Majówki 2016 - część dziewiąta - Strona 65 - Wizaz.pl

Wróć   Wizaz.pl > Kobieta > Być rodzicem > Odchowalnia - jestem mamą

Notka

Odchowalnia - jestem mamą Forum dla rodziców. Tutaj porozmawiasz o połogu, karmieniu, wychowaniu dziecka. Wejdź i podziel się swoją wiedzą i doświadczeniem.

Odpowiedz
 
Narzędzia
Stary 2022-09-02, 16:12   #1921
anulus17
Zakorzenienie
 
Avatar anulus17
 
Zarejestrowany: 2007-07
Wiadomości: 5 816
Dot.: Majówki 2016 - część dziewiąta

Lena pyta co robie w domu jak jej nie ma 🤣 bo tlumaczylam ze w moje wolne dni ona i tak musi isc.

Wysłane z aplikacji Forum Wizaz
anulus17 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2022-09-02, 17:49   #1922
pluszowy_kot
Zakorzenienie
 
Zarejestrowany: 2015-11
Wiadomości: 3 473
Dot.: Majówki 2016 - część dziewiąta

Cytat:
Napisane przez anulus17 Pokaż wiadomość
Lena pyta co robie w domu jak jej nie ma 🤣 bo tlumaczylam ze w moje wolne dni ona i tak musi isc.

Wysłane z aplikacji Forum Wizaz
Aż mi się przypominają te memy jak to niezadowolone dzieci idą do szkoły a rodzice szaleją 😂
pluszowy_kot jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2022-09-02, 19:26   #1923
asiaczek
Zakorzenienie
 
Avatar asiaczek
 
Zarejestrowany: 2006-01
Wiadomości: 3 720
Dot.: Majówki 2016 - część dziewiąta

Mateusz dzisiaj był 5 godzin. Niby jest w miarę zadowolony, ale stwierdził, że pierwsze 2 tygodnie będzie bawił się sam i zgodnie z tym swoim założeniem podobno spędzał sam czas.
A gdy dzieci miały coś o sobie opowiedzieć to on jako jedyny nic nie chciał mówić.
Ciekawe jestem kiedy zostaniemy wezwani na rozmowę czemu on jest taki nieśmiały.

Wysłane z mojego RMX3085 przy użyciu Tapatalka
__________________
Jeśli kiedyś jakiś facet złamie kobiecie skrzydła to później zostaje jej latanie na miotle
asiaczek jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2022-09-03, 07:30   #1924
pluszowy_kot
Zakorzenienie
 
Zarejestrowany: 2015-11
Wiadomości: 3 473
Dot.: Majówki 2016 - część dziewiąta

Cytat:
Napisane przez asiaczek Pokaż wiadomość
Mateusz dzisiaj był 5 godzin. Niby jest w miarę zadowolony, ale stwierdził, że pierwsze 2 tygodnie będzie bawił się sam i zgodnie z tym swoim założeniem podobno spędzał sam czas.
A gdy dzieci miały coś o sobie opowiedzieć to on jako jedyny nic nie chciał mówić.
Ciekawe jestem kiedy zostaniemy wezwani na rozmowę czemu on jest taki nieśmiały.

Wysłane z mojego RMX3085 przy użyciu Tapatalka
Aż się ciśnie - bo taki ma charakter. Nie każdy musi być super odważny i towarzyski. Moim zdaniem, skoro sam określa swoje granice, mówi, że potrzebuje 2 tygodni i w tym czasie bawi się sam i jest mu z tym dobrze, to wszystko w porządku. Gdyby chciał się bawić z innymi dziećmi a nie umiał się włączyć do grupy, zagadać itp i było mu z tym źle, to pewnie trzeba by było szukać sposobu jak mu pomóc nabrać śmiałości.
pluszowy_kot jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2022-09-10, 07:24   #1925
martunia_199
Zakorzenienie
 
Avatar martunia_199
 
Zarejestrowany: 2010-02
Lokalizacja: Wrocław
Wiadomości: 7 475
Dot.: Majówki 2016 - część dziewiąta

Kocie gratulacje

U nas zerówka przedszkolna wiec bez żadnych zmian, Pani ta sama. Tylko trochę dzieci doszło. Jest ich 28 w grupie z czego prawie połowa to Ukraina

W zeszły weekend byłam sama! na wyjeździe z pracy w górach - było super. Odpoczęłam (tak trochę inaczej - chociaż od dzieci). Było to potrzebne. A poza tym ledwo ogarniamy wszystko. Wrzesień będzie ciężki

Nie dostaje powiadomień ze coś piszecie i zapominam zaglądać - fajnie ze grupa żyje

Wszystkiego dobrego dla wszystkich


Wysłane z iPhone za pomocą Tapatalk
__________________
Zuzia
Ślub

Ząbki
Synuś
+2
martunia_199 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2022-09-10, 10:00   #1926
pluszowy_kot
Zakorzenienie
 
