Zarabiam więcej od męża...

[18d73f41c1c01aef8fdf04b5e3282c14752c25f5_62181c6d1d29a]

Napisane przez Nymerth

Oddzielne konta i podejście "każdy zarabia na siebie" zalatują trochę nastawianiem się na to, że małżeństwo wcale nie jest na całe życie. Bo potem zabiorę swoją część i nie będzie mi szkoda, że coś z moich zostało jemu/jej.

Istnieją rozwody i podział majątku. Nawet ze wspólnego konta da się zabrać swoją część.

[Pani_Robot]

Nie wyobrażam sobie przeliczać miłości na pieniądze. No sorry nie ten system wartości.

Aczkolwiek byłam w krótkim związku z kimś z obsesją na punkcie pieniędzy. Nie miał nawet konta w banku, żeby nie zostać nigdy "alimenciarzem"

[ad661336dba67467d5566b7c0c939a9c82ec46ac_5f7e48729cea2]

A ja znowu nie wyobrazam.sobie miec wspolnego konta.

Wysłane z aplikacji Forum Wizaz

[HealthOne]

Jesteś pewna ze piszesz o mężu a nie kumplu współlokatorze? Bo chyba w głębi serca jest dla ciebie tym drugim.

Wysłane z mojego LG-M250 przy użyciu Tapatalka

[ruda_beksa]

[1=ad661336dba67467d5566b7 c0c939a9c82ec46ac_5f7e487 29cea2;86546273]A ja znowu nie wyobrazam.sobie miec wspolnego konta.
[/QUOTE]

Z ciekawości - dlaczego?

Osobiście uważam że w kwestii finansów, jak i we wszystkim, najważniejsze jest dobranie się z kimś kto widzi rzeczy podobnie jak ty. Jeśli układ odpowiada obu stronom i są szczęśliwi, tylko to się liczy.

[b872d78680f891d873273d31baaf276c9d6e57ec_6594a44f1cc14]

Napisane przez Pani_Robot

Aczkolwiek byłam w krótkim związku z kimś z obsesją na punkcie pieniędzy. Nie miał nawet konta w banku, żeby nie zostać nigdy "alimenciarzem"

warto słuchać jak partner o sobie mówi. Tak sam z siebie dużo powie o sobie.

Nie prezerwatywy, nie wazektomia. Lepiej kasy nie trzymać w banku to nie będzie płacić alimentów . A wystarczy się zabezpieczyć.

[Pani_Robot]

[1=b872d78680f891d873273d3 1baaf276c9d6e57ec_6594a44 f1cc14;86546295]warto słuchać jak partner o sobie mówi. Tak sam z siebie dużo powie o sobie.

Nie prezerwatywy, nie wazektomia. Lepiej kasy nie trzymać w banku to nie będzie płacić alimentów . A wystarczy się zabezpieczyć.[/QUOTE]

Gorzej. On to mówił w kontekście tego, gdyby miał nawet chciane i planowane.
Dziecko dzieckiem, ale kasa się musi zgadzać

[b872d78680f891d873273d31baaf276c9d6e57ec_6594a44f1cc14]

Napisane przez Pani_Robot

Gorzej. On to mówił w kontekście tego, gdyby miał nawet chciane i planowane.
Dziecko dzieckiem, ale kasa się musi zgadzać

bardzo dużo to mówi o człowieku . Dziecię niech się odżywia szczawiem i mirabelkami osobiście na rowie zerwanymi.
Pisałaś że to Twój ex?

[ad661336dba67467d5566b7c0c939a9c82ec46ac_5f7e48729cea2]

Napisane przez ruda_beksa

Z ciekawości - dlaczego?

Osobiście uważam że w kwestii finansów, jak i we wszystkim, najważniejsze jest dobranie się z kimś kto widzi rzeczy podobnie jak ty. Jeśli układ odpowiada obu stronom i są szczęśliwi, tylko to się liczy.

