pierwszy rok małżeństwa w pigułce, jestem w rozsypce - Wizaz.pl

Wróć   Wizaz.pl > Kobieta > Intymnie

Notka

Intymnie Forum intymnie, to wyjątkowe miejsce, w którym podzielisz się emocjami, uczuciami, związkami oraz uzyskasz wsparcie i porady społeczności.

Odpowiedz
 
Narzędzia
Stary 2015-06-25, 20:26   #1
common
Raczkowanie
 
Avatar common
 
Zarejestrowany: 2012-01
Lokalizacja: RP
Wiadomości: 342

pierwszy rok małżeństwa w pigułce, jestem w rozsypce


Niedługo mija pierwsza rocznica naszego ślubu, a ja sama już nie wiem co myśleć. Jestem bardzo skołowana, praktycznie przez cały ten okres. Pozwole sobie nieco nakreślić mój problem, to może jakoś się to tego wszystkiego odniesiecie i pomożecie mi złapać nową pespektywę.

Mojego męża przed ślubem znałam 7 lat, przez cały ten czas byliśmy parą. Zaczęło się, gdy mieliśmy po 17 lat. Raz było lepiej raz gorzej, ale zawsze byliśmy razem. To co nas dzieliło, ale przymykaliśmy na to oko to różnica religii. Ja pochodzę z rodziny katolickiej, sama nie szczególnie praktykuje, bardziej na zasadzie tradycji, a mąż z rodziny świadków jehowy, bardzo zaangażowanych w swoja religię. Teoretycznie nikt nic nie miał przeciwko naszemu związkowi, jego rodzina była dla mnie zawsze bardzo miła, ale dało się wyczuć i czasami to wypływało w rozmowach, że mąż powinien mieć dziewczynę/żonę z ich zboru.

Lata mijały i rodzina męża, mama, ojczym i rodzeństwo zdecydowali się wyemigrować i tam zamieszkać na stałe. Wtedy jeszcze mój chłopak, postanowił zostać tutaj, żebyśmy mogli być razem. Jego rodzina sprzedała mieszkanie, więc zamieszkał w naszym (moich rodziców), ponieważ my mieszkaliśmy w nowym domu. Już przy wyjeździe rodziny mojego tż, zaczął mi sugerować, że powinnam się razem z nim wyprowadzić do tamtego mieszkania. Wyniknęła z tego straszna awantura między nami, bo ja nie byłam na to gotowa, a poza tym on mówił mi praktycznie wprost, szczególnie już w kłótni, ze to dlatego, że on po prostu nie chce mieszkać sam. Poczułam się beznadziejnie, bo chciałam, zebyśmy podejmowali razem takie decyzje, a nie bo jego rodzina wyjechała i ja miałam być 'w zastępstwie.' Przez cały ten okres, kiedy mieszkał tam sam, bo koniec końców doszliśmy do takiego porozumienia, pomagałam mu gotując czasami sprzątając itp. Robiłam to wszystko między pracą a studiami i bywało ciężko. Po kilku miesiącach mój chłopak mi się oświadczył i wtedy się zaczęło.

Najpierw nieustanne awantury o to kiedy ma być ślub, bo on był zaskoczony, że oświadczyny wiążą się od razu z planowaniem ślubu. Z perspektywy czasu to okazuje się, ze zrobiło to bo go do tego „zmusiłam,” co z mojej perspektywy wygląda nieco inaczej, bo faktycznie gadałam rzeczy typu „kochanie, kiedy mi się oświadczysz,” ale raczej pół-żartem pół-serio a nie z tasakiem przy jego głowie.

Przez 3 mce, nie moglismy się porozumieć. Później znowu wypłynął problem tego jak zorganizować przyjęcia, żeby nie było niezręcznych sytuacji z naszymi rodzinami, bo wielkie wesele nie wchodziło w grę. Tzn ja chciałam, ale on nie i tak już zostało. Ostatecznie wzięliśmy dwa śluby, jeden cywilny na który była zaproszona głowie jego rodzina i moi rodzice i siostra, i drugi mieszany w kościele, gdzie zaprosiliśmy trochę więcej moje rodziny i jego rodzinę nie-świadków jehowy.

Jak już zaczęliśmy razem mieszkać, to niestety zaczęło się piekło z obu stron. Ja ciąglę czułam się odrzucona, bo ciężko mi było zrozumieć, ze mąż po powrocie do domu najpierw musi ćwiczyć (ok. godziny) później rozmowy z mama,siostrą (praktycznie codziennie) itp. na skypie, co doprowadzało mnie do nerwicy, później musiał poczytać i zrobić milion innych rzeczy dopiero ja. Nie mogłam się do tego dostosować, bo chciałam być ważniejsza w jego życiu niż czułam, ze byłam i robiłam mu o to awantury. On twierdził, ze jestem wariatką i nie wie o co mi chodzi i tak się kłóciliśmy non stop z małymi przerwami. Kłótnie były o tyle nie przyjemne, że mąż specjalnie rozmawia ze mną z bardzo ignorującego tonu robiąc ze mnie idiotkę, co sprawia, ze bardzo się wściekam. Koniec końców zaczynałam go nawet szarpać, bo cigle tylko słyszałam, że jestem kur..., dziw...., i nie umiałam wtedy inaczej reagować. Pewnego dnia zadzwoniłam ze skargą do taty i zaczęła się awantura już na całą rodzinę. Padły okropne słowa, do tej pory, ponad pół roku mąż nie chce rozmawiać z moja rodziną, oni chcieliby już załagodzic sytuację, ale mąż się nie chce zgodzić. Dodatkowo od tamtej pory angażuje swoja rodzinę, w każda nasz kłótnię, dochodzi do tego, ze jak się pokłócimy to siada obok w pokoju, dzwoni do mamy czy siastry i mnie wyzywa od najgorszej, a oni przyznają mu rację i każą się wyprowadzać.

Nasze kłótnie są coraz gorsze, bo ja chcę żeby wszystko załogodzić, a mąż uważa, ze został niesprawiedliwie potraktowany i nie chce żadnego pojednania.

Przez to wszystko w ogóle nie funkcjonujemy jak małżeństwo, tylko jak para studenciaków w akademiku. Mieszkanie nadaje się do remontu generalnego, ale mąż nie chce go remontowac bo twierdzi, ze nie będzie wkładał pieniedzy w nie swoje. Na inne nas nie stać. Ustaliliśmy, że to on nas będzie utrzymywał, bo ja pracuję dorywczo i na dodatek sezonowo, a wszystko co zarobię odkładam na remont. Po pewnym czasie okazało się, że mąż rozlicza mnie z każdego grosza. Zapisuje sobie na kartce ile jest pieniędzy i codziennie to przelicza, żeby wiedzieć ile wydałam. Kupuje z tych pieniędzy dosłownie tylko jedzenie, bo inaczej jest że za dużo wydaje.

Remon miał być robiony wspólnie z tatą, zeby obniżyć koszty, to teraz mąż nie chce się na to zgodzić, bo nie będzie z tatą pracował. Każe mi nająć ekipę, ale mnie nie wystarczy oszczędnosci nawet na cały materiał a co dopiero na ekipę. Powiedziałam mu, zeby w takim razie chociaż do tego dołożył, to też spotkałam się z odmową.

