Ludzie i zachowania, które nas dziwią+ot, część 55.

[742bd6bdde1307502cba7e126292911bf766cf73_61f3325774e32]

W ogole dziwi mnie jakie mamy wysokie mniemanie o naszej polskiej edukacji. Czesto sie z tym spotykam - uwazamy, ze szkoly brytyjskie, niemieckie czy amerykanskie ksztalca polglowkow. Smiejemy sie, ze Amerykanie nie potrafia na mapie pokazac gdzie sa europejskie kraje. A nasze szkoly takie dobre, edukacja na tak wysokim poziomie, och...
Tylko ze jakos polskie dzieci w zagranicznych szkolach wcale nie rzadko bardzo zle sobie radza (mowie o dzieciach rozpoczynajacych juz nauke za granica), a polskie uniwersytety pierwszych setek rankingow najlepszych uniwersytetow nawet nie widzialy.
Dodatkowo, przecietny absolwent liceum nie jest w stanie podpisac na mapie stanow USA, krajow Ameryki Lacinskiej czy nie daj Boh ... Afryki .

Nie twierdze ze jestesmy jacys glupsi, ale nie oszukujmy sie - madrzejsi tez nie jestesmy.

[patiasym]

Napisane przez mabi27

Pytanie ogólne do wszystkich, po co liczyć pochodne i całki w zwyczajnym życiu?

Nie wiem. Wiedza na temat tego, w ktorym roku byla wojna, kto to byl Picasso czy jakie sa cechy stylu gotyckiego w zwyczajnym zyciu tez nie na wiele sie przydaje. Mysle, ze jakby okroic program szkolny do tego co przydaje sie "w zwyczajnym zyciu", to by szybko mozna bylo mature zrobic

[groszek75]

Napisane przez patiasym

Nie wiem. Wiedza na temat tego, w ktorym roku byla wojna, kto to byl Picasso czy jakie sa cechy stylu gotyckiego w zwyczajnym zyciu tez nie na wiele sie przydaje. Mysle, ze jakby okroic program szkolny do tego co przydaje sie "w zwyczajnym zyciu", to by szybko mozna bylo mature zrobic

Fakt

Pamiętam w LO jak na biologii była genetyka i ja się zastanawiałam po co mi wiedzieć w którym pokoleniu jaka świnka morska się urodzi z długimi włosami pi takiej matce i jakimś tam ojcu

[patiasym]

Napisane przez groszek75

Fakt

Pamiętam w LO jak na biologii była genetyka i ja się zastanawiałam po co mi wiedzieć w którym pokoleniu jaka świnka morska się urodzi z długimi włosami pi takiej matce i jakimś tam ojcu

Ja pamietam z muzyki, nauczycielka pyta: " co to jest kanon?", odpowiedz: "firma, ktora robi aparaty fotograficzne i drukarki"

[amillia]

Ja to w ogóle mam zadatki na demencję, bo nic ze szkoły nie pamiętam, a na samych piątkach leciałam. Chemia, biologia, matematyka, czarna magia dla mnie. 3 lata temu na studiach zdawałam analizę matematyczną, a teraz nie wiem nawet do końca co to jest całka. Jak nie używam jakiejś wiedzy i nie odświeżam informacji to wszystko mi wylatuje. Zresztą nawet w codziennym życiu, po roku ledwo pamiętam o czym była książka, którą czytałam. Kryminały to zawsze fun, wystarczy odczekać aż zapomnę kto zabił i sru od nowa

Za to rozmowy z innymi ludźmi czy sytuacje mogę z miejsca wyczarować ze wspomnień. Pamiętam większość posiłków, które jadłam 5 lat temu na wczasach Idiotyczną mam tę pamięć.

[Limonka2738]

Napisane przez mabi27

Pytanie ogólne do wszystkich, po co liczyć pochodne i całki w zwyczajnym życiu?

Wysłane z aplikacji Forum Wizaz

Po nic.

