Ludzie i zachowania, które nas dziwią+ot, część 58.

[meliandra]

Napisane przez Finlora

Niestety nie wszystko. Jak np masz insulinooporność, to słodycze (zwłaszcza te sklepowe), słodkie bułki itp są zabronione.

Oczywiście mówię o ludziach zdrowych Wiadomo, że jak czegoś nie można jeść z powodów zdrowotnych to inna sprawa.

[Pani_Mada]

dziwią mnie dorośli ludzie, obojga płci oczywiście, którzy nie gotują wcale. nie że nie lubią, tylko w ogóle nie umieją. trochę nie wyobrażam sobie żywić się na mieście, albo jeść gotowce dzień w dzień.
znajomi robią składkowego sylwestra i zaczął się temat kto co ma zrobić. zapytano jednej dziewczyny czy zrobi jakąś prostą sałatkę - nie bo nie umie. od słowa do słowa wyszło, że dosłownie nic ugotować nie umie - sama przyznała, że w życiu nie gotowała zupy, czy nie smażyła kotletów.
dziwi mnie to strasznie. rozumiem, że ludzie mogą nie lubić gotować, nie mieć do tego jakiś szczególnych zdolności, ale żeby 30 letni człowiek nigdy sobie sam najprostszego obiadu nie ugotował?
i żeby nie było - płeć nie ma znaczenia. u wszystkich dziwi mnie to tak samo.

dodam: człowiek, który od 8 lat nie mieszka z rodzicami już

[ecd9a68db8379fc22aec14635aa2645aca7c721b_6070dc99c9f91]

Napisane przez Finlora

No ok, ja tylko mówię, że nie wszyscy mogą jeść wszystko, nawet jeśli robią to głową.

No ale to tu można wstawić dowolną chorobę i twierdzić, że nie każdy może jeść wszystko. To, że nie każdy może to chyba oczywiste.

Wysłane z aplikacji Forum Wizaz

[voice_of_silence]

Napisane przez Pani_Mada

dziwią mnie dorośli ludzie, obojga płci oczywiście, którzy nie gotują wcale. nie że nie lubią, tylko w ogóle nie umieją. trochę nie wyobrażam sobie żywić się na mieście, albo jeść gotowce dzień w dzień.
znajomi robią składkowego sylwestra i zaczął się temat kto co ma zrobić. zapytano jednej dziewczyny czy zrobi jakąś prostą sałatkę - nie bo nie umie. od słowa do słowa wyszło, że dosłownie nic ugotować nie umie - sama przyznała, że w życiu nie gotowała zupy, czy nie smażyła kotletów.
dziwi mnie to strasznie. rozumiem, że ludzie mogą nie lubić gotować, nie mieć do tego jakiś szczególnych zdolności, ale żeby 30 letni człowiek nigdy sobie sam najprostszego obiadu nie ugotował?
i żeby nie było - płeć nie ma znaczenia. u wszystkich dziwi mnie to tak samo.

dodam: człowiek, który od 8 lat nie mieszka z rodzicami już

Moim zdaniem to wskazuje po prostu na skrajne lenistwo. Nie wierzę, że ktoś kto ma dostęp do internetu nie potrafi ugotować makaronu z pesto albo zrobić prostej sałatki. Co to jest za filozofia uklepać kotleta z piersi z kurczaka? Jak się komuś nie chce i do tego nie musi ograniczać kasy wydawanej na żarcie na mieście, no to w sumie tylko zazdroszczę

[Finlora]

[1=ecd9a68db8379fc22aec146 35aa2645aca7c721b_6070dc9 9c9f91;87408107]No ale to tu można wstawić dowolną chorobę i twierdzić, że nie każdy może jeść wszystko. To, że nie każdy może to chyba oczywiste.

