Czy warto w dzisiejszych czasach inwestować w wykształcenie?

[18d73f41c1c01aef8fdf04b5e3282c14752c25f5_62181c6d1d29a]

[1=3ebdb6c370169ce1a39c163 fc8d64643247d9f80;8506914 1]Co się dziwisz - wizażowym standardem dostaje się atakującemu i atakowanemu, żeby było po równo i symetrycznie. Od wczoraj tu jesteś? xD[/QUOTE]
Ja to bym na serio chciała teraz dostać zacytowane zakazane posty z zaznaczonymi na czerwono fragmentami, do których nie wolno się odnosić, bo już nie ogarniam

[7719e1289fd8f2cabe4d2763ed6d1b81d4eb2186]

Dziewczyny mialy rozne zdanie i moze sie troche na siebie poobrazaly, ale dzieki temu rozwinela sie dyskusja. Inaczej watek juz by umarl.

Wszelakie odniesienia do tej sytuacji nawet na szaro będą kartkowane.

A to co ma byc...? Naprawde...

[18d73f41c1c01aef8fdf04b5e3282c14752c25f5_62181c6d1d29a]

[1=7719e1289fd8f2cabe4d276 3ed6d1b81d4eb2186;8506957 6]
A to co ma byc...? Naprawde...[/QUOTE]
No koniec wątku rzecz jasna. Teraz może zostać zamknięty, bo kartki będą nie wiadomo za co

[3ebdb6c370169ce1a39c163fc8d64643247d9f80]

[1=18d73f41c1c01aef8fdf04b 5e3282c14752c25f5_62181c6 d1d29a;85069221]Ja to bym na serio chciała teraz dostać zacytowane zakazane posty z zaznaczonymi na czerwono fragmentami, do których nie wolno się odnosić, bo już nie ogarniam [/QUOTE]

Ja już dawno przestałam ogarniać, ale przynajmniej mam bekę. Szkoda, że nie może być mądrze, no ale przynajmniej jest śmiesznie

[7719e1289fd8f2cabe4d2763ed6d1b81d4eb2186]

[1=18d73f41c1c01aef8fdf04b 5e3282c14752c25f5_62181c6 d1d29a;85069701]No koniec wątku rzecz jasna. Teraz może zostać zamknięty, bo kartki będą nie wiadomo za co [/QUOTE]

Co ty, watek umrze smiercia naturalna, a za piec lat ktos zalozy jakies inne watki bardzo luzno nawiazujace do wyksztalcenia i mod przeniesie te dyskusje tutaj bo juz istnieje watek

[3ebdb6c370169ce1a39c163fc8d64643247d9f80]

[1=7719e1289fd8f2cabe4d276 3ed6d1b81d4eb2186;8506994 6]Co ty, watek umrze smiercia naturalna, a za piec lat ktos zalozy jakies inne watki bardzo luzno nawiazujace do wyksztalcenia i mod przeniesie te dyskusje tutaj bo juz istnieje watek[/QUOTE]

Założyłam kiedyś wątek plotkowy, wydaje mi się dość fajny, na kanwie ówczesnego pomysłu wydłużenia studiów zaocznych do bodajże siedmiu lat. Zgadnij gdzie sczezł. Choć tyle dobrego, że trochę dali mu pożyć i parę osób się wypowiedziało.

[pannajoanna71]

Szkoda, że nie ma autorki tego wątku, chętnie bym się dowiedziała czy coś jej się rozjaśniło czytając nasze posty

Wysłane z aplikacji Forum Wizaz

[Ondiine]

[1=7719e1289fd8f2cabe4d276 3ed6d1b81d4eb2186;8506957 6]Dziewczyny mialy rozne zdanie i moze sie troche na siebie poobrazaly, ale dzieki temu rozwinela sie dyskusja. Inaczej watek juz by umarl.


A to co ma byc...? Naprawde...[/QUOTE]


Ja się nie obrażam, bo szanuję każde zdanie i nawet nie przyszłoby mi do głowy wyskakiwać do kogoś obcego z tekstem, że rodzice „chowali go lesie”, ludzie.
Nawet jeśli „chowali mnie w lesie” to nauczyli paru podstawowych rzeczy, między innymi takich, że każdy ma prawo do swojego zdania i nikt nie ma prawa na nikogo naskakiwać za odmienność tego zdania i że nikt nie ma prawa atakować kogoś i czyjejś rodziny bezpodstawnie.
Naskoczyła na mnie, bo miałam odwagę mieć inne zdanie od niej.
Ja nigdy nie atakuję nieatakowana

Corri, sorry za bałagan. I to nie jest przytyk tylko wyjaśnienie sytuacji. Więcej już nic nie mam do powiedzenia w tym temacie, każdy widział kto zaatakował i nikt nie pozwoliłby sobie na teksty w stronę jego rodziny

[megamag]

Ondiine skończ już, bo to się robi nudne. Nie pisałam nic o Twoich rodzicach ani o kuzynach w piątym pokoleniu. Sama się na tym zafiksowałaś i paskudzisz wątek cały czas tym samym.

