Rozwód... - Wizaz.pl

Wróć   Wizaz.pl > Kobieta > Intymnie

Notka

Intymnie Forum intymnie, to wyjątkowe miejsce, w którym podzielisz się emocjami, uczuciami, związkami oraz uzyskasz wsparcie i porady społeczności.

Odpowiedz
 
Narzędzia
Stary 2018-10-08, 12:48   #1
stokrotka_s
Przyczajenie
 
Zarejestrowany: 2018-10
Wiadomości: 4

Rozwód...


Mam ogromy dylemat co zrobić, jaką decyzję podjąć. Otóż jesteśmy małżeństwem 10 lat. Z większymi i mniejszymi upadkami. Myślę o rozwodzie, nie pierwszy raz. Nie mam do niego zaufania, choć próbuję zaufać co jakiś czas pojawia się bariera. Niby daje mu szanse, ale z drugiej strony wiem, że nie tędy droga i ile można. Czasami chyba siebie sama oszukuje. Pierwszy raz wszystko legło w gruzach jeszcze przed ślubem, gdy dowiedziałam się, że flirtuje na komunikatorze z inną dziewczyną (tak naprawdę to byłam ja). Nie będę wdawała się w szczegóły. Tak, wiem to szczeniackie posunięcie, ale chciałam się upewnić czy jest wobec mnie w porządku. Okazał się, że nie. Po tej sytuacji zerwałam z nim. Tłumaczył się tym, że nie był mnie pewien czy będę chciała z nim być dlatego tak postąpił. Mijały dni, tygodnie przeprosiny, wspólne rozmowy, uległam. Jesteśmy znów razem. Powiedziałam sobie: dam mu szansę. Może to coś zmieni. I zmnieniło się... myślicie. Otóż nie. Mam wrażenie, że po prostu lepiej się pilnował. Gdy go poznałam kończył studia, ale jakimś dziwnym trafem nie mógł obronić się bo coś działo się z promotorem itd. Nie obronił się. Jak ja widziałam świat wtedy przez różowe okulary. Potem ślub. Motylki w brzuchu, wspólne planowanie przyszłości. Jego powrót na studia, stwierdziliśmy, że trzeba to skończyć jeśli się zaczęło. Wpisał się na listę studentów, jeździł na zjazdy o czym pod koniec roku, okazało się, że wcale tam nie jeździł. Nie wiadomo gdzie był i z kim. Ręce mi opadły. Kolejne kłamstwo. Jak tu cokolwiek budować, ale co zrobiła dobra żona wyciągnęła rekę. Na chwilę była poprawa. Następna jego próba studiowania, po drodze ciąża, którą poroniłam. W końcu nie wytrzymałam i któregoś letniego popołudnia wszystko mu wykrzyczałam wręcz. Obiecywał, że skończy je. Były próby łagodzenia mojego stanu, wyciszania mnie, deklaracji bez pokrycia. I co... znów na chwilę było lepiej. Starał się pomagać w domu, dzielić obowiązki. Po kilku latach razem przyznał się, ze jest mu z tym źle, że wie, że zawalił. Pierwszy raz okazał taką skruchę, kiedy powiedziałam, że chcę rozwodu. Mówił o szansie, jeśli się nie zmieni to wtedy da mi wolną rękę i odejdzie sam bo widzi ile cierpienia mi zadaje. Po wielu perypetiach i 4 latach studiów skończył studia licencjackie, które dłużył się gdzieś z 8 lat plus te kolejne 4 ze mną. Pomyślałam, koniec udręki. Wieczne sprawdzanie, kontrolowanie. Lubił koloryzować, mówić do innych rzeczy, które nie zawsze były prawdą, często ubarwiał, żeby pokazać siebie w lepszym świetle. Przy tym miły i pomocny. Był mistrzem cukrowania. Wszyscy go lubili. Zawsze uśmiechnięty, dowcipny. Potem zaczęły się moje problemy ze zdrowiem, nie powiem pomagał był kiedy trzeba było. W życiu codziennym większość rzeczy spadała na mnie. To ja wszystko robiłam, planowałam on nie poczuwał się to tego. Miałam już dość, ciągłego myślenia o wszystkim. Wszytko było na mojej głowie. Dom, praca, zakupy, kolejne studia... Bywało i tak, że wracając z uczelni po całym dniu nie było dla mnie obiadu. On uważał, że nie ma problemu. Przecież nie powiedziałam mu wprost, że jestem głodna i oczekuję po powrocie do domu domu coś zjeść. Ręce mi opadały jeszcze bardziej. Kolejna awantura. I ten sam schemat, poprawa na chwilę. Rozpoczął studia magisterskie z którymi też były problemy. Nie chcę już opisywać dokładnie co tam było. W telegraficznym skrócie, kiedyś przypadkiem u znajomych znalazłam u niego w saszetce list, skąd, a no właśnie z uczelni. Został skreślony z listy studentów. Już nie mogłam tego znieść. I co dalej w to brnęłam, wyciągałam rękę... W imię przysięgi... i myśli, że się zmieni. Kolejne kontrolowanie, pomaganie w pisaniu pracy magisterskiej. Wiem, ktoś powie. Dziewczyno po co Ty w ogóle ciągnęłaś go na te studia, jeśli sam nie chciał trzeba było to olać. A ja... chciałam tylko pomóc, wesprzeć, żeby było nam lepiej i naszym dzieciom. Nie chciałam prosić rodziców o pomoc finansową bo uważałam, że wchodząc w związek małżeński to my mamy sobie z tym jakoś poradzić, a studia miały nam w tym pomóc, zdobyć lepiej płatną pracę. Choć próbowałam i próbuje nie potrafię mu zaufać. Nie czuję się przy nim bezpiecznie. Zaburza mi to obraz normalnego życia, że tak już musi być. Przez kolejne lata miał zdobyć nowy „fach” do tego były potrzebne pewne papiery, dokumenty, które ktoś miał podpisać, odwlekał, kolejny raz. Mówił, że kolega podpisze, jest wszystko na dobrej drodze, a tu nagle dzwoni do niego i mówi, że mu nie podpisze. Załamanie. Zakończył pracę w jednej firmę przyjął się do drugiej, minęło może z 1,5 roku jak wrócił do tego. Jakimś dziwnym trafem kolega zgodził się i zmienił zdanie. Podpisał mu papiery. Nie mogę już wytrzymać z obietnicami bez pokrycia. Ciągle snując wyobrażenia. Ma swoje hobby, któremu się nie sprzeciwiałam, dawałam wolną rękę. Twierdziłam, że lepiej niech to robi niż coś innego. Co robił, kupował rzeczy za moimi plecami u kolegi na raty, żebym się nie zorientowała. Bo po co mi ma mówić. Lepiej żebym nie wiedziała, a on miał święty spokój. Kończyła nam się umowa z telewizją, miał ją dezaktywować, nie zrobił tego. Przez kolejne pół roku jak i nie dłużej korzystaliśmy z wyższego pakietu. Dowiedziałam się po fakcie, że go opłacał. Ja rzadko oglądam telewizję. Tego też nie załatwił. Bardzo często dochodziło to tego, ze naszym wspólnym spędzeniem czasu było fotel, łóżko. On potrafił wrócić z pracy ok. 16 i od 17 - 18 oglądać TV lub youtube czy po prostu internet. A w domu część prac niedokończona, pomimo próśb i przypominania. Oczywiście, wszystko się samo zrobi. Obiecuje, że schudnie powtarza to przez wiele miesięcy po czym tego nie robi. Ma karnet na basen na siłownię, ale po co, on nie ma czasu. Pożyczył bratu pieniądze bez konsultacji ze mną, zataił ten fakt. Dowiedziałam się po czasie.
Planowaliśmy dziecko. Brak w nim moim zdaniem poczucia odpowiedzialności. Kiedy ja robię badania czy ze mną jest wszystko w porządku on nie robi nic. Przecież jest zdrowy. Uważam jako kobieta, że jeżli wspólnie planujemy przyszłosć to myślimy podobnie. Sam nigdy nie wyszedł z inicjatywą wykonania badań, nawet podstawowych u internisty. Jak ja mam czuć to, ze jest odpowiedzialny, jeśli on nic z tym nie robi. Ile razy mam go ciągnąć za rękę, ile... Mówi, ze zrobi i tak trwa do dziś. Ja nie mogę tego pojąć jak można żyć z kimś i nie rozmawiać na takie tematy. Mam już dość ciągłego zaczynania tematu, bo ile można. Powoli zdaje sobie sprawę, ze to chyba ja bardziej chcę niż on. Podczas mojego zwolnienia, nie zawiózł L4, bo był w delegacji, zapomniał zostało mu jeszcze 4 dni. Myślicie, że się zapytał co z nim. Stwierdził, że jak wysłałam mailem, bo nikt nie może go dowieźć to wystarczy, a jak wrócę do pracy to zaniosę. Przecież nic strasznego się nie stało. Czepiam się. O dziecku ze mną nie rozmowia, nie inicjuje takich rozmów. Mówiłam mu, że w trakcie chorobowego zrobie jeszcze jedno badanie, które zlecił mi lekarz, kluczowe dla nas. Minął tydzień, nie zapytał czy je robiłam. Chociaż paragon leżał przez 5 dni na desce do prasowania. To jedno z nielicznych miejsc, które on odwiedza, pracując sobie koszule co rano. Nic cicho. Nie rozmawia ze mną na trudne tematy, mówi tylko to co wygodne i dobre. Nie zauważa problemów jest chwilowa poprawa na dzień, dwa a potem powrót do rzeczywistości. Bardzo rzadko gdzieś wychodzimy siedzimy w domu jak... Nie celebrujemy wspólnych chwil. To wszystko sprowadza się do oglądania TV. Kiedy nie było mnie w domu przez ponad tydzień, nie naprawił psujących się rzeczy. Zastałam taki sam dom jak wyjechałam. Po prostu mam już tego dość, nie ufam mu choć próbowałam. Nie potrafię odbudować zaufania bo co jakiś czas je burzy. Ciągle się boję. Zastanawiam się czy to prawda czy nie. Coraz częściej myślę sobie, że coś czuwa nade mną, że nie jestem w ciąży z nim. Tak, myślę o rozwodzie już nie mogę. Choć widzę ile już upłynęło lat. Boję się całej tej sytuacji, zachowań rodziny, bliskich, a tym samym jego. Fakt, nie raz mówiłam o rozwodzie, ale zawsze jakoś to przechodziło obok. Teraz usłyszałam, że jeśli on dowie się, że mam kogoś i odejdę to puści mnie z torbami. Z nikim nie jestem i nie byłam. Cały czas tkwię w tym bagnie. Skąd te słowa. Boję się, że jeśli zdecyduje się na rozwód to on powymyśla niestworzone rzeczy o mnie, a inni mu uwierzą. Przecież ma taką dobrą opinię wśród innych znajomych.
stokrotka_s jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2018-10-08, 16:15   #2
elsene
Zadomowienie
 