Wysłane z aplikacji Forum Wizaz[/QUOTE]

No ale biorąc pod uwagę skład większości sklepowych słodyczy to przychylam się do zdania, że nikt nie powinien tego jeść

[Limonka2738]

Napisane przez Pani_Mada

dziwią mnie dorośli ludzie, obojga płci oczywiście, którzy nie gotują wcale. nie że nie lubią, tylko w ogóle nie umieją. trochę nie wyobrażam sobie żywić się na mieście, albo jeść gotowce dzień w dzień.
znajomi robią składkowego sylwestra i zaczął się temat kto co ma zrobić. zapytano jednej dziewczyny czy zrobi jakąś prostą sałatkę - nie bo nie umie. od słowa do słowa wyszło, że dosłownie nic ugotować nie umie - sama przyznała, że w życiu nie gotowała zupy, czy nie smażyła kotletów.
dziwi mnie to strasznie. rozumiem, że ludzie mogą nie lubić gotować, nie mieć do tego jakiś szczególnych zdolności, ale żeby 30 letni człowiek nigdy sobie sam najprostszego obiadu nie ugotował?
i żeby nie było - płeć nie ma znaczenia. u wszystkich dziwi mnie to tak samo.

dodam: człowiek, który od 8 lat nie mieszka z rodzicami już

A mnie to nie dziwi, że ktoś nie umie. Ok, może nie miał okazji, sama nie umiem.

Ale jak muszę, to zwykle po prostu googlam "jak ugotować białą kiełbasę" (to nie żart, dosłownie zachciało mi się białej kiełbasy a facet był na wyjeździe).

I dałam radę. To nie jest trudne. Po prostu nigdy tego nie robiłam i nie umiałam.

Więc dla mnie takie "nie zrobię, bo nie umiem" to wymówka z lenistwa. Ja też nie lubię i nie umiem. Ale potrafię się nauczyć, kiedy zajdzie potrzeba.

Wysłane z aplikacji Forum Wizaz

[_vixen_]

Napisane przez Pani_Mada

dziwią mnie dorośli ludzie, obojga płci oczywiście, którzy nie gotują wcale. nie że nie lubią, tylko w ogóle nie umieją. trochę nie wyobrażam sobie żywić się na mieście, albo jeść gotowce dzień w dzień.
znajomi robią składkowego sylwestra i zaczął się temat kto co ma zrobić. zapytano jednej dziewczyny czy zrobi jakąś prostą sałatkę - nie bo nie umie. od słowa do słowa wyszło, że dosłownie nic ugotować nie umie - sama przyznała, że w życiu nie gotowała zupy, czy nie smażyła kotletów.
dziwi mnie to strasznie. rozumiem, że ludzie mogą nie lubić gotować, nie mieć do tego jakiś szczególnych zdolności, ale żeby 30 letni człowiek nigdy sobie sam najprostszego obiadu nie ugotował?
i żeby nie było - płeć nie ma znaczenia. u wszystkich dziwi mnie to tak samo.

dodam: człowiek, który od 8 lat nie mieszka z rodzicami już

Miałam taka znajoma, w wieku 30 lat pierwsza jajecznicę usmażyła. Dziewczyna z zamożnego domu, skrajnie rozpieszczona przez rodziców. Dla mnie był to pewien rodzaj życiowego kalectwa. Żywiła sie gotowcami i w barach mlecznych, oczywiście pensji nie starczało, wiec regularnie była dotowana przez rodziców. W wieku 30 lat. Oczywiście zero wdzięczności, po prostu sie należało jak beneficjentom MOPSU zasiłek Jak dla mnie, rodzice zrobili zarówno jej, i sobie krzywdę.

[Limonka2738]

Napisane przez _vixen_

Miałam taka znajoma, w wieku 30 lat pierwsza jajecznicę usmażyła. Dziewczyna z zamożnego domu, skrajnie rozpieszczona przez rodziców. Dla mnie był to pewien rodzaj życiowego kalectwa. Żywiła sie gotowcami i w barach mlecznych, oczywiście pensji nie starczało, wiec regularnie była dotowana przez rodziców. W wieku 30 lat. Oczywiście zero wdzięczności, po prostu sie należało jak beneficjentom MOPSU zasiłek Jak dla mnie, rodzice zrobili zarówno jej, i sobie krzywdę.