Wysłane z aplikacji Forum Wizaz

[groszek75]

Napisane przez patiasym

Ja pamietam z muzyki, nauczycielka pyta: " co to jest kanon?", odpowiedz: "firma, ktora robi aparaty fotograficzne i drukarki"

A co muzyki i plastyki czy zpt, i religii nawet nie wspominam wg mnie nie powinno być ocen, tylko jakieś zaliczenia. Nie każdy ma talent i potem pamiętam jak mama na drutach coś robiła . Pokazać tak, a kto jak zrobi, jak się stara to zaliczać. Zamiast religii coś o życiu, o to jakim człowiekiem kto jest , jak się w stosunku do innych zachowywac itp. A nie klepanie paciorkow na ocenę.

[groszek75]

Napisane przez amillia

Ja to w ogóle mam zadatki na demencję, bo nic ze szkoły nie pamiętam, a na samych piątkach leciałam. Chemia, biologia, matematyka, czarna magia dla mnie. 3 lata temu na studiach zdawałam analizę matematyczną, a teraz nie wiem nawet do końca co to jest całka. Jak nie używam jakiejś wiedzy i nie odświeżam informacji to wszystko mi wylatuje. Zresztą nawet w codziennym życiu, po roku ledwo pamiętam o czym była książka, którą czytałam. Kryminały to zawsze fun, wystarczy odczekać aż zapomnę kto zabił i sru od nowa

Za to rozmowy z innymi ludźmi czy sytuacje mogę z miejsca wyczarować ze wspomnień. Pamiętam większość posiłków, które jadłam 5 lat temu na wczasach Idiotyczną mam tę pamięć.

Ja pamiętam jak historia mnie nudziła, bo nauczyciel jak flaki z olejem to przekazywał. Ale na wycieczce te historyczne opowieści to uwielbiałam i potem pamiętałam. A w szkole to co wlecialo to szybko wyleciało i tak jak się potem tego nie odświeża to mózg robi miejsce na inne rzeczy

[Pia_Gizela]

Napisane przez Limonka2738

Ja z tych, co na co dzień wykorzystują i pochodne i calki to dla mnie poziom liczenia w pamięci, ale zdaje sobie sprawę, że nie każdy spełnia się w fizyce kwantowej i na co komu to?

Tak samo na co komu znajomość części mowy i zdania, jeśli nie chcę być lingwistą. Ja to uwielbiam, kocham miłością najczystszą, ale na co komu na to na biologii na przykład.

Ale jak ktoś chce mieć wykształcenie średnie ogólne, to powinien się orientować. Nie ma przymusu zdawania matury ani chodzenia do liceum.

Pjona

Co mnie dziwi - jak to ludzie swoje lenistwo i/lub niechciejstwo do zrobienia czegoś tam uzasadniają brakiem czasu. Mam na myśli czynności typu - jestem matką wiec nie mam czasu nałożyć odżywki na włosy. Hitem jest dla mnie sąsiad który nie ma pewnej rzeczy za którą jest odpowiedzialna u nas w budynku wspólnota. Bo on nie ma czasu wysłać maila do nich (ja identyczna sprawę załatwiłam jednym telefonem ). Od 2 lat. I wiecie, jakby powiedział -a nie chce mi się/przywyczaiłem się no to luz ale żeby nie mieć czasu przez 2 lata maila wysłać

[Limonka2738]

Wy chyba nie rozumiecie pewnych rzeczy.

Nikt wam nie zabrania nie pamiętać i nie używać.

Ale jak ktoś chce być człowiekiem wykształconym, to niestety takie rzeczy powinien wiedzieć.

Tak, każdy ma prawo do edukacji. Ale nie każdy powinien być osobą z wyższym wykształceniem.

Inna sprawa, że teraz żeby być sprzątaczką to mile widziany magister. Ale to wina produkcji zdecydowanie zbyt dużej ilości magistrów rocznie.

Jeśli ktoś chce mieć wyższe wykształcenie, po liceum ogolnokształcącym iść na studia, to niestety. Dali by mi pisanie matur na 3 lata i naprawiłabym problem polskiej edukacji.

