2012-01-14, 18:41 | #121 | ||
Rozeznanie
Zarejestrowany: 2010-02
Lokalizacja: Gród Króla Kraka
Wiadomości: 774
|
Dot.: Kryzys po zaręczynach
Cytat:
---------- Dopisano o 19:41 ---------- Poprzedni post napisano o 19:30 ---------- Cytat:
Nie chcę się pomylić, ale chyba gdzieś w wątku padło coś na ten temat, że Autorka powiedziała narzeczonemu o swoich wątpliwościach. A na pewno wie o tym jej mama. Klempo, może źle zinterpretowałam Twoją wypowiedź, ale troszke mi oburzeniem zapachniało. Chociaż oczywiśćie - interpretacja rzecz subiektywna, mogłam się pomylić, więc proszę, nie miej mi tego za złe, jeżeli źle odczytałam Twoje słowa.
__________________
Pani mecenas z niebieskim żabotem - mission completed 21 lipca 2012 godz. 16 16 marca 2015 "nie widzę akcji serca" 10 tc 1 sierpnia 2016 godz. 18. Nasza Asieńka |
||
2012-01-14, 18:47 | #122 |
Zakorzenienie
Zarejestrowany: 2008-10
Lokalizacja: z kupy gruzu
Wiadomości: 18 377
|
Dot.: Kryzys po zaręczynach
Wiesz, ja wszędzie czytam, że jemu mówi o tym, że nie wie, czy go kocha - o niczym więcej nie wiemy.....
Chodzi mi po prostu o to, że często jest tak, że własnie w zaburzeniach psychicznych/chorobie psychicznej partnerzy muszą przechodzic przez coś ponad ich siły. Wiem, ze zdarzało mi się własnie zbyt wiele od mojego TŻta wymagać - i mam wrażenie, że tu może byc podobnie. Dlatego taki duży akcent kładę na wsparcie dla partnera - również (jeśli chce) w formie pomocy psychologa, jeśli nie - zdjęcie części "presji" z niego - a to mozemy zrobić same.
__________________
Źle czy dobrze, okaże się później. Ale trzeba działać, śmiało chwytać życie za grzywę.
Żałuje się wyłącznie bezczynności, niezdecydowania, wahania. Czynów i decyzji, choć niekiedy przynoszą smutek i żal, nie żałuje się. Śledź też pies! - blogujemy ♥ |
2012-01-14, 18:57 | #123 | ||
Zadomowienie
Zarejestrowany: 2009-08
Lokalizacja: kujawsko-pomorskie
Wiadomości: 1 647
|
Dot.: Kryzys po zaręczynach
lempo wnioskuję że nie masz pojęcia o TYM zaburzeniu bo to widać od razu. Nie miałam cześniej przyjemności pisać z Madzionellą czy miniminii a od razu widzę, że przeszłym dokładnie ten sam typ zaburzenia co ja. Gdybyś i ty to przeszła pewnie też bym to od razu wyłapała. Wystarczy wejść na forum nerwica, temat " myślę że nie kocham" czy jakoś tak. Nie udzielałam się tam ale pamiętam że ten temat uświadomił mnie że tego typu zaburzenie to schemat bo każdy "chory" ma takie sam schemat.
Ona wie o tym, że go kocha. Nie bierz do siebie aż tak dosłownie każdego jej słowa. Wie o tym tylko stres robi jej taki szał w głowie że przykrywa jej wszystkie emocje. Na dobrą sprawę to nie wie czy kocha i nie wie czy nie kocha. Ona nic nie wie ale tylko powierzchownie, w środku zdaje sobie sprawę z tego że jej uczucia nie zmalały. Właśnie objawy które się u niej pojawiły o tym świadczą bo tak jak pisałysmy wcześniej to"coś" uderza zawsze w gto na czym nam najbardziej zależy. Pierwsza jej reakcja z "rzucaniem pierścionka" była spowodowana strachem tego co sie dzieje w jej głowie a nie autentycznym zniechęceniem do ślubu. Cytat:
Ja tylko Ci powiem Madzionella że ja swojemu powiedziałam ale nie że nie wiem czy go kocham tylko jakoś tak to ładnie w słowa obrałam. Wiedziałam że coś jest ze mną nie tak i starałam się mu to wytłumaczyć pod kątem zaburzenia. W końcu pomogła - wyprowadzka z domu. On to zaproponował. I tak miałam przez jakieś 2,5 roku problem w głowie bo rodzice nie dawali nam żyć za to że się wyprowadziliśmy ale po terapii jest już dobrze Swoją droga coś pisałaś że u Ciebie stwierdzili depresję maniakalną? Popraw jak się mylę. Ja w sumie nie patrzę już na nazewnictwo bo w papierach zrobili ze mnie prawie wariatkę. Okazało si ze mam zaburzenia hormonalne i to dość silne, poszłam z problemem natury psychologicznej a psychiatra zrobił ze mnie prawie czubka. Nie wiem tylko na jakiej podstawie. Zmieniłam lekarza a na terapię poszła gdzie indziej. Też depresja ale dwubiegunowa ( i tu się okazało że to hormony ), nerwica natręctw oraz parę innych nerwicowych spraw. Ale to na priv jak już ---------- Dopisano o 19:57 ---------- Poprzedni post napisano o 19:57 ---------- Cytat:
Pisałam ze strony osoby chorej a nie Ciebie. Ja chora myślę że jeśli będę eksperymentowała z uczuciami, tworzyła nowe sytuacje, prowokowała to w końcu trafię na to odpowiednie uczucie i poznam prawdę moich emocji. Źle to zrozumiałaś co napisałam. Jej facet jest dużym chłopcem, nikt go do niczego nie zmusza. Naszych też nikt nie zmuszał. Nie piszę tego złośliwie ale jeśli tego nie rozumiesz że chcieli być przy nas bo nas kochali to naprawdę wątpie czy poznałaś kogoś kto cię kochał. Po prostu w miłości jest to normalne. Nie oceniam cię, stwierdzam jedynie że gdybyś przeszła dokładnie to samo zaburzenie co my od razu bym to wyczuła. Może i przeszłaś inny problem natury emocjonalnej ale nie taki jak my. Jest to bardzo specyficzny problem. Generalnie to zrobił się offtop... |
||
2012-01-14, 19:25 | #124 |
Rozeznanie
Zarejestrowany: 2010-02
Lokalizacja: Gród Króla Kraka
Wiadomości: 774
|
Dot.: Kryzys po zaręczynach
Madeline, u mnie psychiatra zdiagnozował zaburzenia depresyjno-lękowe mieszane. Ale przez chwilę myślałam, ze mam faktycznie ChAD, własnie przez te momenty, gdzie choroba mi odpuszczała. A co do kochania/niekochania, to ja przez długi czas bałam się powiedzieć czy odpowiedzieć mu, że go kocham. Przełamałam sie dopiero w górach , po chyba 5 czy 6 miesiącach od załamania. Kiedy pytał mnie w czym problem, potrafiłam powiedzieć tylko tyle, że jedyne czego jestem pewna, to tego, że istnieje, co do reszty - nie jestem pewna niczego. Pośrednio w ten sposób mówiłam mu o moich wątpliwościach, ale był to poziom akceptowalny w naszej relacji.
