Oszczędzanie niejedno imię ma - i nie będąc żyłą z klasą żyć się da! cz V

[3ebdb6c370169ce1a39c163fc8d64643247d9f80]

Napisane przez Terha

Tż mógłby uczyć nasze dzieci w domu, ale ja bym się tego nie podjęła. Naprawdę trzeba mieć łeb na karku, żeby ogarniać wszystkie dziedziny nauki. Fakt, że edukacja jest jaka jest, ale nawet najgorszy nauczyciel ma z pewnością w swojej dziedzinie większą wiedzę od rodzica.

Absolutnie się z tym nie zgadzam. Mam wykształcenie 'tylko' filologiczne, ale na poziomie szkoły podstawowej/gimnazjalnej czuję się jak najbardziej kompetentna do tego, żeby wspomóc swoje hipotetyczne dziecko w nauce również w dziedzinach ścisłych.

Poza tym homeschooling to nie tyle 'uczenie dziecka' - do pewnego momentu tak, ale im dalej, tym bardziej dziecko staje się samodzielne w korzystaniu z różnych źródeł wiedzy. Dzisiaj to już naprawdę bajka, bo dostęp do najrozmaitszych źródeł jest wprost nieograniczony. Dla dziecka, które - jak moje nieistniejące byłoby - wychowywane dwujęzyczne to już w ogóle.

Napisane przez Terha

Osobiście uważam, że dziecko uczone domowo wiele traci. Sama byłam w liceum i podstawówce kozłem ofiarnym, ale to mnie też wiele nauczyło. Nauczyło mnie chociażby radzić sobie z porażkami. Byłam też lepiej przygotowana do życia w społeczeństwie.

Ja nie byłam kozłem ofiarnym tylko 'pustelnikiem' (''Mozna byc wiekszym pustelnikiem chodzac codziennie do szkoly i bedac odludkiem''). Jedyne co wynioslam ze szkoly - i czego swiadomosc mialam juz wtedy - to poczucie ogromnej ilosci zmarnowanego czasu.

Nie czuje sie bogatsza ani o jote o zadne doswiadczenia zyciowe i z pocalowaniem reki przyjelabym wtedy mozliwosc edukacji domowej, o czym niestety nikt na mojej wsi nie slyszal.


Gdybym kiedykolwiek miala miec dziecko, homeschooling bylby opcja defaultowa. Gdyby dziecko sie w ktoryms momencie uparlo na szkole - wtedy byloby to do rozwazenia.

Nie wiem, jakos zawsze mi sie wydawalo, ze w Polsce prywatne szkoly nie sa jakies ciekawe, ze w Polsce lepiej poslac dziecko do panstwowej. Ale po ostatnich reformach w szkolnictwie nie wiadomo, co o tym sadzic.

Generalnie rzecz biorac - chociaz nawet to jest sporym uproszczeniem - podstawowki i gimnazja prywatne moga miec pewna przewage nad panstwowymi, ale do liceow juz raczej startuje sie panstwowych.

/Przepraszam za brak polskich znakow, ale w trakcie pisania posta znowu mi siadla ciagle niezidentyfikowana funkcja i pomoze tylko restart kompa, a nie chce mi sie potem tego od nowa klepac./

[7719e1289fd8f2cabe4d2763ed6d1b81d4eb2186]

Tez nie uwazam, zebym nie miala kompetencji do nauczania dziecka. Nadal od czasu do czasu pomagam w nauce znajomym dzieciom chodzacym do gimnazjum i liceum. Wiekszosc przedmiotow nie sprawia mi wiekszego problemu i moge ich ''z marszu'' przepytac, problem mialabym jedynie z chemia i fizyka na poziomie liceum, ale tutaj mozna sie A. doszkolic (fizyka w liceum to w sumie 1. definicja 2. wzor 3. podstawienie do wzoru 4. przeksztalcenie wzoru 5. zamiana jednostek. O tym wystarczy tylko poczytac) lub B. przyznac, ze na 14 przedmiotow chemia faktycznie nie idzie mi dobrze i do tego jednego przedmiotu zatrudnic korepetytora dla dziecka.
Jeszcze sa kwestie troche hmm ciezsze do sprawdzenia, ''miekkie'' dziedziny. Tzn. zadania z wiekszosci przedmiotow maja zazwyczaj jedna poprawna odpowiedz, ale jesli sprawdzam wypracowanie, to naprawde nie jest latwo sprawdzic tak, zeby uchwycic kazdy blad stylistyczny, jezykowy, interpunkcyjny itd. Ale nawet wtedy mozna przez internet zatrudnic osobe do korekty takiego wypracowania. Przy 200 slowach nawet 4 razy w miesiacu to nie sa duze pieniadze.
Podsumowujac: trudno oczekiwac, ze ktos bedzie potrafil zrobic wszystko, ale majac jako-taka wiedze ogolna i jakiekolwiek wyksztalcenie, majac ochote samemu tez sie przy tym rozwijac, mozna byc dobrym nauczycielem dla swojego dziecka.
Problem pojawia sie przy takich ludziach jak Aga in America. Ogolnie do niej nic nie mam, ale wydaje mi sie, ze sama bedzie musiala wielu rzeczy sie nauczyc, zanim nauczy ich swoja corke.

