Podzielcie się mamuśki wrażeniami z porodu :) - Strona 3 - Wizaz.pl

Wróć   Wizaz.pl > Kobieta > Być rodzicem

Notka

Być rodzicem Forum dla osób, które starają się o dziecko, czekają na poród lub już posiadają potomstwo. Rozmawiamy o blaskach i cieniach macierzyństwa.

Odpowiedz
 
Narzędzia
Stary 2009-01-14, 16:29   #61
Werka Werka
Raczkowanie
 
Avatar Werka Werka
 
Zarejestrowany: 2009-01
Wiadomości: 46
Dot.: Podzielcie się mamuśki wrażeniami z porodu :)

Cytat:
Napisane przez dudipopka Pokaż wiadomość
co wy z tym goleniem i lewatywą
myślałam ze już sie tego nie praktykuje a tu prosze...
Jak widać golą a w niektórych szpitalach to jak jakiegoś prosiaka,na sucho i zużytą maszynką.Dobrze że ja nie miałam lewatywy bo nie wiem jak by to było gdyby robiła mi ją ta wstrętna piguła.
Werka Werka jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2009-01-14, 16:45   #62
scorpionec
Zakorzenienie
 
Avatar scorpionec
 
Zarejestrowany: 2006-09
Lokalizacja: "Na peryferiach miasta, gdzie asfalt trawą zarasta..."
Wiadomości: 6 545
Dot.: Podzielcie się mamuśki wrażeniami z porodu :)

Cytat:
Napisane przez kasica123 Pokaż wiadomość
A dla mnie rana po szyciu była pikuś w porównaniu z bólami porodowymi,ale ja nie miałam znieczulenia
Mi jeszcze w szpitalu przynosili codziennie rano tabletki przeciwbólowe na tą rane,ale ich nie zażywałam,bo nie chciałam dziecka zatruwać,ale juz po wyjsciu ze szpitala do domu-gdzie wiadoma sprawa nie można juz tak leniuchowac jak w szpitalu-przydaly mi sie.Bo kiedy za duzo chodzilam i coś robilam ból nasilał sie bardzo i wtedy myk NIEBIESKA PIGUŁKA (ze szpitala) zadzialala jak VIAGRA na impotenta
Pózniej moja ciocia ktora urodziła pięcioro dzieci,poradziła mi przemywac rane (wacikiem,kilka razy dotykac) RIVANOLEM (mam nadzieje ze nie przekręciłam nazwy,taki żłoty płyn) i wiecie ze pomagało! troche boli w momencie dotkniecia rany,ale pozniej czulam ulge
ja juz w szpitalu nie rozstawałam sie z butelką wody mineralnej w której mialam rozpuszczoną saszetke TANTUM ROSA..(0,7 litra wody saszetka tantum).. polewalam sie przy sikianiu i po.. dziala super odkazająco i przecw bólowo

Cytat:
Napisane przez jastinada Pokaż wiadomość
kurcze,jestem przerażona tym,że w sumie przebieg porodu uzależniony jest w dużej mierze od tego,jaki przy Tobie prauje personel co muszą przeżywać kobiety ,które rodzą przy znudzonym pracą albo nie dość kompetentnym personelu...a jak słyszę,że trzeba komuś zapłacić,zeby rodzić po ludzku to dopiero mi sie włos jeży...mam nadzieję,że się to kiedyś skończy...
ja rodzilam na super oddziale gdzie wszystkie polozne i lekarze byli kochani (az mi sie wycodzic do domu nie chcialo a idac do szpitala mialam fobie szpitalna)

polozna prowadzaca poród naprawde super i gdyby nie ona to tak szybko by nie poszl..

nie mialam lewatywy, golenia, krocze bylo chronione i mimo duzego dziecka (4300) nie bylam nacięta.. mala mnie troche obtarla..ale szwy byly zakladane przy znieczuleniu miescowym nic prawie nie czulam (a przy bolu porodowym to pikuś)
szyla mnie polozna.. i zrobila to super bo tz twierdzi ze nie ma róznicy w seksie przed i po

potwierdzam ze badanie (naciskanie na brzuch) macicy w pierwszych godz po porodzie to masakra..no ale to dla naszego dobra..

a podstawa udanego porodu i wspomnień mimo bółu to personel
ja nawet salowa wspominam z rozzewnieniem
scorpionec jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2009-01-14, 16:47   #63
susola
Raczkowanie
 
Avatar susola
 
Zarejestrowany: 2008-01
Lokalizacja: dolnośląskie
Wiadomości: 404
GG do susola
Dot.: Podzielcie się mamuśki wrażeniami z porodu :)

Cytat:
Napisane przez Werka Werka Pokaż wiadomość
Jak widać golą a w niektórych szpitalach to jak jakiegoś prosiaka,na sucho i zużytą maszynką.Dobrze że ja nie miałam lewatywy bo nie wiem jak by to było gdyby robiła mi ją ta wstrętna piguła.
ja mialam lewatywe na wlasna prosbe, nie narzekam, gorzej z goleniem...
__________________



[vichy]279929[/vichy]
susola jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2009-01-14, 18:08   #64
anka83krk
Raczkowanie
 
Avatar anka83krk
 
Zarejestrowany: 2009-01
Lokalizacja: kraków
Wiadomości: 123
Dot.: Podzielcie się mamuśki wrażeniami z porodu :)

Ja obie córki rodziłam na Ujastku.
Starszą (6lat) przy znieczuleniu, a drugą (9mies) beż bo nie chciała zejść w kanał rodny i lekarze bali się czy nie trzeba będzie robić cesarki. Zaczęło się w sobote 29 marca ok 3 w nocy a urodziłam w niedziele o 7;30 więc szybko nie było. Bolało nie miłosiernie, miałam bóle krzyżowe i najlepiej mi było na siedząco. Różnica jest taka że po pierwszym ze znieczuleniem ciężko mi by7ło się pozbierać przez kilka dni, a teraz o własnych siłach wyszłam z sali porodowej.

Prawda jest taka że nie ma co słuchać o innych porodach i martwić się na zapas. Każdy poród jest inny i każda kobieta przeżywa go inaczej, najważniejsze to mieć wszystko przygotowane i nie wpadać w panikę. Jak jest taka możliwość to dobrze żeby ktoś był przy rodzącej, mnie mąż bardzo wspierał przez te godziny. Lekarz też był bardzo miły i spokojny w przeciwieństwie do mnie...
anka83krk jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2009-01-14, 18:17   #65
Eenax
Zakorzenienie
 
Avatar Eenax
 
Zarejestrowany: 2006-03
Lokalizacja: Pętla Wron
Wiadomości: 7 141
GG do Eenax
Dot.: Podzielcie się mamuśki wrażeniami z porodu :)

Ja swój poród wspominam bardzo pozytywnie.
Przed porodem dopytywałam się mamy jak to jest i mama mi powtarzała ze to tak jak taki bardziej bolesny okres, tak wiec się na poród nastawiłam.

Pewnie gdybym się nasłuchała jaki to koszmar mój poród odbierałabym jak koszmar bo oczekiwałabym każdego bólu, każdego boleśniejszego skurczu i nawet wmawiała sobie ze te skurcze sa okropne i pewnie bym zczeła je po jakims czasie tak odczuwać.

W piątek 18 kwietnia o 19 byłam na KTG bo to było już 5 dni po terminie (termin po ostatnim USG określony na 13 kwietnia).
KTG w akcja serca dziecka prawidłowe, linia skurczowa na 0 czasem sobie skoczy na 10.
Werdykt: jeszcze Pani sobie poczeka bo ja tu nic nie widzę dziecku sie nie śpieszy i jeszcze troche sobie poczekam, w niedziele o 17 przyjdzie Pani na kolejne KTG (powiem tylko ze dla jaj przyszłam w niedziele do gabinetu i w drzwiach stwierdziłam ze ja na umówione KTG tylko by zarejestrować akcje serca dziecka to musi sie Pani przejsc na 2 piętro do sali poporodowej).

W sobote (19 kwietnia) o 17 poczułam dziwne takie skurczowe "mrowienie" w podbrzuszu.
Oczywiscie machnełam ręką bo przeciez ponoc nic sie nie dzieje i sobie jeszcze poczekam. No ale mrowienie tak sie pojawialo i znikało dosc regularnie.
Wpadłam wtedy na pomysł ciepłej kapieli bo jezeli minie to nic sie nie dzieje a jeżeli sie nasili to ponoc to juz to. Wlazłam do wody Wylazlam. Mrowienie sie pojawia nadal takie samo ale cos jakby czesciej.
No dobra trzeba liczyc. Liczymy 10 minut spokoju mrowienie 45 sekund, 10minut spokoju 45 sekund mrowienie.
Hmm wszystko wcześniej spakowane wiec mówie do TZ no chyba za niedługo pojedziemy rodzic, a ze nic mnie nie boli to pewnie jakiś fałszywy alarm. Wiec powolutku sprawdziłam czy wszystko mam i o godzinie 21:30 wyszliśmy z mezem z domu.
Po drodze jeszcze stwierdziłam mojemu TZ ze sobie pod szpitalem poczekamy by to mrowienie było co 4 minuty bo jezeli to porodowe to mnie nigdzie juz nie odeslą.
No ale zanim dojechałam do szpitala (45 minut drogi) to ja te mrowienia miałam co 2-3 minuty.
Jak weszłam na izbe przyjec dziarskim krokiem i oswiadczyłam ze mam skurcze co 2-3 minuty to pani na recepcji z usmieszkiem sie na mnie popatrzyła i kazala usiasc i poczekac na moja kolejke. No ale kobiety na izbie przyjec słyszac o skurczach co 2-3 minuty kazały mi szybciutko wchodzic .
No to weszłam. Pani mnie zbadała i stwierdza: OK rozwarcie na 2 palce porod sie zaczyna, prosze sie przebrac i poczekać na przyjecie na porodówkę.
Gdzieś zadzwniła. Przyleciał pan doktor pyta sie która to (ja sobie spacerowalam po korytarzu). Popatrzyła na mnie i stwierdza nie ma miejsc zadzwoń po karetke by do innego szpitala ja wieźli i sie odwrociła by wyjść a kobieta go chwyt za ramie potrzasneła i " ale ale ona ma skórcze co 2 minuty juz".
Pozniej takie standardziki jak wypisywanie kast itp. i przyjechali po mnie wozkiem (po kiej cholere skoro ja normalnie mogłam chodzić?).
0 23:30 (19 kwietnia) zawieżli mnie na salę i podłaczyli pod KTG. KTG sobie chula a ja siedze i gadam z P. smiejemy sie (ja rże na calu glos bo TŻ mnie rozsmiesza) itp. Wchodzi ktos (P-położna) na salę:
P: pani do porodu?
ja: tak
P: czeka na cc
ja: nie na naturalny
P: a skurcze ma?
ja: no co 2 minuty
P. podchodzi do KTG i zerka na nie, pozniej zerka na mnie i znow na KTG
P: o ktorej podali znieczulenie?
ja: wcale nie podawali ale jak by co to ja bym była chetna jak zajdzie potrzeba
P: ale ale pani ma skurcze na poziomie 80
ja: a to cos jest nie tak? to zle?
P: nie dobrze wszystko OK tak byc powinno, jak bedzie rejestrator KTG przeszkadzac to prosze wołac to odlaczymy i z cokolwiek dziwna mina wyszła
Około 1:00 wysłałam TŻ by zawołaj P.
Przyszła P.
P: o co chodzi?
ja: czy mogłabym byc uwolniona od kabelków bo mnie juz dup.a boli od tego siedzenia i musze sobie zrobic spacerek.
P: popatrzyla sie na KTG i znów na mnie
ja: wszystko OK?
P: tak tak jaż rozlaczam, sprawdze jeszcze tylko rozwarcie i moze Pani sobie wstac i pochodzic, jak by bardzo bolała (i dziwne zerkniecie na mnie) to za tymi drzwiami jest salka z piłkami, drabinkami, wanna to mozna pójść i sie "odpreżyc".
ja: dziekuję na razie nie trzeba
P. popatrzyla sie na zapis KTG na mnie: no ma pani skurcze dosc mocne, nie boli pania?
ja: cos tam pobolewa jak na okres z tym ze troche na brzuchu a bardziej na plecach ale ja od 8 miesiaca ciaży mam nerwobóle w dole kregosłupa.

