Ślub bez nauk przedmałżeńskich, czy jest jeszcze ktoś taki jak ja?/

[Balbii]

Witam. 8.09.2012 braliśmy ślub, było wesele, poprawiny i wszystko zgodnie z tradycją. Oprócz jednej a nawet kilku małych rzeczy (bo problemy z naukami pociągnęły ze sobą inne). Mąż pracuje za granicą, nie mieliśmy jak chodzić na te dziwne kilkumiesięczne spotkania zwane naukami przedmałżeńskimi, weekendowe też odpadały, bo mąż gdy wracał miał jeden jedyny weekend wolny i chcieliśmy go spędzać ze sobą a nie cały dzień w kościele i tak to wyszło... Dzień przed ślubem, pytanie księdza, gdzie moja książeczka do nauk? Nie ma (zgubiła się). A nauki były? No nie było... Jedyną rzeczą jaka była to spowiedź, a i ta nie do końca, bo świadkowa nie zdążyła :-P Powiedziano nam, że to nasza sprawa jak traktujemy Boga, wiarę itd., a my, że nauki zrobimy później. Akurat. Mąż dalej pracuje za granicą, a każdy jego wolny weekend poświęcamy sobie. I nie chodzi mi o to, by ktoś napisał, że ok, nie ma problemu, nie martw się itd. Tylko czy jest ktoś tak samo wspaniałomyślny i z tak ryzykownym podejściem jak my? A jeśli tak to czy po ślubie zrobiliście te nauki?

[irmith]

Przepraszam że wtrącę ale po co nauki przed ślubne po ślubie?

[Balbii]

No właśnie po to, żeby żyć w małżeństwie w zgodzie ze sobą, z Bogiem i z formalnościami... Czyż nie? Nie wiem, czy mam dobre podejście, nie ma pojęcia! Może powinnam to olać po prostu, dlatego chciałabym znać zdanie innych na ten temat.

[dacn]

Poszukaj, są takie kursy co robi się za jednycm zamachem całość, w weekend po kilka godzin.

[21kasia21]

Dla mnie jest to dziwne, że ksiądz dopuścił kogoś do ślubu bez nauk przedmałżeńskich, teoretycznie taki ślub jest nieważny, bo nie ma spełnionych wszystkich formalności, jakie powinny być
U mnie w parafii by to nie przeszło.
A teraz nie widzę sensu robić tych nauk, dla własnej satysfakcji bym sobie darowała, bo to powinno się robić przed, a nie po, skoro juz jesteście małżeństwem.

[mala_czarna_21]

aleale dla mnie ten kurs jest tylko po to żeby dostać od księdza zgodę na ślub...
jak dostaliście slub bez kursu to tylko Wasze szczęście ja bym się cieszyła z takiego farta i ani by mi się nie śniło na własną prośbę się ładować w takie spotkania!

[irmith]

Napisane przez 21kasia21

Dla mnie jest to dziwne, że ksiądz dopuścił kogoś do ślubu bez nauk przedmałżeńskich, teoretycznie taki ślub jest nieważny, bo nie ma spełnionych wszystkich formalności, jakie powinny być
U mnie w parafii by to nie przeszło.
A teraz nie widzę sensu robić tych nauk, dla własnej satysfakcji bym sobie darowała, bo to powinno się robić przed, a nie po, skoro juz jesteście małżeństwem.

No właśnie teoretycznie a raczej urzędowo dziwię się że macie ślub bez nauk bo to niedopełnienie formalności. Teraz po fakcie chodzenie na te nauki chyba jest bez sensu no ale to już wasza decyzja. Generalnie te nauki to raczej formalność ziemska, u nieba bram chyba nie będą tego rozpatrywać

Zresztą sama piszesz że teraz też nie macie jak tych nauk "odbębnić"

[Balbii]

no bo to rzeczywiście byłoby dziwne teraz iść na nauki, macie racje! dzięki
potrzebowałam po prostu wsparcia i rady i cieszę się, że takie dostałam

[misiadelko]

Moi rodzice nie poszli na nauki, bo ojciec pokłócił się z księdzem, który je prowadził, a niech ktoś im powie, że ślub jest nieważny ;] G. prawda, wierzysz? Wierzysz. Ślub brałaś przed Bogiem? Brałaś. Czyli jest wazny.

