jak przekonać tż na wyjście do klubu?

[thirky]

Cześć! Mam świadomość tego że mój "problem" jest niezbyt poważny, może jednak znajdzie się jakaś dobra dusza która była w podobnej sytuacji i jakoś z niej wybrnęła
Jestem z TŻ rok, ja mam 21 lat on 22. Oboje jesteśmy introwertykami, średnio lubimy wyjścia do ludzi i jakieś duże głośne zbiegowiska. Ja jednak lubię potańczyć sobie czasem do jakiejś fajnej muzyki, zwykle robię to w domu jak nikt nie patrzy ale chętnie poszłabym do jakiegoś dobrego klubu żeby się wyskakać i zapomnieć o sesji, stażu i innych zwyczajnych kłopotach. Jednak mój TŻ jest bardzo na NIE, bo on nie lubi tańczyć, będzie źle się czuł tam itd. Próbowałam go jakoś delikatnie namawiać na takie wyjście, ale on nie chce, choć czasem czuję że chętnie by poszedł ale trochę się wstydzi Nie zależy mi jakoś straszliwie na tej imprezie, no ale od kilku miesięcy to za mną chodzi, a TŻ chowa się w kąt jak wspomnę cokolwiek o tańczeniu przy obcych ludziach...
Czy może komuś udało się "roztańczyć" takiego nieruchliwego osobnika? Jak go namówić na takie wyjście? Może ktoś wymyśli jakiś trafny argument? Pozdrawiam

[Elfir]

idź sama (ze znajomymi).
Nikt nie powiedział, ze w związku trzeba wszystko robić razem.

Chłopak nie lubi tańczyć i będzie się tylko nudził jak mops, a ty na dodatek zrobisz focha, bo on nie będzie chciał z tobą zatańczyć. Po co?

[taka_cholercia]

Mój Tż mial taki problem... ze mną Oczywiście był kompromis, ja wybrałam taki klub który mi bardziej odpowiadał (nie kluby takie do skakania a bardziej do tańczenia) wzięliśmy moje przyjaciółki i przeżyłam Zaproponuj coś takiego, albo powiedz że chciałabyś wyjść w takim razie z przyjaciółkami potańczyć i tyle

[thirky]

Napisane przez Elfir

idź sama (ze znajomymi).
Nikt nie powiedział, ze w związku trzeba wszystko robić razem.

Chłopak nie lubi tańczyć i będzie się tylko nudził jak mops, a ty na dodatek zrobisz focha, bo on nie będzie chciał z tobą zatańczyć. Po co?

Mam 2 przyjaciółki, obie w innych miastach w drugiej części Polski. Zresztą już widzę minę mojego TŻ kiedy oznajmiam mu, że idę z koleżankami do klubu, sama też bym chyba zeszła na zawał gdyby on się wybrał z kumplami.
Eh obawiam się że masz rację... Myślałam że może jakiś kurs tańca by go ośmielił, ale z tym chyba też byłoby ciężko

---------- Dopisano o 18:35 ---------- Poprzedni post napisano o 18:34 ----------

Napisane przez taka_cholercia

Mój Tż mial taki problem... ze mną Oczywiście był kompromis, ja wybrałam taki klub który mi bardziej odpowiadał (nie kluby takie do skakania a bardziej do tańczenia) wzięliśmy moje przyjaciółki i przeżyłam Zaproponuj coś takiego, albo powiedz że chciałabyś wyjść w takim razie z przyjaciółkami potańczyć i tyle

jaka muzyka była?

mój tż czasem jak się rozochoci to w domu potańczy, ale rusza się jak kołek i niestety ma tego świadomość, może dlatego się tak wstydzi

[7d825fa9fec57cf5623273fe7eca2ef8f2442710_5d59d871e15d0]

Napisane przez thirky

Mam 2 przyjaciółki, obie w innych miastach w drugiej części Polski. Zresztą już widzę minę mojego TŻ kiedy oznajmiam mu, że idę z koleżankami do klubu, sama też bym chyba zeszła na zawał gdyby on się wybrał z kumplami.
Eh obawiam się że masz rację... Myślałam że może jakiś kurs tańca by go ośmielił, ale z tym chyba też byłoby ciężko

---------- Dopisano o 18:35 ---------- Poprzedni post napisano o 18:34 ----------



jaka muzyka była?

mój tż czasem jak się rozochoci to w domu potańczy, ale rusza się jak kołek i niestety ma tego świadomość, może dlatego się tak wstydzi