Mysle ze to kwestia wychowania. Od dziecka matka wbijala mi do lba badz niezalezna. Miej wlasna kase. Nie tlumacz sie nikomu. Wiesz o co chodzi. Ciezko mi to zmienic.



Wysłane z aplikacji Forum Wizaz

[ruda_beksa]

[1=ad661336dba67467d5566b7 c0c939a9c82ec46ac_5f7e487 29cea2;86546373]Mysle ze to kwestia wychowania. Od dziecka matka wbijala mi do lba badz niezalezna. Miej wlasna kase. Nie tlumacz sie nikomu. Wiesz o co chodzi. Ciezko mi to zmienic.
[/QUOTE]

Pewnie To ma sens. Dzięki za wyjaśnienie

Mnie mama wbijała żeby mieć swoją tajemną, czarnogodzinową gotówkę o której nie wie nikt. Nie jakieś krocie, ale trochę kasy na wszelki wypadek. W sumie nie wiem, skąd jej się to wzięło, ale uważam to za mądre.

[farmaceutka88]

[1=ad661336dba67467d5566b7 c0c939a9c82ec46ac_5f7e487 29cea2;86546373]Mysle ze to kwestia wychowania. Od dziecka matka wbijala mi do lba badz niezalezna. Miej wlasna kase. Nie tlumacz sie nikomu. Wiesz o co chodzi. Ciezko mi to zmienic.



Wysłane z aplikacji Forum Wizaz[/QUOTE]


Też nie uważam tego za coś złego. Mamy z mężem osobne konta, intercyzę, płacimy raczej wszystko po połowie. Tak sobie ustaliliśmy i ten system się sprawdza.

[b872d78680f891d873273d31baaf276c9d6e57ec_6594a44f1cc14]

Napisane przez ruda_beksa

Pewnie To ma sens. Dzięki za wyjaśnienie
Mnie mama wbijała żeby mieć swoją tajemną, czarnogodzinową gotówkę o której nie wie nikt. Nie jakieś krocie, ale trochę kasy na wszelki wypadek. W sumie nie wiem, skąd jej się to wzięło, ale uważam to za mądre.

dopytaj matki, ale myślę że to mentalny spadek po babci lub prababci.

[Pani_Robot]

[1=b872d78680f891d873273d3 1baaf276c9d6e57ec_6594a44 f1cc14;86546356]bardzo dużo to mówi o człowieku . Dziecię niech się odżywia szczawiem i mirabelkami osobiście na rowie zerwanymi.
Pisałaś że to Twój ex?[/QUOTE]

Tak, bardzo szybko przeszedł w status "jest bo jest, ale wypadałoby go w końcu rzucić". Ciekawe czemu

[ruda_beksa]

[1=b872d78680f891d873273d3 1baaf276c9d6e57ec_6594a44 f1cc14;86546414]dopytaj matki, ale myślę że to mentalny spadek po babci lub prababci.[/QUOTE]
Pradziadek był hazardzistą i zostawił prababcię z trzema córkami, po czym ulotnił się za granicę z kochanką Może dlatego.

[standup]

Ja zarabiam 1,5 raza więcej niż mąż ale wszystkie pieniądze są wspólne i każdy kupuje sobie co chce. Duże wydatki ustalamy wspólnie.

Wysłane z aplikacji Forum Wizaz

[b872d78680f891d873273d31baaf276c9d6e57ec_6594a44f1cc14]

Napisane przez Pani_Robot

Tak, bardzo szybko przeszedł w status "jest bo jest, ale wypadałoby go w końcu rzucić". Ciekawe czemu

ohydny facet, dobrze ze ex.

Napisane przez ruda_beksa

Pradziadek był hazardzistą i zostawił prababcię z trzema córkami, po czym ulotnił się za granicę z kochanką Może dlatego.

Jak sobie poradziła? Dziada utłukła? Mimo wszystko masz pozytywny przekaz. Kobieta ma mieć kasę zachomikowaną w skarpecie. I będzie dobrze.