[scarlett26]

Razem z TŻtem kończyliśmy zupełnie inne uczelnie i myślę, że z tym z czym ja bym miała problem TŻ bez problemu uzupełni. Nie mam się za nie wiadomo jak światłą alfę i omegę, ale sądzę, że mając podręczniki i podstawę programową bez problemu przeszłabym z dzieckiem przez podstawówkę, a z kilku przedmiotów swego czasu udzielałam korepetycji maturzystom z bdb rezultatami, więc jakiś tam kontakt z uczeniem innych miałam.

Zresztą jak ktoś nawet czegoś nie umie/nie pamięta, to nie wiem jak ograniczoną osobą trzeba być żeby nie pojąć treści na poziomie podstawówki i nie być w stanie przekazać tego dziecku.

[mikoma]

Ja nie wiem czy umiałabym przekazać. Serio. Wiedzę mam, ale brakuje mi cierpliwości. A poza tym nie znam się w ogóle na metodach efektywnego nauczania.

[Terha]

Jestem zaszokowana tym co piszecie. Albo trafiły nam się w wątku same genialne osoby, albo coś jest nie tak...

---------- Dopisano o 16:40 ---------- Poprzedni post napisano o 16:39 ----------

P.S. Wróciłam właśnie z pracy. Dzięki tej papierkologii i wszechwiedzącej władzy odechciewa się pracować. Chyba prędzej niż później będzie trzeba zmienić branżę i nie patrzeć, kiedy i czy w ogóle zajdę w ciążę.

[semantique]

Ja, pomijając już aspekty wiedzy i umiejętności nauczania, zazdroszczę sytuacji życiowej, w której można sobie pozwolić na kilkanaście lat wyrwy w życiu zawodowym, żeby zostać zawodową matką.

Wysłane z mojego 5080X przy użyciu Tapatalka

[tamtaglista]

Jeżu etat i własna szkoła jezykowa to jednak za dużo. Czas znaleźć lektorów


Wysłane z aplikacji Forum Wizaz

[Terha]

Napisane przez tamtaglista

Jeżu etat i własna szkoła jezykowa to jednak za dużo. Czas znaleźć lektorów


Wysłane z aplikacji Forum Wizaz

Super. Gratulacje . Ja miałam ambitne plany na wakacje związane z hiszpańskim, ale zajęcia w sierpniu nie wypaliły bo nie było chętnych, a gramatyki nic nie ruszyłam, ale za to wciągnęłam sie w oglądanie filmików na youtube, więc i tak trochę jestem "do przodu" . Zastanawiałam się nawet nad magisterką z hiszpańskiego, ale tak na szybko ciężko było mi coś znaleźć w mojej okolicy co by mnie satysfakcjonowało. Pomyślę w przyszłym roku, bo najbardziej zależałoby mi na specjalności nauczycielskiej, a takich magisterek (bez licencjatu kierunkowego) raczej nie robią niestety.

[mikoma]

U mnie też teraz super z biznesem, pojawili się nowi klienci. Ale ogrom zleceń oznacza też ogrom pracy i konieczność inwestowania w nowy sprzęt (mój obecny laptop już do niczego się nie nadaje, poza tym jest za duży, nieporęczny, nie włożę go do aktówki), rożne bzdury typu papier firmowy, tabliczka na drzwi, pieczątki... i niestety również w wizerunek osobisty. Nie do końca podoba mi się to ostatnie, ale coraz bardziej przekonuję się, że w moim zawodzie ludzie patrzą nie tylko na kompetencje, ale też na wygląd, na to jaką torebkę się ma, jaki samochód. Wkurza mnie to.

