Jak ludzie są w stanie żyć za minimalną krajową?

[LazyDancer]

Na wstępie chciałabym zaznaczyć, że mój post nie ma na celu uwłaczania osobom, które zarabiają minimalną krajową. Wiem, że sytuacje w życiu są inne, żadna praca nie hańbi, a wręcz dobrze, że ktoś tę pracę podejmuje zamiast np. żyć na zasiłku. Z sytuacji mojej znajomej znam też przykład tego, że w niektórych miejscach po prostu trudno o dobrą pracę, jeśli ktoś dodatkowo prywatnie boryka się z innymi problemami w życiu.

Ostatnio zastanawiałam się jednak, jak ludzie dają radę przeżyć na pensji minimalnej. Wiem, że niektórzy po prostu zostają w domu rodzinnym, bardziej ciekawią mnie osoby, które żyją wynajmując.

Może to przeświadczenie jest krzywdzące jednak w moim otoczeniu ludzie często też łączą się w pary, będąc na podobnym poziomie finansowym (jasne, że zdarzają się inne sytuacje gdzie jedna osoba zarabia duzo, a druga dorzuca ze swojej wypłaty na przysłowiowe waciki, jednak z moich obserwacji wynika, że częściej są to związki osób o niskim statusie ekonomicznym, średnim bądź związki średni + wysoki niż np. Jedna osoba z wysokimi zarobkami a druga z niskimi).

Zastanawiam się jak tacy ludzie radzą sobie z obecną sytuacją, inflacją, niemożnością wzięcia kredytu/spłacenia go.

Mi się trochę poszczęściło w życiu i wybrałam karierę, która akurat jest dobrze płatna, mój partner zarabia jeszcze więcej niż ja, razem jesteśmy w stanie mimo rosnących cen wynajmować duże mieszkanie i pozwalać sobie okazjonalnie na jakieś wieksze fanaberie, wyjazdy zagraniczne i na różne regularne aktywności. Ostatnio zaczęliśmy bardziej planować budżet i zauważyliśmy, że na samo jedzenie dla naszej dwójki wraz z rzeczami pokroju wino, wyjście do restauracji wydajemy miesięcznie więcej niż wynosi minimalna. Do tego wynajem, inne wydatki, a i tak udaje nam sie sporo zaoszczędzić.
Czy ludzie zarabiający minimalną lub około minimalnej po prostu nie korzystają z życia w ten sam sposób, wybierają tańsze/darmowe sposoby na spędzanie czasu, lepiej planują budżet czy też jest to po prostu życie od pierwszego do pierwszego w stresie, że zawsze może zabraknąć?
Co jeśli nagle pojawi się nieoczekiwany ale konieczny wydatek w postaci np. leczenia kanałowego za ponad tysiąc, zepsuje się samochód i naprawa też wyniesie np. 300-600 zl, zepsuje się kuchenka i konieczny będzie zakup nowej? To takie przykłady pierwsze z brzegu.

Bardzo cenię sobie w życiu poczucie bezpieczeństwa i wolności finansowej, nie wyobrażam sobie musieć stresować się na codzień pieniędzmi. Łatwo mi jednak wyobrazić sobie, że istnieją osoby, które tak właśnie żyją.

Obecnie uważam, że chciałabym móc zarabiać jeszcze trochę więcej zanim zdecydujemy się na dziecko, żeby mieć poczucie, że na pewno zapewnimy mu dobrą przyszłość, co z ludźmi zarabiających minimalną? Wiadomo, że jeśli ktoś pragnie założyć rodzinę, a perspektywy zarobkowe są niewielkie też zwykle po prostu tę rodzinę zakłada. Jak są w stanie sobie na to pozwolić finansowo, by wciąż móc godnie żyć?

Co o tym myślicie? Czy Wy, ktoś z Waszego otoczenia żyje z pensji około-minimalnej krajowej? Jak sobie z tym radzi? Czym przede wszystkim różni się takie życie z Waszych obserwacji od osób zarabiających np. tyle ile wynosi mediana zarobków w Polsce (powiedzmy około 6000 brutto)?

[kocia_lapka]

Jeszcze kilka lat temu żyłam za minimalną. Wynajmowałam pokój zamiast mieszkania, nie jeździłam autem, a komunikacją miejską lub chodziłam jeśli miałam na to czas. Wspominasz o restauracjach, nagłych zakupach czy leczeniu kanałowym- zdarzyło mi się 2-3 razy w miesiącu coś zamówić, ale nie z restauracji, a z kebabowni, jak zepsuł mi się laptop to wzięłam go na raty 0%, a do leczenia kanałowego nie dopuszczałam chodząc regularnie na kontrole z NFZ.