Pochodziłam sobie troszeczkę. Cos mnie zaczeło podolewac w brzuchu bardziej. No i zaczełam miec parcie na pecherz.
Zrobiłam sobie spacerek do toalety podcieram sie a ty taki wielki mleczny glut z bordowymi plamkami. Mysle sobie OK to chyba ten czop.
Wróciłam sobie na spacerek po korytarzu a tu znów pilna potrzeba. Wiec siadam na kibelku, czyje straszny napór na pecherz wiec dusze by wydusic to siusiu, poszło pare kropelek i słysze takie głuche PYK i przyszedł dosc bolesny skurcz i takie chlust wody płodowe do muszli, (ale taki ogromny chlust takich zielonkawych wód) chce wstac a tu znów taki bolesniejszy skurcz i znów chlust wodami.
pomyslałam sobie: no pieknie, nie wyjde z toalety bo skurcze mam co minute chlustam tymi wodami, i cały korytarz im zapaskudze.
Wiec szybki sprint do drzwi i wołam TZ i znów lece do WC. Rozmawiam z TZ-em przez drzwi ze nie moge wyjs bo chlustam cały czas tymi wodami a w miedzyczasie jeszcze zaczeło mnie drzec na wymioty. TZ przerazony pobiegł do P. a ta spokojnie przyszla i do mnie:
- niech sie pani niczym nie przejmuje, niech sobie te wody chlustaja bo tak powinno byc jak by co to ktos przyjdzie i posprzata, jak chce sie pani wymiotowac a niechce sie pani wstawac to ja przyniosę miseczke.

OK. około 2:00 (20 kwietnia) skurcze zaczęły byc bardziej nieprzyjemne (taki bolesniejszy okres ale do wytrzymania), troszke to bolalo ale najgorsze było to ze mialam mdlosci (bez wymiotów). No i jak przychodził skurcz to mi tak smiesznie skakała prawa noga (obnizajaca sie Ewcia spowodowała jakis usisk na nerw). Jak skórcz przychodził to ona tak smiesznie dygotała wiec co skurcz ja dostawałam glupawki i sie rechotałam.
Chyba w sumie te nudnosci to było najgorsze w calym tym moim "porodzie", ból był niemiły ale nie jakis tam okropny. Tylko te mdłości.
Parę minut po 2:00 przyszła P. zbadac rozwarcie.
No a ze rozwarcie postępowało 0,5 cm na godzine (a skurcze przypominały juz skurcze choc nie jakies straszne tylko ciut bolesne) a nie mrowienie to stwierdziłam ze bede sobie tu tak leżec jeszcze długo wiec może by warto było sie przespać by do tego konkretnego porodu byc wypoczętą (a przez to skakanie nogi i mdłości nie mogłam).
Stwierdziłam wiec P. że jak będzie 4 cm rozwarcia to ja poproszę ZZO (to sie prześpię może).
Około 3:00 (czytałam książkę Izabeli Sowy: "Cierpkość Wiśni") słyszę rozmowę na korytarzu:
- o dziś spokojna noc, taka cisza, nikogo nie macie?
- nie jest akurat jedna, ale taka jakby jej nie było, ani razu nie wołała i nawet nie kwiknęła ani razu do tej pory a teraz chyba spokojnie śpi bo nie słychać rozmowy z mężem
O 4:00 miałam 4 cm i dostałam ZZO.
Obudziłam sie o 7:00 na kolejne ZZO.
(w międzyczasie podpinano mnie i odpinano od KTG i sprawdzano raz rozwarcie)
O 9:00 przyszła położna skontrolować co się dzieje i żebym dala znać jak przestanie działać znieczulenie.

A potem kilka minut po 10 przyszła P. (zawołana bo znieczulenie przestało działać) i stwierdziła ze rozwarcie jest na 10 ale skurcze są na 100 ale sa za krótkie i podała mi oksytocyne na wydłużenie, tymczasem niech sobie potrenuje parcie tzn. jak bade miała skurcz to niech sobie lekko poprę (wytłumaczyła jak). Wiec sobie tak potrenowałam. Po oksytocynie wystapiły skurcze parte zaczeły byc troche bolesne ale calkiem do wytrzymania. Potem kazała mi poleżeć kilka skurczy bez parć a ona idzie zawołać wszystkich do porodu. Około 10:30 zaczęli sie zbierać ludzie.
Po tym jak położna stwierdziła ze skurcze maja już odpowiednia długość i można przeć już mocno po 4 skurczach partych (w międzyczasie pytanie czy zgadzam sie na nacięcie: Tak) o godzinie 11:00 20 kwietnia urodziła się Ewcia (3350g, 56 cm i 10punktów).
Dostałam ja taka cieplutka i brudaska na brzuszek, do czasu urodzenia łożyska.
Szyta byłam w znieczuleniu nic nie czułam.
Ponoć nacięcie dosc mocno krwawiło ale obyło sie bez przytaczania.
Później Ewę zabrali i dostałam spowrotem po 10 minutach sliczna pachnąca czyściutką.

Pierwsza mysl jaka miałam na temat porodu po tym wszystkim to: Jak tak wygląda poród to ja mogę rodzic cały tuzin dzieci.

Podsumowując: Jedyne co było dla mnie niemiłe w całym ty porodzie to te dosc męczące nudności. Ból był nieprzyjemny ale nie gorszy niż bóle na okres. No moze te bóle parte były dość bolesne ale trwały moze z 20 minut wiec dalo sie przezyć i rodzic z usmiechem na twarzy (bo prawa noga do momentu kiedy nie zaczeła byc przytrzymywana przezemnie przy klatce piersiowej podczas parcia to sobie beztrosko fikała).


A po porodzie:
- krwawienie mialam nieduże
- szwy mnie ciagneły tylko troszke i w pierwsze 2 dni
- po 2 dniach normalnie na siedzaco karmilam dziecko
- kilka godzin po porodzie (wymyta, odsiusiana i najedzona) spacerowalam po korytarzu bo nie moglam na dup.e usiedzieć (nie z powodu bólu tylko mojej nadpobudliwosci ruchowej),
- w sumie krwawiłam 4 tygodnie z czego 2 ostatnie to było plamienie tylko po tym jak karmilam małą cycem
- do wymiarów i wagi sprzed ciazy wrociłam po niecałych 4 miesiacach

EDIT:
- krocze ogoliłam sobie sama w domu (choc w szpitalu nie gola jak sie nie chce)
- naciecie zrobili bo zaczełam pekac ale przed nacieciem sie spytali czy sie zgadzam
- o lewatywe spytałam sie sama,
__________________
... I chłodną żmiją świt dżunglowy
Wpełza do jamy,
A w dżunglach wilgoć mszy grobowej,
Dym kadzidlany. ...



czarne kredki

Edytowane przez Eenax
Czas edycji: 2009-01-14 o 19:21
Eenax jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2009-01-14, 18:34   #66
AgaMili
BAN stały
 
Zarejestrowany: 2008-06
Lokalizacja: UK
Wiadomości: 3 970
Dot.: Podzielcie się mamuśki wrażeniami z porodu :)

No to ja tez cos napisze.

Mialam porod wywolywany w 42.t.c. W czwartek wieczor mialam przyjsc z torba na oddzial i w piatek rano mialam dostac pierwsza dawke tego zelu na wywolanie. Polozna powiedziala ze jesli rodze z mezem to zeby przyszedl w piatek rano. Do szpitala odwiozl mnie moj tato bo maz byl w pracy. Gdy juz bylam sama na sali, przebrana w koszule to przyszla do mnie lekarka i powiedziala ze o 23.00 dostane pierwsza dawke. Zapytalam czemu dzisiaj, mialo byc rano, to ona odpowiedziala ze rano bedzie druga, bo i tak zadna kobieta po pierwszej odrazu nie rodzi itd. wiec sie uspokoilam. Lezalam, czytalam gazety i troche sie nudzilam bo jak to pod koniec ciazy cierpialam na bezsennosc, a na dodatek bylam podekscytowana ta sytuacja, dzwonilam do meza, pisalam smsy itd. Poza tym caly czas bylam podlaczona do ktg. Po podaniu zelu polozna przebila mi sztucznie pecherz plodowy i odeszly mi wody. Okolo polnocy zaczely mnie lapac pierwsze bole, takie podobne do miesiaczkowych, wiec znosne. Okolo 1.00 juz regularne skurcze co 5 minut. Poszlam do pokoju poloznych przypomniec ze w planie porodu mam uwzglednione zzo i kiedy moge dostac bo mam silne bole. A one daly mi tabletke w stylu "no-spy" i kazaly isc spac. Zadzwonilam do meza ze "sie zaczyna", ale on nie mogl przyjechac bo prace konczyl o 6.00 i odrazu po tym mial do mnie przyjechac, wiec zlapalam dola. Sama na sali z bolami i wrednymi (czarnoskorymi) poloznymi. Po godzinie mialam juz bardzo mocne skurcze co 3 minuty albo i czesciej wiec doczolgalam sie do tego pokoiku powiedziec poloznym to. Wtedy jedna powiedziala ze jeszcze za wczesnie, ze moze mi nalac wody do wanny i sie wykapie a to pomoze. Skorzystalam z tego ale gdy wyszlam z wanny to mialam skurcze niemal bez przerwy. Nie wiem nawet jakim cudem sama wygramowilam sie z wanny pelnej wody w 10 miesiacu ciazy. Polozna z wielka laska sprawdzila rozwarcie dopiero po tym jak sie rozplakalam, a ona sie jeszcze mnie pyta dlaczego placze. Mialam rozwarcie na 7. Powiedziala ze sa mi teraz zzo i ze przenosze sie na sale porodowa. Nie dala mi wozka, sama szlam korytarzem.. Gdy polozylam sie na lozku porodowym a ona cos tam robila zaczelam miec skurcze parte. Ona patrzy na mnie i mowi " Ty przesz"? A ja do niej tylko ZNIECZULENIE!. Wtedy na sale wbiegl moj maz, nie zdjal nawet kurtki, nie dali mu stroju zadnego do porodu, nie kazali umyc rak, stal obok mnie, prosto z pracy i pomagal trzymajac glowe i dodajac otuchy. Urodzilam w piatek o 7.11 Milenke w Londynie. Nie doczekalam drugiej dawki zelu na wywolanie porodu...
Bol byl niesamowity, polozne wredne s..., bardzo zle to wspominam i mam lzy w oczach gdy o tym pisze bo mial byc porod rodzinny, maz chcial byc przy mnie od samego poczatku, chcialam zniczulenie i od dnia gdy dowiedzialam sie o ciazy bylam pewna ze je dostane bo w Anglii jest ono darmowe.