Zarejestrowany: 2015-11
Wiadomości: 3 473
Dot.: Majówki 2016 - część dziewiąta

A u mnie znowu cukrzyca i kompletnie nie mogę sobie poradzić z cukrem rano. Co i o której bym nie zjadła - rano wynik ok 100, a powinno być do 90. Już się mocno stresuję, bo wizytę w poradni cukrzycowej mam dopiero 27 września a sama walczę bez powodzenia od ponad 2 tygodni. W środę mam wizytę u lekarki prowadzącej, zobaczę, czy bez czekania na diabetologa dostanę insulinę. Ale jak mam znowu iść do szpitala na wywoływanie porodu to już wolę, żeby się mała w ogóle nie obróciła i niech mnie tną.
pluszowy_kot jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2022-09-10, 12:26   #1927
anulus17
Zakorzenienie
 
Avatar anulus17
 
Zarejestrowany: 2007-07
Wiadomości: 5 816
Dot.: Majówki 2016 - część dziewiąta

Wspolczuje kocie, trzymam kciuki zeby wszytsko bylo dobrze

Wysłane z aplikacji Forum Wizaz
anulus17 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując

Najlepsze Promocje i Wyprzedaże

REKLAMA
Stary 2022-11-28, 09:01   #1928
BonaDea75
Zadomowienie
 
Zarejestrowany: 2014-06
Wiadomości: 1 557
Dot.: Majówki 2016 - część dziewiąta

Cytat:
Napisane przez pluszowy_kot Pokaż wiadomość
A u mnie znowu cukrzyca i kompletnie nie mogę sobie poradzić z cukrem rano. Co i o której bym nie zjadła - rano wynik ok 100, a powinno być do 90. Już się mocno stresuję, bo wizytę w poradni cukrzycowej mam dopiero 27 września a sama walczę bez powodzenia od ponad 2 tygodni. W środę mam wizytę u lekarki prowadzącej, zobaczę, czy bez czekania na diabetologa dostanę insulinę. Ale jak mam znowu iść do szpitala na wywoływanie porodu to już wolę, żeby się mała w ogóle nie obróciła i niech mnie tną.
Kocie jak się czujesz? Udało Ci się zapanować nad cukrem?
Przypomnij kiedy masz termin, bo to chyba prawie ostatnia prosta

Wysłane z aplikacji Forum Wizaz
__________________
od 13.10.2013 razem
BonaDea75 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2022-11-28, 22:50   #1929
pluszowy_kot
Zakorzenienie
 
Zarejestrowany: 2015-11
Wiadomości: 3 473
Dot.: Majówki 2016 - część dziewiąta

Cytat:
Napisane przez BonaDea75 Pokaż wiadomość
Kocie jak się czujesz? Udało Ci się zapanować nad cukrem?
Przypomnij kiedy masz termin, bo to chyba prawie ostatnia prosta

Wysłane z aplikacji Forum Wizaz
Dziękuję bardzo, gdyby nie cukrzyca to bym chyba mogła cały czas w ciąży chodzić i dzieci rodzić 😉 33 tygodnie skończone i nie dociera, że to właśnie ta ostatnia prosta, torby z ubraniami od kuzynek i koleżanek leżą i straszą nieprzejrzane a część muszę oznaczyć, bo będą do potencjalnego zwrotu. Do tego zero pomysłów gdzie wstawić takie graty jak przewijak, czy w ogóle nam będzie coś takiego potrzebne, jaka wanienka i gdzie ją trzymać...niby mieszkanie duże a ciągle w stanie "prowizorki" a pokoje zawalone, bo sypialnia to sypialnia wszystkich, więc łóżko nasze, Wojtka i zaraz dojdzie dostawka, pokój Wojtka to jedno wielkie składowisko zabawek, trzeci pokój niby pracownia męża a też składowisko wszystkiego i nie wiem, gdzie my tego niemowlaka zmieścimy.
Z cukrem musiałam wywiesić białą flagę i przejść na insulinę a i tak dobry miesiąc walczyłam, zanim znalazłam swoją dawkę. No i tym razem już od kolacji żadnego odstępstwa, wszystko ściśle wyliczone. I generalnie dałoby się żyć, gdyby nie takie "małe a wnerwia" - Wojtek poszedł na nocowankę do starego przedszkola, normalnie byśmy pewnie zamówili jakieś dobre jedzenie, wypiłabym piwka bezalkoholowego, a tak lipa, bo rano cukier szlag trafi. To samo w środę - będzie mecz wieczorem, zagryzłoby się jakieś chipsy czy coś a o te porze to już niestety. Takie tam upierdliwości.
pluszowy_kot jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2023-01-03, 16:49   #1930
BonaDea75
Zadomowienie
 