W liceum nie ma się absolutnie żadnych innych obowiązków, sorry. Po szkole ma się mnóstwo czasu na naukę, jeśli się chce.

A jeśli ktoś nie może zrozumieć albo woli balować (i to w takich ilościach, że uniemożliwiają mu naukę, bo da się spotykać ze znajomymi, chodzić po klubach i dobrze uczyć), no to naprawdę, nie trzeba mieć skończonej szkoły.

O całki nie zapyta pewnie nikt, o budowę mózgu i łacińskie nazwy mięśni też zapewne nie. Można zostać budowlańcem, grafikiem, elektrykiem, nawet informatykiem. Znajomy zarabia znacznie więcej ode mnie, a ma technikum informatyczne i olał maturę. Da się? Jasne, że się da.

Wysłane z aplikacji Forum Wizaz

[groszek75]

[Pani_Mada]

Napisane przez mabi27

Pytanie ogólne do wszystkich, po co liczyć pochodne i całki w zwyczajnym życiu?

Wysłane z aplikacji Forum Wizaz

to samo pytanie można zadać odnośnie jakiś 90% tego co się uczyło w szkole. odpowiedzią jest więc co? nie uczyć się niczego, bo w codziennym życiu niepotrzebne?

z resztą tak szczerze... pochodne (już nie mówiąc o całkach) nie są w podstawowym programie nauczania nawet w liceach. mam przed sobą program liceów z 2012 roku. nie chce mi się szukać nowego, ale szczerze watpię aby się to zmieniło.

poza tym Limonka dobrze napisała... zawsze można iść do szkoły zawodowej i nie uczyć się tych całek i pochodnych

[7d825fa9fec57cf5623273fe7eca2ef8f2442710_5d59d871e15d0]

Wg mnie osoba która nie zdała matury z matmy nie powinna w ogóle skończyć liceum. Wychodzimy z każdej szkoły z jakąś wiedzą ogólna.
A te 30% na maturze z matmy, to jest podstawa podstaw.
Może nie każdy powinien mieć średnie wykształcenie. Zawodówki też istnieją.

Wysłane z mojego Redmi Note 4 przy użyciu Tapatalka

[groszek75]

Akurat wykształcenie i co kto wie z wiedzy ogólnej, a nawet rozszerzonej nie ma nic do rzeczy. Jak ktoś chce to i w zawodowe i w technikum może sobie poszerzyć swoje horyzonty wiedzy.

Mnie tylko zdziwiło,że tak słabo nauczanie matematyki teraz wygląda. Dla mnie to był najważniejszy i całe szczęście najprzyjemniejszy przedmiot. Nauczyciele chyba też dobrze uczyli, bo korepetycji nie pamiętam by ktoś brał. No i obowiązkowy przedmiot na egzaminach do szkół średnich, potem na maturze. W ogóle ścisłe przedmioty lubiłam. Ale już nauczyciele z nich nie koniecznie uprzyjemniali naukę. Na szczęście mama miała to w 1 palcu i co nie rozumiałam to do mamy

[c091e8898908a1b264e2bb88ceb2cf7cf162daf4_5d967d9baaf5e]

[1=7d825fa9fec57cf5623273f e7eca2ef8f2442710_5d59d87 1e15d0;86517010]Wg mnie osoba która nie zdała matury z matmy nie powinna w ogóle skończyć liceum. Wychodzimy z każdej szkoły z jakąś wiedzą ogólna.
A te 3% na maturze z matmy, to jest podstawa podstaw.
Może nie każdy powinien mieć średnie wykształcenie. Zawodówki też istnieją.

