kasa od TZ

[Sadek]

Napisane przez diamentowa

Ostatnio w sklepie przy kasie stała przede mną para po dwudziestce. Dziewczyna błagalnym tonem prosiła faceta "mogę sobie coś wybraaać proszę.... ty masz piwo" (mieli sześciopak w koszyku) a on do niej "dobrze wiesz, że nie ma pieniędzy". Ona go prosi i prosi, w końcu się naburmusza. Kasjerka wydaje mu resztę, on bierze grube do portfela, następnie zbiera te dorbniaczki i wspaniałomyślnie jej wręcza "dobra, masz".

Brakuje mi słów poprostu.

Znam pary gdzie cale zycie tak wyglada! Dramat. Kobieta jak dziecko, przeciez po to chodzimy do szkoly ( ile to w Polsce jest obowiazkowe 11lat?), aby potem samemu na siebie zarabiac!

[evil minded]

Napisane przez margitta

też się z tym zgadzam. Mam trzy młodsze koleżanki, które w tym roku zdawały maturę, Wszystkie idealne uczennice, bardzo ambitne. Doskonale zdały maturę i z wielką dumą dostały się na najbardziej oblegane kierunki. Jedna psychologia stosowana, druga socjologia (), a trzecia na która najbardziej liczyłam poszła na.... filmoznawstwo żeby jednocześnie móc kończyć szkołę muzyczną z grą na harfie... no i na co ona może liczyć w przyszłości? Na bogatego męża wielbiciela gry na harfie?

Ta po socjologii, jak bedzie cwana i obrotna to sie zaczepi w jakichs HRach, PRach, firmach zajmujacych sie badaniami rynku, tu akurat perspektywy nie sa tak tragiczne. Po psychologii stosowanej to nie wiem w ogóle co to jest i czym to sie różni od zwykłej psychologii. Ale po filmoznawstwie to szczerze mowiac nie wiem, co mozna robic, chyba tylko biede klepać; to sa studia dla córek bardzo bogatych rodziców

Mnie tez interesuje, czemu ludzie wybieraja tzw. studia z bezrobocia, może dlatego, że nabór na taką pedagogikę jest ogromny i łatwo sie tam dostać. A to, jako kierunek specyficznie kobiecy, daje mała szanse na prace. faceci się jakos nie garną grupowo na studia typu no future.

Moi znajomi, oczywiście faceci, studiują albo skonczyli kierunki typu budownictwo, informatyka, już w trakcie studiów pracowali na etacie, w wakacje i to nie za pieniądze w stylu 1200 zł. Albo moj kolega, b. dobry student fizyki technicznej, ma w planach wyjazd do Niemiec po studiach i prace w prestizowym osrodku badawczym.

Spotkalam sie z teoria ze między innymi dlatego kobietom gorzej idzie w życiu zawodowym, bo są niejako wypychane na studia humanistyczne, które nie daja takich perspektyw jak np. skonczenie teleinformatyki na Politechnice Warszawskiej.

No cóz, w jakims Newsweeku wyczytałam wypowiedz nauczyciela twierdzacego, ze wlasnie zawód nauczyciela jest dobry...jak sie ma bogatego męza

[amelkagda]

Napisane przez diamentowa

Ostatnio w sklepie przy kasie stała przede mną para po dwudziestce. Dziewczyna błagalnym tonem prosiła faceta "mogę sobie coś wybraaać proszę.... ty masz piwo" (mieli sześciopak w koszyku) a on do niej "dobrze wiesz, że nie ma pieniędzy". Ona go prosi i prosi, w końcu się naburmusza. Kasjerka wydaje mu resztę, on bierze grube do portfela, następnie zbiera te dorbniaczki i wspaniałomyślnie jej wręcza "dobra, masz".

