego człowieka. Taak. No i ten człowiek, im bardziej go poznaję, tym bardziej mi przypomina tego byłego. Mam delikatny mindfuck w głowie i nie bardzo wiem co z tym fantem zrobić. Może któraś z Was miała podobnie i okazało się, że to ciche podszepty intuicji, której już wysiadły struny głosowe od krzyczenia, że nie tedy droga..? Wiadomo, że generalizować jest prosto i nie jest to zbyt słuszne, ale kurcze.. Zwracam się do Was Dziewczyny o radę i będę wdzięczna za każde słowo!

Z tym ex to była rozczulająca historia, bowiem najtwardszy głaz zmurszały rozpłynąłby się w końcu nad moim zidioceniem całkowitym jak masełko na patelni. Poznałam go bardzo przypadkiem, bo tak się złożyło, że musiałam przenocować u koleżanki w mieście, w którym składałam papiery na uczelnie. I tej koleżanki współlokator to był on. Taki się wydał elokwentny (mnostwo zainteresowań), zabawny (czarny humor zawsze spoko)i wyluzowany, że normalnie szok, no a przy tym wysoki, postawny, błękit oczu spozierał zalotnie. Po dłuższej rozmowie wyszły podobne zainteresowania i jeszcze, że jest z mojego miasta rodzinnego i 3/4 czasu edukacji spędziliśmy w tych samych szkołach, no to już w ogóle szał i wodospad znaków z nieba. No i muzyk, w czerń odziany, gotować lubi, czytać, filmy podobne oglądać, przyrodę też lubi..Papiery składałam jeszcze gdzie indziej, ale bielmo zostało zarzucone i wybrałam miasto z tym onym Cud Chłopcem.
Cud Chłopiec za wiele się starać nie musiał, zasypywał mnie głupimi smsami, troche przemycał komplementy, dwa razy przyjechał do mnie i zabrał na spacer i jeszcze raz w góry, bo domek rodzinny tam ma i sobie jeździ kiedy i z kim mu pasuje i już snułam wizje naszej radosnej wspólnej przyszłości.
Zaczęły wychodzić rzeczy jego rodzinne, biedny pokrzywdzony chłopiec z rozbitej rodziny, ojciec pławi się w luksusach i jedynemu synowi funduszy skąpi, bo syn obiecał, że studia skończy a tu szereg trudności, uczelnia to zło, ojciec zło, wszystko zło, a chłopiec taki biedny, no kogo by to nie ruszyło..? No szkoda, że wpierw chłopiec przepił wszystkie hajsy a studia popier* bo miał mniej wykształcone towarzystwo i nie chciał się wywyższać, taki on szlachetny..
Pracy szukać szukał, ale pare zł na godzine już go zadowalało, bo na szlugi starczało. On nie będzie szukał stałej pracy na etat, bo przecież mu braknie czasu na muzykowanie, a muzyka to cel jego życiowy, płytę chce wydać i w ogóle gwiazdą zostać. Także praca niezbyt, studia po co, koleżanek za to na tuziny, bo on się z dziewczynami lepiej dogaduje, na mieszkaniu syf, bo po co sprzątać i to jeszcze po sobie, no gdzie.. Upodobania do zwiedzania i przyrodniczych doznań kończyły się za progiem jego pokoju. Pierwszą miłością gitara, drugą komputer.. na mnie już brakło miejsca. Wspólne zainteresowania okazały się wspólne tylko powierzchownie. Zachwycony mną był jakieś 2 miesiące, patrzył się jak w obrazek, że taka piękna, że oryginalna, że perła pośród inszych przeciętnych dziewczyn (w końcu tyla miał koleżanek, wiedział co mówi), że inteligencją to przewyższam najtęższe umysły świata, że go rozumiem jedyna na świecie i w ogóle to on mnie wszędzie zawiezie, pół globu zwiedzimy najmarniej, tacy będziem szczęśliwi.. no a potem czepiał się już nawet tego, że źle kroję cebulę.
Trwało to prawie rok, kłótnia (telefoniczna) o to, że obiecał podwieźć mnie i zestaw walizek w okolicę dworca, a schlał się za to w szmate zakończyła ową szaloną przygodę i więcej się nie odezwał. Tego samego dnia poszedł w tango z inną (którą zostawił po 2 czy 3 miesiącach, ach ci wspólni znajomi, wszystko oplotkują!), z którą znajomości się wypierał najgoręcej na świecie, a prawdopodobnie romansowali już wcześniej. Ogólnie taki był wiecej kochliwy, byłam jego 6 dziewczyną (!) Jakoś specjalnie szkoda mi nie było, bo w trakcie tego socjologicznego eksperymentu samotnie czułam się dosyć (rozmowy tylko na wybrane przez niego tematy, moja inicjatywe zupełnie ignorował, jakbym była powietrzem), zauroczenie zblakło dosyć prędko (komplementy się skończyły, prezentów nie było.. a tak na poważnie to niezbyt można było na niego liczyć, śmierdzący leń do sześcianu i nie bardzo szanował czy w ogóle zauważał, mimo gorących zapewnień, że jestem tą jedyną) i nie kończyłam tego z najgorszej możliwej wymówki - przykrość mu sprawie, bo on biedny taki jest, MOŻE SIĘ ZMIENI, a poza tym to co ja sama będę w życiu robić.