Nie widzę tu żadnej krzywdy.

Wysłane z aplikacji Forum Wizaz

[kasztanka3]

Napisane przez Pani_Mada

dziwią mnie dorośli ludzie, obojga płci oczywiście, którzy nie gotują wcale. nie że nie lubią, tylko w ogóle nie umieją. trochę nie wyobrażam sobie żywić się na mieście, albo jeść gotowce dzień w dzień.
znajomi robią składkowego sylwestra i zaczął się temat kto co ma zrobić. zapytano jednej dziewczyny czy zrobi jakąś prostą sałatkę - nie bo nie umie. od słowa do słowa wyszło, że dosłownie nic ugotować nie umie - sama przyznała, że w życiu nie gotowała zupy, czy nie smażyła kotletów.
dziwi mnie to strasznie. rozumiem, że ludzie mogą nie lubić gotować, nie mieć do tego jakiś szczególnych zdolności, ale żeby 30 letni człowiek nigdy sobie sam najprostszego obiadu nie ugotował?
i żeby nie było - płeć nie ma znaczenia. u wszystkich dziwi mnie to tak samo.

dodam: człowiek, który od 8 lat nie mieszka z rodzicami już

Ja bym w przypadku czynnosci tak banalnych nie powiedziala nigdy, ze "nie umiem" jesli nigdy nie probowalam. No chyba kazdy umie obtoczyc kawalek miesa w panierce i wrzucic na patelnie, to zadna filozofia.

[Limonka2738]

Napisane przez kasztanka3

Ja bym w przypadku czynnosci tak banalnych nie powiedziala nigdy, ze "nie umiem" jesli nigdy nie probowalam. No chyba kazdy umie obtoczyc kawalek miesa w panierce i wrzucic na patelnie, to zadna filozofia.

Dla mnie "nie umiem" to naturalna reakcja, jeśli nie próbowałam.

"Nie umiem, ale ogarnę."

Wysłane z aplikacji Forum Wizaz

[kasztanka3]

Napisane przez Limonka2738

Dla mnie "nie umiem" to naturalna reakcja, jeśli nie próbowałam.

"Nie umiem, ale ogarnę."

Wysłane z aplikacji Forum Wizaz

I to rozumiem, a nie, ze "nie zrobie, bo nie umiem", jak dziewczyna wspomniana przez wizazanke Pani_Mada.

[Pani_Mada]

Napisane przez _vixen_

Miałam taka znajoma, w wieku 30 lat pierwsza jajecznicę usmażyła. Dziewczyna z zamożnego domu, skrajnie rozpieszczona przez rodziców. Dla mnie był to pewien rodzaj życiowego kalectwa. Żywiła sie gotowcami i w barach mlecznych, oczywiście pensji nie starczało, wiec regularnie była dotowana przez rodziców. W wieku 30 lat. Oczywiście zero wdzięczności, po prostu sie należało jak beneficjentom MOPSU zasiłek Jak dla mnie, rodzice zrobili zarówno jej, i sobie krzywdę.

to jeszcze jest dla mnie zrozumiałe. w sensie dziwi - ale rozumiem skąd się to 'nie umiem' wzięło.
w przypadku 'mojej' dziewczyny - pochodzi z zupełnie przeciętnej rodziny. nie są szczególnie zamożni, nie jest rozpieszczoną jedynaczką... u niej w domu normalnie się gotowało obiady, wiec to też nie przyzwyczajenie czy wychowanie.
mam wrażenie, że to takie "nigdy tego nie robiłam, więc nie umiem. a jak nie umiem to lepiej nie próbować bo i tak nie wyjdzie".

[b3e038722b79d57d91748189c48a0d4b42934a7c_612ac0051d267]

Napisane przez kasztanka3

Ja bym w przypadku czynnosci tak banalnych nie powiedziala nigdy, ze "nie umiem" jesli nigdy nie probowalam. No chyba kazdy umie obtoczyc kawalek miesa w panierce i wrzucic na patelnie, to zadna filozofia.