Wysłane z mojego Redmi Note 4 przy użyciu Tapatalka[/QUOTE]

Jak ja zdawałam to matury jeszcze były stare, więc nie wiem, co się składa na 3% matury. Ale to już trochę przesada - wyganiać kogoś do zawodówki. Nosz kurde ja teraz jestem specjalistką w swojej dziedzinie, i to - nieskromnie powiem - bardzo dobrą. Wysłanie mnie do zawodówy z Mirkami złamałoby mi życie i zmarnowało potencjał. Tylko temu, że nie umiem majzy

[patiasym]

Napisane przez Pia_Gizela

Co mnie dziwi - jak to ludzie swoje lenistwo i/lub niechciejstwo do zrobienia czegoś tam uzasadniają brakiem czasu. Mam na myśli czynności typu - jestem matką wiec nie mam czasu nałożyć odżywki na włosy. Hitem jest dla mnie sąsiad który nie ma pewnej rzeczy za którą jest odpowiedzialna u nas w budynku wspólnota. Bo on nie ma czasu wysłać maila do nich (ja identyczna sprawę załatwiłam jednym telefonem ). Od 2 lat. I wiecie, jakby powiedział -a nie chce mi się/przywyczaiłem się no to luz ale żeby nie mieć czasu przez 2 lata maila wysłać

Ale to ich sprawa. Jakby to dla innych mialo byc, to co innego, ale kazdy dysponuje wlasnym czasem jak chce i moze. Czy uzasadnienie jest prawdziwe to inna rzecz.

[742bd6bdde1307502cba7e126292911bf766cf73_61f3325774e32]

[1=c091e8898908a1b264e2bb8 8ceb2cf7cf162daf4_5d967d9 baaf5e;86517039]Jak ja zdawałam to matury jeszcze były stare, więc nie wiem, co się składa na 3% matury. Ale to już trochę przesada - wyganiać kogoś do zawodówki. Nosz kurde ja teraz jestem specjalistką w swojej dziedzinie, i to - nieskromnie powiem - bardzo dobrą. Wysłanie mnie do zawodówy z Mirkami złamałoby mi życie i zmarnowało potencjał. Tylko temu, że nie umiem majzy [/QUOTE]

Osoby, ktore nie potrafia zdac matury z matmy (30% to zdane) obecnie, to osoby, ktore nie potrafia wykonac takich zadan jak obliczenie procentow czy proste zadanie z jedna niewiadoma.
Czy Pitagoras.
Sa to osoby, ktore nie potrafia przeczytac tablic matematycznych, ktore maja przed soba cala mature i z ktorymi pracowali 3 lata (w tablicach sa wszystkie potrzebne wzory i czesc definicji. Na samych tablicach mozna zdobyc jakies 10 punktow, np. ciagi)
Taka osoba nie powinna miec dyplomu ukonczenia szkoly sredniej ogolnoksztalcacej.

[amillia]

Ja to bym generalnie limit zdawalności podniosła do 50%, te 30% to i tak śmiesznie niski próg.

A z innych rzeczy, które mnie dziwią: niechęć do korzystania z prywatnej opieki medycznej (oczywiście nie mówię o ludziach, których nie stać/nie mają możliwości). Ja wiem, że wszyscy płacimy składki i powinniśmy dostać w zamian adekwatną opiekę medyczną, ale jak jest każdy wie. Dziwi mnie, że naprawdę niektórzy wolą swoje wystać pod przychodnią od 6 rano z gorączką i walczyć o zapis z babciami zamiast na luzie zapisać się przez internet na "za godzinę".

Plus za każdym razem, kiedy szłam na NFZ z jakimkolwiek problemem słyszałam tylko, że żadnego skierowania nie dostanę, bo nie, bo nie ma pieniędzy, bo w moim wieku się nie choruje. Odkąd chodzę prywatnie to wystarczy, że wspomnę, że coś mnie pobolewa w brzuchu ostatnio i mam cały panel zrobiony krew + stolec + mocz, usg brzucha, jajników i zaoferowaną gastroskopię + kolonoskopię. Jak ostatnio z kaszlem po przeziębieniu przyszłam to wyszłam ze skierowaniem na RTG płuc "na wszelki wypadek". O kompleksowych badaniach endokrynologicznych już nawet nie wspomnę. O wiele łatwiej pilnować tak swojego zdrowia i na bieżąco się badać niż walczyć o każde jedno mizerne skierowanie z publicznej przychodni.