Wbrew pozorom nie uważam tego okresu życia za bardzo ciężkiego, miałam mniej, ale cieszyłam się z tego co mam. Jadłam tańsze rzeczy, posiłki gotowałam od podstaw, polowałam na promocje, nie było tragedii

[Krystal_26]

Na pewno tacy ludzie nie chodzą do restauracji i zapewne samochód im się nie psuje, bo go nie mają chyba jesteś trochę oderwana od rzeczywistości, za co ktoś zarabiający minimalną krajową miałby kupić samochód ? Podejrzewam, że ktoś albo musi mieszkać u rodziców, albo mieć dobrze zarabiającego partnera, albo po prostu na wszystkim oszczędzac - nie ma innego wyjścia, nie chodzi wtedy po restauracjach i nie jeździ własnym autem.

[Hermiona83]

A mediana zarobków w Polsce to niecałe 5000 brutto. Tak, połowa ludzi w naszym pięknym kraju żyje za 3500 zł na rękę.

[a5b2f04c728b42871bc12f2c24211f88ae37ff8d_643f21343ae75]

Napisane przez Hermiona83

A mediana zarobków w Polsce to niecałe 5000 brutto. Tak, połowa ludzi w naszym pięknym kraju żyje za 3500 zł na rękę.

Przecież to nie jest minimalna???

Wysłane z mojego SM-G780G przy użyciu Tapatalka

[kasiunia788742]

Napisane przez Hermiona83

A mediana zarobków w Polsce to niecałe 5000 brutto. Tak, połowa ludzi w naszym pięknym kraju żyje za 3500 zł na rękę.

Przecież to nie jest minimalna krajowa nawet brutto

Wysłane z mojego SM-G990B przy użyciu Tapatalka

[Natalie_Alex]

Napisane przez LazyDancer

Na wstępie chciałabym zaznaczyć, że mój post nie ma na celu uwłaczania osobom, które zarabiają minimalną krajową. Wiem, że sytuacje w życiu są inne, żadna praca nie hańbi, a wręcz dobrze, że ktoś tę pracę podejmuje zamiast np. żyć na zasiłku. Z sytuacji mojej znajomej znam też przykład tego, że w niektórych miejscach po prostu trudno o dobrą pracę, jeśli ktoś dodatkowo prywatnie boryka się z innymi problemami w życiu.

Ostatnio zastanawiałam się jednak, jak ludzie dają radę przeżyć na pensji minimalnej. Wiem, że niektórzy po prostu zostają w domu rodzinnym, bardziej ciekawią mnie osoby, które żyją wynajmując.

Może to przeświadczenie jest krzywdzące jednak w moim otoczeniu ludzie często też łączą się w pary, będąc na podobnym poziomie finansowym (jasne, że zdarzają się inne sytuacje gdzie jedna osoba zarabia duzo, a druga dorzuca ze swojej wypłaty na przysłowiowe waciki, jednak z moich obserwacji wynika, że częściej są to związki osób o niskim statusie ekonomicznym, średnim bądź związki średni + wysoki niż np. Jedna osoba z wysokimi zarobkami a druga z niskimi).

Zastanawiam się jak tacy ludzie radzą sobie z obecną sytuacją, inflacją, niemożnością wzięcia kredytu/spłacenia go.

Mi się trochę poszczęściło w życiu i wybrałam karierę, która akurat jest dobrze płatna, mój partner zarabia jeszcze więcej niż ja, razem jesteśmy w stanie mimo rosnących cen wynajmować duże mieszkanie i pozwalać sobie okazjonalnie na jakieś wieksze fanaberie, wyjazdy zagraniczne i na różne regularne aktywności. Ostatnio zaczęliśmy bardziej planować budżet i zauważyliśmy, że na samo jedzenie dla naszej dwójki wraz z rzeczami pokroju wino, wyjście do restauracji wydajemy miesięcznie więcej niż wynosi minimalna. Do tego wynajem, inne wydatki, a i tak udaje nam sie sporo zaoszczędzić.
Czy ludzie zarabiający minimalną lub około minimalnej po prostu nie korzystają z życia w ten sam sposób, wybierają tańsze/darmowe sposoby na spędzanie czasu, lepiej planują budżet czy też jest to po prostu życie od pierwszego do pierwszego w stresie, że zawsze może zabraknąć?
Co jeśli nagle pojawi się nieoczekiwany ale konieczny wydatek w postaci np. leczenia kanałowego za ponad tysiąc, zepsuje się samochód i naprawa też wyniesie np. 300-600 zl, zepsuje się kuchenka i konieczny będzie zakup nowej? To takie przykłady pierwsze z brzegu.