Avatar elsene
 
Zarejestrowany: 2012-03
Wiadomości: 1 720
Dot.: Rozwód...

Tkwisz w tym 10 lat. Wiesz jak jest. Lepiej już z nim nie będzie.
On ma dobrą opinię? A Ty masz złą? Zresztą, jeśli ludzie się od Ciebie odwrócą, to po co Ci takie osoby obok?
Nie wiem jaką macie sytuację finansową itp., ale jeśli miałabym radzić, to uważam, że powinnaś zabezpieczyć się finansowo, zbierać dowody i przygotowywać się do odejścia. Ale na pewno nie jest to łatwa droga, więc musisz być przekonana, że chcesz to zrobić.
elsene jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2018-10-08, 17:05   #3
OlkaLolkaLa
Raczkowanie
 
Zarejestrowany: 2018-10
Wiadomości: 61
Dot.: Rozwód...

Cytat:
Napisane przez stokrotka_s Pokaż wiadomość
Mam ogromy dylemat co zrobić, jaką decyzję podjąć. Otóż jesteśmy małżeństwem 10 lat. Z większymi i mniejszymi upadkami. Myślę o rozwodzie, nie pierwszy raz. Nie mam do niego zaufania, choć próbuję zaufać co jakiś czas pojawia się bariera. Niby daje mu szanse, ale z drugiej strony wiem, że nie tędy droga i ile można. Czasami chyba siebie sama oszukuje. Pierwszy raz wszystko legło w gruzach jeszcze przed ślubem, gdy dowiedziałam się, że flirtuje na komunikatorze z inną dziewczyną (tak naprawdę to byłam ja). Nie będę wdawała się w szczegóły. Tak, wiem to szczeniackie posunięcie, ale chciałam się upewnić czy jest wobec mnie w porządku. Okazał się, że nie. Po tej sytuacji zerwałam z nim. Tłumaczył się tym, że nie był mnie pewien czy będę chciała z nim być dlatego tak postąpił. Mijały dni, tygodnie przeprosiny, wspólne rozmowy, uległam. Jesteśmy znów razem. Powiedziałam sobie: dam mu szansę. Może to coś zmieni. I zmnieniło się... myślicie. Otóż nie. Mam wrażenie, że po prostu lepiej się pilnował. Gdy go poznałam kończył studia, ale jakimś dziwnym trafem nie mógł obronić się bo coś działo się z promotorem itd. Nie obronił się. Jak ja widziałam świat wtedy przez różowe okulary. Potem ślub. Motylki w brzuchu, wspólne planowanie przyszłości. Jego powrót na studia, stwierdziliśmy, że trzeba to skończyć jeśli się zaczęło. Wpisał się na listę studentów, jeździł na zjazdy o czym pod koniec roku, okazało się, że wcale tam nie jeździł. Nie wiadomo gdzie był i z kim. Ręce mi opadły. Kolejne kłamstwo. Jak tu cokolwiek budować, ale co zrobiła dobra żona wyciągnęła rekę. Na chwilę była poprawa. Następna jego próba studiowania, po drodze ciąża, którą poroniłam. W końcu nie wytrzymałam i któregoś letniego popołudnia wszystko mu wykrzyczałam wręcz. Obiecywał, że skończy je. Były próby łagodzenia mojego stanu, wyciszania mnie, deklaracji bez pokrycia. I co... znów na chwilę było lepiej. Starał się pomagać w domu, dzielić obowiązki. Po kilku latach razem przyznał się, ze jest mu z tym źle, że wie, że zawalił. Pierwszy raz okazał taką skruchę, kiedy powiedziałam, że chcę rozwodu. Mówił o szansie, jeśli się nie zmieni to wtedy da mi wolną rękę i odejdzie sam bo widzi ile cierpienia mi zadaje. Po wielu perypetiach i 4 latach studiów skończył studia licencjackie, które dłużył się gdzieś z 8 lat plus te kolejne 4 ze mną. Pomyślałam, koniec udręki. Wieczne sprawdzanie, kontrolowanie. Lubił koloryzować, mówić do innych rzeczy, które nie zawsze były prawdą, często ubarwiał, żeby pokazać siebie w lepszym świetle. Przy tym miły i pomocny. Był mistrzem cukrowania. Wszyscy go lubili. Zawsze uśmiechnięty, dowcipny. Potem zaczęły się moje problemy ze zdrowiem, nie powiem pomagał był kiedy trzeba było. W życiu codziennym większość rzeczy spadała na mnie. To ja wszystko robiłam, planowałam on nie poczuwał się to tego. Miałam już dość, ciągłego myślenia o wszystkim. Wszytko było na mojej głowie. Dom, praca, zakupy, kolejne studia... Bywało i tak, że wracając z uczelni po całym dniu nie było dla mnie obiadu. On uważał, że nie ma problemu. Przecież nie powiedziałam mu wprost, że jestem głodna i oczekuję po powrocie do domu domu coś zjeść. Ręce mi opadały jeszcze bardziej. Kolejna awantura. I ten sam schemat, poprawa na chwilę. Rozpoczął studia magisterskie z którymi też były problemy. Nie chcę już opisywać dokładnie co tam było. W telegraficznym skrócie, kiedyś przypadkiem u znajomych znalazłam u niego w saszetce list, skąd, a no właśnie z uczelni. Został skreślony z listy studentów. Już nie mogłam tego znieść. I co dalej w to brnęłam, wyciągałam rękę... W imię przysięgi... i myśli, że się zmieni. Kolejne kontrolowanie, pomaganie w pisaniu pracy magisterskiej. Wiem, ktoś powie. Dziewczyno po co Ty w ogóle ciągnęłaś go na te studia, jeśli sam nie chciał trzeba było to olać. A