A już przez moment było ciekawie, dowiedziałam się, że ludzie pisali po kilkanaście lub nawet kilkadziesiąt matury, podczas gdy ja pisałam marne cztery rozszerzania i żadnych podstaw. (Cóż za marnotrawstwo czasu, energii i papieru, skoro z tymi podstawami i tak na żaden sensowny uniwerek pójść się nie da).

[pannajoanna71]

Napisane przez megamag

Ondiine skończ już, bo to się robi nudne. Nie pisałam nic o Twoich rodzicach ani o kuzynach w piątym pokoleniu. Sama się na tym zafiksowałaś i paskudzisz wątek cały czas tym samym.

A już przez moment było ciekawie, dowiedziałam się, że ludzie pisali po kilkanaście lub nawet kilkadziesiąt matury, podczas gdy ja pisałam marne cztery rozszerzania i żadnych podstaw. (Cóż za marnotrawstwo czasu, energii i papieru, skoro z tymi podstawami i tak na żaden sensowny uniwerek pójść się nie da).

Ja też chętnie czytałam co kto i jak zdawał. U mnie były też tylko do wyboru: obowiązkowe j. polski, J. obcy nowożytny i jeden przedmiot (te trzy do wyboru podstawowy poziom LUB rozszerzony). Każdy następny przedmiot dodatkowy musiał być pisany obowiązkowo na poziomie rozszerzonym.

Wysłane z aplikacji Forum Wizaz

[dfdce9ad473ee3ba4bd9426289ac63cb58eb8552]

Napisane przez Ondiine

Naskoczyła na mnie, bo miałam odwagę mieć inne zdanie od niej.
Ja nigdy nie atakuję nieatakowana

Corri, sorry za bałagan. I to nie jest przytyk tylko wyjaśnienie sytuacji. Więcej już nic nie mam do powiedzenia w tym temacie, każdy widział kto zaatakował i nikt nie pozwoliłby sobie na teksty w stronę jego rodziny

Aczkolwiek w rozmowie ze mną - za pewne z braku lepszych argumentów - insunuowałaś, że jestem przemądrzała i życzę innym tak samo źle jak sama kiedyś miałam. Ja w twoją stronę nie zrobiłam żadnej, śladowej nawet uwagi ad personam i nie atakowałam cie w żaden sposób.
Tak więc nie zgrywaj teraz świętoszkowatnej niewinnej owieczki, która robi się mało sympatyczna tylko w obronie własnej. Takie bajki to moderatorkom opowiadaj
I oczywiście EOT na wieki wieków, amen.

[megamag]

Napisane przez pannajoanna71

Ja też chętnie czytałam co kto i jak zdawał. U mnie były też tylko do wyboru: obowiązkowe j. polski, J. obcy nowożytny i jeden przedmiot (te trzy do wyboru podstawowy poziom LUB rozszerzony). Każdy następny przedmiot dodatkowy musiał być pisany obowiązkowo na poziomie rozszerzonym.

Wysłane z aplikacji Forum Wizaz

Szłyśmy tym samym systemem.

Tak sobie teraz pomyślałam, że tak ładnie walczymy w tym wątku ze wszelkimi stereotypami edukacyjnymi, ale jak chodziłam do szkoły to tak nie było. Działaliśmy raczej schematycznie i stereotypowo. Podział ustalił się już po gimnazjum. Ci, którzy najlepiej napisali egzamin gimnazjalny, szli do mojego liceum, w którym raczej pisało się rozszerzone matury i chodziło gdzieś dalej na studia. Ci, którym poszło słabiej, szli do drugiego liceum, w którym mało kto pisał rozszerzenia, a na studia chodziło się najdalej do Kielc i to najczęściej zaocznie. Reszta rozeszła się po dwóch technikach i zawodówce. Z maturą było podobnie. Ci, którym poszła najlepiej, obstawiali duże uniwersytety (najczęściej UJ, rzadziej UW, bo daleko), ci, którym poszła średnio, szli na UP w Krakowie, UMCS lub KUL, a ci, którym w ogóle nie poszła, na UJK (nie wiem, czy wtedy to się jeszcze nie nazywało Akademią Świętokrzyską). Kierunki też przebiegały wg jasnego podziału. Klasa humanistyczna, więc najlepsi musieli przecież iść na prawo. Reszta rozeszła się głównie po administracji, stosunkach międzynarodowych i polonistyce. Myślę, że do dziś nikt mi nie wierzy, że nie chciałam iść na prawo, pewnie myślą, że się po prostu nie dostałam i nadrabiam miną. Nawet nie chcę myśleć, jaki mur musiała napotkać osoba, która z własnej woli poszła do zawodówki i próbowała przekonać kogoś, że właśnie to chce robić w życiu. Taką dyskryminacyjną wizję świata przekazali nam rodzice i w sumie mało kto to kwestionował. Musiało minąć kilka lat dorosłego życia, zanim przekonałam się, że świat działa trochę inaczej.