Bardzo cenię sobie w życiu poczucie bezpieczeństwa i wolności finansowej, nie wyobrażam sobie musieć stresować się na codzień pieniędzmi. Łatwo mi jednak wyobrazić sobie, że istnieją osoby, które tak właśnie żyją.

Obecnie uważam, że chciałabym móc zarabiać jeszcze trochę więcej zanim zdecydujemy się na dziecko, żeby mieć poczucie, że na pewno zapewnimy mu dobrą przyszłość, co z ludźmi zarabiających minimalną? Wiadomo, że jeśli ktoś pragnie założyć rodzinę, a perspektywy zarobkowe są niewielkie też zwykle po prostu tę rodzinę zakłada. Jak są w stanie sobie na to pozwolić finansowo, by wciąż móc godnie żyć?

Co o tym myślicie? Czy Wy, ktoś z Waszego otoczenia żyje z pensji około-minimalnej krajowej? Jak sobie z tym radzi? Czym przede wszystkim różni się takie życie z Waszych obserwacji od osób zarabiających np. tyle ile wynosi mediana zarobków w Polsce (powiedzmy około 6000 brutto)?

Niektórzy ludzie na tej planecie żyją za mniej niż dolar dziennie i też w pewien sposób starają się żyć godnie. Pracują, przyrządzają posiłki, piorą swoje ubrania. Nie wszyscy ludzie mają piękne zęby, samochody, a kuchenkę czy meble mają te same od 40 lat. Jest takie stare powiedzenie "jak się nie ma co się lubi, to się lubi co się ma". Dziwne, że żyjesz na tym świecie już kilkadziesiąt lat i jeszcze tego nie zauważyłaś.

[skara]

Przy minimalnej po prostu nie ma budżetu na rozrywki, urlopy, hobby i zbytki. Jedzenie w promocjach i kontrola nad budżetem, ciuchy z second handu, bilet miesięczny, darmowe eventy. Całe życie sobie nie wyobrażam tak wegetować, ale na studiach czy zaraz po sporo ludzi tak zaczyna.

Wysłane z aplikacji Forum Wizaz

[Ellen_Ripley]

Napisane przez skara

Przy minimalnej po prostu nie ma budżetu na rozrywki, urlopy, hobby i zbytki. Jedzenie w promocjach i kontrola nad budżetem, ciuchy z second handu, bilet miesięczny, darmowe eventy. Całe życie sobie nie wyobrażam tak wegetować, ale na studiach czy zaraz po sporo ludzi tak zaczyna.

Nie chce się czepiać "forumowym zwyczajem", bo rozumiem że piszesz ze swojej perspektywy, ale nie każdego, kto ma nawet nieco kasy kręci jeżdżenie na urlopy. Hobby można mieć nie generujące żadnej kasy. A second handy lubić nawet, jeżeli nas stać na nowe - chociażby dlatego, że to bardziej eko.

Powiem tak: za około minimalną da się (znam takich ludzi), ale bardziej jeżeli jest para i jednak od czasu do czasu mogą liczyć na rodziców - nawet tych kilka obiadów miesięcznie u rodziców robi jednak różnicę. Plus warto być wtedy zaradnym, umieć rzeczy naprawiać samemu itd.

[kasiunia788742]

Napisane przez skara

Przy minimalnej po prostu nie ma budżetu na rozrywki, urlopy, hobby i zbytki. Jedzenie w promocjach i kontrola nad budżetem, ciuchy z second handu, bilet miesięczny, darmowe eventy. Całe życie sobie nie wyobrażam tak wegetować, ale na studiach czy zaraz po sporo ludzi tak zaczyna.

Wysłane z aplikacji Forum Wizaz

Hmm wszystko zależy czy jest kredyt/wynajem czy własne mieszkanie. Przy własnym mieszkaniu da się kupić też inne ciuchy niż z sh, kupić nie tylko na promocji a nawet coś skromnego na czarna godzinę odłożyć.