Zarejestrowany: 2014-06
Wiadomości: 1 557
Dot.: Majówki 2016 - część dziewiąta

Cytat:
Napisane przez pluszowy_kot Pokaż wiadomość
Dziękuję bardzo, gdyby nie cukrzyca to bym chyba mogła cały czas w ciąży chodzić i dzieci rodzić 33 tygodnie skończone i nie dociera, że to właśnie ta ostatnia prosta, torby z ubraniami od kuzynek i koleżanek leżą i straszą nieprzejrzane a część muszę oznaczyć, bo będą do potencjalnego zwrotu. Do tego zero pomysłów gdzie wstawić takie graty jak przewijak, czy w ogóle nam będzie coś takiego potrzebne, jaka wanienka i gdzie ją trzymać...niby mieszkanie duże a ciągle w stanie "prowizorki" a pokoje zawalone, bo sypialnia to sypialnia wszystkich, więc łóżko nasze, Wojtka i zaraz dojdzie dostawka, pokój Wojtka to jedno wielkie składowisko zabawek, trzeci pokój niby pracownia męża a też składowisko wszystkiego i nie wiem, gdzie my tego niemowlaka zmieścimy.
Z cukrem musiałam wywiesić białą flagę i przejść na insulinę a i tak dobry miesiąc walczyłam, zanim znalazłam swoją dawkę. No i tym razem już od kolacji żadnego odstępstwa, wszystko ściśle wyliczone. I generalnie dałoby się żyć, gdyby nie takie "małe a wnerwia" - Wojtek poszedł na nocowankę do starego przedszkola, normalnie byśmy pewnie zamówili jakieś dobre jedzenie, wypiłabym piwka bezalkoholowego, a tak lipa, bo rano cukier szlag trafi. To samo w środę - będzie mecz wieczorem, zagryzłoby się jakieś chipsy czy coś a o te porze to już niestety. Takie tam upierdliwości.
Kocie jesteś już jedną nogą na porodówce ??

Wysłane z aplikacji Forum Wizaz
__________________
od 13.10.2013 razem
BonaDea75 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2023-01-06, 11:36   #1931
pluszowy_kot
Zakorzenienie
 
Zarejestrowany: 2015-11
Wiadomości: 3 473
Dot.: Majówki 2016 - część dziewiąta

Cytat:
Napisane przez BonaDea75 Pokaż wiadomość
Kocie jesteś już jedną nogą na porodówce ??

Wysłane z aplikacji Forum Wizaz
Lepiej - już z powrotem w domu 😉 przepraszam, że dopiero teraz informuję, ale narodziny Jadwigi to było jedno wielkie szaleństwo.
Już od usg 3 trymestru lekarze podejrzewali, że mała może mieć brzuch większy od głowy i trzeba rozważyć rozwiązanie ciąży przez cc. W grudniu pani doktor dawała mi tylko 40% szans na poród SN, bo kompletnie nic nie zapowiadało, że mogę być gotowa do porodu przed terminem i znowu wyszedł ten większy brzuch. 27.12 byłam na ktg w szpitalu, tam zrobili usg i oszacowali małą na 3300g i ta dysproporcja brzucha do głowy tak na granicy, co mnie trochę zaniepokoiło, bo potrafiła przybierać kilogram na 4 tygodnie a tu w 2,5 tygodnia wychodziłoby tylko 400g. Ostatecznie zalecili stawić się 2.01 na patologii na kwalifikację do sposobu porodu, chociaż próbowałam negocjować, żeby jednak 3.01, bo miałam iść z Wojtkiem do okulisty 😂 ostatecznie wytargowałam, że pojadę na tą wizytę a na oddział zgłoszę się nie później niż o godzinie 13. 30.12 byłam u swojej pani doktor na ostatniej wizycie, zmierzyła małą znowu i jej wyszło, że 3700 i dysproporcja praktycznie równo 4 cm, ale widać było, że porodu to dłuuugo nie będzie, bo chociaż mała głową w dół to bardzo wysoko, więc wg pani doktor najlepiej było od razu ciąć a trzeba podkreślić, że ona cięcia lekką ręką nie wysyła, musi mieć zdecydowany powód. Wypisała mi wszystkie papiery i uzgodniłyśmy, że jeśli w moim szpitalu będą mnie cisnąć na indukcję, to mam się wypisać na żądanie i dać jej znać, ona tego dnia ma 24h dyżuru na oddziale w swoim