Teraz wiem ze trafilam na zly szpital. Natepnym razem bardziej wybadam miejsce gdzie bede rodzic bo takiego scenariusza mam nadzieje nigdy nie powtorze.

A teraz mam roczna niebiesko-oka blond coreczke, ktora kocham ponad wszystko

Edytowane przez AgaMili
Czas edycji: 2009-01-14 o 18:37
AgaMili jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2009-01-14, 18:56   #67
jastinada
Wtajemniczenie
 
Zarejestrowany: 2008-09
Lokalizacja: Bochnia
Wiadomości: 2 279
GG do jastinada
Dot.: Podzielcie się mamuśki wrażeniami z porodu :)

Gratuluję Wam dziewczynki tych ślicznych,kochanych dzieciaczków...już się nie moge doczekac kiedy ja sie tu wpiszę i pochwalę moją dzidzią
__________________


moje maleństwo
jastinada jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując

Najlepsze Promocje i Wyprzedaże

REKLAMA
Stary 2009-01-14, 19:21   #68
Werka Werka
Raczkowanie
 
Avatar Werka Werka
 
Zarejestrowany: 2009-01
Wiadomości: 46
Dot.: Podzielcie się mamuśki wrażeniami z porodu :)

Cytat:
Napisane przez jastinada Pokaż wiadomość
Gratuluję Wam dziewczynki tych ślicznych,kochanych dzieciaczków...już się nie moge doczekac kiedy ja sie tu wpiszę i pochwalę moją dzidzią
Życzę Ci mało bolesnego porodu i miłego personelu.Obyś nie miała złych wspomnień jak niektóre z nas.
Werka Werka jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2009-01-14, 19:27   #69
Eenax
Zakorzenienie
 
Avatar Eenax
 
Zarejestrowany: 2006-03
Lokalizacja: Pętla Wron
Wiadomości: 7 141
GG do Eenax
Dot.: Podzielcie się mamuśki wrażeniami z porodu :)

Cytat:
Napisane przez jastinada Pokaż wiadomość
Gratuluję Wam dziewczynki tych ślicznych,kochanych dzieciaczków...już się nie moge doczekac kiedy ja sie tu wpiszę i pochwalę moją dzidzią
Zycze tak lajtowego porodu jak mój.
No możne tylko bez tej "fikającej" nogi.
__________________
... I chłodną żmiją świt dżunglowy
Wpełza do jamy,
A w dżunglach wilgoć mszy grobowej,
Dym kadzidlany. ...



czarne kredki
Eenax jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2009-01-14, 21:03   #70
anita00079
Wtajemniczenie
 
Avatar anita00079
 
Zarejestrowany: 2008-07
Wiadomości: 2 326
Dot.: Podzielcie się mamuśki wrażeniami z porodu :)

Cytat:
Napisane przez Eenax Pokaż wiadomość
Ja swój poród wspominam bardzo pozytywnie.
Przed porodem dopytywałam się mamy jak to jest i mama mi powtarzała ze to tak jak taki bardziej bolesny okres, tak wiec się na poród nastawiłam.

Pewnie gdybym się nasłuchała jaki to koszmar mój poród odbierałabym jak koszmar bo oczekiwałabym każdego bólu, każdego boleśniejszego skurczu i nawet wmawiała sobie ze te skurcze sa okropne i pewnie bym zczeła je po jakims czasie tak odczuwać.

W piątek 18 kwietnia o 19 byłam na KTG bo to było już 5 dni po terminie (termin po ostatnim USG określony na 13 kwietnia).
KTG w akcja serca dziecka prawidłowe, linia skurczowa na 0 czasem sobie skoczy na 10.
Werdykt: jeszcze Pani sobie poczeka bo ja tu nic nie widzę dziecku sie nie śpieszy i jeszcze troche sobie poczekam, w niedziele o 17 przyjdzie Pani na kolejne KTG (powiem tylko ze dla jaj przyszłam w niedziele do gabinetu i w drzwiach stwierdziłam ze ja na umówione KTG tylko by zarejestrować akcje serca dziecka to musi sie Pani przejsc na 2 piętro do sali poporodowej).

W sobote (19 kwietnia) o 17 poczułam dziwne takie skurczowe "mrowienie" w podbrzuszu.
Oczywiscie machnełam ręką bo przeciez ponoc nic sie nie dzieje i sobie jeszcze poczekam. No ale mrowienie tak sie pojawialo i znikało dosc regularnie.
Wpadłam wtedy na pomysł ciepłej kapieli bo jezeli minie to nic sie nie dzieje a jeżeli sie nasili to ponoc to juz to. Wlazłam do wody Wylazlam. Mrowienie sie pojawia nadal takie samo ale cos jakby czesciej.
No dobra trzeba liczyc. Liczymy 10 minut spokoju mrowienie 45 sekund, 10minut spokoju 45 sekund mrowienie.
Hmm wszystko wcześniej spakowane wiec mówie do TZ no chyba za niedługo pojedziemy rodzic, a ze nic mnie nie boli to pewnie jakiś fałszywy alarm. Wiec powolutku sprawdziłam czy wszystko mam i o godzinie 21:30 wyszliśmy z mezem z domu.
Po drodze jeszcze stwierdziłam mojemu TZ ze sobie pod szpitalem poczekamy by to mrowienie było co 4 minuty bo jezeli to porodowe to mnie nigdzie juz nie odeslą.
No ale zanim dojechałam do szpitala (45 minut drogi) to ja te mrowienia miałam co 2-3 minuty.
Jak weszłam na izbe przyjec dziarskim krokiem i oswiadczyłam ze mam skurcze co 2-3 minuty to pani na recepcji z usmieszkiem sie na mnie popatrzyła i kazala usiasc i poczekac na moja kolejke. No ale kobiety na izbie przyjec słyszac o skurczach co 2-3 minuty kazały mi szybciutko wchodzic .
No to weszłam. Pani mnie zbadała i stwierdza: OK rozwarcie na 2 palce porod sie zaczyna, prosze sie przebrac i poczekać na przyjecie na porodówkę.
Gdzieś zadzwniła. Przyleciał pan doktor pyta sie która to (ja sobie spacerowalam po korytarzu). Popatrzyła na mnie i stwierdza nie ma miejsc zadzwoń po karetke by do innego szpitala ja wieźli i sie odwrociła by wyjść a kobieta go chwyt za ramie potrzasneła i " ale ale ona ma skórcze co 2 minuty juz".
Pozniej takie standardziki jak wypisywanie kast itp. i przyjechali po mnie wozkiem (po kiej cholere skoro ja normalnie mogłam chodzić?).
0 23:30 (19 kwietnia) zawieżli mnie na salę i podłaczyli pod KTG. KTG sobie chula a ja siedze i gadam z P. smiejemy sie (ja rże na calu glos bo TŻ mnie rozsmiesza) itp. Wchodzi ktos (P-położna) na salę:
P: pani do porodu?
ja: tak
P: czeka na cc
ja: nie na naturalny
P: a skurcze ma?
ja: no co 2 minuty
P. podchodzi do KTG i zerka na nie, pozniej zerka na mnie i znow na KTG
P: o ktorej podali znieczulenie?
ja: wcale nie podawali ale jak by co to ja bym była chetna jak zajdzie potrzeba
P: ale ale pani ma skurcze na poziomie 80
ja: a to cos jest nie tak? to zle?
P: nie dobrze wszystko OK tak byc powinno, jak bedzie rejestrator KTG przeszkadzac to prosze wołac to odlaczymy i z cokolwiek dziwna mina wyszła
Około 1:00 wysłałam TŻ by zawołaj P.
Przyszła P.
P: o co chodzi?
ja: czy mogłabym byc uwolniona od kabelków bo mnie juz dup.a boli od tego siedzenia i musze sobie zrobic spacerek.
P: popatrzyla sie na KTG i znów na mnie
ja: wszystko OK?
P: tak tak jaż rozlaczam, sprawdze jeszcze tylko rozwarcie i moze Pani sobie wstac i pochodzic, jak by bardzo bolała (i dziwne zerkniecie na mnie) to za tymi drzwiami jest salka z piłkami, drabinkami, wanna to mozna pójść i sie "odpreżyc".
ja: dziekuję na razie nie trzeba
P. popatrzyla sie na zapis KTG na mnie: no ma pani skurcze dosc mocne, nie boli pania?
ja: cos tam pobolewa jak na okres z tym ze troche na brzuchu a bardziej na plecach ale ja od 8 miesiaca ciaży mam nerwobóle w dole kregosłupa.

Pochodziłam sobie troszeczkę. Cos mnie zaczeło podolewac w brzuchu bardziej. No i zaczełam miec parcie na pecherz.
Zrobiłam sobie spacerek do toalety podcieram sie a ty taki wielki mleczny glut z bordowymi plamkami. Mysle sobie OK to chyba ten czop.
Wróciłam sobie na spacerek po korytarzu a tu znów pilna potrzeba. Wiec siadam na kibelku, czyje straszny napór na pecherz wiec dusze by wydusic to siusiu, poszło pare kropelek i słysze takie głuche PYK i przyszedł dosc bolesny skurcz i takie chlust wody płodowe do muszli, (ale taki ogromny chlust takich zielonkawych wód) chce wstac a tu znów taki bolesniejszy skurcz i znów chlust wodami.
pomyslałam sobie: no pieknie, nie wyjde z toalety bo skurcze mam co minute chlustam tymi wodami, i cały korytarz im zapaskudze.
Wiec szybki sprint do drzwi i wołam TZ i znów lece do WC. Rozmawiam z TZ-em przez drzwi ze nie moge wyjs bo chlustam cały czas tymi wodami a w miedzyczasie jeszcze zaczeło mnie drzec na wymioty. TZ przerazony pobiegł do P. a ta spokojnie przyszla i do mnie:
- niech sie pani niczym nie przejmuje, niech sobie te wody chlustaja bo tak powinno byc jak by co to ktos przyjdzie i posprzata, jak chce sie pani wymiotowac a niechce sie pani wstawac to ja przyniosę miseczke.