Wysłane z mojego SM-G990B przy użyciu Tapatalka

[6610e975c85461a73511d7b83bf3e01cd5d91d24_6487a38504e0b]

Ja zauważyłam, że ludzie którym udaje się dłuższy czas balansować w tej sytuacji, ale nie dążą do jej poprawy (czyli to nie jest tymczasowe rozwiązania np. na czas studiów), są o wiele bardziej osadzeni w społeczności wzajemnego wsparcia (rodzinnej, sąsiedzkiej). Więc w niespodziewanej sytuacji pożyczają kasę od pracującego dziecka, starszy brat kupi spodnie siostrze, sąsiadka podzieli się tanio kupionymi ziemniakami ze wsi, a kolega z dostawczakiem podwiezie nową pralkę za piwko. Co do sytuacji mieszkaniowej, to akurat rodziny, które poznałam, bardziej siedzą na kupie w mieszkaniu po babce/ciotce, jak wynajem to gdzieś po znajomości. Ogólnie mnóstwo rzeczy ogarniają po znajomości w ramach wzajemnych przysług.

A ogólnie - mam wrażenie troszkę hmm odklejenia? Każdy sobie radzi w ramach budżetu, np. znajdzie tańszego stomatologa, a na urlop pojedzie na tydzień pksem. Ciekawe czy ekstremalnie bogaci ludzie zastanawiają się, jak ludzie są w stanie żyć bez prywatnego doradcy podatkowego, kucharza i zabezpieczenia finansowego na 400 lat życia Myślę, że nawet kylie jenner nauczyłaby się robić pranie, jeżeli nie miałaby wyboru

[Ellen_Ripley]

[1=6610e975c85461a73511d7b 83bf3e01cd5d91d24_6487a38 504e0b;89452305]Ja zauważyłam, że ludzie którym udaje się dłuższy czas balansować w tej sytuacji, ale nie dążą do jej poprawy (czyli to nie jest tymczasowe rozwiązania np. na czas studiów), są o wiele bardziej osadzeni w społeczności wzajemnego wsparcia (rodzinnej, sąsiedzkiej). Więc w niespodziewanej sytuacji pożyczają kasę od pracującego dziecka, starszy brat kupi spodnie siostrze, sąsiadka podzieli się tanio kupionymi ziemniakami ze wsi, a kolega z dostawczakiem podwiezie nową pralkę za piwko. Co do sytuacji mieszkaniowej, to akurat rodziny, które poznałam, bardziej siedzą na kupie w mieszkaniu po babce/ciotce, jak wynajem to gdzieś po znajomości. Ogólnie mnóstwo rzeczy ogarniają po znajomości w ramach wzajemnych przysług.

A ogólnie - mam wrażenie troszkę hmm odklejenia? Każdy sobie radzi w ramach budżetu, np. znajdzie tańszego stomatologa, a na urlop pojedzie na tydzień pksem. Ciekawe czy ekstremalnie bogaci ludzie zastanawiają się, jak ludzie są w stanie żyć bez prywatnego doradcy podatkowego, kucharza i zabezpieczenia finansowego na 400 lat życia Myślę, że nawet kylie jenner nauczyłaby się robić pranie, jeżeli nie miałaby wyboru [/QUOTE]

Mądrze napisane.

[26cabbdd88f595c38f9b7f8139ef1472f28f75bc_65628a8226dae]

Mega dziwny wątek. Zarabiając najniższą wynajmowałam, płaciłam sobie za jedzenie, ubrania i kosmetyki. Niczego mi nie brakowało do zwykłego życia. Nie musiałam myśleć nad każdą złotówką. Jeść szczególnie w restauracjach nie lubię więc tu się nie wypowiem. Mogłam spokojnie kupić nowe ubrania. Tankowałam samochód.

No może nie było mnie stać na zagraniczne wakacje. Hobby miałam. Nie każde hobby generuje mnóstwo wydatków.

Jakieś totalne odrealnienie.

[747bf32364fc13da37122d49c7e01f75501e8a1a_65540b783ff7c]

Wiekszosc ludzi dostosowuje swoje potrzeby i zachcianki do zarobkow. Jesli mam byc szczera, to nie wyobrazam sobie zycia za minimalna w najwiekszych miastach, o ile nie masz mieszkania po kims czy lepiej zarabiajacego partnera, ale w mniejszych miejscowosciach taka pensja to niestety czesto standard i ludzie sobie radza.