szpitalu, to mi ogarnie przyjęcie i planowe cięcie. Także do okulisty już nie jechałam, żeby być w szpitalu wcześniej, dowiedzieć się jak najwięcej i w razie czego mieć czas na ewakuację, akurat mąż z Wojtkiem by wrócili od okulisty i moglibyśmy jechać. No i jak było ustalone - przyjęłam się 2.01 na oddział a tam mnie pytają, czy jadłam śniadanie, bo gdybym była na czczo to by jeszcze dziś było cięcie. No ale zjadłam, więc stwierdzili, że jutro. Było przed 11. Na oddziale okazało się, że pracuje tam mama koleżanki Wojtka z przedszkola, do tego praktycznie sąsiadka, więc przemiła niespodzianka, bo ja nawet nie wiedziałam, że ona jest położną i to w tym szpitalu, a ona nie widziała, że jestem w ciąży, bo jak we wrześniu żegnaliśmy przedszkole to jeszcze nie było nic widać, jak wpadaliśmy do przedszkola w odwiedziny to akurat jej córka już była odebrana, a z paniami się nie zgadało, żeby powiedziały 😉 no ale od razu +10 do komfortu pobytu! Generalnie zdążyłam się rozgościć w sali i przychodzi anestezjolog z pytaniem, kiedy jadłam I co i czy od tego czasu już nic. Jak usłyszał, że parówki o godzinie 7 i od tego czasu jakis łyk wody, to powiedział, że super - o godzinie 13 zaprasza na cięcie! Mało zawału nie dostałam, bo cały czas się zarzekałam, że ja tego dnia absolutnie nie mogę rodzić! Wojtek miał tą wizytę u okulisty, potem o 16 judo i o 19 piłkę nożną, mąż o 16.45 wizytę u lekarza, więc gdzie tu jeszcze poród??? Do tego u rodziców zamieszanie, bo po świętach siostra z dziećmi wyjeżdżała i wybierali się na lotnisko. No ale co było robić, zadzwoniłam do męża jak im idzie ta wizyta I czy zdąży na 13, bo będzie mógł po operacji dostać małą. Totalnym biegiem, ale zdążył zostawic Wojtka u dziadków i przyjechać. A jeszcze musiał zatrzymać się u kolegi, który mieszka po drodze, po ładowarkę do telefonu, bo zapomniałam swojej i miał mi dowieźć w godzinach odwiedzin, po 16, ale było już wiadomo, że tego dnia mnie już nie odwiedzi, bo nie wrócę na zwykłą salę 🙈 oboje byliśmy tak skołowani, że na oślep zostawialiśmy rzeczy w sali pooperacyjnej, do której mieli mnie potem przywieźć, ani żadnego buziaka ani nic, z tego szoku prawie jak obcy ludzie 😂 o godzinie 13 weszłam na salę, o 13.19 już Jadwiga się darła wściekła, że ją wyciągnęli. Potem mąż ją dostał a mnie zszywali i przenosili, prawdę mówiąc miałam totalny odlot i z szoku i od podanych leków. Po 20 minutach mąż mi przyniósł małą, bo już szukała jak tu się przyssać, zamieniliśmy kilka słów, głównie jak tam Wojtek i musiał już wyjść. Ja na pooperacyjnej zostałam prawie do 23, mała cały czas leżała na mnie, położne przychodziły, dawały mi kroplowki, zmieniały jej pieluchy itp. Na zwykłej sali też jeszcze w nocy pomagały, pytały czy dać przeciwbólowe. Później też pomagały z karmieniem i przypominały, że jeśli będę potrzebowała pomocy to żebym przyszła na koniec korytarza na noworodki i powiedziała, to przyjdą i postarają się pomóc. W środę po obchodzie powiedzieli, że ja już mogę do domu, u dziecka musi minąć 48h, ale jeśli neonatolodzy na obchodzie powiedzą, że jest ok to po 13 wychodzimy. Także od środy już jesteśmy w domu, mała ostatecznie urodziła się z wagą 3400, brzuch tylko 1 cm większy, ale i tak bym nie urodziła sn, bo była za wysoko i nie wstawiłaby sie do wyjścia. Także finalnie i tak bym skończyła na stole, tylko bardziej wymęczona i sfrustrowana.
pluszowy_kot jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując

Okazje i pomysły na prezent

REKLAMA
Stary 2023-01-06, 11:57   #1932
kaylla
Zakorzenienie
 
Zarejestrowany: 2010-07
Wiadomości: 5 259
Dot.: Majówki 2016 - część dziewiąta

Cytat:
Napisane przez pluszowy_kot Pokaż wiadomość
Lepiej - już z powrotem w domu przepraszam, że dopiero teraz informuję, ale narodziny Jadwigi to było jedno wielkie szaleństwo.
Już od usg 3 trymestru lekarze podejrzewali, że mała może mieć brzuch większy od głowy i trzeba rozważyć rozwiązanie ciąży przez cc. W grudniu pani doktor dawała mi tylko 40% szans na poród SN, bo kompletnie nic nie zapowiadało, że mogę być gotowa do porodu przed terminem i znowu wyszedł ten większy brzuch. 27.12 byłam na ktg w szpitalu, tam zrobili usg i oszacowali małą na 3300g i ta dysproporcja brzucha do głowy tak na granicy, co mnie trochę zaniepokoiło, bo potrafiła przybierać kilogram na 4 tygodnie a tu w 2,5 tygodnia wychodziłoby tylko 400g. Ostatecznie zalecili stawić się 2.01 na patologii na kwalifikację do sposobu porodu, chociaż próbowałam negocjować, żeby jednak 3.01, bo miałam iść z Wojtkiem do okulisty ostatecznie wytargowałam, że pojadę na tą wizytę a na oddział zgłoszę się nie później niż o godzinie 13. 30.12 byłam u swojej pani doktor na ostatniej wizycie, zmierzyła małą znowu i jej wyszło, że 3700 i dysproporcja praktycznie równo 4 cm, ale widać było, że porodu to dłuuugo nie będzie, bo chociaż mała głową w dół to bardzo wysoko, więc wg pani doktor najlepiej było od razu ciąć a trzeba podkreślić, że ona cięcia lekką ręką nie wysyła, musi mieć zdecydowany powód. Wypisała mi wszystkie papiery i uzgodniłyśmy, że jeśli w moim szpitalu będą mnie cisnąć na indukcję, to mam się wypisać na żądanie i dać jej znać, ona tego dnia ma 24h dyżuru na oddziale w swoim szpitalu, to mi ogarnie przyjęcie i planowe cięcie. Także do okulisty już nie jechałam, żeby być w szpitalu wcześniej, dowiedzieć się jak najwięcej i w razie czego mieć czas na ewakuację, akurat mąż z Wojtkiem by wrócili od okulisty i moglibyśmy jechać. No i jak było ustalone - przyjęłam się 2.01 na oddział a tam mnie pytają, czy jadłam śniadanie, bo gdybym była na czczo to by jeszcze dziś było cięcie. No ale zjadłam, więc stwierdzili, że jutro. Było przed 11. Na oddziale okazało się, że pracuje tam mama koleżanki Wojtka z przedszkola, do tego praktycznie sąsiadka, więc przemiła niespodzianka, bo ja nawet nie wiedziałam, że ona jest położną i to w tym szpitalu, a ona nie widziała, że jestem w ciąży, bo jak we wrześniu żegnaliśmy przedszkole to jeszcze nie było nic widać, jak wpadaliśmy do przedszkola w odwiedziny to akurat jej córka już była odebrana, a z paniami się nie zgadało, żeby powiedziały no ale od razu +10 do komfortu pobytu! Generalnie zdążyłam się rozgościć w sali i przychodzi anestezjolog z pytaniem, kiedy jadłam I co i czy od tego czasu już nic. Jak usłyszał, że parówki o godzinie 7 i od tego czasu jakis łyk wody, to powiedział, że super - o godzinie 13 zaprasza na cięcie! Mało zawału nie dostałam, bo cały czas się zarzekałam, że ja tego dnia absolutnie nie mogę rodzić! Wojtek miał tą wizytę u okulisty, potem o 16 judo i o 19 piłkę nożną, mąż o 16.45 wizytę u lekarza, więc gdzie tu jeszcze poród??? Do tego u rodziców zamieszanie, bo po świętach siostra z dziećmi wyjeżdżała i wybierali się na lotnisko. No ale co było robić, zadzwoniłam do męża jak im idzie ta wizyta I czy zdąży na 13, bo będzie mógł po operacji dostać małą. Totalnym biegiem, ale zdążył zostawic Wojtka u dziadków i przyjechać. A jeszcze musiał zatrzymać się u kolegi, który mieszka po drodze, po ładowarkę do telefonu, bo zapomniałam swojej i miał mi dowieźć w godzinach odwiedzin, po 16, ale było już wiadomo, że tego dnia mnie już nie odwiedzi, bo nie wrócę na zwykłą salę oboje byliśmy tak skołowani, że na oślep zostawialiśmy rzeczy w sali pooperacyjnej, do której mieli mnie potem przywieźć, ani żadnego buziaka ani nic, z tego szoku prawie jak obcy ludzie o godzinie 13 weszłam na salę, o 13.19 już Jadwiga się darła wściekła, że ją wyciągnęli. Potem mąż ją dostał a mnie zszywali i przenosili, prawdę mówiąc miałam totalny odlot i z szoku i od podanych leków. Po 20 minutach mąż mi przyniósł małą, bo już szukała jak tu się przyssać, zamieniliśmy kilka słów, głównie jak tam Wojtek i musiał już wyjść. Ja na pooperacyjnej zostałam prawie do 23, mała cały czas leżała na mnie, położne przychodziły, dawały mi kroplowki, zmieniały jej pieluchy itp. Na zwykłej sali też jeszcze w nocy pomagały, pytały czy dać przeciwbólowe. Później też pomagały z karmieniem i przypominały, że jeśli będę potrzebowała pomocy to żebym przyszła na koniec korytarza na noworodki i powiedziała, to przyjdą i postarają się pomóc. W środę po obchodzie powiedzieli, że ja już mogę do domu, u dziecka musi minąć 48h, ale jeśli neonatolodzy na obchodzie powiedzą, że jest ok to po 13 wychodzimy. Także od środy już jesteśmy w domu, mała ostatecznie urodziła się z wagą 3400, brzuch tylko 1 cm większy, ale i tak bym nie urodziła sn, bo była za wysoko i nie wstawiłaby sie do wyjścia. Także finalnie i tak bym skończyła na stole, tylko bardziej wymęczona i sfrustrowana.
To rzeczywiście wszystko na wariata ale najważniejsze ze sie udalo i że wszystko dobrze. Gratulacje

Wysłane z aplikacji Forum Wizaz
kaylla jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2023-01-06, 17:40   #1933
anulus17
Zakorzenienie
 
Avatar anulus17
 
Zarejestrowany: 2007-07
Wiadomości: 5 816
Dot.: Majówki 2016 - część dziewiąta

Gratulacje 🥰

Wysłane z aplikacji Forum Wizaz
anulus17 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2023-01-07, 21:57   #1934
BonaDea75
Zadomowienie
 