[viva91]

Ja bym się tym specjalnie nie przejmowała. Wiedza, jaka jest przekazywana na tych naukach jest wiedzą ogólnodostępną, można ją nabyć na wiele innych sposobów. Wydaje mi się, że mało jest par, które słyszą na takich spotkaniach po raz pierwszy o czymś. Ja sama miałam takie nauki za sobą w wieku 17 lat - ot kaprys księdza proboszcza, książeczkę dostałam ale w sumie nie wiem, czy to będzie ważne do ślubu, czy nie będę musiała robić jeszcze raz, co według mnie będzie już biurokracją, a nie dobrem dla świeżych małżonków.

[dezire]

Hmmm mi nauki przedmalzenskie duzo daly - podobnie wizyty w poradni rodzinnej - ale fakt: w obu przypadkach trafilam na bardzo ciekawie prowadzone spotkania.
Przede wszystkim uswiadomilam ze to JEDYNA szansa zeby na powaznie z kims porozmawiac o watpliwosciach, problemach przyszlych- zadnej innej zorganizowanej pomocy ludzie wstepujacy do zwiazku nie dostaja. Nawet mysle, ze ludzie po 10 latach powinni wrecz dostac wezwanie na 3 spotkania poradni rodzinnej po prostu zeby pewne rzeczy w glowie sobie uporzadkowac.

Nie dowiedzialam sie rzeczy totalanie nowych - ale naturalna metoda planowania rodziny na pewno sie przydadza .. w planowaniu dziecka. Duzo rzeczy organizacyjnych jest rowniez przekazywanych, np jak przygotowac sie najlepiej - czego mozna wymagac od ksiedza :P a przede wszystkim jak sprawic zeby slub byl wazny

Nauki przedmalzenskie nie decyduja o waznosci slubu - sa przygotowaniem, ale nie warunkiem waznosci sakramentu.

[bierdonkalemur]

te nauki przedmałżeńskie to formalność, sztuka dla sztuki, byliśmy i nic nowego nie było co do poradni też głupota, kobieta sympatyczna ale jak zaczęła mówić że tylko seks po ślubie może dawać ludziom szczęście to już wiedziałam że się nie dogadamy, o naturalnych metodach nie rozmawialiśmy bo i tak zażywam pigułki więc to i tak mijałoby się z celem ale ogolenie moim zdaniem takie przygotowanie do małżeństwa jest dobre dla osób które mają 18 lat i nagle zachciało im się ślubu, natomiast dla osób które mają około 30 lat i mieszkają ze sobą, znają się jak łyse konie i raczej sprawy docierania się po ślubie mają już dawno za sobą, chociaż ślubu nie było jeszcze takie nauki nic nowego nie wniosą.Tacy ludzie przecież biorą ślub w pełni świadomi swoich wad, charakterów i doskonale wiedzą jak wygląda życie we dwoje, dlatego śmieszyło mnie jak kobieta na kursie zaczęła nam mówić o życiu pod wspólnym dachem i jakie to rodzi konflikty

[irmith]

Nauki przed ślubne to formalność wymgana w wypadku brania ślubu kościelnego (USC obchodzi się bez tego) a skoro bierze się ślub kościelny to nie ma co się dziwić że na takich kursach raczej zakłada się że para jeszcze nie mieszka razem, no i pigułki też raczej nie wchodzą w rachubę

[Balbii]

zgadzam się bo w naszym przypadku było/ jest dokładnie tak samo. znamy się ponad 9 lat, mieszkamy razem 4... czego bym się miała niby dowiedzieć na tym kursie? a jeśli chodzi o naturalną metodę zapobiegania ciąży czyli tzw. kalendarzyk to znam pewną katechetkę, która stosuje to z uporem maniaka i ma już 8 dzieci. dziwne, że dalej nie zorientował się, że to najnormalniej w świecie nie działa. Albo robi coś źle, ale sorry to jest obrzydliwe!!