Wysłane z aplikacji Forum Wizaz

[Lasagna_ze_szpinakiem]

Minimalna od nowego roku to 2800 netto. Przy dwóch osobach mamy zatem 5600. Często jest jakieś dziecko i już się robi 6100. Mieszkanie z rodzicami ( wielopokoleniowe domy) i myślę, że tacy ludzie nie głodują. Zarabiają tyle ile w danym miejscu jest możliwe/ na ile pozwala im wykształcenie/ umiejętności itp. Na wakacje pojadą w Polskę, nad morze, często z opcja samodzielnego gotowania (tak jak robiło się to kiedyś). Podejrzewam, że przy dobrej organizacji są w stanie nawet odłożyć i powiedzmy co parę lat polecieć na wakacje last minute, chociażby do Bułgarii. Wszystko jest drogie, to fakt, ale myślę, że dwoje ludzi zarabiający uczciwie nie muszą przecież żebrać.
Myślę, że sporo ludzi z dzieciństwa pamięta taki biedny czas i raczej wszyscy to przeżyli.

Wysłane z mojego Redmi Note 8 Pro przy użyciu Tapatalka

[skara]

Napisane przez Ellen_Ripley

Nie chce się czepiać "forumowym zwyczajem", bo rozumiem że piszesz ze swojej perspektywy, ale nie każdego, kto ma nawet nieco kasy kręci jeżdżenie na urlopy. Hobby można mieć nie generujące żadnej kasy. A second handy lubić nawet, jeżeli nas stać na nowe - chociażby dlatego, że to bardziej eko.

Powiem tak: za około minimalną da się (znam takich ludzi), ale bardziej jeżeli jest para i jednak od czasu do czasu mogą liczyć na rodziców - nawet tych kilka obiadów miesięcznie u rodziców robi jednak różnicę. Plus warto być wtedy zaradnym, umieć rzeczy naprawiać samemu itd.

Ja piszę mając przed oczyma singla, który musi sam opłacić mieszkanie lub kredyt (o ile go dostał) w dużym mieście. Wiadomo, że parze jest łatwiej i tu jest inna rozmowa, wiadomo, że w małych miastach są inne ceny i wiadomo, że mając własne mieszkanie to w ogóle jest niemalże luksus.
Sama kupuję w second handach i mam niedrogie hobby - czytanie, szycie i malowanie. Ale o ile czytać można za darmo, to farby i materiały jednak coś tam kosztują. Jazda pociągami czy autobusami mi zupełnie nie przeszkadza, nie każdy potrzebuje samochodu, ale o nocowaniu poza domem raczej nie ma mowy, przy tak napiętym budżecie. No może da się, ale to po zdjęciu opłat za mieszkanie zostaje kwota poniżej granicy niedostatku, a momentami wręcz ubóstwa.

Wysłane z aplikacji Forum Wizaz

[olabambola]

[1=6610e975c85461a73511d7b 83bf3e01cd5d91d24_6487a38 504e0b;89452305]Ja zauważyłam, że ludzie którym udaje się dłuższy czas balansować w tej sytuacji, ale nie dążą do jej poprawy (czyli to nie jest tymczasowe rozwiązania np. na czas studiów), są o wiele bardziej osadzeni w społeczności wzajemnego wsparcia (rodzinnej, sąsiedzkiej). Więc w niespodziewanej sytuacji pożyczają kasę od pracującego dziecka, starszy brat kupi spodnie siostrze, sąsiadka podzieli się tanio kupionymi ziemniakami ze wsi, a kolega z dostawczakiem podwiezie nową pralkę za piwko. Co do sytuacji mieszkaniowej, to akurat rodziny, które poznałam, bardziej siedzą na kupie w mieszkaniu po babce/ciotce, jak wynajem to gdzieś po znajomości. Ogólnie mnóstwo rzeczy ogarniają po znajomości w ramach wzajemnych przysług.

A ogólnie - mam wrażenie troszkę hmm odklejenia? Każdy sobie radzi w ramach budżetu, np. znajdzie tańszego stomatologa, a na urlop pojedzie na tydzień pksem. Ciekawe czy ekstremalnie bogaci ludzie zastanawiają się, jak ludzie są w stanie żyć bez prywatnego doradcy podatkowego, kucharza i zabezpieczenia finansowego na 400 lat życia Myślę, że nawet kylie jenner nauczyłaby się robić pranie, jeżeli nie miałaby wyboru [/QUOTE]
a bogaci lub zarabiający powyżej minimalnej nie załatwiają po znajomości?