[theali]

Napisane przez megamag

A już przez moment było ciekawie, dowiedziałam się, że ludzie pisali po kilkanaście lub nawet kilkadziesiąt matury, podczas gdy ja pisałam marne cztery rozszerzania i żadnych podstaw. (Cóż za marnotrawstwo czasu, energii i papieru, skoro z tymi podstawami i tak na żaden sensowny uniwerek pójść się nie da).

Obowiązkowo zdawała podstawy z polskiego, języka obcego i matematyki oraz ustne z pierwszych dwóch. Dodatkowo pisałam cztery rozszerzenia, z czego dwa dublowały się z podstawami.

Napisane przez megamag

Tak sobie teraz pomyślałam, że tak ładnie walczymy w tym wątku ze wszelkimi stereotypami edukacyjnymi, ale jak chodziłam do szkoły to tak nie było. Działaliśmy raczej schematycznie i stereotypowo. Podział ustalił się już po gimnazjum. Ci, którzy najlepiej napisali egzamin gimnazjalny, szli do mojego liceum, w którym raczej pisało się rozszerzone matury i chodziło gdzieś dalej na studia. (...)
Taką dyskryminacyjną wizję świata przekazali nam rodzice i w sumie mało kto to kwestionował. Musiało minąć kilka lat dorosłego życia, zanim przekonałam się, że świat działa trochę inaczej.

Sporo w tym racji, tylko u nas rozkładało się to na nieco więcej szkół. Ideałem było I LO (bardzo nastawione na olimpijczyków), ale II i III były uznawane za przyzwoite, to znaczy z dobrą zdawalnością matur i szansą na niezłe studia. Jeśli ktoś szedł do pozostałych, to wiadomo było, że uparł się na ogólniak, ale niezbyt mu wyszło
Z technikami różnie, bo na przykład niektóre profile w naftowym wymagały wysokich wyników i zdarzało się, że startowali na nie ludzie z innych województw (!), a zawodówki... Patrząc po klasie mojego brata, połowa osób szła tam, byle przezimować do osiemnastki.

Za to przekrój kierunków wśród znajomych z licealnej klasy (biol-chem-fiz) wyszedł niekoniecznie stereotypowy. Kilka osób dostało się na medycynę, kilka wybrało farmację czy pielęgniarstwo. Ale trafiły się też prawo, budownictwo czy filologia

[megamag]

Nie tak, że absolutnie wszyscy poszli tym schematem, ale większość (a klasę miałam dużą, bo to jeszcze był wyż, 37 osób chyba). Moja klasa zasiliła jednak głównie wydziały prawa i administracji oraz wydziały polonistyki. Na filologie obce niewiele osób poszło, bo tam bardziej szła klasa lingwistyczna. Klika dziewczyn poszło na stosunki międzynarodowe i na pewno kilka na pedagogikę (choć to uchodziło za studia dla tych, którzy już zupełnie nigdzie się nie dostali). Ja jako jedyna wyrwałam się na dziennikarstwo. Jeden chłopak poszedł na psychologię (co było o tyle nietypowe, że u nas na to chodzili raczej ludzie po bio-chemie). I jeden na informatykę, to już było zdziwko.

Ale ogólnie stereotyp był taki, że najlepsi idą na prawo, a reszta to plebs. Raczej nikt by ci nie uwierzył, że z własnej woli jesteś na administracji. W bio-chemie też było przekonanie, że jak ktoś nie poszedł na medycynę, tylko na co innego, to się po prostu nie dostał.

[theali]

Napisane przez megamag

Ale ogólnie stereotyp był taki, że najlepsi idą na prawo, a reszta to plebs. Raczej nikt by ci nie uwierzył, że z własnej woli jesteś na administracji. W bio-chemie też było przekonanie, że jak ktoś nie poszedł na medycynę, tylko na co innego, to się po prostu nie dostał.