Co do wysokich czy mocno zawyżonych wymagań co do partnera - walcze z tym do tej pory, ale jest mi łatwiej, bo potrafimy oboje o tym rozmawiać. Wcześniej trudno było mi rozmawiać o uczuciach, od kiedy zachorowałam, ucze sie tego. Madeline, ja dopiero mam wyprowadzke przed sobą. I już wiem, że będą problemy na tym tle, bo mój dziadek raczej marnie reaguje na ten temat. Moja mama jakoś tez zdaje się nie zauważać tego aspektu. Ale skoro jest nas dwoje, to damy radę i nawet mama z dziadkiem nic na to nie poradzą.
__________________
Pani mecenas z niebieskim żabotem - mission completed 21 lipca 2012 godz. 16 16 marca 2015 "nie widzę akcji serca" 10 tc 1 sierpnia 2016 godz. 18. Nasza Asieńka |
2012-01-14, 19:36 | #125 |
Raczkowanie
Zarejestrowany: 2008-11
Wiadomości: 108
|
Dot.: Kryzys po zaręczynach
Jejku ile komentarzy się pojawiło! Co do mojej osoby - TAK, mówię Mu wszystko, dosłownie wszystko - każdą myśl opisuję - dobrą i złą, mówię wszystko co dzieje się na terapii i jakie są pierwsze wnioski. Mówię o tym, że boję się, że to nie choroba, że już wolę być chora niż żeby to była prawda, i mówię też, że czuję się jak w matrixie. On wie, że jak jestem sama to jest jeszcze gorzej, bo jak jesteśmy razem też jest źle, ale są momenty - sekundy raczej - w których jest dobrze I jest właśnie tak, że jak jestem z Nim to też jest źle, ale jestem spokojniejsza. Zauważyłam to właśnie wczoraj. Że rano nie "jęczę" i nie bolą mnie nogi z nerwów Dzisiaj był postęp, bo poszliśmy na obiad i rozmawialiśmy normalnie I nawet mogę patrzeć na ogłoszenia o mieszkaniach i nie umieram z nerwów. Aczkolwiek od razu się wtedy denerwuję, że jestem spokojna, a więc ZDROWA, ale to też dowód, że jednak nie jestem Dziękuję jeszcze raz za rady i wsparcie - na razie WALCZĘ i muszę wygrać(((
ps. Mam stwierdzoną nerwicę, jednak jeszcze będę miała jakieś testy, czy to nerwica natręctw, czy lękowa, czy coś takiego. |
2012-01-14, 19:42 | #126 | |
Zakorzenienie
Zarejestrowany: 2008-10
Lokalizacja: z kupy gruzu
Wiadomości: 18 377
|
Dot.: Kryzys po zaręczynach
Cytat:
radziłabym też (jeśli tego nie zrobiłaś) powiedzieć TŻtowi (bo moze o tym nie wiedziec, a nawet jesli wie - to warto powiedzieć to dobitnie) że on równiez może potrzebować skorzystac z pomocy psychologa/pójść z Tobą (jeśli twoja terapeutka się na to zgadza) i to nie jest nic złego, jesli takiego wsparcia bedzie potrzebował myslę, że jestes na dobrej drodze małymi krokami i będzie dobrze ps. Madelaine87 - wiesz, ja się nauczyłam jeszcze jednej ważnej rzeczy: że nie ma sensu uważać, że jak ktoś nie przeżył tego co ja/nie jest chory na to co ja/ma inne zdanie niż ja, to na pewno nie ma racji - nauczyłam się rozważać każdą radę i nie umieszczać się na siłę w jakimś towarzystwie-osób-z-takimi-samymi-problemami. To jest po prostu szkodliwe - Tobie też radziłabym to rozważyć to, że nie miałam/nie mam zaburzen nerwicowych nie musi znaczyć, że jestem głupia i nie mam pojęcia o niczym, co z tymi zaburzeniami związane
__________________
Źle czy dobrze, okaże się później. Ale trzeba działać, śmiało chwytać życie za grzywę.