Zarejestrowany: 2014-06
Wiadomości: 1 557
Dot.: Majówki 2016 - część dziewiąta

Cytat:
Napisane przez pluszowy_kot Pokaż wiadomość
Lepiej - już z powrotem w domu przepraszam, że dopiero teraz informuję, ale narodziny Jadwigi to było jedno wielkie szaleństwo.
Już od usg 3 trymestru lekarze podejrzewali, że mała może mieć brzuch większy od głowy i trzeba rozważyć rozwiązanie ciąży przez cc. W grudniu pani doktor dawała mi tylko 40% szans na poród SN, bo kompletnie nic nie zapowiadało, że mogę być gotowa do porodu przed terminem i znowu wyszedł ten większy brzuch. 27.12 byłam na ktg w szpitalu, tam zrobili usg i oszacowali małą na 3300g i ta dysproporcja brzucha do głowy tak na granicy, co mnie trochę zaniepokoiło, bo potrafiła przybierać kilogram na 4 tygodnie a tu w 2,5 tygodnia wychodziłoby tylko 400g. Ostatecznie zalecili stawić się 2.01 na patologii na kwalifikację do sposobu porodu, chociaż próbowałam negocjować, żeby jednak 3.01, bo miałam iść z Wojtkiem do okulisty ostatecznie wytargowałam, że pojadę na tą wizytę a na oddział zgłoszę się nie później niż o godzinie 13. 30.12 byłam u swojej pani doktor na ostatniej wizycie, zmierzyła małą znowu i jej wyszło, że 3700 i dysproporcja praktycznie równo 4 cm, ale widać było, że porodu to dłuuugo nie będzie, bo chociaż mała głową w dół to bardzo wysoko, więc wg pani doktor najlepiej było od razu ciąć a trzeba podkreślić, że ona cięcia lekką ręką nie wysyła, musi mieć zdecydowany powód. Wypisała mi wszystkie papiery i uzgodniłyśmy, że jeśli w moim szpitalu będą mnie cisnąć na indukcję, to mam się wypisać na żądanie i dać jej znać, ona tego dnia ma 24h dyżuru na oddziale w swoim szpitalu, to mi ogarnie przyjęcie i planowe cięcie. Także do okulisty już nie jechałam, żeby być w szpitalu wcześniej, dowiedzieć się jak najwięcej i w razie czego mieć czas na ewakuację, akurat mąż z Wojtkiem by wrócili od okulisty i moglibyśmy jechać. No i jak było ustalone - przyjęłam się 2.01 na oddział a tam mnie pytają, czy jadłam śniadanie, bo gdybym była na czczo to by jeszcze dziś było cięcie. No ale zjadłam, więc stwierdzili, że jutro. Było przed 11. Na oddziale okazało się, że pracuje tam mama koleżanki Wojtka z przedszkola, do tego praktycznie sąsiadka, więc przemiła niespodzianka, bo ja nawet nie wiedziałam, że ona jest położną i to w tym szpitalu, a ona nie widziała, że jestem w ciąży, bo jak we wrześniu żegnaliśmy przedszkole to jeszcze nie było nic widać, jak wpadaliśmy do przedszkola w odwiedziny to akurat jej córka już była odebrana, a z paniami się nie zgadało, żeby powiedziały no ale od razu +10 do komfortu pobytu! Generalnie zdążyłam się rozgościć w sali i przychodzi anestezjolog z pytaniem, kiedy jadłam I co i czy od tego czasu już nic. Jak usłyszał, że parówki o godzinie 7 i od tego czasu jakis łyk wody, to powiedział, że super - o godzinie 13 zaprasza na cięcie! Mało zawału nie dostałam, bo cały czas się zarzekałam, że ja tego dnia absolutnie nie mogę rodzić! Wojtek miał tą wizytę u okulisty, potem o 16 judo i o 19 piłkę nożną, mąż o 16.45 wizytę u lekarza, więc gdzie tu jeszcze poród??? Do tego u rodziców zamieszanie, bo po świętach siostra z dziećmi wyjeżdżała i wybierali się na lotnisko. No ale co było robić, zadzwoniłam do męża jak im idzie ta wizyta I czy zdąży na 13, bo będzie mógł po operacji dostać małą. Totalnym biegiem, ale zdążył zostawic Wojtka u dziadków i przyjechać. A jeszcze musiał zatrzymać się u kolegi, który mieszka po drodze, po ładowarkę do telefonu, bo zapomniałam swojej i miał mi dowieźć w godzinach odwiedzin, po 16, ale było już wiadomo, że tego dnia mnie już nie odwiedzi, bo nie wrócę na zwykłą salę oboje byliśmy tak skołowani, że na oślep zostawialiśmy rzeczy w sali pooperacyjnej, do której mieli mnie potem przywieźć, ani żadnego buziaka ani nic, z tego szoku prawie jak obcy ludzie o godzinie 13 weszłam na salę, o 13.19 już Jadwiga się darła wściekła, że ją wyciągnęli. Potem mąż ją dostał a mnie zszywali i przenosili, prawdę mówiąc miałam totalny odlot i z szoku i od podanych leków. Po 20 minutach mąż mi przyniósł małą, bo już szukała jak tu się przyssać, zamieniliśmy kilka słów, głównie jak tam Wojtek i musiał już wyjść. Ja na pooperacyjnej zostałam prawie do 23, mała cały czas leżała na mnie, położne przychodziły, dawały mi kroplowki, zmieniały jej pieluchy itp. Na zwykłej sali też jeszcze w nocy pomagały, pytały czy dać przeciwbólowe. Później też pomagały z karmieniem i przypominały, że jeśli będę potrzebowała pomocy to żebym przyszła na koniec korytarza na noworodki i powiedziała, to przyjdą i postarają się pomóc. W środę po obchodzie powiedzieli, że ja już mogę do domu, u dziecka musi minąć 48h, ale jeśli neonatolodzy na obchodzie powiedzą, że jest ok to po 13 wychodzimy. Także od środy już jesteśmy w domu, mała ostatecznie urodziła się z wagą 3400, brzuch tylko 1 cm większy, ale i tak bym nie urodziła sn, bo była za wysoko i nie wstawiłaby sie do wyjścia. Także finalnie i tak bym skończyła na stole, tylko bardziej wymęczona i sfrustrowana.
Gratulacje Kocie
Jadwiga piękne imię