No wiesz, jak ktoś nie będzie miał napisane krok po kroku to nie usmaży kotleta skoro nie umie. Np obtoczyć w samej bułce tartej bez jajka bo przecież jajka nie czuć, tylko panierkę. Albo wrzuci otoczonego kotleta na zimny jeszcze olej, bo nie będzie wiedział kiedy olej jest rozgrzany. I kotleta da się zepsuć.

Ja wychodzę z założenia, że jeżeli ktoś bez przepisu czegoś nie ugotuje, to znaczy, że nie umie. Umiałby jakby robił to automatycznie z pamięci. A skoro potrzebuje "ściągi" to nie umie.

Wysłane z aplikacji Forum Wizaz

[Limonka2738]

Napisane przez kasztanka3

I to rozumiem, a nie, ze "nie zrobie, bo nie umiem", jak dziewczyna wspomniana przez wizazanke Pani_Mada.

Właśnie o to rozgraniczenie mi chodzi.


Nie umieć czegoś, nie wiedzieć czegoś, to żadna ujma na honorze.


Ale trzeba trochę spróbować, zwłaszcza prostych rzeczy. No i co się takiego może stać, spalisz te kotlety. To będą spalone.

[749d3470e67da5a340716cf11c99d98c9d41692a_5eab587331573]

Napisane przez _vixen_

Miałam taka znajoma, w wieku 30 lat pierwsza jajecznicę usmażyła. Dziewczyna z zamożnego domu, skrajnie rozpieszczona przez rodziców. Dla mnie był to pewien rodzaj życiowego kalectwa. Żywiła sie gotowcami i w barach mlecznych, oczywiście pensji nie starczało, wiec regularnie była dotowana przez rodziców. W wieku 30 lat. Oczywiście zero wdzięczności, po prostu sie należało jak beneficjentom MOPSU zasiłek Jak dla mnie, rodzice zrobili zarówno jej, i sobie krzywdę.

Maria Czubaszek nie gotowała nic, psa karmił wynajęty opiekun.
Na ciepło robiła wyłącznie parówki.

[Pani_Mada]

Napisane przez kasztanka3

I to rozumiem, a nie, ze "nie zrobie, bo nie umiem", jak dziewczyna wspomniana przez wizazanke Pani_Mada.

wiesz... ta sałatka to była propozycja, nie zrobi ona, to zrobi ktoś inny. w przypadku akurat tej imprezy składkowej to żaden problem.
dziwi mnie całokształt, który wyszedł przy okazji tej rozmowy - że ona sama sobie nigdy nic nie ugotowała, a szczytem czynności kulinarnych było upieczenie mrożonej pizzy w piekarniku.
i oczywiście wiecznie narzeka, że podróżuje za mało bo ją nie stać a przecież gotowanie w domu, zamiast regularnego jadania na mieście, to mogą być oszczędności i grubo ponad tysiąca złotych w skali roku.

to już nawet mój ojciec, wychowany i nadal (dzięki mamie) żyjący w duchu 'baba jest od gotowania' umie sobie sam ugotować coś prostego jak musi.

[tinkerver2]

Ja nie gotuje i nie umiem gotować. Umiem zrobić takie proste rzeczy jak jajecznica, pankejki (chociaż zawsze wychodzą mi płaskie). Surówki kupowałam zawsze gotowe, jak już robiłam, to kupowałam gotowy mix salat, pimidorki koktajlowe i ser feta, mieszalam. Frytki zawsze sklepowe. Ziemniaków nie lubię i nie gotuje, bo nie wiem kiedy są ok, mam wstręt, bo u mnie w domu wszystko jadło się z ziemniakami, poza tym zapominam o nich. Nie mam takiego nawyku stania w kuchni i pilnowania, czy rzucania tego co robię i zagladania do żarcia.
A, jeszcze kurczaka w sosie słodko kwaśnym ze słoika umiem zrobić. Większość mojego żarcia była z torebki lub słoika xd
Bary mleczne to złoto, ZŁOTO, abonament 300 zł na miesiąc, i gotowe obiady przez miesiąc. Ciepłe i smaczne.
A tak to jadłam tosty, makaron z sosem, ryż z sosem, pierś z kurczaka z frytkami i surówka. Czasem smazylam kielbaske z cebulką, ale to raczej na kolacje czy śniadanie.


