do hipermarketu na wycieczkę szkolną :-\\

[maja101]

Jestem w lekkim szoku po tym co dzisiaj zobaczyłam pod Auchan na Modlińskiej w Warszawie.
Nie wiedziałam że dzisiaj dzieci się wozi na wycieczki szkolne do hipermarketów
Wychodzącz zakupów zaobserwowałam taki obrazek: nauczycielka pracowicie ustawia w pary dzieci w pary, a każde ma reklamówkę Auchan z przeróżnymi zakupami. Później pracowicie upycha te dzieci do autokaru z napisem wycieczka szkolna (z Nowej Soli) i jadą w siną dla
W związku z tym mam do Was pytanie... Czy to jakaś nowa moda że dzieci jeżdżą na wyieczkę kilkaset kilometrów żeby zobaczyć hipermarket?? Bo za moich czasów to jeździliśmy do muzeum, teatru czy coś w tym rodzaju...
Czy naprawdę już tak zdzadzieliśmy, że jedyną rzeczą jaką przekazuje się dzieciom w szkołach jest konsumpcyjny styl życia przejawiający się szalonym pędem do napchania sobie brzucha?

[xanka]

maja101 napisał(a):

> W związku z tym mam do Was pytanie... Czy to jakaś nowa moda że dzieci jeżdżą na wyieczkę kilkaset kilometrów żeby zobaczyć hipermarket?? Bo za moich czasów to jeździliśmy do muzeum, teatru czy coś w tym rodzaju...

Heh.. każdy pretekst żeby wyjechać na wycieczke i nie iść do szkoły, jest dobry
Za "moich czasów" a przecież nie było to tak znowu dawno temu, też jeździliśmy się ukulturalniać a to jakieś muzem, a to wystawa, a to teatr, zwiedzanie zabytków itd.

A dzisiaj właśnie rozmawiałam z moja Mamą, która opowiadała mi, jak to dzieci z jej klasy wymyśliły, że chcą jechać na wycieczkę 2-dniową do Krakowa. I nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie to, że główną atrakcją miał byc park wodny i multikino
Nie wiem, może to kwestia wychowania, przecież te dzieciaki muszą skądś brać takie wzorce...

pozostaje tylko wierzyć, że ten Auchan to był tylko tak przy okazji, w drodze powrotnej

[WioletaM]

Ja myślę, że te dzieci były gdzieś na wycieczce i po drodze wstąpiły o sklepu. A może tam gdzie mieszkają to nie ma takich hipermarketów.

[margolci@]

Kakusia napisał(a):
> Ja myślę, że te dzieci były gdzieś na wycieczce i po drodze wstąpiły o sklepu. A może tam gdzie mieszkają to nie ma takich hipermarketów.

Właśnie. Pamiętam, że dawno temu byłam na wycieczce we Francji. I wstąpiliśmy do jakiegoś hipermarketu pod Paryżem. Ale wtedy u nas wchodził dopiero kapitalizm, w sklepach coś już było, ale o takich hipermarketach nikt tu nie słyszał. I strasznie się dziwiliśmy, że ludzie mają kopiasto do wózków naładowane

[maja101]

Moim zdaniem wizyty hiperze nie da się określić mianem "wstąpiły do sklepu". Przy dzisiejszym zatłoczeniu trzeba było być naprawdę zdetreminowanym żeby zrobić zakupy (stałam 25 min w kolejce )
Wstępuje się do przydrożnego sklepiku żeby kupić batonika. Do hipera idzie się na zakupy. Mnie szokuje to, że jest to sposób spędzania wolnego czasu na wycieczkach. Czego uczy pójście do takiego sklepu?
Może tego że w pogoni za promocją warto spędzić pół godziny w kolejce, zamiast przeznaczyć go np. na podziwiane zachodu słońca nad Wisłą?