Juz nie wiem jak mamy żyć, co robic, zeby było ok. Mam takie wrażenie, że każdy w tym związku musi sobie radzic, bo my jesteśmy razem tylko 'na dobre.' Teraz jeszcze mąż wyskakuje z pomysłami, ze zednak chyba będzie świadkiem jehowy, więc już totalnie się rozjeżdxamy. Wszyscy jego znajomi to sj i tylko co chwila mu podrzucają jak nie biblie to jakieś ich czasopisma. Mieliśmy być neutralni religijnie, a koniec końców obchodziliśmy pamiątkę świadków jehowy, a na święta ani nie pojechaliśmy do rodzina, ani ich nie obchodziliśmy. Bardzo mi przykro. Wiem, ze się też czasami czepiałam o głupoty, ale to chyba nie powinno przekreślać wszystkiego. Mój mąż ma tak, że zawsze jak się kłócimy to mnie straszy rozwodem. Mam dość.

---------- Dopisano o 21:26 ---------- Poprzedni post napisano o 21:22 ----------

Zapomniałam dodać, że byłam tez na terapii, żeby lepiej zrozumieć siebie i staram się nad sobą pracować, ale nie zawsze mi wychodzi. Byliśmy też na wspólnej, ale tylko raz, bo mój mąż stwierdził, że terapeutka jest beznadziejna.
__________________
"racja jest jak dupa, każdy ma swoją"
common jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2015-06-25, 20:33   #2
K1987
Rozeznanie
 
Zarejestrowany: 2012-03
Wiadomości: 804
Dot.: pierwszy rok małżeństwa w pigułce, jestem w rozsypce

Dziwię się, że jeszcze z nim jesteś. W postawie i zachowaniu Twojego męża nie widać za grosz szacunku o miłości nie wspominając. Rozumiem, że trudno po tylu latach zakończyć związek, ale widzisz Was razem za np 10 lat? Zastanów się, czy może faktycznie nie lepiej było by się rozstać teraz i nie marnować więcej swojego życia. A mąż straszy Cię rozwodem, bo widzi, że dzięki temu może Tobą manipulować. Może następnym razem powiedz mu, że droga wolna, jeszcze mu walizki pomożesz spakować. Albo się otrząśnie i zacznie z Tobą pracować nad związkiem, albo będziesz wreszcie mogła zacząć żyć od nowa.
K1987 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2015-06-25, 20:36   #3
mulan88
Raczkowanie
 
Avatar mulan88
 
Zarejestrowany: 2015-05
Lokalizacja: Gdańsk
Wiadomości: 104
Dot.: pierwszy rok małżeństwa w pigułce, jestem w rozsypce

Cytat:
Napisane przez common Pokaż wiadomość
Niedługo mija pierwsza rocznica naszego ślubu, a ja sama już nie wiem co myśleć. Jestem bardzo skołowana, praktycznie przez cały ten okres. Pozwole sobie nieco nakreślić mój problem, to może jakoś się to tego wszystkiego odniesiecie i pomożecie mi złapać nową pespektywę.

Mojego męża przed ślubem znałam 7 lat, przez cały ten czas byliśmy parą. Zaczęło się, gdy mieliśmy po 17 lat. Raz było lepiej raz gorzej, ale zawsze byliśmy razem. To co nas dzieliło, ale przymykaliśmy na to oko to różnica religii. Ja pochodzę z rodziny katolickiej, sama nie szczególnie praktykuje, bardziej na zasadzie tradycji, a mąż z rodziny świadków jehowy, bardzo zaangażowanych w swoja religię. Teoretycznie nikt nic nie miał przeciwko naszemu związkowi, jego rodzina była dla mnie zawsze bardzo miła, ale dało się wyczuć i czasami to wypływało w rozmowach, że mąż powinien mieć dziewczynę/żonę z ich zboru.

Lata mijały i rodzina męża, mama, ojczym i rodzeństwo zdecydowali się wyemigrować i tam zamieszkać na stałe. Wtedy jeszcze mój chłopak, postanowił zostać tutaj, żebyśmy mogli być razem. Jego rodzina sprzedała mieszkanie, więc zamieszkał w naszym (moich rodziców), ponieważ my mieszkaliśmy w nowym domu. Już przy wyjeździe rodziny mojego tż, zaczął mi sugerować, że powinnam się razem z nim wyprowadzić do tamtego mieszkania. Wyniknęła z tego straszna awantura między nami, bo ja nie byłam na to gotowa, a poza tym on mówił mi praktycznie wprost, szczególnie już w kłótni, ze to dlatego, że on po prostu nie chce mieszkać sam. Poczułam się beznadziejnie, bo chciałam, zebyśmy podejmowali razem takie decyzje, a nie bo jego rodzina wyjechała i ja miałam być 'w zastępstwie.' Przez cały ten okres, kiedy mieszkał tam sam, bo koniec końców doszliśmy do takiego porozumienia, pomagałam mu gotując czasami sprzątając itp. Robiłam to wszystko między pracą a studiami i bywało ciężko. Po kilku miesiącach mój chłopak mi się oświadczył i wtedy się zaczęło.

Najpierw nieustanne awantury o to kiedy ma być ślub, bo on był zaskoczony, że oświadczyny wiążą się od razu z planowaniem ślubu. Z perspektywy czasu to okazuje się, ze zrobiło to bo go do tego „zmusiłam,” co z mojej perspektywy wygląda nieco inaczej, bo faktycznie gadałam rzeczy typu „kochanie, kiedy mi się oświadczysz,” ale raczej pół-żartem pół-serio a nie z tasakiem przy jego głowie.

Przez 3 mce, nie moglismy się porozumieć. Później znowu wypłynął problem tego jak zorganizować przyjęcia, żeby nie było niezręcznych sytuacji z naszymi rodzinami, bo wielkie wesele nie wchodziło w grę. Tzn ja chciałam, ale on nie i tak już zostało. Ostatecznie wzięliśmy dwa śluby, jeden cywilny na który była zaproszona głowie jego rodzina i moi rodzice i siostra, i drugi mieszany w kościele, gdzie zaprosiliśmy trochę więcej moje rodziny i jego rodzinę nie-świadków jehowy.

Jak już zaczęliśmy razem mieszkać, to niestety zaczęło się piekło z obu stron. Ja ciąglę czułam się odrzucona, bo ciężko mi było zrozumieć, ze mąż po powrocie do domu najpierw musi ćwiczyć (ok. godziny) później rozmowy z mama,siostrą (praktycznie codziennie) itp. na skypie, co doprowadzało mnie do nerwicy, później musiał poczytać i zrobić milion innych rzeczy dopiero ja. Nie mogłam się do tego dostosować, bo chciałam być ważniejsza w jego życiu niż czułam, ze byłam i robiłam mu o to awantury. On twierdził, ze jestem wariatką i nie wie o co mi chodzi i tak się kłóciliśmy non stop z małymi przerwami. Kłótnie były o tyle nie przyjemne, że mąż specjalnie rozmawia ze mną z bardzo ignorującego tonu robiąc ze mnie idiotkę, co sprawia, ze bardzo się wściekam. Koniec końców zaczynałam go nawet szarpać, bo cigle tylko słyszałam, że jestem kur..., dziw...., i nie umiałam wtedy inaczej reagować. Pewnego dnia zadzwoniłam ze skargą do taty i zaczęła się awantura już na całą rodzinę. Padły okropne słowa, do tej pory, ponad pół roku mąż nie chce rozmawiać z moja rodziną, oni chcieliby już załagodzic sytuację, ale mąż się nie chce zgodzić. Dodatkowo od tamtej pory angażuje swoja rodzinę, w każda nasz kłótnię, dochodzi do tego, ze jak się pokłócimy to siada obok w pokoju, dzwoni do mamy czy siastry i mnie wyzywa od najgorszej, a oni przyznają mu rację i każą się wyprowadzać.