Wysłane z mojego moto g(7) power przy użyciu Tapatalka

[kasztanka3]

Napisane przez tinkerver2

Ja nie gotuje i nie umiem gotować. Umiem zrobić takie proste rzeczy jak jajecznica, pankejki (chociaż zawsze wychodzą mi płaskie). Surówki kupowałam zawsze gotowe, jak już robiłam, to kupowałam gotowy mix salat, pimidorki koktajlowe i ser feta, mieszalam. Frytki zawsze sklepowe. Ziemniaków nie lubię i nie gotuje, bo nie wiem kiedy są ok, mam wstręt, bo u mnie w domu wszystko jadło się z ziemniakami, poza tym zapominam o nich. Nie mam takiego nawyku stania w kuchni i pilnowania, czy rzucania tego co robię i zagladania do żarcia.
A, jeszcze kurczaka w sosie słodko kwaśnym ze słoika umiem zrobić. Większość mojego żarcia była z torebki lub słoika xd
Bary mleczne to złoto, ZŁOTO, abonament 300 zł na miesiąc, i gotowe obiady przez miesiąc. Ciepłe i smaczne.
A tak to jadłam tosty, makaron z sosem, ryż z sosem, pierś z kurczaka z frytkami i surówka. Czasem smazylam kielbaske z cebulką, ale to raczej na kolacje czy śniadanie.


Wysłane z mojego moto g(7) power przy użyciu Tapatalka

Super pomysl

[Pani_Mada]

Napisane przez tinkerver2

Ja nie gotuje i nie umiem gotować. Umiem zrobić takie proste rzeczy jak jajecznica, pankejki (chociaż zawsze wychodzą mi płaskie). Surówki kupowałam zawsze gotowe, jak już robiłam, to kupowałam gotowy mix salat, pimidorki koktajlowe i ser feta, mieszalam. Frytki zawsze sklepowe. Ziemniaków nie lubię i nie gotuje, bo nie wiem kiedy są ok, mam wstręt, bo u mnie w domu wszystko jadło się z ziemniakami, poza tym zapominam o nich. Nie mam takiego nawyku stania w kuchni i pilnowania, czy rzucania tego co robię i zagladania do żarcia.
A, jeszcze kurczaka w sosie słodko kwaśnym ze słoika umiem zrobić. Większość mojego żarcia była z torebki lub słoika xd
Bary mleczne to złoto, ZŁOTO, abonament 300 zł na miesiąc, i gotowe obiady przez miesiąc. Ciepłe i smaczne.
A tak to jadłam tosty, makaron z sosem, ryż z sosem, pierś z kurczaka z frytkami i surówka. Czasem smazylam kielbaske z cebulką, ale to raczej na kolacje czy śniadanie.


Wysłane z mojego moto g(7) power przy użyciu Tapatalka

300zł za miesiąc to się płaciło za moich czasów studenckich. teraz to z 500 będzie pewnie.
wiadomo, zależy do miasta - w Krakowie takich cen już od dawna nie uświadczysz ale pomysł sam w sobie zły nie jest

[ridja devojka]

Napisane przez Finlora

No ale biorąc pod uwagę skład większości sklepowych słodyczy to przychylam się do zdania, że nikt nie powinien tego jeść

To se większość sklepowych słodyczy jest do bani wie prawie kazdy ale jak widać można robić karierę na insta analizując po kolei każdy przypadek.
Ja dużo bardziej lubię pokazywanie pozytywnych przykładów co robią np czytamy sklady. Łatwiej mi zapamiętać kilka przykładów dobrych słodyczy i zrobić screena i z tym iść do sklepu już czytać o kolejnych ciastkach do D...