Wysłane z aplikacji Forum Wizaz
__________________
od 13.10.2013 razem
BonaDea75 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2023-01-17, 09:03   #1935
mala_biegaczka
Zakorzenienie
 
Avatar mala_biegaczka
 
Zarejestrowany: 2011-09
Wiadomości: 11 975
Dot.: Majówki 2016 - część dziewiąta

Cytat:
Napisane przez pluszowy_kot Pokaż wiadomość
Lepiej - już z powrotem w domu 😉 przepraszam, że dopiero teraz informuję, ale narodziny Jadwigi to było jedno wielkie szaleństwo.
Już od usg 3 trymestru lekarze podejrzewali, że mała może mieć brzuch większy od głowy i trzeba rozważyć rozwiązanie ciąży przez cc. W grudniu pani doktor dawała mi tylko 40% szans na poród SN, bo kompletnie nic nie zapowiadało, że mogę być gotowa do porodu przed terminem i znowu wyszedł ten większy brzuch. 27.12 byłam na ktg w szpitalu, tam zrobili usg i oszacowali małą na 3300g i ta dysproporcja brzucha do głowy tak na granicy, co mnie trochę zaniepokoiło, bo potrafiła przybierać kilogram na 4 tygodnie a tu w 2,5 tygodnia wychodziłoby tylko 400g. Ostatecznie zalecili stawić się 2.01 na patologii na kwalifikację do sposobu porodu, chociaż próbowałam negocjować, żeby jednak 3.01, bo miałam iść z Wojtkiem do okulisty 😂 ostatecznie wytargowałam, że pojadę na tą wizytę a na oddział zgłoszę się nie później niż o godzinie 13. 30.12 byłam u swojej pani doktor na ostatniej wizycie, zmierzyła małą znowu i jej wyszło, że 3700 i dysproporcja praktycznie równo 4 cm, ale widać było, że porodu to dłuuugo nie będzie, bo chociaż mała głową w dół to bardzo wysoko, więc wg pani doktor najlepiej było od razu ciąć a trzeba podkreślić, że ona cięcia lekką ręką nie wysyła, musi mieć zdecydowany powód. Wypisała mi wszystkie papiery i uzgodniłyśmy, że jeśli w moim szpitalu będą mnie cisnąć na indukcję, to mam się wypisać na żądanie i dać jej znać, ona tego dnia ma 24h dyżuru na oddziale w swoim szpitalu, to mi ogarnie przyjęcie i planowe cięcie. Także do okulisty już nie jechałam, żeby być w szpitalu wcześniej, dowiedzieć się jak najwięcej i w razie czego mieć czas na ewakuację, akurat mąż z Wojtkiem by wrócili od okulisty i moglibyśmy jechać. No i jak było ustalone - przyjęłam się 2.01 na oddział a tam mnie pytają, czy jadłam śniadanie, bo gdybym była na czczo to by jeszcze dziś było cięcie. No ale zjadłam, więc stwierdzili, że jutro. Było przed 11. Na oddziale okazało się, że pracuje tam mama koleżanki Wojtka z przedszkola, do tego praktycznie sąsiadka, więc przemiła niespodzianka, bo ja nawet nie wiedziałam, że ona jest położną i to w tym szpitalu, a ona nie widziała, że jestem w ciąży, bo jak we wrześniu żegnaliśmy przedszkole to jeszcze nie było nic widać, jak wpadaliśmy do przedszkola w odwiedziny to akurat jej córka już była odebrana, a z paniami się nie zgadało, żeby powiedziały 😉 no ale od razu +10 do komfortu pobytu! Generalnie zdążyłam się rozgościć w sali i przychodzi anestezjolog z pytaniem, kiedy jadłam I co i czy od tego czasu już nic. Jak usłyszał, że parówki o godzinie 7 i od tego czasu jakis łyk wody, to powiedział, że super - o godzinie 13 zaprasza na cięcie! Mało zawału nie dostałam, bo cały czas się zarzekałam, że ja tego dnia absolutnie nie mogę rodzić! Wojtek miał tą wizytę u okulisty, potem o 16 judo i o 19 piłkę nożną, mąż o 16.45 wizytę u lekarza, więc gdzie tu jeszcze poród??? Do tego u rodziców zamieszanie, bo po świętach siostra z dziećmi wyjeżdżała i wybierali się na lotnisko. No ale co było robić, zadzwoniłam do męża jak im idzie ta wizyta I czy zdąży na 13, bo będzie mógł po operacji dostać małą. Totalnym biegiem, ale zdążył zostawic Wojtka u dziadków i przyjechać. A jeszcze musiał zatrzymać się u kolegi, który mieszka po drodze, po ładowarkę do telefonu, bo zapomniałam swojej i miał mi dowieźć w godzinach odwiedzin, po 16, ale było już wiadomo, że tego dnia mnie już nie odwiedzi, bo nie wrócę na zwykłą salę 🙈 oboje byliśmy tak skołowani, że na oślep zostawialiśmy rzeczy w sali pooperacyjnej, do której mieli mnie potem przywieźć, ani żadnego buziaka ani nic, z tego szoku prawie jak obcy ludzie 😂 o godzinie 13 weszłam na salę, o 13.19 już Jadwiga się darła wściekła, że ją wyciągnęli. Potem mąż ją dostał a mnie zszywali i przenosili, prawdę mówiąc miałam totalny odlot i z szoku i od podanych leków. Po 20 minutach mąż mi przyniósł małą, bo już szukała jak tu się przyssać, zamieniliśmy kilka słów, głównie jak tam Wojtek i musiał już wyjść. Ja na pooperacyjnej zostałam prawie do 23, mała cały czas leżała na mnie, położne przychodziły, dawały mi kroplowki, zmieniały jej pieluchy itp. Na zwykłej sali też jeszcze w nocy pomagały, pytały czy dać przeciwbólowe. Później też pomagały z karmieniem i przypominały, że jeśli będę potrzebowała pomocy to żebym przyszła na koniec korytarza na noworodki i powiedziała, to przyjdą i postarają się pomóc. W środę po obchodzie powiedzieli, że ja już mogę do domu, u dziecka musi minąć 48h, ale jeśli neonatolodzy na obchodzie powiedzą, że jest ok to po 13 wychodzimy. Także od środy już jesteśmy w domu, mała ostatecznie urodziła się z wagą 3400, brzuch tylko 1 cm większy, ale i tak bym nie urodziła sn, bo była za wysoko i nie wstawiłaby sie do wyjścia. Także finalnie i tak bym skończyła na stole, tylko bardziej wymęczona i sfrustrowana.
Gratulacje!
Jejku na fb dopiero parę dni temu widziałam Twoje zdjęcie i nie zdążyłam pogratulować ciąży więc generalnie gratuluję i zdrówka dla Was !