Wiadomo, jak kogoś nie stać to nie wyczaruje, jak mieszka w małej miejscowości też ciężko, ale jednak dla mnie te 50-100 zł miesięcznie to jest nic za to co dostaję w zamian.

[patiasym]

Napisane przez amillia

Wiadomo, jak kogoś nie stać to nie wyczaruje, jak mieszka w małej miejscowości też ciężko, ale jednak dla mnie te 50-100 zł miesięcznie to jest nic za to co dostaję w zamian.

Nie dla wszystkich 100 zl to nic. I nie tylko jesli chodzi o mieszkanki i mieszkancow malych miejscowosci.

To czy walczy sie o skierowanie z publicznej przychodni, czy lekarz sie zajmie zalezy tez w duzej mierze od lekarza niestety. Czyli od szczescia.

[amillia]

Dlatego napisałam, że jak kogoś nie stać czy zaciska pasa to wiadomo, że kilkadziesiąt złotych tutaj, kilkadziesiąt tam i się zbiera za dużo wydatków. Ot takie luźne rozważanie, bo przynajmniej z mojego doświadczenia poziom świadczonych usług medycznych publicznie a prywatnie to niebo a ziemia. Może miałam pecha po prostu, ale jak usłyszałam, że w wieku 20 lat nie występują choroby tarczycy i nie dostanę skierowania pomimo objawów świadczących o niedoczynności to mi się słabo zrobiło

[groszek75]

Co do opieki medycznej to mnie zdziwiło , że pracownik miał pretensje o pobieranie mu 7 zł na podatek, bo on miał mieć to za darmo. Szef tym co chcieli finansuje pakiet , całkiem fajny , ludzie korzystają, a jeden miał pretensje o te 7 zł

[Finlora]

Napisane przez amillia

Może miałam pecha po prostu, ale jak usłyszałam, że w wieku 20 lat nie występują choroby tarczycy i nie dostanę skierowania pomimo objawów świadczących o niedoczynności to mi się słabo zrobiło

Ja bym chyba złożyła jakąś skargę (jakbym tylko dowiedziała się do kogo) i zmieniła lekarza.
Tak zmieniłam lekarkę, do której chodziłam od dziecka, bo nie chciała mi dać skierowania do ortopedy kiedy bolały mnie kolana. Jak się później okazało mam problem ze stawami, z którym już bujam się ze 3 lata. Do ortopedy oczywiście poszłam prywatnie.

[Lumimi]

[1=7d825fa9fec57cf5623273f e7eca2ef8f2442710_5d59d87 1e15d0;86517010]Wg mnie osoba która nie zdała matury z matmy nie powinna w ogóle skończyć liceum. Wychodzimy z każdej szkoły z jakąś wiedzą ogólna.
A te 3% na maturze z matmy, to jest podstawa podstaw.
Może nie każdy powinien mieć średnie wykształcenie. Zawodówki też istnieją.

Wysłane z mojego Redmi Note 4 przy użyciu Tapatalka[/QUOTE]

A wg mnie nie powinno się pisać bzdur. Matura maturze nie równa. Jestem z rocznika z którego 1/4 nie zdała matury z matmy, bo tak sie postanowiono pożegnać ze starym programem. Ci co zdali szałowych wyników nie mieli. To nic że polski, obcy, historię i wos miałam w przedziale 60-90%. Jak widać średnie nie dla mnie bo matmy nie zdałam za pierwszym razem. Na poprawcę miałam prawie 60%

[amillia]

Napisane przez Finlora

Ja bym chyba złożyła jakąś skargę (jakbym tylko dowiedziała się do kogo) i zmieniła lekarza.
Tak zmieniłam lekarkę, do której chodziłam od dziecka, bo nie chciała mi dać skierowania do ortopedy kiedy bolały mnie kolana. Jak się później okazało mam problem ze stawami, z którym już bujam się ze 3 lata. Do ortopedy oczywiście poszłam prywatnie.

Teraz bym tak zrobiła, wtedy byłam zahukaną studentką, która wychodziła z gabinetu ze łzami w oczach.