ja... chciałam tylko pomóc, wesprzeć, żeby było nam lepiej i naszym dzieciom. Nie chciałam prosić rodziców o pomoc finansową bo uważałam, że wchodząc w związek małżeński to my mamy sobie z tym jakoś poradzić, a studia miały nam w tym pomóc, zdobyć lepiej płatną pracę. Choć próbowałam i próbuje nie potrafię mu zaufać. Nie czuję się przy nim bezpiecznie. Zaburza mi to obraz normalnego życia, że tak już musi być. Przez kolejne lata miał zdobyć nowy „fach” do tego były potrzebne pewne papiery, dokumenty, które ktoś miał podpisać, odwlekał, kolejny raz. Mówił, że kolega podpisze, jest wszystko na dobrej drodze, a tu nagle dzwoni do niego i mówi, że mu nie podpisze. Załamanie. Zakończył pracę w jednej firmę przyjął się do drugiej, minęło może z 1,5 roku jak wrócił do tego. Jakimś dziwnym trafem kolega zgodził się i zmienił zdanie. Podpisał mu papiery. Nie mogę już wytrzymać z obietnicami bez pokrycia. Ciągle snując wyobrażenia. Ma swoje hobby, któremu się nie sprzeciwiałam, dawałam wolną rękę. Twierdziłam, że lepiej niech to robi niż coś innego. Co robił, kupował rzeczy za moimi plecami u kolegi na raty, żebym się nie zorientowała. Bo po co mi ma mówić. Lepiej żebym nie wiedziała, a on miał święty spokój. Kończyła nam się umowa z telewizją, miał ją dezaktywować, nie zrobił tego. Przez kolejne pół roku jak i nie dłużej korzystaliśmy z wyższego pakietu. Dowiedziałam się po fakcie, że go opłacał. Ja rzadko oglądam telewizję. Tego też nie załatwił. Bardzo często dochodziło to tego, ze naszym wspólnym spędzeniem czasu było fotel, łóżko. On potrafił wrócić z pracy ok. 16 i od 17 - 18 oglądać TV lub youtube czy po prostu internet. A w domu część prac niedokończona, pomimo próśb i przypominania. Oczywiście, wszystko się samo zrobi. Obiecuje, że schudnie powtarza to przez wiele miesięcy po czym tego nie robi. Ma karnet na basen na siłownię, ale po co, on nie ma czasu. Pożyczył bratu pieniądze bez konsultacji ze mną, zataił ten fakt. Dowiedziałam się po czasie.
Planowaliśmy dziecko. Brak w nim moim zdaniem poczucia odpowiedzialności. Kiedy ja robię badania czy ze mną jest wszystko w porządku on nie robi nic. Przecież jest zdrowy. Uważam jako kobieta, że jeżli wspólnie planujemy przyszłosć to myślimy podobnie. Sam nigdy nie wyszedł z inicjatywą wykonania badań, nawet podstawowych u internisty. Jak ja mam czuć to, ze jest odpowiedzialny, jeśli on nic z tym nie robi. Ile razy mam go ciągnąć za rękę, ile... Mówi, ze zrobi i tak trwa do dziś. Ja nie mogę tego pojąć jak można żyć z kimś i nie rozmawiać na takie tematy. Mam już dość ciągłego zaczynania tematu, bo ile można. Powoli zdaje sobie sprawę, ze to chyba ja bardziej chcę niż on. Podczas mojego zwolnienia, nie zawiózł L4, bo był w delegacji, zapomniał zostało mu jeszcze 4 dni. Myślicie, że się zapytał co z nim. Stwierdził, że jak wysłałam mailem, bo nikt nie może go dowieźć to wystarczy, a jak wrócę do pracy to zaniosę. Przecież nic strasznego się nie stało. Czepiam się. O dziecku ze mną nie rozmowia, nie inicjuje takich rozmów. Mówiłam mu, że w trakcie chorobowego zrobie jeszcze jedno badanie, które zlecił mi lekarz, kluczowe dla nas. Minął tydzień, nie zapytał czy je robiłam. Chociaż paragon leżał przez 5 dni na desce do prasowania. To jedno z nielicznych miejsc, które on odwiedza, pracując sobie koszule co rano. Nic cicho. Nie rozmawia ze mną na trudne tematy, mówi tylko to co wygodne i dobre. Nie zauważa problemów jest chwilowa poprawa na dzień, dwa a potem powrót do rzeczywistości. Bardzo rzadko gdzieś wychodzimy siedzimy w domu jak... Nie celebrujemy wspólnych chwil. To wszystko sprowadza się do oglądania TV. Kiedy nie było mnie w domu przez ponad tydzień, nie naprawił psujących się rzeczy. Zastałam taki sam dom jak wyjechałam. Po prostu mam już tego dość, nie ufam mu choć próbowałam. Nie potrafię odbudować zaufania bo co jakiś czas je burzy. Ciągle się boję. Zastanawiam się czy to prawda czy nie. Coraz częściej myślę sobie, że coś czuwa nade mną, że nie jestem w ciąży z nim. Tak, myślę o rozwodzie już nie mogę. Choć widzę ile już upłynęło lat. Boję się całej tej sytuacji, zachowań rodziny, bliskich, a tym samym jego. Fakt, nie raz mówiłam o rozwodzie, ale zawsze jakoś to przechodziło obok. Teraz usłyszałam, że jeśli on dowie się, że mam kogoś i odejdę to puści mnie z torbami. Z nikim nie jestem i nie byłam. Cały czas tkwię w tym bagnie. Skąd te słowa. Boję się, że jeśli zdecyduje się na rozwód to on powymyśla niestworzone rzeczy o mnie, a inni mu uwierzą. Przecież ma taką dobrą opinię wśród innych znajomych.