OK. około 2:00 (20 kwietnia) skurcze zaczęły byc bardziej nieprzyjemne (taki bolesniejszy okres ale do wytrzymania), troszke to bolalo ale najgorsze było to ze mialam mdlosci (bez wymiotów). No i jak przychodził skurcz to mi tak smiesznie skakała prawa noga (obnizajaca sie Ewcia spowodowała jakis usisk na nerw). Jak skórcz przychodził to ona tak smiesznie dygotała wiec co skurcz ja dostawałam glupawki i sie rechotałam.
Chyba w sumie te nudnosci to było najgorsze w calym tym moim "porodzie", ból był niemiły ale nie jakis tam okropny. Tylko te mdłości.
Parę minut po 2:00 przyszła P. zbadac rozwarcie.
No a ze rozwarcie postępowało 0,5 cm na godzine (a skurcze przypominały juz skurcze choc nie jakies straszne tylko ciut bolesne) a nie mrowienie to stwierdziłam ze bede sobie tu tak leżec jeszcze długo wiec może by warto było sie przespać by do tego konkretnego porodu byc wypoczętą (a przez to skakanie nogi i mdłości nie mogłam).
Stwierdziłam wiec P. że jak będzie 4 cm rozwarcia to ja poproszę ZZO (to sie prześpię może).
Około 3:00 (czytałam książkę Izabeli Sowy: "Cierpkość Wiśni") słyszę rozmowę na korytarzu:
- o dziś spokojna noc, taka cisza, nikogo nie macie?
- nie jest akurat jedna, ale taka jakby jej nie było, ani razu nie wołała i nawet nie kwiknęła ani razu do tej pory a teraz chyba spokojnie śpi bo nie słychać rozmowy z mężem
O 4:00 miałam 4 cm i dostałam ZZO.
Obudziłam sie o 7:00 na kolejne ZZO.
(w międzyczasie podpinano mnie i odpinano od KTG i sprawdzano raz rozwarcie)
O 9:00 przyszła położna skontrolować co się dzieje i żebym dala znać jak przestanie działać znieczulenie.

A potem kilka minut po 10 przyszła P. (zawołana bo znieczulenie przestało działać) i stwierdziła ze rozwarcie jest na 10 ale skurcze są na 100 ale sa za krótkie i podała mi oksytocyne na wydłużenie, tymczasem niech sobie potrenuje parcie tzn. jak bade miała skurcz to niech sobie lekko poprę (wytłumaczyła jak). Wiec sobie tak potrenowałam. Po oksytocynie wystapiły skurcze parte zaczeły byc troche bolesne ale calkiem do wytrzymania. Potem kazała mi poleżeć kilka skurczy bez parć a ona idzie zawołać wszystkich do porodu. Około 10:30 zaczęli sie zbierać ludzie.
Po tym jak położna stwierdziła ze skurcze maja już odpowiednia długość i można przeć już mocno po 4 skurczach partych (w międzyczasie pytanie czy zgadzam sie na nacięcie: Tak) o godzinie 11:00 20 kwietnia urodziła się Ewcia (3350g, 56 cm i 10punktów).
Dostałam ja taka cieplutka i brudaska na brzuszek, do czasu urodzenia łożyska.
Szyta byłam w znieczuleniu nic nie czułam.
Ponoć nacięcie dosc mocno krwawiło ale obyło sie bez przytaczania.
Później Ewę zabrali i dostałam spowrotem po 10 minutach sliczna pachnąca czyściutką.

Pierwsza mysl jaka miałam na temat porodu po tym wszystkim to: Jak tak wygląda poród to ja mogę rodzic cały tuzin dzieci.

Podsumowując: Jedyne co było dla mnie niemiłe w całym ty porodzie to te dosc męczące nudności. Ból był nieprzyjemny ale nie gorszy niż bóle na okres. No moze te bóle parte były dość bolesne ale trwały moze z 20 minut wiec dalo sie przezyć i rodzic z usmiechem na twarzy (bo prawa noga do momentu kiedy nie zaczeła byc przytrzymywana przezemnie przy klatce piersiowej podczas parcia to sobie beztrosko fikała).


A po porodzie:
- krwawienie mialam nieduże
- szwy mnie ciagneły tylko troszke i w pierwsze 2 dni
- po 2 dniach normalnie na siedzaco karmilam dziecko
- kilka godzin po porodzie (wymyta, odsiusiana i najedzona) spacerowalam po korytarzu bo nie moglam na dup.e usiedzieć (nie z powodu bólu tylko mojej nadpobudliwosci ruchowej),
- w sumie krwawiłam 4 tygodnie z czego 2 ostatnie to było plamienie tylko po tym jak karmilam małą cycem
- do wymiarów i wagi sprzed ciazy wrociłam po niecałych 4 miesiacach

EDIT:
- krocze ogoliłam sobie sama w domu (choc w szpitalu nie gola jak sie nie chce)
- naciecie zrobili bo zaczełam pekac ale przed nacieciem sie spytali czy sie zgadzam
- o lewatywe spytałam sie sama,
Piekny opis prawie sie posikałam ze smiechu za przeproszeniem z Twojego opisu-)))))))
AgaMili az sama sie ze złoscilam na ten beznadziejny personel, az sie wierzyc nei chce..

Edytowane przez anita00079
Czas edycji: 2009-01-14 o 21:05
anita00079 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2009-01-14, 21:06   #71
ilonkaczapela
Zakorzenienie
 
Avatar ilonkaczapela
 
Zarejestrowany: 2008-03
Wiadomości: 4 910
Dot.: Podzielcie się mamuśki wrażeniami z porodu :)

Cytat:
Napisane przez Eenax Pokaż wiadomość
Zycze tak lajtowego porodu jak mój.
No możne tylko bez tej "fikającej" nogi.

a ja mam nadzieję, że kiedyś, kiedy będę miała rodzić to będzie mi coś tak skakało i sprawiało, że zechce mi się śmiać w trakcie porodu Miałaś bosko. Gratuluję
ilonkaczapela jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując

Okazje i pomysły na prezent

REKLAMA
Stary 2009-01-14, 22:31   #72
AgaMili
BAN stały
 
Zarejestrowany: 2008-06
Lokalizacja: UK
Wiadomości: 3 970
Dot.: Podzielcie się mamuśki wrażeniami z porodu :)

Cytat:
Napisane przez Eenax Pokaż wiadomość
Ja swój poród wspominam bardzo pozytywnie.
Przed porodem dopytywałam się mamy jak to jest i mama mi powtarzała ze to tak jak taki bardziej bolesny okres, tak wiec się na poród nastawiłam.

Pewnie gdybym się nasłuchała jaki to koszmar mój poród odbierałabym jak koszmar bo oczekiwałabym każdego bólu, każdego boleśniejszego skurczu i nawet wmawiała sobie ze te skurcze sa okropne i pewnie bym zczeła je po jakims czasie tak odczuwać.

W piątek 18 kwietnia o 19 byłam na KTG bo to było już 5 dni po terminie (termin po ostatnim USG określony na 13 kwietnia).
KTG w akcja serca dziecka prawidłowe, linia skurczowa na 0 czasem sobie skoczy na 10.
Werdykt: jeszcze Pani sobie poczeka bo ja tu nic nie widzę dziecku sie nie śpieszy i jeszcze troche sobie poczekam, w niedziele o 17 przyjdzie Pani na kolejne KTG (powiem tylko ze dla jaj przyszłam w niedziele do gabinetu i w drzwiach stwierdziłam ze ja na umówione KTG tylko by zarejestrować akcje serca dziecka to musi sie Pani przejsc na 2 piętro do sali poporodowej).

W sobote (19 kwietnia) o 17 poczułam dziwne takie skurczowe "mrowienie" w podbrzuszu.
Oczywiscie machnełam ręką bo przeciez ponoc nic sie nie dzieje i sobie jeszcze poczekam. No ale mrowienie tak sie pojawialo i znikało dosc regularnie.
Wpadłam wtedy na pomysł ciepłej kapieli bo jezeli minie to nic sie nie dzieje a jeżeli sie nasili to ponoc to juz to. Wlazłam do wody Wylazlam. Mrowienie sie pojawia nadal takie samo ale cos jakby czesciej.
No dobra trzeba liczyc. Liczymy 10 minut spokoju mrowienie 45 sekund, 10minut spokoju 45 sekund mrowienie.
Hmm wszystko wcześniej spakowane wiec mówie do TZ no chyba za niedługo pojedziemy rodzic, a ze nic mnie nie boli to pewnie jakiś fałszywy alarm. Wiec powolutku sprawdziłam czy wszystko mam i o godzinie 21:30 wyszliśmy z mezem z domu.
Po drodze jeszcze stwierdziłam mojemu TZ ze sobie pod szpitalem poczekamy by to mrowienie było co 4 minuty bo jezeli to porodowe to mnie nigdzie juz nie odeslą.
No ale zanim dojechałam do szpitala (45 minut drogi) to ja te mrowienia miałam co 2-3 minuty.
Jak weszłam na izbe przyjec dziarskim krokiem i oswiadczyłam ze mam skurcze co 2-3 minuty to pani na recepcji z usmieszkiem sie na mnie popatrzyła i kazala usiasc i poczekac na moja kolejke. No ale kobiety na izbie przyjec słyszac o skurczach co 2-3 minuty kazały mi szybciutko wchodzic .
No to weszłam. Pani mnie zbadała i stwierdza: OK rozwarcie na 2 palce porod sie zaczyna, prosze sie przebrac i poczekać na przyjecie na porodówkę.
Gdzieś zadzwniła. Przyleciał pan doktor pyta sie która to (ja sobie spacerowalam po korytarzu). Popatrzyła na mnie i stwierdza nie ma miejsc zadzwoń po karetke by do innego szpitala ja wieźli i sie odwrociła by wyjść a kobieta go chwyt za ramie potrzasneła i " ale ale ona ma skórcze co 2 minuty juz".
Pozniej takie standardziki jak wypisywanie kast itp. i przyjechali po mnie wozkiem (po kiej cholere skoro ja normalnie mogłam chodzić?).
0 23:30 (19 kwietnia) zawieżli mnie na salę i podłaczyli pod KTG. KTG sobie chula a ja siedze i gadam z P. smiejemy sie (ja rże na calu glos bo TŻ mnie rozsmiesza) itp. Wchodzi ktos (P-położna) na salę:
P: pani do porodu?
ja: tak
P: czeka na cc
ja: nie na naturalny
P: a skurcze ma?
ja: no co 2 minuty
P. podchodzi do KTG i zerka na nie, pozniej zerka na mnie i znow na KTG
P: o ktorej podali znieczulenie?
ja: wcale nie podawali ale jak by co to ja bym była chetna jak zajdzie potrzeba
P: ale ale pani ma skurcze na poziomie 80
ja: a to cos jest nie tak? to zle?
P: nie dobrze wszystko OK tak byc powinno, jak bedzie rejestrator KTG przeszkadzac to prosze wołac to odlaczymy i z cokolwiek dziwna mina wyszła
Około 1:00 wysłałam TŻ by zawołaj P.
Przyszła P.
P: o co chodzi?
ja: czy mogłabym byc uwolniona od kabelków bo mnie juz dup.a boli od tego siedzenia i musze sobie zrobic spacerek.
P: popatrzyla sie na KTG i znów na mnie
ja: wszystko OK?
P: tak tak jaż rozlaczam, sprawdze jeszcze tylko rozwarcie i moze Pani sobie wstac i pochodzic, jak by bardzo bolała (i dziwne zerkniecie na mnie) to za tymi drzwiami jest salka z piłkami, drabinkami, wanna to mozna pójść i sie "odpreżyc".
ja: dziekuję na razie nie trzeba
P. popatrzyla sie na zapis KTG na mnie: no ma pani skurcze dosc mocne, nie boli pania?
ja: cos tam pobolewa jak na okres z tym ze troche na brzuchu a bardziej na plecach ale ja od 8 miesiaca ciaży mam nerwobóle w dole kregosłupa.