Jak Wojtek przyjął siostrę ?
__________________
“A Mother is not defined by the number of children you see, but by the love that she holds in her heart.”

Michaś +03.07.2015 12tc.
Mikołaj <3 28.05.2016
Hania <3 28.06.2019
mala_biegaczka jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2023-01-24, 08:39   #1936
pluszowy_kot
Zakorzenienie
 
Zarejestrowany: 2015-11
Wiadomości: 3 473
Dot.: Majówki 2016 - część dziewiąta

Cytat:
Napisane przez mala_biegaczka Pokaż wiadomość
Gratulacje!
Jejku na fb dopiero parę dni temu widziałam Twoje zdjęcie i nie zdążyłam pogratulować ciąży więc generalnie gratuluję i zdrówka dla Was !

Jak Wojtek przyjął siostrę ?
Wojtek podchodzi naprawdę cudownie, aż nie wiem, skąd mu się to bierze 😊 on już całą ciążę przeżywał bardzo świadomie, więc potrafił nam powiedzieć o wszystkich swoich obawach. Całe szczęście, że jednak miałam to cięcie z marszu i za 2 dni wróciłam do domu, bo mój pobyt w szpitalu też bardzo przeżywał. A teraz pierwsze co robi jak wróci z zerówki to pytanie "gdzie moje bobo???", przytula, całuje, głaszcze, czasem się kładzie i prosi, żeby mu małą położyć na brzuch, bo chce się z nią poprzytulać. Ale spać musimy wszyscy razem, bo wrócił nam do łóżka, widać że jeszcze trochę czasu mu trzeba, żeby wrócić do pełnej równowagi. No i wiadomo, teraz to taka mała laleczka do oglądania, zobaczymy jak będzie, kiedy zrobi się mobilna i zacznie się za mocno interesować jego rzeczami 😉
pluszowy_kot jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Odpowiedz

Nowe wątki na forum Odchowalnia - jestem mamą


Ten wątek obecnie przeglądają: 2 (0 użytkowników i 2 gości)
 

Zasady wysyłania wiadomości
Nie możesz zakładać nowych wątków
Nie możesz pisać odpowiedzi
Nie możesz dodawać zdjęć i plików
Nie możesz edytować swoich postów

BB code is Włączono
Emotikonki: Włączono
Kod [IMG]: Włączono
Kod HTML: Wyłączono

Gorące linki


Data ostatniego posta: 2023-01-24 09:39:02


Strefa czasowa to GMT +1. Teraz jest 15:35.