I to jest dla Ciebie powód, żeby zmarnować sobie całe życie, a nie "tylko" 10 lat?
Przyszłas na wizaż, żeby znaleźć potwierdzenie tego co sama od dawna już wiesz. Twój mąż to palant, który przez całe wasze wspólne życie Cie oszukuje. Nie marnuj więcej swojego cennego czasu bo będziesz kiedyś bardzo żałowała, że nie odeszłaś teraz.
OlkaLolkaLa jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2018-10-08, 17:24   #4
patusiaa23
BAN stały
 
Zarejestrowany: 2017-02
Wiadomości: 3 713
Dot.: Rozwód...

Ten człowiek mnie zmęczyl od samego czytania o nim
patusiaa23 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2018-10-08, 17:27   #5
agnyska81
Zakorzenienie
 
Avatar agnyska81
 
Zarejestrowany: 2006-08
Lokalizacja: Śląsk
Wiadomości: 13 037
Dot.: Rozwód...

Skoro nie masz do niego zaufania, to jak dla mnie sprawa jasna.

Tylko uderzyła mnie jedna rzecz - nie wydaje Ci się, że z tymi studiami go za bardzo naciskałaś? Nie jesteś jego matką, żeby go na studia gonić, piszesz też kilka razy o kontroli i sprawdzaniu. Facet może i jest zbyt beztroski, ale to jego życie i wybory i jeśli nie są kompatybilne z Twoimi to akurat on ma się dostosować? Mój TŻ też nie ma studiów i miałam kiedyś pomysł, żeby go naciskać, to nie był mądry pomysł, sama bym czegoś takiego nie zniosła. Na szczęście dałam sobie spokój. Tylko, że mój TŻ jest zaradny i odpowiedzialny, nie kręci nic z pracą, jest dobry w swoim fachu i zarabia jak na moje standardy ok.
Stworzyliście sobie taki układ, to taki macie, bez pomocy z zewnątrz trudno mi sobie wyobrazić, żeby to się dobrze skończyło. Możesz spróbować pogadać z nim o terapii dla par, w sumie co masz do stracenia.
__________________

Joga z rana jak śmietana.
agnyska81 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2018-10-08, 17:39   #6
OlkaLolkaLa
Raczkowanie
 
Zarejestrowany: 2018-10
Wiadomości: 61
Dot.: Rozwód...

Cytat:
Napisane przez agnyska81 Pokaż wiadomość
Skoro nie masz do niego zaufania, to jak dla mnie sprawa jasna.

Tylko uderzyła mnie jedna rzecz - nie wydaje Ci się, że z tymi studiami go za bardzo naciskałaś? Nie jesteś jego matką, żeby go na studia gonić, piszesz też kilka razy o kontroli i sprawdzaniu. Facet może i jest zbyt beztroski, ale to jego życie i wybory i jeśli nie są kompatybilne z Twoimi to akurat on ma się dostosować? Mój TŻ też nie ma studiów i miałam kiedyś pomysł, żeby go naciskać, to nie był mądry pomysł, sama bym czegoś takiego nie zniosła. Na szczęście dałam sobie spokój. Tylko, że mój TŻ jest zaradny i odpowiedzialny, nie kręci nic z pracą, jest dobry w swoim fachu i zarabia jak na moje standardy ok.
Stworzyliście sobie taki układ, to taki macie, bez pomocy z zewnątrz trudno mi sobie wyobrazić, żeby to się dobrze skończyło. Możesz spróbować pogadać z nim o terapii dla par, w sumie co masz do stracenia.
Ale gdzie autorka naciskała?
OlkaLolkaLa jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2018-10-08, 17:52   #7
elsene
Zadomowienie
 
Avatar elsene
 
Zarejestrowany: 2012-03
Wiadomości: 1 720
Dot.: Rozwód...