Żałuje się wyłącznie bezczynności, niezdecydowania, wahania. Czynów i decyzji, choć niekiedy przynoszą smutek i żal, nie żałuje się. Śledź też pies! - blogujemy ♥ |
|
2012-01-14, 19:56 | #127 | |
Zadomowienie
Zarejestrowany: 2009-08
Lokalizacja: kujawsko-pomorskie
Wiadomości: 1 647
|
Dot.: Kryzys po zaręczynach
Cytat:
|
|
2012-01-14, 19:59 | #128 |
Rozeznanie
Zarejestrowany: 2010-02
Lokalizacja: Gród Króla Kraka
Wiadomości: 774
|
Dot.: Kryzys po zaręczynach
Miniminii, tak się zastanawiam.... Ja narzeczonemu nie mówiłam wszystkiego tak szczegółowo, ale tylko wtedy gdy było naprawde źle i czułam, że muszę się wygadać. Wiele dusiłam w sobie, chociaż to chyba zdrowe do końca nie było. Wiesz, chodzi mi o to, żeby nie doszło do tego, przed czym ostrzegała Klempa, czyli przerzucenia ciężaru choroby na partnera. Chociaz nie powiem - to że jesteś z nim szczera, jest bardzo dobre. Ale z tym trzeba też umieć wyważyć, żeby też nie nakręcać się za bardzo. Trzymam za Ciebie kciuki, kochana, będzie dobrze, póki walczysz, jest zawsze nadzieja, że wygrasz. Dlatego trzeba się nie poddawać.
__________________
Pani mecenas z niebieskim żabotem - mission completed 21 lipca 2012 godz. 16 16 marca 2015 "nie widzę akcji serca" 10 tc 1 sierpnia 2016 godz. 18. Nasza Asieńka |
2012-01-14, 20:07 | #129 | |
Zadomowienie
Zarejestrowany: 2009-08
Lokalizacja: kujawsko-pomorskie
Wiadomości: 1 647
|
Dot.: Kryzys po zaręczynach
Cytat:
Pozwól więc że nie będę odpisywać na Twoje posty bo nie ma to większego sensu |
|
2012-01-14, 20:11 | #130 | ||
Rozeznanie
Zarejestrowany: 2010-02
Lokalizacja: Gród Króla Kraka
Wiadomości: 774
|
Dot.: Kryzys po zaręczynach
Cytat:
Klempo, masz racje co do tego, że nie powinno się zamykać jedynie w środowisku ludzi o podobnym do naszego zaburzeniu, bo to może nakręcać chorobę. To nawet padło na polecanym przez Madeline forum dotyczacym NN. Dlatego w jednym z pierwszych postów napisałam Miniminii, że nie powinna zbyt często tu zaglądać, aby nie nakręcać swoich zaburzeń. ---------- Dopisano o 21:11 ---------- Poprzedni post napisano o 21:08 ---------- Cytat:
__________________
Pani mecenas z niebieskim żabotem - mission completed 21 lipca 2012 godz. 16 16 marca 2015 "nie widzę akcji serca" 10 tc 1 sierpnia 2016 godz. 18. Nasza Asieńka |
||
2012-01-14, 20:32 | #131 |
Raczkowanie
Zarejestrowany: 2008-11
Wiadomości: 108
|
Dot.: Kryzys po zaręczynach
Kochane, macie rację, że mówienie TŻ-towi w kółko o swoich lękach nie ma sensu, ja w ogóle zaczęłam mu mówić, bo "to coś" stało się przy nim, w kinie i od razu dałam wyraz swojej paniki, a musiałam mu powiedzieć, bo w ciągu trzech dni musieliśmy zanieść papiery do banku i urzędu miasta, bo ślub miał być.... dzisiaj o 10 rano://
Jeszcze jedno - ja zawsze dzieliłam się moimi uczuciami ze wszystkimi. Jak miałam jakiś problem od razu widział o tym cały świat - każdy był moim przyjacielem któremu "muszę" się zwierzyć. Myślałam sobie - nie, tym razem nie będę rozpowiadać na prawo i lewo i co?oczywiście zwierzam się WSZYSTKIM. a to nakręca://// Już się zdenerwowałam, bo mnie forum o nn uspakaja... a nie nakręca.... to znaczy, że jak czytam, że mój schemat myślenia jest identyczny, jak ludzi z nn to jestem mega zadowolona i wtedy się nie nakręcam, bo wiem, że to nakręcanie... i czytam je codziennie, bo wtedy czuję się lepiej... I teraz myślę, że to może nie nn skoro lubię to czytać i to mnie uspakaja? Mam do Was jeszcze jedno bardzo ważne pytanie. Bo moja psychoterapia polega na rozmowie, tzn ja opowiadam, a pani mówi co jej się wydaje, np. że to chodzi o mamę głównie itp. W ogóle z nią nawiązałam jakąś tam więź i naprawdę ją "lubię". Poszłam jednak do psychiatry innego tak żeby spróbować, zobaczyć co powie. Też kobieta tylko taka mimoza, co się w ogóle nie odzywa i dziwnie patrzy - jej "nie lubię". Powiedziała mi właśnie, że to nerwica i że musimy zrobić jakieś jeszcze testy żeby określić jaka itd. Ona też używała takich mądrych pojęć typu derealizacja, depersonalizacja i wydawała mi się bardziej kompetentna. Powiedziała mi też, że terapia u niej wygląda tak, że najpierw przekopuje się cały życiorys na kilku spotkaniach, a potem dobiera odpowiedni rodzaj terapii. To mi się wydało bardzo rozsądne i takie "profesjonalne". Usłyszałam jednak, że muszę zdecydować się na którąś z nich, bo chodzenie do dwóch naraz zrobi mi bałagan w głowie. I nie wiem co zrobić. Możecie powiedzieć mi na czym powinna polegać dobra terapia? Czego powinnam oczekiwać od lekarza? |
2012-01-14, 20:38 | #132 | |
Zakorzenienie
Zarejestrowany: 2008-10
Lokalizacja: z kupy gruzu
Wiadomości: 18 377
|
Dot.: Kryzys po zaręczynach
Cytat:
MUSISZ mieć więź z terapeutą - tyle w tym temacie. U mnie terapia wygląda podobnie jak u Ciebie (tzn ta pierwsza terapeutka). Terapeutę z opcji nr 2 też miałam - wytrzymałam u niego 3 miesiące (na koniec się obraził, że mi nie pomaga ). Ty musisz wybrać, ale pamiętaj, że jesli nie masz więzi z terapeutą, to z tej terapii kicha będzie a nie efekty. Bo będziesz się po prostu zamykać. A musisz czuć się swobodnie, mieć zaufanie.