Nasze kłótnie są coraz gorsze, bo ja chcę żeby wszystko załogodzić, a mąż uważa, ze został niesprawiedliwie potraktowany i nie chce żadnego pojednania.

Przez to wszystko w ogóle nie funkcjonujemy jak małżeństwo, tylko jak para studenciaków w akademiku. Mieszkanie nadaje się do remontu generalnego, ale mąż nie chce go remontowac bo twierdzi, ze nie będzie wkładał pieniedzy w nie swoje. Na inne nas nie stać. Ustaliliśmy, że to on nas będzie utrzymywał, bo ja pracuję dorywczo i na dodatek sezonowo, a wszystko co zarobię odkładam na remont. Po pewnym czasie okazało się, że mąż rozlicza mnie z każdego grosza. Zapisuje sobie na kartce ile jest pieniędzy i codziennie to przelicza, żeby wiedzieć ile wydałam. Kupuje z tych pieniędzy dosłownie tylko jedzenie, bo inaczej jest że za dużo wydaje.

Remon miał być robiony wspólnie z tatą, zeby obniżyć koszty, to teraz mąż nie chce się na to zgodzić, bo nie będzie z tatą pracował. Każe mi nająć ekipę, ale mnie nie wystarczy oszczędnosci nawet na cały materiał a co dopiero na ekipę. Powiedziałam mu, zeby w takim razie chociaż do tego dołożył, to też spotkałam się z odmową.

Juz nie wiem jak mamy żyć, co robic, zeby było ok. Mam takie wrażenie, że każdy w tym związku musi sobie radzic, bo my jesteśmy razem tylko 'na dobre.' Teraz jeszcze mąż wyskakuje z pomysłami, ze zednak chyba będzie świadkiem jehowy, więc już totalnie się rozjeżdxamy. Wszyscy jego znajomi to sj i tylko co chwila mu podrzucają jak nie biblie to jakieś ich czasopisma. Mieliśmy być neutralni religijnie, a koniec końców obchodziliśmy pamiątkę świadków jehowy, a na święta ani nie pojechaliśmy do rodzina, ani ich nie obchodziliśmy. Bardzo mi przykro. Wiem, ze się też czasami czepiałam o głupoty, ale to chyba nie powinno przekreślać wszystkiego. Mój mąż ma tak, że zawsze jak się kłócimy to mnie straszy rozwodem. Mam dość.

---------- Dopisano o 21:26 ---------- Poprzedni post napisano o 21:22 ----------

Zapomniałam dodać, że byłam tez na terapii, żeby lepiej zrozumieć siebie i staram się nad sobą pracować, ale nie zawsze mi wychodzi. Byliśmy też na wspólnej, ale tylko raz, bo mój mąż stwierdził, że terapeutka jest beznadziejna.
po tym byłby u mnie spalony
mulan88 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2015-06-25, 20:41   #4
jesienny_lisc
Zakorzenienie
 
Avatar jesienny_lisc
 
Zarejestrowany: 2010-09
Wiadomości: 4 443
Dot.: pierwszy rok małżeństwa w pigułce, jestem w rozsypce

Miom zdaniem, ewidentnie byliście za młodzi i niegotowi na ślub. Oboje bylibyście najszczęśliwsi, gdybyście wrócili do swoich rodzin.
Poza tym, podkreślasz, że przed ślubem znaliście się 7 lat, ale byliście dzieciakami, uczniami i studentami, bardziej dziećmi swoich rodziców niż parą. Dopiero teraz się kształtujecie jako dorośli ludzie i widać, że jako dorosłym ludziom, Wam ze sobą nie po drodze.
jesienny_lisc jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2015-06-25, 20:45   #5
berenka
Zadomowienie
 
Avatar berenka
 
Zarejestrowany: 2011-04
Wiadomości: 1 181
Dot.: pierwszy rok małżeństwa w pigułce, jestem w rozsypce

Cytat:
Napisane przez common Pokaż wiadomość
Niedługo mija pierwsza rocznica naszego ślubu, a ja sama już nie wiem co myśleć. Jestem bardzo skołowana, praktycznie przez cały ten okres. Pozwole sobie nieco nakreślić mój problem, to może jakoś się to tego wszystkiego odniesiecie i pomożecie mi złapać nową pespektywę.

Mojego męża przed ślubem znałam 7 lat, przez cały ten czas byliśmy parą. Zaczęło się, gdy mieliśmy po 17 lat. Raz było lepiej raz gorzej, ale zawsze byliśmy razem. To co nas dzieliło, ale przymykaliśmy na to oko to różnica religii. Ja pochodzę z rodziny katolickiej, sama nie szczególnie praktykuje, bardziej na zasadzie tradycji, a mąż z rodziny świadków jehowy, bardzo zaangażowanych w swoja religię. Teoretycznie nikt nic nie miał przeciwko naszemu związkowi, jego rodzina była dla mnie zawsze bardzo miła, ale dało się wyczuć i czasami to wypływało w rozmowach, że mąż powinien mieć dziewczynę/żonę z ich zboru.

Lata mijały i rodzina męża, mama, ojczym i rodzeństwo zdecydowali się wyemigrować i tam zamieszkać na stałe. Wtedy jeszcze mój chłopak, postanowił zostać tutaj, żebyśmy mogli być razem. Jego rodzina sprzedała mieszkanie, więc zamieszkał w naszym (moich rodziców), ponieważ my mieszkaliśmy w nowym domu. Już przy wyjeździe rodziny mojego tż, zaczął mi sugerować, że powinnam się razem z nim wyprowadzić do tamtego mieszkania. Wyniknęła z tego straszna awantura między nami, bo ja nie byłam na to gotowa, a poza tym on mówił mi praktycznie wprost, szczególnie już w kłótni, ze to dlatego, że on po prostu nie chce mieszkać sam. Poczułam się beznadziejnie, bo chciałam, zebyśmy podejmowali razem takie decyzje, a nie bo jego rodzina wyjechała i ja miałam być 'w zastępstwie.' Przez cały ten okres, kiedy mieszkał tam sam, bo koniec końców doszliśmy do takiego porozumienia, pomagałam mu gotując czasami sprzątając itp. Robiłam to wszystko między pracą a studiami i bywało ciężko. Po kilku miesiącach mój chłopak mi się oświadczył i wtedy się zaczęło.

Najpierw nieustanne awantury o to kiedy ma być ślub, bo on był zaskoczony, że oświadczyny wiążą się od razu z planowaniem ślubu. Z perspektywy czasu to okazuje się, ze zrobiło to bo go do tego „zmusiłam,” co z mojej perspektywy wygląda nieco inaczej, bo faktycznie gadałam rzeczy typu „kochanie, kiedy mi się oświadczysz,” ale raczej pół-żartem pół-serio a nie z tasakiem przy jego głowie.

Przez 3 mce, nie moglismy się porozumieć. Później znowu wypłynął problem tego jak zorganizować przyjęcia, żeby nie było niezręcznych sytuacji z naszymi rodzinami, bo wielkie wesele nie wchodziło w grę. Tzn ja chciałam, ale on nie i tak już zostało. Ostatecznie wzięliśmy dwa śluby, jeden cywilny na który była zaproszona głowie jego rodzina i moi rodzice i siostra, i drugi mieszany w kościele, gdzie zaprosiliśmy trochę więcej moje rodziny i jego rodzinę nie-świadków jehowy.