[DominikaS]

Nie sądzę żeby dziciaki pojechały na wycieczkę do hipermarketu Myslę że raczej nauczycielka chciała cos sobie kupić i zaciągnęła tam dzieci. A dla dzieci z małej miejscowości hipermarket to atrakcja. Podobnie jak mulitikino czy park wodny. W końcu takie teraz mamy życie i trudno byłoby izolować dzieci od rzeczywistości... Dla dzieci z duzych miast multipleks i hipermarket to codzienność, nie dobrze byłoby dzielić społeczeństwo na "obyte" dzieciaki wielkomiejskie i małomasteczkową młodzież co to ogląda filmy tylko w remizie i umie zrobić zakupy tylko w kiosku sołtysowej...
Myslę że kultury trzeba uczyć się nie tylko w muzeum. Dzieciaki powinny poznać cały świat, nie tylko jego część. Powinny mieć wybór - nie da się nikogo zmusić do chodzenia tylko do teatru - Owszem, każdy choć raz w zyciu powinien być w teatrze, ale kino to też sztuka (w bardzo nowoczesmym mcdonaldowym wydaniu jakim są multipleksy też
). I tak później sami wybieramy czy bardziej lubimy teatr czy kino. Nie sprawdzi się na pewno ustalenie reguły szkolnej "do teatru trzeba chodzic bo teratr wielką sztuką jest". Nie wszystko jest dla wszystkich i najważniejsza jest możliwość wyboru, a co za tym idzie szczęście że robi sie to co lubi.
Ja też będąc nastolatką bylam w Paryżu i też zaprowadzili nas do kilkunastu muzeów, ale w hipermarkecie tez byłam. I była to dla mnie niewątpliwa atrakcja, za to jak pojawiły się u nas to nie było to dla mnie już wielkie dziwo i bez stresu moglam iść do pierwszego polskiego hipermarketu, jak do zwyklego sklepu, na zakupy (ominęła mnie wizyta poznawcza) )

[kasiulekk]

A ja myślę,że mogła to być zaplanowana normalna szkolna wycieczka. Mieszkam w Warszawie, mój syn chodzi do warszawskiej szkoły, a w pierwszej klasie też jeździł na takie wycieczki. W jednym z hipermarketów,nie pamiętam w którym jest piekarnia ( może w każdym? ) i dzieciaki pojechały tam zobaczyć pracę piekarzy i ciastkarzy. Sami piekli ciasteczka i bawili się świetnie. Innym razem pojechali na pocztę, kiedy indziej jeszcze do pizzerni itp. Miało to chyba służyc edukacji na temat różnych zawodów... Ja tam wołałabym, żeby moje dziecko edukowało sie medycznie, prawniczo, albo ekonomicznie np. hi hi hi. Ale cóz, tak było.

[DominikaS]

kasia napisał(a):
> Miało to chyba służyc edukacji na temat różnych zawodów... Ja tam wołałabym, żeby moje dziecko edukowało sie medycznie, prawniczo, albo ekonomicznie np. hi hi hi. Ale cóz, tak było.

Hehe, to znaczy lepiej byloby zamiast do piekarni zaprowadzić je na operację przeszczepu serca, do więzienia (swoja drogą to akurat nie takie złe ) i do domu maklerskiego?))

[sarenka]

może to źle zabrzmi, ale uważam, że zwiedzanie takiego obiektu też ma sens edukacyjny. po pierwsze - możliwe jest, że dzieci przyjechały do muzeum a następnie zabrano je do hipermarketu, po drugie być może zwiedzały "zaplecze" sklepu [piekarnię, magazyn, ...]. sama bym chciała zobaczyć coś takiego . w końcu życie to nie tylko sztuka. dzieci chca poznać CAŁY świat. ja też gdy jadę w nowe miejsce chce zobaczyć regionalny sklepik - nie tylko muzea. może w mieście tych dzieci nie ma aż tak dużego sklepu - pokazano im jak zakupy robią ludzie w dużych miastach.

[kasiulekk]

Hi hi, nieźle brzmi ta operacja przeszczepu... Oczywiście żartowałam. Tak jak Sarenka uważam, że dzieciaki powinny poznawać cały świat, nie tylko wybrane jego fragmenty. Pamiętam, że mój syn po tej wizycie w piekarni był zachwycony, z przejęciem opowiadał co widział i jak smakowało ciastko, które sam zrobił. I niekoniecznie musi zostać np. kucharzem, ale już mniej więcej wie jak taka praca wygląda. I chciałabym pokazać mu jak najwięcej, żeby wyranie przez niego zawodu w przyszłości, podyktowane było autentyczną wiedzą na dany temat, a nie modą. Z tego co widzę, to dzikie mnóstwo młodzieży ( wszyskie koleżanki bratanicy mojego męża - tegoroczne maturzystki ) lecą na psychologię. No cóż, zawód piękny, ale nie koniecznie dla każdego. ale podobno taka moda.
A swoją drogą takie wizyty " od zaplecza" pomagają dużo zrozumieć takim maluchom .