[Hermiona83]

[1=a5b2f04c728b42871bc12f2 c24211f88ae37ff8d_643f213 43ae75;89452264]Przecież to nie jest minimalna???

Wysłane z mojego SM-G780G przy użyciu Tapatalka[/QUOTE]
Nie, to sporo ponad minimalną.

[kici88]

[1=6610e975c85461a73511d7b 83bf3e01cd5d91d24_6487a38 504e0b;89452305]
A ogólnie - mam wrażenie troszkę hmm odklejenia? Każdy sobie radzi w ramach budżetu, np. znajdzie tańszego stomatologa, a na urlop pojedzie na tydzień pksem. Ciekawe czy ekstremalnie bogaci ludzie zastanawiają się, jak ludzie są w stanie żyć bez prywatnego doradcy podatkowego, kucharza i zabezpieczenia finansowego na 400 lat życia Myślę, że nawet kylie jenner nauczyłaby się robić pranie, jeżeli nie miałaby wyboru [/QUOTE]
Tylko widzisz, jest zasadnicza różnica pomiędzy koniecznością rezygnacji z kucharza i braku zabezpieczenia finansowego na kilkaset lat do przodu, a brakiem pieniędzy na podstawowe potrzeby (np. przyzwoite jakościowo, świeże jedzenie, ogrzewanie) i choćby minimalnych oszczędności na rzeczy absolutnie konieczne, takie jak np. naprawa popsutej w środku lata lodówki... IMO za najniższą krajową nie da się normalnie żyć, już szczególnie nie posiadając własnego domu czy mieszkania - to jest co najwyżej wegetacja na takim minimum niezbędnym do przeżywalności

[Basia303030]

Ja bym inaczej postawiła pytanie . Jak to możliwe że ktoś w ogóle zarabia minimalną krajową? Przecież zwykli pracownicy marketów typu Lidl ,Biedronka mają wyższą stawkę. Pomijając wszelkie przedsiębiorstwa czy zawody typu elektryk ,mechanik ,stolarz? Takie osoby z kilkuletnim doświadczeniem w moim mieście (niewielkim) mogą wyciągnąć nawet 5 k. Więc?

[vilka1]

Szczerze to trudno jest mi się odnieść do tego jak mogą żyć ludzie zarabiający minimalną krajową, bo nigdy w takiej sytuacji nie byłam. Wiem mniej więcej kto może tyle zarabiać np. sąsiedzi rodziców - pracownicy magazynowi. Małżeństwo w podobnym wieku co ja i mąż (ok. 30 lat), również z jednym dzieckiem. Mam tylko taką perspektywę, więc mogę powiedzieć jakie widzę między nami różnice.

Sąsiad bez wykształcenia (społecznie przygotowywałam chłopaka do matury z matmy, bo mi było go po prostu szkoda, zdał. Ale ma tylko maturę.) Jego żona skończyła jakieś studia humanistyczne, ja jestem mgr kierunku ekonomicznego, mąż mgr inż. Oboje z mężem pracowaliśmy już na studiach, mieliśmy stypendia naukowe i socjalne. I my i sąsiedzi mamy jedno dziecko w podobnym wieku. Zarówno nasi rodzice jak i rodzice sąsiadów nie mają wykształcenia, utrzymywali się z rolnictwa. Wszyscy pochodzimy z dość biednych domów. Można powiedzieć, ze wszyscy start mieliśmy taki sam: rodzice bez wykształcenia, uprawiający ziemię na wsi.
Sąsiedzi mieszkają z rodzicami, nie płacą za wynajem, jeżdżą starym autem (20lat plus), raczej nie jeżdżą na wakacje, jakieś jednodniowe wycieczki po Polsce, dziecko mają zadbane, wiem, że wyprawkę kompletowali raczej używaną, ale nie widać, żeby dziecku czegokolwiek brakowało. Kredytów raczej też nie mają, bo nie mają w sumie na co brać. Myślę, że podstawowe potrzeby mają zapewnione. Nie chodzą w markowych ciuchach, nie wyjeżdżają nigdzie, ale czy to przymus? Żyją skromnie, ale spokojnie.