U mnie jest nieco inaczej. Przekaz historyczno-rodzinny jest, że jakbym się nie harowała to tak zbankrutuję. Dziadkowe zbankrutowali, rodzice zbankrutowali ..... Ja biznesów się nie tykam.

[ruda_beksa]

[1=b872d78680f891d873273d3 1baaf276c9d6e57ec_6594a44 f1cc14;86546488]ohydny facet, dobrze ze ex.
Jak sobie poradziła? Dziada utłukła? Mimo wszystko masz pozytywny przekaz. Kobieta ma mieć kasę zachomikowaną w skarpecie. I będzie dobrze.

U mnie jest nieco inaczej. Przekaz historyczno-rodzinny jest, że jakbym się nie harowała to tak zbankrutuję. Dziadkowe zbankrutowali, rodzice zbankrutowali ..... Ja biznesów się nie tykam.

[/QUOTE]

Podobno było bardzo cienko, chociaż prababcia miała pomoc rodziny, więc głodu nie zaznały. Potem dwie najstarsze - bliźniaczki - szybko poszły do pracy, jedna bodajże jako gospodyni na plebanii. I mam wbite do głowy żeby nie tykać kart/hazardu, bo niedajbóg jest obciążenie dziedziczne...

[b872d78680f891d873273d31baaf276c9d6e57ec_6594a44f1cc14]

Napisane przez ruda_beksa

Podobno było bardzo cienko, chociaż prababcia miała pomoc rodziny, więc głodu nie zaznały. Potem dwie najstarsze - bliźniaczki - szybko poszły do pracy, jedna bodajże jako gospodyni na plebanii. I mam wbite do głowy żeby nie tykać kart/hazardu, bo niedajbóg jest obciążenie dziedziczne...

fajna rodzinna historia, mimo że Twoja prababcia miała bardzo ciężko.
Taka pozytywna, że kobieta da sobie radę. Pradziadek został odnaleziony czy zniknął z kart historii?

[ruda_beksa]

[1=b872d78680f891d873273d3 1baaf276c9d6e57ec_6594a44 f1cc14;86546580]fajna rodzinna historia, mimo że Twoja prababcia miała bardzo ciężko.
Taka pozytywna, że kobieta da sobie radę. Pradziadek został odnaleziony czy zniknął z kart historii?
[/QUOTE]

Z tego co wiem to ulotnił się na dobre, a w każdym razie - babcia nigdy o nim nie wspominała poza tym jego zniknięciem. Dopytam mamy bo teraz jestem ciekawa

[Nimve]

Też trochę nie rozumiem problemu, przecież jesteście małżeństwem i macie wspólne gospodarstwo, a nie żyjecie oddzielnie, że jak za dużo na niego wydasz, to sama nie będziesz miała. Wszystko i tak idzie do jednej bańki, co za różnica czy ta stówka na kino jest z bankomatu Twojego banku czy jego? Napisałaś, że to Ty masz chęci np wyjechać, ale nie chcesz, żeby kasa szła z Twojej puli, czyli rozumiem, że facet Cię jakby nie naciąga? Bo to co innego niż sytuacja, w której chciałabyś coś zaoszczędzić, a on Ci smęci żebyś wykładała kasę na zabawę dla Was. Zrozumiałabym gdyby facet rozwalał swoją wypłatę na własne fanaberie i pogarszał Wam tym zasoby w rodzinie, przez co Ty zamiast na swoje potrzeby musiałabyś łatać dziury w budżecie domowym, ale takiego rozdzielania na moje i Twoje to już niezbyt. Gdybyś zaczęła nagle zarabiać 50 tys miesięcznie i mogła postawić dom za gotówkę, to byś tego nie zrobiła, bo czemu Ty masz wyskakiwać z całej kasy? Czy cieszyłabyś się, że dzięki Twojej pracy macie taki budżet, że Was stać?