[_zgryzota_]

Napisane przez mikoma

U mnie też teraz super z biznesem, pojawili się nowi klienci. Ale ogrom zleceń oznacza też ogrom pracy i konieczność inwestowania w nowy sprzęt (mój obecny laptop już do niczego się nie nadaje, poza tym jest za duży, nieporęczny, nie włożę go do aktówki), rożne bzdury typu papier firmowy, tabliczka na drzwi, pieczątki... i niestety również w wizerunek osobisty. Nie do końca podoba mi się to ostatnie, ale coraz bardziej przekonuję się, że w moim zawodzie ludzie patrzą nie tylko na kompetencje, ale też na wygląd, na to jaką torebkę się ma, jaki samochód. Wkurza mnie to.

Zawsze tak było, do tego patrzą na to jaki masz płaszcz jakie byty i apaszke, zwracają uwagę na perfumy, makijaż czy masz szpilki czy jakieś klockowe czółenka bardzo patrzy się na telefon itp.
Sprzęt to niestety podstawa ja swój wymieniam co 2 albo3 lata, obecnie komputer stacjonarny mam robiony na zamówienie, do tego drukarka laserowa też była kosztownym wydatniem.
Kolejny z wydatków w moim przypadku to księgowa, bo ma większą wiedzę co można odliczyć od podatku w przypadku działalności jaka prowadzimy.
Ja się cieszę ze zleceń, gdy nie mogę czasowo sobie poradzić to zlecam to do wykonania znajomym i wszyscy są zadowoleni, ja nie tracę klientów plus zostawiam trochę kasy dla siebie za pośrednictwo a oni że zarabiają.

Wysłane z aplikacji Forum Wizaz

[mikoma]

Niestety, zwłaszcza w tych kręgach biznesowych tak to wygląda.

Ja też wolę korzystać z księgowej i jej zapłacić niż potem bujać się z kontrolami US i karami, bo coś źle policzyłam, źle zapłaciłam podatek.

[_zgryzota_]

Napisane przez mikoma

Niestety, zwłaszcza w tych kręgach biznesowych tak to wygląda.

Ja też wolę korzystać z księgowej i jej zapłacić niż potem bujać się z kontrolami US i karami, bo coś źle policzyłam, źle zapłaciłam podatek.

U mnie pełna obsługa księgowa to 140 zł miesięcznie wolę to niż stracony czas.

Wysłane z aplikacji Forum Wizaz

[7719e1289fd8f2cabe4d2763ed6d1b81d4eb2186]

Napisane przez mikoma

U mnie też teraz super z biznesem, pojawili się nowi klienci. Ale ogrom zleceń oznacza też ogrom pracy i konieczność inwestowania w nowy sprzęt (mój obecny laptop już do niczego się nie nadaje, poza tym jest za duży, nieporęczny, nie włożę go do aktówki), rożne bzdury typu papier firmowy, tabliczka na drzwi, pieczątki...

A czy tych wszystkich rzeczy nie mozesz odpisac od podatku, chociaz czesciowo? Nie wiem jak jest w Polsce.

[mikoma]

[1=7719e1289fd8f2cabe4d276 3ed6d1b81d4eb2186;8586472 8]A czy tych wszystkich rzeczy nie mozesz odpisac od podatku, chociaz czesciowo? Nie wiem jak jest w Polsce.[/QUOTE]


Mogę i robię to, ale powyżej pewnego progu dochodu to nie są aż tak duże oszczędności. No i jestem VATowcem, a to w sumie najdroższy podatek...

[tamtaglista]

Napisane przez Terha

Super. Gratulacje . Ja miałam ambitne plany na wakacje związane z hiszpańskim, ale zajęcia w sierpniu nie wypaliły bo nie było chętnych, a gramatyki nic nie ruszyłam, ale za to wciągnęłam sie w oglądanie filmików na youtube, więc i tak trochę jestem "do przodu" . Zastanawiałam się nawet nad magisterką z hiszpańskiego, ale tak na szybko ciężko było mi coś znaleźć w mojej okolicy co by mnie satysfakcjonowało. Pomyślę w przyszłym roku, bo najbardziej zależałoby mi na specjalności nauczycielskiej, a takich magisterek (bez licencjatu kierunkowego) raczej nie robią niestety.