Brakuje mi słów poprostu.

straszne to co piszesz
ale chyba niektórym to odpowiada bo czasami jest wygodne

[Hvid]

Mam kolezanke, ktora ukonczyla afrykanistyke ( nie wybrala jezyka swahili, a amharski ). To dopiero ( teoretycznie ) malo przyszlosciowe studia . Obecnie pracuje w Londynie, znalazla sobie swietna prace, wlasnie dzieki jezykowi amharskiemu.
Kilka innych kolezanek ukonczylo pedagogike. Rowniez nie narzekaja. Pracuja w prywatnych szkolach.
Ja natomiast wybralam kierunki bardzo oblegane - anglistyke i italianistyke. Zwlaszcza na anglistyke trudno bylo sie dostac. Rowniez nigdy na brak pracy nie narzekalam, ale czasem zaluje, ze nie wybralam jednak afrykanistyki. W tamtych czasach to byla taka niby przechowalnia, kierunek cieszyl sie niewielkim zainteresowaniem. Pamietam, ze jezeli ktos zdal wszystkie egzaminy na anglistyke, ale mial za malo punktow, przesuwali go wlasnie na inne filologie - typu afrykanistyka lub sinologia. Obecnie ten, kto swietnie zna jezyk chinski, swietnie rowniez zarabia. Niewielka konkurencja, jezyk bardzo poszukiwany, mozna windowac ceny.

Nie wiem, jak obecnie jest w Polsce, i czy potrzebuja osob z dobra znajomoscia jezyka dunskiego. Wszak wiekszosc dunskich biznesmenow niezle wlada angielskim. Przyjade, to sie przekonam.

Nigdy nic nie wiadomo.

[syntagma]

taka afrykanistyke prowadza nie wszystkie uniwersytety w Polsce i do tego na takie filologie przyjmuje sie z reguly na rok okolo 20 osob. Jest malutka konkurencja.

[szugarbejb]

Napisane przez evil minded

Mnie tez interesuje, czemu ludzie wybieraja tzw. studia z bezrobocia, może dlatego, że nabór na taką pedagogikę jest ogromny i łatwo sie tam dostać. A to, jako kierunek specyficznie kobiecy, daje mała szanse na prace. faceci się jakos nie garną grupowo na studia typu no future.

Któryś raz już widzę, że piszesz elaboraty o czymś, o czym nie masz kompletnie pojęcia. Ot, urok forum.

Absolwenci (lub jak wolisz - absolwentki) pedagogiki to - przynajmniej we Wrocławiu - jedne z najbardziej poszukiwanych osób do pracy. Mam 7 koleżanek na 5 roku pedagogiki we Wrocławiu i każda od 3 roku pracuje, u prywatnych osób jako opiekunki do dziecka. Za godzinę zarabiają od 10 nawet do 25 złotych. Gdy skończą studia za rok - przedszkola, żłobki itp. będą się o nie biły.

Nie wiem też skąd wiesz, że łatwo na pedagogikę się dostać. Cóż, może 8 osób na miejsce w porównaniu z 19 u mnie na prawie to faktycznie niedużo.

[syntagma]

Napisane przez szugarbejb

Mam 7 koleżanek na 5 roku pedagogiki we Wrocławiu i każda od 3 roku pracuje, u prywatnych osób jako opiekunki do dziecka. Za godzinę zarabiają od 10 nawet do 25 złotych. Gdy skończą studia za rok - przedszkola, żłobki itp. będą się o nie biły.

jako opiekunki do dziecka pracuje pelno dziewczyn, ktore w ogole pedagokiki nie studiuja i kobiety po 50stce, ktore w ogole studiow nie maja. Znam wiele takich przypadkow. A tyle zarabiaja, bo to praca na czarno, zadnego podatku nikt nie odprowadza

Jestesmy starzejacym sie spoleczenstwem, dzieci rodzi sie coraz mniej. Ilosc przedszkoli nie bedzie sie zwiekszac. A pedagogike kazdego roku konczy bardzo duza ilosc kobiet.

Poza tym jakie sa zarobki w takim przedszkolu? 1200 zl?

[dr_ka]

Mieszkamy razem; on studiuje i pracuje ,ja tylko studiuję. Mnie utrzymują rodzice ,on zarabia na siebie sam. Nie dostaję od niego pieniędzy ,czasem mi pożycza ,jeśli mi zabraknie do pierwszego (bo akurat musiałam kupić nową sukienkę ,ale zawsze zwracam swoje długi. Nie jesteśmy małżeństwem, nie mamy wspólnego konta ,więc nie wiem z jakiej racji on miałby mi dawać kasę. Prezenty od czasu do czasu w zupełności wystarczą.