Pochodziłam sobie troszeczkę. Cos mnie zaczeło podolewac w brzuchu bardziej. No i zaczełam miec parcie na pecherz.
Zrobiłam sobie spacerek do toalety podcieram sie a ty taki wielki mleczny glut z bordowymi plamkami. Mysle sobie OK to chyba ten czop.
Wróciłam sobie na spacerek po korytarzu a tu znów pilna potrzeba. Wiec siadam na kibelku, czyje straszny napór na pecherz wiec dusze by wydusic to siusiu, poszło pare kropelek i słysze takie głuche PYK i przyszedł dosc bolesny skurcz i takie chlust wody płodowe do muszli, (ale taki ogromny chlust takich zielonkawych wód) chce wstac a tu znów taki bolesniejszy skurcz i znów chlust wodami.
pomyslałam sobie: no pieknie, nie wyjde z toalety bo skurcze mam co minute chlustam tymi wodami, i cały korytarz im zapaskudze.
Wiec szybki sprint do drzwi i wołam TZ i znów lece do WC. Rozmawiam z TZ-em przez drzwi ze nie moge wyjs bo chlustam cały czas tymi wodami a w miedzyczasie jeszcze zaczeło mnie drzec na wymioty. TZ przerazony pobiegł do P. a ta spokojnie przyszla i do mnie:
- niech sie pani niczym nie przejmuje, niech sobie te wody chlustaja bo tak powinno byc jak by co to ktos przyjdzie i posprzata, jak chce sie pani wymiotowac a niechce sie pani wstawac to ja przyniosę miseczke.

OK. około 2:00 (20 kwietnia) skurcze zaczęły byc bardziej nieprzyjemne (taki bolesniejszy okres ale do wytrzymania), troszke to bolalo ale najgorsze było to ze mialam mdlosci (bez wymiotów). No i jak przychodził skurcz to mi tak smiesznie skakała prawa noga (obnizajaca sie Ewcia spowodowała jakis usisk na nerw). Jak skórcz przychodził to ona tak smiesznie dygotała wiec co skurcz ja dostawałam glupawki i sie rechotałam.
Chyba w sumie te nudnosci to było najgorsze w calym tym moim "porodzie", ból był niemiły ale nie jakis tam okropny. Tylko te mdłości.
Parę minut po 2:00 przyszła P. zbadac rozwarcie.
No a ze rozwarcie postępowało 0,5 cm na godzine (a skurcze przypominały juz skurcze choc nie jakies straszne tylko ciut bolesne) a nie mrowienie to stwierdziłam ze bede sobie tu tak leżec jeszcze długo wiec może by warto było sie przespać by do tego konkretnego porodu byc wypoczętą (a przez to skakanie nogi i mdłości nie mogłam).
Stwierdziłam wiec P. że jak będzie 4 cm rozwarcia to ja poproszę ZZO (to sie prześpię może).
Około 3:00 (czytałam książkę Izabeli Sowy: "Cierpkość Wiśni") słyszę rozmowę na korytarzu:
- o dziś spokojna noc, taka cisza, nikogo nie macie?
- nie jest akurat jedna, ale taka jakby jej nie było, ani razu nie wołała i nawet nie kwiknęła ani razu do tej pory a teraz chyba spokojnie śpi bo nie słychać rozmowy z mężem
O 4:00 miałam 4 cm i dostałam ZZO.
Obudziłam sie o 7:00 na kolejne ZZO.
(w międzyczasie podpinano mnie i odpinano od KTG i sprawdzano raz rozwarcie)
O 9:00 przyszła położna skontrolować co się dzieje i żebym dala znać jak przestanie działać znieczulenie.

A potem kilka minut po 10 przyszła P. (zawołana bo znieczulenie przestało działać) i stwierdziła ze rozwarcie jest na 10 ale skurcze są na 100 ale sa za krótkie i podała mi oksytocyne na wydłużenie, tymczasem niech sobie potrenuje parcie tzn. jak bade miała skurcz to niech sobie lekko poprę (wytłumaczyła jak). Wiec sobie tak potrenowałam. Po oksytocynie wystapiły skurcze parte zaczeły byc troche bolesne ale calkiem do wytrzymania. Potem kazała mi poleżeć kilka skurczy bez parć a ona idzie zawołać wszystkich do porodu. Około 10:30 zaczęli sie zbierać ludzie.
Po tym jak położna stwierdziła ze skurcze maja już odpowiednia długość i można przeć już mocno po 4 skurczach partych (w międzyczasie pytanie czy zgadzam sie na nacięcie: Tak) o godzinie 11:00 20 kwietnia urodziła się Ewcia (3350g, 56 cm i 10punktów).
Dostałam ja taka cieplutka i brudaska na brzuszek, do czasu urodzenia łożyska.
Szyta byłam w znieczuleniu nic nie czułam.
Ponoć nacięcie dosc mocno krwawiło ale obyło sie bez przytaczania.
Później Ewę zabrali i dostałam spowrotem po 10 minutach sliczna pachnąca czyściutką.

Pierwsza mysl jaka miałam na temat porodu po tym wszystkim to: Jak tak wygląda poród to ja mogę rodzic cały tuzin dzieci.

Podsumowując: Jedyne co było dla mnie niemiłe w całym ty porodzie to te dosc męczące nudności. Ból był nieprzyjemny ale nie gorszy niż bóle na okres. No moze te bóle parte były dość bolesne ale trwały moze z 20 minut wiec dalo sie przezyć i rodzic z usmiechem na twarzy (bo prawa noga do momentu kiedy nie zaczeła byc przytrzymywana przezemnie przy klatce piersiowej podczas parcia to sobie beztrosko fikała).


A po porodzie:
- krwawienie mialam nieduże
- szwy mnie ciagneły tylko troszke i w pierwsze 2 dni
- po 2 dniach normalnie na siedzaco karmilam dziecko
- kilka godzin po porodzie (wymyta, odsiusiana i najedzona) spacerowalam po korytarzu bo nie moglam na dup.e usiedzieć (nie z powodu bólu tylko mojej nadpobudliwosci ruchowej),
- w sumie krwawiłam 4 tygodnie z czego 2 ostatnie to było plamienie tylko po tym jak karmilam małą cycem
- do wymiarów i wagi sprzed ciazy wrociłam po niecałych 4 miesiacach

EDIT:
- krocze ogoliłam sobie sama w domu (choc w szpitalu nie gola jak sie nie chce)
- naciecie zrobili bo zaczełam pekac ale przed nacieciem sie spytali czy sie zgadzam
- o lewatywe spytałam sie sama,
Ale ja Ci zazdroszcze takiego porodu
Ja mam uraz do konca zycia i dzieki temu nie wiem czy zdecyduje sie na kolejna ciaze. Bol jaki przezylam byl nie do opisania i nie moze sie rownac z bolem jaki przezyly kobiety rodzace z zzo, bo skurcze przy rozwarciu na 4 sa niczym w porownaniu z tymi co sa na 7. Ahh gdybym mogla cofnac czas to inaczej bym z tymi murzynkami "pogadala".
A wiecie ze dziecko mi wykapali dopiero nastepnego dnia? Od 7. rano do nastepnego ranka Milenka nie byla umyta z porodu, tylko wytarta recznikiem, a ja myslalam ze tak ma byc..

Edytowane przez AgaMili
Czas edycji: 2009-01-14 o 22:34
AgaMili jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2009-01-15, 08:03   #73
kasica123
Zakorzenienie
 
Avatar kasica123
 
Zarejestrowany: 2008-03
Lokalizacja: Z krainy gdzie nie przestaje padać deszcz...
Wiadomości: 3 189
Dot.: Podzielcie się mamuśki wrażeniami z porodu :)

Cytat:
Napisane przez AgaMili Pokaż wiadomość
Ale ja Ci zazdroszcze takiego porodu
Ja mam uraz do konca zycia i dzieki temu nie wiem czy zdecyduje sie na kolejna ciaze. Bol jaki przezylam byl nie do opisania i nie moze sie rownac z bolem jaki przezyly kobiety rodzace z zzo, bo skurcze przy rozwarciu na 4 sa niczym w porownaniu z tymi co sa na 7. Ahh gdybym mogla cofnac czas to inaczej bym z tymi murzynkami "pogadala".
A wiecie ze dziecko mi wykapali dopiero nastepnego dnia? Od 7. rano do nastepnego ranka Milenka nie byla umyta z porodu, tylko wytarta recznikiem, a ja myslalam ze tak ma byc..
No mniej więcej na tym etapie miałam uczucie miażdzenia miednicy
Piszecie też o uciskaniu przez lekarza brzucha po porodzie, i że jest to bolesne-mnie to w ogole nie bolało,może było nieprzyjemne,ale napewno nie bolało.
AgaMili nastepnym razem bedzie lepiej Musisz być dobrej myśli
kasica123 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2009-01-15, 08:16   #74
kasia_sloneczko
Zadomowienie
 
Avatar kasia_sloneczko
 
Zarejestrowany: 2006-05
Lokalizacja: sulistrowice
Wiadomości: 1 326
Dot.: Podzielcie się mamuśki wrażeniami z porodu :)