Wysłane z aplikacji Forum Wizaz

[patiasym]

Dołączam do teamu niedziwiących się z nieumiejętności gotowania. A na pewno nie uważam tego za życiowe kalectwo.

[Sally1642]

A dla mnie to kompletna abstrakcja. To tak jakby ktoś nie posiadał umiejętności sprzątania. Dla mnie to jest kalectwo, nie potrafić się wyżywić własnymi rękami bez zaprzęgania kogoś innego. Rozumiem, że ktoś ma pieniądze i nie chce mu się / nie ma czasu gotować dlatego woli to zlecić komuś innemu i zjeść w barze mlecznym / restauracji / skorzystać cateringu. W tym nie widzę nic dziwnego. Ale kompletnie nie umieć ugotować parówki albo zrobić jajecznicy? Kosmos dla mnie Ciekawe ile Wizażanek chciałoby mieć takiego partnera życiowego, który (zakładając że ktoś ma dzieci) nie zrobi mu kanapki czy nie ugotuje ziemniaków, pewnie tłumy

[meliandra]

Napisane przez Pani_Mada

dziwią mnie dorośli ludzie, obojga płci oczywiście, którzy nie gotują wcale. nie że nie lubią, tylko w ogóle nie umieją. trochę nie wyobrażam sobie żywić się na mieście, albo jeść gotowce dzień w dzień.
znajomi robią składkowego sylwestra i zaczął się temat kto co ma zrobić. zapytano jednej dziewczyny czy zrobi jakąś prostą sałatkę - nie bo nie umie. od słowa do słowa wyszło, że dosłownie nic ugotować nie umie - sama przyznała, że w życiu nie gotowała zupy, czy nie smażyła kotletów.
dziwi mnie to strasznie. rozumiem, że ludzie mogą nie lubić gotować, nie mieć do tego jakiś szczególnych zdolności, ale żeby 30 letni człowiek nigdy sobie sam najprostszego obiadu nie ugotował?
i żeby nie było - płeć nie ma znaczenia. u wszystkich dziwi mnie to tak samo.

dodam: człowiek, który od 8 lat nie mieszka z rodzicami już

Mnie też to dziwi i należę do osób uważających to za kalectwo. Czy ktoś lubi gotować czy nie jeść coś trzeba. Gotowce są dla mnie zwyczajnie niezdrowe żeby jeść je codziennie, a jedzenie na mieście albo dieta pudełkowa to dość drogi interes. Poza tym w dobie internetu i przystępności przepisów i różnych sztuczek oraz gadżetów do gotowania to dla mnie trzeba być naprawdę ewenementem żeby nie umieć gotować, a już tym bardziej żeby nie zrobić sałatki Mi by było wstyd przyznać się, że nie umiem. Po prostu poszukałabym czegoś na necie albo poprosiła mamę o przepis. I dla mnie to nie jest nie umiem tylko jestem leniem i mi się nie chce

Napisane przez Finlora

No ale biorąc pod uwagę skład większości sklepowych słodyczy to przychylam się do zdania, że nikt nie powinien tego jeść

No i właśnie o tym mówię Przecież tu nie chodzi o jedzenie słodyczy kilogramami codziennie. Chodzi o umiar i dystans.

Napisane przez ridja devojka

To se większość sklepowych słodyczy jest do bani wie prawie kazdy ale jak widać można robić karierę na insta analizując po kolei każdy przypadek.
Ja dużo bardziej lubię pokazywanie pozytywnych przykładów co robią np czytamy sklady. Łatwiej mi zapamiętać kilka przykładów dobrych słodyczy i zrobić screena i z tym iść do sklepu już czytać o kolejnych ciastkach do D...

Wysłane z aplikacji Forum Wizaz

Dokładnie. A laska wrzuci wystawkę kinderków i ooo ludzie jak można takie coś na święta promować, ooo matko ile to ma cukru. Po pierwsze nie każdy unika cukru, po drugie jedzenie słodyczy z umiarem nie zaszkodzi, a po trzecie to ja też właśnie rozumiem jakieś takie grafiki z porównywaniami co jest dobre, a co złe i szukanie alternatyw, a nie napisanie, że czekolada jest beee, bo to tyle cukru.