Jedyne co mogę podpowiedzieć, to żebyś sobie ustaliła kwotę, którą odkładasz tylko dla siebie i jej nie wydajesz na Was. A resztę pieniędzy puścić z uścisku i zacząć traktować męża jak gościa, z którym grasz do tej samej bramki.

[b872d78680f891d873273d31baaf276c9d6e57ec_6594a44f1cc14]

Napisane przez ruda_beksa

Z tego co wiem to ulotnił się na dobre, a w każdym razie - babcia nigdy o nim nie wspominała poza tym jego zniknięciem. Dopytam mamy bo teraz jestem ciekawa

dorzucę Ci kilka pytań jakie ja chętne zadałabym swojej mamie:
- jaką matka była babcia? Biła Cię? Była oschła? Wymagająca?

- jakim tatą był dziadek?

- jak długo mnie karmiłaś mnie piersią i dlaczego tak długo/ tak krótko....

- jak się poznaliście z tatą?

- jak coś jeszcze wymyślę to Ci dorzucę, od pewnego czasu interesuje mnie relacja matki z babcią. Niestety żadna z nich mi na moje pytania nie odpowie.....

pytaj, dużo pytaj bo wkrótce nikt Ci nie odpowie na Twoje pytania.

[amillia]

Napisane przez ruda_beksa

Pewnie To ma sens. Dzięki za wyjaśnienie

Mnie mama wbijała żeby mieć swoją tajemną, czarnogodzinową gotówkę o której nie wie nikt. Nie jakieś krocie, ale trochę kasy na wszelki wypadek. W sumie nie wiem, skąd jej się to wzięło, ale uważam to za mądre.

Generalnie przy braku intercyzy tak czy siak zachodzi wspólnota majątkowa i partner nie może drugiej osoby od pieniędzy odciąć Ta kasa jest tak samo jego jak i moja, niezależnie od tego czy jeden wnosi 20 tysięcy miesięcznie, a drugi 20 zł.
Co jest jednym z powodów dla których nie czuję potrzeby posiadania "swoich pieniędzy", zresztą po prostu wiem, że związałam się z człowiekiem, który nie odciąłby mnie od pieniędzy w przypadku problemów w związku ani nie przehulał z dnia na dzień na jakieś dziwactwa. Oczywiście wszystko opiera się tutaj o zaufanie, więc jest jakaś szansa, że kiedyś się przejadę, w odróżnieniu od podejścia "każdy sobie rzepkę skrobie"

Inna sprawa, że u nas rozpiętość zarobków jest tak ogromna, że wszystkie inne rozwiązania poza wspólnym kontem nie miałyby w ogóle sensu. Nawet uwzględniając wszelkie możliwe awanse i premie nigdy nie zarobię nawet połowy tego co mój mąż, także zostaje nam albo biedować razem albo pogodzić się z rozrzutem zarobków i mieć wspólne konto. Tym niemniej nawet gdybyśmy zarabiali podobnie raczej byłabym przeciwna "składaniu się" na wspólne życie, no jakoś wewnętrznie mi się to kłóci z ideą partnerstwa.

Sama z siebie jestem raczej hojną osobą, nie mam problemów z postawieniem obiadu czy drinka znajomym, którzy mają gorszy okres finansowy (tym bardziej nie ogarniam więc problemów z postawieniem obiadu mężowi ), więc jakby partner mi zaczął wyliczać zjedzone bułki, zakupione książki czy w ogóle zaproponował płacenie dokładnie po połowie po wsze czasy to bym się momentalnie zwinęła. Acz paradoksalnie na pierwszych randkach zawsze skrupulatnie płacę sama za siebie, wychodząc z założenia, że nie wiadomo gdzie cała znajomość zmierza i nie ma co żerować na drugiej osobie

[paulinika]

Zarabiam wiecej od męża ale moja kasa to jego kasa i vice versa.