Klasę też miałam sporą (36 osób), chociaż już teoretycznie na niż się łapaliśmy
Na medycynę szło z naszej szkoły kilka osób na rocznik, więc aż tak silnych przekonań w tej kwestii nie było. Przy czym kilkoro znajomych miało podejście, że albo medycyna, albo nic - i przez dwa czy trzy lata poprawiali maturę.

[Pani_Mada]

też chodziłam niby do najlepszego liceum w mieście i stwierdzam, że trendy były podobne jak u megamag, z tą różnicą, że w klasach humanistycznych to byli głównie ludzie z zapędnami aktorskimi. każda klasa miała jakiś niepisany przydział do pewnych kierunków i każdy kto się wyłamał był uznawany za dziwnego.
biol-chem - lekarze
mat-fiz - automatycy i robotycy
mat-inf - informatycy
human - prawnicy i aktorzy
społeczne - prawnicy lub coś z polityką...
itd
i faktycznie.. większość osób z tych klas szła na odpowiendnie kierunki
przez te podziały bardzo źle wspominam liceum. głównie dlatego że miałam zupełnie inną wizję siebie iż ta przypisana

[Limonka2738]

Napisane przez Pani_Mada

też chodziłam niby do najlepszego liceum w mieście i stwierdzam, że trendy były podobne jak u megamag, z tą różnicą, że w klasach humanistycznych to byli głównie ludzie z zapędnami aktorskimi. każda klasa miała jakiś niepisany przydział do pewnych kierunków i każdy kto się wyłamał był uznawany za dziwnego.
biol-chem - lekarze
mat-fiz - automatycy i robotycy
mat-inf - informatycy
human - prawnicy i aktorzy
społeczne - prawnicy lub coś z polityką...

Dokładnie to samo było u mnie. I tak skończyłam na medycynie, której nigdy nie chciałam studiować. I klasy miały bardziej wymyślne profile.

[megamag]

Napisane przez Limonka2738

Dokładnie to samo było u mnie. I tak skończyłam na medycynie, której nigdy nie chciałam studiować. I klasy miały bardziej wymyślne profile.

No ja od prawa byłam w sumie o krok, zarejestrowałam się, opłaciłam opłatę rekrutacyjną, ale końcu odważyłam się nie składać papierów. Choć czułam tę presję, że pewnie wszyscy uznają mnie za debila.

[kaledonia]

Kontynuacja OT i Wasze wspomnienia z lat szkolnych, zapraszam tutaj

Napisane przez pannajoanna71

Szkoda, że nie ma autorki tego wątku, chętnie bym się dowiedziała czy coś jej się rozjaśniło czytając nasze posty

Wysłane z aplikacji Forum Wizaz

Pewnie nie była się w stanie przebić przez tą ilość OT.

[Limonka2738]

Napisane przez megamag

No ja od prawa byłam w sumie o krok, zarejestrowałam się, opłaciłam opłatę rekrutacyjną, ale końcu odważyłam się nie składać papierów. Choć czułam tę presję, że pewnie wszyscy uznają mnie za debila.

Ja skończyłam pierwszy rok i uciekłam.



Też czułam taką presję, że tylko debil nie idzie na medycynę.


Ale skończyłam pierwszy rok ze stypendium naukowym, udowodniłam światu, że umiem i dobrze sob ie radzę i jakoś tak poczułam się wolna iść na kierunek, który mnie interesuje.


Głupie to wszystko tak z perspektywy.

[7719e1289fd8f2cabe4d2763ed6d1b81d4eb2186]

Napisane przez Pani_Mada

też chodziłam niby do najlepszego liceum w mieście i stwierdzam, że trendy były podobne jak u megamag, z tą różnicą, że w klasach humanistycznych to byli głównie ludzie z zapędnami aktorskimi. każda klasa miała jakiś niepisany przydział do pewnych kierunków i każdy kto się wyłamał był uznawany za dziwnego.
biol-chem - lekarze
mat-fiz - automatycy i robotycy
mat-inf - informatycy
human - prawnicy i aktorzy
społeczne - prawnicy lub coś z polityką...
itd
i faktycznie.. większość osób z tych klas szła na odpowiendnie kierunki
przez te podziały bardzo źle wspominam liceum. głównie dlatego że miałam zupełnie inną wizję siebie iż ta przypisana

U mnie mat-fiz szedl na... budownictwo

[kalinaOz]