Upij go Moj tylko wtedy tanczy, na trzezwo nigdy go nie wyciagnelam i nie sadze zeby to sie kiedys mialo udac. taki typ

[thirky]

[1=7d825fa9fec57cf5623273f e7eca2ef8f2442710_5d59d87 1e15d0;53978325]Upij go Moj tylko wtedy tanczy, na trzezwo nigdy go nie wyciagnelam i nie sadze zeby to sie kiedys mialo udac. taki typ[/QUOTE]

Haha może to i dobry pomysł Ciekawe tylko jak go później odtransportuję do domu :P

[Elfir]

Mój mąż nie tańczy. I nie tańczył na weselu. Nie róbcie z tego zagadnienia.

Powiedz wprost facetowi - mam ochotę potańczyć. Grają w takim i takim klubie. Planuję tam pójść się wyszaleć. Idziesz ze mną, czy mam poprosić kumpele?

[taka_cholercia]

Napisane przez thirky

jaka muzyka była?

W jednym klubie organizowali tematyczną, lata 80 i 90te
Zabawa była nieziemska!

[Daisy8989]

Może jak będziecie na mieście w weekend, idźcie gdzieś na drinka a później spontanicznie go zaciągnij?
Może da rade,a i spodoba mu sie?Kto wie.
Albo najzwyczajniej go poproś,na zasadzie:''Kochaanie chodźmy do klubu będzie fajnie,zobaczysz zrób to dla mnie''

[natalia_t]

A może jest w twoim mieście coś pomiędzy klubem, a pubem? U mnie jest kilka takich miejsc i to jest super kompromis. Chodzi o knajpkę, gdzie jest mnóstwo stolików, kawałek parkietu, muzyka nie tak głośno jak w klubach, wejście płatne, ale za grosze (do 5zł). Jakbyś coś takiego znalazła to żaden problem wziąć chłopaka i kilku znajomych i pójść w tany. On by sobie siedział, pił piwko, ty byś tańczyła z koleżankami i tyle

[Wenress]

Napisane przez Elfir

Mój mąż nie tańczy. I nie tańczył na weselu. Nie róbcie z tego zagadnienia.

Jak to wytłumaczył ludziom? Pytam z ciekawości bo sama nie tańczę a na każdej imprezie jestem zmuszana i tego nienawidzę tzn nie ma opcji żebym zatańczyła ale robi się bardzo nieprzyjemnie jak mnie namawiają i nie mogą dać spokoju nie dociera, że nie lubię, nie potrafię i NIE CHCĘ tańczyć, nie wiem co jest w tym trudnego do zrozumienia a jednak...


No i właśnie, nie wyobrażam sobie sytuacji, że miałabym faceta i męczyłby mnie namawianiem na pójście do klubu. Najbliższa osoba powinna zrozumieć i dać spokój, idź z koleżankami.

[tymczasowa_]

jak wyjście samej z kumpelami nie przejdzie, to wyjdźcie większą ekipą - jakieś znajome pary czy wspólni znajomi, niech pretekstem będą chociażby czyjeś urodziny/imieniny. pójdźcie w miejsce, gdzie i można się napić i potańczyć. możecie siedzieć wszyscy przy stoliku, śmiać się i pić, a Ty co jakiś czas na jeden czy dwa kawałki wylecisz na parkiet sobie potańczyć, a facet jakby co będzie Cię miał na oku

[natalia_t]

O co chodzi z tym "wyjście z kumpelami nie przejdzie"? To jest jej chłopak czy ojciec?

[thirky]

Napisane przez tymczasowa_

jak wyjście samej z kumpelami nie przejdzie, to wyjdźcie większą ekipą - jakieś znajome pary czy wspólni znajomi, niech pretekstem będą chociażby czyjeś urodziny/imieniny. pójdźcie w miejsce, gdzie i można się napić i potańczyć. możecie siedzieć wszyscy przy stoliku, śmiać się i pić, a Ty co jakiś czas na jeden czy dwa kawałki wylecisz na parkiet sobie potańczyć, a facet jakby co będzie Cię miał na oku

No właśnie tak byłoby naturalnie... Tylko że z nas to dwa takie samotniki, mamy bardzo mało znajomych, właściwie wcale, a już takich którzy poszliby z nami do klubu to dosłownie zero... Dlatego zostaje opcja ja i tż, no nic, dziś jeszcze raz go zachęcę do wyjścia w przyszłym tygodniu a jak nie to trudno, poczekam na koncert jakiegoś zespołu który lubimy oboje

---------- Dopisano o 19:54 ---------- Poprzedni post napisano o 19:53 ----------

Napisane przez natalia_t

O co chodzi z tym "wyjście z kumpelami nie przejdzie"? To jest jej chłopak czy ojciec?

chodzi o to że po pierwsze nie mam kumpelek a po drugie wiem że jemu by się to nie spodobało, tak samo jak i mi nie spodobałoby się gdyby poszedł do klubu beze mnie.