Cytat:
Napisane przez OlkaLolkaLa Pokaż wiadomość
Ale gdzie autorka naciskała?
Nigdzie.


Problemem tej relacji jest to, że Autorce ten facet nie odpowiadał już przed ślubem, ale pomyślała "że da mu szansę" żeby się zmienił pod jej wyobrażenie idealnego męża, a on tego nie zrobił.
Z opisu wychodzi na to, że facet jest cały czas taki, jaki był (jaki jest to już inna kwestia), a Autorce od samego początku nie odpowiada to, jaki on jest i ciągle czeka, aż on się zmieni na takiego, który jej odpowiada.

Ale facet ani nie wie, że ma się zmienić, ani nie wie w którą stronę ma pójść ta zmiana, a do tego ma wiecznie niezadowoloną żonę, która jest przekonana o tym, że tak wiele wkłada do małżeństwa, bo ciągle daje mu te szanse i się poświęca w imię związku. A on jest taki, jaki był. Ewentualnie coraz to gorszy, bo związek jest trochę zgniły, więc nic dziwnego, że się facet staje coraz to gorszy, a nie lepszy.


W żadnym razie nie usprawiedliwiam faceta. Nie podoba mi się jego zachowanie. Ale problemem nie jest to, jaki on jest, tylko to, dlaczego Autorka wybrała sobie właśnie jego na życie i dlaczego wciąż przy nim jest, mimo że go nie akceptuje takim, jaki jest.
elsene jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując

Najlepsze Promocje i Wyprzedaże

REKLAMA
Stary 2018-10-08, 17:58   #8
wiktoriol
Raczkowanie
 
Avatar wiktoriol
 
Zarejestrowany: 2012-03
Wiadomości: 466
Dot.: Rozwód...

Cytat:
Napisane przez OlkaLolkaLa Pokaż wiadomość
Ale gdzie autorka naciskała?
Autorka sama to zasugerowala

Ogolnie zgadzam sie z Elsene, od poczatku autorko byly problemy i chcialas go zmienic, jezeli w ciagu 10 lat ci sie to nie udalo, to juz sie nie uda. Jasne, ludzie sie zmieniaja, ale nie nagle i nie o 180 stopni

Wysłane z aplikacji Forum Wizaz
wiktoriol jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2018-10-08, 18:07   #9
agnyska81
Zakorzenienie
 
Avatar agnyska81
 
Zarejestrowany: 2006-08
Lokalizacja: Śląsk
Wiadomości: 13 037
Dot.: Rozwód...

Cytat:
Napisane przez stokrotka_s Pokaż wiadomość
- Jego powrót na studia, stwierdziliśmy, że trzeba to skończyć jeśli się zaczęło. Wpisał się na listę studentów, jeździł na zjazdy o czym pod koniec roku, okazało się, że wcale tam nie jeździł. Nie wiadomo gdzie był i z kim. Ręce mi opadły.

- W końcu nie wytrzymałam i któregoś letniego popołudnia wszystko mu wykrzyczałam wręcz. Obiecywał, że skończy je. Były próby łagodzenia mojego stanu, wyciszania mnie, deklaracji bez pokrycia.

- Po wielu perypetiach i 4 latach studiów skończył studia licencjackie, które dłużył się gdzieś z 8 lat plus te kolejne 4 ze mną. Pomyślałam, koniec udręki. Wieczne sprawdzanie, kontrolowanie.

- Kolejne kontrolowanie, pomaganie w pisaniu pracy magisterskiej. Wiem, ktoś powie. Dziewczyno po co Ty w ogóle ciągnęłaś go na te studia, jeśli sam nie chciał trzeba było to olać. A ja... chciałam tylko pomóc, wesprzeć, żeby było nam lepiej i naszym dzieciom.
Prosz

Nie chodzi o to, że bronię jego, a ją obwiniam. Po pierwsze, jak słusznie wyżej napisano, źle się dobrali. Ale po drugie, stworzyli sobie taki dziwny układ, nie powiecie mi, że chciałybyście taki mieć. Ona go kontroluje, on robi uniki jak umi. Piszę to tylko po to, bo może dziewczyna w kolejnym związku tak samo podejdzie do faceta, on się nie postawi wprost, tylko przyjmie postawę jak mąż.
__________________

Joga z rana jak śmietana.
agnyska81 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2018-10-08, 18:11   #10
OlkaLolkaLa
Raczkowanie
 
Zarejestrowany: 2018-10
Wiadomości: 61
Dot.: Rozwód...

Cytat:
Napisane przez elsene Pokaż wiadomość
Nigdzie.


Problemem tej relacji jest to, że Autorce ten facet nie odpowiadał już przed ślubem, ale pomyślała "że da mu szansę" żeby się zmienił pod jej wyobrażenie idealnego męża, a on tego nie zrobił.
Z opisu wychodzi na to, że facet jest cały czas taki, jaki był (jaki jest to już inna kwestia), a Autorce od samego początku nie odpowiada to, jaki on jest i ciągle czeka, aż on się zmieni na takiego, który jej odpowiada.

Ale facet ani nie wie, że ma się zmienić, ani nie wie w którą stronę ma pójść ta zmiana, a do tego ma wiecznie niezadowoloną żonę, która jest przekonana o tym, że tak wiele wkłada do małżeństwa, bo ciągle daje mu te szanse i się poświęca w imię związku. A on jest taki, jaki był. Ewentualnie coraz to gorszy, bo związek jest trochę zgniły, więc nic dziwnego, że się facet staje coraz to gorszy, a nie lepszy.


W żadnym razie nie usprawiedliwiam faceta. Nie podoba mi się jego zachowanie. Ale problemem nie jest to, jaki on jest, tylko to, dlaczego Autorka wybrała sobie właśnie jego na życie i dlaczego wciąż przy nim jest, mimo że go nie akceptuje takim, jaki jest.
Facet nie wie, że ma się zmienić. No tak bo skoro żona mu wybacza, że przez rok jeździł na studia ( co w rzeczywistości prawdopodobnie oznacza, że miał inną - weekendową dziewczynę) i nadal stara sie tworzyć z nim związek to ten debil myśli, że jest ok? Każdy palant, który w ten sposób oszukuje wie, że powinien sie zmienić, ale jest palantem i nie chce się zmieniać.
OlkaLolkaLa jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2018-10-08, 18:19   #11
elsene
Zadomowienie
 
Avatar elsene
 
Zarejestrowany: 2012-03
Wiadomości: 1 720
Dot.: Rozwód...