Ja jestem po nkjo Wiec mam trochę łatwiej ale cały sierpień tez cisnelam z moimi kursantami. Mgr z hiszpańskiego są raczej dzienne


Wysłane z aplikacji Forum Wizaz

[7719e1289fd8f2cabe4d2763ed6d1b81d4eb2186]

Napisane przez mikoma

Mogę i robię to, ale powyżej pewnego progu dochodu to nie są aż tak duże oszczędności. No i jestem VATowcem, a to w sumie najdroższy podatek...

W Polsce to VAT jest faktycznie wysoki, az bylam w szoku ostatnio
Niby tylko kilka procent roznicy, ale u mnie to jest prawie 1/5, a w Polsce juz 1/4 - jak tak to przedstawie, to roznica jest duza.

[mikoma]

No dla mnie to jest dramat, że przez 1/4 czasu tyram na VAT, a potem jeszcze płacę VAT od konsumpcji. Kara za bycie przedsiębiorcą, jakoś etatowcy tak nie mają

[Terha]

Napisane przez tamtaglista

Ja jestem po nkjo Wiec mam trochę łatwiej ale cały sierpień tez cisnelam z moimi kursantami. Mgr z hiszpańskiego są raczej dzienne


Wysłane z aplikacji Forum Wizaz

Ja bardzo lubię uczyć i mógłby być to mój zawód docelowy, ale szkoła podstawowa, gdzie dzieciaki chodzą bo muszą, to nie dla mnie.

[ParoleParole]

Napisane przez Terha

[/COLOR]P.S. Wróciłam właśnie z pracy. Dzięki tej papierkologii i wszechwiedzącej władzy odechciewa się pracować. Chyba prędzej niż później będzie trzeba zmienić branżę i nie patrzeć, kiedy i czy w ogóle zajdę w ciążę.

też mi to przez myśl coraz częściej przechodzi.

[tamtaglista]

Napisane przez Terha

Ja bardzo lubię uczyć i mógłby być to mój zawód docelowy, ale szkoła podstawowa, gdzie dzieciaki chodzą bo muszą, to nie dla mnie.

W gimznajum czy liceum tez nie lepiej a w uk to już w ogóle masakra. Szkoła
Jezykowa to tez nie taki raj jak się zdaje.


Wysłane z aplikacji Forum Wizaz

[Terha]

Napisane przez tamtaglista

Szkoła
Jezykowa to tez nie taki raj jak się zdaje.

Możesz rozwinąć temat? Mi się wydaje, że praca w szkole językowej ma same plusy (nie licząc popołudniowych godzin pracy i tego, że trzeba do niej dojechać).

[tamtaglista]

Napisane przez Terha

Możesz rozwinąć temat? Mi się wydaje, że praca w szkole językowej ma same plusy (nie licząc popołudniowych godzin pracy i tego, że trzeba do niej dojechać).

Mowisz o swojej szkole czy pracy u kogoś?


Wysłane z aplikacji Forum Wizaz

[Terha]

Napisane przez tamtaglista

Mowisz o swojej szkole czy pracy u kogoś?


Wysłane z aplikacji Forum Wizaz

Mówię o pracy w szkole językowej (czy to na własny rachunek, czy u kogoś).Sama nigdy nie pracowałam w tego typu placówce, więc nie wiem jak to jest, ale zakładam, że kasa zależy od umiejętności lektora ewentualnie jakości szkoły więc zawsze można znaleźć coś dla siebie. No i najważniejszy plus: na takie zajęcia chodzą osoby, które rzeczywiście chcą, a nie które muszą. Nawet jeśli zdarzy się ktoś, kto chodzi nie do końca z własnej woli (wysyłają go z pracy), to przynajmniej nie spotykasz się z totalnym brakiem kultury i chamstwem (jak to ma miejsce wśród dzieciaków w szkołach podstawowych, czy liceach). A że praca ta zwykle wymaga dyspozycyjności popołudniami to mówi się trudno. Co kto woli.