Wysłane z aplikacji Forum Wizaz

[limonka1983]

Napisane przez omines

Potrzebuję świeżego spojrzenia na sprawę.
Nigdy nie zarabiałam dużo, acz, tak, że wystarczało mi na najpilniejsze wydatki. Mój chłopak, narzeczony, a teraz mąż zarabiał na podobnym poziomie.
Mamy dwa osobne konta i jedno wspólne, na które zawsze przelewamy kaskę na wspólne wydatki i rachunki.
Ja nie mam żadnych dodatkowych zobowiązań finansowych, mój mąż ma do spłacenia kredyt jeszcze przedmałżeński
Moja sytuacja finansowa się poprawiła, bywa, że zarabiam dwa razy więcej niż mąż. I tu pojawia się problem, wiem, że zarabiam więcej, wiem, że jesteśmy małżeństwem, ale często wkurza mnie, że to ja muszę za wszystko płacić- za wyjścia, za jedzenie na mieście itp.
Często też jest tak, że chcę się gdzieś wyrwać, gdzieś pojechać... nie jedziemy, bo musiałabym to ja za to zapłacić.
Może zaraz zostanę tutaj zhatowana, że żałuję pieniędzy na męża, ale proszę o Wasze opinie. Jak rozwiązujecie to w Waszych związkach?

Macie rozdzielność majątkową? Jeśli nie, to kasa jest wspólna. W takie "moje/twoje" można było się bawić przed ślubem. Jak braknie mu na jedzenie, to będzie chodził głodny? A przypadku dziecka - kto będzie na nie łożył?

Ja też zarabiam więcej od męża, ale on ma wcześniej wypłatę. Robimy wszystkie opłaty z jego kasy, z reszty żyjemy do mojej wypłaty, która idzie na życie i na jakieś nieplanowane wydatki. Mąż w tym momencie ma zero na koncie, więc albo użyczamy sobie karty albo przelewam na jego konto jakieś kwoty.

[edan84]

Napisane przez omines

Potrzebuję świeżego spojrzenia na sprawę.

Nigdy nie zarabiałam dużo, acz, tak, że wystarczało mi na najpilniejsze wydatki. Mój chłopak, narzeczony, a teraz mąż zarabiał na podobnym poziomie.

Mamy dwa osobne konta i jedno wspólne, na które zawsze przelewamy kaskę na wspólne wydatki i rachunki.

Ja nie mam żadnych dodatkowych zobowiązań finansowych, mój mąż ma do spłacenia kredyt jeszcze przedmałżeński

Moja sytuacja finansowa się poprawiła, bywa, że zarabiam dwa razy więcej niż mąż. I tu pojawia się problem, wiem, że zarabiam więcej, wiem, że jesteśmy małżeństwem, ale często wkurza mnie, że to ja muszę za wszystko płacić- za wyjścia, za jedzenie na mieście itp.

Często też jest tak, że chcę się gdzieś wyrwać, gdzieś pojechać... nie jedziemy, bo musiałabym to ja za to zapłacić.

Może zaraz zostanę tutaj zhatowana, że żałuję pieniędzy na męża, ale proszę o Wasze opinie. Jak rozwiązujecie to w Waszych związkach?

Nie napisalas jednej bardzo istotnej rzeczy: czy wy macie rozdzielność majątkowa? Bo jeśli nie, to Twoje zarobione w trakcie małżeństwa pieniądze są tez jego pieniędzmi, wiec Twoje działania z punktu widzenia prawa są bez sensu.

Abstrahując już od waszych wzajemnych małżeńskich ustaleń, to jaki jest Twój sens bycia z facetem, który nie jest w stanie sprostać Twoim wymaganiom? Informowałas go o tym, ze życzyłabys sobie aby on wnosił do małżeństwa porównywalna kwotę do Twojej? W tej chwili wychodzi na to, ze wasze małżeństwo kuleje ze względu jego bardzo niskich w stosunku do Twoich zarobków.