No i po 1,5 roku bardzo szczęśliwego, ale jednak czasami zbyt samotnego życia poznałam innego pana, również przypadkiem mocno, bo przez przewozy internetowe, cos jak blabla tyle, że na fb. Pan zachwycił swą uprzejmością i poczuciem humoru, jakoś tak z przelotnie rzucanych zdań wyszło, że podobne lubimy rzeczy, co więcej! mamy wspólną znajomą. Komplementem zarzucił, ale no już nie ze mną te numery. Pierwsze spotkanie bardzo sympatyczne, rozmowa się kleiła, drugie spotkanie także, trzecie też, chociaż już mniej, gdyż ja już widzę, że on coś tego trochę tak właśnie, zaczyna łapać, tego onego, bakcyla.. Nooo i wszystko byłoby całkiem miłe, ALE. Pan to jest muzykiem, o niespodzianko! ma miliard koleżanek (jedna wspólna ), bo jakoś tak lepiej się z dziewczynami dogaduje...(!) i co za problem jechac z jedna na weekend gdzies, druga zapraszac na kolacje, trzecia do kina, badzmy dorosli. A w ogóle to na jakich to on imprezach nie był, czego to się nie robiło.. nie nie, studiów nie skończył, bo jak ktoś jest ogarnięty to sobie w życiu poradzi (całkiem prawdziwe), ale pracy nie zmieni, moze kijowo płacą, ale można się przyzwyczaić, nie hajs jest najważniejszy w życiu..rodzinę ma niezbyt kompletną (przykre, ale niebezpieczne), syndrom jedynaka ponadto..
Wspólna znajoma jeszcze dorzuciła do pieca, że on to jest fajny chłopak, ale ma strasznego pecha do dziewczyn i trochę to on już ich miał...

Brzmi trochę znajomo..? NO GDZIE!
Zbliżone elementy i czerwona lampka zaświeciła ostrzegawczo. I ja wiem, że najgorzej na świecie jest oceniać drugiego człowieka przez pryzmat szalenie powierzchownej znajomości. I najpewniej się czepiam, że z 3 spotkań na 3 to się 3 razy spóźnił (jak on mógł!). Tylko jego zachowanie, mimika twarzy, sposób w jaki mówi, co mówi, nawet niezbyt dbałe podejście do ciuchów to wszystko tak koszmarnie przypomina tego wcześniejszego, że źle mi się robi w środku. Z ciekawego chłopaka, którego chętnie chciałam poznać, mój mózg zrobił podejrzanego kryminalistę i roztoczył drut kolczasty, wsadził pikę do jednej ręki, a do drugiej kuszę. Generalnie bez kija nie podchodź.