[Miśka84]

Napisane przez evil minded

Dokładnie, tez sie zastanawiam co roku, jak widzę ranking najpopularniejszych kierunków, po jakie licho tyle osób idzie na kierunek, który jest w czołówce - wlaśnie wymienioną przez Ciebie pedagogikę, jak perspektywy pracy sa po tym z reguły takie, że pożal się Boże, a wypłata płacz i zgrzytanie zębów.
A starczy zajść na wydział pedagogiki, strasznie sfeminizowany. Więc co z tego, że te kobiety skończa studia, jak zarabiac beda tyle, że nie obęda się bez utrzymania przez faceta. Może wlaśnie dlatego, że perspektywy kiepskie, na taiej filologii polskiej też wielu osobników płci meskiej sie nie uswiadczy.

Tylko co to ma do tematu wątku?????????
Poza tym - mało kto pracuje w dziesiejszych czasach w swoim zawodzie, a mgr - "nawet" po pedagogice jest wciąż mgr Nie każdy ma umysł ścisły, więc nie widzę sensu w męczeniu się na kierunku, kltórego nie jest w stanie się pojąć. Ja - choćbym nigdy nie znalazła pracy w swoim kierunku i tak będę szczęśliwa, że go skonczyłam, bo dowiedziałam sie mnóstwo o sobie i o innych ludziach. Kolejne - studia podyplomowe trwają tylko rok, więc przekwalifikować się można baaardzo łatwo.
Po za tym jeszcze - po moim kierunku pedagogicznym sa zarobki w granicach 3-6 tysięcy, może dla niektórych na tym wątku to mało, dla mnie - sporo

[evil minded]

Napisane przez szugarbejb

Któryś raz już widzę, że piszesz elaboraty o czymś, o czym nie masz kompletnie pojęcia. Ot, urok forum.

Aha. Dosc niegrzeczne i nieprzyjemne sa takie teksty, więc w sumie mogłaś je sobie odpuścić.
A ja mysle, ze o wlasnie Ty sie mylisz.
I co?
Zreszta syntagma wszystko napisała:

Napisane przez syntagma

jako opiekunki do dziecka pracuje pelno dziewczyn, ktore w ogole pedagokiki nie studiuja i kobiety po 50stce, ktore w ogole studiow nie maja. Znam wiele takich przypadkow. A tyle zarabiaja, bo to praca na czarno, zadnego podatku nikt nie odprowadza

Jestesmy starzejacym sie spoleczenstwem, dzieci rodzi sie coraz mniej. Ilosc przedszkoli nie bedzie sie zwiekszac. A pedagogike kazdego roku konczy bardzo duza ilosc kobiet.

Poza tym jakie sa zarobki w takim przedszkolu? 1200 zl?

Znam chłopaka (!), który konczyl pedagogike, dzienna, na dobrym uniwerku. W pracy zarabiał grosze, akualnie w ogole nie pracuje, bo była redukacja etatów. Mówil, ze wiele osób po jego kierunku ma ten sam problem z pracą.

No i faktycznie, jakieś 60% absolwentów uczelni nie pracuje w zawodzie. Co nie zmienia tego, co juz w ktoryms poście syntagma zauwazyla, że to kobiety wybierają te mniej przyszłościowe kierunki.

Zreszta, faktycznie, to jest offtop już.

[Miśka84]

Napisane przez evil minded

Aha. Dosc niegrzeczne i nieprzyjemne sa takie teksty, więc w sumie mogłaś je sobie odpuścić.
A ja mysle, ze o wlasnie Ty sie mylisz.
I co?
Zreszta syntagma wszystko napisała:




Znam chłopaka (!), który konczyl pedagogike, dzienna, na dobrym uniwerku. W pracy zarabiał grosze, akualnie w ogole nie pracuje, bo była redukacja etatów. Mówil, ze wiele osób po jego kierunku ma ten sam problem z pracą.