Lekarza zmieniałam 2 razy, zlecili 2 razy TSH, za każdym razem wyszło ~4,7 i słyszałam, że w normie przecież

Dopiero jak poszłam prywatnie, to dowiedziałam się, że:
a. to absolutnie nie jest norma w moim wieku
b. do postawienia diagnozy potrzebne jest więcej badań niż samo tsh

[patiasym]

Napisane przez Finlora

Ja bym chyba złożyła jakąś skargę (jakbym tylko dowiedziała się do kogo) i zmieniła lekarza.
Tak zmieniłam lekarkę, do której chodziłam od dziecka, bo nie chciała mi dać skierowania do ortopedy kiedy bolały mnie kolana. Jak się później okazało mam problem ze stawami, z którym już bujam się ze 3 lata. Do ortopedy oczywiście poszłam prywatnie.

Ja sie czasem dziwie, jak slysze o przypadkach, ze dopiero piaty czy szosty lekarz postawil prawidlowa diagnoze. Niezaleznie czy leczy sie prywatnie czy publicznie. Albo sa niedouczeni i nieliczni tylko sie znaja. Albo zgaduja, co tez nie za dobrze o nich swiadczy.

[Finlora]

Napisane przez amillia

Teraz bym tak zrobiła, wtedy byłam zahukaną studentką, która wychodziła z gabinetu ze łzami w oczach.

Lekarza zmieniałam 2 razy, zlecili 2 razy TSH, za każdym razem wyszło ~4,7 i słyszałam, że w normie przecież

Dopiero jak poszłam prywatnie, to dowiedziałam się, że:
a. to absolutnie nie jest norma w moim wieku
b. do postawienia diagnozy potrzebne jest więcej badań niż samo tsh

Z tym tsh to niestety prawda. Ja do tej pory spotkałam jednego lekarza internistę, który uważa, że te górne normy są odpowiednie dla 80-letniej staruszki a nie młodej kobiety. Nawet od endokrynologa na nfz słyszałam, że jest ok bo przecież w normie, kiedy miałam 3,5 (w wieku 30 lat).

Napisane przez patiasym

Ja sie czasem dziwie, jak slysze o przypadkach, ze dopiero piaty czy szosty lekarz postawil prawidlowa diagnoze. Niezaleznie czy leczy sie prywatnie czy publicznie. Albo sa niedouczeni i nieliczni tylko sie znaja. Albo zgaduja, co tez nie za dobrze o nich swiadczy.

Ja w zasadzie wiem co mi jest. Z tym bujaniem się chodziło mi o to, że ciężko coś z tym zrobić i po prostu muszę je oszczędzać (nie szaleć za bardzo na siłowni) i też rehabilitować.
Ale to o czym piszesz też mnie dziwi. Ja wiem, że czasami są jakieś nietypowe, rzadko występujące schorzenia czy objawy i jeden lekarz np na coś tam nie wpadnie ale nie kilku.

[groszek75]

Bo na takie przypadki to tylko wpadają lekarze w Na dobre i na złe

[Limonka2738]

Napisane przez Lumimi

A wg mnie nie powinno się pisać bzdur. Matura maturze nie równa. Jestem z rocznika z którego 1/4 nie zdała matury z matmy, bo tak sie postanowiono pożegnać ze starym programem. Ci co zdali szałowych wyników nie mieli. To nic że polski, obcy, historię i wos miałam w przedziale 60-90%. Jak widać średnie nie dla mnie bo matmy nie zdałam za pierwszym razem. Na poprawcę miałam prawie 60%

No to poprawiłaś i już. Nikt nie odbiera ludziom możliwości poprawy. Zdarzają się gorsze dni, problemy osobiste itd.


I nie wiem, prawie 60% nie świadczy o tym, że byłaś dobra z matematyki tylko tamta poprzednia matura ci nie podeszła, bo była za ciężka. I to nic, nie każdy musi być młodym geniuszem nauk matematycznych. Byłaś słaba z matmy, miałaś gorszy dzień albo przyuczyłaś się mocniej do poprawki.