[Elfir]

Napisane przez Wenress

Jak to wytłumaczył ludziom?

eeee...? Że nie lubi tańczyć.
Jesteśmy dorośli - nie tłumaczymy się.

[Wenress]

Teoretycznie masz rację z tym, że się nie tłumaczycie, ale w praktyce jest tak, że na moje "nie tańczę" jest masakryczne namawianie, jakieś "ze mną nie zatańczysz", "ale dlaczego, no chodź, nie siedź smutna przy stole" itp, praktycznie każdy strzeli focha jak poprzestanę na zwykłym "nie"...

[Elfir]

Napisane przez thirky

chodzi o to że po pierwsze nie mam kumpelek a po drugie wiem że jemu by się to nie spodobało, tak samo jak i mi nie spodobałoby się gdyby poszedł do klubu beze mnie.

To może zapisz się na warsztaty tańca. Sama.

Nie zrozumiem tej idei papużek nierozłączek. Mnie brakowałoby oddechu.

[thirky]

Napisane przez Elfir

eeee...? Że nie lubi tańczyć.
Jesteśmy dorośli - nie tłumaczymy się.

To masz fajnych ludzi wokół siebie że tak od razu akceptują. Mi samej ciężko pojąć np w tej sytuacji że tż aż tak BARDZO nie chce tańczyć bo jak pisałam wśród 4 ścian lubi pohasać więc u niego to raczej kwestia takiego głupiego "wstydzę się". Z drugiej strony zawsze na spotkaniach rodzinnych mam mega problem z wytłumaczeniem że nie piję, zawsze wychynie babcia albo jakiś wujek z półlitrówką w ręce i "no tylko troszkę no".

---------- Dopisano o 20:03 ---------- Poprzedni post napisano o 20:01 ----------

Napisane przez Elfir

To może zapisz się na warsztaty tańca. Sama.

Nie zrozumiem tej idei papużek nierozłączek. Mnie brakowałoby oddechu.

Nie jesteśmy takimi papużkami, mamy dużo przestrzeni dla siebie, nasze zainteresowania są skrajnie odmienne a oboje poświęcamy im dużo czasu. No ale są rzeczy które wolałabym robić z nim, na przykład to nieszczęsne wyjście na potańczenie, sama jestem nieśmiała i pewniej bym się czuła z tż u boku.

[natalia_t]

Napisane przez Wenress

Teoretycznie masz rację z tym, że się nie tłumaczycie, ale w praktyce jest tak, że na moje "nie tańczę" jest masakryczne namawianie, jakieś "ze mną nie zatańczysz", "ale dlaczego, no chodź, nie siedź smutna przy stole" itp, praktycznie każdy strzeli focha jak poprzestanę na zwykłym "nie"...

Facetowi chyba łatwiej się wykręcić, tym bardziej żonatemu albo z partnerką. Bo jakby nie patrzeć to faceci są tymi proszącymi i jak mu dziewczyna odmawia to przecież taka ujma na honorze, a że to miękkie faje to będą prosić do skutku, a jak się nie da to strzelą focha. Z kolei wujkowie poczuwają się do obowiązku zabawiać siostrzenicę/bratanicę, która nie tańczy, bo chyba nikt jej do tańca nie prosi, bo gdyby prosił to przecież by tańczyła. Nie dość, że sami będą prosić do znudzenia, to jeszcze będą naganiać kawalerów z całego wesela.

[SylwiaKaja]

Jak nie ma ochoty to nie ma sensu go ciagać przecież, a Ty możesz się zapisać na jakieś zajęcia typu latino solo, gdzie regularnie miałabyś możliwość sobie potańczyć. Ogolnie jak ktoś jest typem nietańczącymto może nie mieć ochoty.

[Elfir]

raz podepczesz im nogi i przejdzie im ta ochota.
Ja tak zrobiłam.