No i faktycznie, jakieś 60% absolwentów uczelni nie pracuje w zawodzie. Co nie zmienia tego, co juz w ktoryms poście syntagma zauwazyla, że to kobiety wybierają te mniej przyszłościowe kierunki.

Zreszta, faktycznie, to jest offtop już.

Znasz 1 chłopaka, który skonczył pedagogikę??? Rzeczywiście jesteś supeer obeznana z tematem Ja znam ponad 200 osób, w tym ze 20 chłopaków I sama w tym siedzę, więc chyba lepiej sie orientuję jakie są zarobki i czy jest praca?
Na pewno nie jest łatwo, ale w Polsce ogólnie jest ciężko z dobra pracą. A dla mnie dobra praca to nie tyle kasa, co robienie przez całe życie tego, co się lubi czy wręcz kocha I wiem, że np. siedząc nad papierkami i zarabiając nawet gruba kase - nie byłabym szczęśliwa.

[Hvid]

Syntagma - Bardzo dziekuje za informacje. Jak widac, czasy sie zmieniaja. Kiedys studenci afrykanistyki na UW byli postrzegani jako nieudacznicy, ktorym nigdzie indziej nie udalo sie dostac. Tak samo bylo w przypadku sinologii.

Zycie nauczylo mnie szacunku do wszystkich kierunkow studiow. Trudno przewidziec, co bedzie za xxxx lat.

Niniejszym koncze i ja swoje dywagacje OT.

[Miśka84]

Jeszcze mały OT - co mają studia do zarabiania kasy??? Zazwyczaj ludzie po zawodówkach zarabiają więcej niż Ci po studiach, większość ludzi, którzy mają firmy równiez studiów nie ma , a na kasie śpią Znam nawet takich, którzy mają tylko podstawówkę, a dobrze prosperującą firmę mają Nie wiem skąd to dziwne ocenianie człowieka po tym, jaki kierunek ukończył? Straaaszne zapatrzenie w siebie....

[evil minded]

Napisane przez Miśka84

Znasz 1 chłopaka, który skonczył pedagogikę??? Rzeczywiście jesteś supeer obeznana z tematem Ja znam ponad 200 osób, w tym ze 20 chłopaków I sama w tym siedzę, więc chyba lepiej sie orientuję jakie są zarobki i czy jest praca?
Na pewno nie jest łatwo, ale w Polsce ogólnie jest ciężko z dobra pracą. A dla mnie dobra praca to nie tyle kasa, co robienie przez całe życie tego, co się lubi czy wręcz kocha I wiem, że np. siedząc nad papierkami i zarabiając nawet gruba kase - nie byłabym szczęśliwa.

Nie no, znam wiecej ludzi studiujacych pedagogikę, to byl taki przyklad.

Co do dobrej pracy i zarobków, to niektorym jest ciezko, a niektorym nie, tak jak pisalam o moich znnajomych po informatyce i budownictwie, im nie jest ciezko na pewno, a zadnej pracy po znajomosciach nie dostali.

Poza tym sama kiedys pisalas, ze masz problem ze znalezieniem dobrej pracy. A z drugiej strony mysle sobie, ze owszem, fajnie jest robic to, co sie kocha, powinno sie do tego dążyć...ale ile w sumie osob bedzie pracowało w swoim wymarzonym zawodzie? Czasem moze trzeba isc na kompromis, robic to, co sie troche mniej lubi, ale co przynosi konkretniejsze pieniądze. Ale to tylko takie luźne dywagacje.
No cóż, życze Ci powodzenia w poszukiwniach
Bo juz mi głupio troche offtopować

edit: i nie chodzi Miska o ocenianie człowieka po tym jakie kierunek skonczyl, tylko po prostu o perspektywy pracy i zarobków po nim. Dobrra EOT

[MarudexuS]

Napisane przez syntagma

Posluze sie tym zdaniem pozwolisz...