Jak już zaczęliśmy razem mieszkać, to niestety zaczęło się piekło z obu stron. Ja ciąglę czułam się odrzucona, bo ciężko mi było zrozumieć, ze mąż po powrocie do domu najpierw musi ćwiczyć (ok. godziny) później rozmowy z mama,siostrą (praktycznie codziennie) itp. na skypie, co doprowadzało mnie do nerwicy, później musiał poczytać i zrobić milion innych rzeczy dopiero ja. Nie mogłam się do tego dostosować, bo chciałam być ważniejsza w jego życiu niż czułam, ze byłam i robiłam mu o to awantury. On twierdził, ze jestem wariatką i nie wie o co mi chodzi i tak się kłóciliśmy non stop z małymi przerwami. Kłótnie były o tyle nie przyjemne, że mąż specjalnie rozmawia ze mną z bardzo ignorującego tonu robiąc ze mnie idiotkę, co sprawia, ze bardzo się wściekam. Koniec końców zaczynałam go nawet szarpać, bo cigle tylko słyszałam, że jestem kur..., dziw...., i nie umiałam wtedy inaczej reagować. Pewnego dnia zadzwoniłam ze skargą do taty i zaczęła się awantura już na całą rodzinę. Padły okropne słowa, do tej pory, ponad pół roku mąż nie chce rozmawiać z moja rodziną, oni chcieliby już załagodzic sytuację, ale mąż się nie chce zgodzić. Dodatkowo od tamtej pory angażuje swoja rodzinę, w każda nasz kłótnię, dochodzi do tego, ze jak się pokłócimy to siada obok w pokoju, dzwoni do mamy czy siastry i mnie wyzywa od najgorszej, a oni przyznają mu rację i każą się wyprowadzać.

Nasze kłótnie są coraz gorsze, bo ja chcę żeby wszystko załogodzić, a mąż uważa, ze został niesprawiedliwie potraktowany i nie chce żadnego pojednania.

Przez to wszystko w ogóle nie funkcjonujemy jak małżeństwo, tylko jak para studenciaków w akademiku. Mieszkanie nadaje się do remontu generalnego, ale mąż nie chce go remontowac bo twierdzi, ze nie będzie wkładał pieniedzy w nie swoje. Na inne nas nie stać. Ustaliliśmy, że to on nas będzie utrzymywał, bo ja pracuję dorywczo i na dodatek sezonowo, a wszystko co zarobię odkładam na remont. Po pewnym czasie okazało się, że mąż rozlicza mnie z każdego grosza. Zapisuje sobie na kartce ile jest pieniędzy i codziennie to przelicza, żeby wiedzieć ile wydałam. Kupuje z tych pieniędzy dosłownie tylko jedzenie, bo inaczej jest że za dużo wydaje.

Remon miał być robiony wspólnie z tatą, zeby obniżyć koszty, to teraz mąż nie chce się na to zgodzić, bo nie będzie z tatą pracował. Każe mi nająć ekipę, ale mnie nie wystarczy oszczędnosci nawet na cały materiał a co dopiero na ekipę. Powiedziałam mu, zeby w takim razie chociaż do tego dołożył, to też spotkałam się z odmową.

Juz nie wiem jak mamy żyć, co robic, zeby było ok. Mam takie wrażenie, że każdy w tym związku musi sobie radzic, bo my jesteśmy razem tylko 'na dobre.' Teraz jeszcze mąż wyskakuje z pomysłami, ze zednak chyba będzie świadkiem jehowy, więc już totalnie się rozjeżdxamy. Wszyscy jego znajomi to sj i tylko co chwila mu podrzucają jak nie biblie to jakieś ich czasopisma. Mieliśmy być neutralni religijnie, a koniec końców obchodziliśmy pamiątkę świadków jehowy, a na święta ani nie pojechaliśmy do rodzina, ani ich nie obchodziliśmy. Bardzo mi przykro. Wiem, ze się też czasami czepiałam o głupoty, ale to chyba nie powinno przekreślać wszystkiego. Mój mąż ma tak, że zawsze jak się kłócimy to mnie straszy rozwodem. Mam dość.

---------- Dopisano o 21:26 ---------- Poprzedni post napisano o 21:22 ----------

Zapomniałam dodać, że byłam tez na terapii, żeby lepiej zrozumieć siebie i staram się nad sobą pracować, ale nie zawsze mi wychodzi. Byliśmy też na wspólnej, ale tylko raz, bo mój mąż stwierdził, że terapeutka jest beznadziejna.
Misiuniu, to , co maz wyprawia jest nie do przyjecia,bo on zachowuje sie tak, jakby kompletnie zapomnial co to milosc.
berenka jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2015-06-25, 20:58   #6
MissChievousTess
Zakorzenienie
 
Zarejestrowany: 2012-04
Wiadomości: 12 916
Dot.: pierwszy rok małżeństwa w pigułce, jestem w rozsypce

Za dużo tego wszystkiego. Ja bym się rozstała. Naprawdę. Różnice religijne czy światopoglądowe da się może przeskoczyć jak jest miłość z obu stron, ale ja tu z jego strony ani miłości ani nawet szczątków szacunku do Ciebie nie widzę. Serio tolerujesz to, że ktoś Cię lży i jeszcze jego rodzinka się w to angażuje i kiwa główką, przytakuje "tak, bo to zła kobieta była...".
Że też Ci nie szkoda własnego życia i zdrowia psychicznego na takie coś...
I jeszcze w imię czego? Bóg, honor, dulszczyzna czy jakieś inne motywy masz?
Serio, nie rozumiem współczesnych Polek. Wiem, że można się nieszczęśliwie zakochać, ale chyba jest jakaś granica po przekroczeniu której włącza się człowiekowi instynkt samozachowawczy?
Czemu u Ciebie to nie działa? Bo mam wrażenie, że większe szanse na to, że z mostu skoczysz niż rozstaniesz się z tym człowiekiem. A to przecież toksyczny związek. O ile w ogóle można to związkiem nazwać. Bo on chyba nieszczególnie jest w to zaangażowany emocjonalnie...
__________________
Proszę zajrzyj do tego wątku i wypełnij ankietę:
https://wizaz.pl/forum/showthread.php?t=733894
MissChievousTess jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2015-06-25, 21:01   #7
zlotniczanka
plum plum
 
Avatar zlotniczanka
 
Zarejestrowany: 2012-12
Wiadomości: 4 384
Dot.: pierwszy rok małżeństwa w pigułce, jestem w rozsypce

O kurde, ciężko to nazwać małżeństwem. Wy nie jesteście nawet współlokatorami z akademika, Wy jesteście parą wrogów. Twój "mąż" kompletnie nie nadaje się do związku. To, że wyzywa Cię przed swoją rodziną... Nie mam słów. Poniża Cię, stosuje przemoc finansową, nie macie w ogóle żadnego partnerstwa.