Dziewczyny, sorry, nie przekonacie mnie. Nigdy nie byłam dobra z matematyki. Zawsze byłam średnia, a matura to była bułka z masłem. Nie uwierzę, że na przekroju społeczeństwa jestem tak genialna, bo nie ma na to żadnych innych dowodów.


W związku z tym, że moja inteligencja jest przeciętna, muszę dojść do prostego wniosku, że osoba, która nie zdała matematyki (wielokrotnie, mówię, można mieć słabszy dzień) i nie ma na to medycznego wyjaśnienia, ma po prostu niższą niż przeciętna inteligencję. To są procenty, pola wielomianów, podstawy arytmetyki i geometrii z kalkulatorem i wszystkimi wzorami (opisanymi!) pod nosem. Przykro mi, zdania nie zmienię. Taka osoba nie powinna zostać przyjęta na żadną uczelnię, bo nie rozumie podstaw logicznego myślenia.


I może być geniuszem historycznym. Ale OGÓLNOKSZTAŁCĄCEGO liceum nie ma prawa ukończyć.

[7d825fa9fec57cf5623273fe7eca2ef8f2442710_5d59d871e15d0]

[1=c091e8898908a1b264e2bb8 8ceb2cf7cf162daf4_5d967d9 baaf5e;86517039]Jak ja zdawałam to matury jeszcze były stare, więc nie wiem, co się składa na 3% matury. Ale to już trochę przesada - wyganiać kogoś do zawodówki. Nosz kurde ja teraz jestem specjalistką w swojej dziedzinie, i to - nieskromnie powiem - bardzo dobrą. Wysłanie mnie do zawodówy z Mirkami złamałoby mi życie i zmarnowało potencjał. Tylko temu, że nie umiem majzy [/QUOTE]Miało być 30 procent.
Czemu niby miałabyś iść do zawodówki? Wystarczyłoby przysiąść trochę dłużej nad matma, jeśli gorzej sobie radzisz. Nie wiem czemu liceum ma być super lajtowa szkoła, którą wszyscy muszą koniecznie zdać bez wysiłku.

Wysłane z mojego Redmi Note 4 przy użyciu Tapatalka

---------- Dopisano o 22:17 ---------- Poprzedni post napisano o 22:12 ----------

Napisane przez amillia

Ja to bym generalnie limit zdawalności podniosła do 50%, te 30% to i tak śmiesznie niski próg.



A z innych rzeczy, które mnie dziwią: niechęć do korzystania z prywatnej opieki medycznej (oczywiście nie mówię o ludziach, których nie stać/nie mają możliwości). Ja wiem, że wszyscy płacimy składki i powinniśmy dostać w zamian adekwatną opiekę medyczną, ale jak jest każdy wie. Dziwi mnie, że naprawdę niektórzy wolą swoje wystać pod przychodnią od 6 rano z gorączką i walczyć o zapis z babciami zamiast na luzie zapisać się przez internet na "za godzinę".



Plus za każdym razem, kiedy szłam na NFZ z jakimkolwiek problemem słyszałam tylko, że żadnego skierowania nie dostanę, bo nie, bo nie ma pieniędzy, bo w moim wieku się nie choruje. Odkąd chodzę prywatnie to wystarczy, że wspomnę, że coś mnie pobolewa w brzuchu ostatnio i mam cały panel zrobiony krew + stolec + mocz, usg brzucha, jajników i zaoferowaną gastroskopię + kolonoskopię. Jak ostatnio z kaszlem po przeziębieniu przyszłam to wyszłam ze skierowaniem na RTG płuc "na wszelki wypadek". O kompleksowych badaniach endokrynologicznych już nawet nie wspomnę. O wiele łatwiej pilnować tak swojego zdrowia i na bieżąco się badać niż walczyć o każde jedno mizerne skierowanie z publicznej przychodni.



Wiadomo, jak kogoś nie stać to nie wyczaruje, jak mieszka w małej miejscowości też ciężko, ale jednak dla mnie te 50-100 zł miesięcznie to jest nic za to co dostaję w zamian.