Wiele kobiet niestety nie stapa twardo po ziemi. To tak ladnie brzmi: nauka, studia, bo edukacja wazna tak, tak Teraz sie ucze, wiec nie pracuje, bo najwazniejsze to studia. W praktyce wyglada to ciut inaczej, ogromne ilosci studentek zasilaja pelno kierunkow humanistycznych (odestek facetow znikomy!!), po ktorych perspektywy pracy w zawodzie sa owszem, ale dla garstki. Rynek pracy nie czeka na coroczny zasyp setek absolwentek filozofii, filologii polskiej i pedagogiki.

Faceci jednak z reguly wybieraja kierunki techniczne i perspektywy pracy i zarobkow (!) sa zupelnie inne dla nich. Skazujemy siebie same na bycie uzalezniona od faceta, bo najpierw studia, a pozniej co prawda magister w kieszeni, ale ze znalezieniem pracy rozpacz lub marne grosze i facet "musi" pomagac finansowo.

Nie mowcie mi, ze tak w wiekszosci przypadkow nie jest...


.

Oo, to ja tu wtrącę swoje 3 grosze ...
Co z tego, że ja poszłam na studia techniczne? Co z tego, że skończyłam uczelnię z czołówek rankingów? skoro większość pracodawców w Polsce nie traktuje poważnie kobiety inżyniera?
Co z tego, że nawet raz udało mi się dostać pracę "asystenta projektanta" w niewielkiej firmie wykonawczej (po znajomości), skoro skończyło się odbieraniem telefonów (miałam to robić niby przy okazji) i czasem pomocą przy kosztorysach? po 3 miesiącach usłyszałam, że właściwie to oni nie mają miejsca dla kobiety inżyniera, bo na budowę mnie przecież nie wyślą ...
I tak jestem z siebie dumna, bo sama się utrzymuję .. ale założę się, że facetowi z moimi kwalifikacjami i zdolnościami byłoby o wieeele łatwiej ...

No i moje zdanie na temat tytułowy - tutaj popieram Miśkę .. czytam jej wypowiedzi i nie widzę, żeby to było coś bliskiego sponsoringowi .. chyba, że się tak dobrze maskuje
Wg mnie sprawa jest prosta - jeśli związek jest oparty na prawdziwym uczuciu, to kwestia kasy raczej nigdy nie będzie powodem dziwnych sytuacji, dyskusji, przepychanek kto co komu.
Ktoś ma więcej, to się dzieli. Ktoś ma mniej - nie krępuje się przyjąć pomocy. I dwójka normalnych, zdrowych, dorosłych ludzi nie zaprząta sobie tym po prostu głowy.
Oczywiście problem się pojawia, jeśli pieniędzy jest mniej niż potrzeb czy zachcianek, ale wtedy się siada i uzgadnia, szuka kompromisów. I nie ma - ja zarabiam więcej więc ma być po mojemu.

[Olila9]

margitta - a ja dla mnie ta dziewczyna po harfie i filmoznastwie moze miec wbrew pozorom najwiecej szczescie. Po pierwsze - najprawdopodobniej wybrala to, co rzeczywiscie ja interesuje i w czym jest dobra. Czyli praca bedzie jej hobby, a to oznacza, ze bedzie jej w stanie poswiecic znacznie wiecej niz to osiem godzin. Jesli bedzie naprawde dobra - taka harfistka w Filharmonii Wiedenskiej nie zarabia malo. Uwierz mi. Ja skonczylam studia artystyczne. Pracuje. Zarabiam. Nie mam problemu z utrzymaniem sie. Oczywiscie, nie kazdemu z moich kolkegow sie udalo. Ale bylo nas tez proporconalnie mniej niz na prawie czy ekonomii, a nie oszukujmy sie, duzemu procentowi z nich tez nie uda sie znalezc pracy w zawodzie. A co do pieniedzy - biore pieniadze od TZta, daje mu pieniadze, kiedy on ich potrzebuje, dajemy sobie i tanie prezenty, i drogie prezenty, i nie wyobrazam sobie rozliczania sie w zwiazku. Jasne, ze jakas rownowaga powinna byc, ale nie podciagajmy kazdej sytuacji, w ktorej jeden a partnerow bierze od drugiego pieniadze podn sponsoring.