Ja zalecam rozwód. Bez niego może być Ci tylko lepiej. Facet niedługo stłamsi Cię kompletnie.
__________________
May the Force be with You!

zlotniczanka jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując

Najlepsze Promocje i Wyprzedaże

REKLAMA
Stary 2015-06-25, 21:06   #8
Fleur_D
Zakorzenienie
 
Avatar Fleur_D
 
Zarejestrowany: 2012-10
Wiadomości: 4 266
Dot.: pierwszy rok małżeństwa w pigułce, jestem w rozsypce

Nie układało się wam przed ślubem, więc nic dziwnego, że nie układa wam się po ślubie. Na czym oparty jest wasz związek? Ewidentnie nie było to małżeństwo ani z miłości, ani z rozsądku.
Fleur_D jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2015-06-25, 21:09   #9
201607110949
Konto usunięte
 
Zarejestrowany: 2006-02
Wiadomości: 16 804
Dot.: pierwszy rok małżeństwa w pigułce, jestem w rozsypce

Przecież wy się nawet nie lubicie. A Twój luby, to zwyczajny buc - no wybacz, ale jak inaczej nazwać kogoś, kto swoją żonę wyzywa od qrew? Nie bardzo też rozumiem, czemu rozpaczasz jak by się to wszystko stało nagle - już przed ślubem było wiadomo, że to się nie uda.
201607110949 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2015-06-25, 21:11   #10
MissChievousTess
Zakorzenienie
 
Zarejestrowany: 2012-04
Wiadomości: 12 916
Dot.: pierwszy rok małżeństwa w pigułce, jestem w rozsypce

Przeczytałam wątek mojemu TŻ'towi- jego zdaniem najwyższy czas na rozwód i jeśli nie zrobisz tego teraz to zmarnujesz sobie życie i za parę lat będziesz bardzo żałować. W odczuciu mojego faceta to patologia i małżeństwo tak nie wygląda.
Jego rada- jeśli masz oszczędności to przekazać Twoim rodzicom jako darowiznę do przechowania. Nie stracisz tych pieniędzy jako części majątku wspólnego i unikniesz podatków. Tyle rad od mojego osobistego faceta. I doradza dobrego prawnika w sprawie mieszkania.
__________________
Proszę zajrzyj do tego wątku i wypełnij ankietę:
https://wizaz.pl/forum/showthread.php?t=733894
MissChievousTess jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2015-06-25, 21:14   #11
Nameria
Zadomowienie
 
Avatar Nameria
 
Zarejestrowany: 2014-08
Lokalizacja: zaginiona w puszczy
Wiadomości: 1 508
Dot.: pierwszy rok małżeństwa w pigułce, jestem w rozsypce

Przeczytałam i nie moge zrozumieć dlaczego Ty jeszcze z nim jesteś, dlaczego odkładasz na remont a nie ewakuujesz się z tego związku.
Facet jest do odstrzału przynajmniej z kilku powodów
1. nazwał się k...., dz....
2. stosuje przemoc finansową
3. różne poglądy na religię
4. facet nie wywiązuje się z umowy ( tu religia, mieliście być neutralni )
5. rodzina jest dla niego ważniejsza niż Ty
6. angażuje rodzinę w wasze problemy i nastawia ją przeciw Tobie, swojej żonie
__________________
Nigdy nie szczekam ale zdarza mi się warknąć.
Nameria jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując

Okazje i pomysły na prezent

REKLAMA
Stary 2015-06-25, 21:43   #12
skazana_na_bluesa
.
 
Avatar skazana_na_bluesa
 
Zarejestrowany: 2010-07
Lokalizacja: koniec świata
Wiadomości: 28 112
Dot.: pierwszy rok małżeństwa w pigułce, jestem w rozsypce

a czemu w zasadzie z nim jesteś?
__________________
-27,9 kg

skazana_na_bluesa jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2015-06-25, 22:12   #13
common
Raczkowanie
 
Avatar common
 
Zarejestrowany: 2012-01
Lokalizacja: RP
Wiadomości: 342
Dot.: pierwszy rok małżeństwa w pigułce, jestem w rozsypce

Przeczytałam wasz odpowiedzi i sama nie wiem co mam na to wszystko odpisać. Mój mąż, by powiedział, że jak zawsze nic nie wiem.

Faktycznie było tak, że przed ślubem już to jakoś tak słabo się układało, wiedziałam, że slub pewnie tego sam w sobie nie poprawi, ale miałam nadzieję, że jak razem zamieszkamy to się 'dotrzemy.'

Mój mąż cały czas mi zarzuca, że miałam wszystko i wszystko rozwaliłam i jestem jedyną osobą odpowiedzialną, za to jak teraz wygląda nasz związek. Przy każdej możliwej kłótni mi to wyciąga.

Sama nie wiem czym się kieruję. Może głupią nadzieją, że nam się ułoży, ale widzę u niego tylko chwilowe podrygi chęci by coś zdziałać. Cały czas mi wypomina, w kłótniach, że jestem jego błędem, że wszystkiego żałuje. Dziś stwierdził, że męczą go wyrzuty sumienia z powodu ślubu kościelnego, bo zrobił to dla mnie (chociaż kilka razy było tak, że sama chodziłam do księdza bo on nie chciał i cały czas okazywał dużą niechęć do tego) a ja mu się tak odpłaciłam. Wszystkiego czego on potrzebuje to spokoju a ja mu wiecznie jęczę. Na dodatek zawsze mnie prosił tylko o jedna rzecz, żebym była życzliwa dla jego rodziny, a ja tego nie robiłam. Fakt, tu ma racje, ale dlatego tak było, bo byłam po prostu zazdrosna, o to że on tyle czasu spędza z nimi nawet wirtualnie, a ja zawsze gdzies tam z boku. Wg niego to są moje wymysły niezgodne z prawdą.

Mam ogromne poczucie winy.
__________________
"racja jest jak dupa, każdy ma swoją"
common jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2015-06-25, 22:16   #14
201607110949
Konto usunięte
 
Zarejestrowany: 2006-02
Wiadomości: 16 804
Dot.: pierwszy rok małżeństwa w pigułce, jestem w rozsypce

Cytat:
Napisane przez common Pokaż wiadomość
Mam ogromne poczucie winy.
A wtłoczył Ci ją Twój ukochany mężulek-przemocowiec. Wiej, bo Ci do reszty mózg wypierze. Rozwód to jedyna opcja, was jako pary nie ma już dawno, pozostał kat i ofiara.
201607110949 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2015-06-25, 22:20   #15
tyene
Zakorzenienie
 
Avatar tyene
 
Zarejestrowany: 2012-07
Wiadomości: 4 182
Dot.: pierwszy rok małżeństwa w pigułce, jestem w rozsypce

UCIEKAĆ. Nie, tu nie ma nic do naprawiania. Anulować małżeństwo również, w Kościele - ze względu na niedojrzałość własną i męża, bo ciężko mi uwierzyć, że to małżenstwo zostało w ogóle ważnie zawarte, zwłaszcza, jak mąż czuł się "przymuszony". Terapia i układanie sobie życia na nowo, samej.
__________________
27.08.2016
tyene jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2015-06-25, 22:31   #16
common
Raczkowanie
 
Avatar common
 
Zarejestrowany: 2012-01
Lokalizacja: RP
Wiadomości: 342
Dot.: pierwszy rok małżeństwa w pigułce, jestem w rozsypce

Najgorsze w tym wszystkim jest to, że tak dużo o naszym związku myślę, że dochodze do takich wniosków czasami, że faktycznie może za bardzo się go czepiałam i miałam problemy o nic...

Czuję się jak ostatnia idiotka.
__________________
"racja jest jak dupa, każdy ma swoją"
common jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2015-06-25, 22:36   #17
201607110949
Konto usunięte
 
Zarejestrowany: 2006-02
Wiadomości: 16 804
Dot.: pierwszy rok małżeństwa w pigułce, jestem w rozsypce

Cytat:
Napisane przez common Pokaż wiadomość
Najgorsze w tym wszystkim jest to, że tak dużo o naszym związku myślę, że dochodze do takich wniosków czasami, że faktycznie może za bardzo się go czepiałam i miałam problemy o nic...