[viva91]

Napisane przez Balbii

ale sorry to jest obrzydliwe!!

nie jestem zwolenniczką NPR ale czemu to jest obrzydliwe?
NPR bardziej pomaga trafić na moment, kiedy zajście w ciąże jest najbardziej możliwe, niż chroni przed tym. i to nie tylko kalendarzyk, bo kalendarzyki są nawet w necie a NPR-em się nie nazywają.

[irmith]

Ale co dokładnie jest obrzydliwe bo nie qmam??

[Balbii]

jeśli nie wiecie to poczytajcie sobie więcej o tej metodzie. nie chodzi w niej bynajmniej tylko o dopilnowanie płodnych i niepłodnych dni...

[bierdonkalemur]

wiem o co Ci chodzi, na przykład o to wkładanie sobie palca do samego końca pochwy i macanie czy szyjka macicy jest twarda czy miękka osobiście uważam że to trochę nieprzyjemne poza tym ta metoda jest skuteczna tylko w przypadku długoletniego doświadczenia i często przy reygnacji z seksu w pierwszej fazie cyklu

---------- Dopisano o 01:27 ---------- Poprzedni post napisano o 01:19 ----------

Napisane przez irmith

Nauki przed ślubne to formalność wymgana w wypadku brania ślubu kościelnego (USC obchodzi się bez tego) a skoro bierze się ślub kościelny to nie ma co się dziwić że na takich kursach raczej zakłada się że para jeszcze nie mieszka razem, no i pigułki też raczej nie wchodzą w rachubę

Ale powiedz mi jaki jest sens robienia takich nauk dla osób które mają 18 lat i nie mieszkają ze sobą skoro większość par która przychodzi na taki kurs ma około 30 (przynajmniej powyżej 25 lat) i mieszkają już razem? Wiem bo rozmawiałam z innymi parami i one też razem mieszkały dlaczego więc kurs nie porusza realnych kwestii i nie mówi o realnych problemach tylko kościół udaje, że jest ślepy i głuchy i mówi jak do dzieci? a co do pigułek ja je zażywam również ze względu na PCO a nie tylko dla samego zabezpieczenia więc Pani w poradni nie mogłaby mieć mi nic do zarzucenia że biorę te leki dlatego bezsensu byłoby w moim przypadku rozmawiać z nią o NMPR skoro do niczego mi się to nie przyda dopóki nie będę chciała dzieci

---------- Dopisano o 01:35 ---------- Poprzedni post napisano o 01:27 ----------

Napisane przez dezire

Hmmm mi nauki przedmalzenskie duzo daly - podobnie wizyty w poradni rodzinnej - ale fakt: w obu przypadkach trafilam na bardzo ciekawie prowadzone spotkania.
Przede wszystkim uswiadomilam ze to JEDYNA szansa zeby na powaznie z kims porozmawiac o watpliwosciach, problemach przyszlych- zadnej innej zorganizowanej pomocy ludzie wstepujacy do zwiazku nie dostaja. Nawet mysle, ze ludzie po 10 latach powinni wrecz dostac wezwanie na 3 spotkania poradni rodzinnej po prostu zeby pewne rzeczy w glowie sobie uporzadkowac.

Nie dowiedzialam sie rzeczy totalanie nowych - ale naturalna metoda planowania rodziny na pewno sie przydadza .. w planowaniu dziecka. Duzo rzeczy organizacyjnych jest rowniez przekazywanych, np jak przygotowac sie najlepiej - czego mozna wymagac od ksiedza :P a przede wszystkim jak sprawic zeby slub byl wazny

Nauki przedmalzenskie nie decyduja o waznosci slubu - sa przygotowaniem, ale nie warunkiem waznosci sakramentu.

dostawać wezwanie do poradni po 10 latach małżeństwa??? co za absurd a kim jest ta pani w poradni żeby mnie pouczać? Czy jest moim lekarzem ginekologiem? A jeśli jest psychologiem to ja też mam kursy z psychologi zrobione na studiach więc po co mam z jakąś obcą babą rozmawiać na moje prywatne sprawy z życia rodzinnego No masakra co innego jak ludzie sami twierdzą że mają jakieś problemy i chcą pogadać - jasne czemu nie ale żeby kogoś wzywać???