Na pewno własna działalność i własna szkoła językowa ma dużo plusów, ale tez minusów (papierkologia, znajomość przepisów i pilnowanie się na każdym kroku). Tż stanowczo odradza mi teraz zakładnie firmy w Polsce. Sam przez kilka lat pracował na wlasny rachunek, ale teraz władza tak kombinuje z przepisami, że strach się bać jak to się wszystko potoczy.



Ja bardzo lubię uczyć i prowadzenie zajęć zgodnie z moimi kompetencjami naprawdę sprawia mi wiele radości i satysfakcji. Ale nie mogę się pogodzić z wszechobecnym chamstwem i głupotą dzieciaków w szkołach masowych. Na 29 klas, które chwilowo uczę (będzie koło 750 uczniów) na palcach jednej ręki mogę policzyć klasy, gdzie dzieci zwracają się do siebie z szacunkiem, a przynajmniej wypowiadają swoje myśli kulturalnie (bez chamstwa, złośliwości i przeświadczenia, że one same wszystko wiedza najlepiej i wszystko powinno być tak jak to oni sobie wymyślili).

[ZamyslonaRoztargniona]

Napisane przez Terha

Super z tym biznesem. Gratulacje .
dzięki

Ja ostatnio mam coraz mniej pracy po południu i zaczynam to doceniać. Mniej kasy, ale też więcej czasu dla Tż. W zeszłym roku bywalo tak, że wracałam do domu koło 18.00, 19.00, a czasem nawet i póxniej i jak przez cały dzień sie nagadałam to potem zwyczajnie nie chciało mi się ust do Tż otwierać. Co innego jak się ma pracę, w której głos nie jest podstawowym narzędziem.



Co Cię przeraża?


Tż mógłby uczyć nasze dzieci w domu, ale ja bym się tego nie podjęła. Naprawdę trzeba mieć łeb na karku, żeby ogarniać wszystkie dziedziny nauki. Fakt, że edukacja jest jaka jest, ale nawet najgorszy nauczyciel ma z pewnością w swojej dziedzinie większą wiedzę od rodzica.


Osobiście uważam, że dziecko uczone domowo wiele traci. Sama byłam w liceum i podstawówce kozłem ofiarnym, ale to mnie też wiele nauczyło. Nauczyło mnie chociażby radzić sobie z porażkami. Byłam też lepiej przygotowana do życia w społeczeństwie.





Skąd to wiesz? Poczta pantoflowa? To, że są nauczyciele olewatorzy to wszyscy wiedzą, ale zapisując dziecko do szkoły nie wiesz, czy trafi do nauczyciela x, czy y. A uwierzcie mi, jest wiele nauczycieli, które dzieciom by nieba przychyliły.
na podstawie rozmów z rodzicami dzieci, które do tych szkoł chodzą. Konkretne przedmiotu, konkretnie nauczyciele. Jasne ze moje dziecko może mieć więcej szczęścia i trafić na lepszy zestaw nauczycieli, ale to jednak loteria. Sąsiadka ma 2 dzieci w rejonowej szkole i żadne nich nie trafiło na tych zaangażowanych nauczycieli. Dzieci mają ambicje na dobre licea, korepetycje z kilku przedmiotów nie dlatego, że nie rozumieją materiału, tylko dlatego że nie jest on omawiany na lekcjach.
Sama widzę pu swoim dziecku, jak dużo zależy od nauczyciela.nauczycielkę z zeszłego roku nie miałam nic do zarzucenia, dziecko podstawę programowa zrealizowano. W tym roku trafił na bardziej zaangazowana panią, z lepszym talentem pedagogicznym i chłonie wiedzę całym sobą, opowiada w domu czego dzis się dowiedział, aktywnie uczestniczy w zajęciach.


Któraś z Was pisała o 2-3 tysiącach uczniów. Ciekawe gdzie tak jest. Ja pracuję w jednej z większych szkoł. Jest nas 140 nauczycieli i ponad 1000 uczniów (nie wiem dokładnie ile), ale nie 2-3 tysiące. I wszyscy pracują na jedną zmianę, więc to jest mit, że wszędzie chodzi się do szkoły na zmiany.

i znów - pisze o szkołach w swojej dzielnicy i sąsiednich, czyli tam gdzie pośle dziecko.

