Co jest lepsze - FCE czy CAE?

[Kaletnik]

Jak w tytule - co jest bardziej przydatne na rynku pracy?

[397c2675f3cdfd9a8d969495a6edd4aafb32f2d2_655aa1f83943f]

To chyba oczywiste, że CAE?

[MissChievousTess]

Dziwne pytanie. CAE potwierdza wyższy poziom znajomości języka niż FCE i na tym polega różnica między nimi.

[Kaletnik]

[1=397c2675f3cdfd9a8d96949 5a6edd4aafb32f2d2_655aa1f 83943f;47763838]To chyba oczywiste, że CAE?[/QUOTE]

Napisane przez MissChievousTess

Dziwne pytanie. CAE potwierdza wyższy poziom znajomości języka niż FCE i na tym polega różnica między nimi.

Oczywiście wiem o tym, że CAE jest wyższy poziomem Pytanie tylko, czy jest sens posiadać CAE będąc pracownikiem na małym szczeblu czy nie lepiej najpierw zrobić sam FCE?

[Fortuna1]

To zależy gdzie starasz się o pracę. Ja mam FCE zrobione daaawno temu, ale teraz myślę, że mogłam iść za ciosem i zrobić od razu CAE.

PS Nie pomogło mi to ze znalezieniem pracy, bo pracodawca nie patrzy na takie rzeczy tylko sam sprawdza umiejętności praktyczne, jeśli jest to stricte praca z językiem.

[xniji]

Sama zastanawiałam się początkowo nad FCE, ale doszłam do wniosku, że douczę się i zrobię za jakiś czas, kiedy ogarnę wszystko, CAE. Kiedyś FCE był wystarczająco prestiżowy, zwalniał z matury. FCE jest zbliżony poziomem do rozszerzonej matury z języka angielskiego. Od Ciebie i od Twojego miejsca pracy zależy czego potrzebujesz.

[alczatka]

Moim zdaniem zdecydowanie CAE, bo to już oznacza poziom biegłości językowej C1, co robi z niego dość spoko certyfikat dla osoby, która język powinna znać bardzo dobrze, ale niekoniecznie posługuje się nim na co dzień przy każdym zawodowym zadaniu. Certyfikat na C2 (CPE) w takiej dość zwykłej pracy raczej by ci się nie przydał, a FCE, czyli poziom B2, to jednak dość zwykła znajomość angielskiego, bo poziom "tylko" średniozaawansowany.

Zdecydowanie więc lepiej pouczyć się trochę więcej i spróbować z CAE, niż tracić pieniądze na FCE.

[Jace]

Napisane przez Kaletnik

Oczywiście wiem o tym, że CAE jest wyższy poziomem Pytanie tylko, czy jest sens posiadać CAE będąc pracownikiem na małym szczeblu czy nie lepiej najpierw zrobić sam FCE?

Szkoda kasy na FCE, teraz nawet gimnazjaliści to zdają dla lansu. Lepiej się douczyć i zdawać CAE

[Fortuna1]

Napisane przez xniji

Sama zastanawiałam się początkowo nad FCE, ale doszłam do wniosku, że douczę się i zrobię za jakiś czas, kiedy ogarnę wszystko, CAE. Kiedyś FCE był wystarczająco prestiżowy, zwalniał z matury. FCE jest zbliżony poziomem do rozszerzonej matury z języka angielskiego. Od Ciebie i od Twojego miejsca pracy zależy czego potrzebujesz.

Ja spotkałam się też z tym, że FCE zwalnia z obowiązku chodzenia na lektorat z angielskiego, na niektórych uczelniach.

[lalibelle]

Jeśli jest się na siłach, to lepiej od razu CAE.Jak nie teraz, to później się przyda Oszczędność

[JoannaIrminaTitina]

Podniosę temat
Chciałabym dla własnej satysfakcji zrobić taki kurs, który dawał by mi na piśmie "zaświadczenie" (nie wiem jak to nazwać), że umiem posługiwać się językiem . Narazie jestem na poziomie B2. Angielski zawsze był takim moim hobby, drogę zawodową wybrałam inną ale chciałabym mieć też jakieś zabezpieczenie. Oczywiście nadal douczam się angielskiego. Jaki certyfikat jest poziomem równoznaczny z c1 a który z c2. Czego trzeba się uczyć, żeby zdać? Czy są jakieś kursy (na pewno są :P), które przygotowują do takiego egzaminu i jaki jest CAŁY koszt (w przybliżeniu) kursu + egzaminu? Będę bardzo wdzieczna za pomoc, bo kompletnie nie ogarniam tego tematu. A może lepsze były by studia tj: filologia angielska?