__________________
Źle czy dobrze, okaże się później. Ale trzeba działać, śmiało chwytać życie za grzywę.
Żałuje się wyłącznie bezczynności, niezdecydowania, wahania. Czynów i decyzji, choć niekiedy przynoszą smutek i żal, nie żałuje się. Śledź też pies! - blogujemy ♥ |
|
2012-01-14, 20:59 | #133 |
Zadomowienie
Zarejestrowany: 2009-08
Lokalizacja: kujawsko-pomorskie
Wiadomości: 1 647
|
Dot.: Kryzys po zaręczynach
Jak to? babka Ci pozwala wybrać terapię? na każdego każda terapia zadziała inaczej, nie ma takiej którą można poradzić. Ja jak szłam to nigdy nie wiedziałam jaka będzie stosowana. Ale powiem ci co mi pomogło za pierwszym podejściem tzn nie latałam od terapeuty do terapeuty tylko zostałam bo widziałam efekty. Była to terapia grupowa na której było mnóstwo zajęć plastycznych, teatralnych itp Pierwszą godzinę mieliśmy jakieś zajęcia np bylo hasło " namaluj pierwsze zwierzę jakie przyjdzie Ci do głowy " no i malowaliśmy... a potem każdy po kolei pokazywał swoje prace a reszta próbowała powiedzieć co widzi i czy tego chcieliśmy czy nie analizowaliśmy kolory, nawet grubość kreski i jak to się ma do tego co wiemy o danej osobie. U mnie np to były dwa koty i niestety, grupa świetnie rozgryzła moją relację z matką, nie pomyślałabym bo przecież to tylko rysunek. Zajęcia były różne. Nie raz wychodziłam z płaczem ale to były efekty, świetne efekty. Na koniec zajęć mieliśmy zajęcia wyciszające - około 40 minut jak dobrze pamiętam - rewelacja! Leżeliśmy na materacach, terapeutka czytała, w tle muzyka relaksacyjna. I mieliśmy sobie coś wyobrażać. Na początku to było bardzo trudne przy natłoku myśli ale z czasem było coraz łatwiej. Mieliśmy sobie wyobrazić jak np wędrujemy po zamku, ona nam mówiła co widzimy robimy a my mieliśmy mieć ten obraz w głowie.
Gdybyś trafiła na coś takiego, uwierz mi, pomogło by |
2012-01-14, 21:16 | #134 |
Zakorzenienie
Zarejestrowany: 2009-08
Wiadomości: 5 623
|
Dot.: Kryzys po zaręczynach
Zgadzam się z klempą, musisz mieć zaufanie do psychoterapeuty i masz szczęscie, że kogoś takiego znalazłaś, bo to nie jest łatwe A jak Twój Tż się trzymał w dzisiejszym dniu?
__________________
nasz dzień |
2012-01-14, 21:33 | #135 |
Rozeznanie
Zarejestrowany: 2010-02
Lokalizacja: Gród Króla Kraka
Wiadomości: 774
|
Dot.: Kryzys po zaręczynach
Miniminii, ja się zgadzam z Klempą - musisz mieć zaufanie do psychoterapeuty. I nie ma tu nic do rzeczy sprawa, czy używa mądrych słów czy nie, bo to nie te mądre słowa Ci pomogą, ale to, że dojdziesz do sedna problemu. Moja pani psycholog nie używa żadnych naukowych stwierdzeń, rozmawiam z nią jak z przyjaciółką, czasem nawet rzekłabym, że to są bardzo błache tematy, ale zwykle za nimi kryje się coś ważnego.
Heh, ja też jestem taka, ze co w duszy to na języku. I też wylewałam swoje żale spowodowane chorobą wielu osobom, bo wylewanie tego mi zwyczajnie pomagało. A jak już odkryłam forum o nn, to miałam podobnie - przeczytałam, że nie jestem sama i to mi dało siłę. Nie przejmuj się tym, że to Cię uspokaja, bo moim zdaniem to własnie wtedy dochodzi do Ciebie zdrowsza część Twojej psychiki. To są może momenty wytchnienia, ale uwierz - one dają siłę i poczucie panowania nad swoim życiem. Przynajmniej ja tak miałam, kiedy zaczęłam czytać to forum, to poczułam sie wyzwolona z kajdan, które narzuciła na mnie choroba. A potem już było tylko lepiej.