Napisane przez tamtaglista

Jeżu etat i własna szkoła jezykowa to jednak za dużo. Czas znaleźć lektorów


Wysłane z aplikacji Forum Wizaz

mam znajoma która ma etat w szkole, 1osobowe biuro tłumaczeń i szkole językowa, w ktorej zatrudnia lektorow, bo czasu jej miejscu starcza na prowadzenie samodzielne zajęć. I ta szkoła to chyba jej najcięższe zajęcie. Znaleźć dobrych lektorów nie jest łatwo. Znaleźć uczniów do szkoły językowej też nie jest łatwo, bo dużo osób woli korzystać z sieciowek, a nie lokalnej szkoły.

[Terha]

Zamyślona, to prawda że dostanie się do konkretnego nauczyciela to loteria, ale nie jestem przekonana, czy w szkołach prywatnych jest rzeczywiście lepiej. Może są ciekawsze programy, ale nie sądzę, żeby byli sami najlepsi nauczyciele. Zwłaszcza, że nauczyciele w takich placówkach pracują dużo więcej godzin niż wg ustawy w państwowych szkołach, a zarabiają podobnie (przynajmniej tak kiedyś słyszałam od znajomej). Nie sądzę zatem, żeby im się bardziej chciało, niż nauczycielowi budżetówki. Ale mogę być w błędzie.

[tamtaglista]

Napisane przez Terha

Mówię o pracy w szkole językowej (czy to na własny rachunek, czy u kogoś).Sama nigdy nie pracowałam w tego typu placówce, więc nie wiem jak to jest, ale zakładam, że kasa zależy od umiejętności lektora ewentualnie jakości szkoły więc zawsze można znaleźć coś dla siebie. No i najważniejszy plus: na takie zajęcia chodzą osoby, które rzeczywiście chcą, a nie które muszą. Nawet jeśli zdarzy się ktoś, kto chodzi nie do końca z własnej woli (wysyłają go z pracy), to przynajmniej nie spotykasz się z totalnym brakiem kultury i chamstwem (jak to ma miejsce wśród dzieciaków w szkołach podstawowych, czy liceach). A że praca ta zwykle wymaga dyspozycyjności popołudniami to mówi się trudno. Co kto woli.



Na pewno własna działalność i własna szkoła językowa ma dużo plusów, ale tez minusów (papierkologia, znajomość przepisów i pilnowanie się na każdym kroku). Tż stanowczo odradza mi teraz zakładnie firmy w Polsce. Sam przez kilka lat pracował na wlasny rachunek, ale teraz władza tak kombinuje z przepisami, że strach się bać jak to się wszystko potoczy.



Ja bardzo lubię uczyć i prowadzenie zajęć zgodnie z moimi kompetencjami naprawdę sprawia mi wiele radości i satysfakcji. Ale nie mogę się pogodzić z wszechobecnym chamstwem i głupotą dzieciaków w szkołach masowych. Na 29 klas, które chwilowo uczę (będzie koło 750 uczniów) na palcach jednej ręki mogę policzyć klasy, gdzie dzieci zwracają się do siebie z szacunkiem, a przynajmniej wypowiadają swoje myśli kulturalnie (bez chamstwa, złośliwości i przeświadczenia, że one same wszystko wiedza najlepiej i wszystko powinno być tak jak to oni sobie wymyślili).

No wszyscy myślą ze prowadzenie szkoły to takie hop siup a ludzie naprawdę są różni i nawet by mi do głowy nie przyszło ze będę mieć takie problemu jakie mam


Wysłane z aplikacji Forum Wizaz

[7719e1289fd8f2cabe4d2763ed6d1b81d4eb2186]

Terha to prawda, ja ostatnio troche poczytalam, jak wyglada zalozenie firmy jednoosobowej w Polsce i to mnie troche przerazilo.
Powiem tak, dla porownania w Niemczech zalozenie dzialalnosci to wyslanie jednego formularza (mozna emailem) do urzedu. Potem trzeba jeszcze wypelnic jeden formularz dot. podatku - bardzo prosty do wypelnienia. koniec.
jak sie zalozy dzialalnosc jednoosobowa, to trzeba obowiazkowo placic tylko ubezpieczenie zdrowotne. Najnizsza kwota to niecale 300 euro, to jest tak przy ok. 800 do 1000 euro miesiecznego przychodu. Jesli pracujesz na etacie, a firme prowadzisz po godzinach, to nie musisz sie dodatkowo ubezpieczac zdrowotnie w ramach prowadzenia tej firmy. Wiadomo, ze powinno sie tez ubezpieczyc sie emerytalnie, ale ja np. cenie sobie miec mozliwosc wyboru - w ten sposob mozna zdecydowac sie na to, zeby np. zamiast w emeryture inwestowac w nieruchomosci (moim zdaniem to ma wieksza szanse zwrotu w przyszlosci.) Poza tym w ten sposob mozna tez troche ''przebiedowac'' rozwijajac firme, a skladki zaczac odprowadzac np. 2 lata pozniej.
No i ten VAT 23%...
O tym, jak rzad probuje namieszac osobom prowadzacych wlasna dzialalnosc tez slyszalam.