Licencjat rzeczywiscie jest chyba dla tych, ktorzy nie tyle sa glubsi ale ktorzy sa leniwi i nie chcialo im sie skonczyc studiow 5 letnich. Wiem to po sobie, bo po 2 roku mialam kryzys i nie chcialo mi sie dalej chodzic na studia, plakalam, ale powiedzialam sobie ze tylko jeszcze rok. Jakbym jeszcze byly 3 lata to na sto procent nie skonczylabym tych studiow. Takze nie wiem, moze nawet mniej ambitne sa to osoby ktore skonczyly tylko licencjat, sama taka jestem. Taka prawda. Pozniej poszlam na magisterskie i skonczylam, ale pamietam ze licencjat wybieralam glownie dlatego ze tylko 3 lata i to mnie mobilizowalo. Takze sa to osoby ktore nie mysla perspektywicznie, mysla co beda robi za tydzien, ewentualnie rok, byc moze maja zespol stresu pourazowego, bo wlasnie przy tym schorzeniu nie mysli sie dalej tylko wszystko musi byc juz natychmiast. Nie wiem przy jakich schorzeniach jeszcze jest takie myslenie, ale byc moze przy zaburzeniach jakichs osobowosci. Moja kolezanka miala zepsol porurazowe i wszystko musiala miec natychmiast, inaczej cala sie czerwona robila, krzyczala.

[980cf4958a6e724c916e7adb24f4c6159aa2df82_65d7e02c47328]

Napisane przez kalinaOz

Licencjat rzeczywiscie jest chyba dla tych, ktorzy nie tyle sa glubsi ale ktorzy sa leniwi i nie chcialo im sie skonczyc studiow 5 letnich. Wiem to po sobie, bo po 2 roku mialam kryzys i nie chcialo mi sie dalej chodzic na studia, plakalam, ale powiedzialam sobie ze tylko jeszcze rok. Jakbym jeszcze byly 3 lata to na sto procent nie skonczylabym tych studiow. Takze nie wiem, moze nawet mniej ambitne sa to osoby ktore skonczyly tylko licencjat, sama taka jestem. Taka prawda. Pozniej poszlam na magisterskie i skonczylam, ale pamietam ze licencjat wybieralam glownie dlatego ze tylko 3 lata i to mnie mobilizowalo. Takze sa to osoby ktore nie mysla perspektywicznie, mysla co beda robi za tydzien, ewentualnie rok, byc moze maja zespol stresu pourazowego, bo wlasnie przy tym schorzeniu nie mysli sie dalej tylko wszystko musi byc juz natychmiast. Nie wiem przy jakich schorzeniach jeszcze jest takie myslenie, ale byc moze przy zaburzeniach jakichs osobowosci. Moja kolezanka miala zepsol porurazowe i wszystko musiala miec natychmiast, inaczej cala sie czerwona robila, krzyczala.

Ale o co chodzi? Jesli ktoś od razu po licencjacie poszedł do pracy to tez jest leniwy czy jak? Chyba nie siedziałas przez te 2 lata przerwy na pupie.

Wysłane z aplikacji Forum Wizaz

[j_fly]

Napisane przez kalinaOz

Licencjat rzeczywiscie jest chyba dla tych, ktorzy nie tyle sa glubsi ale ktorzy sa leniwi i nie chcialo im sie skonczyc studiow 5 letnich. Wiem to po sobie, bo po 2 roku mialam kryzys i nie chcialo mi sie dalej chodzic na studia, plakalam, ale powiedzialam sobie ze tylko jeszcze rok. Jakbym jeszcze byly 3 lata to na sto procent nie skonczylabym tych studiow. Takze nie wiem, moze nawet mniej ambitne sa to osoby ktore skonczyly tylko licencjat, sama taka jestem. Taka prawda. Pozniej poszlam na magisterskie i skonczylam, ale pamietam ze licencjat wybieralam glownie dlatego ze tylko 3 lata i to mnie mobilizowalo. Takze sa to osoby ktore nie mysla perspektywicznie, mysla co beda robi za tydzien, ewentualnie rok, byc moze maja zespol stresu pourazowego, bo wlasnie przy tym schorzeniu nie mysli sie dalej tylko wszystko musi byc juz natychmiast. Nie wiem przy jakich schorzeniach jeszcze jest takie myslenie, ale byc moze przy zaburzeniach jakichs osobowosci. Moja kolezanka miala zepsol porurazowe i wszystko musiala miec natychmiast, inaczej cala sie czerwona robila, krzyczala.

Taaaaaa, bo Ty taka jesteś, to wszyscy tak mają Litości...