__________________
Pani mecenas z niebieskim żabotem - mission completed 21 lipca 2012 godz. 16 16 marca 2015 "nie widzę akcji serca" 10 tc 1 sierpnia 2016 godz. 18. Nasza Asieńka |
2012-01-15, 12:37 | #136 |
Raczkowanie
Zarejestrowany: 2008-11
Wiadomości: 108
|
Dot.: Kryzys po zaręczynach
TŻ dobrze się trzyma, spędziliśmy wczoraj naprawdę miły dzień, ale ja dalej jestem jakaś bez emocji, ciągle w matrixie. Najgorsze, że przez te prawie 2 miesiące wkręciłam sobie (wróżka mi wkręciła?), że to i tak nie "ten" i tak się rozstaniemy, i tak będę mieć innego męża a on inną żonę i jakby jestem z tym taka "pogodzona". Już mam wizualizacje, jak się żegnamy w zgodzie, jak spotykamy się po latach na spacerze z dziećmi itd:/// I przez to czuję się jakbyśmy się żegnali i ten okres miły teraz był po prostu swojego rodzaju pożegnaniem. Nie walczę z tymi myślami, bo wtedy zaczyna się gonitwa myśli i kryzys, więc już wolę żeby były takie nijajakie te myśli i beznadziejne, ale żebym normalnie funkcjonowała:///
Ktoś mi powiedział, że "i tak będę miała kiedyś męża i będę szczęśliwa i lepiej sobie teraz odpuścić niż się potem zastanawiać, że już bym była szcześliwsza z kimś innym i kogoś pewna" i to się stało jakimś faktem w moim mózgu. Że i tak czeka na mnie inny i nic na to nie poradzę:////Ech.... |
2012-01-15, 18:24 | #137 |
Rozeznanie
Zarejestrowany: 2010-02
Lokalizacja: Gród Króla Kraka
Wiadomości: 774
|
Dot.: Kryzys po zaręczynach
Miniminii - też miałam takie wizualizacje, jak już pisałam wcześniej. I też miałam tak, że wydawało mi sie, ze to ostatnie nasze chwile razem, że trzeba będzie się rozstać, co wywoływało we mnie rozpacz. Wręcz już układałam sobie w głowie, co powiem narzeczonemu rozstając się z nim. A potem układałam sobie w głowie co powiem, jak będę go prosić o powrót. Niezły korkociąg, ale chyba gdzieś w środku tliło się we mnie poczucie, że nigdzie się nie wybieram i nie zmieniam TŻta. To Twoje pogodzenie jest prawdopodobnie wywołane zmeczeniem chorobą, jej intensywnością. Ale pocieszę Cię - zwykle chorzy na NN nie realizują treści swoich natręctw.
Tym, co ktoś Tobie powiedział o mężu nie powinnaś się przejmować. Wiesz, też miałam takie myśli, że a nuż spotkam kogoś lepszego, z kim ta miłość będzie intensywniejsza. Nawet teraz mam chwilami takie obawy, że jeżeli będzie to po ślubie, to co wtedy. Ale to da się łątwo zracjonalizować - po pierwsze, jakoś przez ponad 5 lat związku nie spotkałam nikogo kto by mnie odciągnął od TŻta, po drugie - nigdy nie mam gwarancji co przyniesie życie, dlatego ważne jest to, czego jestem pewna dzisiaj. A dzisiaj jestem pewna, że nikt inny tylko mój TŻ. I pewnie każdego następnego dnia ta pewność będzie weryfikowana. Ale zdaje się, że to o to chodzi, zeby każdego dnia potwierdzać sobie wzajemnie, że jesteśmy razem i nie pozwolimy, by ten stan się zmienił.
__________________
Pani mecenas z niebieskim żabotem - mission completed 21 lipca 2012 godz. 16 16 marca 2015 "nie widzę akcji serca" 10 tc 1 sierpnia 2016 godz. 18. Nasza Asieńka |
2012-01-17, 12:07 | #138 |
Raczkowanie
Zarejestrowany: 2008-11
Wiadomości: 108
|
Dot.: Kryzys po zaręczynach
Ostatnio miałam kilka dobrych dni i myślałam, że tak już zostanie, ale niestety nic z tego. Zarobiłam jednak małe obserwacje i np. wyszło, że jestem spokojniejsza przy TŻ, czuję się lepiej, nie mam bieganiny myśli. Często przyczepiam się, do jakiejś jego cechy, czy wyglądu, czy charakteru i myślę sobie "o nie, nie mogę z nim być", ale czytając forum o nerwicy dowiedziałam się, że to właśnie jest charakterystyczne dla tej choroby. Zauważyłam też, że jestem spokojniejsza, a nawet "żywa" jak myślę sobie "pożyjemy zobaczymy, nigdzie Ci się nie spieszy, czas pokaże". Wtedy pozornie uwalniam się od tych myśli i nie walczę w każdej sekundzie szukając ostatecznej decyzji. Ostatnio nawet pomyślałam sobie" no trudno, nie jesteśmy sobie pisani, czas się pożegnać, rozstaniemy się za parę miesięcy" i wtedy było najwspanialej... tzn byłam NORMALNA, rozmawialiśmy, śmialiśmy, nie czepiałam się jego wyglądu, słów i wtedy pomyślałam "ojej jak cudownie, przecież nie musisz się z nim rozstawać!" i była chwila ukojenia. Jednak wystarczy mały szczegół, by wszystko runęło...
|
2012-01-17, 12:38 | #139 | |
Zakorzenienie
Zarejestrowany: 2008-10
Lokalizacja: z kupy gruzu
Wiadomości: 18 377
|
Dot.: Kryzys po zaręczynach
Cytat:
Wychodzenie z choroby nigdy nie jest łatwe. Postaraj sie nie stawiać siebie w sytuacji pod presją, bo to (jak sama widzisz) pogarsza sytuację.
__________________
Źle czy dobrze, okaże się później. Ale trzeba działać, śmiało chwytać życie za grzywę.