Cytat:
Napisane przez OlkaLolkaLa Pokaż wiadomość
Każdy palant, który w ten sposób oszukuje wie, że powinien sie zmienić, ale jest palantem i nie chce się zmieniać.
No nie wiem.. . Nawet jeśli facet wie, że jest palantem, to ma prawo takim być i mieć żonę, która przymyka na to oko. On ma prawo być taki, jaki jest. Skoro nie zależy mu na szczęściu żony (bo wie, że jest nieszczęśliwa przez jego zachowanie) to jest kiepskim mężem, ale nie ma obowiązku bycia dobrym mężem.
Ludzie wykorzystują sytuacje... . Może mąż Autorki trwa w tym związku, bo mu w nim dobrze i nie chce tego kończyć. Ale gdyby Autorka zdecydowanie wymagała zmiany, a on wiedziałby, że to na serio i że nie przymknie znowu oka na jego paskudne zachowania, to może by odszedł?

---------- Dopisano o 19:19 ---------- Poprzedni post napisano o 19:17 ----------

Cytat:
Napisane przez wiktoriol Pokaż wiadomość
jezeli w ciagu 10 lat ci sie to nie udalo, to juz sie nie uda.
Tak to widzę.
elsene jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując

Okazje i pomysły na prezent

REKLAMA
Stary 2018-10-08, 18:21   #12
OlkaLolkaLa
Raczkowanie
 
Zarejestrowany: 2018-10
Wiadomości: 61
Dot.: Rozwód...

Cytat:
Napisane przez elsene Pokaż wiadomość
No nie wiem.. . Nawet jeśli facet wie, że jest palantem, to ma prawo takim być i mieć żonę, która przymyka na to oko. On ma prawo być taki, jaki jest. Skoro nie zależy mu na szczęściu żony (bo wie, że jest nieszczęśliwa przez jego zachowanie) to jest kiepskim mężem, ale nie ma obowiązku bycia dobrym mężem.
Ludzie wykorzystują sytuacje... . Może mąż Autorki trwa w tym związku, bo mu w nim dobrze i nie chce tego kończyć. Ale gdyby Autorka zdecydowanie wymagała zmiany, a on wiedziałby, że to na serio i że nie przymknie znowu oka na jego paskudne zachowania, to może by odszedł?

---------- Dopisano o 19:19 ---------- Poprzedni post napisano o 19:17 ----------


Tak to widzę.
I tu się z Toba zgadzam. Ale nie myślisz chyba, że taki typ by sie zmienił gdyby żona mu jasno powiedziała, że ma się zmienić? Bo ja na 99 % obstawiam, że to po prosty taki człowiek, który zawsze będzie kręcił i oszukiwał
OlkaLolkaLa jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2018-10-08, 18:29   #13
elsene
Zadomowienie
 
Avatar elsene
 
Zarejestrowany: 2012-03
Wiadomości: 1 720
Dot.: Rozwód...

Cytat:
Napisane przez OlkaLolkaLa Pokaż wiadomość
I tu się z Toba zgadzam. Ale nie myślisz chyba, że taki typ by sie zmienił gdyby żona mu jasno powiedziała, że ma się zmienić? Bo ja na 99 % obstawiam, że to po prosty taki człowiek, który zawsze będzie kręcił i oszukiwał
Podobnie oceniam szansę, że się zmieni na prośbę żony. Niestety.
Jak ktoś jest uczciwy i nie rani bliskich mu osób, to robi to trochę sam dla siebie, a nie tylko dlatego, że mu każą, albo o to proszą.
Jeden nawyk można wykluczyć dla dobra drugiej osoby, ale mąż Autorki prezentuje całą paletę takich złych zachowań. To już nie jest skorygowanie swojego zachowania, tylko całkowite zmienienie swojej postawy życiowej.
Wiesz, ja się zgadzam, że jak mąż zdradza, to dobrze wie, że żona by tego nie chciała. Ale myślę, że może mu po prostu nie zależeć na tej konkretnej żonie i zamiast przestać zdradzać, wymieni ją na taką, która przymknie na to oko, albo się w ogóle nie zorientuje.
elsene jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2018-10-08, 18:45   #14
OlkaLolkaLa
Raczkowanie
 
Zarejestrowany: 2018-10
Wiadomości: 61
Dot.: Rozwód...

Cytat:
Napisane przez elsene Pokaż wiadomość
Podobnie oceniam szansę, że się zmieni na prośbę żony. Niestety.
Jak ktoś jest uczciwy i nie rani bliskich mu osób, to robi to trochę sam dla siebie, a nie tylko dlatego, że mu każą, albo o to proszą.
Jeden nawyk można wykluczyć dla dobra drugiej osoby, ale mąż Autorki prezentuje całą paletę takich złych zachowań. To już nie jest skorygowanie swojego zachowania, tylko całkowite zmienienie swojej postawy życiowej.
Wiesz, ja się zgadzam, że jak mąż zdradza, to dobrze wie, że żona by tego nie chciała. Ale myślę, że może mu po prostu nie zależeć na tej konkretnej żonie i zamiast przestać zdradzać, wymieni ją na taką, która przymknie na to oko, albo się w ogóle nie zorientuje.

Dokładnie. W myśl zasady: Jak nie umiesz zmienić żony to zmień żonę.


Tylko to autorko powinnas się zastosować do tej zasady
OlkaLolkaLa jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2018-10-08, 20:15   #15
2f6abb6d3878858271ffdb3efd65c95d1f4fde9b_623d0cb3af0b6
Konto usunięte
 
Zarejestrowany: 2005-08
Wiadomości: 4 242
Dot.: Rozwód...

Nie wiem po co wychodziłaś za niego za mąż, przecież Ty go nawet nie lubisz...Widzisz tylko wady, cała litania wyrzutów. W zasadzie co sobie myślałaś biorąc ślub? że magicznie go coś odmieni?
2f6abb6d3878858271ffdb3efd65c95d1f4fde9b_623d0cb3af0b6 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2018-10-08, 21:11   #16
stokrotka_s
Przyczajenie
 
Zarejestrowany: 2018-10
Wiadomości: 4
Dot.: Rozwód...