Cytat:
Napisane przez AgaMili Pokaż wiadomość
Ale ja Ci zazdroszcze takiego porodu
Ja mam uraz do konca zycia i dzieki temu nie wiem czy zdecyduje sie na kolejna ciaze. Bol jaki przezylam byl nie do opisania i nie moze sie rownac z bolem jaki przezyly kobiety rodzace z zzo, bo skurcze przy rozwarciu na 4 sa niczym w porownaniu z tymi co sa na 7. Ahh gdybym mogla cofnac czas to inaczej bym z tymi murzynkami "pogadala".
A wiecie ze dziecko mi wykapali dopiero nastepnego dnia? Od 7. rano do nastepnego ranka Milenka nie byla umyta z porodu, tylko wytarta recznikiem, a ja myslalam ze tak ma byc..
bo tak ma byc w niemczech to jest standard, dziecko po porodzie powinno byc przez jakis zcas jeszcze w tym naturalanym sluzie matki. to najlepsza oslona. alka mi wykapali dopeiro po 2 dniach przed wysciem do domu.

golenia i lewatywy mialo nie byc. ale trafilam na zmiane personelu i jak przyszlam to byla taka rzezniczka co nawet nei zapytala czy chce byc golona. lewatywa ok i tak bym sie zgodzila ale to golenie to masakra. balam sie ze mi wargi sromowe odetnie ta maszynka potem na szczescei ona sobie poszla a zostala kochana pani ilonka. a jak kobieta jest zestresowana przy pierwszym porodzie to jej wszystko wmowia i zrobia
kasia_sloneczko jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2009-01-15, 09:52   #75
ula b
Raczkowanie
 
Avatar ula b
 
Zarejestrowany: 2006-01
Wiadomości: 204
Dot.: Podzielcie się mamuśki wrażeniami z porodu :)

ja lewatywy nie miałam,a ogoliłam się sama w domu do "golaska".Olo też nie był wykąpany-dopiero w domu.
ula b jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2009-01-15, 10:56   #76
kasica123
Zakorzenienie
 
Avatar kasica123
 
Zarejestrowany: 2008-03
Lokalizacja: Z krainy gdzie nie przestaje padać deszcz...
Wiadomości: 3 189
Dot.: Podzielcie się mamuśki wrażeniami z porodu :)

A mi w szpitalu na drugi dzien rano,pielegniarka pokazywala jak sie to robi i na trzeci tez,ale zrobila to tak szybko,ze ja zostalam na etapie rozbierania Sonii a ona juz ja ubierała

I jeszcze pamietam,ze bardzo nieprzyjemne bylo jak Sonia musiała pierwsza kupke zrobic i ta jej termometrem w pupie tak grzebala (wiem ze musiala) a Sonia tak strasznie plakala a ja razem z nia Także dziewczynki w szpitalu masujcie same delikatnie brzuszki swoich malenstw, bo jak przyjdzie P to sie nie bedzie pie......ć
kasica123 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2009-01-15, 11:26   #77
anita00079
Wtajemniczenie
 
Avatar anita00079
 
Zarejestrowany: 2008-07
Wiadomości: 2 326
Dot.: Podzielcie się mamuśki wrażeniami z porodu :)

potwierdzam to ze bobasy w de obmywa sie najwczesniej dobe po, obetra i wysusza recznikiem ,ale kapanko to dopiero pozniej
anita00079 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2009-01-15, 13:03   #78
scorpionec
Zakorzenienie
 
Avatar scorpionec
 
Zarejestrowany: 2006-09
Lokalizacja: "Na peryferiach miasta, gdzie asfalt trawą zarasta..."
Wiadomości: 6 545
Dot.: Podzielcie się mamuśki wrażeniami z porodu :)

Cytat:
Napisane przez kasica123 Pokaż wiadomość
A mi w szpitalu na drugi dzien rano,pielegniarka pokazywala jak sie to robi i na trzeci tez,ale zrobila to tak szybko,ze ja zostalam na etapie rozbierania Sonii a ona juz ja ubierała

I jeszcze pamietam,ze bardzo nieprzyjemne bylo jak Sonia musiała pierwsza kupke zrobic i ta jej termometrem w pupie tak grzebala (wiem ze musiala) a Sonia tak strasznie plakala a ja razem z nia Także dziewczynki w szpitalu masujcie same delikatnie brzuszki swoich malenstw, bo jak przyjdzie P to sie nie bedzie pie......ć
termometrem w pupie przeciez tak nie wolno !! u mnie polozne mówily ze dzziecku nie wolno tak pomagać (mechanicznie) bo to zaburza umiejętnośc wydalania.. pediatrzy (szpitalny i nasz) potwierdzają...

ew mozna dziecku czopkiem lub herbatką (do picia) pomóć a i to w skrajnych przypadkach..
scorpionec jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2009-01-15, 14:01   #79
kasica123
Zakorzenienie
 
Avatar kasica123
 
Zarejestrowany: 2008-03
Lokalizacja: Z krainy gdzie nie przestaje padać deszcz...
Wiadomości: 3 189
Dot.: Podzielcie się mamuśki wrażeniami z porodu :)

Cytat:
Napisane przez scorpionec Pokaż wiadomość
termometrem w pupie przeciez tak nie wolno !! u mnie polozne mówily ze dzziecku nie wolno tak pomagać (mechanicznie) bo to zaburza umiejętnośc wydalania.. pediatrzy (szpitalny i nasz) potwierdzają...

ew mozna dziecku czopkiem lub herbatką (do picia) pomóć a i to w skrajnych przypadkach..

Ztego co wiem to tak robią poza ty widzialam na wlasne oczy Masowala malej brzuszek i pomagala nasmarowanym termometrem.Przciez dwudniowemu dziecku nie beda w szpitalu herbatki dawac a kupke zrobic musi, bo inaczej ze szpitala by nas nie wypisali.Jakby sie zastanowic to niewielka roznica miedzy podaniem czopka a termometrem A kłopotów z wydalaniem nie zauwazylam, wrecz przeciwnie
kasica123 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując

Okazje i pomysły na prezent

REKLAMA
Stary 2009-01-15, 14:55   #80
gosiaczek071
Zakorzenienie
 
Avatar gosiaczek071
 
Zarejestrowany: 2008-01
Lokalizacja: spod lasu
Wiadomości: 3 579
Dot.: Podzielcie się mamuśki wrażeniami z porodu :)

ja tez nie mialam lewatywy chociaz bylam juz psychicznie przygotowana ze mi rurke w tylek wsadza:P no ake nie wiem czy zaponieli czy tam nie robią... A mimo, ze tez sama ogolilam sobie piczese w domu (na tyle ile zdolalam dosiegnac prze brzucha- ulab jak ty sie na lyska ogolilas? ) ale przylazla z taka oldschoolową golarką i mi tam przyciela co nieco. I oczywiscie zgoroszona na tatuaz w tym miejscu... lekarz tez mnie straszyl ze mi potnie tatuaz :P ale zrobil pod

a co do kupy i termoteru to ja sie przyznam ze tez wsadziklam kiedys hance jak przez ponad tydzien kupy nie robila, ale to juz temat na inny wąteczek :P
gosiaczek071 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2009-01-15, 16:18   #81
Bissi
Raczkowanie
 
Avatar Bissi
 
Zarejestrowany: 2009-01
Wiadomości: 34
Dot.: Podzielcie się mamuśki wrażeniami z porodu :)

NO TO JA NAPISZE

Do szpitala zglosilam sie sama dokladnie w 41 tyg ciazy (bylm juz dzien po terminie), gdyz mialam wrazenie jakby mi odeszly wody... ale w bardzo malym stopniu. Polozna mnie zbadal i stwierdzila ze jak juz jestem po terminie to mnie poloza

I tak lezalam na Patologi przez 5 dni, (codzien jeczac ze chcialabym juz urodzic), gdy lekaz stwierdzil ze na drugi dzien mnie wypisza bo u mnie zadnych postepow porodowych nie widac ( mialam sie zglosic za tydzien na wywolanie).
No i nastepnego dnia o godz 6 rano dostalam lekkich skurczy, po godz poszlam na badanie i na ktg stwierdzono ze zaczal sie porod od razu dzwonilam do mojego M (ktory w nocy wrocil z delegacji, sama go sciagnelam bo cos juz czulam) ze zaczelam rodzic. O 9 wiezli mnie na porodowke moj M byl juz ze mna
Jeczala, krzyczalam (jak to ja czula na kazdy malenki boj) ze umiera ze nie dam rady i polozna dala mi zastrzyk (bylam pewna ze przeciwbolowy czy cos podobnego, a po porodzie okazalo sie ze przyspieszajacy skorcze.). A moj mezus byl przy mnie i ciagle tylko powtarzal spokojnie kochanie oddychaj... wkr**** mnie to strasznie ale obiecalam ze go nie bede wyzywac.. chociaz w pewnym momencie krzyknelam zeby sie wreszcie zamknal, ale nie zrobilo to na nim wrazenia.
Gdy juz przyszla faza porodu byla szczesliwa ze zaraz koniec, a tu sie zaczely schody, gdyz mmialam bardzo waska szyjke macicy i polozna stwierdzila ze mi ja wewnetrznie natnie ale musze w 2 skurczach urodzic bo jak nie to Filipek sie udusi, wiec adrenalia popdniesiona na maxa. No to pierwszy skurcz wyszla glowka i nastepny problem. Polozna zobaczyla ze Filip ma owinieta pepowine na dwoch ramionkach (tzw szelki pepowinowe), szybko wlozyla mi w p*** rece bo jak bym zacisnela to by sie udusil. I powiedziala ze nie mam wyjscia ze musze w tym skurczu urodzic
I tak sie stalo 19 WRZESNIA 2007 URODZIL SIE FILIPUS. *****
DOSTAL 10 PKT WAGA:2710 KG, 50 CM ********
Pierwszy raz widzialam lzy u mojego meza. Przeciaz pepowine, pocaowal mnie w czolko i powiedzial ze dziekuje za najwieksze szczescie jakie mu dalam No a pozniej pielegniarka wziela Filipka i kazla mojemu M isc razem z synkiem.
Mnie po 2 godz zawiezli na oddzial, M juz siedzial przy moim lozku pomogl mi sie polozyc i tylko caly czas jeczal kiedy Filipka przywioza, a biedacto male sie kapalo. Ale nie minelo 10 min i Filip byl juz z nami Szczesliwa rodzinka
Wypisali mnie po 2 dniach razem z Filipkiem


BOZE JAK MILO MI SIE TO WSPOMINA
Bissi jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2009-01-15, 20:25   #82
lachkasia
Zadomowienie
 
Avatar lachkasia
 
Zarejestrowany: 2006-11
Lokalizacja: podkarpackie
Wiadomości: 1 156
GG do lachkasia Send a message via Skype™ to lachkasia
Dot.: Podzielcie się mamuśki wrażeniami z porodu :)