Żałuje się wyłącznie bezczynności, niezdecydowania, wahania. Czynów i decyzji, choć niekiedy przynoszą smutek i żal, nie żałuje się. Śledź też pies! - blogujemy ♥ |
|
2012-01-17, 20:28 | #140 | |
Raczkowanie
Zarejestrowany: 2006-12
Wiadomości: 487
|
Dot.: Kryzys po zaręczynach
Cytat:
O, i tu jest to, o czym myślałam od pierwszego Twojego postu - czym ta dziewczyna się zajmuje? Oprócz zamartwiania się nad sobą i swoim związkiem? (Wybacz, że tak to ujmuję. Sama mam podobną sytuację, więc Cię rozumiem. ) Studiujesz? Pracujesz? Zastanawiałam się po prostu, jak można "nie wstawać z łóżka" etc. - kto w dzisiejszych czasach może sobie na to pozwolić ... Tak jakbyś istotnie nie miała w życiu niczego poza tym facetem - gdzie Twoje zajęcia, obowiązki, hobby, przyjaciele...? Nauka, praca, pasja, rozrywka...? To jedno. Bo wydaje mi się, że zamykanie się w domu ze swoim smutkiem tylko pogarsza sprawę... Trzeba wyjść do ludzi, zająć się czymś innym niż Ty sama...! - Poza tym... to przeraziłam się nie na żarty, czytając posty o nerwicy natręctw itp... Bo w mojej głowie dzieje się dokładnie to samo Myślałam, że jestem po prostu głupia i niezdecydowana, a teraz widzę, że mogę być chora.... U mnie do wątpliwości co do TŻ dochodzi zainteresowanie (nic więcej, ale zainteresowanie) innymi chłopakami - zastanawiam się czasem, czy nie znalazłabym "kogoś lepszego" - i strach, że wyjdę za mąż, a nie byłam nigdy sama (od czasu wyprowadzenia się od rodziców): nie wiem, kim bym była, gdyby nie wpływali na mnie mężczyźni...! Boję się powielić rodzinny schemat i być tylko żoną, wspierającą męża i wychowyjącą dzieci, a gdy dorosną - nagle nie mieć co ze sobą zrobić... Chcę coś w życiu osiągnąć, a jak jestem w związku, to - wydaje mi się - nie robię dość w tym kierunku; nie jestem zmuszona w końcu zdecydować, co chcę w życiu robić i - ewentualnie - podjąć żadnego ryzyka... No i generalnie nigdy nie wiem, czego chcę I co jakiś czas stwierdzam, że aby do tego dojść, muszę pobyć trochę singlem Ale czy warto dla tej idei kończyć dobry (naprawdę dobry...!) związek?!... I tak się zastanawiałam, czy ja go w ogóle kocham, skoro mi takie pomysły do głowy przychodzą... A po lekturze stwierdziłam, że może też mi jakieś choróbsko we łbie siedzi :P zwłaszcza że jak jesteśmy razem, to jest super... tylko on ma teraz pracę w Austrii i się widujemy raz w miesiącu :P a w międzyczasie od siebie oddalamy... (tj. ja się oddalam... bo on nie ma takich wahań :P ) Ehhh.
__________________
|
|
2012-01-17, 21:12 | #141 |
Zadomowienie
Zarejestrowany: 2009-08
Lokalizacja: kujawsko-pomorskie
Wiadomości: 1 647
|
Dot.: Kryzys po zaręczynach
minimini dobrze, że zajrzałaś na to forum, sama widzisz jak jest Będzie lepiej, daj sobie spokój i czas
milena, spokojnie, nie wkręcaj sobie, do nn to długa droga, po pierwsze musi być diagnoza. Dużo takich było co widzieli w sobie chorobę a rozwiali to lekarze. Także, najpierw diagnoza |
2012-01-17, 21:22 | #142 | |
Raczkowanie
Zarejestrowany: 2008-11
Wiadomości: 108
|
Dot.: Kryzys po zaręczynach
Cytat:
Poza tym - KAŻDE Twoje słowo przypomina mi także moje myśli. Naprawdę, też boję się powielić taki schemat i także czuję, że przez chwilę raz w życiu będąc singlem dopiero skupię się na sobie i poświęcę w pełni swoim celom. Niestety żałuję, że nigdy nie byłam sama, ale cóż.... czasu nie da się cofnąć Edytowane przez miniminii Czas edycji: 2012-01-17 o 21:25 |
|
2012-01-17, 21:49 | #143 | |
Rozeznanie
Zarejestrowany: 2010-02
Lokalizacja: Gród Króla Kraka
Wiadomości: 774
|
Dot.: Kryzys po zaręczynach
Mmmileno - tak naprawdę wszystko zależy od tego jakie emocje towarzyszą Twoim myślom. Ale fakt faktem - jeżeli te myśli w jakiś sposób Ci przeszkadzają, to może być coś nie tak z Twoją psychiką. Może warto porozmawiać z psychologiem?
Miniminii - ja też tak miałam, że przychodziły dni ulgi. A potem kolejne uderzenie choroby. Dobrze, że podjęłaś terapię, że wlaczysz. Nie poddawaj się nawet jak będzie bardzo źle, bo to jedyna droga do tego, by wyzdrowieć. A na marginesie - dziewczyny - trzymajcie za mnie w czwartek kciuki, bo mam kontrolną wizytę u psychiatry po odstawieniu leków. ---------- Dopisano o 22:49 ---------- Poprzedni post napisano o 22:39 ---------- Cytat:
Miniminii, widzę, że tak jak ja, jesteś z Krakowa. Kochana, ja też mam w rodzinie schemat, którego boję się powielić, a jest tym rozpad małżeństwa związany z silną więzią pomiędzy moją mamą a babcią. Ja widzę, że więź miedzy mną, a mamą też jest silna, ale ja już tak nie poddaję się wszystkiemu, co mówi mama, potrafię znaleźć w tym swoje zdanie. Jak zachorowałam to już pracowałam, pisałam magisterke, a do tego prowadziłam korki, wiec miałam multum rzeczy na głowie. I byłam w podobnym wieku do Ciebie, kiedy choroba zaatakowała. Podobnie jak Ty i Mmmilena w zasadzie nigdy nie byłam singielką, poznałam TŻta jak miałam 19 lat i od tej pory jesteśmy razem. Z jednej strony - pewnie troche mnie ominęło, może i mam czego żałować, ale z drugiej - gdybym miała wybór, to pewnie ostatnie 5 lat przeżyłabym tak samo. Możliwe, że winny był temu nadmiar zajęć, stres i przemęczenie, i to one wyzwoliły mechanizm chorobowy. Teraz też się stresuję, bo szukam nowej pracy, bo przygotowania do ślubu, bo nie wiem którą suknię wybrać. I znów gdzieś na horyzoncie majaczą myśli, których nie chciałabym widzieć w swojej głowie. Ale ja im się nie zamierzam poddać. Co to, to nie! Ty też za nic się im nie poddawaj, bo najważniejsze, to nie pozwolić, by choroba zawładnęła naszym życiem.