[bertha233]

Nigdy nie poprosiłabym chłopaka o pieniądze. Uważam że jedną z najważniejszych rzeczy w życiu kobiety jest niezależność. Inna sprawa to dzielenie się finansami w małżeństwie. Wspólne konto, wydatki i planowanie ich. Ale też nie popieram takiego układu, w którym mąż pracuje, zarabia, wszystko utrzymuje i za wszystko płąci a żona [co prawda dba o wszystko, dom, dzieci itp] ale jest zalezna finansowo.
Dla mnie to nie do pomyślenia.

Popieram pomoc finansową w niektórych sytuacjach, gdy naprawdę tych pienięzy brakuje i uważam, ze wtedy można poprosić chłopaka czy dziewczynę o ratunek ale nie wiem jak można "ciągnąć" od partnera kase na "drobne wydatki".

[onemi]

nie wyobrazam sobie brac pieniadze od mojego TŻ

[daydreamer]

Napisane przez onemi

nie wyobrazam sobie brac pieniadze od mojego TŻ

A ja sobie wyobrażam. (teoretyzując) potrzebuje pilnie większej sumy,a nie mam w danej chwili pieniędzy, a mój tż jest w stanie mi je dać - wezmę. Bo wiem , że gdy on będzie potrzebował(a nie będzie miał) a ja będę w danej chwili dysponować większą gotówką-bez zastanowienia dałabym mu pieniądze.
W końcu TŻ to najblizsza mi osoba.
I nie mowie tu o wydatkach typu nowe spodnie.

[Malaika85]

Odnosnie pytania autorki w 1 poscie....nie bardzo rozumiem pytanie:
czy masz na mysli, czy dostajemy kieszonkowe od TZta?
A co ja jego dziecko w wieku podstawowkowym jestem, zeby kieszonkowe mi wydzielal??

Kazdy ma swoje pieniadze i wydaje je po czesci na wspolne wydatki, a po czesci na siebie.

A jak jedno z nas nie ma akurat dochodow, to po prostu drugie zajmuje sie rachunkami i zakupami przez ten czas. Z fryzjerem, nowymi ciuchami, kosmetyczka, czaopismami, kosmetykami i innymi, mozna przeciez poczekac, az sie źródło dochodów nie odnowi....

to dosc proste...


ale zeby kieszonkowe sobie wydzielac?

[SadLife]

raczej głupio by mi było wziac a nigdy w zyciu bym nie zawołąła aby mi dał, nigdy w zyciu...

[Camarilla]

Czy bierzesz na drobne wydatki to od razu kojarzy mi się z kobietą, którabez skrupółów prosi Tż o nowe spodnie jak mała dziewcyznka mamę.
Czasami dostaje i biorę Pieniądze od Tż ale nie tyle co na drobne wydatki tylko jeśli mi zabraknie, on pracuje a ja studiuje i tylko troche dorabiam jak mogę. Pomagamy sobie. On też wie ze zawsze moze liczyc na moją pomoc. Na poczatku to bylo pozyczanie ale pozniej np zamiast oddawac zapraszalam go na jakis obiad czy cos bo on nie chciał przyjąć pieniedzy, zebym mu oddawala. Teraz bedziemy mieszkac razem wiec zastanawiam sie jak to bedzie wyglądało. Wspolne pieniadze ale nie wyobrazam sobie wrzucic do jednego i pozniej chodzic i prosic go o pozwolenie na nową torebkę. Ja oczywiscie tez bede zarabiac co prawda mniej ale dojdą moi rodzice z pomocą troche wiec praktycznie bedziemy wkladać po połowie..

[Honcia]

Ja zarabiam na siebie, on na siebie. Jeśli któremuś brakuje, drugie mu pożycza Dawał mi pieniądze tylko jak brałam tabletki anty (na co 2 receptę), bo wtedy jeszcze nie pracowałam.