Opiszę wam jak wyglądał mój pobyt i poród w szpitalu (zerżnęłam z lutowo-marcowych 2007)
Poszłam do szpitala w czwartek 22 marca, bo czułam mało ruchów synka i niepokoiło mnie swędzenie stóp (miałam cholestazę). Wyniki wyszły prawie dobrze, a na usg wyszło że dzidzia waży 3600g, ale powiedzieli mi może ważyć równie dobrze 4200g bo aparat omylny jest w górę. Przeraziłam się, bo mimo że dużo przytyłam w ciąży to startowałam z 42kg, a mam zaledwie 152cm wzrostu. Zastanawiałam się jak urodzę takiego klocka. Mówili że pójdę w sobotę do domu. Jednak mały znowu spał chyba za dużo, bo znowu mało ruchów było. zostawili mnie do poniedziałku na patologi (na wtorek miałam termin z OM). W poniedziałek chcieli mnie puścić do domu, ale się nie zgodziłam, bo po co. TZ ciągle w pracy, ja sama w domu po terminie i co?? zastanawianie się czy z małym ok?? Wiec moja gin pogadała z ordynatorem i stwierdzili że zostaję i "będą mnie próbowali urodzić". Założyli mi cewnik, tzw. balon na zwiększenie rozwarcia. Na początku nic nie czułam, ale później zaczęły się powoli mocniejsze skurcze, więc po wieczornym obchodzie przenieśli mnie na położnictwo. czekaliśmy aż akcja się rozwinie i dooopa. skurcze co 3 min, a o północy położyłam się do łóżka i........ usnęłam. O 6 rano pobudka, dali mi kroplówkę, o 7 odeszły wody(jakieś mętne były), a o 8 poszłam już na sale porodową i wtedy zaczęła się jazda. O 11 już było bardzo cieżko, tylko brak skurczy partych, zaczęło mi się słabo robić, mroczki przed oczami, więc przyszedł gin (którego nie lubię) kazał dać mi kroplówkę z glukozy i zaczynać rodzenie właściwe:rolleys:. Masakra, przyj bez skurczów partych!!! Niestety, albo mam za wąską miednicę albo Nikuś miał za dużą główkę, ale za chiny nie chciał zstąpić do kanału rodnego. O 13.30 przyszedł ordynator i zaczął mnie badać, przyniósł sobie nawet wynik usg i stwierdził że mały ma źle ułożoną główkę i dał mu jeszcze czas do 14 na wyjście drogami natury. Niestety nie udało mi się urodzić naturalnie, czego bardzo chciałam. Zawieźli mnie półprzytomną na salę operacyjną, nie byłam w stanie iść sama. Znieczulenie zoo wkłuwali mi kilka razy, bo jeszcze na stole trzepaly mną skurcze, nie mogłam kolan podciągnąć pod brodę. Potem poszło szybko, wszystko widziałam w lampie. Mały dostał 7 punktów w 1 minucie, 9 w 5. Płakałam jak bóbr na sali operacyjnej jak tylko usłyszałam płacz synusia, pokazali mi jego buzie i zabrali go, nawet tzowi nie pokazali. Przynieśli mi go dopiero wieczorem po kąpieli przynieśli mi go. Ja niestety nawet nie mogłam go przytulić, bo byłam nie dość że wycieńczona po porodzie to jeszcze ogłupiała po znieczuleniu.Zo9stawiły mi go w wózeczku na całą noc, a on biedny plakał a ja razem z nim bo nie mogłam mu w żaden sposób pomoc. Koszmarne uczucie. Jeszcze mały miał podwyższone crp i podawali mu antybiotyk. Biedny on był, ciągle tylko badania, zastrzyki itp. Pokarm dostałam dopiero w sobote i moje biedactwo głodowało, plakał wniebogłosy i spadł z wagi aż 300g.

Teraz w kwietniu czeka mnie drugi poród i boję sie baaardzo.
lachkasia jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2009-01-15, 21:02   #83
gothika
Zakorzenienie
 
Avatar gothika
 
Zarejestrowany: 2006-01
Wiadomości: 9 553
GG do gothika
Dot.: Podzielcie się mamuśki wrażeniami z porodu :)

oto mój - tak szybko bo jak za długo to tez źle

byłam tydzien po terminie - poszłam ze skierowaniem do szpitala (wcześniej dwa dni temu sama napiłam się oleju by wywołac coś bo nie miałam ani skurczy ani rozwarcia - podziałało)
Więc leżę na porodówce jak głupia bo ani rozwarcia ani skurczy, czekam na lekarza, położna straszy olejem i ginekologią. Nastawiałam się na ta ginekologię ale na szczęście jak przyszeł lekarz stweirdził że dostane oksytocynę za co byłam mu wdzięęęczna
Dostałam - odrazu dostałam pierwsze skurcze - już co 3 minuty, za chwilę co dwie. I tak aż do porodu - 6 godzin aż rozwarcie sie pojawiło 10cm. Na początku skurcze silne ale nie aż tak a ostatnie 4 godziny nie do wytrzymania. Leżałam i płakałam - w przerwach pomiędzy skurczami spałam. W końcu sie pojawiło upragnione 10cm . Połozna przyszła z całym arsenałem, przygotowania do porodu. Chyba 5 razy parłam i urodziłam.
Samo parcie nic nie bolało - nawet nie czułam jak córka przechodzi mi kanałem rodnym. Jak położna powiedziała że widac już główkę to nie mogłam uwierzyć - bo nie czułam jej - aż dotknełam ręką brzucha by sprawdzić czy rzeczywiście się zmiejszył

Na koniec - to był najpiękniejszy dzien w moim życiu - chce jeszcze raz napewno taki przeżyć - poród.Aż teśnię juz teraz za tym. Do tej pory wspominam ze łzami w oczach, nawet płaczę.

Cytat:
Napisane przez gosiaczek071 Pokaż wiadomość
jastinada tak naprawde kazdy pord jest inny, niektore maja wieksze skurcze inne mniejsze, niektore rodzily SN i sobie chwala a niektore, jak ja przez CC...

moj porod a raczej cala ta "AKCHJA PORODOWA" byla troche na polewce. Zaczelo sie od tego ze w Wielki Piątek pojechalam z mezem do tesciow na Swieta. W ten dzien kolega mial urodziny, maz sie zastanawial czy nie isc. Ja do niego mowie "idz kochanie ja przeciez nie mam zamiaru rodizc, jeszcze 3 tygodnie" no i pojechal, dobrze ze autem- i nie pil. Ja sobie oczywiscie buszowalam na naszej poczekalni,wykapalam sie i polozylam sie ok polnocy spac. jeszcze sobie lezalam w lozku i pisalam smsy do meza. Nagle poczulam laskotanie w brzuchu, cos "pyknelo" i pocieklo pomyslalam ze jak to sie mowi "popuscilam" ale zaczelam sie czuc dziwnie... no to wstalam a tu chlust na pizamke no i tak stalam jak durna i sie zaczelam zastaawiac do kogo najpierw zadzownic... godzina 00.30... wszyscy spią... co mam robic?! zadzwonilam do siostry, ta zaspana nie wiedziala najpierw o co mi chodzi ale po chwili skumala to kazala natychmiast dzownic do mojego gina no to dzownie do gina, a ten mi mowi ze nasz szpital w remoncie, zamkniety i musze jechac gdzies indziej.... no to dzownie do meza i mowie ze mi cos pocieklo i zeby przyjechal on myslala ze to zart i nie chcial uwioerzyc (po wczesniejszym tekscie ze nie bede dzis rodzic) no ale powiedzioal ze zaraz bedzie. Poszlam do tesciow do sypialni, budze tesciowa i mowie zeby mi dala jakas podpaske bo rodze no masakra ta sie zerwala z lozka rabanu narobila wsyztskic obudzila nie wiem po co zadzwonilismy na pogotowie babka kazala siedziec bo od chodzenia wiecej wód ucieka. No to siedzialam i sie chichralam ciagle. Przyjechal maz z całłą bandą z iprezy (stwierdzili ze tez chca pojecghac ze mną) i maz mnie zaprowadzil do auta, juz mi drzwi otweira a ja do niego" kochanie moze daj jakis recznik bvo ci siedzenie zmocze" a on 'no przeciez ty rodzisz!! nie mozna czekac" on wie cej paniki nasiał niz ja zajechalismy opd szpital, ale mieli zamkniete wiec trzeba bylo dzwonic. W koncu baba otwiera paytrzy na nas, ( ze mna 6 osob) i pyta o co chodzi, kolega mowi "my rodzimy" a ona "wszytcy"???

po prostu super, hihi

Cytat:
Napisane przez jastinada Pokaż wiadomość
kurcze,jestem przerażona tym,że w sumie przebieg porodu uzależniony jest w dużej mierze od tego,jaki przy Tobie prauje personel co muszą przeżywać kobiety ,które rodzą przy znudzonym pracą albo nie dość kompetentnym personelu...
oj zależy, gdyby mój lekarz nie dał mi oksytocyny to bym pewnie z tydzień pędziła w szpitalu, a tak się nastawiałam po rozmowie z połozna która mnie straszyła piciem oleju i pójściem na ginekolgię zamaist rodzeniem

Cytat:
Napisane przez Cassandra 23 Pokaż wiadomość
Wydaje mi sie, że lepiej mież lewatywę niż potem podczas parcia pouścić co nieco
a ja mówię że podczas porodu całkiem to nie ma znaczenia dla kobiety co tam się dzieje

l
gothika jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2009-01-15, 22:08   #84
JagnaK
Zadomowienie
 
Avatar JagnaK
 
Zarejestrowany: 2008-01
Lokalizacja: UK
Wiadomości: 1 151
Dot.: Podzielcie się mamuśki wrażeniami z porodu :)

To moze i ja sie podziele.