To nie jest tak, że nie zauważam zalet, owszem też je ma. Jednak te negatywne przeważają. Nie chodziło mi o kontrolowanie go, mogłam zupełnie to olać, fakt. Jednak sam mówił,że mu źle, że tak mało zarabia.Po studiach miało być lepiej. I faktycznie, tak jest...U niego nie wchodzi w grę jakaś dodatkowa praca i robienie coś ponadto co ma. Po prostu lubi przepracować kilka godzin i wrócić do domu. Nie pomyśli o tym,że można zrobić coś samemu własnymi rękami. Szanuje swój czas i nie lubi się przepracowywać. Taki typ. Widocznie przed ślubem nie poznałam go na tyle dobrze. On maskował się, a ja byłam zaślepiona miłością do niego.

Edytowane przez stokrotka_s
Czas edycji: 2018-10-08 o 21:14
stokrotka_s jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2018-10-08, 21:48   #17
Gitarrra92
Przyczajenie
 
Zarejestrowany: 2017-10
Wiadomości: 14
Dot.: Rozwód...

Autorko, poczytaj o syndromie Piotrusia Pana. Myślę, że Twój mąż się w to wpasowuje.
Gitarrra92 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2018-10-09, 06:24   #18
mariamalaria
BAN stały
 
Zarejestrowany: 2017-03
Wiadomości: 4 900
Dot.: Rozwód...

Cytat:
Napisane przez stokrotka_s Pokaż wiadomość
To nie jest tak, że nie zauważam zalet, owszem też je ma. Jednak te negatywne przeważają. Nie chodziło mi o kontrolowanie go, mogłam zupełnie to olać, fakt. Jednak sam mówił,że mu źle, że tak mało zarabia.Po studiach miało być lepiej. I faktycznie, tak jest...U niego nie wchodzi w grę jakaś dodatkowa praca i robienie coś ponadto co ma. Po prostu lubi przepracować kilka godzin i wrócić do domu. Nie pomyśli o tym,że można zrobić coś samemu własnymi rękami. Szanuje swój czas i nie lubi się przepracowywać. Taki typ. Widocznie przed ślubem nie poznałam go na tyle dobrze. On maskował się, a ja byłam zaślepiona miłością do niego.
O. To tak jak ja lubię. Też nie lubię się przepracować i wolę przepracować parę godzin, a potem robić to, co lubię. Partner, który chciałby ze mnie zrobić pracusia, który stale myśli, co by tu jeszcze zrobić, byłby mi wrzodem na d...i rozwiodłabym się z nim z powodu niezgodności charakterów.
Inną kwestią, kluczową, jest brak zaufania i to nie bez podstaw. Nie byłabym z kimś bez wzajemnego zaufania.
mariamalaria jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2018-10-09, 06:54   #19
Karena 73
Kobieta z klasą
 
Avatar Karena 73
 
Zarejestrowany: 2008-03
Lokalizacja: śląsk
Wiadomości: 3 058
Dot.: Rozwód...

Stokrotko miałaś już konto na Wizażu? Mam wrażenie, że już czytałam o tym.
Zmarnowałaś sobie już tyle lat, nie szkoda Ci życia na dawanie kolejnych szans, na oszukiwanie siebie samej? Dlaczego sobie to robisz?
__________________
Miłość to gra we dwoje, w której oboje muszą wygrywać.
Karena 73 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując

Okazje i pomysły na prezent

REKLAMA
Stary 2018-10-09, 08:26   #20
Agataa_S
BAN stały
 
Zarejestrowany: 2017-09
Wiadomości: 548
Dot.: Rozwód...

Marnujesz sobie życie. Jedyne jakie masz.
Agataa_S jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2018-10-09, 09:45   #21
OlkaLolkaLa
Raczkowanie
 
Zarejestrowany: 2018-10
Wiadomości: 61
Dot.: Rozwód...

Cytat:
Napisane przez Karena 73 Pokaż wiadomość
Stokrotko miałaś już konto na Wizażu? Mam wrażenie, że już czytałam o tym.
Zmarnowałaś sobie już tyle lat, nie szkoda Ci życia na dawanie kolejnych szans, na oszukiwanie siebie samej? Dlaczego sobie to robisz?
Nawet jeśli autorka wcześniej o tym nie pisała.. więcej jest takich związków niż można by przypuszczać. Tacy "faceci" teraz t już chyba
smutny standard
OlkaLolkaLa jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2018-10-09, 10:48   #22
Biess
Przyczajenie
 
Zarejestrowany: 2018-10
Wiadomości: 22
Dot.: Rozwód...

Cytat:
Napisane przez Agataa_S Pokaż wiadomość
Marnujesz sobie życie. Jedyne jakie masz.

Dokładnie. Chciałam ująć to tak samo.
Biess jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2018-10-09, 12:10   #23
Hultaj
BAN stały
 
Zarejestrowany: 2007-12
Wiadomości: 27 877
Dot.: Rozwód...

Cytat:
Teraz usłyszałam, że jeśli on dowie się, że mam kogoś i odejdę to puści mnie z torbami.
skonczyły się słodkie słówka i zaczął ci grozić? ^^
Trudno mu się dziwić że ani on ani pewnie nikt nie traktuje cię poważnie ,

kłamie, jeździ gdzie chce i z kim chce i nic nie wiesz o tym, przewala wspólną(czy twoją, to w koncu zarabia dobrze czy nie ; )) kasę na hobby, zbędne abonamenty, dziesiątki semestrów które ma w 4 literkach, nic koło siebie nie robi (sorry, prasuje, elegancik ) a ty nic głasiu głasiu i już. Bo reszta go lubi. I co z tego, ty z nim żyjesz.
Hultaj jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2018-10-11, 18:49   #24
megamag
BAN stały
 
Zarejestrowany: 2011-09
Lokalizacja: Warszawa
Wiadomości: 7 488
Dot.: Rozwód...

Typowy schemat, jak stworzyć nieudane małżeństwo.

Kobieta chce faceta X, ale poznaje Y. Nie zraża się jednak, wychodzi za Y i próbuje z niego zrobić X.

Pchałaś go na studia, do lepszej pracy, chciałaś dziecko. A chłop ewidentnie leniwy, nie ludzi się uczyć i przepracowywać, ale za to lubi mieć wygodnie. Więc ściemniał, jak mógł, w końcu z żoną w domu miał posprzątane, ugotowane, seks i takie tam. Ciążą się nie interesował, bo w sumie co miał, i tak Ty byś sobie urodziła, a potem byś sobie wychowała. I żeby nie było, że się chłopa czepiam, bo sama chciałaś.
megamag jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2018-10-11, 22:48   #25
stokrotka_s
Przyczajenie
 
Zarejestrowany: 2018-10
Wiadomości: 4
Dot.: Rozwód...