[Pani_Mada]

Napisane przez Sally1642

(...)
Ciekawe ile Wizażanek chciałoby mieć takiego partnera życiowego, który (zakładając że ktoś ma dzieci) nie zrobi mu kanapki czy nie ugotuje ziemniaków, pewnie tłumy

ciężko się nie zgodzić. dla mnie brak umiejętności ogarniania życia wokół siebie jest dyskwalifikujący dla potencjalnego partnera na dłużej. nie wyobrażam sobie żyć z kimś kto nie umie nic ugotować, zrobić prania czy ogarnąć rachunków. i nie ma znaczenia czy są dzieci czy nie.

[Limonka2738]

Napisane przez Sally1642

A dla mnie to kompletna abstrakcja. To tak jakby ktoś nie posiadał umiejętności sprzątania. Dla mnie to jest kalectwo, nie potrafić się wyżywić własnymi rękami bez zaprzęgania kogoś innego. Rozumiem, że ktoś ma pieniądze i nie chce mu się / nie ma czasu gotować dlatego woli to zlecić komuś innemu i zjeść w barze mlecznym / restauracji / skorzystać cateringu. W tym nie widzę nic dziwnego. Ale kompletnie nie umieć ugotować parówki albo zrobić jajecznicy? Kosmos dla mnie Ciekawe ile Wizażanek chciałoby mieć takiego partnera życiowego, który (zakładając że ktoś ma dzieci) nie zrobi mu kanapki czy nie ugotuje ziemniaków, pewnie tłumy

Ja taka jestem. I na brak partnera nie narzekam.


Jest dla mnie różnica "nie umiem, bo nie miałem okazji się nauczyć", a "nie umiem, więc zarosnę w syfie i umrę z głodu".


To pierwsze jest normalne, dopiero to drugie to problem. I to drugie często nie wynika z nieumiejętności, tylko z lenistwa. I tego typu lenistwo przejawiają osoby, które nauczono w domu gotować i sprzątać, jak i te o dwóch lewych rękach od urodzenia.



Mój facet ma brata. Oboje byli wychowani przez tych samych rodziców w ten sam sposób (czyli co tydzień jak w zegarku ma być posprzątane, rozpisane obowiązki i gotowanie obiadu dwa razy w tygodniu dla całej rodziny każdy). I ten brat to właśnie typ, że syfem zarośnie i będzie codziennie jadł chipsy, a nie zrobi i będzie twierdził, że on nie potrafi.



Nigdy w domu niczego nie posprzątałam ani nawet nie zrobiłam sobie kanapki. I wyprowadziłam się, sprzątam, daję radę i nie jestem w żaden sposób skrzywdzona.


Tak samo miałam zawsze zachcianki i tyle pieniędzy, ile chciałam. Ale przyszło mi się utrzymać za określoną kwotę, to dwa miesiące pomarudziłam, jaka to ja biedna, nie mogę sobie tak o, z tyłka zadzwonić do tatusia, że chcę tysiaka na nowe coś tam. Ale trzeciego miesiąca już normalnie zarządzałam pieniędzmi i żyję.


Nie wiem, czemu piszecie o tym w kontekście skrzywdzenia, kiedy jak człowiek ma dwie szare komórki to bez problemu sam sobie to ogarnie całkiem szybko. Zarządzanie pieniędzmi, sprzątanie i gotowanie to żadna wiedza tajemna i wywyższanie się "bo mnie nauczyli w domu, a ciebie nie" jest dla mnie bardzo dziwne.

[kaledonia]

Napisane przez Finlora

No ale biorąc pod uwagę skład większości sklepowych słodyczy to przychylam się do zdania, że nikt nie powinien tego jeść

Tak, śledzę stronę na FB Czytajmy składy i tam ostatnio był opis czekoladowych Mikołajów.
Większość wypadła źle.