[Higurashi]

Zaproponowany kurs tańca mógłby być dobrym wyjściem. Sama lubiłam kiedyś potańczyć w domu czy na zajęciach, ale klubów nie cierpię, mój Tż też i nie wyobrażam sobie ciągnąć go w miejsca, w których tak źle by się czuł. Spróbuj zrozumieć również jego i wypracujcie jakiś kompromis

[bandra]

Napisane przez thirky

No właśnie tak byłoby naturalnie... Tylko że z nas to dwa takie samotniki, mamy bardzo mało znajomych, właściwie wcale, a już takich którzy poszliby z nami do klubu to dosłownie zero... Dlatego zostaje opcja ja i tż, no nic, dziś jeszcze raz go zachęcę do wyjścia w przyszłym tygodniu a jak nie to trudno, poczekam na koncert jakiegoś zespołu który lubimy oboje

---------- Dopisano o 19:54 ---------- Poprzedni post napisano o 19:53 ----------



chodzi o to że po pierwsze nie mam kumpelek a po drugie wiem że jemu by się to nie spodobało, tak samo jak i mi nie spodobałoby się gdyby poszedł do klubu beze mnie.

Ja bym akurat do klubu swojego chłopa jakoś chętnie nie puściła samego a on mnie, więc rozumiem autorkę i nie odbieram tego jako brak wolności, czy oddechu, jak pisała Elfir
On ma swoje życie, ja mam swoje, oboje mamy pasje, dużo czasu zdarza nam się spędzać osobno i realizujemy się - potem siadamy razem, opowiadamy sobie o swoim dniu, oddychamy

I z drugiej strony, nie wyobrażam sobie ciągnąć swojego borsuka do klubu - w sumie oboje mamy awersję do klubów - może stąd to podejście - nie wiem

Napisane przez SylwiaKaja

Jak nie ma ochoty to nie ma sensu go ciagać przecież, a Ty możesz się zapisać na jakieś zajęcia typu latino solo, gdzie regularnie miałabyś możliwość sobie potańczyć. Ogolnie jak ktoś jest typem nietańczącymto może nie mieć ochoty.

O, to jest super pomysł

Napisane przez Higurashi

Zaproponowany kurs tańca mógłby być dobrym wyjściem. Sama lubiłam kiedyś potańczyć w domu czy na zajęciach, ale klubów nie cierpię, mój Tż też i nie wyobrażam sobie ciągnąć go w miejsca, w których tak źle by się czuł. Spróbuj zrozumieć również jego i wypracujcie jakiś kompromis

Właśnie tak

[Freezer]

Heh wiem jak się czuję twój tż, sam jestem typem nie tańczącym właśnie z powodu świadomości "bycia kłodą na parkiecie" Chodzi o to, że lubię się czasami wyszaleć, potańczyć itd ale fakt, że mam bardzo słabe poczucie rytmu trochę onieśmiela. Nie wiem czy w przypadku twojego tż by to pomogło, ale u mnie w takich momentach działa wypicie trochę alkoholu. Nie mówię tu o ilościach po których ktoś by musiał mnie do domu odprowadzać, ale po prostu napić się tyle co by odwagi dodało

[drirrpl]

Nie zmuszaj introwertyka do robienia takich rzeczy, a na pewno nie na trzeźwo XD jak się chcesz wyszaleć to na pewno masz niedaleko np pilates albo jakieś ćwiczenia taneczne, sporo się wypocisz i partner nie będzie się stresować, jeśli jednak bardzo chcesz to zacznij od czegoś lekkiego, np zatanczcie w domu żeby nabrał pewności.

[kahoko hino]

Napisane przez thirky

Mam 2 przyjaciółki, obie w innych miastach w drugiej części Polski. Zresztą już widzę minę mojego TŻ kiedy oznajmiam mu, że idę z koleżankami do klubu, sama też bym chyba zeszła na zawał gdyby on się wybrał z kumplami.
Eh obawiam się że masz rację... Myślałam że może jakiś kurs tańca by go ośmielił, ale z tym chyba też byłoby ciężko

eee... serio? jemu by mina zrzedła, jakbyś chciała do klubu pójść potańczyć bez niego? i vice versa? a zaufanie? słyszeliście o czymś takim?