[xniji]

Studia to nie jest kurs językowy, to jest też wiedza o danym kraju, kulturze.
Poziom B2 - FCE
Poziom C1 - CAE
Poziom C2 - CPE
Powyższe egzaminy kosztują coś ponad 500 złotych, są organizowane w wyznaczonych terminach i miastach przez jednostki, które mają uprawnienia, by ten egzamin przeprowadzić. Kursy językowe na pewno organizują szkoły językowe i to od nich zależy cena.
Czego się trzeba uczyć? Języka. Jak najwięcej nowych wyrazów, zwrotów. Ogółem to języka. W którymś wątku na wizażu jest wymienione mnóstwo książek, z którymi można pracować, ucząc się do egzaminów.

[JoannaIrminaTitina]

Napisane przez xniji

Studia to nie jest kurs językowy, to jest też wiedza o danym kraju, kulturze.
Poziom B2 - FCE
Poziom C1 - CAE
Poziom C2 - CPE
Powyższe egzaminy kosztują coś ponad 500 złotych, są organizowane w wyznaczonych terminach i miastach przez jednostki, które mają uprawnienia, by ten egzamin przeprowadzić. Kursy językowe na pewno organizują szkoły językowe i to od nich zależy cena.
Czego się trzeba uczyć? Języka. Jak najwięcej nowych wyrazów, zwrotów. Ogółem to języka. W którymś wątku na wizażu jest wymienione mnóstwo książek, z którymi można pracować, ucząc się do egzaminów.

Widzę, że znasz się na rzeczy . A może lingwistyka stosowana? Słyszałam, że ten kierunek omija np historię na rzecz nacisku na gramatykę. Studiować będę od października pielęgniarstwo które jest bardzo czasochłonne. Planuję od drugiego roku albo zacząć kurs przygotowawczy albo zaocznie studia o tym kierunku. Jakoś studia do mnie bardziej przemawiają . Bo to też moje małe hobby

[casus_belli]

Jeśli masz kierunek, na którym musisz być na wszystkich zajęciach, to zapomnij o jakichkolwiek studiach językowych. Tam zajęć jest od groma i nie ma, że sobie na lektorat nie przyjdę. Lingwistyka to przynajmniej dwa języki, czasami trzy, często dwóch "głównych" nie prowadzi się od podstaw, więc musiałabyś znać też inny język.

[xniji]

Napisane przez JoannaIrminaTitina

Widzę, że znasz się na rzeczy . A może lingwistyka stosowana? Słyszałam, że ten kierunek omija np historię na rzecz nacisku na gramatykę. Studiować będę od października pielęgniarstwo które jest bardzo czasochłonne. Planuję od drugiego roku albo zacząć kurs przygotowawczy albo zaocznie studia o tym kierunku. Jakoś studia do mnie bardziej przemawiają . Bo to też moje małe hobby

Szczerze - nie orientuje się aż tak bardzo w temacie filologii i lingwistyki stosowanej. Na początku liceum też myślałam o filologii, jednak doszłam do wniosku, że tak na prawdę tego nie chcę, a język i tak mogę znać, bez ukończonej filo w papierach. Sama studiuję rachunkowość i w tej chwili jestem na etapie przygotowań do CAE (początkowo myślałam o FCE, jednak stwierdziłam, że chciałabym spróbować na wyższym poziomie, zwłaszcza, że możliwe, że po zrobieniu FCE myślałabym o CAE, a same egzaminy to jednak spory koszt, stąd moja jako-taka wiedza o samych egzaminach). Ale na pewno studiowanie filo to zupełnie inna bajka niż kurs zakończony egzaminem. Przejrzenie planu takiego kierunku może odpowiedzieć na pytanie czego będziesz się uczyć na takich studiach i czy faktycznie tej wiedzy z zakresu historii/kultury będzie mniej.
Mam nadzieję, że w tym wątku pojawi się ktoś, kto studiuje lub studiował ten kierunek i udzieli Ci konkretniejszych informacji niż ja (ewentualnie w innych wątkach może ktoś taki się pojawi).
Natomiast ja na Twoim miejscu nie myślałabym o studiowaniu samej filologii, tylko właśnie o kursach. W tej chwili język angielski jest na tyle powszechny, że jest właściwie narzędziem do wykonywania jakiegoś zawodu.
Przy okazji sama mam ciocię pielęgniarkę, która ostatnio opowiadała o przyjęciu na izbę cudzoziemca, z którym żadna z nich nie potrafiła się dogadać (kobitki starsze, znające rosyjski, niektóre liznęły podstawy angielskiego, ale nie potrafiły zrozumieć kogoś z obcym akcentem i mówiącego szybciej niż speaker w nagraniach dołączonych do książek).