Czuję się jak ostatnia idiotka.
to dobrze - znak, że jeszcze nie do końca utraciłaś instynkt samozachowawczy. Skorzystaj z tego przebłysku dobrze. Drugiej szansy, przy takim praniu psychy, możesz nie mieć.
201607110949 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2015-06-25, 22:41   #18
af6a7928a10f2efb7030debf852af0b1c87659cc
Konto usunięte
 
Zarejestrowany: 2006-04
Wiadomości: 11 173
Dot.: pierwszy rok małżeństwa w pigułce, jestem w rozsypce

Cytat:
Napisane przez SALIX Pokaż wiadomość
A wtłoczył Ci ją Twój ukochany mężulek-przemocowiec. Wiej, bo Ci do reszty mózg wypierze. Rozwód to jedyna opcja, was jako pary nie ma już dawno, pozostał kat i ofiara.
no akurat nie przesadzaj, bo ona tak samo okropnie zachowuje się jak on, są siebie warci

macie pretensje, że facet dzwoni po kłótni do rodziny, ale kto to zaczął i czyja rodzina pierwsza rzuciła nieprzyjemne słowa? autorka i jej rodzina właśnie

ewidentnie tutaj to jedynie rozwód wchodzi w grę, oboje nie dorośliście do małżeństwa i oboje zachowujecie się równie kretyńsko, jak dzieci
af6a7928a10f2efb7030debf852af0b1c87659cc jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2015-06-25, 22:49   #19
zlotniczanka
plum plum
 
Avatar zlotniczanka
 
Zarejestrowany: 2012-12
Wiadomości: 4 384
Dot.: pierwszy rok małżeństwa w pigułce, jestem w rozsypce

Cytat:
Napisane przez common Pokaż wiadomość
Najgorsze w tym wszystkim jest to, że tak dużo o naszym związku myślę, że dochodze do takich wniosków czasami, że faktycznie może za bardzo się go czepiałam i miałam problemy o nic...

Czuję się jak ostatnia idiotka.
Może i miałaś. Pytanie, jak na to reagował Twój mąż. Czy jak dorosły człowiek porozmawiał z Tobą, powiedział co mu nie pasuje, wspierał w zmianie, dopingował? Nie, on Cię wyzywał od kur... i innych, obgadywał przed rodziną, wydzielał pieniądze i mówił, że wszytko to Twoja wina. Jest tak samo winny, jak Ty. On Cię nie kocha, zwyczajnie. Jak się kogoś kocha, to się nie robi tego, co on robi. Koleś jest toksyczny, nie odciął pępowiny od mamusi i tatusia, jest zamknięty w swoim sekciarskim gronie znajomych, gdzie Twoja odmienność religijna stoi wszystkim kijem w przełyku.
Czemu nie widzisz, że Ty z jego rodziną musisz utrzymywać kontakt, a on z Twoją nie chce? A kto mu dał dach nad głową? Ufoludki? Komu zawdzięcza fakt, że macie mieszkanie?
Czemu on nie musi się wywiązywać z obietnic? Miała być neutralność religijna? I co, myszy ją zjadły? Mąż miał Was głównie utrzymywać? Gdzie wykonanie tej obietnicy? Miał robić remont wspólnie z Twoim tatą? Ale się obraził jak chłopczyk w przedszkolu.
Ten koleś jest niefajny, manipulujący, kłamiący i bardzo niedojrzały. By go zmienić na lepsze musiałabyś mu przeszczepić mózg. Nie warto próbować. To nie jest walka do wygrania. Ty nie musisz walczyć o to małżeństwo, bo po za papierkiem, małżeństwem nie jesteście (a faktycznie, chyba je chyba na nim wymusiłaś, jakby mi facet powiedział, że nie chce iść do kościoła gadać o naszym ślubie, to byśmy nie byli już razem, bo po co?). Jesteście kompletnie niedobrani, kolejna para, która jest razem tylko dlatego, że "tyle lat razem musi coś oznaczać". W Waszym wypadku oznacza, że tkwicie w układzie, który unieszczęśliwia wszystkich: Was oboje i Wasze rodziny. Nie mówiąc o okolicznych świadkach

Nie wiem, czy Ci to coś pomoże: http://kobieta.interia.pl/kultura/ne...wa,nId,1830779 - przeczytaj sobie. Choć Twój facet raczej nie ma nawet ułamka tej wrażliwości, co koleś z wywiadu.
__________________
May the Force be with You!

zlotniczanka jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując

Okazje i pomysły na prezent

REKLAMA
Stary 2015-06-25, 23:28   #20
MissChievousTess
Zakorzenienie
 
Zarejestrowany: 2012-04
Wiadomości: 12 916
Dot.: pierwszy rok małżeństwa w pigułce, jestem w rozsypce

Nie masz powodu by mieć poczucie winy. On Tobie zrobił krzywdę, Ty jemu nie za bardzo.
Myślę, że padłaś ofiarą myślenia magicznego wielu zakochanych kobiet- "ja go tak kocham, że on się przy mnie zmieni...". Takie myślenie pcha wiele kobiet w ramiona alkoholików, narkomanów, notorycznych zdrajców itd. Bywa, że kobieta ma tendencję do kochania za bardzo, do brania wszystkiego na siebie, do starania się za dwoje. Możliwe, że to kwestia wychowania, ale nie wykluczam, że też osobowości. Ja to nazywam syndromem zbawiciela/mesjasza.
Mój TŻ właśnie mówi "jeżeli jest tak jak to opisujesz to nie powinnaś mieć poczucia winy bo to jest wariat, bo to on powinien mieć poczucie winy bo traktuje Cię strasznie" (piszę to na bieżąco, żebyś wiedziała też co o tym sądzi mężczyzna, z męskiej perspektywy, który w związku jest I to w związku dość długoletnim i w takim, w którym bywały już i wzloty i upadki, więc ma jakieś pojęcie co jest normą a co raczej nie.)
Wracając do mojego punktu widzenia, miałam styczność z kobietami ze związków przemocowych, miałam kursy akademickie na ten temat, więc choć psychologiem nie jestem jakieś pojęcie o psychologii w tej kwestii akurat mam. Dla mnie jest dość jasne, że raczej wskazany byłby rozwód. Często tego ludziom nie doradzam, ale tu dla mnie sytuacja skrajna i dość drastyczna. Myślę, że jesteś na skraju załamania nerwowego, więc najlepsze dla Ciebie chyba rozstanie. I możliwe, że psycholog bo z jakiegoś powodu lgniesz do kogoś kto Cię krzywdzi. Może trzeba to z kimś przepracować?
Są darmowe poradnie prawne np. przy uczelniach. Jest Centrum Praw Kobiet- tam też mają prawnika. Myślę, że powinnaś takiej pomocy poszukać. Szukanie winy w sobie dlatego, że krzywdzi Cię ktoś inny to chyba najgorsze co możesz teraz zrobić.
Mogę polecić książkę "Kobiety, które kochają za bardzo"- możesz przeczytać w samotności i sama sobie szczerze odpowiedzieć na pytanie czy nie odnajdujesz w różnych opisach samej siebie.
Choć zawsze lepsze spojrzenie innej osoby, najlepiej psychologa z zewnątrz niż taka autodiagnoza. Ale, żeby przyznać sama przed sobą, że masz problem może takiej lektury potrzebujesz?
Także doradzam- prawnik, rozwód, psycholog. Dokładnie w takiej kolejności.
I unikanie niepożądanej ciąży. Bo chyba najgorsze co mogłoby się teraz stać to jeszcze skomplikowanie tej sytuacji o dziecko.