Miałyście podobną sytuację ? Owszem, nie jest to problem światowej rangi, ale..
Czy to intuicja kwiczy przed powtórką z rozrywki czy po prostu jestem przewrażliwiona i niewinnego chłopaka demonizuje bezpodstawnie i w ogóle to wyobrażam sobie niestworzone bzdury..?
Błagam, powiedzcie coś

Pozdrawiam serdecznie !
Haha dobra historia, fajnie sie czyta
A teraz na powaznie:
Widzisz znaki ostrzegawcze i nadal sie z nim spotykasz? Moim zdaniem popelniasz blad.
Mi by wystatczylo ze sie spoznil za kazdym razem.

Wysłane z aplikacji Forum Wizaz
__________________
Kiedy kobiety kogoś poznają to myślą, że to fajny facet. Jest już wstępnie zaakceptowany jako partner, a później może to tylko zepsuć lub nie. Kiedy mężczyźni kogoś poznają to myślą: „Ma niezłe nogi”.
kennedy jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2016-12-22, 13:51   #9
cholernarejestracja
Copyraptor
 
Avatar cholernarejestracja
 
Zarejestrowany: 2008-11
Lokalizacja: Kraków
Wiadomości: 21 283
Dot.: Ten sam wzór - uciekać czy nie uciekać..?

Zwiewaj, slusznie Ci intuicja krzyczy.
cholernarejestracja jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2016-12-22, 13:56   #10
MissChievousTess
Zakorzenienie
 
Zarejestrowany: 2012-04
Wiadomości: 12 916
Dot.: Ten sam wzór - uciekać czy nie uciekać..?

Ewakuację i terapię polecam. Bo nie jest tak, że jeden typ facetów przyciągasz. Z tych, których przyciągasz Ty ten jeden typ wybierasz. Pytanie dlaczego?
__________________
Proszę zajrzyj do tego wątku i wypełnij ankietę:
https://wizaz.pl/forum/showthread.php?t=733894
MissChievousTess jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2016-12-22, 15:05   #11
201706081317
Konto usunięte
 
Zarejestrowany: 2015-09
Wiadomości: 982
Dot.: Ten sam wzór - uciekać czy nie uciekać..?

Śmiechłam, super się to czytało XD
Wygląda na to, że Cię ciągnie do takich typów i tyle. Nie rób powtórki z sytuacji, bo na to się zapowiada, ale wycofaj się. Nawet jeśli nie wiesz / nie jesteś pewna co zrobić, to w swoim poście nie wymieniłaś chyba ani jednej jego zalety. Pierwszy okres związku to powinny chyba być motylki i różowe okulary. Daj sobie czas na znalezienie kogoś fajnego
201706081317 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując

Okazje i pomysły na prezent

REKLAMA
Stary 2016-12-22, 16:05   #12
ce4534435626970636826734dc4cc81c1d23e519_62b0fbf266bee
Konto usunięte
 
Zarejestrowany: 2012-04
Wiadomości: 18 638
Dot.: Ten sam wzór - uciekać czy nie uciekać..?

Przez ciebie rżałam w pracy do monitora
A tak na poważnie to ja bym wiała. Nie rokuje facet.
Ja chyba przyciągam samych przemądrzałych kosmitów XD
ce4534435626970636826734dc4cc81c1d23e519_62b0fbf266bee jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2016-12-22, 17:15   #13
sunshinebutterfly
Zadomowienie
 
Avatar sunshinebutterfly
 
Zarejestrowany: 2014-08
Wiadomości: 1 073
Dot.: Ten sam wzór - uciekać czy nie uciekać..?