[JoannaIrminaTitina]

Prawda, że powszechny język. Ale kurs, bądź studia w tym kierunku na wszelki wypadek daje mi możliwość np. udzielania korepetycji bądź wyjazdu. Kurs przyda sie na wypadek wyjazdu. Ale nie wiem jak patrzą na to ludzie którzy wybierają korepetytora. Z własnego doświadczenia wiem, że z korepetycji korzysta wielu. Od przedszkolaków po zwykłych ludzi, którzy chcą wyjechać za pracą..

[serenavanderwoodsen]

Napisane przez JoannaIrminaTitina

Prawda, że powszechny język. Ale kurs, bądź studia w tym kierunku na wszelki wypadek daje mi możliwość np. udzielania korepetycji bądź wyjazdu. Kurs przyda sie na wypadek wyjazdu. Ale nie wiem jak patrzą na to ludzie którzy wybierają korepetytora. Z własnego doświadczenia wiem, że z korepetycji korzysta wielu. Od przedszkolaków po zwykłych ludzi, którzy chcą wyjechać za pracą..

Ja i znajome udzielałyśmy korków w liceum już i żadna z nas nie miała certyfikatu. Ale uczyłyśmy się w liceum po angielsku, chociaż nie wiem czy to akurat przez to ludzie byli zainteresowani. Może niekoniecznie, żeby przygotowywać kogoś do matury czy tych Cambridge egzaminów, ale z dzieciakami/młodzieżą do gimnazjum włącznie całkiem na luzie. Większość potrzebuje po prostu, żeby indywidualnie coś wytłumaczyć, powoli wszystko przećwiczyć i żeby 'ktoś nad nimi stał'.

[xniji]

Ciocia wikipedia mówi, że:

W Polsce osoba, która uzyskała certyfikat CAE oraz legitymowała się dyplomem ukończenia studiów II stopnia, wyższych zawodowych na dowolnym kierunku, a ponadto posiadała przygotowanie pedagogiczne, lub legitymowała się dyplomem ukończenia zakładu kształcenia nauczycieli mogła zostać zatrudniona na stanowisku nauczyciela języka angielskiego w polskich szkołach

Certyfikat, który otrzymasz po otrzymaniu kursu poświadcza, że masz dany stopień biegłości językowej, a zatem znasz język i na logikę, skoro go znasz, to jesteś w stanie pomóc osobie dopiero uczącej się go.
Poza tym uważam, że żadna filologia nie przygotuje Cię do udzielania korepetycji, tak samo jak pedagogika dziecięca nie przygotuje Cię do zmieniania dzieciom majtek w przedszkolu, takie umiejętności się nabywa pracując w danym środowisku. Ba! To doskonale widać po nauczycielach języków obcych w szkołach. Czasem się uczysz kilka lat i masz wrażenie, że zatrzymałeś się w miejscu, bo ktoś od Ciebie nie wymaga i nie potrafi Cię zmotywować do nauki. Są też tacy, u których przez kilka miesięcy nauczysz się więcej niż u miernego nauczyciela przez kilka lat. I ludzie mają zazwyczaj magistra z filo - stopniem naukowym są równi, a jedni umieją nauczyć, drudzy nie, tak bywa.