__________________
Pani mecenas z niebieskim żabotem - mission completed 21 lipca 2012 godz. 16 16 marca 2015 "nie widzę akcji serca" 10 tc 1 sierpnia 2016 godz. 18. Nasza Asieńka |
|
2012-01-17, 23:53 | #144 |
Raczkowanie
Zarejestrowany: 2008-11
Wiadomości: 108
|
Dot.: Kryzys po zaręczynach
Madzionella trzymam mocno kciuki za Twoją wizytę, ale jestem pewna, że wszystko będzie OK, bo Twoje posty są pełne radości i spokoju, więc szczęśliwe i zdrowe życie przed Tobą))
Co do tego, czy ostatnie lata spędziłabym tak samo... Pewnie jeszcze w grudniu moja odpowiedź byłaby "oczywiście", ale teraz pojawiają się myśli "gdybym nie poznała go 4 lata temu może teraz byłabym już żoną kogoś innego", albo "gdybym 4 lata temu go nie poznała, może nasze losy połączyłyby się teraz, jak jesteśmy dojrzalsi i mądrzejsi" itd. Ale wiem, że Bóg zrobił tak, żebysmy poznali się właśnie wtedy, bo uratowałam TŻ-owi życie Tylko może tylko taki był tego cel....? |
2012-01-18, 08:26 | #145 | ||||
Raczkowanie
Zarejestrowany: 2006-12
Wiadomości: 487
|
Dot.: Kryzys po zaręczynach
Cytat:
...aaaa, OK super! Cytat:
...no cofnąć się nie da, ale mamy go mnóstwo jeszcze przed nami... więc jeszcze dałoby się to zrobić, hehe... Cytat:
...a co Ci się tak spieszy do tego "bycia żoną"?! Jestem w lekkim szoku, że tak młode dziewczyny już o tym myślą! (Ja się nie chcę w to pakować jeszcze) ---------- Dopisano o 09:26 ---------- Poprzedni post napisano o 09:07 ---------- Cytat:
P.S. Wczoraj, po 3 dniach braku kontaktu (po ostatniej rozmowie stwierdził, że nie będzie żadnych przerw - bo go o to właśnie poprosiłam - i mam się zdecydować, w te albo we wte; i że możemy parę dni nie rozmawiać, żebym sobie wszystko przemyślała...), zadzwoniłam do TŻ, bo już nie mogłam wytrzymać tej paniki w mojej głowie (mam mnóstwo stresu teraz, przy okazji) - i, kurczę, od razu mi lepiej lżej, spokojniej... (ale też od razu zaczęłam myśleć o kimś innym - idiotka! Jak go przy mnie nie ma, to cała moja przebojowość i atrakcyjność, a także zainteresowanie kimkolwiek, znika, przepada i wyparowuje! )
__________________
Edytowane przez mmmilena Czas edycji: 2012-01-18 o 08:28 |
||||
2012-01-18, 10:03 | #146 |
Raczkowanie
Zarejestrowany: 2008-11
Wiadomości: 108
|
Dot.: Kryzys po zaręczynach
Ja ostatnio mam nowe, chore myśli Myślę sobie jak to będzie kiedy zobaczę go z inną dziewczyną, nawet myślę, jak ona będzie wyglądać, że będą mieli dziecko i najgorsze, że NIE chce mi się płakać jak o tym myślę, tylko jestem spokojna((( nie wiem, czy dlatego, że podświadomie wiem, że tak się nie stanie, jeśli nie będę chciała, czy po prostu go nie kocham? I myślę sobie jak to będzie kiedy on się dowie, że wychodzę za mąż, że spotkam go kiedyś ze swoim dzieckiem i stwierdzimy "dobrze się stało". Takie myśli mam non stop w głowie.
Mieszkam u TŻ i jest naprawdę cudnie. Uznałam, że nie będę robić nic na co nie mam ochoty i okazuję mu miłość tylko jak naprawdę czuję potrzebę. I wychodzi na to, że okazuję ją co chwilę.... Co chwilę podchodzę, pzrzytulę, pocałuję.... Ale nie wiem, czy to nie z przyzwyczajenia? Bo ostatnie 4 lata byliśmy przyklejeni Mam takie coś: tak, teraz jestem szczęśliwa, chcę dawać mu miłość, ciepło, ale I TAK nie będziemy razem całe życie, ja na pewno kogoś poznam i on kogoś. Może będziemy razem góra rok jeszcze. To pragnienie i wręcz pewność już się zadomowiła w moim mózgu na dobre. I pomyśleć, że jeszcze 2 miesiące temu moim JEDYNYM marzeniem w życiu było to, żebyśmy już zawsze byli razem... |
2012-01-18, 10:26 | #147 |
Rozeznanie
Zarejestrowany: 2005-11
Lokalizacja: Warszawa
Wiadomości: 754
|
Dot.: Kryzys po zaręczynach
Kochana i trzymaj się tej ostatniej myśli z wiadomości. A jeśli chodzi o pierwsze pytanie, mi się płakać też nie chcę, bo wiem, że to co się stanie zależy ode mnie. Ale inaczej byś zareagował gdybyś naprawdę musiała przeżyć coś takiego. A skoro masz potrzebę go całować, przytulać, to nie możesz go jednocześnie nie kochać.. chyba. Bo czy do ludzi, których nie kochasz się przytulasz?? Czy do byłych od których odchodziłaś też lubiłaś się przytulać?