Cytat:
Napisane przez MissChievousTess Pokaż wiadomość
Ewakuację i terapię polecam. Bo nie jest tak, że jeden typ facetów przyciągasz. Z tych, których przyciągasz Ty ten jeden typ wybierasz. Pytanie dlaczego?
Tak, bo niby Autorka sama z siebie wybiera takich Piuotrusiów Panów
Rzeczywiście świetna partia
Jeżeli już to raczej tacy faceci ciągną do Autorki
sunshinebutterfly jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2016-12-22, 18:03   #14
b872d78680f891d873273d31baaf276c9d6e57ec_6594a44f1cc14
Konto usunięte
 
Zarejestrowany: 2016-09
Wiadomości: 13 579
Dot.: Ten sam wzór - uciekać czy nie uciekać..?

wiej.
b872d78680f891d873273d31baaf276c9d6e57ec_6594a44f1cc14 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2016-12-22, 18:55   #15
adult90
Zadomowienie
 
Zarejestrowany: 2016-04
Wiadomości: 1 700
Dot.: Ten sam wzór - uciekać czy nie uciekać..?

Uciekaj, bo powielasz schemat. Utnij tą znajomość.
adult90 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2016-12-24, 23:35   #16
Aradhana
Przyczajenie
 
Zarejestrowany: 2016-08
Wiadomości: 7
Dot.: Ten sam wzór - uciekać czy nie uciekać..?

Rany boskie, jesteście cudowne Nie spodziewałam się aż tylu odpowiedzi, także stokrotnie Wam dziękuję!!! Bardzo!!!

Jeżeli i Wy krzyczycie, żeby uciekać to tak zapewne należy zrobić i w tym wypadku będę zatem mądrzejsza i poczekam na rozwój sytuacji. Ucieknę na bezpieczną odległość, odgradzając się polem minowym i porządnym wałkiem. Może się chłopak wyklaruje, jakieś smaczności z tego wyrosną, ale na surowe ciasto to zdecydowanie nie polecę. Bardzo słusznie krzyczycie, niechaj rozsądek zakwitnie bujnym kwieciem

Kwestia polega na tym, że ten nowy pan to jest bardzo miły i prawda, zrządzenie losu go zesłało, poczucie humoru ma, strasznie dużo wspólnych zainteresowań dzielimy. Trochę prztykło, tylko jakby się zacięło. Kolegować mogę się z nim do upojenia, tylko nic więcej. I denerwuje mnie, że on już, że po zaledwie 3 spotkaniach taki jest więcej maślany i rozlazły, a z drugiej strony to się spóźnia i jakby taki jest w swych poczynaniach nonszalancki. No jak..?!? Nie ukrywam, że dobrze mu patrzy z oczu. Tylko jak wiadomo, nie pierwszym wejrzeniem człowiek żyje i zdecydowanie nie na ładne oczy, ten ciąg dalszy to jest niepokojący. Zalety jego dostrzegam i pewna jestem, że kryje ich w sobie ilości mnogie, jednakże te czerwone lampki ograniczają widoczność. Od czerwonego do różu wprawdzie niedaleko.. Koleżanki moje twierdzą, że jestem zbyt ostrożna i przy takim nastawieniu, więcej zbrojnym, w pełnej gotowości na szturm godny pułku Husarii to nigdy się tych motylków nie nabawię.

Z drugiej strony to poznałam baaaaardzo odpowiedniego pana (tak się akurat składa, droga Kelecka, że księgowy :p ), tak bardzo odpowiedniego, że samo słowo "odpowiedni" jest mniej odpowiednie od niego i odkryłam tą jego odpowiedniość w doskonałych warunkach - gdy się dowiedziałam, że prędzej zostanę mianowana królową Polski niż go ponownie spotkam tak o z przypadku. Poza tym, jak to w życiu bywa, to z tym owym panem to już od początku było po musztardzie (jak to z 90% odpowiednich panów - jest ZAJĘTY, dlatego pewnie tej odpowiedniości zyskał ). I tak sobie wzdychałam do niego ukradkiem i chyba dzięki temu wzdychaniu i tej musztardzie właśnie to ten niestabilny, jak go ładnie nazwałyście, Piotruś Pan, nieco wonią stęchłego bajora zapachniał, czyli że rozsądek się rozbudził, jak ten budzik w krokodylu i zawołał na alarm, że no dziołcha, coś tu jest nie halo... Jeżeli ma tyla koleżanek, to proszę bardzo, kolegować się mogę do skończenia świata, to mi wychodzi doskonale. Czy wzniecają płomień jego ego czy nie, jest mi to doskonale obojętne, byleby jakoś je traktował koleżeńsko a nie jak zaplecze haremowe..