Odnośnie korków jeszcze - przecież nikt Ci na pierwszej lekcji nie pokazuje swojej dokumentacji ze studiów, poświadczających o ukończeniu danego kierunku, tylko przede wszystkim pyta się - co chciałbyś powtórzyć, do czego się uczysz (czy matura czy egzamin gimnazjalny, a może jednak sprawdzian z danego działu?), jak widzisz te lekcje i zaczynacie.
Bardzo często korepetycji udzielają studenci np. 2 czy 3 roku I stopnia, wtedy właściwie nie mają nic na poświadczenie swoich kwalifikacji. Uczą, bo chcą i uważają, że potrafią. Sama chodziłam do takiej znajomej studentki przygotowywać się do rozszerzonej matematyki na maturze, uczyła świetnie, mimo, że sama była dopiero w trakcie swojej nauki.

[alczatka]

Jeżeli chodzi ci o sam papier potwierdzający znajomość języka, to ja bym szła na kurs - mniej się umęczysz i papier zdobędziesz mniejszym nakładem pracy, pomijając te wszystkie historie literatury, fonologie, składnie i inne historie. Jeśli nie wiążesz przyszłości w żaden sposób z języko-/literaturoznawstwem lub nauczaniem, czy tłumaczeniem, to studia ci zupełnie niepotrzebne.

A co do filologii vs lingwistyki stosowanej, to generalnie językoznawstwo stosowane to jedna z podgałęzi językoznawstwa ogólnie - w Polsce studia z zakresu lingw. stosowanej z reguły obejmują dwa języki, a filologie z reguły (choć nie zawsze) jeden.
Co do różnic w programach, filologia ma więcej i głębiej o historii krajów, o kulturze, historia literatury, językoznawstwo (teoretyczne) też prowadzone w dużo głębszym zakresie niż na lingwistyce stosowanej. Nie znaczy to jednak, że na stosowanej np. historii czy literatury w ogóle nie ma, bo to zależy od programu, ale w większości przypadków po prostu tego wszystkiego jest mniej i lżej, bo ECTSów musi starczyć jeszcze na PNJ z drugiego języka. I nacisk jest na to, co podpada pod językoznawstwo stosowane, czyli nauczanie i tłumaczenie - w przypadku pracy magisterskiej/licencjackiej też seminaria są z zakresu językoznawstwa stosowanego, a nie teoretycznego, gdzie na filologii masz pełen wybór (plus kultura/literatura i cokolwiek komu tam wpadnie do głowy).
No i na lingwistyce to już trzeba mieć oba języki na poziomie B2/C1, bo tam się od podstaw raczej nie zaczyna.

Więc jak dla mnie, to zdecydowanie kurs.

[Zielony24]

Napisane przez JoannaIrminaTitina

Z własnego doświadczenia wiem, że z korepetycji korzysta wielu. Od przedszkolaków po zwykłych ludzi, którzy chcą wyjechać za pracą..

Niektorzy chcą niewiadomo kogo... Pare lat lemu, będąc w trakcie kursu na CAE, chciałem dać korepetycje. Zwątpiłem po tym, jak jedna kobieta szukała dla siebie i swojej 10-letniej córki kogoś z tytułem doktora (sic!).

[JoannaIrminaTitina]

Napisane przez Zielony24

Niektorzy chcą niewiadomo kogo... Pare lat lemu, będąc w trakcie kursu na CAE, chciałem dać korepetycje. Zwątpiłem po tym, jak jedna kobieta szukała dla siebie i swojej 10-letniej córki kogoś z tytułem doktora (sic!).

Nawet nie wiesz ile takich osób jest. Pewnie ta pani sama potrafiłaby wytłumaczyć dziecku o co chodzi ale się nie chciało -to jedno. A drugie to "korki u doktora" to prsetiż u znajomych .Sama będąc w liceum brałam korki u kobitki po licencjacie. Bardzo fajna atmosfera i co najważniejsze NAUCZYŁA MNIE WIĘCEJ przez rok niż liceum o profilu językowym o rozszerzonym angielskim . W szkole uczyła mnie pani profesor właśnie. I patrząc na innych z klasy i na mnie - po jej nauczaniu nic nam nie zostało.
Dziękuje za rady wybiorę się na certyfikat ale to za rok, bo trzeba kase uzbierać i sie doedukować