I ja to rozumiem, bo sam nigdy nie zwiazalbym z partnerka, która nie zarabia na moim poziomie. Właśnie ze względu na podobne poglądy do Twoich. Płatności powinny być rozdzielane na polowe, wyjazdy, rozrywka również. A pozostałe pieniadze należą do tych, kto je zarobił i dlatego oskonale rozumiem potrzebę oddzielnych kont bankowych.

W relacjach partnerskich a nie utrzymankowych partnerzy wykładają po połowie na wspólnie spędzany czas. Jednak jak w przypadku powyższym, przy tak dużej rozbieżności dochodów partner mniej zarabiający nigdy w życiu nie będzie mógł sobie pozwolić na urlop na odpowiednim poziomie. Pozostanie tylko wspólne egzystowanie w imie zasad.

Albo rozstanie i znalezienie kogos na odpowiednim poziomie finansowym. Chyba ze partner nie byłby egoista i zgodziłby się, byś jechała z przyjacielem, który jest w stanie wyłożyć potrzebna polowe.

[megamag]

Jak wyżej. Jeśli nie macie rozdzielności, to są Wasze pieniądze, a nie Twoje i nikomu łaski nie robisz.

Kwestia emocjonalna to druga rzecz. Dla mnie to też nie wygląda jak małżeństwo, a jak rozliczanie się ze współlokatorem, z którym przy okazji jeszcze sypiasz. Moje, twoje i żadnej intencji wspólnego budowania.

[ruda_beksa]

Napisane przez edan84

W relacjach partnerskich a nie utrzymankowych partnerzy wykładają po połowie na wspólnie spędzany czas.

No... nie.

W relacjach partnerskich ludzie umawiają się na podział który odpowiada obydwu wysokim stronom.

W sytuacji ekstremalnej - myślisz że Priscilla Chan, żona Marka Zuckerberga, jest jego "utrzymanką"? Bo z zawodu jest pediatrą. Wzięty pediatra zarobi nieźle, może nawet pół miliona dolarów rocznie, jeśli jest świetny i znany. Ale miliardów nie zarobi. Czy twoim zdaniem Mark powinien:

- Poszukać sobie miliarderki (btw, ciężko znaleźć takową w USA w wieku poniżej 50 lat, więc troszkę problem)
- Tkwić w singielstwie, no bo... nie znajdzie kobiety na swoim poziomie?
- Latać prywatnym odrzutowcem a Priscilla niech zapycha pierwszą klasą, żeby było po partnersku?

[edan84]

Napisane przez ruda_beksa

No... nie.



W relacjach partnerskich ludzie umawiają się na podział który odpowiada obydwu wysokim stronom.



W sytuacji ekstremalnej - myślisz że Priscilla Chan, żona Marka Zuckerberga, jest jego "utrzymanką"? Bo z zawodu jest pediatrą. Wzięty pediatra zarobi nieźle, może nawet pół miliona dolarów rocznie, jeśli jest świetny i znany. Ale miliardów nie zarobi. Czy twoim zdaniem Mark powinien:



- Poszukać sobie miliarderki (btw, ciężko znaleźć takową w USA w wieku poniżej 50 lat, więc troszkę problem)

- Tkwić w singielstwie, no bo... nie znajdzie kobiety na swoim poziomie?

- Latać prywatnym odrzutowcem a Priscilla niech zapycha pierwszą klasą, żeby było po partnersku?

A czy ja napisałem ze relacja utrzymankowa jest zła?
Jak ktoś nie lubi lub nie może być w relacji partnerskiej, to wybiera inna, która mu pasuje. Ja osobiście preferuje taka, o jakiej pisałem. Ani nie jest lepsza ani gorsza. Takie mam widzimisie.

[ruda_beksa]

No ale nie odpowiedziałeś na moje pytanie Czy Priscilla Chan jest w tym układzie utrzymanką Marka Zuckerberga? Bo pediatrów nie stać na taki styl życia jaki on prowadzi.

[megamag]

Daj mu spokój. Przecież od razu widać, że nigdy nie był w poważnym związku i podobnie jak autorka posta kompletnie nie łapie, na czym to polega.