[7719e1289fd8f2cabe4d2763ed6d1b81d4eb2186]

Napisane przez kalinaOz

Licencjat rzeczywiscie jest chyba dla tych, ktorzy nie tyle sa glubsi ale ktorzy sa leniwi i nie chcialo im sie skonczyc studiow 5 letnich. Wiem to po sobie, bo po 2 roku mialam kryzys i nie chcialo mi sie dalej chodzic na studia, plakalam, ale powiedzialam sobie ze tylko jeszcze rok. Jakbym jeszcze byly 3 lata to na sto procent nie skonczylabym tych studiow. Takze nie wiem, moze nawet mniej ambitne sa to osoby ktore skonczyly tylko licencjat, sama taka jestem. Taka prawda. Pozniej poszlam na magisterskie i skonczylam, ale pamietam ze licencjat wybieralam glownie dlatego ze tylko 3 lata i to mnie mobilizowalo. Takze sa to osoby ktore nie mysla perspektywicznie, mysla co beda robi za tydzien, ewentualnie rok, byc moze maja zespol stresu pourazowego, bo wlasnie przy tym schorzeniu nie mysli sie dalej tylko wszystko musi byc juz natychmiast. Nie wiem przy jakich schorzeniach jeszcze jest takie myslenie, ale byc moze przy zaburzeniach jakichs osobowosci. Moja kolezanka miala zepsol porurazowe i wszystko musiala miec natychmiast, inaczej cala sie czerwona robila, krzyczala.

Boze, jakie bzdury.

[brandie]

Napisane przez kalinaOz

Licencjat rzeczywiscie jest chyba dla tych, ktorzy nie tyle sa glubsi ale ktorzy sa leniwi i nie chcialo im sie skonczyc studiow 5 letnich. Wiem to po sobie, bo po 2 roku mialam kryzys i nie chcialo mi sie dalej chodzic na studia, plakalam, ale powiedzialam sobie ze tylko jeszcze rok. Jakbym jeszcze byly 3 lata to na sto procent nie skonczylabym tych studiow. Takze nie wiem, moze nawet mniej ambitne sa to osoby ktore skonczyly tylko licencjat, sama taka jestem. Taka prawda. Pozniej poszlam na magisterskie i skonczylam, ale pamietam ze licencjat wybieralam glownie dlatego ze tylko 3 lata i to mnie mobilizowalo. Takze sa to osoby ktore nie mysla perspektywicznie, mysla co beda robi za tydzien, ewentualnie rok, byc moze maja zespol stresu pourazowego, bo wlasnie przy tym schorzeniu nie mysli sie dalej tylko wszystko musi byc juz natychmiast. Nie wiem przy jakich schorzeniach jeszcze jest takie myslenie, ale byc moze przy zaburzeniach jakichs osobowosci. Moja kolezanka miala zepsol porurazowe i wszystko musiala miec natychmiast, inaczej cala sie czerwona robila, krzyczala .

O panieeee xD
Dej trochę tych narkoleptyków.

[Azhaar]

[1=6294979b07e94e60c86b4a7 1a35022ccf5d1d257_656d168 25a5b5;85052171]Nie każdy chce, nie każdy może, nie każdy musi i nie każdy powinien. Aby życie w społeczeństwie sprawnie funkcjonowało potrzebny jest szereg różnych zawodów, do których nie potrzeba studiów wyższych. Czy elektryk, hydraulik, brukarz, rzeźnik, ślusarz, fryzjer, florystka rzeczywiście potrzebują wyższego wykształcenia? A śmieciarz, grabarz, sprzątacz?
Wysłane z aplikacji Forum Wizaz[/QUOTE]

No ok, ale po pierwsze:

- co rozumiemy przez wykształcenie? Do większości podanych zawodów trzeba się dokształcić, nawet jeśli mówimy o technikum. Nie zostaje się elektrykiem czy fryzjerem tak z ulicy. A jak chcesz zostać np. specjalistą w dziedzinie fryzjerstwa to też potem obserwujesz trendy i się dokształcasz. Więc to nie jest tak, że wystarczy nie umieć nic.

- mówimy o dowolnej pracy czy dobrej pracy? Mówienie, że wykształcenie jest bez znaczenia, bo bez niego można zostać sprzątaczem jest śmieszne. Nie chodzi o to, że nie mam szacunku do sprzątaczy, jest to ważna praca, no ale nie czarujmy, jest to robota nudna, ciężka, mało płatna i średnio przyjemna. Wydaje mi się, że mało jest ludzi z myśleniem ,,Mam pomysł na swoją karierę, zostanę sprzątaczem do końca życia, jej!!!!", no ale kto tam wie...


Moim zdaniem to nie sama studia są problemem (chociaż oczywiście mozna by też dyskutować o coraz niższym poziomie nauczania etc, ale to trochę osobny temat chyba), a ludzie, którzy nie mają pomysłu na siebie i oczekują, że studia dostarczą im samej wiedzy praktycznej.