My- mieszkamy w nowym mieszkaniu, na które mamy niewielki już kredyt. Zaczęliśmy budowę domu. Kupiliśmy auto z salonu. Wszystko robimy za kasę, którą zarobiliśmy sami. Od rodziców nie dostaliśmy żadnej kasy, działki itp.Wszystko kupujemy za swoje. Jeździmy na wakacje zagranicę raz w roku i kilka razy w roku na kilka dni nad morze i w góry. Zawsze wybieramy hotele min 4*. Nie oszczędzamy na tych wyjazdach. Często wychodzimy do kina, teatru czy na kolacje. Kupujemy niedużo ciuchów, ale jak coś kupujemy to raczej dobrej jakość i dość drogie (ale też bez przesady- nie chodzimy w Gucci czy LV). Nasze dziecko miało nową wyprawkę, bo po prostu było pierwszym dzieckiem w rodzinie- nie miał kto nam dać. Niczego mu nie brakuje, ale nie przesadzamy z kupowaniem mu drogich ciuchów czy coś. Raczej rozsądnie- sieciówki jak Zara, H&M, czasem Pepco, Smyk. Sąsiedzi nie mają kredytów, przez co żyją spokojniej- my mamy kredyt zaciągnięty na swoje pierwsze mieszkanie, ok. 100 tys. zł. Dom zaczęliśmy budować za gotówkę.

Podsumowując, moim zdaniem jeśli obie osoby pracują za minimalną to są w stanie żyć tak, żeby przeżyć, ale nie są w stanie dążyć do czegoś swojego- swojego domu, mieszkania. Wynajem czy kredyt (chociaż nie wiem czy w ogóle mają zdolność) przy obecnych cenach pochłoną większą część budżetu, którym takie osoby dysponują. Obserwując moje środowisko- raczej biedne tereny i znajomych z podstawówki czy liceum to najniższe zarobki zawsze łączą się z brakiem wykształcenia. Średnie zarobki mają rówieśnicy, którzy skończyli jakieś studia, ale nie przemęczali się na nich zbytnio lub wybierali kierunki z tych łatwiejszych. Znajomych z podstawówki czy gimnazjum na podobnym poziomie materialnym na którym jesteśmy my teraz- nie mamy żadnych.. Dopiero z pracy, ze studiów, ale są to ludzie raczej z bogatymi rodzicami w tle, którzy mocno finansowo pomagają. Natomiast mam wrażenie, że my jesteśmy trochę ewenementem, bo do wszystkiego doszliśmy sami, a rodzicom zawdzięczamy tylko (i aż) możliwość zdobycia wykształcenia.

[kici88]

Napisane przez Basia303030

. Jak to możliwe że ktoś w ogóle zarabia minimalną krajową? ?

Ano tak, że nadal są fatalnie opłacane stanowiska, na których tak czy inaczej ktoś pracować musi.

[6610e975c85461a73511d7b83bf3e01cd5d91d24_6487a38504e0b]

Napisane przez olabambola

a bogaci lub zarabiający powyżej minimalnej nie załatwiają po znajomości?

Pisałam o zaspakajaniu podstawowych potrzeb i nagłych przypadkach. Zdajesz sobie sprawę, że nie każde zdanie, które padło w danym kontekście, jest prawdziwe w dowolnym innym?

[Milennka03]

Napisane przez Basia303030

Ja bym inaczej postawiła pytanie . Jak to możliwe że ktoś w ogóle zarabia minimalną krajową? Przecież zwykli pracownicy marketów typu Lidl ,Biedronka mają wyższą stawkę. Pomijając wszelkie przedsiębiorstwa czy zawody typu elektryk ,mechanik ,stolarz? Takie osoby z kilkuletnim doświadczeniem w moim mieście (niewielkim) mogą wyciągnąć nawet 5 k. Więc?

Chyba żyjesz w jakiejś bańce. U mnie w korpo (potężnym-kilka tys.pracownikow)do niedawna niektórzy zarabiali minimalną.Znam firmy produkcyjne które też płacą minimalną.

[olabambola]

[1=6610e975c85461a73511d7b 83bf3e01cd5d91d24_6487a38 504e0b;89452666]Pisałam o zaspakajaniu podstawowych potrzeb i nagłych przypadkach. Zdajesz sobie sprawę, że nie każde zdanie, które padło w danym kontekście, jest prawdziwe w dowolnym innym?[/QUOTE]
no przecież też tak się zdarza. Ludzie potrafią prosić o przysługę, nawet mając kasę na zakup uslugi wykonywanej w ramach przysługi.