Napisane przez Daisy8989

Może jak będziecie na mieście w weekend, idźcie gdzieś na drinka a później spontanicznie go zaciągnij?
Może da rade,a i spodoba mu sie?Kto wie.
Albo najzwyczajniej go poproś,na zasadzie:''Kochaanie chodźmy do klubu będzie fajnie,zobaczysz zrób to dla mnie''

co za durne pomysły

reakcją na 'spontan' będzie jego strach i opór, zrobi się z tego kłótnia i foch.

szantażowanie go 'zrób to dla mnie' jest naprawdę niskie. jeśli tak komunikujesz swoje potrzeby w związku, to szczerze współczuję partnerowi.

Napisane przez Wenress

Jak to wytłumaczył ludziom? Pytam z ciekawości bo sama nie tańczę a na każdej imprezie jestem zmuszana i tego nienawidzę tzn nie ma opcji żebym zatańczyła ale robi się bardzo nieprzyjemnie jak mnie namawiają i nie mogą dać spokoju nie dociera, że nie lubię, nie potrafię i NIE CHCĘ tańczyć, nie wiem co jest w tym trudnego do zrozumienia a jednak...

może kiepsko mówisz 'nie'? do niektórych nie dociera. bądź bardziej asertywna.

Napisane przez thirky

To masz fajnych ludzi wokół siebie że tak od razu akceptują. Mi samej ciężko pojąć np w tej sytuacji że tż aż tak BARDZO nie chce tańczyć bo jak pisałam wśród 4 ścian lubi pohasać więc u niego to raczej kwestia takiego głupiego "wstydzę się".

albo po prostu w domu lubi, w klubie nie (bo np. w obcym miejscu nie czuje się bezpiecznie, co nie ma nic wspólnego ze wstydem). skoro jesteś jego partnerką, to warto by było, żebyś to w nim zaakceptowała, a nie na siłę zmieniała.

Napisane przez thirky

Z drugiej strony zawsze na spotkaniach rodzinnych mam mega problem z wytłumaczeniem że nie piję, zawsze wychynie babcia albo jakiś wujek z półlitrówką w ręce i "no tylko troszkę no".

po prostu powiedz 'nie' ?

[201604181004]

ja tam bym się nie przełamywała

nigdy nie lubiłam chodzić do klubów, chyba że do muzycznych, luźnych na koncert.
np do sopotu NIENAWIDZĘ chodzić, czuję się jak uboga krewna spod Radomia która ubrała się jak szczur na otwarcie kanału... źle się czuję w takich miejscach po prostu i nie widzę w tym nic złego że nie lubię. nic nie tracę, podobają mi się inne formy spędzania wolnego czasu i zabawy

---------- Dopisano o 00:21 ---------- Poprzedni post napisano o 00:20 ----------

a, zostaw tżta w spokoju. po prostu. oszalałabym gdyby ktoś mi kazał wychodzić do klubów. i tańczyć.
wychodzę naprawdę jak muszę.
o tańczeniu nie ma mowy
gdyby mi partner o tym truł, to związek by długo nie ujechał. jak chce, niech chodzi i sobie tańczy, ja na własnym weselu przeżyłam atak paniki bo każdy się patrzał na pierwszy taniec.

tańczenie to tylko w dużym tlumie polegające na skakaniu machaniu pięścią i powtarzaniu teksu piosenki xd

---------- Dopisano o 00:22 ---------- Poprzedni post napisano o 00:21 ----------

Jak to wytłumaczył ludziom? Pytam z ciekawości bo sama nie tańczę a na każdej imprezie jestem zmuszana i tego nienawidzę tzn nie ma opcji żebym zatańczyła ale robi się bardzo nieprzyjemnie jak mnie namawiają i nie mogą dać spokoju nie dociera, że nie lubię, nie potrafię i NIE CHCĘ tańczyć, nie wiem co jest w tym trudnego do zrozumienia a jednak...

ja mówię że mam endoprotezę kolana lol

[Kredusia]

Napisane przez kahoko hino

eee... serio? jemu by mina zrzedła, jakbyś chciała do klubu pójść potańczyć bez niego? i vice versa? a zaufanie? słyszeliście o czymś takim?