Śmieszą mnie teksty typu ,,a X to nie skończył studiów i zarabia 10k brutto, a 2k brutto, nic niewarte te studia". A ja skończyłam i zarabiam jeszcze wiecej niż X. I można się tak licytować bez końca, ale może warto dopuścić myśl, że to nie ze studiami jest problem a z samym człowiekiem, ktory nie ma pomysłu, co zrobić by zarabiać więcej, bo oczekiwał, że magiczne studia załatwią za niego wszystko? Bo jakoś ludzie kończący w tym samym roku ten sam kierunek na tej samej uczelni też mają potem często rózne zarobki. Magia?

To się naprawdę nie wyklucza. Znam ludzi co studiowali filozofię, bo lubili, ale jednocześnie umieli zakręcić się na rynku pracy w zupelnie czymś innym.

Studia dają w większości wiedzę naukową, a od zdobywania szybko zawodu i wiedzy praktycznej są zawodówki i kursy. Kiedyś ludzie chyba to rozróżniali, teraz raczej nie. Ale to nie oznacza, że same studia są złe. Ja swoje bardzo miło wspominam mimo że nie wszystko wykorzystuję zawodowo.

Więc cięzko odpowiedzieć, czy warto inwestować w wykształcenie, bo to zależy, czego się od niego oczekuje. Jeżeli chcesz studiować nawet filozofię, bo to Twoja pasja i masz świadomość, że nie da Ci to pracy, ale zwyczajnie to lubisz, to tak, ma to sens, nawet jeśli za to płacisz. Bo za hobby ludzie też płacą i nie wszystko musi przynosić korzyści czysto materialne. Ale żeby tak ogólnie odpowiedzieć, czy warto inwestować czas i pieniądze w studia, to moim zdaniem nie da się jednoznacznie odpowiedzieć, bo to zależy od konkretnego przypadku.

[6294979b07e94e60c86b4a71a35022ccf5d1d257_656d16825a5b5]

Napisane przez Azhaar

No ok, ale po pierwsze:

- co rozumiemy przez wykształcenie? Do większości podanych zawodów trzeba się dokształcić, nawet jeśli mówimy o technikum. Nie zostaje się elektrykiem czy fryzjerem tak z ulicy. A jak chcesz zostać np. specjalistą w dziedzinie fryzjerstwa to też potem obserwujesz trendy i się dokształcasz. Więc to nie jest tak, że wystarczy nie umieć nic.

- mówimy o dowolnej pracy czy dobrej pracy? Mówienie, że wykształcenie jest bez znaczenia, bo bez niego można zostać sprzątaczem jest śmieszne. Nie chodzi o to, że nie mam szacunku do sprzątaczy, jest to ważna praca, no ale nie czarujmy, jest to robota nudna, ciężka, mało płatna i średnio przyjemna. Wydaje mi się, że mało jest ludzi z myśleniem ,,Mam pomysł na swoją karierę, zostanę sprzątaczem do końca życia, jej!!!!", no ale kto tam wie...


Moim zdaniem to nie sama studia są problemem (chociaż oczywiście mozna by też dyskutować o coraz niższym poziomie nauczania etc, ale to trochę osobny temat chyba), a ludzie, którzy nie mają pomysłu na siebie i oczekują, że studia dostarczą im samej wiedzy praktycznej.

Śmieszą mnie teksty typu ,,a X to nie skończył studiów i zarabia 10k brutto, a 2k brutto, nic niewarte te studia". A ja skończyłam i zarabiam jeszcze wiecej niż X. I można się tak licytować bez końca, ale może warto dopuścić myśl, że to nie ze studiami jest problem a z samym człowiekiem, ktory nie ma pomysłu, co zrobić by zarabiać więcej, bo oczekiwał, że magiczne studia załatwią za niego wszystko? Bo jakoś ludzie kończący w tym samym roku ten sam kierunek na tej samej uczelni też mają potem często rózne zarobki. Magia?

To się naprawdę nie wyklucza. Znam ludzi co studiowali filozofię, bo lubili, ale jednocześnie umieli zakręcić się na rynku pracy w zupelnie czymś innym.

Studia dają w większości wiedzę naukową, a od zdobywania szybko zawodu i wiedzy praktycznej są zawodówki i kursy. Kiedyś ludzie chyba to rozróżniali, teraz raczej nie. Ale to nie oznacza, że same studia są złe. Ja swoje bardzo miło wspominam mimo że nie wszystko wykorzystuję zawodowo.