P.S. Tak gwoli wyjaśnienia, to z tym pierwszym Cud Chłopcem to było tak, że już nieco desperacja mi marchewki skrobała (w sensie, że no nie owijając w bawełnę nikogo w moim życiu nie było, tak absolutnie nikogo, wszyscy znajomi pozwiązkowani, a ja to zawsze jak ta samotna lama na wzgórzu tudzież piąte koło u wozu i tak już bardzo chciałam, żeby w końcu ktoś był, swatanie zawodziło, randki internetowe zawodziły, a on to wziął i nie dość, że sam z siebie zwrócił na mnie uwagę !!! to jeszcze na pierwszy rzut oka wydał się całkiem stabilny życiowo). I on to tak nalegał i nalegał i w sumie nie bardzo wiedziałam jakby go dłużej przytrzymać. Jakoś tak wyszło, że on chciał, ja nie miałam za wiele jemu naprzeciw (bo do "związku" to się pchałam konkursowo debilnie), no i było. 200 lat temu całkiem sensowne by to było rozwiązanie (no nie oszukujmy się, nawet 50 lat temu też). Z nadzieją złudną czekałam, aż te motylki się wyklują, ogłuchnę, oślepnę i w ogóle pełen zestaw tej krainy wiecznej szczęśliwości. Znajomi pukali mi się w czoło, patrzyli z politowaniem, a głupota klaskała gromkimi brawami. Niespodzianka - nie zdarzyło się. Życia się nie znało, teraz już wiem, że lepiej być samej niż z pierwszym lepszym, co mi powie, że jestem fajna.

Nie oszukuję się także i zdaję sobie sprawę, że miss świata to ja nie jestem, charakterem też nie powalam i raczej do czarujących znajomości nie należę. Albo się mnie lubi tak neutralnie albo ma się w nosie. Kojarzycie takie dajmy na to kolory..? Większość osób lubi zielony czy tam niebieski, takie soczyste, coby świeże liście wiosną albo morze w pogodny, słoneczny dzień, z czernią to już bywa różnie, a taki beżowy to jest neutralny. Ni ziębi, ni grzeje, taki sobie jest całkiem sensowny, ale bez szału. Sama na oczy panom się nie pcham, wcześniej ze wstydu, w domu rodzinnym wpojonym, teraz to już bardziej z obojętności - doskonale czuje się w swoim własnym towarzystwie i jakoś tak wygodnie jest jak jest. Wiadomo, czasem zakwasów się dostaje od noszenia kilku-tonowych siat z zakupami, spojrzenia ludzkie zżerają żywcem, gdy pojawia się w jakichś miejscach przeznaczonych tylko dla par i generalnie trzeba być dzielnym i zabijać samemu pająki - ale warto. Co jakiś czas ktoś tam jednak się pojawia i ja naprawdę ich nie wybieram - to są tak przypadkowe osoby, jak to, że się dwa razy zrobi tak samo pyszną jajecznicę z 10 dodatkami, za każdy razem na innej patelni i na innej kuchence - czyli, że tylko wygrana w totolotka ma mniejsze prawdopodobieństwo. Pierwszy typ to jest właśnie taki latający czaruś, drugi to słomiany koksu-miś (chce obronić przed światem, ale słoma mu z butów zawadza). I jaki ja mam na to wpływ, że poznawani stabilni i przyzwoici, dobrze wychowani panowie to już są żonaci, pozaręczani albo właśnie knują misterny plan zadania tego jakże krępującego pytania..?

Być może stałam nie w tej kolejce..być może zamiast zajadać się piernikami z masą kajmakową na przemian z generowaniem własnych zainteresowań i opinii to powinnam była chodzić z transparentem "Szukam stabilnej opoki życiowej.Uwaga! Rozlatanym wodolejom i bajerantom stanowcze NIE!"