---------- Dopisano o 00:28 ---------- Poprzedni post napisano o 00:21 ----------

sunprince, zlotniczanka- nie do końca się z wami zgodzę.
To nie jest niedobranie czy dziecinne zachowanie.
Jeśli w grę wchodzi przemoc ekonomiczna, używanie słów powszechnie uznawanych za obelżywe to to jest przemoc, także psychiczna.
Nie bójmy się nazywać rzeczy po imieniu.
Oni się z sobą nie droczą jak nastolatki w ramach końskich zalotów.
On się po prostu nad nią znęca.
A że ofiara czasem czuje więź z oprawcą to znany fenomen.
Jeśli ją przy nim coś trzyma to jest to swego rodzaju syndrom sztokholmski- coś na zasadzie: "Czemu on mi to robi? No chyba musiałam sobie na to czymś zasłużyć?".
Autorko, niezależnie od tego czy nabroiłaś czy nie jest pewien poziom okrucieństwa w relacjach wzajemnych między ludźmi, którego przekroczenia przez jedną ze stron naprawdę nic nie usprawiedliwia.
__________________
Proszę zajrzyj do tego wątku i wypełnij ankietę:
https://wizaz.pl/forum/showthread.php?t=733894
MissChievousTess jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2015-06-25, 23:29   #21
201609102148
Konto usunięte
 
Zarejestrowany: 2014-02
Wiadomości: 7 330
Dot.: pierwszy rok małżeństwa w pigułce, jestem w rozsypce

Szkoda, ze nie zamieszkalas z nim przed ślubem, kiedy miałaś okazję. Pewnie do żadnego ślubu by wtedy nawet nie doszlo.
201609102148 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2015-06-25, 23:44   #22
Barbarella05
Wtajemniczenie
 
Avatar Barbarella05
 
Zarejestrowany: 2014-05
Wiadomości: 2 713
Dot.: pierwszy rok małżeństwa w pigułce, jestem w rozsypce

[1=af6a7928a10f2efb7030deb f852af0b1c87659cc;5188167 9]no akurat nie przesadzaj, bo ona tak samo okropnie zachowuje się jak on, są siebie warci

macie pretensje, że facet dzwoni po kłótni do rodziny, ale kto to zaczął i czyja rodzina pierwsza rzuciła nieprzyjemne słowa? autorka i jej rodzina właśnie

ewidentnie tutaj to jedynie rozwód wchodzi w grę, oboje nie dorośliście do małżeństwa i oboje zachowujecie się równie kretyńsko, jak dzieci[/QUOTE]

O bardzo z jej strony okropne,że RAZ!!!! w przypływie negatywnych uczuć, poszła do własnego ojca się wyżalić i po radę. Straszne, okropne, no jedyne co zostało ty wysłać ją na stos.

Przestań porównywać Pana Męża do Autorki.
Facet jest totalnie niezwiązkowy. stosuje przemoc psychiczną i finansową, wyzywa własną żonę od najgorszych, w dodatku nastawia jego rodzinę przeciwko niej, jest tyranem i mamisynkiem.
Dobrze,że pozwala Autorce wydawać pieniądze na jedzenie.
Dobrze, że jeszcze na nią nie podnosi ręki, bo wydała za dużo...
Wzorowy mężuś prawda?


Autorko, rozwiedz się. Zrób dla siebie coś donrego i uwolnij się od tego złamasa.
Szanuj się, pokaż że nie boisz się postawić na swoim.
Sama doskonale wiesz,że NIC SIĘ NIE ZMIENI, bo wcześniej miałąś nadzieje i JAK NIC SIĘ NIE ZMIENIŁO,TAK I SIĘ NIE ZMIENI, Amen.
Nie zmieni się, bo u Was nie ma miłości.
Małżeństwem jesteście tylko na papierku,a w rzeczywistosci jestescie jak dwójka nienawidzących się ludzi. Żyjecie jak pies z kotem- wiecznie skacząc se do gardeł.
Jeszcze widać,że Ty próbujesz z nim jakoś rozmawiać, ale on NIE CHCE z Tobą rozmawiać. Ma cię za nic.
Uważa cię za ku...., dzi....- no wzór meża kochającego, normalnie.


Daj sobie szansę na znalezienie normalnego faceta, rozwiedz się, zacznij żyć z pełna swiadomoscia czego chcesz a czego nie, co możesz zaakceptować,a czego kategorycznie nie.


Wasze Małżeństwo to jakiś dramat. Nie chciałabyś żeby było romansem?
Czas zmienić faceta na lepszy model.

Ale to dopiero po rozwodzie, i po czasie, który powinnaś sobie dać, na terapię i poznanie siebie.
Barbarella05 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2015-06-26, 00:17   #23
Panna Izabela
Zakorzenienie
 
Avatar Panna Izabela
 
Zarejestrowany: 2013-04
Lokalizacja: Warszawa
Wiadomości: 4 161
Dot.: pierwszy rok małżeństwa w pigułce, jestem w rozsypce

Wywal go z mieszkania, niech wraca do rodzinki swojej i rozwiedź się, póki nie macie dzieci, bo potem będzie trudniej. Na pewno Twoja rodzina Cię będzie wspierała, pracę sobie znajdziesz i dasz radę. Z tego związku nic nie będzie, ja tu widzę tylko przemoc, brak szacunku i manipulacje. A Ty się na to godzisz tylko nie mam pojęcia, dlaczego. Miłości między Wami nie ma, to więcej niż pewne.

Wysłane z mojego D6503 przy użyciu Tapatalka
__________________
30.07.2015 Wiktoria nasz Aniołek

http://www.suwaczek.pl/cache/97014df637.png

ŻONA od 30.08.2014

ZARĘCZENI 28.11.2012
RAZEM 17.09.2010
Panna Izabela jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2015-06-26, 00:43   #24
201604140952
Konto usunięte
 
Zarejestrowany: 2011-06
Wiadomości: 236
Dot.: pierwszy rok małżeństwa w pigułce, jestem w rozsypce

Ten facet to zwykły burak, jest niedojrzały, stosuje przemoc emocjonalną, finansową. Brzydkie słowa mi się cisną na usta. Nie ma co się z nim męczyć. Lepiej to przerwać teraz, już, niż za parę lat. Nawet, jeśli Ty próbujesz coś naprawić, porozmawiać, on ma to gdzieś, zachowuje się gorzej niż zbuntowany piętnastolatek. Szczerze mówiąc, ja bym się bała, że ostatecznie zacznie stosować przemoc fizyczną.
201604140952 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2015-06-26, 06:33   #25
Lexie
Przyjaciel wizaz.pl
 
Avatar Lexie
 
Zarejestrowany: 2004-06
Lokalizacja: Warszawa
Wiadomości: 33 873
Dot.: pierwszy rok małżeństwa w pigułce, jestem w rozsypce

Cytat:
Napisane przez common Pokaż wiadomość
Juz nie wiem jak mamy żyć, co robic, zeby było ok. Mam takie wrażenie, że każdy w tym związku musi sobie radzic, bo my jesteśmy razem tylko 'na dobre.' Teraz jeszcze mąż wyskakuje z pomysłami, ze zednak chyba będzie świadkiem jehowy, więc już totalnie się rozjeżdxamy.