---------- Dopisano o 01:38 ---------- Poprzedni post napisano o 01:35 ----------

Napisane przez Balbii

No właśnie po to, żeby żyć w małżeństwie w zgodzie ze sobą, z Bogiem i z formalnościami... Czyż nie? Nie wiem, czy mam dobre podejście, nie ma pojęcia! Może powinnam to olać po prostu, dlatego chciałabym znać zdanie innych na ten temat.

moim znajomi nie mieli kursu, bo mieli już ślub cywilny od kilku lat i dziecko więc ksiądz stwierdził że nie muszą się przygotowywać do życia w małżeństwie

[dezire]

Napisane przez bierdonkalemur

dostawać wezwanie do poradni po 10 latach małżeństwa??? co za absurd a kim jest ta pani w poradni żeby mnie pouczać? Czy jest moim lekarzem ginekologiem? A jeśli jest psychologiem to ja też mam kursy z psychologi zrobione na studiach więc po co mam z jakąś obcą babą rozmawiać na moje prywatne sprawy z życia rodzinnego No masakra co innego jak ludzie sami twierdzą że mają jakieś problemy i chcą pogadać - jasne czemu nie ale żeby kogoś wzywać???[COLOR="Silver"]

Nie wiem jak wygladalo to u Ciebie, ale spotkania w poradni rodzinnej nie mialy nic wspolnego z pouczaniem - raczej to byla wymiana opinii To byla kobieta, ktora miala za soba 20 pare lat w zwiazku i naprawde po ludzku tlumaczyla realia malzenstwa po 5, 10, 15 i 20 latach.


slowo 'wezwanie' bylo z przekąsem.

[myszka197]

ja nauk przedmałżeńskich nie miałam- szkoda mi na takie pierdoły czasu - ' załatwiłam" sobie zaswiadczenie i po kłopocie, mój TZ tez. jesteśmy małżeństwem już 10 lat i dziś zrobiłabym dokładnie tak samo.

[irmith]

Napisane przez bierdonkalemur

wiem o co Ci chodzi, na przykład o to wkładanie sobie palca do samego końca pochwy i macanie czy szyjka macicy jest twarda czy miękka osobiście uważam że to trochę nieprzyjemne poza tym ta metoda jest skuteczna tylko w przypadku długoletniego doświadczenia i często przy reygnacji z seksu w pierwszej fazie cyklu

---------- Dopisano o 01:27 ---------- Poprzedni post napisano o 01:19 ----------


Ale powiedz mi jaki jest sens robienia takich nauk dla osób które mają 18 lat i nie mieszkają ze sobą skoro większość par która przychodzi na taki kurs ma około 30 (przynajmniej powyżej 25 lat) i mieszkają już razem? Wiem bo rozmawiałam z innymi parami i one też razem mieszkały dlaczego więc kurs nie porusza realnych kwestii i nie mówi o realnych problemach tylko kościół udaje, że jest ślepy i głuchy i mówi jak do dzieci? a co do pigułek ja je zażywam również ze względu na PCO a nie tylko dla samego zabezpieczenia więc Pani w poradni nie mogłaby mieć mi nic do zarzucenia że biorę te leki dlatego bezsensu byłoby w moim przypadku rozmawiać z nią o NMPR skoro do niczego mi się to nie przyda dopóki nie będę chciała dzieci

---------- Dopisano o 01:35 ---------- Poprzedni post napisano o 01:27 ----------



dostawać wezwanie do poradni po 10 latach małżeństwa??? co za absurd a kim jest ta pani w poradni żeby mnie pouczać? Czy jest moim lekarzem ginekologiem? A jeśli jest psychologiem to ja też mam kursy z psychologi zrobione na studiach więc po co mam z jakąś obcą babą rozmawiać na moje prywatne sprawy z życia rodzinnego No masakra co innego jak ludzie sami twierdzą że mają jakieś problemy i chcą pogadać - jasne czemu nie ale żeby kogoś wzywać???