Póki co, Piotruś Pan trafia na pas ziemi niczyjej, a przed nim liczne zasieki koleżeństwa i fortyfikacje kobiecej nieufności zobaczymy co będzie się działo dalej.

Dziękuję Wam mocno za słowa wsparcia!!!
I tak przy okazji to Wesołych Świąt

[1=ce453443562697063682673 4dc4cc81c1d23e519_62b0fbf 266bee;68880616]
Przez ciebie rżałam w pracy do monitora
A tak na poważnie to ja bym wiała. Nie rokuje facet.
Ja chyba przyciągam samych przemądrzałych kosmitów XD[/QUOTE]
Przemądrzali kosmici też nie rokują za dobrze :p olać dziadów

Edytowane przez Aradhana
Czas edycji: 2016-12-24 o 23:41
Aradhana jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2016-12-25, 06:05   #17
Sofiax
BAN stały
 
Zarejestrowany: 2016-02
Wiadomości: 2 550
Dot.: Ten sam wzór - uciekać czy nie uciekać..?

Uciekaj

Wysłane z aplikacji Forum Wizaz
Sofiax jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2016-12-25, 12:06   #18
201703060948
Konto usunięte
 
Zarejestrowany: 2014-07
Wiadomości: 1 422
Dot.: Ten sam wzór - uciekać czy nie uciekać..?

Podobają Ci się ekstrowertyczni, towarzyscy mężczyźni.

Większość kobiet tak ma. W badaniach nad atrakcyjnością ekstrowertyzm wychodzi na bardzo atrakcyjną cechę. Nawet wygląd twarzy sugerujący ekstrowersję jest uważany za atrakcyjniejszy od wyglądu introwertyków (i nie chodzi o uśmiech).

Też tak miałam, że na pewnym etapie życia miałam słabość do takich właśnie chłopców.

Traktuj to jako zabawę, nie "coś za stałe" albo daj sobie z nimi spokój i poszukaj kogoś, kto wróży powodzenie.
201703060948 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2017-01-10, 19:27   #19
Aradhana
Przyczajenie
 
Zarejestrowany: 2016-08
Wiadomości: 7
Dot.: Ten sam wzór - uciekać czy nie uciekać..?

Och, Kochane, dostajecie ode mnie odznakę złotych doradców !

Piotruś Pan scharakteryzowany został przez Was doskonale. Bardzo w ostatnim czasie nalegał na kolejne spotkania i taki on był radosny i pełen nadziei, tu do kina, tam na wycieczkę, obiad ugotował, w mrozy ciężkie nocleg udostępnił...! Człowiek diament, słowo daję. I ten człowiek on, na postawę uprzejmie koleżeńską po prostu się obraził ale że jak to, że przecież on taki wytrwały, taki miły, taki uczynny, gdzież to tak, nie godzi się, żeby mu odmawiać! Co więcej, ego deptać jawną obojętnością! No jak ?! Oburzenie nastąpiło na skalę zgoła światową, także wątek można uznać za zamknięty

Zabawne to dosyć, ale nawet nie wiecie jak bardzo się cieszę, że posłuchałam i rad Waszych i intuicji własnej i w zderzeniu z takim paciulokiem wyszłam obronną ręką!
1:0 dla mnie kontra rzeczywistość
Aradhana jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Odpowiedz

Nowe wątki na forum Intymnie


Ten wątek obecnie przeglądają: 1 (0 użytkowników i 1 gości)
 

Zasady wysyłania wiadomości
Nie możesz zakładać nowych wątków
Nie możesz pisać odpowiedzi
Nie możesz dodawać zdjęć i plików
Nie możesz edytować swoich postów

BB code is Włączono
Emotikonki: Włączono
Kod [IMG]: Włączono
Kod HTML: Wyłączono

Gorące linki


Data ostatniego posta: 2017-01-10 20:27:00


Strefa czasowa to GMT +1. Teraz jest 06:33.