[aakkzzii]

ja zarabiam , misiek zarabia wiec nie czuje potrzeby brania od niego tym bardziej ze zarabiam wiecej niz on

oczywiscie jest tak ze on placi np jak idziemy do baru na piwo, albo do klubu na impreze
a jest tez tak ze ja płace jak idziemy do kina albo poprostu gdziekolwiek, dzielimy sie wydatkami jak jedno nie ma to drugie pomoze i na odwrót...

natomiast moja kumpela ciągnie kase jak cielak mleko co tydzien ma nowe buty firmówki, teraz skuter ma nowy ciuchów to ma tyle ze miejsca w szafie za mało i chce jeszcze coraz wiecej a jak nie dostanie to wali focha i sie złośći
co prawda jej narzeczony baaardzo dobrze zarabia wiec kaske maja ;]

[muszkaowocowka]

Jakos zawsze mialam taki stop jak ktos dawal mi pieniadze co innego od rodzicow bo sama o nie prosze ...
Ale od tz bym nie wziela nigdy nawet wypady do kina itp mnie krepuja bo czasami chcialabym zaplacic za siebie .. Boje sie ze sobie pomysli kiedys ``ile ja kasy na nia zmarnowalem `` a nie raz to slyszalam od moich kumpli po ich swietnych zwiazkach gdzie jego kasa grala duza role

[uparta Marti]

Napisane przez muszkaowocowka

Jakos zawsze mialam taki stop jak ktos dawal mi pieniadze co innego od rodzicow bo sama o nie prosze ...
Ale od tz bym nie wziela nigdy nawet wypady do kina itp mnie krepuja bo czasami chcialabym zaplacic za siebie .. Boje sie ze sobie pomysli kiedys ``ile ja kasy na nia zmarnowalem `` a nie raz to slyszalam od moich kumpli po ich swietnych zwiazkach gdzie jego kasa grala duza role

mam to samo
Ja też nie raz słyszałam od moich kolegów ze "tyyyle kasy na nią wydałem,a ona tak mi sie odwdzięczyła". Nigdy nie chciałabym zeby mój eks tak o mnie powiedział nawet w złości dllatego tez nie wyobrażam sobie ciągnąc kase od swojego TŻ nawet jesli byłby ustawiony przez rodziców bądz sam zarabiał kokosy.
Sama zarabiam na swoje wydatki a jeśli chodzi o jakiś wypad na piwo, kino itp to raz płacił on a raz ja i nigdy nie było problemu bo wychodziło praktycznie na równo.

[8c9538aac29bb5fbc2d31b2aac28a8f9b62d5c74_6584d267571b8]

Jestem za związkiem partnerskim. Jeśli kupujemy pizzę, albo wspólne żarełko, czy alkohol, to dzielimy się w miarę po równo. Albo raz ja coś kupię, raz mój facet. Nie wzięłabym od niego kasy na żadne własne wydatki, bo po 1. pieniądze dają mi rodzice, po 2. on sam jest studentem, który nie ma własnych dochodów, po 3. głupio bym się czuła, gdybym brała od niego kasę :/ Ja mu nie daję pieniędzy na małe przyjemności, więc czemu on miałby to robić? Bo jestem kobietą? To żaden argument. W końcu chcemy równouprawnienia, nie?

[Doda87]

Mieszkamy razem i on bardzo dużo zarabia. Duuużo powyżej średniej krajowej. Ja na razie studiuję i moje jedyne pieniądze to stypendia i to co gdzieś tam dorobię sobie na czarno. Wszystkie duże wydatki pokrywa ON i w większości jedzenie też on. W wakacje, gdy nie mam stypendiów, on nas w pełni utrzymuje. Oboje nie widzimy w tym żadnego problemu. Małżeństwem nie jesteśmy.

[linaya]

Na drobne wydatki mam swoje pieniądze. Ale czasem TŻ coś mi kupi bez okazji, a innym razem ja jemu.

[Kenyaa]

Nie dostaję i nawet bym nie wzięła ale za niedługo przeprowadzamy się do wspólnego mieszkania i koszty utrzymania będziemy dzielić na pól a po ślubie pieniade beda wspolne wiec nie bedzie moje/twoje tylko NASZE