---------- Dopisano o 01:38 ---------- Poprzedni post napisano o 01:35 ----------



moim znajomi nie mieli kursu, bo mieli już ślub cywilny od kilku lat i dziecko więc ksiądz stwierdził że nie muszą się przygotowywać do życia w małżeństwie

Wydawało mi się że jest to dyskusja dotycząca nauk przed małżeńskich które są wymagane do zawarcia związku małżeńskiego w kościele skoro bierzesz ślub w kościele to prawdopodobnie uznajesz takie a nie inne zasady wytyczone przez taką instytucję. Z tego co kojarzę to w kościele katolickim seks przed małżeński jest zabroniony i zakłada się że para zaczyna ze sobą mieszkać dopiero po ślubie. A skoro tak się zakłada to nic dziwnego że wykłady dotyczą NPR (pigułki jak i prezerwatywy czy stosunek przerywany nadal nie są mile widziane).
A więc jeśli bierzesz ślub w takim kościele to jesteś wierząca i przyjmujesz zasady które są jasno wyznaczone, jeśli nie przyjmujesz to bierzesz taki ślub folklorystycznie

[viva91]

Napisane przez Balbii

jeśli nie wiecie to poczytajcie sobie więcej o tej metodzie. nie chodzi w niej bynajmniej tylko o dopilnowanie płodnych i niepłodnych dni...

Napisane przez bierdonkalemur

wiem o co Ci chodzi, na przykład o to wkładanie sobie palca do samego końca pochwy i macanie czy szyjka macicy jest twarda czy miękka osobiście uważam że to trochę nieprzyjemne

aaa, o to chodzi ja tam nie widzę w tym nic obrzydliwego, moje ciało mnie nie obrzydza.

[Balbii]

No właśnie bo z tym ślubem kościelnym to taki problem jest, albo i nie problem tylko "sytuacja", u mnie: wierzyć to tak średnio wierzę (jeśli można tak to nazwać) a co za tym idzie nie praktykuję w sensie chodzenia do kościoła i codziennej modlitwy, nie przeżywam duchowo świąt itp. Ale uznaję wszelkie sakramenty i obchodzę wszelkie święta kościelne (to nie jest hipokryzja, myślę, że bardziej tradycja), uznaję się za dobrego człowieka, nie kradnę, nie zabiłam, nie zdradziłam nigdy mojego męża itd. oczywiście człowiek jest tylko człowiekiem i nie jestem idealna ale myślę i żywię taką nadzieję, że świadomie nigdy nikomu krzywdy nie zrobiłam i nie zrobię. Dlatego to jest taka sytuacja, że niby wiara nie jest moją mocną stroną, ale za to przywiązanie do tradycji owszem. Więc nie wyobrażałam sobie ślubu bez ślubu kościelnego... Trudno to wytłumaczyć...

[Ania_Majowa]

Napisane przez Balbii

No właśnie bo z tym ślubem kościelnym to taki problem jest, albo i nie problem tylko "sytuacja", u mnie: wierzyć to tak średnio wierzę (jeśli można tak to nazwać) a co za tym idzie nie praktykuję w sensie chodzenia do kościoła i codziennej modlitwy, nie przeżywam duchowo świąt itp. Ale uznaję wszelkie sakramenty i obchodzę wszelkie święta kościelne (to nie jest hipokryzja, myślę, że bardziej tradycja), uznaję się za dobrego człowieka, nie kradnę, nie zabiłam, nie zdradziłam nigdy mojego męża itd. oczywiście człowiek jest tylko człowiekiem i nie jestem idealna ale myślę i żywię taką nadzieję, że świadomie nigdy nikomu krzywdy nie zrobiłam i nie zrobię. Dlatego to jest taka sytuacja, że niby wiara nie jest moją mocną stroną, ale za to przywiązanie do tradycji owszem. Więc nie wyobrażałam sobie ślubu bez ślubu kościelnego... Trudno to wytłumaczyć...

Rzeczywiście,trudno to wytłumaczyć :/
Na pocieszenie niektórym mogę napisać,że pieczątkę zaświadczającą o uczestnictwie w naukach bez problemu można kupić za np.ofiarę na witraż.