[mikoma]

Ale w Polsce też tak jest. Żeby założyć dg wystarczy jedna wizyta w urzędzie + wysłanie zgłoszenia do US i ZUS+wizyta w banku.

Teraz weszły nowe przepisy i przez pół roku nie płaci się praktycznie żadnego ZUS, potem przez 2 lata jest 500 zł, a dopiero pózniej 1200. Za to od razu płaci się normalny podatek dochodowy, bo kwota wolna wynosi raptem 4000 zł. A jak ktoś jest VATowcem to w ogóle przekichane pod początku.

U nas nie jest problem z wystartowaniem, tylko potem z utrzymaniem biznesu. Normalne jest, że jak więcej zarabiasz, to płacisz wyższe podatki, ale u nas te proporcje są chore, u nas się karze ludzi za przedsiębiorczość. No i przedsiębiorcze matki mają pod górkę.

A te wszystkie pseudo ułatwienia, które obecny rząd wprowadza, spowodują tylko bezsensowne wypychanie ludzie z etatów na dg, bo żadna działalność nie utrzyma się z 5000 zł przychodu, a takie są górne limity niskich składek obecnie.

[7719e1289fd8f2cabe4d2763ed6d1b81d4eb2186]

Napisane przez mikoma

Ale w Polsce też tak jest. Żeby założyć dg wystarczy jedna wizyta w urzędzie + wysłanie zgłoszenia do US i ZUS+wizyta w banku.

Teraz weszły nowe przepisy i przez pół roku nie płaci się praktycznie żadnego ZUS, potem przez 2 lata jest 500 zł, a dopiero pózniej 1200. Za to od razu płaci się normalny podatek dochodowy, bo kwota wolna wynosi raptem 4000 zł. A jak ktoś jest VATowcem to w ogóle przekichane pod początku.

U nas nie jest problem z wystartowaniem, tylko potem z utrzymaniem biznesu. Normalne jest, że jak więcej zarabiasz, to płacisz wyższe podatki, ale u nas te proporcje są chore, u nas się karze ludzi za przedsiębiorczość. No i przedsiębiorcze matki mają pod górkę.

A te wszystkie pseudo ułatwienia, które obecny rząd wprowadza, spowodują tylko bezsensowne wypychanie ludzie z etatów na dg, bo żadna działalność nie utrzyma się z 5000 zł przychodu, a takie są górne limity niskich składek obecnie.

Ale to obnizenie zusu dotyczy tylko nowych dg, prawda?
Moim zdaniem kwota wolna od podatku (niezaleznie od kraju) powinna wynosic tyle, zeby czlowiek mogl sobie zapewnic egzystencje. W sensie pokoj, prad, wode i ziemniaki z kapusta o chleb az sie naje. W Polsce to na pewno wiecej niz 4000 zl na rok.

[mikoma]

Tak, tylko nowych.
Niestety, u nas nie może być dużej kwoty wolnej, bo to by oznaczało wyższe odpisy, a im wyższe odpisy tym mniejsze wpływy podatkowe. A przecież ktoś musi finansować coraz większy socjal...

Ja serio tylko czekam aż wszelkie „+” od „rządu” padną i się zacznie chryja, jak już nie będzie komu finansować tego całego grajdołu.

W przyszłym roku znowu ZUS w górę. A ja dodatkowo chyba wpadnę w drugi próg podatkowy i szczerze się przyznaje, że będę kombinować jak tego uniknąć. Wpienia mnie, że tym wszystkim patologicznym maDkom ciagle mało i mało, ciagle daj i jeszcze cię zjadą, że 500+ bierzesz, bo przecież za bogata jesteś...a wkładasz do wspólnego wora pieniądze, o jakich im się często nawet nie śniło.