Napisane przez Sally1642

A dla mnie to kompletna abstrakcja. To tak jakby ktoś nie posiadał umiejętności sprzątania. Dla mnie to jest kalectwo, nie potrafić się wyżywić własnymi rękami bez zaprzęgania kogoś innego. Rozumiem, że ktoś ma pieniądze i nie chce mu się / nie ma czasu gotować dlatego woli to zlecić komuś innemu i zjeść w barze mlecznym / restauracji / skorzystać cateringu. W tym nie widzę nic dziwnego. Ale kompletnie nie umieć ugotować parówki albo zrobić jajecznicy? Kosmos dla mnie Ciekawe ile Wizażanek chciałoby mieć takiego partnera życiowego, który (zakładając że ktoś ma dzieci) nie zrobi mu kanapki czy nie ugotuje ziemniaków, pewnie tłumy

Dla mnie normalna sprawa. Nie każdy musi.
Nie każdy jada jajecznicę. Tak trudno to zrozumieć

[12b24d2a455c078f5629813f5df538e108ef39c5_6556ae3ede293]

Napisane przez Pani_Mada

ciężko się nie zgodzić. dla mnie brak umiejętności ogarniania życia wokół siebie jest dyskwalifikujący dla potencjalnego partnera na dłużej. nie wyobrażam sobie żyć z kimś kto nie umie nic ugotować, zrobić prania czy ogarnąć rachunków. i nie ma znaczenia czy są dzieci czy nie.

jak bardzo podzielam twoja opinie

[nie_powiem]

Napisane przez Pani_Mada

ciężko się nie zgodzić. dla mnie brak umiejętności ogarniania życia wokół siebie jest dyskwalifikujący dla potencjalnego partnera na dłużej. nie wyobrażam sobie żyć z kimś kto nie umie nic ugotować, zrobić prania czy ogarnąć rachunków. i nie ma znaczenia czy są dzieci czy nie.

Dla mnie jeszcze brak jakiejś umiejętności jest do przyjęcia, bo nikt nie wie wszystkiego i nikt nie jest alfą i omegą, ale jeśli dana osoba wzbrania się przed zdobyciem jakichś podstawowych umiejętności ogarniania życia w danej dziedzinie lub uważa, że ona nie musi/ktoś inny się tym zajmuje więc luz, no to już słabo.. Ja jestem osobą dominująca w kuchni, ale mój facet ogarnia kilka domowych potraw w razie "w". I w drugą stronę też to działa - wyprasuję sobie koszulę/wywieszę pranie, jeśli będzie potrzeba, choć ta druga osoba robi to u nas na co dzień.

[effcia82]

Nie umiem gotować, mam chłopa od tego, ale z głodu bym nie umarła (kiedyś żywiłam się sama i jakieś podstawowe rzeczy ogarniam).

[Pani_Mada]

Napisane przez nie_powiem

Dla mnie jeszcze brak jakiejś umiejętności jest do przyjęcia, bo nikt nie wie wszystkiego i nikt nie jest alfą i omegą, ale jeśli dana osoba wzbrania się przed zdobyciem jakichś podstawowych umiejętności ogarniania życia w danej dziedzinie lub uważa, że ona nie musi/ktoś inny się tym zajmuje więc luz, no to już słabo.. Ja jestem osobą dominująca w kuchni, ale mój facet ogarnia kilka domowych potraw w razie "w". I w drugą stronę też to działa - wyprasuję sobie koszulę/wywieszę pranie, jeśli będzie potrzeba, choć ta druga osoba robi to u nas na co dzień.

nie do końca się zgadzam. nie mówimy o zaawansowanej fizyce, a o ugotowaniu zupy pomidorowej i usmażeniu kotleta. nie trzeba być żadną alfą i omegą, żeby ogarniać podstawy. nikt nie mówi, że każdy powinien umieć przygotować wykwintny 3daniowy obiad na 10 osób. ale ja oczekuję, że nie będę musieć partnera uczyć jak się prasuje koszulę czy gotuje ziemniaki. takie rzeczy to mogę nastolatkowi tłumaczyć.