Nie wiem co w tym dziwnego. Mój TŻ miałby opory przed puszczeniem mnie, i ja jego. Nie ma to nic wspólnego z zaufaniem czy ze strachem że kogoś tam poznamy. Ja już miałam niefajną przygodę gdy ktoś chciał mnie zgwałcić, bramy (gdzie są kluby) w centrum naszego miasta wręcz słyną z napadów więc martwiliśbyśmy się o siebie nawzajem. Dodatkowo obydwoje wiemy, że np. ja mogę nie chcieć tańczyć z jakimś facetem ale taki delikwent potrafi zajść od tyłu, klepnąć w tyłek, dwa razy obić się wzwodem o twoją pupę i uciec zanim zdąże sie wyrwać. Takich sytuacji miałam na pęczki. Mój TŻ też był w sytuacjach gdzie dziewczyna go perfidnie złapała za krocze jak przechodził przez tłum.
W takie miejsca chodzimy albo razem albo (zazwyczaj) w ogóle.

Autorko, ja na twoim miejscu może zaczęłabym od domówki. Wśród znajomych po alkoholu zawsze luźniej. A kurs tańca też jest jak najbardziej fajnym pomysłem.

[thirky]

Napisane przez kahoko hino

eee... serio? jemu by mina zrzedła, jakbyś chciała do klubu pójść potańczyć bez niego? i vice versa? a zaufanie? słyszeliście o czymś takim?

po prostu powiedz 'nie' ?

Tak, nie podobało by mi się gdyby poszedł sam do klubu, jemu również gdybym ja to zrobiła. Takie mamy zasady, obojgu nam pasują Od roku widzimy się praktycznie codziennie, mieszkamy ze sobą, w tym czasie ja wyszłam może ze 3 razy z koleżanką na spacer a on zaprosił kilka razy kolegów do nas, jesteśmy mało towarzyscy więc mega dziwne byłoby, gdyby nagle któraś strona chciała sama się włóczyć po klubach.
Co do alkoholu na rodzinnych spotkaniach to u mnie "nie" nie wystarcza, bo i tak mi nalewają i później męczą czemu nie piję. Bo jakże to tak, spotkanko, wódeczka jest, napić się trzeba. Później pójdę między ludzi (już kilka lat tak "idę") gdzie wypicie będzie KONIECZNE i co, padnę po jednym kieliszku? Ostatnio jednak jedną osobę z rodziny trzeba było odwieźć do szpitala bardzo wcześnie rano, wujek poszedł na policję i na szczęście wyszło że ma 0,0 promila, ale wtedy wszyscy nagle doszli do wniosku że jak to dobrze ze Thirky nie pije, bo jak coś to zawsze jest kierowca, więc może dadzą mi już spokój.

---------- Dopisano o 11:06 ---------- Poprzedni post napisano o 11:02 ----------

Napisane przez drabineczka

ja tam bym się nie przełamywała

nigdy nie lubiłam chodzić do klubów, chyba że do muzycznych, luźnych na koncert.
np do sopotu NIENAWIDZĘ chodzić, czuję się jak uboga krewna spod Radomia która ubrała się jak szczur na otwarcie kanału... źle się czuję w takich miejscach po prostu i nie widzę w tym nic złego że nie lubię. nic nie tracę, podobają mi się inne formy spędzania wolnego czasu i zabawy

---------- Dopisano o 00:21 ---------- Poprzedni post napisano o 00:20 ----------

a, zostaw tżta w spokoju. po prostu. oszalałabym gdyby ktoś mi kazał wychodzić do klubów. i tańczyć.
wychodzę naprawdę jak muszę.
o tańczeniu nie ma mowy
gdyby mi partner o tym truł, to związek by długo nie ujechał. jak chce, niech chodzi i sobie tańczy, ja na własnym weselu przeżyłam atak paniki bo każdy się patrzał na pierwszy taniec.

No właśnie chciałabym znaleźć jakiś miły klub z muzyką lat 60. na przykład albo jakimś reggae, gdzie nie będzie się dziwnie wyglądało bez szpilek i make-upu, tak na luzie. Też nie jestem fanką takich spędów, ba, nawet nigdy w życiu w klubie nie byłam, po prostu czasem mam ochotę potańczyć. Nie truję mu o tym 24/dobę, wspomnę może raz na 2 miesiące, ale ostatnio aż mnie nosi od tej chęci potańczenia Wczoraj gadaliśmy i TŻ orzekł że Noooo może spróbować, później nawet sam z siebie szukał na necie fajnych klubów w naszym mieście

[Laila_]

Jeśli nie lubi chodzić do klubów to go nie zmuszaj. Idź z koleżankami. Nie czułabym się komfortowo, gdyby druga połowa namawiała mnie na coś, czego nie znoszę