Więc cięzko odpowiedzieć, czy warto inwestować w wykształcenie, bo to zależy, czego się od niego oczekuje. Jeżeli chcesz studiować nawet filozofię, bo to Twoja pasja i masz świadomość, że nie da Ci to pracy, ale zwyczajnie to lubisz, to tak, ma to sens, nawet jeśli za to płacisz. Bo za hobby ludzie też płacą i nie wszystko musi przynosić korzyści czysto materialne. Ale żeby tak ogólnie odpowiedzieć, czy warto inwestować czas i pieniądze w studia, to moim zdaniem nie da się jednoznacznie odpowiedzieć, bo to zależy od konkretnego przypadku.

Nie wiem dlaczego mnie cytujesz. W moim poście pisałam o wyższym wykształceniu, a nie o wykształceniu jako takim. Nie wszyscy ludzie muszą mieć ukończone studia wyższe, można wykonywać wiele zawodów, które tego nie wymagają. Aby zostać fryzjerką wystarczy ukończyć dwuletnią szkołę zawodową, w trakcie której odbywa się praktyki w zakładach fryzjerskich. Po szkole można zrobić dodatkowe kursy, szkolenia, warsztaty, ale nie jest to obowiązkowe. Nowe trendy i techniki można poznawać przez internet, jest wiele stron i kanałów na YT poświęconych profesjonalnemu fryzjerstwu. Nie trzeba studiować prawa i medycyny na najlepszych uniwersytetach, żeby zostać fryzjerem, wystarczy mieć wykształcenie zawodowe uzyskane w dwuletniej szkole zawodowej do której się idzie po gimnazjum, lub ośmioletniej szkole podstawowej. Jeżeli ktoś na ochotę, to po szkole zawodowej może zrobić sobie jeszcze dwuletnie liceum uzupełniające i zdać maturę, jednakże brak matury nie przekreśla kariery fryzjerskiej. Gdyby mnie ktoś zapytał o radę, to powiedziałabym, że maturę fajnie jest mieć, bo to otwiera drzwi do wielu możliwości. Na studia też jest fajnie iść, zwłaszcza gdy będą one związane z zainteresowaniami, pasją, wizją samego siebie. Fajnie jest się uczyć, rozwijać, poszerzać horyzonty, ale można to robić zarówno formalnie jak i nieformalnie. Życie to nie jest prosta linia, a wszyscy ludzie nie są tacy sami, mamy różne zdolności, różny poziom inteligencji, różne ambicje. Nie oszukujemy się, że wszyscy są bystrzy niczym te górskie strumienie i wszyscy muszą ukończyć studia wyższe, bo bez tego nie ma życia. Po szkole zawodowej można zarobić na godne życie, to raz, a dwa, że sprzątaczką można zostać nawet po studiach. Różnie się życie układa. Świat nie jest czarno biały, nie ma sztywnych reguł co do zarobków, znam prawników, którzy zarabiają po 12 tysięcy, ale znam też prawników, którzy nie są w stanie zarobić na opłacenie samego ZUSu, nie mówiąc już o tym, żeby zostało coś na życie. Trzeba myśleć realnie, bo czasem lepiej być dobrą fryzjerką, niż kiepskim prawnikiem. Dobrze jest zachować jakiś zdrowy rozsądek i jeżeli ktoś chce iść na studia, chce się uczyć to powinien to zrobić, natomiast jeżeli ktoś nie chce się dalej uczyć, bo ma dość, albo nauka słabo mu idzie i woli pracować, to po co zmuszać wszystkich, żeby szli na studia? Po co? Później jest mnóstwo frustratów, którzy studia zmęczyli na trójach, poprawkach i warunkach, a po studiach nie są w stanie utrzymać się dłużej w żadnej pracy zgodnej z kierunkiem, bo się do tego nie nadają i kończy się to tak, że robią miesięczny kurs i zostają tymi fryzjerami, którymi chcieli być od czasów szkoły podstawowej, ale przez głupią presję społeczną poszli do liceum ogólnokształcącego, a następnie zmarnowali pięć lat na studiach zamiast pójść od razu do szkoly zawodowej i pracować w zgodzie ze sobą. Bezsens.


Wysłane z aplikacji Forum Wizaz

[Marcin89]

Bezwzględnie warto gdyż wykształcenie jest największą wartością w życiu człowieka. Dla mnie osobiście wykształcenie jest większą wartością niż posiadanie żony i dzieci. W sensie - rodzina jest super, ale bez niej mógłbym być szczęśliwy. Bez wykształcenia nie - życie byłoby makabrycznie nieciekawe i właściwie bezwartościowe. Wykształcenie jest motorem postępu. Bez niego nie byłoby rozwoju nauki, antybiotyków, wspanialej literatury, muzyki, zapierającej dech w piersiach architektury.