[xanka]

Inna sprawa, poznawanie danego obiektu (niech to będzie nawet jakis kurnik, tfu, znaczy sie hipermarket) od zaplecza, od strony technicznej (sama na studiach miałam takie "wycieczki" ). A inna, przyjechanie kilkaset kilometrow, zeby przyjść do sklepu... Albo do kina czy aquaparku (tak jak w przypadku, który przytoczyłam) kiedy ma się to wszystko pod nosem, we własnym rodzinnym mieście.
Zgadzam się, że nie wszystkich musi interesować sztuka, muzeum i że oprócz sztywnego programu zwiedzania, chce się zobaczyć coś innego.
I ja też przy okazji wszelkich wyjazdów, odwiedzałam lokalne sklepy, ale w ramach tzw "wolnego czasu", a nie z zorganizowaną grupą.

Podejrzewam, że większość tych dzieci najbardziej z całej wycieczki zapamięta wizytę w Auchan, niż całą resztę (zakładam, że zakupy nie były głównym celem )

[sarenka]

xanka napisał(a):
>
> Inna sprawa, poznawanie danego obiektu (niech to będzie nawet jakis kurnik, tfu, znaczy sie hipermarket) od zaplecza, od strony technicznej (sama na studiach miałam takie "wycieczki" ). A inna, przyjechanie kilkaset kilometrow, zeby przyjść do sklepu...

nie sądzę, aby ktoś zorganizował tego typu wycieczkę -> '200km na zakupy w Auchan' . Autokar był z Nowej Soli [czyli przewoźnik - a dzieci? niewiadomo :0]

> I ja też przy okazji wszelkich wyjazdów, odwiedzałam lokalne sklepy, ale w ramach tzw "wolnego czasu", a nie z zorganizowaną grupą.

Szkolna wycieczka musi iść grupą - dzieciaki by się pogubiły

> Podejrzewam, że większość tych dzieci najbardziej z całej wycieczki zapamięta wizytę w Auchan, niż całą resztę (zakładam, że zakupy nie były głównym celem )

..ale pozna życie w 'wielkim mieście' / sposób nabywania dóbr materialnych / pracę piekarza / pracę w firmie globalnej -> cokolwiek co było celem wizyty

Ja bym tak do końca nie przekreślała tej wycieczki. Nie wiemy skąd były dzieci, po co tak naprawdę przyjechały etc

[balkanost@o2.pl]

OO tak u mnie na Sadybie to już jest norma .
Oczywiście mówię o Sadyba Mall

[Andżelika]

hej! mieszkam w rzeszowie i to w poblizu dwoch hipermarketow- leclerca i tesco. ostatnio tez widzialam piekny obrazek- autokar napchany dziecmi stojacy pod jednym z nich. hmmm no coz- moze to byl tylko postoj. a co do wizyt w kinach czy aquaparkach to mam mieszane uczucia- bylam na jednodniowej wycieczce w krakowie i zwiedzilismy i rynek, i aquapark, i muzeum. bylam zadowolona- fajnie sie bawilam- u mnie nie ma takich basenow :P poza tym podwazam to, ze do hipermarketu nie da sie wstapic :P- u mnie sie da, ale to pewnie dlatego, ze sa male i malozaludnione w godzinach pozniejszych :P

[Komanka]

We Wrocławiu pod Barem (tym Barem ) stał ostatnio autokar, a wokół pełno młodych chłopaków. Też chcieli zobaczyć wielki świat i pseudogwiazdki, więc sobie zorganizowali wycieczkę, bo to była emisja "na żywo" Jest to jakis sposób na obycie, aczkolwiek dyskusyjny, tak jak i wycieczka dzieci do hipermarketu.
Jak to mówi moja Mama - jeden lubi synową, a drugi teściową