[Ellen_Ripley]

Napisane przez Basia303030

Ja bym inaczej postawiła pytanie . Jak to możliwe że ktoś w ogóle zarabia minimalną krajową? Przecież zwykli pracownicy marketów typu Lidl ,Biedronka mają wyższą stawkę. Pomijając wszelkie przedsiębiorstwa czy zawody typu elektryk ,mechanik ,stolarz? Takie osoby z kilkuletnim doświadczeniem w moim mieście (niewielkim) mogą wyciągnąć nawet 5 k. Więc?

Znam mnóstwo osób zarabiających jedynie dosłownie kilka złotych więcej, niż płaca minimalna. Budżetówka w moim mieście tak cienko zarabia. Poza oczywiście jakimś tam dyrektorstwem.

[Lasagna_ze_szpinakiem]

Napisane przez Ellen_Ripley

Znam mnóstwo osób zarabiających jedynie dosłownie kilka złotych więcej, niż płaca minimalna. Budżetówka w moim mieście tak cienko zarabia. Poza oczywiście jakimś tam dyrektorstwem.

Ja też. I to są często ludzie wykształceni. Chyba zapominamy że spora część rynku pracy to właśnie służby publiczne lub firmy prowadzone przez janusza biznesu. I to nie jest tak, że taki człowiek sobie powie- olewam, idę gdzieś indziej. Bo te inne miejsca są takie same albo jeszcze gorsze. A jak się znajdą lepsze to np 50 km od domu i wtedy pół dnia na dojazdy/ lub różnica w pensji idzie na benzynę. W naszym kraju mnóstwo ludzi żyje w parze za minimalna.
Mam też doświadczenie z zagranicy i tam też większość prac produkcyjno-magazynowych to były minimalne pensje, za które żyło się lepiej ale wynajmując pokój, bo na mieszkanie w pojedynkę z minimalna pensja nie było ludzi stać. Sama pracowałam tam w biurze, na odpowiedzialnym stanowisku i zarabiałam tylko trochę powyżej minimalnej bo firma była mała, a ja byłam przyjezdną, z dobrym angielskim ale jednak nie nativem.

Wysłane z mojego Redmi Note 8 Pro przy użyciu Tapatalka

[a5b2f04c728b42871bc12f2c24211f88ae37ff8d_643f21343ae75]

Jak żyją w parze to jakoś tam przędą, raczej od pierwszego do pierwszego, bo jak inaczej. Ale z drugiej strony od pierwszego do pierwszego żyją też znacznie bogatsi ludzie w pojedynkę za minimum bardzo ciężko wyżyć, wręcz na granicy ubóstwa w naszym kraju - jak się nie ma gdzie zamieszkać typu rodzice czy mieszkanie po kimś, to zostaje wynajem pokoju i baaaardzo biedna egzystencja.

Wysłane z mojego SM-G780G przy użyciu Tapatalka

[pempek]

Większość moich koleżanek pracujących w przedszkolach (prywatnych) zarabia niewiele więcej niż minimalna☹️
za to na magazynie (których w koło bez liku) zarabia się 3,5-4 na najniższym stanowisku. Do tego masz benefity, umowę na tyle ile ci płacą i serio musisz odwalać maniane żeby cię wywalili.


Wysłane z aplikacji Forum Wizaz

[26cabbdd88f595c38f9b7f8139ef1472f28f75bc_65628a8226dae]

Napisane przez kici88

Tylko widzisz, jest zasadnicza różnica pomiędzy koniecznością rezygnacji z kucharza i braku zabezpieczenia finansowego na kilkaset lat do przodu, a brakiem pieniędzy na podstawowe potrzeby (np. przyzwoite jakościowo, świeże jedzenie, ogrzewanie) i choćby minimalnych oszczędności na rzeczy absolutnie konieczne, takie jak np. naprawa popsutej w środku lata lodówki... IMO za najniższą krajową nie da się normalnie żyć, już szczególnie nie posiadając własnego domu czy mieszkania - to jest co najwyżej wegetacja na takim minimum niezbędnym do przeżywalności

Jak napisałam wyżej - żyłam za minimalną i absolutnie nie żyłam tak jak ty opisujesz

I żyłam NORMALNIE.

---------- Dopisano o 15:09 ---------- Poprzedni post napisano o 15:09 ----------

Napisane przez Ellen_Ripley

Znam mnóstwo osób zarabiających jedynie dosłownie kilka złotych więcej, niż płaca minimalna. Budżetówka w moim mieście tak cienko zarabia. Poza oczywiście jakimś tam dyrektorstwem.

Tak.

Tylko budżetówka ma często dodatki, które całkiem spoko wychodzą.