__________________
www.gabrysiowo.pl zapraszam Ćwiczę!! 1.12.2012 15.10.2008 12.12.2010 Zaręczyny 07.07.2012 Ślub |
2012-01-18, 11:02 | #148 |
Raczkowanie
Zarejestrowany: 2008-11
Wiadomości: 108
|
Dot.: Kryzys po zaręczynach
hih Nie nie lubiłam, zazwyczaj odcinałam się od nich grubą kreską. To były trzy dwuletnie związki, którymi byłam już bardzo zmęczona, więc drażnił mnie każdy miły gest z ich strony. Do swojego poprzedniego chłopca co prawda miałam sentyment (bylam z nim najkrócej - 8 miesięcy) i mówię szczerze i otwarcie, że jak spotykałam się z nim (byliśmy dobrymi znajomymi przez kilka lat przed tym jak byliśmy razem), to miałam ochotę się do niego przytulić. Ale to pewnie z trzech powodów: po pierwsze nie zdążyłam się nim zmęczyć, bo byliśmy razem naprawdę krótko jak na mnie, po drugie nie zdążyło się między nami psuć, jak go zostawiłam dla obecnego TŻ-ta, a po trzecie moje związki zawsze "opierały się" na przytulaniu - rzecz jasna nigdy w życiu nie przytulił mnie ojciec, więc we wszystkich partnerach szukałam przede wszystkim opieki.
W ogóle teraz mam tak, że na mojego TŻ patrzę jako na "zagrożenie" dla mojego szczęścia, dla mojej przyszłości. Psycholog powiedziała, że przez nieudane małżeństwa, na jakie napatrzyłam się całe życie ja muszę być na 100% pewna, mój partner musi być na 100% dobry, bo w moim mózgu jest myśl, że nie mogę pozwolić sobie na nieudane małżeńsywo. Więc będę szukać kogoś będącego kimś o 180 stopni różnym od mojego ojca, kogoś idealnego, dobrego jak ksiądz, nieskalanego żadnymi błędami z przeszłości, prawdziwego księcia z bajki. Póki mam takie myślenie - wiadomo- nigdy nie wyjdę za mąż:P |
2012-01-18, 11:18 | #149 |
Zakorzenienie
Zarejestrowany: 2009-08
Wiadomości: 5 623
|
Dot.: Kryzys po zaręczynach
Ale celem Twojego życia chyba nie jest wyjście za mąż? Pamiętaj, że terapia jest dla Ciebie, żeby wszytsko sobie uporządkować, a nie bezpośrednio po to, żebyś znalazła idelanego męża i wzięła ślub. Strasznie dużo o tym myślisz, a chyba powinnaś sobie przewartościować to wszytko, bo w tym wypadku ranisz nie tylko siebie, ale i drugą osobę...
__________________
nasz dzień |
2012-01-18, 12:02 | #150 |
Rozeznanie
Zarejestrowany: 2010-02
Lokalizacja: Gród Króla Kraka
Wiadomości: 774
|
Dot.: Kryzys po zaręczynach
Miniminii, ja też mam podobne myślenie i konkluzja pani psycholog była identyczna - ja chciałam 100, a nawet 150 % pewności, że to co robię jest dla mnie dobre i nie skończy się porażką. A prawda jest taka, że nigdy nie ma 100 % pewności, bo życie jest nieprzewidywalne. Nie da się przewidzieć wszystkich konsekwencji decyzji, jaką podejmuję w danej chwili. Zawsze pozostaje cień niepewności, czyli zwykłe pytanie "a co by było gdyby...." i tu wpisz sobie odpowiednią okoliczność. Przechodziłam w trakcie choroby i chwile, gdzie wyszukiwałam "ideał na zastępstwo", ale tak naprawdę okazywało się, że musiałby mieć wszystkie te cechy, które ma mój narzeczony, ten sam zawód, sposób podejścia do życia, itp. Wszystko tak naprawdę musiałoby być takie samo. Podobnie miałam z wyobrażaniem sobie "innej" żony/dziewczyny TŻta, już pisałam o tym wyobrażeniu spotkania na porodówce. Z jednej strony było mi to obojętne, bo twierdziłam w środku, że się rozstaniemy, a z drugiej - bolało, bo nie chciałam tego. Z dotykiem też bywało różnie, miałam takie fazy, gdzie po prostu schrupałabym TŻta, a miałam takie, że jego dotyk mnie parzył jak rozpalone do czerwonośći żelazo. Teraz jest bardzo różnie, ale zauważyłam, że ochota na seks rąbnęła u mnie o bruk i na razie ma problem z tym, żeby się podnieść. Lubię bliskość z narzeczonym, ale czasem mam ochote dać mu po łapkach, jak się do mnie "dobiera" . Muszę o tym pogadać jutro z psychiatrą, bo wydaje mi się, że oprócz oczywiście stresu i paru dołków życiowych, które ostatnio mi się przytrafiły, może to być skutek odstawienia leków. I oczywiście przegadać sprawę z TŻtem, bo jakby nie było, to nasz wspólny problem jest.
Muszę się wam pochwalić - dziś kupiłam suknię ślubną. Długo nie mogłąm się zdecydować, ale w końcu jak przymierzyłam ją drugi raz, to stwierdziłam, że biorę. Teraz oczywiście, mimo, że już pozamiatane, nie jestem pewna decyzji, mam wątpliwości, analizuję, zastanawiam się. Głównie dlatego, że moja decyzja jest zbieżna z tym, co chciała mama, chociaż nie chciała mi powiedzieć, co zdecydowała. Powiedziała dopiero, jak już wracałyśmy do domu. No cóż, teraz mam pół roku, by się polubić z moją suknią, chociaz i tak pewnie w dniu ślubu, cokolwiek bym nie założyła, będzie super, bo przecież najważniejsze jest to, jak się czuję w środku, czyli radość i szczęście, a tego nie będzie brakowało.
__________________
Pani mecenas z niebieskim żabotem - mission completed 21 lipca 2012 godz. 16 16 marca 2015 "nie widzę akcji serca" 10 tc 1 sierpnia 2016 godz. 18. Nasza Asieńka Edytowane przez Madzionella Czas edycji: 2012-01-18 o 12:05 |
Nowe wątki na forum Intymnie |
|
Ten wątek obecnie przeglądają: 1 (0 użytkowników i 1 gości) | |
|
|
Strefa czasowa to GMT +1. Teraz jest 17:52.