Bylam juz 10 dni po terminie i o 8 rano stawilam sie do szpitala na wywolywanie. Maz byl razem ze mna. O 12 zaaplikowali mi globulke z prostaglandyny i kazano czekac. Nast mialam dostac po 6 godz jesli nie zacznie sie nic dziac a podobne zadko ktora rodzi po jednej dawce. Zjadlam obiad, ogladalam tv, siedzialam na necie, czytalam ksiazke i jakos nie moglam uwierzyc ze lada moment cos sie zacznie. Kolo 16 zaczlam gonic do kibelka, mialam takie dziwne uczucie rownoczesnie chcialo mi sie sikac i grubsza sprawe tez . Brzuch wraz z plecami zaczal tak dziwnie mrowiec, ale jakos nie skojarzylam tego ze porod sie zaczyna. ) O 17 zjadlam kolacje ale bol stawal sie juz meczacy i poszlam powiedziec poloznym ze chyba cos sie dzieje. Przyszla polozna sprawdzila rozwarcie, okazalo sie ze z zerowego zrobilo sie na 2cm. Powiedziala ze dzwoni na porodowke zeby sie szykowali. Ja juz jeczalam na lozku z bolu, o 18:30 na wozku przewiezli mnie na porodowke na ktorej byl taki ruch jak na autostradzie, przydzielono mi sale do porodu blizniakow, dano do reki rure z gazem i kazano wdychac tak mi sie to spodobalo ze pytalam czy mozna takie cos zainstalowac sobie w domu krecilo mi sie w glowie jak nie wiem, miedzy skurczami zartowalam z TZ, polozna sprawdzila rozwarcie-4cm i przebila pecherz plodowy, nic nie bolalo tylko poczulam jak cieplusienkie wody sie wylewaja. Zaczynalo pozadnie bolec wiec dali mi zastrzyk z pethidine ale to chyba jakas sciema bo wogole nie poczulam ulgi. O 21 przyszedl lekarz bo poprosilam o zzo, ale jak sprawdzono znowu rozwarcie okazalo sie ze jest juz 7cm- wszystko szlo jak burza,szczegolnie ze porody wywolywane sa zwykle dlugie i meczace lekarz powiedzial ze zanim zzo zacznie dzialac to ja juz urodze wiec decyzja nalezy do mnie. Wiec stwierdzilam ze rodze bez zzo. na wpol przytomna z ta cholernie wkurzajaca rura od gazu w buzi probowalam sie powstrzymywac od parcia, i to wlasnie jak dla mnie bylo najgorsza czescia porodu. Cale cialo kazuje ci przec, a polozna jeszcze nie pozwala bo za wczesnie, normalnie dygotalam. Gorna czesc ciala zwisala mi z lozka i TZ mnie trzymal a nogi i brzuch mialam na lozku tak mi bylo najwygodniej i nawet lekarz sie pytal co tak leze dziwnie
W pewnym momencie poczulam ze musze na kibelek polozna sprawdzila i mowi ze jeszcze nie, po chwili krzycze ze muuuuuuuuuuuusze no to ta znowu sprawdzila i mowi ze moge probowac przec, i wtedy to juz mnie nic nie bolalo bo nareszcie moglam przec a nie powstrzymywac sie od tego a to bylo najgorsze. Na trzecim skurczu polozna kazuje przec mocniej, TZ trzyma mi ta cholerna rurke, druga polozna trzyma za reke a ja cisne Bole parte juz nie bolaly wcale tylko fredka troche szczypala no ale nie dziwota skoro sie rozciagala. Po chwili wyszla glowka i takie dziwne uczucie jak ja zobaczylam miedzy nogami, jeszcze dwa skurcze i Amelka byla na wierzchu 0 23:25, niestety nie oddychala i mialam ja na brzuchu tylko pare sekund bo wzieli ja zeby jej dac pierwsze oddechy. Po paru minutach dostalam ja taka ciepluska i miekkuska pachnela tak slodka i miala czerwusienkie usteczka. Wazyla 3580 i miala 53cm. lozysko wyszlo bez problemu i bezbolesnie. Nie bylam nacinana, pekniecia praktycznie nie bylo i nie mialam ani jednego szwa. Wiec po wszystkiem sama zlazlam z wyra, wzielam pod pache recznik i mydlo i poszlam sie pluskac Wyszlam z lazienki, usiadlam sobie na krzesle i zaczelam karmic mala. Przyszla polozna z pytaniem czy chcemy cos zjesc a moze herbaty a ja bo sie tego nie spodziewalam. Przyniosla nam kanapki, TZ kawe zrobila nam zdjecia i tak siedzielismy sobie na tej samej sali do 3 rano. Po czym przyszla polozna i mowi ze jesli juz jestesmy gotowi to ona mnie zaprowadzi na poporodowy a mezus do domu. Spytala czy chce zeby mnie na wozku zawiozla to ja mowie ze ja zajde sama Jeszcze pchalam przed soba wozek z klamotami moimi

Ogolnie porod wspominam bardzo milo. Szczegolnie opieke, bo tyle sie nasluchalam o angielskiej sluzbie zdrowia ze ciary przechodzily. Bez takiego personelu to bym chyba nie urodzila, caly czas im potem dziekowalam A wtedy gdy Amelka wyszla i okazalo sie ze nie oddycha, polozna nacisnela chyba jakis guzik czy cos i nagle w pokoju bylo tyle osob ze nie wiedzialam co sie dzieje. Wygladalo to tak jakby przez okna i z sufitu na linach spuszczaly sie pielegniarki i lekarze jak w filmie sensacyjnym.

Wszystko mialam tlumaczone od a do z co sie dzieje i co beda robili. O wszystko bylam pytana o zgode nawet o to czy zgadzam sie na zastrzyk dla malej.

Mala nie byla kapana dopiero w domu, i wydaje mi sie ze tak powinno byc, bo nie dosc ze dziecko przezywa taki szok podczas porodu to jeszcze nagle go plucza w wodzie, a tak jest caly czas chronione przez ten sluz. Co prawda na oddziale pytano mnie czy chce wykapac mala ale ja nie chcialam, pierwsza kapiel byla w domku

Aha o 20 wyszlam juz ze szpitala.

Bardzo chce miec drugie dziecko ale przyznam sie szczerze ze boje sie rodzic w Polsce, no chyba ze mialabym zapewniona tak mila obsluge jak w UK. Po opowiesciach kolezanek i szwagierek to ja dziekuje bardzo. Wiec przed powrotem machniemy sobie chyba drugiego bobaska

Edytowane przez JagnaK
Czas edycji: 2009-01-15 o 22:13
JagnaK jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2009-01-15, 22:28   #85
AgaMili
BAN stały
 
Zarejestrowany: 2008-06
Lokalizacja: UK
Wiadomości: 3 970
Dot.: Podzielcie się mamuśki wrażeniami z porodu :)

Cytat:
Napisane przez gothika Pokaż wiadomość

a ja mówię że podczas porodu całkiem to nie ma znaczenia dla kobiety co tam się dzieje

l
Ja tez tak uwazam.
Ja nie mialam lewatywy ani golenia. Sama w domu sie ogolilam i nie wyobrazam sobie ze jakas obca baba by mi miala to robic
AgaMili jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2009-01-16, 07:34   #86
Kancia
Zakorzenienie
 
Avatar Kancia
 
Zarejestrowany: 2005-11
Lokalizacja: Wrocław
Wiadomości: 9 656
Dot.: Podzielcie się mamuśki wrażeniami z porodu :)

mnie goliła praktykantka bo jej kazali, chociaz ogoliłam się w domu sama i miałam cc
__________________
Kancia jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2009-01-16, 08:04   #87
jastinada
Wtajemniczenie
 
Zarejestrowany: 2008-09
Lokalizacja: Bochnia
Wiadomości: 2 279
GG do jastinada
Dot.: Podzielcie się mamuśki wrażeniami z porodu :)

Dziewczynki,ale super,że chcecie się z nami dzielić tymi przeżyciami łatwiej mi teraz myśleć o porodzie,nawet jeżeli u niektórych z Was poród nie przebiegał łatwo.Najważniejsze,że jesteście całe i zdrowe i macie ze sobą Wasze piękne szczęścia.Gartuluję wszystkim raz jeszcze
__________________


moje maleństwo
jastinada jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2009-01-16, 08:14   #88
scorpionec
Zakorzenienie
 
Avatar scorpionec
 
Zarejestrowany: 2006-09
Lokalizacja: "Na peryferiach miasta, gdzie asfalt trawą zarasta..."
Wiadomości: 6 545
Dot.: Podzielcie się mamuśki wrażeniami z porodu :)

Cytat:
Napisane przez gothika Pokaż wiadomość


a ja mówię że podczas porodu całkiem to nie ma znaczenia dla kobiety co tam się dzieje

l
dokladnie.. ja tam sie nie zastanawiałam czy cos popuszcze czy nie.. w ogóle nie interesowalo mnie nic poza mega skurczami i tym kiedy to sie wreszcie skończy..

w takiej chwili czlowiek nie ma czasu sie krępowac czy wstydzić.. sa wazniejsze rzeczy..

a wszystkie "niepotrzebne "odczucia same schodzą na dalszy plan.. koncetruje się tylko na porodzie.. i wszystko jest temu podporzadkowane..

wyjątkiem moze byc porod w znieczuleniu... moze wtedy jak nie boli jest czas by zastanawiac sie nad stroną estetyczną porodu...

ja tego czasu nie mialam
scorpionec jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2009-01-16, 09:06   #89
gothika
Zakorzenienie
 
Avatar gothika
 
Zarejestrowany: 2006-01
Wiadomości: 9 553
GG do gothika
Dot.: Podzielcie się mamuśki wrażeniami z porodu :)

Jagna - jestem zaskoczona że sama doszłaś do sali poporodowej - ja siły miałam ale tak ze mnie sie lała krew (już z wkładką) że bym musiała chyba co krok zmieniać

ja jeszcze dodam żebyście sie teraz nie przejmowały tymi wpadkami - ja strasznie się przejmowałam przed porodem że się zdarzy, a należę do bardzo wstydliwych osób, no ale jak widać każda z nas mówi że o tym sie wogóle nie mysli podczas porodu
gothika jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2009-01-16, 09:28   #90
Cassandra 23
Zakorzenienie
 
Avatar Cassandra 23
 
Zarejestrowany: 2006-01
Lokalizacja: ...małe miasteczko...
Wiadomości: 5 488
Dot.: Podzielcie się mamuśki wrażeniami z porodu :)

Cytat:
Napisane przez gothika Pokaż wiadomość
a ja mówię że podczas porodu całkiem to nie ma znaczenia dla kobiety co tam się dzieje
Masz rację Moja mama (połóżna) mówi dokładnie to samo. Pacjentce jest wszystko jedno co sie tam dzieje, a położne są do różnych widoków przyzwyczajone i nic je nie zdziwi.
Ale ja jako, że dopiero poród przedemną mam różne wizje ( i tak sobie myslę, ze lepiej byc po lewatywie)
__________________
Rączki malutkie, ale chwycą Cię za serce na zawsze
^^^Moje skarby^^^

Jakub 20 czerwca 2009 r.
Blanka
15 września 2011 r
.

Cassandra 23 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Odpowiedz

Nowe wątki na forum Być rodzicem


Ten wątek obecnie przeglądają: 1 (0 użytkowników i 1 gości)
 

Zasady wysyłania wiadomości
Nie możesz zakładać nowych wątków
Nie możesz pisać odpowiedzi
Nie możesz dodawać zdjęć i plików
Nie możesz edytować swoich postów

BB code is Włączono
Emotikonki: Włączono
Kod [IMG]: Włączono
Kod HTML: Wyłączono

Gorące linki


Data ostatniego posta: 2020-07-29 12:41:24


Strefa czasowa to GMT +1. Teraz jest 03:37.