[QUOTE=megamag;85979119]Typowy schemat, jak stworzyć nieudane małżeństwo.

Kobieta chce faceta X, ale poznaje Y. Nie zraża się jednak, wychodzi za Y i próbuje z niego zrobić X.

Nie zgodzę się z tym.

Pokazywał się przed ślubem w takim dobrym świetle, że nie przypuszczałam, że będzie inaczej. Czarował co nie miara. Dopiero z czasem zaczęłam zauważać, że coś kręci. Mówi, że załatwi, a nie robi tego. Mija tydzień, dwa, miesiac, a tu nic. Jak było tak jest. Może faktycznie, studia to była moja szpila, żeby dokończył. Wcale nie musiał. I najbardziej bolało to, że nie ma pokrycia w życiu razem. Kiedy coś mam planować jeśli większość jest na mojej głowie. Jego zadaniem jest załatwić naprawienie rozrządu w samochodzie. Mówi to od 1,5 miesiąca i nic. Nawet nie zadzwonił dowiedzieć się, jakie wolne terminy mają. Jeszcze jest czas. Dopóki samochód się nie rozwali, a wie, że może zostawić na weekend i pon, wtorek. Inne dni odpadają więc raczej z dnia na dzień się nie zapisze. I tak jest co jakiś czas. Niby błahe sytuacje, a sumując je robi się wielka góra. Wieczne, ciągłe czekanie. Wiele mogłabym przytaczać przykładów. Owszem robi zakupy, odkurzy czy zmyje podłogi, ale czy to wszytko... Co w życiu jest potrzebne. Zachowujemy się jak para 70latków w domu, i co... Za chwile wracamy do tego samego schematu. On komputer, ja papiery, i komputer bo co ja mogę, gdy on po pracy nie usiądzie przy mnie tylko relaksuje sie. Tak rozmawialiśmy o rozwodzie.. O dziwo, bardzo spokojnie. Powiedział, że chce czasu, na przemyślenie, poprawę, tylko z jednej strony po co.Jeśli za chwilę będzie to samo. To mnie paraliżuje. Poświęce czas, energie zrobi się dobrze i znów oleje, choć mówi,ze tak nie będzie. i weź tu badz człowieku madry
stokrotka_s jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2018-10-12, 00:02   #26
megamag
BAN stały
 
Zarejestrowany: 2011-09
Lokalizacja: Warszawa
Wiadomości: 7 488
Dot.: Rozwód...

Większość kobiet tutaj też tak to tłumaczy, że udawał, że czarował. Jak często się widywaliście przed ślubem? Za czasów naszych babć śluby zawierano względnie szybko, więc wiele rzeczy mogło nas post factum zaskoczyć, ale dziś już ludzie się zwykle pobierają, kiedy znają się już jak łyse konie. Często się widywaliście przed ślubem?

Zresztą nie ma to już dziś dużego znaczenia. On jest taki, a nie inny, a Ty chcesz, żeby był inny, chodzisz za nim i trujesz, żeby zrobił to czy tamto. On dla świętego spokoju Cię zbywa i ściemnia. Nie, on się nie zmieni, ale będzie próbował jak najdłużej unikać problemu i przeciągać sprawę, coś obieca, żeby rozeszło się po kościach. To jest typ wygodny, a przynajmniej tak wynika z Twojego opisu. Tylko Twoja wola, czy będziesz czekała na to, co nigdy nie nadejdzie, aż się zestarzejesz.
megamag jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2018-10-12, 00:09   #27
peopeo
Rozeznanie
 
Zarejestrowany: 2016-09
Wiadomości: 903
Dot.: Rozwód...

Twój maz jak większość mężczyzn jest wygodny i zamiast uczciwie zakończyć małżeństwo to tkwi w nim, nawet jeśli go nie satysfakcjonuje. Bo Ty się pozloscisz a potem zasiadziesz do papierów, a on przed ekran tv i znów dzień zaliczony. Jemu na tobie nie zależy, on jedynie nie chce stracić wygodnego życia, stabilizacji. Nawet posiadanie dziecka z Tobą nie wzbudza entuzjazmu, bo to będzie przecież twój problem, jak wszystko inne. Ty się zachowujesz jak jego matka, kontrolujesz, dopilnowujesz, a on jak chlopiec co broni w szkole obiecuje, że więcej nie będzie, żeby mu stara nie truła, a potem planuje kolejne wagary. On się nie nadaje na ojca ani w ogóle do małżeństwa... Przecież sama już to wiesz
peopeo jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2018-10-12, 00:37   #28
Motylineczka
Raczkowanie
 
Avatar Motylineczka
 
Zarejestrowany: 2013-02
Wiadomości: 159
Dot.: Rozwód...

Cytat:
Napisane przez peopeo Pokaż wiadomość
Twój maz jak większość mężczyzn jest wygodny i zamiast uczciwie zakończyć małżeństwo to tkwi w nim, nawet jeśli go nie satysfakcjonuje. Bo Ty się pozloscisz a potem zasiadziesz do papierów, a on przed ekran tv i znów dzień zaliczony. Jemu na tobie nie zależy, on jedynie nie chce stracić wygodnego życia, stabilizacji. Nawet posiadanie dziecka z Tobą nie wzbudza entuzjazmu, bo to będzie przecież twój problem, jak wszystko inne. Ty się zachowujesz jak jego matka, kontrolujesz, dopilnowujesz, a on jak chlopiec co broni w szkole obiecuje, że więcej nie będzie, żeby mu stara nie truła, a potem planuje kolejne wagary. On się nie nadaje na ojca ani w ogóle do małżeństwa... Przecież sama już to wiesz
Peopeo, Ty jak czasami coś walniesz...
"Twój maz jak większość mężczyzn jest wygodny".
Uwielbiam takie uogólnienia.
Motylineczka jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Odpowiedz

Nowe wątki na forum Intymnie


Ten wątek obecnie przeglądają: 1 (0 użytkowników i 1 gości)
 

Zasady wysyłania wiadomości
Nie możesz zakładać nowych wątków
Nie możesz pisać odpowiedzi
Nie możesz dodawać zdjęć i plików
Nie możesz edytować swoich postów

BB code is Włączono
Emotikonki: Włączono
Kod [IMG]: Włączono
Kod HTML: Wyłączono

Gorące linki


Data ostatniego posta: 2018-10-12 01:37:42


Strefa czasowa to GMT +1. Teraz jest 16:22.