Wiem, ze się też czasami czepiałam o głupoty, ale to chyba nie powinno przekreślać wszystkiego. Mój mąż ma tak, że zawsze jak się kłócimy to mnie straszy rozwodem. Mam dość.
Myślę, że nie macie szans żyć tak, żeby było dobrze. Wzięliście ślub najwyraźniej nie znając się zbyt dobrze, w ogóle nie jest Wam ze sobą po drodze, a na dodatek on jest chamem i nie ma do Ciebie żadnego szacunku.

Jedyne co możesz zrobić, to naprawić ten błąd (ślub z nim) i się rozwieść, bo nie widać absolutnie żadnych szans, żeby mogło tam być dobrze, żeby z tego mogło wyjść dobre, trwałe małżeństwo.

Poza tym dziewczyno, gdzie jest Twój szacunek do samej siebie? On Cię wyzywa, i w kłótniach i w rozmowach z rodziną, "straszy" rozwodem, obraża, stosuje przemoc finansową i psychiczną, wbija Cię w jakieś chore poczucie winy. UCIEKAJ od niego. Powiedz rodzicom co się dzieje i uciekaj.

Zmarnujesz sobie z nim życie, jak tak dalej pójdzie. Nie powinny Cię nic obchodzić jakieś "podrygi", które on niby pokazuje, bo one nic nie znaczą. Możliwe, że wręcz ich nie ma, tylko Ty się ich doszukujesz, byle mieć powód by w tym trwać.
Lexie jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2015-06-26, 07:40   #26
daf502bc9430c04b8cbdbd94f51a8624bed02f84_61e0bd2ac4d4e
Konto usunięte
 
Zarejestrowany: 2009-06
Wiadomości: 16 867
Dot.: pierwszy rok małżeństwa w pigułce, jestem w rozsypce

Ty go szarpiesz (na co żadna z dziewczyn powyżej dziwnym trafem jeszcze nie zwróciła uwagi), on Cię wyzywa - no idealny związek po prostu Ja tu nie widzę innej opcji, niż rozwód, drzecie koty co chwilę i jeszcze wplątujecie w to wasze rodziny, nawet się nie lubicie... No tragedia jakaś.
daf502bc9430c04b8cbdbd94f51a8624bed02f84_61e0bd2ac4d4e jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2015-06-26, 07:45   #27
af6a7928a10f2efb7030debf852af0b1c87659cc
Konto usunięte
 
Zarejestrowany: 2006-04
Wiadomości: 11 173
Dot.: pierwszy rok małżeństwa w pigułce, jestem w rozsypce

[1=daf502bc9430c04b8cbdbd9 4f51a8624bed02f84_61e0bd2 ac4d4e;51882838]Ty go szarpiesz (na co żadna z dziewczyn powyżej dziwnym trafem jeszcze nie zwróciła uwagi), on Cię wyzywa - no idealny związek po prostu Ja tu nie widzę innej opcji, niż rozwód, drzecie koty co chwilę i jeszcze wplątujecie w to wasze rodziny, nawet się nie lubicie... No tragedia jakaś.[/QUOTE]
no pewnie, że żadna nie zwróciła uwagi, bo wiadomo, że to facet najgorszy
pomimo, że oboje zachowują się tak samo i wina jest równa, to autorka jest święta, a facet dupek
af6a7928a10f2efb7030debf852af0b1c87659cc jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2015-06-26, 07:48   #28
201803290936
Konto usunięte
 
Zarejestrowany: 2006-10
Wiadomości: 43 642
Dot.: pierwszy rok małżeństwa w pigułce, jestem w rozsypce

Autorko wątku, myślenie życzeniowe zgubi Cię w życiu i nie chodzi tylko o małżeństwo. To jest Twoje życie, rzeczywistość, powinny być też Twoje decyzje oparte na czymś. Ty na razie opierasz się na "może się zmieni", "jakoś to będzie", "mam nadzieję, że cud się zdarzy" - może, może, może... W ten sposób i kolejne 7 lat możesz stracić, bo przecież facet może się zmienić po 30-tce, albo coś tam się może wydarzyć.
201803290936 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2015-06-26, 08:02   #29
Panna Izabela
Zakorzenienie
 
Avatar Panna Izabela
 
Zarejestrowany: 2013-04
Lokalizacja: Warszawa
Wiadomości: 4 161
Dot.: pierwszy rok małżeństwa w pigułce, jestem w rozsypce

[1=af6a7928a10f2efb7030deb f852af0b1c87659cc;5188288 0]no pewnie, że żadna nie zwróciła uwagi, bo wiadomo, że to facet najgorszy
pomimo, że oboje zachowują się tak samo i wina jest równa, to autorka jest święta, a facet dupek [/QUOTE]

Akurat w tej sytuacji, przynajmniej z tej strony, z którą poznałyśmy, to facet jest dużo gorszy.
Ale absolutnie autorka postu święta nie jest - już samo wychodzenie za mąż za tego osobnika z myślą "jakoś to będzie" było oznaką skrajnej głupoty. Jednakże żadne, nawet najgłupsze zachowanie ze strony kobiety nie daje mężczyźnie prawa do wyzywania jej (poza sytuacją, kiedy kobieta naprawdę jest prostytutką ).

Jak dla mnie koniec wątku - albo dziewczyna się rozwiedzie i pożegna z typkiem, albo dalej będzie głupia (absolutnie nie chcę nikogo obrażać, ale pozostawanie w tym związku i jeszcze zastanawianie się, czy go zakończyć, czy nie, jest, wybaczcie, zwyczajnie głupie) i z nim zostanie, ale w tej sytuacji dalsze dyskusje i tak są bez sensu.

Miłego dnia
__________________
30.07.2015 Wiktoria nasz Aniołek

http://www.suwaczek.pl/cache/97014df637.png

ŻONA od 30.08.2014

ZARĘCZENI 28.11.2012
RAZEM 17.09.2010
Panna Izabela jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2015-06-26, 08:09   #30
cava
Zakorzenienie
 
Avatar cava
 
Zarejestrowany: 2007-02
Wiadomości: 22 122
Dot.: pierwszy rok małżeństwa w pigułce, jestem w rozsypce

To małżeństwo, od początku nie ma podstaw, na których można by coś zbudować.
Nie ma co przedłużać.

Wina moim zdaniem jest obopólna, bo żadne nie jest w porządku.
Wzajemne złe traktowanie się, to tylko efekt tego, że są ze sobą nie wiadomo po co.
Tu się IMO nie da naprawić, bo nie było niczego jeszcze nawet przed ślubem, poza jakimś takim byciem ze sobą na siłę i z przyzwyczajenia + bardzo przedmiotowe obopólne traktowanie się.
I to naprawdę już jest nieważne kto zaczął i kto jest gorszy.

Raczej trzeba się wziąć i skończyć to w miarę szybko i bez dowalania sobie jeszcze.
__________________
Cava

Z salamandrą w dłoni szedłem przez powierzchnię komety.
Liz Williams
cava jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Odpowiedz

Nowe wątki na forum Intymnie


Ten wątek obecnie przeglądają: 1 (0 użytkowników i 1 gości)
 

Zasady wysyłania wiadomości
Nie możesz zakładać nowych wątków
Nie możesz pisać odpowiedzi
Nie możesz dodawać zdjęć i plików
Nie możesz edytować swoich postów

BB code is Włączono
Emotikonki: Włączono
Kod [IMG]: Włączono
Kod HTML: Wyłączono

Gorące linki


Data ostatniego posta: 2016-08-13 20:39:18


Strefa czasowa to GMT +1. Teraz jest 23:33.