A mnie dziwi najeżdżanie na nfz zawsze i wszędzie.
Zdradzę Ci sekret. Nie każda przychodnia jest tragiczna, nie w każdej są kolejki i nie w każdej nie ma kasy.
Już to pewnie pisałam nieraz, ale ja do rodzinnego mam zapisy przez Internet, lekarka sama mi wciska skierowanie na badanie krwi etc. Gdy narzekałam na zmeczenie odrazu dała mi skierowanie na badanie tarczycy i inne.
Z jednym się tylko muszę schodzić. Na specjalistów się czeka dluuuuugo, ja na kardiologa czekałam pół roku, ale po pierwszej wizycie zapisy już były normalnie, regularnie.
Do ginekologa zapisuje się też max tydzień wcześniej. Jak cos pilnego to przyjmują bez kolejki.

Tz chciał mi wykupić pakiet medycznych, ale jak dla mnie to pieniądze wyrzucone w błoto.

Wysłane z mojego Redmi Note 4 przy użyciu Tapatalka

[ruda_beksa]

Napisane przez Limonka2738

Wy chyba nie rozumiecie pewnych rzeczy.

Nikt wam nie zabrania nie pamiętać i nie używać.

Ale jak ktoś chce być człowiekiem wykształconym, to niestety takie rzeczy powinien wiedzieć.

Tak, każdy ma prawo do edukacji. Ale nie każdy powinien być osobą z wyższym wykształceniem.

Inna sprawa, że teraz żeby być sprzątaczką to mile widziany magister. Ale to wina produkcji zdecydowanie zbyt dużej ilości magistrów rocznie.

Jeśli ktoś chce mieć wyższe wykształcenie, po liceum ogolnokształcącym iść na studia, to niestety. Dali by mi pisanie matur na 3 lata i naprawiłabym problem polskiej edukacji.

W liceum nie ma się absolutnie żadnych innych obowiązków, sorry. Po szkole ma się mnóstwo czasu na naukę, jeśli się chce.

A jeśli ktoś nie może zrozumieć albo woli balować (i to w takich ilościach, że uniemożliwiają mu naukę, bo da się spotykać ze znajomymi, chodzić po klubach i dobrze uczyć), no to naprawdę, nie trzeba mieć skończonej szkoły.

O całki nie zapyta pewnie nikt, o budowę mózgu i łacińskie nazwy mięśni też zapewne nie. Można zostać budowlańcem, grafikiem, elektrykiem, nawet informatykiem. Znajomy zarabia znacznie więcej ode mnie, a ma technikum informatyczne i olał maturę. Da się? Jasne, że się da.

Nie wolałam balować w liceum, ale matematyka po prostu mi nie szła. No nie dawałam rady. Pamiętam siedzenie nad ćwiczeniówkami z matmy i myślenie że chyba sobie strzelę w łeb, bo godzinami próbowałam i nic. Czy to znaczy że powinnam była nie iść na żadne studia? Iść kopać rowy czy do zawodówki bo mi funkcje nie wchodziły i przez to nie mogę być ~*osobą wykształconą*~? I olać talent? No dla mnie to jest bez sensu. Można mieć w jednej dziedzinie wybitne umiejętności a w drugiej... wybitny ich brak. Cieszę się więc że przynajmniej rekrutacja na amerykańskich uczelniach jest na tyle tragiczna, że wpuściła taką nienadającą się idiotkę jak ja i jeszcze wypuściła ją z dyplomem cum laude... bez całek.

I proszę, darujcie sobie to "mogłabyś usiąść dłużej nad matmą". Siedziałam. Płakałam. Zaliczyłam licealną matmę i SAT dzięki korepetycjom, gdyby moi rodzice nie mieli kasy na korki to nie zaliczyłabym i tyle. Nie z lenistwa, nie z imprezowania, jak tu się niektórym wydaje. ADHD też gra tu sporą rolę (dowiedzione jest że osoby z tym zaburzeniem mają spore problemy z matematyką). Czyli... wyższe wykształcenie powinno być tylko dla neurotypowych?